Trudne chwile z zona
: 01 lis 2018, 16:44
Witam, chcialbym przedstawic swoja historie i prosic Was o wsparcie i rade. No i przeprosic za tak dlugi tekst.
Mianowicie tydzien temu zona poinformowala mnie o tym ze chce sie rozejsc. Za tydzien mamy 5 rocznice slubu, a na poczatku grudnia nasz kochany synek ma 4 urodziny.
Z mojego punktu widzenia bylismy Bardzo szczesliwym malzenstwem. Jednak zona stwierdzila ze juz mnie nie kocha, cos peklo, nigdzie jej nie zabieram, nie organizuje rozrywki... Mam wrazenie ze cos zaczelo sie dziac kiedy zona zmienila prace. Malo tego ze pracujemy na zmiany, to przynajmniej widywalismy sie wieczorem, do czasu kiedy poszla do innej pracy, a tam zaczyna o 11.30 i wraca do domu kolo polnocy widzimy sie tylko wtedy kiedy ona jest w domu, a ja wracam do domu o 18. I to nie zawsze bo czesto wychodzi nawet wtedy, solarium, babskie wieczorki, itd. Ja zostaje w tym czasie z synkiem. Takze w sumie zona jest z nim 1/4 wieczorow, ja z nim jestem na 100 % Ostatnio juz nawet nie chcial zeby go kapala, a ona nic, wola mnie wkurzona ze mam go kapac. Prosilem milion razy zeby skoro tak lubi pracowac na nocki, niech juz tak pracuje, ale moze 2 tyg na wieczory, a 2 tygodnie na rano, ale ona nie chce. Tak samo z solarium. Ona nie bedzie szla w dzien kiedy jestesmy w szkole i przedszkolu, bo luzko jest wtedy zimne.
Zarzuca mi tez ze kiedy prosi o to zeby powiedziec co mi sie w niej nie podoba, zeby rozmawiac, zazwyczaj mowie ze wszystko jest ok, ze Kocham ja mimo ze cos moze i nie jest idealne. Ale kiedy juz powiem ze mam jakas uwage, jak na przyklad z ta praca i solarium to i tak nic to nie daje.
Kiedy zaczelismy sie spotykac miala problemy z pieniedzmi i zdrowiem. We wszystkim jej pomoglem, dzieki mnie wyszla z dolka, dzieki mnie wyleczyla co bylo nie tak. Nie wspomne o pieniadzach, a dla niej wydalem ich bardzo duzo. Poswiecilem jej na prawde bardzo duzo.
Dlatego nie rozumiem tej jej decyzji. Prosze pomozcie mi jakos. Mieszkamy za granica i tutaj mam tylko ich, ona ma rodzine. Nie mam komu sie zwierzyc.
Mianowicie tydzien temu zona poinformowala mnie o tym ze chce sie rozejsc. Za tydzien mamy 5 rocznice slubu, a na poczatku grudnia nasz kochany synek ma 4 urodziny.
Z mojego punktu widzenia bylismy Bardzo szczesliwym malzenstwem. Jednak zona stwierdzila ze juz mnie nie kocha, cos peklo, nigdzie jej nie zabieram, nie organizuje rozrywki... Mam wrazenie ze cos zaczelo sie dziac kiedy zona zmienila prace. Malo tego ze pracujemy na zmiany, to przynajmniej widywalismy sie wieczorem, do czasu kiedy poszla do innej pracy, a tam zaczyna o 11.30 i wraca do domu kolo polnocy widzimy sie tylko wtedy kiedy ona jest w domu, a ja wracam do domu o 18. I to nie zawsze bo czesto wychodzi nawet wtedy, solarium, babskie wieczorki, itd. Ja zostaje w tym czasie z synkiem. Takze w sumie zona jest z nim 1/4 wieczorow, ja z nim jestem na 100 % Ostatnio juz nawet nie chcial zeby go kapala, a ona nic, wola mnie wkurzona ze mam go kapac. Prosilem milion razy zeby skoro tak lubi pracowac na nocki, niech juz tak pracuje, ale moze 2 tyg na wieczory, a 2 tygodnie na rano, ale ona nie chce. Tak samo z solarium. Ona nie bedzie szla w dzien kiedy jestesmy w szkole i przedszkolu, bo luzko jest wtedy zimne.
Zarzuca mi tez ze kiedy prosi o to zeby powiedziec co mi sie w niej nie podoba, zeby rozmawiac, zazwyczaj mowie ze wszystko jest ok, ze Kocham ja mimo ze cos moze i nie jest idealne. Ale kiedy juz powiem ze mam jakas uwage, jak na przyklad z ta praca i solarium to i tak nic to nie daje.
Kiedy zaczelismy sie spotykac miala problemy z pieniedzmi i zdrowiem. We wszystkim jej pomoglem, dzieki mnie wyszla z dolka, dzieki mnie wyleczyla co bylo nie tak. Nie wspomne o pieniadzach, a dla niej wydalem ich bardzo duzo. Poswiecilem jej na prawde bardzo duzo.
Dlatego nie rozumiem tej jej decyzji. Prosze pomozcie mi jakos. Mieszkamy za granica i tutaj mam tylko ich, ona ma rodzine. Nie mam komu sie zwierzyc.