Małżeństwo w rozsypce
Moderator: Moderatorzy
Re: Małżeństwo w rozsypce
Zgadza się, to jest sytuacja dla mnie po ludzku beznadziejna. Wiem, że Bóg jest ze mną, ale On nic nie zrobi za mnie. A ja nie wiem, co robić... Pewnie gdyby to dotyczyło kogoś innego, doradzałbym separację, a jednak bardzo mi zależy na ocaleniu rodziny.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
Re: Małżeństwo w rozsypce
Monti ,
a moze zona juz sie przyzwyczaila do gderania i sobie uzywa na Tobie do woli i jezdzi "jak na lysej kobyle" ...
Nwm , jak u Ciebie zona zareagowalaby na separacje .. U mnie meza otrzezwilo , ale latwo nadal nie jest .
Z tym ,ze rozwod zawsze wisi w powietrzu ,zona moze wystapic w odpowiedzi na Twoj wniosek .
Ale to ,jako prawnik wiesz lepiej ode mnie .
Wydaje mi sie ,ze jakies granice powinnes postawic ,to jest meczace dla Was ale i dla dzieci , nasiakaja w dpmu zlymi relacjami ...
A rozwod dla kobiety to porazka ,dla mnie przynajmiej .
Wiec moze zona w koncu tez sie ogarnie .
ps a moze to PMS i hormony szaleja , to tylko przeczekac zostaje
https://www.poradnikzdrowie.pl/zdrowie/ ... -aAbq.html
a moze zona juz sie przyzwyczaila do gderania i sobie uzywa na Tobie do woli i jezdzi "jak na lysej kobyle" ...
Nwm , jak u Ciebie zona zareagowalaby na separacje .. U mnie meza otrzezwilo , ale latwo nadal nie jest .
Z tym ,ze rozwod zawsze wisi w powietrzu ,zona moze wystapic w odpowiedzi na Twoj wniosek .
Ale to ,jako prawnik wiesz lepiej ode mnie .
Wydaje mi sie ,ze jakies granice powinnes postawic ,to jest meczace dla Was ale i dla dzieci , nasiakaja w dpmu zlymi relacjami ...
A rozwod dla kobiety to porazka ,dla mnie przynajmiej .
Wiec moze zona w koncu tez sie ogarnie .
ps a moze to PMS i hormony szaleja , to tylko przeczekac zostaje
https://www.poradnikzdrowie.pl/zdrowie/ ... -aAbq.html
Re: Małżeństwo w rozsypce
Monti ściskam mocno kciuki i przemodlę, żebyś podjął dobrą decyzję !
Re: Małżeństwo w rozsypce
Muszę to wszystko jeszcze solidnie przemyśleć i przemodlić. Na razie wiem, że nie chcę tak żyć. Od pond roku kręcę się w kółko i odbija się to już na moim zdrowiu, mimo, że jeszcze jestem młody.
Żona od czasu do czasu „przemawia ludzkim głosem”, ale wystarczy, że wyrażę swoje zdanie, które jest inne od jej zdania, żeby zaczęły się krzyki, wyzwiska, obrażanie.
Odcięła mnie od rodziny i przyjaciół, bo wtedy łatwiej jest manipulować. Generalnie uważam niestety, że jest to osobowość toksyczna i z dużymi problemami. Piszę to z bólem, bo to moja żona i ciągle jeszcze jakoś ją kocham. Niestety, nie jest to PSM...
Widzę, że jej na mnie nie zależy. Dopięła swego, bo wybudowaliśmy dom. Dla mnie to o tyle dobrze, że w razie czego nie ucieknie z dzieckiem na drugi koniec Polski.
Żona żyje nienawiścią do mojej rodziny i w tym aspekcie nic się nie zmieniło. Rodzice jeszcze są na chodzie, ale za jakiś czas mogą potrzebować mojej pomocy. Czuję, że wtedy dopiero się zacznie...
Totalnie odrzuciła wiarę katolicką (mimo tego, że jak się poznawaliśmy była blisko Kościoła). W konsekwencji, przysięga małżeńska dla niej nic nie znaczy, o czym mi wczoraj wprost powiedziała.
Na co mam czekać? Aż mnie zdradzi albo całkiem podupadnę na zdrowiu z stresu?
Szukam ukojenia w Bogu, prawie codziennie chodzę na Mszę Św. (potajemnie, bo i tak ma mnie za „katotaliba”, mimo iż na tle średniej kościelnej jestem raczej liberalny). Modlę się o dar męstwa, bo ciągle żyję lękiem przed gniewem żony, i o dar rady, bo cały czas nie wiem, co zrobić...
Najgorsze, że ona nie widzi w sobie żadnego problemu, nie podejmuje żadnej pracy nad sobą, a ja nie mam na nią żadnego wpływu.
Dziękuję Wam wszystkim za wsparcie i modlitwę.
Żona od czasu do czasu „przemawia ludzkim głosem”, ale wystarczy, że wyrażę swoje zdanie, które jest inne od jej zdania, żeby zaczęły się krzyki, wyzwiska, obrażanie.
Odcięła mnie od rodziny i przyjaciół, bo wtedy łatwiej jest manipulować. Generalnie uważam niestety, że jest to osobowość toksyczna i z dużymi problemami. Piszę to z bólem, bo to moja żona i ciągle jeszcze jakoś ją kocham. Niestety, nie jest to PSM...
Widzę, że jej na mnie nie zależy. Dopięła swego, bo wybudowaliśmy dom. Dla mnie to o tyle dobrze, że w razie czego nie ucieknie z dzieckiem na drugi koniec Polski.
Żona żyje nienawiścią do mojej rodziny i w tym aspekcie nic się nie zmieniło. Rodzice jeszcze są na chodzie, ale za jakiś czas mogą potrzebować mojej pomocy. Czuję, że wtedy dopiero się zacznie...
Totalnie odrzuciła wiarę katolicką (mimo tego, że jak się poznawaliśmy była blisko Kościoła). W konsekwencji, przysięga małżeńska dla niej nic nie znaczy, o czym mi wczoraj wprost powiedziała.
Na co mam czekać? Aż mnie zdradzi albo całkiem podupadnę na zdrowiu z stresu?
Szukam ukojenia w Bogu, prawie codziennie chodzę na Mszę Św. (potajemnie, bo i tak ma mnie za „katotaliba”, mimo iż na tle średniej kościelnej jestem raczej liberalny). Modlę się o dar męstwa, bo ciągle żyję lękiem przed gniewem żony, i o dar rady, bo cały czas nie wiem, co zrobić...
Najgorsze, że ona nie widzi w sobie żadnego problemu, nie podejmuje żadnej pracy nad sobą, a ja nie mam na nią żadnego wpływu.
Dziękuję Wam wszystkim za wsparcie i modlitwę.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
Re: Małżeństwo w rozsypce
Dziś rano wyprowadziłem się z domu.
Poczułem, że nie wytrzymam więcej pogardy mojej żony, jej lekceważenia i obrażania mnie.
Żona cieszy się, bo dopięła swego. Jeszcze mnie popędzała, żebym szybciej się pakował.
Teraz jestem w domu , w którym wcześnie mieszkaliśmy. Żona mówi mi lekceważąco, że poszedłem do mamusi. To nieprawda, bo to oddzielny dom, a ja nie dam sobie wmówić, że jestem maminsynkiem. Przeproacowałem ten temat i w końcu muszę powiedzieć "dość" tej manipulacji.
Nie wiem, co będzie dalej, ale na ten moment jej postawa wobec mnie jest nie do zaakceptowania i musiałem to zrobić, żeby nie stracić szacunku do samego siebie.
Proszę, pomódlcie się za nas i za naszego syna.
Poczułem, że nie wytrzymam więcej pogardy mojej żony, jej lekceważenia i obrażania mnie.
Żona cieszy się, bo dopięła swego. Jeszcze mnie popędzała, żebym szybciej się pakował.
Teraz jestem w domu , w którym wcześnie mieszkaliśmy. Żona mówi mi lekceważąco, że poszedłem do mamusi. To nieprawda, bo to oddzielny dom, a ja nie dam sobie wmówić, że jestem maminsynkiem. Przeproacowałem ten temat i w końcu muszę powiedzieć "dość" tej manipulacji.
Nie wiem, co będzie dalej, ale na ten moment jej postawa wobec mnie jest nie do zaakceptowania i musiałem to zrobić, żeby nie stracić szacunku do samego siebie.
Proszę, pomódlcie się za nas i za naszego syna.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
Re: Małżeństwo w rozsypce
Witaj Monti.
W ostatnią środę na spotkaniu grupy Sychar w Poznaniu był poruszony temat poniżania i wyśmiewania przez współmałżonka (pozdrawiam wszystkich, którzy tam byli). Nie pozwól sobie na takie działanie względem swojej osoby. Pamiętaj, że jeżeli byś się na to godził to dajesz przyzwolenie na grzech jaki popełnia Twoja małżonka (bo przecież poniżanie innych jest grzechem). Trzymaj się mocno i nie pozwól sobą pomiatać. Zachowaj godność, chociaż to czasami jest bardzo trudne. Pozdrawiam.
W ostatnią środę na spotkaniu grupy Sychar w Poznaniu był poruszony temat poniżania i wyśmiewania przez współmałżonka (pozdrawiam wszystkich, którzy tam byli). Nie pozwól sobie na takie działanie względem swojej osoby. Pamiętaj, że jeżeli byś się na to godził to dajesz przyzwolenie na grzech jaki popełnia Twoja małżonka (bo przecież poniżanie innych jest grzechem). Trzymaj się mocno i nie pozwól sobą pomiatać. Zachowaj godność, chociaż to czasami jest bardzo trudne. Pozdrawiam.
Błądzenie jest rzeczą ludzką, ale dobrowolne trwanie w błędzie jest rzeczą diabelską. Św. Augustyn.
Re: Małżeństwo w rozsypce
Monti, coś Ty zrobił?
Zostawiasz żonę w wybudowanym świeżo domu, z kredytem na swoim karku, z synem bez Twojej obecności ....hmmmm.
Wracaj do swojego domu zanim żona zamek w drzwiach zmieni......
Re: Małżeństwo w rozsypce
Montii ,
mysle podobnie ,jak KR.... pomysl ,czy tak doradzilbys swojemu kilientowi ?
Wg mnie to strzelasz sobie w stope ,czyz nie ?
A zonie daj do przesluchania ten filmik , jesli kocha Waszego syna to powinno ja to zastanowic
mysle podobnie ,jak KR.... pomysl ,czy tak doradzilbys swojemu kilientowi ?
Wg mnie to strzelasz sobie w stope ,czyz nie ?
A zonie daj do przesluchania ten filmik , jesli kocha Waszego syna to powinno ja to zastanowic
Pomodle sie za Was ..
Re: Małżeństwo w rozsypce
Nie osądzajcie mnie, proszę, bo nie jesteście w mojej sytuacji.
Żona nie chce obecnie rozmawiać o niczym poza rozwodem. Jestem dla niej niepotrzebnym meblem, który się wyrzuca na śmietnik jak się znudzi. Już dawno mnie emocjonalnie zostawiła.
Od półtora roku żyję w takiej atmosferze. Dobrze było tylko wtedy, jak przytakiwałem jej coraz bardziej absurdalnym pomysłom.
Nie chcę takiego życia. Nasze małżeństwo będzie miało sens tylko wtedy, jeśli ona spojrzy krytycznie na swoje postępowanie.
Nie ma sensu teraz wracać.
Tak naprawdę nie mam domu, jest tylko budynek.
O syna zatroszczę się najlepiej jak potrafię, codzienne chcę się z nim widzieć. On wie, że go kocham.
To pewnie kwestia czasu, jak żona znajdzie sobie kowalskiego. Ale to już nie jest moja odpowiedzialność.
To była ciężka decyzja. Wierzcie mi, że jestem u kresu wytrzymałości.
Od półtora roku ratowałem jak umiałem i modliłem się za nas. Niestety, nie było poprawy. Mam żal do Boga, że nie zadziałał i nie wiem, jaki jest Jego plan na nasze życie.
Nawiasem mówiąc, bardzo podobna sytuacja trwa w małżeństwie moich teściów już kilkadziesiąt lat. Małżeństwo istnieje tylko na papierze, a teść jest po trzech zawałach.
Przykazanie miłości nakazuje kochać siebie. Przyzwolenie na krzywdę nie jest miłością. Mogę tam trwać dla syna, ale jak nic się nie zmieni, za kilka lat będzie odwiedzał tatę na cmentarzu.
Żona nie chce obecnie rozmawiać o niczym poza rozwodem. Jestem dla niej niepotrzebnym meblem, który się wyrzuca na śmietnik jak się znudzi. Już dawno mnie emocjonalnie zostawiła.
Od półtora roku żyję w takiej atmosferze. Dobrze było tylko wtedy, jak przytakiwałem jej coraz bardziej absurdalnym pomysłom.
Nie chcę takiego życia. Nasze małżeństwo będzie miało sens tylko wtedy, jeśli ona spojrzy krytycznie na swoje postępowanie.
Nie ma sensu teraz wracać.
Tak naprawdę nie mam domu, jest tylko budynek.
O syna zatroszczę się najlepiej jak potrafię, codzienne chcę się z nim widzieć. On wie, że go kocham.
To pewnie kwestia czasu, jak żona znajdzie sobie kowalskiego. Ale to już nie jest moja odpowiedzialność.
To była ciężka decyzja. Wierzcie mi, że jestem u kresu wytrzymałości.
Od półtora roku ratowałem jak umiałem i modliłem się za nas. Niestety, nie było poprawy. Mam żal do Boga, że nie zadziałał i nie wiem, jaki jest Jego plan na nasze życie.
Nawiasem mówiąc, bardzo podobna sytuacja trwa w małżeństwie moich teściów już kilkadziesiąt lat. Małżeństwo istnieje tylko na papierze, a teść jest po trzech zawałach.
Przykazanie miłości nakazuje kochać siebie. Przyzwolenie na krzywdę nie jest miłością. Mogę tam trwać dla syna, ale jak nic się nie zmieni, za kilka lat będzie odwiedzał tatę na cmentarzu.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
Re: Małżeństwo w rozsypce
Monti
Ja Cię świetnie rozumiem. Też przez tylko pół roku próbowałem ratować moje małżeństwo. Też prawie się wykończyłem.
Głosy innych były raczej w tej sprawie, że trudno się ratuje małżeństwo na odległość.
Może czas na twardą miłość?
Ja Cię świetnie rozumiem. Też przez tylko pół roku próbowałem ratować moje małżeństwo. Też prawie się wykończyłem.
Głosy innych były raczej w tej sprawie, że trudno się ratuje małżeństwo na odległość.
Może czas na twardą miłość?
Re: Małżeństwo w rozsypce
Monti dziewczyny dobrze mówią. Twoja ucieczka ja jeszcze bardziej rozuchwali. Ja też chciałam uciec bo dom męża bo tu jego rodzina mieszka i w żaden sposób nie należy mi się ten dom prawnie. Ale teraz po czasie wiem że to było słuszne że zostałam bo ja się nie podałam, bo ja nie zrezygnowałam... nie można ustępować złu. Ty masz być skalą, a być silnym wewnętrznie żeby nie wydawać się w potyczki słowne. To naprawdę można zrobić, i nie pozwolić sobie na krzywdę... Monti wróć do domu.... Nawet jak tego nie rozumiesz teraz...
Re: Małżeństwo w rozsypce
Jacku, właśnie sobie dziś myślałem o tej twardej miłości i nawet miałem do Ciebie pisać na priv.jacek-sychar pisze: ↑27 paź 2018, 14:10 Monti
Ja Cię świetnie rozumiem. Też przez tylko pół roku próbowałem ratować moje małżeństwo. Też prawie się wykończyłem.
Głosy innych były raczej w tej sprawie, że trudno się ratuje małżeństwo na odległość.
Może czas na twardą miłość?
Może jak żona chwilę pomieszka beze mnie, to zobaczy, jak to jest samemu ogarniać dom. Teraz jest po wypłacie, więc nie jestem jej potrzebny, ale zobaczymy za dwa, trzy tygodnie...
Ona sama wysyła mi sprzeczne sygnały. Właśnie dostałem smsa o treści: „Jak chcesz zjeść, to jest rosół i kurczak”.
Nie jest łatwo ratować na odległość, ale może ona musi za mną zatęsknić? Przez ponad 6 lat małżeństwa byliśmy prawie nierozłączni.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
Re: Małżeństwo w rozsypce
Monti
Dobrze, że podjąłeś decyzję.
Twoje dobro, budowanie, akurat nie trafiło na odpowiedni grunt. Twoja żona tylko się rozzuchwaliła, ugruntowała na pozycji jedynej rozdającej karty. I to widać tragicznie na przykładzie Twoich teściów.
Ale jeśli podjąłeś taką decyzję, to dobrze byłoby ugruntować się na tej pozycji. Czyli dać żonie ponieść konsekwencje jej zachowania. Czyli wyznaczyć granice sobie, i tych granic bronić bardzo konsekwentnie.
Twoja żona początkowo będzie się cieszyć, ale nie potrwa to długo. Zetknie się z samotnością, samodzielnym radzeniem sobie z pracą, domem, dzieckiem. Dobrze, aby odczuła także konsekwencje finansowe. Ma to, co chciała. I widać musi odczuć, że to nie jest fajna rzeczywistość.
Zapewne żona spróbuje zagrać dzieckiem tak, jak robiła to dotychczas. I tutaj także warto postawić wyraźne granice. Ustalić wspólnie, a jak się nie da, to zakomunikować (najlepiej pisemnie), ile razy, jak długo, w jaki sposób Ty będziesz spędzał czas z dzieckiem i opiekował się nim. I spędzaj ten czas tak, jak Ty chcesz. A więc także z Twoją rodziną, rodzicami. To Twoje dziecko i to Twoje prawo. Nie pozwól, aby ktokolwiek to prawo Ci odbierał.
Skoro zdecydowałeś się na separację, to dobrze mocno i wyraźnie wyznaczyć granice. I odczekać sporo czasu. Bo ten czas najbardziej potrzebny jest żonie. Aby odczuła, że życie nie jest takie fajne, zobaczyła, że jesteś mężczyzną, z którym musi się liczyć.
Bo paradoksalnie, teraz jest czas na zderzenie z rzeczywistością.
Balansowanie na linie, chodzenie na rosołki, kurczaka, małe ustępstwa niczego Ci już nie dadzą, spowodują tylko powtórki z rozrywki.
Najważniejszym zadaniem dla Ciebie jest ochrona Waszego dziecka, pewnie głównie przed jego matką. Pamiętaj, że możesz zabrać dziecko z każdego miejsca, może także mieszkać z Tobą, to nie jest niemowlę. Każde Twoje ustępstwo będzie dla żony pożywką do eskalacji złych działań. Nie wahaj się przed wzywaniem Policji, jesteś prawnikiem, znasz swoje prawa, korzystaj z tego.
A na końcu dodam, że wszystkie te działania możesz zrobić z miłością, stanowczą miłością.
Być może to obudzi Twoją żonę ze złego snu.
Dobrze, że podjąłeś decyzję.
Twoje dobro, budowanie, akurat nie trafiło na odpowiedni grunt. Twoja żona tylko się rozzuchwaliła, ugruntowała na pozycji jedynej rozdającej karty. I to widać tragicznie na przykładzie Twoich teściów.
Ale jeśli podjąłeś taką decyzję, to dobrze byłoby ugruntować się na tej pozycji. Czyli dać żonie ponieść konsekwencje jej zachowania. Czyli wyznaczyć granice sobie, i tych granic bronić bardzo konsekwentnie.
Twoja żona początkowo będzie się cieszyć, ale nie potrwa to długo. Zetknie się z samotnością, samodzielnym radzeniem sobie z pracą, domem, dzieckiem. Dobrze, aby odczuła także konsekwencje finansowe. Ma to, co chciała. I widać musi odczuć, że to nie jest fajna rzeczywistość.
Zapewne żona spróbuje zagrać dzieckiem tak, jak robiła to dotychczas. I tutaj także warto postawić wyraźne granice. Ustalić wspólnie, a jak się nie da, to zakomunikować (najlepiej pisemnie), ile razy, jak długo, w jaki sposób Ty będziesz spędzał czas z dzieckiem i opiekował się nim. I spędzaj ten czas tak, jak Ty chcesz. A więc także z Twoją rodziną, rodzicami. To Twoje dziecko i to Twoje prawo. Nie pozwól, aby ktokolwiek to prawo Ci odbierał.
Skoro zdecydowałeś się na separację, to dobrze mocno i wyraźnie wyznaczyć granice. I odczekać sporo czasu. Bo ten czas najbardziej potrzebny jest żonie. Aby odczuła, że życie nie jest takie fajne, zobaczyła, że jesteś mężczyzną, z którym musi się liczyć.
Bo paradoksalnie, teraz jest czas na zderzenie z rzeczywistością.
Balansowanie na linie, chodzenie na rosołki, kurczaka, małe ustępstwa niczego Ci już nie dadzą, spowodują tylko powtórki z rozrywki.
Najważniejszym zadaniem dla Ciebie jest ochrona Waszego dziecka, pewnie głównie przed jego matką. Pamiętaj, że możesz zabrać dziecko z każdego miejsca, może także mieszkać z Tobą, to nie jest niemowlę. Każde Twoje ustępstwo będzie dla żony pożywką do eskalacji złych działań. Nie wahaj się przed wzywaniem Policji, jesteś prawnikiem, znasz swoje prawa, korzystaj z tego.
A na końcu dodam, że wszystkie te działania możesz zrobić z miłością, stanowczą miłością.
Być może to obudzi Twoją żonę ze złego snu.
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
Re: Małżeństwo w rozsypce
rento11 dobrze ze ze jestes
Popieram.
Dodatkowo Monti zauważ jak wyszedłeś z domu.
W skrócie nieprawidłowo...
Dwa zdaje się ze nie miałeś siostry?
Zona nie mama. Wiedza o tym jak działa kobieta , różnice trzeba to wiedzieć.
Zona ma brata?
Może być podobnie.
Masz duzo do uporządkowania.Spokojnie, z rozwagą.
Odtąd Bog ojcem a Maryja mamą.
Podejrzewam ze zona tez nie zna swojej roli.
Wychowywanie męża , karanie za nie swoją winę no nie.
Myślę ze jakaś bajka pękła.
Królewna żyła długo i szczęśliwie a królewicz tylko długo
I dobrze. To może być dobry początek Monti.
Popieram.
Dodatkowo Monti zauważ jak wyszedłeś z domu.
W skrócie nieprawidłowo...
Dwa zdaje się ze nie miałeś siostry?
Zona nie mama. Wiedza o tym jak działa kobieta , różnice trzeba to wiedzieć.
Zona ma brata?
Może być podobnie.
Masz duzo do uporządkowania.Spokojnie, z rozwagą.
Odtąd Bog ojcem a Maryja mamą.
Wątpię.
Podejrzewam ze zona tez nie zna swojej roli.
Wychowywanie męża , karanie za nie swoją winę no nie.
Myślę ze jakaś bajka pękła.
Królewna żyła długo i szczęśliwie a królewicz tylko długo
I dobrze. To może być dobry początek Monti.