Małżeństwo w rozsypce

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

rak
Posty: 995
Rejestracja: 30 wrz 2017, 13:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: rak »

Jonasz pisze: 10 mar 2019, 19:21
Monti pisze: 09 mar 2019, 19:31 Żona też zaczęła już któryś raz mocno krytykować mój ubiór (chodzi o ubrania zakupione już po wyprowadzce). Może nie ma to znaczenia, ale zastanawiam się, po co robić takie przytyki osobie, która - jak sama twierdzi - jest jej już zupełnie obojętna. Może dziewczyny forumowe mi powiedzą, o co chodzi.
Podbijam pytanie.
Co ważniejsze to że sam trafiłem do odpowiedniego lokalu bez wiedzy i zgody i sobie poradziłem czy też kto mi doradzał? :lol:
wprawdzie też nie jestem kobietą, ale mogę podzielić się jak to wyglądało w mojej sytuacji...

Chwilę po rozpoczęciu przez żonę separacji miałę fazę dbania o swoje drobne potrzeby, pojawiły się nowe ubrania, perfumy, przyrządy do masażu. Widziałem, że żona miała mieszane uczucia, raz jej się podobało, ale często też ewidetnie czuła się zagrożona i wtedy pojawiły się pytania sondujące, czy przytyki. Zwłaszcza, że zwracając się do ludzi, zacząłem też chodzić na wieczorki taneczne. Trochę jakby traciła wyłączną kontrolę nad swoją zabawką i niespecjalnie jej to się podobało ...
Nieważne jest, gdzie jesteś, ale wszędzie tam, gdzie przyjdzie ci się znaleźć, ważne jest, jak żyjesz - Henri J.M.Nouwen
Wiedźmin

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: Wiedźmin »

rak pisze: 11 mar 2019, 10:26 [...] jakby traciła wyłączną kontrolę nad swoją zabawką i niespecjalnie jej to się podobało ... [...]
Cześć raku (też pozdrawiam :) )

A to "nad swoją zabawką" ... - słowo "zabawka".
... to Ty się tak czułeś? czy ona wprost Ci powiedziała, że tak Cię traktuje / odbiera?
rak
Posty: 995
Rejestracja: 30 wrz 2017, 13:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: rak »

Cześć Aleksandrze,

Wprawdzie nie użyła nigdy tego słowa, ale niektóre działania ciężko inaczej interpretować. Najczęściej widziałem to w podwójnych standardach, tzn. sobie daje prawo robić pewne rzeczy, ale mężowi już nie. B. mocno zapadło mi w pamięć jak kiedyś w rozmowie o kowalskim wspomniała, że sama jeszcze nie zdążyła się z nim przespać, więc ja też nie mam prawa aż tak b. angażować się w inne związki, ale jak już ona skorzysta to dla mnie też droga wolna...
Nie to, że chciałem z tej drogi korzystać ;) ale chodzi b. o tryb jej udostępnienia przez moją ślubną.

Z drugiej strony zostałem kiedyś zaproszony na jej sesję terapeutyczną i słowo zabawka wybrzmiało tam kilka razy i nie było specjalnego sprzeciwu ze strony żony, że tak się mogłem czuć, terapeutka tylko podsumowała, że tak było kiedyś i w przyszłości pewnie się zmieni. Ja nie mam nic przeciwko, zwłaszcza, że na niektóre zachowania reaguje teraz dość konkretnie...
Nieważne jest, gdzie jesteś, ale wszędzie tam, gdzie przyjdzie ci się znaleźć, ważne jest, jak żyjesz - Henri J.M.Nouwen
Jonasz

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: Jonasz »

rak pisze: 11 mar 2019, 14:19 Ja nie mam nic przeciwko, zwłaszcza, że na niektóre zachowania reaguje teraz dość konkretnie...
Ja tak konkretnie Raku reagowałem na powtórne próby założenia smyczy i kagańca :lol:
Ale szczerze mówiąc użyte przez Ciebie słowo zabawka trochę mnie zainspirowało do kierunku pewnych przemyśleń.
I o podwójnych standardach.
Coś jest na rzeczy.


s zona pisze: 10 mar 2019, 21:00 Ps w druga strone tez to dziala , jesli maz widzi ,ze zona potrafi dobrze ogarnac sprawy garazowe , finansowe i inne ..
Moj maz kiedys stwierdzil , ze ja sobie daje doskonale rade sama i nie jest mi potrzebny .. Fakt , ogarnelam sie , ale relacje meza dziecmi kuleja .. i to jest dla mnie b wazne ...
No nie wiem czy taki widok nie prowadzi do utwierdzenia w błędnej decyzji - kierunek miałem wątpliwości czy dobrze robię ale widzę że niepotrzebnie się martwię. No chyba że kierunek wyjściowy jest a jeszcze będziesz wydzwaniać za mną i zatęsknisz - wtedy jak najbardziej widok pożądany.
A co do relacji męża z dziećmi - czy mąż wie ze Ty sobie bez niego poradzisz ale dzieci nie?
Moze trzeba mu to uświadomić?
Lawendowa
Posty: 7688
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:44
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: Lawendowa »

Jonasz pisze: 11 mar 2019, 21:39
s zona pisze: 10 mar 2019, 21:00 Fakt , ogarnelam sie , ale relacje meza dziecmi kuleja .. i to jest dla mnie b wazne ...
A co do relacji męża z dziećmi - czy mąż wie ze Ty sobie bez niego poradzisz ale dzieci nie?
Moze trzeba mu to uświadomić?
Jonaszu, najczęściej to nie jest takie proste. Ja mojemu mężowi zostawiłam pełną wolność w kontaktach z dziećmi. Gdy się ze mną rozwodził, w sądzie podkreśliłam tę kwestię - że dzieci bardzo ojca potrzebują, i te młodsze, i nastoletnie. Krótko przypomniałam jaka jest rola ojców w wychowaniu córek, a jaka synów. Powiedziałam też, że chciałabym, by brał większy udział w wychowaniu dzieci.
I co? Otóż lipa... Częstsze kontakty były zaraz po odejściu, chyba tylko na użytek rozwodu, bo zapału nawet do końca sprawy rozwodowej nie starczyło. Teraz te kontakty są tak rzadkie i kiepskie, że serce boli jak widzę, jak nasze dzieci z zazdrością patrzą na rówieśników mających z ojcami fajny kontakt.
Niestety, ja za mojego męża nie zbuduję mu relacji z dziećmi.
"Ty tylko mnie poprowadź, Tobie powierzam mą drogę..."
Jonasz

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: Jonasz »

Lawendowa pisze: 11 mar 2019, 21:59 Niestety, ja za mojego męża nie zbuduję mu relacji z dziećmi.
Wiem Lawendova. :(
Ale z drugiej strony nawet na tym forum są ojcowie, którzy chcieliby a mają to utrudniane na wszystkie możliwe sposoby.
No o swoje też musiałem w pewnym sensie walczyć - zgodzić się że są i moja rola skończona resztą zajmę się sama ;)
Monti
Posty: 1261
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: Monti »

Witajcie,
ostatnio żyję w pewnym napięciu, więc może, jak się z Wami podzielę, to będzie lżej.
Dziś syn pierwszy raz wprost mi powiedział, że jest mu smutno, że nie mogę mieszkać z nimi. Dodatkowo, syn ma jeszcze ostatnio często pytania dotyczące swojej rodziny biologicznej (przypominam, że jest adoptowany), widać, że musi w swojej małej głowie sobie sporo poukładać. Strasznie jest mi przykro, że nie udało nam się stworzyć dla niego szczęśliwej rodziny. Trudno mi też o tym wszystkim z nim rozmawiać. Jednocześnie, jak na ogrom doświadczeń, jaki go spotkał, jest nadzwyczaj pogodny (czasem nawet mówi mi: tato, uśmiechnij się).
Co do żony, to relacje mamy poprawne. Byłem jej potrzebny w kilku sprawach (przegląd auta i inne kwestie techniczne), więc była dla mnie względnie miła. Wczoraj nawet powiedziała do mnie "mężu", ale szybko się ugryzła w język...
Trudne to wszystko, zwłaszcza to "czekanie nie czekając". Jak urządzić swoje życie w tej tymczasowości, która może trwać do końca życia.
Jest mi też trudno mówić o tym wszystkim swojemu otoczeniu i wiele osób nie wie jeszcze w ogóle, że nie mieszkamy razem.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
Jonasz

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: Jonasz »

Monti pisze: 17 mar 2019, 20:21 Dziś syn pierwszy raz wprost mi powiedział, że jest mu smutno, że nie mogę mieszkać z nimi.
Monti a mogę zapytać co mu odpowiedziałeś?
Wiem z jednej strony ochrona dzieci przed sprawami rodziców.
Z drugiej strony czy informacja w pytaniu że ktoś mi czegoś zabrania jest słuszna - czytaj prawdziwa?
Pustelnik

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: Pustelnik »

Monti pisze: 17 mar 2019, 20:21 Jest mi też trudno mówić o tym wszystkim swojemu otoczeniu i wiele osób nie wie jeszcze w ogóle, że nie mieszkamy razem.
A więc , jesteś tak jakby zakładnikiem (poszkodowanym/skrzywdzonym) własnej decyzji "trzymania" trupa w szafie.
I tu nie chodzi o to, że "pogrzebałem" Twoje małżenstwo ...

Nieraz mówienie (wyważone, nie osądzające) pozwala "zdjąć cięzar" (fałszywego wstydu?) z własnych ramion.

Mógłbym dać "swoje" przykłady (np. bulimia córki, amok zakochania źony) , ale dam przykład znajomych ... . Dopiero w pewnym momencie otwarcie (i to nie za plecami syna, a nawet w jego obecności) powiedzieli swoim bliskim znajomym o natręctwie syna - kompulsywnym myciu rąk/wielogodzinnych kąpielach ...
Monti
Posty: 1261
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: Monti »

Jonasz pisze: 18 mar 2019, 13:53
Monti pisze: 17 mar 2019, 20:21 Dziś syn pierwszy raz wprost mi powiedział, że jest mu smutno, że nie mogę mieszkać z nimi.
Monti a mogę zapytać co mu odpowiedziałeś?
Wiem z jednej strony ochrona dzieci przed sprawami rodziców.
Z drugiej strony czy informacja w pytaniu że ktoś mi czegoś zabrania jest słuszna - czytaj prawdziwa?
Powiedziałem coś w tym stylu, że kocham mamę i chciałbym z powrotem zamieszkać z nimi.
Niestety, nie mam dobrej odpowiedzi dla niego. Z jednej strony, nie chcę go mieszać czy przeciągać na swoją stronę, z drugiej strony mam poczucie, że - najoględniej mówiąc - wina faktycznego rozpadu naszego małżeństwa nie jest równo rozłożona i nie chce tego brać "na klatę".
Staram się, by syn w tym wszystkim czuł się bezpieczny, zajmuję się nim jak najlepiej potrafię, pielęgnuję więź z nim. Nie chcę, by poczuł się przeze mnie porzucony.
Wiem, że teoretycznie mogę tam wrócić, ale miałoby to sens tylko wtedy, gdyby żona wykazywała choćby minimalne zainteresowanie wspólnym życiem.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
Monti
Posty: 1261
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: Monti »

Pustelnik pisze: 18 mar 2019, 14:18
Monti pisze: 17 mar 2019, 20:21 Jest mi też trudno mówić o tym wszystkim swojemu otoczeniu i wiele osób nie wie jeszcze w ogóle, że nie mieszkamy razem.
A więc , jesteś tak jakby zakładnikiem (poszkodowanym/skrzywdzonym) własnej decyzji "trzymania" trupa w szafie.
I tu nie chodzi o to, że "pogrzebałem" Twoje małżenstwo ...

Nieraz mówienie (wyważone, nie osądzające) pozwala "zdjąć cięzar" (fałszywego wstydu?) z własnych ramion.

Mógłbym dać "swoje" przykłady (np. bulimia córki, amok zakochania źony) , ale dam przykład znajomych ... . Dopiero w pewnym momencie otwarcie (i to nie za plecami syna, a nawet w jego obecności) powiedzieli swoim bliskim znajomym o natręctwie syna - kompulsywnym myciu rąk/wielogodzinnych kąpielach ...
Wiem, Pustelniku, że powiedzenie tego może być oczyszczające. Ale, jak sam zauważasz, czuję wstyd. Już nawet nie chodzi o małżeństwo, bardziej o dziecko, które adoptowaliśmy i któremu mieliśmy zapewnić szczęśliwą rodzinę. Tym bardziej, że odbiór społeczny może być właśnie taki, że jesteśmy nieodpowiedzialni, że wzięliśmy dziecko, by zgotować mu piekło... Zrobiłem bardzo dużo, by tę rodzinę uratować i to jeszcze potęguje ten wstyd - bo jak komuś wytłumaczyć, że żonie się nagle odwidziało...
W ogóle zdaję sobie sprawę, jak bardzo nieistotne jest to, co o nas mówią inni. A jednak, jakoś mnie to paraliżuje...
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
tata999
Posty: 1173
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: tata999 »

Monti pisze: 18 mar 2019, 20:44 powiedzenie tego może być oczyszczające. Ale, jak sam zauważasz, czuję wstyd.
Nie chodzi tylko "może by oczyszczające" - że może poczujesz się lepiej. Bynajmniej. To tylko efekt uboczny. Tu chodzi o wiele więcej m.in. Twoją szczerość, uczciwość, otwartość wobec otoczenia. Chodzi o przykład i świadectwo. Chodzi właśnie o nie-egoizm. Zobaczysz to jak już się przełamiesz. Nie znam recepty, jak się przełamać. U mnie nie było łatwo. Coś we mnie wybuchło w pewnym momencie. Jak zwykle udawałem, że nic się nie dzieje, kłamałem wymówkami, że żony tutaj nie ma, bo pracuje do późna. Tak odpowiadałem na dowcipy sąsiadów, kiedy spędzaliśmy wszyscy czas z dziećmi na patio. Zbierałem się do mieszkania - już drzwi do klatki otworzyłem. Odwróciłem się i powiedziałem "dobra, powiem Wam". Wypowiedziałem kilka zdań suchych faktów. Wszyscy zamilkli z niedowierzania. Później zaczęli sypać ciepłe słowa, okazywać wsparcie. Dużo tego, co powiedzieli było nieoczekiwane, głębokie, wyważone. Wspaniali ludzie. Nie spodziewałem się. Dodali mi otuchy, nabrałem pewności siebie i sił. Przeszliśmy nad tym do porządku dziennego. Nie rozpaczaliśmy. Przy kolejnych spotkaniach nie było już dowcipów z tego, że sam przebywam z dziećmi. Czasem trochę dopytywała, zwłaszcza żeńska część, o szczegóły i rozwój wydarzeń. Poza tym cieszyliśmy się razem - może nawet więcej, bo może chcieli odciągnąć mnie od smutnych myśli.

Oczywiście musiałem się też przełamać w innych sytuacjach, np. do wypowiadania przed obcymi w sądzie (na piśmie i ustnie), w rodzinie, przy wspólnych znajomych (zwłaszcza ze strony żony) itd.
Jonasz

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: Jonasz »

Monti pisze: 18 mar 2019, 20:38 wina faktycznego rozpadu naszego małżeństwa nie jest równo rozłożona i nie chce tego brać "na klatę".
I to jest słuszny jak mi się wydaje kierunek - jestem odpowiedzialny za swoją część i tylko tym się mam zająć.
Nawet bez patrzenia czy więcej czy mniej bo to chyba też nie większego sensu jak mi się wydaje - do takiego wniosku doszedłem po dłuższym czasie.
Monti pisze: 18 mar 2019, 20:38 Wiem, że teoretycznie mogę tam wrócić, ale miałoby to sens tylko wtedy, gdyby żona wykazywała choćby minimalne zainteresowanie wspólnym życiem.


A może żeby dałoby się wytrzymać i bronić? Żeby to nie było w jakiś sposób toksyczne i baaardzo szkodzące?
Ale dopiero wtedy kiedy nauczyłem się stawiać granice i bronic się przed działaniami, które mnie w jakikolwiek sposób niszczyły.
Już pal sześć ze nie mogliśmy się dogadać czy ja nie umiałem czy oboje - najgorsze było to co mnie w jakikolwiek sposób niszczyło.
Bo wtedy nie da się żyć nawet już nie razem ale koło siebie.
Czasem myślę i zastanawiam się jak bardzo było to świadome czy też nieświadome.
Jonasz

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: Jonasz »

tata999 pisze: 19 mar 2019, 0:15 Nie znam recepty, jak się przełamać.
Tak się zastanawiam.
Nie wiem czy nie chodzi o bardzo trudną rzecz - przebaczenie samemu sobie.
Przebaczenie i przyznanie/uznanie się do własnej słabości.
Ze się nie obroniło samego siebie bo jakaś cząstka mnie została zniszczona,zabita.
Że się dało oszukać?
Że się dało pobić teoretycznie przez kogoś słabszego, przez kobietę?

Z drugiej strony jak można wyjść po pomoc, poformować kogoś innego mówiąc o kimś kogoś się de facto kocha?
Taki parasol ochronny.
Jakoś to się kłóci z pojęciem zaufania, ochrony?
Być może przypomina mi się fakt obśmiania mnie publicznie, pewnego rodzaju upokorzenia...
Może to mnie zablokowało. :shock:
Pustelnik

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: Pustelnik »

tata999 pisze: 19 mar 2019, 0:15 Chodzi właśnie o nie-egoizm.
Tata 999, ładnej "zlepki" użyłeś ... Podoba mi się.

Bo zlepka (łączenie przeciwieństw?) : "zdrowy egoizm" mi (prywatnie) się nie podoba.
We ... wszystkich kontekstach ... :(
ODPOWIEDZ