nnn pisze: ↑18 cze 2018, 9:23
Podjęliśmy pewne decyzję, ale ja wciąż czuję się jak w jakimś filmie sci-fiction. Tak jakby moje życie nie było moim. Nie ma dnia żebym nie myślała o tym co się stało. Są dni kiedy chce mi się płakać, bo przeciez
miałam być jedyna i na zawsze. Jak to się mogło wszystko stać? Po prostu jest to dla mnie niepojęte.
Tak jakby człowiek którego znam od 12 lat był kimś zupełnie innym. Po prostu chyba jeszcze nie wybaczylam, bo wciąż zadaję te same pytania, a
gdy odpowiedź nie jest satysfakcjonująca znowu rozmyślam czy dobrze robię. Nie potrafię uwierzyć w jego miłość, bo przecież jej okazywał ją kilkukrotnie bardziej niz mi. I ciągle pytania w głowie
przecież wiedział że mnie zraniona jak mógł być aż tak nieodpowiedzialny, jak mógł zapomnieć o swojej rodzinie? Czy jest ktoś na forum kto może mi odpowiedzieć na tytułowe pytanie "jak pogodzić się ze zdradą?".
Jak przestać rozpamietywac i zacząć nowe życie, prawdziwie cieszyć się obecnością męża?
Przyłączam się do tego co Jacek napisał ,przebaczenie to proces , ja mieszkając z żoną kóra mnie zdradziła z wieloma partnerami , wmawiałem sobie że wybaczyłem ,"byleby wróciła" - wypierając zranienie ,ból, cierpirnie z tym związane , dopiero kiedy opuściłem Jej mieszkanie powoli doszło do mnie jak to boli , że wcześniejsze słowa że wybaczyłem żonie ,mimo dobrych chęci na poziomie woli ,na poziomie emocji i potrzeb były bez pokrycia .
Etapy o których napisał Jacek i u mnie wystąpiły ,a nie byłem "ze świata "ale jako człowiek nawrócony czynnie brałem udział w życiu wspólnoty charyzmatycznej ,Domowego Kościoła od praktycznie początku małżeństwa ,wiedziałem czego pragnie ode mnie Bóg ,jednak nie potrafiłem adekwatnie do Jego woli postępować ,wiele rzeczy robiłem po swojemu .
Napisalaś :
miałam być jedyna i na zawsze.
tak w zalożeniu że wszyscy jesteśmy idealni ,pytanie czy na tym świecie jest to możliwe ,czy oczekiwania nie są często ponad miarę ,nie chcę tu usprawiedliwiać zdrady ale przenieść ciężar na świadomość naszej ułomności ,a takie myślenie jak Twoje (i kiedyś moje-idealistyczne) nakłada ciężary na innych często nie do uniesienia....
nnn pisze:Jak to się mogło wszystko stać?
Jesteśmy grzeszni ,więc to jest rzeczywistość tego świata ,w tym co napisałaś jest pewnego rodzaju pycha , przynajmniej ja ją u siebie znalazłem w takim podejściu , bo zakłada brak możliwości upadku ,a przecież ,znów powtórzę jesteśmy grzeszni .
I znów nakładam ciężar na tą drugą osobę nie do uniesienia ,bo ja sam grzesząc nie jestem w stanie tego udźwignąć ,i nie daje do tego prawa innym .
nnn pisze:Tak jakby człowiek którego znam od 12 lat był kimś zupełnie innym.
No właśnie ... jak to jest że ten ,ta którzy są z nami są tak mało poznani ? Czy to zaniedbanie z mojej strony , stereotyp , zawężona percepcja lub wręcz moja wizja tego drugiego nie rzeczywistość ?
Te i inne pytania warto sobie zadać żeby przybliżyc sie do istoty pytania które zadałaś ,poza tym to też wskazuje na ułomność naszej percepcji która wychodząc z chrześcijańskiego punktu widzenia , zawiera niepoznawalność człowieka do końca , stworzonego na obraz Boga którego pojąć nie mogę ,jest to jakaś tajemnica ,drugi człowiek , więc warto sie nad tym pochylić i próbowac oczami wiary dostrzec w tym drugim ,doskonałe ,duchowo- fizyczne stworzenie Boże , nie tylko człowieka widzianego przez organ wzroku ....
nnn pisze:Nie potrafię uwierzyć w jego miłość
nnn to jest trudne ,ja sam borykam sie nieraz z
własną niewiarą w tym względzie ,ale właśnie to jest poziom wiary ,zaufania nie rzeczywistości ,to często znów nasze lęki i uprzedzenia mają wielki wpływ na relację ,więc siebie przemieniam rozwijam ufność ,nie naiwność , i otoczenie zaczyna sie zmieniać , bo nie narzucam innym jak mają żyć żebym ja czuł że mogę ufać ,bo to moja sfera do przerobienia .
nnn pisze:przecież wiedział że mnie zraniona jak mógł być aż tak nieodpowiedzialny
nnn pisze:
Jak przestać rozpamietywac i zacząć nowe życie, prawdziwie cieszyć się obecnością męża?
nnn jestem przekonany , czerpiąc z własnych doświadczen i świadectw innych ,że dopiero wtedy gdy przebaczysz ,a przebaczysz gdy zdasz sobie sprawe że sama upadasz ,może nie w sposób tak charakterystyczny jak mąż ,ale przykazań Bożych jest więcej ,miłość do Boga zawiera więcej naszych postaw niz sama wierność lub jej brak.
Ja zdałem sobie z tego sprawę kolejny raz , choćby na przedwczorajszej adoracji naszej sycharowskiej grupy, związanej z rekolekcjami , znów Bóg delikatnie pokazał mi jak to jest w Naszej relacji .
Na przykładzie relacji z żoną Bóg prowadzi ze mną dialog i pokazuje mi że moje zachowania , postawa względem Jego osoby ,nie różni sie niczym od postawy mojej żony względem mnie ....to oczywiście moje "prywatne objawienie"
dające mi jednak świadomość mojej niewierności ,zdrady , oschłej miłości ,obojętności ,letniości ,można by rzec braku chęci kochania , wobec Miłości mnie miłującej ponad życie .
Więc od razu z piedestału spada moje poczucie kochania mojej żony i zdaję sobie sprawę jaki jestem ubogi i żałosny uzurpując sobie prawo do stanowienia co jest miłością ,a co nią nie jest ,co jest wiernością ,zaangażowaniem ,troską i czułością .
I wtedy za to Bogu dziękuję ,bo to łaska i wspaniałomyślność z Jego stony że chce Mu się po raz tysięczny pokazywać mi Prawdę i Miłość , kiedy z dobroci ,w swej pedagogii pokazuje : błądzisz mój synu na tej drodze , jednak Ja Ci wskażę w którym kierunku iść należy , żeby z tych chaszczy wyjść .
Nie wiem czy odpowiedziałem Ci na pytanie z wątku ,ale mogę dopowiedzieć jeśli będziesz sobie tego życzyła , ,pozdrawiam Cię serdecznie i w modlitwie wspomnę .
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II