Moim zdaniem Uczciwa żono, nawet jeżeli działa to lepiej, to jest to niewłaściwy kierunek.
Zgadzam się tym samym z tym co powyżej zacytowałem, a co napisała Caliope.
Ja bym nie chciał tak się zwracać do żony - jak do niewolnika lub pracownika, jak zarządca.
Fajnie jednak poprosić, podziękować. Nawet za oczywiste codzienne zwykle czynności. To buduje.
Poza tym, po pierwsze: prośba (gdy jest to prośba) zakłada w założeniu możliwość odmowy jej spełnienia. Powinno się to w dodatku obyć w takim przypadku bez fochów i innych trudnych emocji.
Inaczej - nie jest to w istocie prośba.
Po drugie, to co opisałaś - proszenie męża o pomoc i jego reakcje, to jego obszar.
Twoje problemy z tym związane wynikały głównie z twoich oczekiwań.
Moje doświadczenie jest takie, że o ile nie lubię gdy mi się coś powtarza 500 razy, o tyle przypomnienie jest czymś wartym używania. Każdy może zapomnieć. Możemy sobie też nie zdawać sprawy, że drugiej stronie na czymś mocno zależy (również w kontekście czasu realizacji).
Każdy (lub niemal każdy) mężczyzna potrzebuje chwalenia, docenienia, czucia się mądrym i potrzebnym. Obserwując siebie i otoczenie - moje wnioski są takie, że przy odrobinie dobrych chęci i praktyki ze strony pań - przenosilibyśmy dla was góry.
Bo bardzo łatwo nami w dobry i mądry sposób „sterować” (mam na mysli nie manipulacje, a sposób obsługi męskiego osobnika ).
Fajnie kwestie proszenia opisał w książce „Mężczyźni są z Marsa a kobiety z Wenus” John Grey.
Generalnie gorąco zachęcam do lektury tej książki.