Mądrze kochać w trakcie separacji

Powrót to dopiero początek trudnej drogi...

Moderator: Moderatorzy

Małgorzata Małgosia
Posty: 306
Rejestracja: 05 wrz 2019, 14:31
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mądrze kochać w trakcie separacji

Post autor: Małgorzata Małgosia »

W kwestii zrozumienia siebie pomogła mi też książka pt. "Zakochane w psychopatach". Mowa jest tam o tym jakie cechy predysponują kobiety do takiej toksycznej relacji. Dla mnie jest to pomocne w odkrywaniu kolejnych elementów mnie samej, które wymagają uzdrowienia.
A Granice w relacjach małżeńskich właśnie czytam. Smucę się tylko kiedy przytaczane są historie różnych małżeństw, które miały problemy, kończą się tak bezproblemowo dobrze: ona u terapeuty wypowiedziała co ją boli, on pierwszy raz usłyszał, zapłakał, przytulił i żyli długo i szczęśliwie.
Jeszcze nie jestem w stanie uwierzyć, że i u mnie tak będzie. Mój mąż też jest toksyczny, wychowany przez matkę z narcystycznym zaburzeniem osobowości. Skomplikowana sprawa.
"Ty zaś powróć do Boga swojego - strzeż pilnie miłości i prawa i ufaj twojemu Bogu!" (Oz 12, 7).
Jezu ufam Tobie.
Lawendowa
Posty: 7662
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:44
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mądrze kochać w trakcie separacji

Post autor: Lawendowa »

somnium pisze: 20 wrz 2019, 8:54 Jezeli znajdziesz chwilę to zajrzyj do mojego wątku- jak przetrwać w sąsiednim forum tam jest link do pogadanki o. Szustaka .
Jezeli to jest nieuniknione to lepiej z czystą żyć samemu wcale niekoniecznie będąc samotnym i ro robić niz z dozgonnym zadręczaniem samego siebie , bo to prosta droga do wariatkowa ze tak sie dosadnie wyraże.
A co rozumiesz przez niekoniecznie będąc samotnym?
"Ty tylko mnie poprowadź, Tobie powierzam mą drogę..."
somnium
Posty: 127
Rejestracja: 12 lip 2019, 19:40
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Mądrze kochać w trakcie separacji

Post autor: somnium »

A więc rozumiem przez to:
* bycie sam - znaczy bez współmałżonka
* nie być samotnym ( absolutnie nie chodzi o kowalska bo to ucieczka i pojscie na latwizne i tylko/ moze az trzeba sumienie jakos zagluszyc.) MAM na myśli wyjść do ludzi ( bo i ja się mocno wycofalem i znajomi poznikali - nawet ich rozumiem - nikt nie chce przebywać z zadreczajacym się smutasem który zrezygnował z dawnego trybu zycia , który nie chce się wiązać z inna - dział jakiś hihi) , nie siedzieć w domu i nie zadreczac w kółko siebie. Być także, w zasadzie przede wszystkim bliżej Boga.
Zdaje sobie jednocześnie sprawę, że gdyby to się wszystko między mną a żoną nie zdarzyło Bóg mógłby się mojej bliskości niestety nie doczekać.
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Mądrze kochać w trakcie separacji

Post autor: Pavel »

Moim zdaniem warto dotrzeć do źródeł. I tam zaczynać leczyć SIEBIE.

Z Twego opisu wynika dla mnie, że twój mąż liczy się przede wszystkim ze sobą, wyjątkowo ostentacyjnie i bezwstydnie głośno o tym mówi. Wyraźny brak dojrzałości, jakiejkolwiek empatii.
On tak teraz ma, może tak będzie miał zawsze, może Bóg go uzdrowi, jeśli on mu na to pozwoli.
To coś na co nie masz wpływu.

To co robi mąż to jedno, to na co ty mu pozwalasz to drugie.
Warto przestać pozwalać się krzywdzić.
Widzę, że zmierzasz w dobrym kierunku, cieszy mnie twoja świadomość i praca którą wykonujesz.
Rozumiem, że to nie stanie się na pstryk, że to proces. Zachęcam do dalszej wytężonej pracy i przeniesieniu wyczytanej teorii na swoje życie.

I jeszcze jedno - jesteś córką Króla.
On cię kocha całym sobą i najbardziej na świecie.
On, jeśli oddasz mu się, poprowadzi cię, uleczy i nie zawiedzie.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Namiastka
Posty: 59
Rejestracja: 29 sie 2019, 21:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mądrze kochać w trakcie separacji

Post autor: Namiastka »

somnium pisze: 20 wrz 2019, 8:54 Droga Namiastko,
Także mam ogromne problemy z podniesiem się widzę wiele analogii do naszych związków i współmałżonków Po roku nadal nie mogę się uwolnić, też przeżywam ogromny lęk przed samotnością.
Zauważyłem jednak że po względnie dobrych/neutralnych momentach gdy ponownie robię sobie nadzieję i więcej o naszym związku myślę i wzmagam nadzieję. Tym gorzej potem to wszystko znoszę i wpadam w ogromne doły i zamiast się odwieszać od małżonki to znowu czuje się jak niewolnik żony A w zasadzie swoich myśli, wręcz natręctw. I choć zdaje sobie sprawę że to destrukcyjne to i tak nie mogę się z tego stanu wydobyć. To nadal za głęboko siedzi w głowie .

Jezeli znajdziesz chwilę to zajrzyj do mojego wątku- jak przetrwać w sąsiednim forum tam jest link do pogadanki o. Szustaka .
Wczoraj to obejrzałem w podłym nastroju i pomimo, że inni forumowicze w zasadzie wielokrotnie mi o tym samym pisali to niemal krzyknalem eureka. Po niemal euforii później uświadomilem sobie ze to oznacza przyjecie przeze mnie swiadomosci bycia bez żony ale i tak nie zepsulo mi to nastroju. Jezeli to jest nieuniknione to lepiej z czystą żyć samemu wcale niekoniecznie będąc samotnym i ro robić niz z dozgonnym zadręczaniem samego siebie , bo to prosta droga do wariatkowa ze tak sie dosadnie wyraże. Warto posłuchać tego i nie tylko tego filmiku o. Szustaka.
Pomodle się za Ciebie o pogodę ducha za męża także w intencji uzdrowienia duszy .
Somnium, ja w swoim lęku przed samotnością, po tym, kiedy zdrada mojego męża wyszła na jaw, miotałam się 1,5 roku. To było coś straszliwego, jego fizyczna obecność działała na mnie jak narkotyk. Mimo tej krzywdy, czekałam i dążyłam do jakiegokolwiek kontaktu z nim, przebywania, bliskości. Jego fizyczna bliskość była dla mnie ukojeniem, wtedy wszystko przestawało się liczyć, chciałam po prostu trwać blisko niego bez względu na to, jak bardzo mnie skrzywdził. Jednocześnie gardziłam sobą za to, że pozwalam i że chcę czegoś takiego; wiedziałam, że to wynika z moich problemów z samą sobą, ponieważ zdrowa psychicznie osoba, w mojej opinii, po zdradzie odczuwa fizyczny wstręt do współmałżonka. Ja tego nie miałam. Kiedy opisywałam terapeutce co czuję, kiedy jestem fizycznie blisko męża, to ona wielokrotnie mi mówiła, że relacja, którą opisuję, czy też może sposób odczuwania, to nie jest relacja kobieta-mężczyzna, tylko relacja matka-dziecko(niemowlę). Małe dziecko czuje błogość i poczucie bezpieczeństwa w ramionach matki bez względu na to, jaka ta matka jest, ja miałam podobnie z mężem, bardzo długo. Kiedy go nie było, bo był za granicą - stawałam na nogi, często bywało tak, że po kilku tygodniach wydawało mi się, że jestem już bardzo silna i nie popadnę w te same schematy - ale potem, kiedy się widzieliśmy, nie potrafiłam się powstrzymać, żeby znów w to nie wpaść, z całą świadomością scenariusza. Czasem nawet mówiłam sobie - a co mi tam, wiem, że będzie bolało, ale przynajmniej coś poczuję.
Teraz, kiedy otworzyłam drzwi Chrystusowi, czuję się silniejsza, żeby te pokusy odpierać, choć one nadal są, ale słabsze. Nie mam też w sobie tego paraliżującego lęku i braku nadziei, że bez męża moje życie nie ma sensu.
Namiastka
Posty: 59
Rejestracja: 29 sie 2019, 21:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mądrze kochać w trakcie separacji

Post autor: Namiastka »

renta11 pisze: 20 wrz 2019, 9:17 Namiastka

Związek border-narcyz to idealny związek do popapranego tańca i dosyć często spotykany.
Widzę u Ciebie dużą świadomość swojego zaburzenia, sposobu funkcjonowania i mam nadzieję wiedzę na temat sposobu zmiany zachowań.
Pewnie przeczytałaś książki "Borderlein Jak żyć z osobą o skrajnych emocjach" Paula Masona
"Nienawidzę Cię nie odchodź" Jerolda Kreismana,Hala Strausa, to kopalnia wiadomości o Tobie samej. Jest jeszcze książka z pozycji bordera, o amerykance, która opisuje swoje zdrowienie przez kontakt z psychologiem, który niejako odtwarzał dobry stabilny związek z rodzicem. Spróbuję odszukać tytuł i wrzucę Ci. Na podobnej zasadzie działa obecnie Twoja relacja z Bogiem, tym jak piszesz mocniejszym, która przynosi Ci spokój ducha, a nawet czasami radość z życia. Jako border, który ma problem z życiem samotnym, właśnie na takie życie winnaś się zdecydować, na takie wyjście na pustynię. Z Bogiem jest to możliwe i może przynieść Ci ukojenie. A nawet i wyzdrowienie skoro masz tylko cechy osoby z zaburzeniem z pogranicza. Dlatego właśnie takie Twoje działania jak : separacja formalna, separacja faktyczna, nauczenie się stawiania Sobie granic, nauczenia się życia w pojedynkę i czerpania radości z takiego życia wydają mi się bardzo właściwe i prowadzące Ciebie do wyzdrowienia. Natomiast wyzdrowienie męża (narcyza) nie jest już w Twojej gestii. Tutaj może podziałać tylko Twój mąż i to najlepiej w porozumieniu z Bogiem. Układ border-narcyz jest toksyczny z założenia i dlatego wyzdrowienie wspólne w kontakcie byłoby ogromnie trudne. Może zastanów się nad powierzeniem męża Bogu (ze wszystkimi jego problemami i chorobą) i skoncentruj się na swoim wyzdrowieniu. Bo nawet w samolocie maskę najpierw zakładamy SOBIE.
Piszę w ten sposób, bo wyczytuję w tym, co i w jaki sposób piszesz, dużą wiedzę na temat tych zaburzeń i widzę dużo Twojej pracy w Twój proces zdrowienia.
renta11, książki które wymieniłaś - znam tytuły, ale nie czytałam - po Twoim wpisie postanowiłam to nadrobić i czekam na przesyłkę. Wiem, że związek border-narcyz jest toksyczny, tego się dowiedziałam z różnych lektur w ostatnim 1,5 roku. Wiem też, że nie mam wpływu na wyzdrowienie mojego męża, a nawet tak po ludzku, właśnie po lekturach o tej tematyce, uważam, że to niemożliwe. Kiedyś ta myśl mnie mroziła, że mój mąż nie jest w stanie się zmienić. Czasem myślałam, że dla Boga nie ma nic niemożliwego i uzdrowienie mojego męża jest możliwe - a czasem, że jestem bardzo naiwna tak myśląc.

Jesteśmy w trakcie separacji formalnej - ja się na to zdecydowałam (tzn. najpierw na rozwód), ponieważ nie było możliwe porozumienie z mężem w kwestii opieki nad dziećmi. Do minionej rozprawy przygotowaliśmy plan wychowawczy, w którym mieliśmy ustalone wszelkie kwestie. Kiedy w październiku zeszłego roku mąż się wyprowadził (pracuje za granicą, wcześniej w trakie przyjazdów do Polski mieszkał w domu), jego kontakty z dziećmi odbywały się w naszym mieszkaniu, ja wychodziłam. Z czasem zaczęło mnie to uwierać, że nie mogę przebywać w swoim domu, że się muszę gdzieś tułać w tym czasie, a na noc wracać do domu - mąż wtedy szedł do siebie. Denerwowało mnie to, że jego opieka nad dziećmi to było kilka godzin po odebraniu ich z przedszkoli do czasu, aż pójdą spać - a potem mąż sobie szedł, nie musiał wstawać w nocy, rano, szykować i odwozić ich do przedszkoli, wieczorami mógł gdzieś pójść. Kiedy zaczynałam akceptować, że sytuacja raczej nie jest przejściowa, zaczęłam postulować, żeby może mąż u siebie w mieszkaniu zorganizował miejsce dla dzieci, żeby móc je zabierać do siebie, żebym odzyskała też jakąś swoją przestrzeń. Teraz w październiku mąż chce spróbować żyć w Polsce. Ustaliliśmy, że będziemy wtedy mieć opiekę naprzemienną - tydzień dzieci z nim, tydzień ze mną. Początkowo miało być tak, że on rzeczywiście tam u siebie miał zorganizować miejsce dla dzieci. Ale teraz, po tej mojcie volcie z Bogiem, to zdecydowałam, że się na to nie zgadzam. Mąż ma mieszkać z kowalską. Nie chcę, żeby moje dzieci miały dwa domy, dwie mamusie, żeby ta sytuacja była dla nich czymś normalnym. W związku z tym powiedziałam mężowi, że dzieci mają mieć jeden dom, a to my będziemy się zmieniać i mieszkać w nim na zmianę. Nie wiem do końca czy to dobra decyzja. Zastrzegłam mężowi i taki też zapis w naszym planie rodzicielskim się pojawił, że nasze kontakty z dziećmi mają się odbywać bez ewentualnych kowalskich.
Na czas, kiedy mąż będzie z dziećmi, miałam póki co taki luźny plan - albo będę w tym czasie u moich rodziców, albo zamieszkam w pustym mieszkaniu po babci, która zmarła w maju tego roku. Dzisiaj się nad tym zastanawiałam głębiej, i ucieszyła mnie ta perspektywa, że będę miała swój kąt, w którym będę mogła zająć się sobą. Zaskakuje mnie to, bo to jest coś, co 2 miesiące temu było kompletnie poza moim zasięgiem. Ale wtedy nie było przy mnie Chrystusa
Namiastka
Posty: 59
Rejestracja: 29 sie 2019, 21:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mądrze kochać w trakcie separacji

Post autor: Namiastka »

Małgorzata D. pisze: 20 wrz 2019, 11:06 W kwestii zrozumienia siebie pomogła mi też książka pt. "Zakochane w psychopatach". Mowa jest tam o tym jakie cechy predysponują kobiety do takiej toksycznej relacji. Dla mnie jest to pomocne w odkrywaniu kolejnych elementów mnie samej, które wymagają uzdrowienia.
A Granice w relacjach małżeńskich właśnie czytam. Smucę się tylko kiedy przytaczane są historie różnych małżeństw, które miały problemy, kończą się tak bezproblemowo dobrze: ona u terapeuty wypowiedziała co ją boli, on pierwszy raz usłyszał, zapłakał, przytulił i żyli długo i szczęśliwie.
Jeszcze nie jestem w stanie uwierzyć, że i u mnie tak będzie. Mój mąż też jest toksyczny, wychowany przez matkę z narcystycznym zaburzeniem osobowości. Skomplikowana sprawa.
Małgorzato D., książkę znam - akurat ta pozycja przeraziła mnie, ponieważ autorka w sposób bardzo przekonujący mówi o tym, że zmiana takiej osoby (psychopaty) jest niemożliwa. Twój wątek śledzę, dzięki za obecność
Małgorzata Małgosia
Posty: 306
Rejestracja: 05 wrz 2019, 14:31
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mądrze kochać w trakcie separacji

Post autor: Małgorzata Małgosia »

Namiastka pisze: 21 wrz 2019, 23:26
Małgorzata D. pisze: 20 wrz 2019, 11:06 W kwestii zrozumienia siebie pomogła mi też książka pt. "Zakochane w psychopatach". Mowa jest tam o tym jakie cechy predysponują kobiety do takiej toksycznej relacji. Dla mnie jest to pomocne w odkrywaniu kolejnych elementów mnie samej, które wymagają uzdrowienia.
A Granice w relacjach małżeńskich właśnie czytam. Smucę się tylko kiedy przytaczane są historie różnych małżeństw, które miały problemy, kończą się tak bezproblemowo dobrze: ona u terapeuty wypowiedziała co ją boli, on pierwszy raz usłyszał, zapłakał, przytulił i żyli długo i szczęśliwie.
Jeszcze nie jestem w stanie uwierzyć, że i u mnie tak będzie. Mój mąż też jest toksyczny, wychowany przez matkę z narcystycznym zaburzeniem osobowości. Skomplikowana sprawa.
Małgorzato D., książkę znam - akurat ta pozycja przeraziła mnie, ponieważ autorka w sposób bardzo przekonujący mówi o tym, że zmiana takiej osoby (psychopaty) jest niemożliwa. Twój wątek śledzę, dzięki za obecność
Tak, z tej książki to wynika, ale takie jest podejście "ludzkie", bez brania pod uwagę tego, że to Bóg jest Panem wszystkiego. Nie ogranicza Go to co po ludzku niemożliwe. Ta świadomość, że po ludzku zaburzenia osobowości są trudne do "leczenia" (to niestety nie choroba psychiczna, którą można kontrolować m.in lekami), pomaga mi uczyć się tej nowej dla mnie postawy pt. czekać nie czekając :)

Najlepiej tę książkę czytać wyłącznie jako wskazówki dla siebie: jakie moje cechy powodują, że przyciągnęłam taką osobę. Warto rozważać potem czy te cechy są faktycznie takie super jak tam piszą (hiperempatia), czy jednak wynikają z naszych zranień, które wymagają leczenia/uzdrowienia.
:)
"Ty zaś powróć do Boga swojego - strzeż pilnie miłości i prawa i ufaj twojemu Bogu!" (Oz 12, 7).
Jezu ufam Tobie.
Ukojenie
Posty: 98
Rejestracja: 17 sty 2019, 16:05
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mądrze kochać w trakcie separacji

Post autor: Ukojenie »

Namiastka pisze: 21 wrz 2019, 22:55
somnium pisze: 20 wrz 2019, 8:54

Somnium, ja w swoim lęku przed samotnością, po tym, kiedy zdrada mojego męża wyszła na jaw, miotałam się 1,5 roku. To było coś straszliwego, jego fizyczna obecność działała na mnie jak narkotyk. Mimo tej krzywdy, czekałam i dążyłam do jakiegokolwiek kontaktu z nim, przebywania, bliskości. Jego fizyczna bliskość była dla mnie ukojeniem, wtedy wszystko przestawało się liczyć, chciałam po prostu trwać blisko niego bez względu na to, jak bardzo mnie skrzywdził. Jednocześnie gardziłam sobą za to, że pozwalam i że chcę czegoś takiego; wiedziałam, że to wynika z moich problemów z samą sobą, ponieważ zdrowa psychicznie osoba, w mojej opinii, po zdradzie odczuwa fizyczny wstręt do współmałżonka. Ja tego nie miałam. Kiedy opisywałam terapeutce co czuję, kiedy jestem fizycznie blisko męża, to ona wielokrotnie mi mówiła, że relacja, którą opisuję, czy też może sposób odczuwania, to nie jest relacja kobieta-mężczyzna, tylko relacja matka-dziecko(niemowlę). Małe dziecko czuje błogość i poczucie bezpieczeństwa w ramionach matki bez względu na to, jaka ta matka jest, ja miałam podobnie z mężem, bardzo długo. Kiedy go nie było, bo był za granicą - stawałam na nogi, często bywało tak, że po kilku tygodniach wydawało mi się, że jestem już bardzo silna i nie popadnę w te same schematy - ale potem, kiedy się widzieliśmy, nie potrafiłam się powstrzymać, żeby znów w to nie wpaść, z całą świadomością scenariusza. Czasem nawet mówiłam sobie - a co mi tam, wiem, że będzie bolało, ale przynajmniej coś poczuję.
Teraz, kiedy otworzyłam drzwi Chrystusowi, czuję się silniejsza, żeby te pokusy odpierać, choć one nadal są, ale słabsze. Nie mam też w sobie tego paraliżującego lęku i braku nadziei, że bez męża moje życie nie ma sensu.
Jakbym czytala o sobie. Czy psychoterapeuta dal wskazowki jak sie z tego uwolnić? Chwilową ulgę dawalo mi wylącznie trwanie w ramionach męźa
Namiastka
Posty: 59
Rejestracja: 29 sie 2019, 21:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mądrze kochać w trakcie separacji

Post autor: Namiastka »

Ukojenie, terapeutka nigdy nie daje mi konkretnych wskazówek - trzeba zrobić tak i tak. Raczej prowadzi mnie umiejętnie, że sama dochodzę do pewnych rzeczy. Natomiast to wiem, że źródłem tego jest nieprzepracowana relacja z matką, czy też z rodzicami, a dotykanie tematu matki jest dla mnie bardzo trudne i także na terapii często niedostępne. Mimo tej wiedzy, często i tak wchodziłam w ten schemat w pełni świadomie wiedząc, że chcę sobie męża "zaćpać". Tu z kolei moje skłonności bordera do skrajnych emocji - po względnych okresach stabilizacji, kiedy go nie było i funkcjonowałam, kiedy przyjeżdżał to wchodziłam w to wylacznie po to, żeby właśnie coś czuć, cokolwiek, nawet ból, który potem się zawsze pojawiał.

Dla mnie dopiero teraz, kiedy Boga zaprosiłam powtórnie do swojego życia, coś przeskoczyło
Namiastka
Posty: 59
Rejestracja: 29 sie 2019, 21:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mądrze kochać w trakcie separacji

Post autor: Namiastka »

Minął miesiąc, od kiedy mąż wrócił do kraju. Mieszka z kowalską. Ustaliliśmy, że z dziećmi będziemy naprzemiennie. Tak więc średnio co drugi dzień się wymieniamy, kontakty odbywają się w naszym mieszkaniu,dzieci mają jeden dom. Kiedy mąż jest z dziećmi, ja śpię u rodziców. Kiedy jestem poza domem, zajmuję się sobą i jest mi dobrze. Ale kiedy jestem w domu z dziećmi, to nie umiem sobie poradzić,to jeszcze bardzo boli. Teraz też jest jakiś inny etap, bo wcześniej mąż był za granicą - teraz jest kilka kilometrów od nas. Nie z nami. Boli ten wybór jego. Boję się tego krzyża trwania w wierności mężowi, że to za dużo dla mnie. Raczej nie mam nadziei na to,że mój mąż się nawróci, dojrzeje i wróci do rodziny - raczej czuję, że to się nie zmieni. Wiem, że to jakiś plan Boga dla mnie, ale przeraża mnie dzisiaj. Każdej nocy, kiedy jestem w domu i wiem, ze kilka km dalej mój mąż zasypia z kowalską. Czy to minie, ten ból? Czy z czasem odczuwa się go mniej? Ofiaruję to cierpienie w intencji nawrócenia męża i kowalskiej, tylko czy to ma sens, skoro nie wierzę, by to było możliwe? Mój mąż, z którym w chwili zawierania małżeństwa byliśmy bardzo blisko Chrystusa - dziś mówi, że Boga nie ma. Mój mąż wierzy w Ufo, uważa, że znaki obecności Boga to dzieło Ufo... W sumie to jest dosyć śmieszne, choć dziś mi nie do śmiechu
tata999
Posty: 1172
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Mądrze kochać w trakcie separacji

Post autor: tata999 »

Namiastka pisze: 03 lis 2019, 0:48 (...) dziś mówi, że Boga nie ma. Mój mąż wierzy w Ufo, uważa, że znaki obecności Boga to dzieło Ufo... W sumie to jest dosyć śmieszne, choć dziś mi nie do śmiechu
Faktycznie śmieszne. Życzę Ci, żebyś nabrała siły, poukładała sobie wewnętrznie, co trzeba i wreszcie mogła uśmiać się na całego.
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Mądrze kochać w trakcie separacji

Post autor: marylka »

Ks Pawlukiewicz powiedzial, że jak sie przestaje wierzyc w Boga to zaczyna sie wierzyc w byle co...
Pozdrawiam
Namiastka
Posty: 59
Rejestracja: 29 sie 2019, 21:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mądrze kochać w trakcie separacji

Post autor: Namiastka »

Witajcie.

Mam taki problem.. Nie wiem jak reagować na to dlatego proszę was o podzielenie się doświadczeniami. 2,5 miesiąca odkąd mąż mieszka w kraju i jest z dziećmi znacznie częściej niż wcześniej. Moje dzieci zdążyły się już zorientować, że kiedy jest mama - to nie ma taty i odwrotnie. Średnia córka przeżywa to najbardziej - ale też nie cały czas - po prostu ma takie momenty, kiedy jest akurat mój dzień - kiedy tęskni za tatą. Niedawno zanim zasnęła, mówiłam jej, że jutro przyjdzie do niej tata - ona się cała zacisnęła z żalu i powiedziała, że ona nie chce żeby tata przychodził, że ona chce zasypiać z mamą. Zrozumiałam, że jej nie chodzi o to, że ona nie chce być z tatą, ale chciałaby mieć nas oboje w tym samym czasie. Teraz jak zdarza jej się taki moment, to mówi to wprost - że chce być z mamą i tatą. Narazie nie pyta, dlaczego ci rodzice nie mogą być razem. Ja nie wiem, co mam jej wtedy mówić - często jest tak, że nie potrafię być wystarczająco silna i po prostu ryczę razem z nią.
I tu pytanie - co mówić dziecku w takiej sytuacji, jak tłumaczyć? Wiem, że mężowi też zdarzają się takie sytuacje. Kiedy go zapytałam jak sobie z tym radzi, mówi, że odwraca uwagę i robi to chyba dosyć skutecznie. Ja nie potrafię tego zrobić.
Nasze dzieci wiedzą, że tata ma swoje mieszkanie do którego idzie, kiedy nie jest z nimi, a mama że idzie wtedy do babci. Ale nie wiedzą, że mąż w tym mieszkaniu mieszka z inną panią i dlatego nie chce mieszkać z nami. Moja terapeutka ostatnio zasugerowała mi, że pozwalam dzieciom żyć w zaprzeczeniu, że ich oszukujemy. Że powinniśmy usiąść z nimi i wytłumaczyć im dlaczego tata i mama nie mieszkają razem. Powiedzieć o tej pani, z którą tata mieszka, bo to jest przecież część jego życia. Ja się z tym narazie nie zgadzam, ale może blądzę? Oświećcie mnie. Moje dzieci mają 7,4,3 lata. Najstarszy syn jest lekko opóźniony umysłowo - wydaje się, że najwięcej z całej sytuacji rozumie ta 4 latka. Dodam jeszcze, że rozstanie z mężem dla ich codzienności nie było jakąś drastyczną zmianą - że tata się wyprowadził. One odkąd pamiętają miały ojca dochodzącego - najpierw mąż pracował w kraju w delegacjach i bywał w domu na weekendy, zaś kiedy najmłodsza miała miała 3 miesiące, wyjechał za granicę i bywał w domu raz w miesiącu. Dla nich codziennością był ten tata dochodzący - ale jeszcze kiedyś spędzaliśmy ten czas razem - później już osobno. To, co się dzieje teraz - a więc to, że są tak często z tatą - to jest dla nich teraz znacząca zmiana. Ale także w tym zakresie, że mają mniej mamy.
mare1966
Posty: 1579
Rejestracja: 04 lut 2017, 14:58
Płeć: Mężczyzna

Re: Mądrze kochać w trakcie separacji

Post autor: mare1966 »

Myślę , że 4 latka
jest już na tyle rozwinięta , że może wiedzieć jak wygląda sytuacja , nawet bez tłumaczenia .
Dzieci czerpią "wiedzę" z seriali , programów typu "dlaczego ja" i przedszkola .
One nie wierzą w Mikołaja .
ODPOWIEDZ