Małżeństwo w rozsypce

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Monti
Posty: 1261
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: Monti »

Nie wiem, jak ta historia potoczy się dalej. Jest to trochę bez sensu, bo mamy dziecko, mieszka z nami dziewczyna, która tymczasowo jest pod opieką żony. Nawiasem mówiąc, trwa sprawa o ustanowenie dla niej rodziny zastępczej (czyli nas) i jak wyjdzie na jaw, co się dzieje, to ona może wrócić z powrotem do domu dziecka...
Ale żona powinna mieć tego świadomość. Wczoraj wręcz wypychała mnie z domu, bardzo cieszyła się z tej wyprowadzki.
Muszę sobie jakoś to wszystko poukładać. Na razie jest ciężko. Dopiero co się przeprowadzaliśmy, a teraz z powrotem musze się odnaleźć w pustym, dużym domu.
Martwią mnie finanse, bo bardzo się zadłużyłem, żeby postawić ten dom. Robiłem to tylko po to, żeby ocalić małżeństwo. Okazało się, że nic to nie dało...
Może moje działania były częściowo nieudolne czy podszyte lękiem, ale mam poczucie, że zrobiłem bardzo dużo dla ratowania tego związku. Większość facetów już dawno trzasnęłaby drzwiami.
Priorytetem dla mnie jest syn. Chciałbym tak poukładać sprawy opieki nad nim, by spędzać z nim jak najwięcej czasu. W praktyce pewnie opieka naprzemienna może być ciężka, ale muszę to przemyśleć.
A żona powiedziała, że zamierza zacząć szukać nowego faceta i być z nim szczęśliwa. Jak tak się stanie, pewnie dziecko zejdzie na boczny tor. Może wtedy u mnie syn odnajdzie bezpieczną przystań.
Powiedziała też, że jak ja wniosę pozew o separację, to ona będzie żądała rozwodu. W praktyce więc prędzej czy później ona ten wyrok rozwodowy dostanie.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
Smutek
Posty: 302
Rejestracja: 18 lut 2018, 7:29
Płeć: Kobieta

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: Smutek »

Monti
Nie będę się rozpisywać, bo wszystko pięknie ujęła renta. Zrobiłeś co mogłeś. Bóg nie chce przecież żebyśmy się "wykończyli " fizycznie i psychicznie w imię ratowania drugiej osoby. Ratownik musi być silny - tak mi pisały Sycharki.
Twoja żona grała Tobą jak kartami. Mój mąż straszył samobójstwem, na zasadzie dziecka które rzuca się na chodnik i odstawia histerię dopóki mama nie kupi mu zabawki. Ocknęłam się kiedy nie dawało się opanować drżenia rąk, kiedy zawroty głowy stawały się uciążliwe, kiedy robiło mi się nieoczekiwanie słabo, na granicy omdlenia, itp. A to tylko fizyczne objawy. Co się działo w głowie, prawie wszyscy wiedzą. Tak się nie da i tak nie można żyć. Każdy z nas ma swoją granicę, którą być może wiele razy już przekroczyliśmy. Jednak w momencie kiedy to co robimy rozzuchwala drugą stronę, utwierdza,w tym, że może robić co chce, wręcz odczytuje to jako przyzwolenie, pora podjąć decyzję, bo wtedy, mam wrażenie, nie pomagamy. Każdy tę decyzję podejmuje sam, bo sam ponosi odpowiedzialność i konsekwencje swoich wyborów. Dlaczego więc konsekwencji i odpowiedzialności nie ponosi druga strona? Bo my robimy to za nią?
Nie jest łatwo, wiele razy miałam w głowie ciężkie myśli, ale zdrowotnie się trochę podniosłam.
Dbaj o siebie Monti i niech Cię Bóg prowadzi.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13375
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: Nirwanna »

Monti pisze: 28 paź 2018, 7:05 Może moje działania były częściowo nieudolne czy podszyte lękiem, ale mam poczucie, że zrobiłem bardzo dużo dla ratowania tego związku. Większość facetów już dawno trzasnęłaby drzwiami.
Priorytetem dla mnie jest syn. Chciałbym tak poukładać sprawy opieki nad nim, by spędzać z nim jak najwięcej czasu. W praktyce pewnie opieka naprzemienna może być ciężka, ale muszę to przemyśleć.
A żona powiedziała, że zamierza zacząć szukać nowego faceta i być z nim szczęśliwa. Jak tak się stanie, pewnie dziecko zejdzie na boczny tor. Może wtedy u mnie syn odnajdzie bezpieczną przystań.
Powiedziała też, że jak ja wniosę pozew o separację, to ona będzie żądała rozwodu. W praktyce więc prędzej czy później ona ten wyrok rozwodowy dostanie.
Monti, wg mnie za daleko wybiegasz myślą w przyszłość, i mimo, że się wyprowadziłeś - wciąż siedzisz pod pantoflem żoninego sposobu myślenia. Już się dałeś wkręcić, że na pewno będzie inny facet i że wyrok rozwodowy zapadnie.

Gdzie u Ciebie jest Bóg? konsultujesz z Nim życiowe decyzje? Czy wiesz, że Bóg chce abyś stał się stuprocentowym facetem, najlepszą wersją samego siebie? Co robisz w tym kierunku?
Jak widzisz granice stawiane żonie? Jaka ma być względem niej "twarda miłość"?
Może na tym się skup, ten dzień po wyprowadzce, bo inaczej wychodzi na to, że ta separacja jest nie po to, aby dać stop krzywdzie i w perspektywie ratować rodzinę, tylko po to, aby żona w dalszym ciągu pociągała za sznurki, a Ty dasz się doprowadzić do rozwodu, samemu za niego odpowiedzialności nie biorąc, w swoim subiektywnym przekonaniu.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
rak
Posty: 995
Rejestracja: 30 wrz 2017, 13:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: rak »

Monti,

ja Ciebie i Twoją decyzję też rozumiem. U siebie w ciągu ostatniego 1.5 roku stawiałem dość ostre granice i odsuwałem się znacznie, gdy były ignorowane, przez to sytuacja była na ostrzu noża, ale czasami nie da się inaczej ...
Żona już sobie poszła na całość i to ona wymusiła separację (poparta przez swoją chrześcijańską rodzinkę :shock: ), ja więc tylko nie godziłem się na wykpienie tanim kosztem, zamiecenie problemu i powrót do sztucznego tworu nazywanego wygodnie małżeństwem.

Rozumiem, też twoje obiekcje dotyczące rodziny. Taka toksyczność niestety b. ładnie przechodzi między pokoleniami. Twoja żona może nie wiedzieć, jak wygląda rola kobiety i żony, ale właśnie wtedy będzie nieświadomie powtarzała to co zna, czyli relacje swoich rodziców. Moja teściowa też zdradziła teścia, a później przez 30 lat sama z siebie robiła ofiarę, bo to nie ona, tylko mąż nie spełniał wszystkich jej potrzeb, więc nie miała wyboru ... Moja ślubna też zaczęła tak samo, a tak traktować się (mając przykład teścia pod nosem) to nie mam najmniejszej ochoty, patrząc też na te 30 lat bez większej własnej reflekcji, a wręcz wybielając się i obciążając własnymi zranienami dzieci...

Zastanów się dobrze, co teraz z Twojej strony jest granicą, a co manipulacją mającą na celu wstrząśnięcie żoną. Śmiem twierdzić, że w manipulacjach ona jest lepsza od Ciebie (pewnie dużo b. doświadczona), więc tutaj możesz szybko polec... Chociaż podejrzewam, że i twoi rodzice dali Ci w kość, nawet jak tego teraz nie widzisz...

Dla mnie pomóc Ci przy pakowaniu, a póżniej zapraszanie na rosół i kurczaczka jest próbą zmiękczenia Ciebie i dużą manipulacją, na zmianę granie w ciepłe i zimne emocje, w zależności od jej aktualnych humorów/emocji. Z drugiej strony pewnie chcesz uratować relacje, więc całkowicie relacji nie chcesz uciąć (tylko zaprotestować przeciwko toksyczności pewnych zachowań). Zachowanie równowagi pomiędzi podtrzymywaniem (i rozwijaniem) relacji, a nie poddawaniu się manipulacjom to trudna sztuka i bardzo długotrwała .... Moja już kilka razy chciała się zerwać, albo "wymusić" powrót do "normalności" (czyt. starych torów), tutaj myślę warto się nie uginać, ale równocześnie warto budować pozytywne emocje w związku. Dynamika takiej relacji jest znaczna.
Nieważne jest, gdzie jesteś, ale wszędzie tam, gdzie przyjdzie ci się znaleźć, ważne jest, jak żyjesz - Henri J.M.Nouwen
krople rosy

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: krople rosy »

Monti pisze: 28 paź 2018, 7:05 Muszę sobie jakoś to wszystko poukładać.
Koniecznie. Przemyśl tę swoją decyzję zanim ją ugruntujesz gdyż działanie pod wpływem emocji jest najczęściej chybionym rozwiązaniem.
Zastanów się czy ostatecznie nie stracisz najwięcej bo jesli jesteś człowiekiem dobrze zarabiającym to obarczony możesz być nie tylko kredytem ale i alimentami , brakiem wpływu na wychowanie syna i okaże się jeszcze że ktoś nie tylko może pomieszkiwać w Twoim domu za który Ty płacisz ale też mieć z Twoim synem wyraźniejszy kontakt niż Ty.
Rozumiem Twoje granice wytrzymałości które zostały dawno przekroczone ale nic nie dzieje się bez Twojej winy i zgody.
Zgadzam się , że Twoja żona może teraz doświadczyć tej niefajnej sytuacji i niejedno się pewnie w jej przypadku pokomplikuje jednak kobiety w końcu wstają, otrzepują się z kurzu bezradności i działają w myśl zasady: udowodnię sobie i wszystkim wokoło że dam radę.....że nie jestem słabsza, mniej ambitna, zagubiona....ba, pokażę, że potrafię być mega szczęśliwa bez faceta....

I oczywiście jestem zdania że nie powinieneś wracać z podkulonym ogonem ale ze swoim planem na wspólne funkcjonowanie w domu i w życiu oraz na wychowanie syna.
Wystraszony, rozdygotany i niepewny Monti powinien rzeczywiście zostać za drzwiami.
Jonasz

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: Jonasz »

krople rosy pisze: 28 paź 2018, 13:00 I oczywiście jestem zdania że nie powinieneś wracać z podkulonym ogonem ale ze swoim planem na wspólne funkcjonowanie w domu i w życiu oraz na wychowanie syna.
Wystraszony, rozdygotany i niepewny Monti powinien rzeczywiście zostać za drzwiami.
Sugerowałbym wejście do domu i osobną sypialnię. ;)
Bo nawet to rani dwie strony.
Plan na wspólne życie Monti może mieć, ale obawiam się i nawet jestem tego pewien ze nawet nie ma tego co mówić zonie bo nie przyjmie. W jej oczach Monti jest przecież na pewno nie mężem...
A więc nawet nie radzę - ja spróbowałem i dostałem jeszcze mocniej.
Jonasz

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: Jonasz »

Raku cięszę się ze to odkryłeś bo się zgadzam.

Zaczynam dostrzegać jedną rzecz.
Wydaje mi się ze w przypadku zdrady powrót małżonka względnie jego zmiana ma w naszym mniemaniu uleczyć naszą ranę.
Zdrada czy tez toksyczna relacja w wyniku której nasza godność i zwykle człowieczeństwo ulega zniszczeniu powoduje automatyczne niech mi to wynagrodzi..
A tak się nie da.
Nie jesteśmy przedmiotami - zniszczę rzecz to komuś mogę naprawić , odkupić czy tak dalej.
To może uleczyć tylko i wyłącznie Bóg.
I inaczej się nie da.
Kolejny plus dla sakramentalnych ;)
Monti
Posty: 1261
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: Monti »

Dziękuję Wam wszystkim za zainteresowanie moją sprawą. Trochę może jestem nadaktywny, ale sytuacja jest krytyczna. Jestem rozbity, utraciłem radość życia. Jak widzę np. w kościele czy w sklepie szczęśliwe małżeństwa z dziećmi, to jest mi bardzo smutno, że my nie potrafiliśmy stworzyć udanego związku. To z pewnością najtrudniejsze doświadczenie mojego życia.

Dużo się modlę, dziś byłem u spowiedzi. Powierzam to wszystko Bogu, ale bardzo trudno przychodzi mi powiedzieć: „bądź wola Twoja”. Z drugiej strony – czy to, co się dzieje, to rzeczywiście Jego wolą, czy to działanie szatana? Cierpienie moje i syna, całe to ogromne zamieszanie raczej nie jest wolą Bożą. Nie jestem aż tak zaawansowany w modlitwie, by rozeznać głos Boga. Dużo mówię, ale nie słyszę tego, co On mówi. Dziś było w psalmie responsoryjnym: „Ci, którzy we łzach sieją, żąć będą w radości”. Oby to było o mnie (i o nas wszystkich).

Początki naszego małżeństwa były naprawdę super. Żona mówiła mi, że każdego dnia kocha mnie coraz mocniej. Że nigdy mnie nie zostawi, cokolwiek by się nie działo...

Bóg pozwolił nam przejść wspólnie przez trudne doświadczenie (mam na myśli problem niepłodności). Wydawało się, że adopcja i wspaniały syn, jakiego dostaliśmy, jest idealnym rozwiązaniem. Ale mniej więcej w tym czasie zaczęły narastać nasze problemy. Być może byliśmy jeszcze wtedy zbyt młodzi, niedoświadczeni...

Krótko znaliśmy się przed ślubem i dopiero z czasem zacząłem dostrzegać różne schematy zachowania żony. Ale żona z roku 2012 (rok zawarcia małżeństwa) i teraz to dwie skrajnie różne osoby. Inne podejście do życia, poglądy, stosunek do ludzi. Nigdy bym nie przypuszczał, że można się aż tak zmienić.

Tak jak pisałem, priorytetem dla mnie jest zminimalizowanie cierpień dziecka i zapewnienie jak największego mojego udziału w jego życiu.

Dziś byłem w naszym domu, chwilę pobawiłem się z synem. Chciałbym jeszcze pojechać wieczorem dać mu buziaka przed snem i odmówić z nim modlitwę wieczorną.

Przy okazji zabrałem resztę swoich rzeczy. Żona mnie popędzała, ewidentnie jest jej to teraz na rękę. Ale znów powiedziała mi, że jak chcę, to jest obiad przygotowany. Zaczęła też coś mówić o naszych rozliczeniach, ale nie podjąłem za bardzo tematu.

Jak widzicie, wyprowadzka to tak naprawdę nie do końca moja decyzja. Z jednej strony uwolniłem się od toksycznej atmosfery, z drugiej – tęsknię za synem i za normalnym rodzinnym życiem.

Na ten moment nie jestem przekonany do separacji. Chciałbym jakoś uregulować kontakty z dzieckiem. Wiem, że mogą być w tym zakresie kwestie sporne (żona pewnie nie będzie chciała, żeby syn, będąc u mnie, odwiedzał dziadków). Mimo iż jestem prawnikiem, nie mam do tej sprawy wystarczającego dystansu i pewnie skonsultuję się z jakimś kolegą po fachu, który bardziej „siedzi” w sprawach rodzinnych. Żona też jest prawnikiem (choć nie pracuje w zawodzie), więc ma świadomość swoich praw.

Patrząc po ludzku, sytuacja jest beznadziejna. Ufam jednak, że Bóg może dotknąć żonę i przemienić jej serce.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
renta11
Posty: 846
Rejestracja: 05 lut 2017, 19:20
Płeć: Kobieta

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: renta11 »

Monti pisze: 28 paź 2018, 15:14 Patrząc po ludzku, sytuacja jest beznadziejna. Ufam jednak, że Bóg może dotknąć żonę i przemienić jej serce.
Patrząc po ludzku sytuacja wcale nie jest beznadziejna.

Jesteś prawnikiem i zacznij w końcu korzystać ze znajomości prawa i znajomości charakteru swojej żony.
Wydaje mi się, że wcześniej pisałeś, że żona czeka aż wykończysz dom i ...ona się tam wprowadzi. Sama. Pisałeś także, że ona mało zarabia. Jej się pewnie wydaje, że zostawisz jej dom, znajdzie nowego księcia na białym konie i .. będzie żyła długo i szczęśliwie.

Raczej to się nie wydarzy. A Ty możesz przyspieszyć jej zderzenie się z rzeczywistością.
Jak? Z pomocą prawa, oczywiście.

1. Jesteś ojcem i możesz korzystać z pełni swoich praw. To powinieneś postawić na pierwszym miejscu i nie ulec o milimetr. To nieważne, co chce Twoja żona, na co ona wyraża zgodę, ważne będzie to co postanowi sąd regulując kontakty Twoje z dzieckiem. Więc po pierwsze wystąp o uregulowanie kontaktów z dzieckiem. Bo żona nawet jak się na coś zgodzi, to potem się wycofa i zacznie grać jedyną kartą którą ma, czyli dzieckiem. Tutaj masz być OJCEM walczącym. I to szybko. Twoje dziecko i tak będzie karane przez żonę, więc im szybciej to załatwisz, tym lepiej dla dziecka. Tutaj więc duże STOP żonie.
2. Możesz wystąpić o rozdzielność majątkową. Po co Ci separacja? Ale rozdzielność tak. Po co? Otóż żonie się wydaje, że dostanie możliwość korzystania ze wspólnego domu za darmo. I że to Ty zapewnisz jej start w życie z nowym kowalskim w Twoim domu. I tutaj warto jej pokazać, że bardzo się myli. Więc rozdzielność majątkowa, im szybciej tym lepiej. Bo wtedy o połowę raty kredytowej możesz wystąpić z pozwem już przeciwko niej, będziesz także mógł to potrącić z alimentów na żonę, czy z zaspokojenia potrzeb rodziny. Tym samym, żona będzie się bardzo martwić, skąd wziąć pieniądze na życie na poziomie, do którego przywykła. W sumie nic tak dobrze nie działa, jak uderzenie po kieszeni. I nie chodzi tutaj o krzywdzenie jej, ale o jej zderzenie z rzeczywistością. Przez lata byłeś wykorzystywany materialnie, i ona uważa, że jej się wszystko należy. Poczytaj w wątku Ukasza, że jego żona też ma takie chore myślenie. Twoim oczekiwaniem powinno być udowodnienie żonie, że nie pozwalasz na jej manipulacje.

To tyle, jeśli chodzi o szybkie działania. Dlaczego w ogóle o tym piszę?
Bo Twojej żonie się wydaje, że metodą kija-marchewki osiągnie założone przez siebie cele. Chciała nowego domu z dale od Twoich rodziców? Ma. Chciała sama w nim mieszkać? Mieszka. Czego jeszcze potrzebuje? Pieniędzy i formalnego przyklepania tego stanu rzeczy. Będzie do tego dążyć za wszelką cenę, także za cenę dręczenia dziecka (co robi od jakiegoś czasu separując go od ludzi, którzy go kochają). Już dąży do rozmów o podziałach, jak pisałeś.
Więc Ty z nią nie rozmawiaj, ale szybko załóż dwie sprawy.
A jak ona będzie cisnąć o tą rozmowę, to dopiero po złożeniu obu wniosków odpowiedz jej na to pytanie, że te sprawy rozstrzygnie sąd.
Dopiero wtedy zobaczysz, jak ona otworzy buzię, wystraszy się. I jak zmieni sposób działania, i to szybko.
Ale niech sąd te dwie rzeczy poukłada, a potrwa to co najmniej pół roku przecież. Dopiero wtedy rozpoczniecie rozmowy i negocjacje, jak równy z równym. I tylko z takiej pozycji warto.
I ten czas jest potrzebny Twojej żonie, aby zaczęła Ciebie doceniać i szanować. I Tobie, abyś także docenił Siebie.
Szacunek, pierwsza rzecz.
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
jacek-sychar

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: jacek-sychar »

Renta:
Obrazek
Jonasz

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: Jonasz »

Monti pisze: 28 paź 2018, 15:14 Ci, którzy we łzach sieją, żąć będą w radości”.
Monti dlaczego to akurat tak Ci utkwiło ;)

Jesteś prawnikiem, a ten zawód może trochę utrudniać/zaciemniać właściwe rozeznanie.
Prawnikiem jesteś do wejscia do domu, odtad jestes męzem i ojcem.
Wazna granica dla kazdego.
Monti pisze: 28 paź 2018, 15:14 że my nie potrafiliśmy stworzyć udanego związku
Hehe tez tak widziałem.
Przeszłości nie da się zmienić.
Tylko Bog ponieważ jest Panem czasu może się tam cofnąć i uleczyć rany które stamtąd wynieśliśmy - jeżeli zostanie o to poproszony.
jarek70 pisze: 28 paź 2018, 13:58 Ufam jednak, że Bóg może dotknąć żonę i przemienić jej serce.
Monti jaki masz tekst na zaproszeniu ślubnym. Ja nie wiem jak, nie wiem skąd wybrałem co wybrałem.
Monti
Posty: 1261
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: Monti »

Renta, pisząc, że sytuacja jest beznadziejna, miałem na myśli raczej postawę żony, która obecnie praktycznie uniemożliwia jakikolwiek sensowny dialog.

W każdym razie – dziękuję za bardzo merytoryczny post. Rozważam, oczywiście, wystąpienie o kontakty i to najlepiej z zabezpieczeniem. Rozdzielność może uda się załatwić zgodnie u notariusza. Jedyne, co mnie niepokoi, to wpływ tego wszystkiego na sprawę dziewczyny, która z nami mieszka. Obecnie, na czas trwania postepowania, sąd powierzył ją opiece żony, ale jak złożę wniosek o uregulowanie kontaktów, to tamto postanowienie może być zmienione i ona wróci do domu dziecka. Być może niepotrzebnie się tym martwię, bo ostatecznie na synu mi bardziej zależy. Niemniej jednak, sytuacja jest wielowątkowa i trzeba mieć to na względzie.

Mam trochę żal do siebie, że w tym wszystkim zatraciłem obiektywny osąd rzeczywistości i tak późno się ocknąłem. Spełniałem wbrew sobie jej coraz dalej idące żądania, licząc, że to poprawi sytuację. Nie potrafiłem zawalczyć o siebie. Gdyby to chodziło o kogoś innego, na pewno wiedziałbym, co robić. Pewnie gdybym na początku powiedział „stop” tym manipulacjom, dziś byłbym w lepszej kondycji psychofizycznej i nie miałbym na głowie kredytu na 12 lat. Problem jest też taki, że nie jest to wspólny kredyt hipoteczny, a kredyt na działalność gospodarczą, na który żona tylko wyraziła zgodę (innego nam wówczas bank nie chciał udzielić) . Ale to na marginesie w kontekście żądania spłaty połowy raty. Tak czy inaczej, żona z pewnością odczuje finansowo konsekwencje swojego działania.

Jarku, mam świadomość, że Bóg w swojej wszechmocy może uleczyć różne zranienia. On jednak co do zasady nie wyręcza człowieka z pracy nad sobą, więc żona musi najpierw dostrzec problem i chcieć nad nim pracować. A do tego jest bardzo daleko, bo mimo, iż w tej relacji stała się katem (ostro brzmi, ale to nie jest słowo na wyrost), nie widzi w sobie żadnej winy. Dodatkowo, od półtora roku trwa w nienawiści do mojej rodziny, nie potrafi otworzyć się na przebaczenie.
Ja, szczerze mówiąc, nie pamiętam swojego tekstu z zaproszenia. A Ty masz jaki?
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
renta11
Posty: 846
Rejestracja: 05 lut 2017, 19:20
Płeć: Kobieta

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: renta11 »

Monti pisze: 28 paź 2018, 20:33
Jarku, mam świadomość, że Bóg w swojej wszechmocy może uleczyć różne zranienia. On jednak co do zasady nie wyręcza człowieka z pracy nad sobą, więc żona musi najpierw dostrzec problem i chcieć nad nim pracować. A do tego jest bardzo daleko, bo mimo, iż w tej relacji stała się katem (ostro brzmi, ale to nie jest słowo na wyrost), nie widzi w sobie żadnej winy. Dodatkowo, od półtora roku trwa w nienawiści do mojej rodziny, nie potrafi otworzyć się na przebaczenie.
Ja, szczerze mówiąc, nie pamiętam swojego tekstu z zaproszenia. A Ty masz jaki?
Żona prawdopodobnie odtwarza schemat zachowania mamy. Musi dobić do dna, aby chciała to zmienic . A dno, jak wiadomo, można podbić. Ale może to nigdy się nie stanie. Dobrze, że patrząc na teścia widzisz także swoją przyszłość, gdybyś dalej kontynuował swoją "dobrą" (naiwną) postawę. Nie da się tworzyć dobrego małżeństwa z mocno zaburzoną osobą. Przynajmniej z nieleczącą się zaburzoną osobą. Czasami trzeba pogodzić się z tym. Ale możesz spróbować jeszcze podbić dno. Może coś drgnie. Szkoda bardzo dziecka, bo na nim się skupi wiele emocji żony. No i modlitwa wskazana. Niech Cię Bóg prowadzi.
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
Jonasz

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: Jonasz »

;) Z Księgi Tobiasza
Ukasz

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: Ukasz »

Monti, a jak wygląda Twoja miłość do żony? Nie zgadzam się poglądem, że teraz najważniejsze jest dziecko. Również w tej nowej sytuacji powinna być zachowana ta sama hierarchia, co zawsze: Bóg, Ty i Twoja żona, dzieci, rodzina pierwotna. Tylko teraz w innej formie. Dla dziecka najlepsza byłaby kochająca się rodzina. Ty możesz ją w tej chwili naprawić tylko ze swojej strony - odbudowując Twoją miłość. Tak, aby być gotowym na wspólne życie, aby nabierać mądrości serca w dalszych decyzjach, aby swoją postawą nie dawać je żadnej pożywki do pogardy dla Ciebie. Ja wyprowadziłem się i przez kilka pierwszych miesięcy udało się - widzę tu łaskę, a nie moje osiągnięcie - odbudować właśnie to. Po pół roku, gdy w mojej ocenie była taka potrzeba, mogłem wrócić. Teraz zapewne znów przyjdzie czas na mieszkanie osobno, co zresztą niewiele zmienia, bo żona bywa w domu rzadko.
ODPOWIEDZ