Czy zdarzy się cud nawrócenia...

Powrót to dopiero początek trudnej drogi...

Moderator: Moderatorzy

marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Czy zdarzy się cud nawrócenia...

Post autor: marylka »

Hejka Senorita.
Przede wszystkim - chciałam zachęcić Cie do tego, żebyś zdała sobie sprawę z faktu, że na układ jaki teraz masz - sama wyraziłaś kiedyś na niego zgodę. Mąż nie uciekł z domu a jedynie realizowaliście wymyślony przez Was plan.
Nie wypaliło - trzeba to przyjać na klatę i zmieniać to co zmienić sie da.
Czemu sie dziwisz że nie ma więzi miedzy dzieckiem a ojcem? A kiedy niby ona miałaby być zbudowana?
Matka nosi dziecko pod sercem i już 9 m-cy buduje więź. Facet po porodzie uczy się.
Twój mąż nie miał szans poznać i pokochać dziecko. Nie wiem co w tym niezrozumiałego i o co pretensje.
A życie jest po to, żeby co nie pasi - zmieniać.
I do dzieła!
Przemyśl czego Ty właściwie chcesz i jak bys chciała żeby Wasze życie wygladało.
Bo rozumiem że facet jako ktoś jedynie do zarabiania już Cie nie interesuje. I słusznie. Bo to nie ojciec i nie mąż jest.
Znacie sie już troche i jestem pewna że potrafisz przygotować do rozmowy i siebie i zadbać o odpowiedni nastrój żeby i czas był i dziecko spało i dobra kolacja. Albo gdzieś wyjechać we dwójkę choćby na 2 dni. Widzę że stworzyłaś więź z teściową więc dałoby to radę załatwić żeby z dzieckiem pobyła. Co myślisz?
Senorita
Posty: 8
Rejestracja: 02 sie 2018, 16:33
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy zdarzy się cud nawrócenia...

Post autor: Senorita »

krople rosy pisze: 07 sie 2018, 11:30 Dla dobra sprawy ja umiałabym iść na ustępstwa by mąż czuł się jak głowa rodziny
A mogłabym prosić o opowiedzenie jak wygląda mąż jako głowa rodziny? Bo zawsze się rzuca określenie "głowa rodziny" - ok, ale jak wygląda ta funkcja, co ta głowa rodziny robi, że faktycznie nią jest... Bo ja ego określenia nie rozumiem dlatego pewnie mam problem z postawieniem granic i żeby mąż faktycznie tak się czuł.
marylka pisze: 07 sie 2018, 16:55 chciałam zachęcić Cie do tego, żebyś zdała sobie sprawę z faktu, że na układ jaki teraz masz - sama wyraziłaś kiedyś na niego zgodę. Mąż nie uciekł z domu a jedynie realizowaliście wymyślony przez Was plan.
Tak, ja sobie zdaję sprawę z tego faktu. Wyraziłam zgodę by pozostało tak do jakiegoś momentu, ten moment minął i dalsza decyzja to już nie do końca była ze mną uzgadniana... Ale wiem, że to moja wina, choć chyba jednak nie do końca tylko moja.
I to ja szukam rozwiązań i pomocy, bo sama sobie nie mogę poradzić z rozmowami z mężem... Chcę to zmienić, raz ustalony plan przecież można zmienić, szczególnie, że zawsze mogą zaistnieć okoliczności, które nawet krzyżują plany.

Marylka chciałabym nie mieć pretensji o brak zainteresowania swoim dzieckiem. Wiem, że nie miał szans na poznanie dziecka, on nawet jak mieszkaliśmy razem przez ciążę to to olewał. Nie miałam pomocy i wsparcia od niego, byłam z tym całkiem sama. Ale tutaj będę wylewać jedynie swoje żale, a nie o to chodzi.
marylka pisze: 07 sie 2018, 16:55 Bo rozumiem że facet jako ktoś jedynie do zarabiania już Cie nie interesuje. I słusznie. Bo to nie ojciec i nie mąż jest.
Heh tak się składa, że mąż w sumie to nawet nas nie utrzymuje... Więc w ogóle nie ma żadnej z ról jakie mieć mąż powinien. Nawet taki mąż co wyjeżdża za granicę bo w kraju rodzinie się nie wiedzie. Mnie mąż, facet od zarabiania jedynie pieniędzy nigdy nie interesował, zawsze chciałam normalnej rodziny. Tyle, że chyba sama jeszcze nie rozumiem jak powinna taka rodzina wyglądać :(
marylka pisze: 07 sie 2018, 16:55 znacie sie już troche i jestem pewna że potrafisz przygotować do rozmowy i siebie i zadbać o odpowiedni nastrój żeby i czas był i dziecko spało i dobra kolacja. Albo gdzieś wyjechać we dwójkę choćby na 2 dni. Widzę że stworzyłaś więź z teściową więc dałoby to radę załatwić żeby z dzieckiem pobyła. Co myślisz?
Dziś cały dzień się zastanawiam jak to zrobić by pojechać do niego na jakieś 2 dni. Nawet zanim przeczytałam tego posta. A z dzieckiem to pobyje co najwyżej moja mama :) Już się nawet zgodziła żebym na jedną nocke zostawiła dziecko. Tylko muszę znaleźć odpowiedni termin, żeby mąż miał jakieś wolne i ja pozałatwiane sprawy bieżące. Tak rozmowa jest nam niezbędna. Znamy się trochę, ale nawet odpowiedni nastrój nie jest w stanie przygotować mnie do poważnej rozmowy z nim - nadal, bo zawsze mnie zagada... Podejmuje te rozmowy, ale to on musi mieć ostatnie zdanie... I tak odwróci kota ogonem... Ale podejmę rozmowę kolejny raz.
krople rosy

Re: Czy zdarzy się cud nawrócenia...

Post autor: krople rosy »

Senorita pisze: 07 sie 2018, 21:17 A mogłabym prosić o opowiedzenie jak wygląda mąż jako głowa rodziny? Bo zawsze się rzuca określenie "głowa rodziny" - ok, ale jak wygląda ta funkcja, co ta głowa rodziny robi, że faktycznie nią jest... Bo ja ego określenia nie rozumiem dlatego pewnie mam problem z postawieniem granic i żeby mąż faktycznie tak się czuł.
Dla mnie mąż głowa rodziny to ktoś silny wewnętrznie, stanowczy tam gdzie takim trzeba być, odpowiedzialny za swoje wybory i za rodzinę , potrafiący podejmować mądre decyzje i człowiek przy sterze który w obliczu problemów nie ucieka a ratuje najbliższych. Ktoś komu się ufa , w kogo się wierzy i kogo się wspiera.
Ktoś kto zdaje sobie sprawę że skoro żona zrezygnuje ze swoich racji i argumentów (choćby jej się wydawały lepsze i rozsądniejsze) to cały ciężar podjętej przez niego decyzji spada na jego plecy i to on będzie musiał stawić czoła w razie niepomyślnych skutków swych wyborów.
Uważam, że rodzina jest tym optymalnym miejscem w którym mężczyzna może stać się najlepszą wersją samego siebie. Tutaj mężczyzna się zmaga, dojrzewa, kształtuje swój charakter i osobowość, uczy się kochać i poskramiać te miejsca w sobie które chętnie chcą nim zawładnąć.
Senorita pisze: 07 sie 2018, 21:17 Wiem, że nie miał szans na poznanie dziecka, on nawet jak mieszkaliśmy razem przez ciążę to to olewał. Nie miałam pomocy i wsparcia od niego, byłam z tym całkiem sama.
A w jaki sposób olewał?
Senorita pisze: 07 sie 2018, 21:17 Heh tak się składa, że mąż w sumie to nawet nas nie utrzymuje..
Dlaczego?
Czyli można powiedzieć nic wspólnego z Wami nie ma?
Pewnie dlatego uważa, że nic go nie ciągnie do powrotu.
Senorita pisze: 07 sie 2018, 21:17 Znamy się trochę, ale nawet odpowiedni nastrój nie jest w stanie przygotować mnie do poważnej rozmowy z nim - nadal, bo zawsze mnie zagada... Podejmuje te rozmowy, ale to on musi mieć ostatnie zdanie..
Może tym razem spokojnie do końca go wysłuchaj? Niech się wygada. Usłysz sercem jaki komunikat wybrzmiewa z jego słów. Zadawaj pytania. Poproś o doprecyzowanie gdy czegoś nie rozumiesz. Zapytaj czego chce i pragnie.
Czy chciałby być ojcem dla swojego dziecka i pokazać mu ten świat na który go sprowadził.
Zapewnij, że go i Ty i dziecko potrzebujecie.
Wycisz się wewnętrznie na to spotkanie i zaproś tam Boga.
Senorita
Posty: 8
Rejestracja: 02 sie 2018, 16:33
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy zdarzy się cud nawrócenia...

Post autor: Senorita »

marylka pisze: 07 sie 2018, 16:55 Znacie sie już troche i jestem pewna że potrafisz przygotować do rozmowy i siebie i zadbać o odpowiedni nastrój żeby i czas był i dziecko spało i dobra kolacja. Albo gdzieś wyjechać we dwójkę choćby na 2 dni.
Postanowiłam pojechać do męża. Rozmawiając z nim poprosił, że skoro mam przyjechać to żebym została na dłużej i wzięła ze sobą dziecko (w końcu kilka nocek bez matki pierwszy raz to by był za duży stres dla dziecka i lepiej nie sprawdzać jak dziecko zareaguje na brak mamy w nocy, kiedy odległość do pokonania jest znacznie większa niż z domu do dziadków - więc lepiej zostawić dziecko na próbę jak mam do pokonania w razie czego mniejszą odległość - co za tym idzie szybciej mogę być przy dziecku w razie takiej potrzeby). Uściślając jestem właśnie u męża. Podjęłam rozmowę - udało nam się dogadać kwestie finansowe, dowiedziałam się, że za kilka lat mąż widzi nawet jeszcze nie jedno dziecko, wspominaliśmy o przyszłości za pół roku, za rok. Żadne z nas nie planuje rozstania.
krople rosy pisze: 08 sie 2018, 12:10 Może tym razem spokojnie do końca go wysłuchaj? Niech się wygada. Usłysz sercem jaki komunikat wybrzmiewa z jego słów. Zadawaj pytania. Poproś o doprecyzowanie gdy czegoś nie rozumiesz. Zapytaj czego chce i pragnie.
Czy chciałby być ojcem dla swojego dziecka i pokazać mu ten świat na który go sprowadził.
Zapewnij, że go i Ty i dziecko potrzebujecie.
Staram się słuchać, proszę by mówił, zadaję pytania. Jednak mąż dalej nie potrafi doprecyzować odpowiedzi... Na pytanie co w danej chwili mu nie odpowiada, czego nie robię lub co robię nie tak odpowiada "jest jak jest" i tyle. Mówi, że już tyle razy się zawiódł, że nie wierzy, że coś się zmieni... A ja do tej pory nie wiem o co chodzi, co mam zmienić lub co chciałby bym zmieniła, bo ile razy nie pytam tyle razy mi nie odpowiada, więc jak mam go nie zawodzić skoro nie wiem nawet co wg niego robię nie tak...
Gdy pytam co w danej chwili kiedy atmosfera ni stąd ni z owąd robi się gęstsza jest nie tak, starając się słuchać sercem - serce podpowiada mi, że mąż uważa, że za mało ma seksu. Chciałby o każdej porze dnia i nocy i jest strasznie zawiedziony, że bywam zmęczona, że dziecko nie śpi akurat wtedy kiedy on by chciał. Staram się okazywać mu czułość, nie jestem nastawiona, że czegoś nie zrobię, że będę go sprawdzać czy coś, ale choćbym ja rozumiała, starała się coś w sobie zmienić to jak mam poradzić sobie z tym uczuciem, które nagle się pojawia w moim sercu, że mąż właśnie w tej chwili czuje się zawiedziony. Kiedy wydaje mi się, że już coś drga do przodu to nagle dzieje się właśnie takie coś i zazwyczaj ma to podłoże seksualne - tak czuję, nawet kiedy nie chce mi powiedzieć wprost.

Co mam robić? Oczywiście nie ustaję w modlitwie, proszę Pana o wsparcie i pokierowanie, o odpowiednie słowa w rozmowie... Czuję spokój, dopóki nie pojawia się taka "atmosfera", z którą nie mogę sobie poradzić.

Krople rosy nie chcę już wracać do tego jak wyglądało zaangażowanie męża podczas ciąży. Z nim też już to przewałkowałam i tego czasu już nie cofniemy by cokolwiek zmienić. Jedyne co to powiedziałam mu, że gdyby pojawiło się kolejne dziecko to ja nie chcę przeżywać wszystkiego sama, że potrzebuję jego uczestnictwa od początku do końca. Starałam się mu powiedzieć, że go potrzebuję w każdym dniu a nie tylko od czasu do czasu lub gdy jest problem, że chcę z nim dzielić troski i mnożyć radości. Jednak mąż teraz chce odkładać pieniądze i to jest jego priorytet, uważa też, że na odległość też się da tworzyć relacje. No ja jestem bezradna.

Co do dziecka to widzę, że jak na "faceta" to i tak się stara - może nie jest to szczyt moich marzeń o tym jak chciałabym by ich relacja wyglądała, ale chce z dzieckiem kontakt nawiązać.

Może jakiś mężczyzna z doświadczeniem mi powie jakie mogą być oczekiwania mojego męża, bo ja ciągle mam wrażenie, że on chce żebym się czegoś domyśliła zamiast powiedzieć mi wprost.
krople rosy

Re: Czy zdarzy się cud nawrócenia...

Post autor: krople rosy »

Senorita pisze: 13 sie 2018, 19:37 Podjęłam rozmowę - udało nam się dogadać kwestie finansowe, dowiedziałam się, że za kilka lat mąż widzi nawet jeszcze nie jedno dziecko, wspominaliśmy o przyszłości za pół roku, za rok. Żadne z nas nie planuje rozstania.
Wazniejsze byście poruszyli temat: co teraz robimy? Zamiast: za kilka lat.
Takie rozmowy są łatwiejsze , lżejsze ale nie prowadzą do żadnych konkretnych wniosków i decyzji.
Moim zdaniem Twój komunikat wobec męża powinien brzmieć mniej więcej tak:
,,Przyjechałam tu do Ciebie podjąć ważne rozmowy i decyzje. Sypie się nasze małżeństwo i nasza rodzina. Kocham Cię i chcę z Tobą spędzić resztę życia, z jednym dzieckiem czy z sześcioma, ale z Tobą obok, blisko. Czy ty też tego chcesz?''
Najważniejsza jest odpowiedź męża. Konkretna. Nie lawirowanie między tym co było a co będzie za kilka lat. I podjęcie takich kroków które od tej pory będą Was scalały a nie kontynuowały oddalanie się.
Jeśli mąż chce żony w pełnym tego słowa znaczeniu to musi z nią dzielić życie. Ona nie jest od świadczenia usług seksualnych mężowi ale od spotykania się z nim w codzienności życia , od bycia z nim blisko w dzień i w nocy.
Oczywiście nie przyspawana do jego nogi 24 godziny na dobę ale myślę, że rozumiesz o co mi chodzi.
Nie można być od siebie daleko a po miesiącu pozorować bliskość. Tak się nie da.
Senorita pisze: 13 sie 2018, 19:37 Na pytanie co w danej chwili mu nie odpowiada, czego nie robię lub co robię nie tak odpowiada "jest jak jest" i tyle. Mówi, że już tyle razy się zawiódł, że nie wierzy, że coś się zmieni...
Myślę, że trudno mu coś konkretnego wyartykułować skoro teraz zyjecie osobno. Najlepiej byłoby przyjąć postawę i decyzję: żyjmy ze sobą blisko, rozmawiajmy szczerze by eliminować na bieżąco trudne czy przykre zachowania.
Bo inaczej te Wasze wzajemne pretensje to czysta abstrakcja.
Senorita pisze: 13 sie 2018, 19:37 Jednak mąż teraz chce odkładać pieniądze i to jest jego priorytet, uważa też, że na odległość też się da tworzyć relacje.
Jak? Pytałaś jak te relacje według niego mają wyglądać?
krople rosy

Re: Czy zdarzy się cud nawrócenia...

Post autor: krople rosy »

Senorita pisze: 13 sie 2018, 19:37 Co mam robić? Oczywiście nie ustaję w modlitwie, proszę Pana o wsparcie i pokierowanie, o odpowiednie słowa w rozmowie... Czuję spokój, dopóki nie pojawia się taka "atmosfera", z którą nie mogę sobie poradzić.
Mimo wszystko nie trać spokoju. Twoja poważna wizyta może nie być dla męża komfortowa bo oto przyjeżdżasz , przyciskasz go do ściany i burzysz porządek który sobie ustalił po swojemu.
Daj mu czas na przemyślenie sprawy. Ważne by dotarła do niego informacja, że kochasz, zależy Ci na nim, chcesz by był blisko. I że trzeba ratować to małżeństwo bo bez konkretnych decyzji i wysiłku nic się samo nie zbuduje.
Nawet jesli wyjedziesz bez pozytywnej odpowiedzi to przyjmij to. Być może ta rozmowa przyniesie owoce za jakiś czas.
A Ty nie ustawaj w modlitwie za swojego męża i za swoją rodzinę.
ODPOWIEDZ