Małżeństwo w rozsypce

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Jonasz

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: Jonasz »

Ukasz pisze: 09 lut 2019, 20:21 Byłoby chyba lepiej, żebyś się sprowadził z powrotem do domu - jak okrzepniesz na tyle, że będziesz na to gotów.
Okrzepniesz to znaczy wzmocnisz się i zniwelujesz lęk na tyle że nie zniknie od razu, ale nie będzie Ci paraliżował.
Monti pisze: 08 lut 2019, 17:06 Wierzę, że On działa, choć kompletnie nie rozumiem tego, co obecnie dzieje się w moim życiu…
Wystarczy ze zaufasz. Pamiętaj kim On jest i kim Ty jesteś dla Niego.
Absolutnie nie wiem jakie są Jego plany względem Ciebie i nic mi do tego.
Ale o jedno Cię proszę choćby nie wiem co to zaufaj.

A powiedz Monti myślałeś o powrocie... kiedykolwiek.....
Ukasz

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: Ukasz »

To rozsądne, że chcesz się koncentrować na tym, co dobre i teraz możliwe. Moja sugestia, żeby się jakoś przygotowywać do powrotu do domu, dotyczyła właśnie tego. Chodzi o to, żeby syn miał jeden dom, jedno otoczenie, kontakt z kolegami itd. Jeżeli taka wprowadzka miałaby jakieś znaczenie dla relacji między Wami, to raczej na zasadzie pokazania żonie Twojej siły. Zademonstrowania, że potrafisz być tam, gdzie Twoje miejsce, obronić się przez atakami, zachować stanowczość. Że już nie musisz uciekać, że potrafisz postawić granice i je egzekwować. Wieść życie pod jednym dachem, choć nie może ono teraz - może już zawsze - być wspólne. To oczywiście ma sens tylko wtedy, gdy Ty będziesz się czuł na siłach. Rozumiem, że to nie ten czas.
Jonasz

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: Jonasz »

Odpowiedziałeś na moje pytanie zanim przyszła odpowiedź.
Myślę że ewentualność powrotu do domu zależy tak naprawdę od Ciebie.


Gorąco Ci polecam książkę Jak ocalić małżeństwo "Rozwiązania które przynosi miłość"
Jest tam i o małżonku dominującym, stosującym przemoc, niedochowującym wierności.
i wielu innym.
Szkoda jak dla mnie że ta książka ukazała się dopiero teraz.
Autorem jest oczywiście Gary Chapman.
Nawet pobieżna lektura odpowiedziała na wiele moich pytań.
Żałuję że ukazała się dopiero teraz.
Uniknąłbym wielu błędnych działań.
Przy okazji prośba do Jacka o wciągnięcie jej do listy lektur

Monti pisze: 09 lut 2019, 21:36 Być może trochę nakręcam się tą sprawą relacji z synem, ale na ten moment jest to dla mnie ważniejsze, niż ratowanie małżeństwa. Pewnie zaraz posypią się na mnie gromy, że mam niewłaściwą hierarchię wartości. Chodzi mi o to, że już w jakimś sensie pogodziłem się z odejściem żony. Teraz chciałbym być jak najbardziej zaangażowanym ojcem, a nie tylko dochodzącym.
A wiesz że dla mnie też było to w pewnym momencie ważniejsze?
Tak przy okazji - ponieważ walczyłem o dzieci, które niestety mocno ucierpiały w moim kryzysie zostało to dostrzeżone jak mi się wydaje przez żonę?
Czasem droga do celu prowadzi nie wprost, ale naokoło. ;)
Jonasz

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: Jonasz »

Ukasz pisze: 09 lut 2019, 22:30 To rozsądne, że chcesz się koncentrować na tym, co dobre i teraz możliwe. Moja sugestia, żeby się jakoś przygotowywać do powrotu do domu, dotyczyła właśnie tego. Chodzi o to, żeby syn miał jeden dom, jedno otoczenie, kontakt z kolegami itd. Jeżeli taka wprowadzka miałaby jakieś znaczenie dla relacji między Wami, to raczej na zasadzie pokazania żonie Twojej siły. Zademonstrowania, że potrafisz być tam, gdzie Twoje miejsce, obronić się przez atakami, zachować stanowczość. Że już nie musisz uciekać, że potrafisz postawić granice i je egzekwować. Wieść życie pod jednym dachem, choć nie może ono teraz - może już zawsze - być wspólne. To oczywiście ma sens tylko wtedy, gdy Ty będziesz się czuł na siłach. Rozumiem, że to nie ten czas.
Ukaszu czas na przygotowanie.
Ja przez dwa lata chyba przygotowywałem się do...konfrontacji.
Będąc w domu potulny i cichy. Wychodziłem z depresji.
A w zasadzie przygotowywany przez.... Boga ;)
Bo oto poprosiłem i dostałem. ;)

PS> Myślałem też o wyprowadzce. Nie do rodziców powrocie.
Tylko wewnętrznie byłem ostrzeżony i sam miałem wątpliwości że akurat w moim przypadku to będzie oznaczało klęskę.
Ale gdyby spotkało mnie to co Montiego to nie zawahałbym się .Zaryzykowałbym mimo tych ostrzeżeń.Tak myślę.
Monti
Posty: 1261
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: Monti »

Dziękuję za Wasze głosy.
Powrót do żony jest moim marzeniem, ale uważam, że na tym etapie byłoby to bez sensu. Żona pała wobec mnie bardzo dużą niechęcią. Gdybym wziął na serio to wszystko, co mnie mówi, musiałbym sobie strzelić w łeb. Nie chcę narażać się na kolejne ciosy, to byłby masochizm.
Jeśli żona wykonałaby jakkolwiek życzliwy gest w moją stronę, mógłbym się zastanawiać. Przy takim podejściu byłoby to nierozsądne, wręcz myślę, że byłoby to przeciwne szacunkowi i miłości względem samego siebie.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
Jonasz

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: Jonasz »

Monti pisze: 10 lut 2019, 7:59 Dziękuję za Wasze głosy.
Powrót do żony jest moim marzeniem, ale uważam, że na tym etapie byłoby to bez sensu. Żona pała wobec mnie bardzo dużą niechęcią. Gdybym wziął na serio to wszystko, co mnie mówi, musiałbym sobie strzelić w łeb. Nie chcę narażać się na kolejne ciosy, to byłby masochizm.
Jeśli żona wykonałaby jakkolwiek życzliwy gest w moją stronę, mógłbym się zastanawiać. Przy takim podejściu byłoby to nierozsądne, wręcz myślę, że byłoby to przeciwne szacunkowi i miłości względem samego siebie.
Odpowiedz jasna. I cieszy mnie Twój dystans co do jej słów o którym wspomniałeś.
Z jednej strony taki dystans nauczył mnie po pewnym czasie usłyszane przykre słowo nie zatrzymywać w sobie ale też przejrzeć czy nie ma w nim istotnej informacji dla mnie.
Z drugiej strony pamiętam w dzieciństwie pewne słowa wykrzyczane pod adresem rodziców. Dzis ich wspomnienie nie jest miłe. Ale cóż były powiedziane w bólu. I wcale nie oznacza ze nie kochałem. ;)

A wracając do syna.
Czy kiedykolwiek Twoja żona pojawiła się na dywaniku i wysłuchała nauczycielki?
Monti
Posty: 1261
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: Monti »

Jeśli chodzi o szkołę, to ja kontaktuję się z nauczycielami. Żona więcej miała kontaktu z paniami z przedszkola i zerówki. Pewnie ma to jakiś wpływ na dość luźne podejście żony do tematu, ale ona i tak twierdzi, że to moja wina, bo za bardzo rozpieszczam syna.

Na dziś wprosiłem się do żony na obiad. Nie protestowała, napisała, żebym przyjechał. Może lepiej działać takimi małymi krokami, niż na siłę wprowadzać się z powrotem... Sam nie wiem, na razie robię to, na co jestem psychicznie gotowy i co wydaje mi się bardziej sensowne. Czyli zacząć znajomość jakby od nowa, nie od razu mieszkać razem, ale najpierw spotykać się luźno, a potem zobaczymy...

Może we wcześniejszych postach przedstawiłem żonę jako zołzę. Prawda jest taka, że jest bardzo zmienna - raz całkiem miła, a raz bardzo rani. A ja piszę na forum najczęściej po jakimś jej ataku, kiedy potrzebuję się wygadać.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
Jonasz

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: Jonasz »

Monti pisze: 10 lut 2019, 10:32 Jeśli chodzi o szkołę, to ja kontaktuję się z nauczycielami. Żona więcej miała kontaktu z paniami z przedszkola i zerówki. Pewnie ma to jakiś wpływ na dość luźne podejście żony do tematu, ale ona i tak twierdzi, że to moja wina, bo za bardzo rozpieszczam syna.

Na dziś wprosiłem się do żony na obiad. Nie protestowała, napisała, żebym przyjechał. Może lepiej działać takimi małymi krokami, niż na siłę wprowadzać się z powrotem... Sam nie wiem, na razie robię to, na co jestem psychicznie gotowy i co wydaje mi się bardziej sensowne. Czyli zacząć znajomość jakby od nowa, nie od razu mieszkać razem, ale najpierw spotykać się luźno, a potem zobaczymy...

Może we wcześniejszych postach przedstawiłem żonę jako zołzę. Prawda jest taka, że jest bardzo zmienna - raz całkiem miła, a raz bardzo rani. A ja piszę na forum najczęściej po jakimś jej ataku, kiedy potrzebuję się wygadać.
Monti no wiedziałem ze ruszysz boś CHŁOP :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol:
Bog w Ciebie wierzy i ja też...

A to że żona wini Cię za wszystko to normalne. I obojętne, czy słusznie czy niesłusznie. Taki etap.
Nawet to gdy Ciebie oskarża za rozpieszczanie syna nie widząc własnego wkładu.

Nie przedstawiłeś żony jako zołzy, tylko jej zachowania -ze zachowuje się jak zołza.
To istotne - taki rozdział.
Ja wierzę w dobroć i wartość Twojej żony i myślę że jest wspaniałą Kobietą.
Tak jak moja.
Tylko nie akceptuję krzywdzących zachowań mojej żony.
Myślę że moim zadaniem było najpierw znalezienie sposobu jak się przed nimi chronić co polegało na wzmocnieniu siebie samego w pewnych obszarach. Bo to że tak się zachowuje to jej wybór i tego nie zmienię , ale to jak ja reaguję to niestety już mój i tylko mój. I o to muszę zadbać ;)
Awatar użytkownika
ozeasz
Posty: 4390
Rejestracja: 29 sty 2017, 19:41
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: ozeasz »

Monti pisze: 10 lut 2019, 10:32 Jeśli chodzi o szkołę, to ja kontaktuję się z nauczycielami. Żona więcej miała kontaktu z paniami z przedszkola i zerówki. Pewnie ma to jakiś wpływ na dość luźne podejście żony do tematu, ale ona i tak twierdzi, że to moja wina, bo za bardzo rozpieszczam syna.

Na dziś wprosiłem się do żony na obiad. Nie protestowała, napisała, żebym przyjechał. Może lepiej działać takimi małymi krokami, niż na siłę wprowadzać się z powrotem... Sam nie wiem, na razie robię to, na co jestem psychicznie gotowy i co wydaje mi się bardziej sensowne. Czyli zacząć znajomość jakby od nowa, nie od razu mieszkać razem, ale najpierw spotykać się luźno, a potem zobaczymy...

Może we wcześniejszych postach przedstawiłem żonę jako zołzę. Prawda jest taka, że jest bardzo zmienna - raz całkiem miła, a raz bardzo rani. A ja piszę na forum najczęściej po jakimś jej ataku, kiedy potrzebuję się wygadać.
Myślę że to dobry kierunek ,sam zacząłem to realizować ,i powoli ,po milimetrze ,coś zaczyna się zmieniać , i tu się okazuje że przez swoje nastawienie chyba mylnie interpretowałem zachowania ,słowa żony .

Kiedy nie zastanawiam się i nie tworzę scenariuszy i liczę na niemożliwe w moich oczach ,rozumieniu ,to czasem się spełnia ,przyjmuję że moje rozumienie to tylko część rzeczywistości , mojej i chyba jest mocno zawężona.
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II
Monti
Posty: 1261
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: Monti »

Udało nam się dziś spędzić razem godzinę przy obiedzie, rozmawiając na różne neutralne tematy. Nie ma żadnego przełomu, ale też trudno się było tego spodziewać. Ważne, że przynajmniej potrafimy usiąść razem do stołu. Myślę,że raz na jakiś czas można coś takiego powtórzyć. Po prostu robić tyle, ile się da, a resztę zostawić Bogu.

Czasem na rozprawie rozwodowej sędziowie pytają strony, czy jadają wspólnie posiłki. Może nie jest to kwestia najważniejsza, ale może dać do myślenia, czy w takiej sytuacji rozkład pożycia jest zupełny.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
Ukasz

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: Ukasz »

Na wszelki wypadek wyjaśniam, że radziłem Ci Monti natychmiastowego powrotu do domu, bo ja wiem, że to dla Was lepsze. Nic takiego nie wiem. Zachęcałem jedynie do przemyślenia i takiej możliwości oraz przygotowania się wewnętrznie do niej.

U mnie też wspólny posiłek z żoną i rozmowa, choć tu padły obiecujące słowa (zaraz napiszę trochę więcej u mnie viewtopic.php?f=10&t=541&start=645). Poprzednie spotkanie przy stole było 10 dni temu, następne ma być za tydzień. W tej chwili to się nazywa, że jesteśmy razem.
Jonasz

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: Jonasz »

Cieszę się.
Przełom już jest Ty się wprosiles A żona Cię nie wyprosila.
Co do drugiej części to myślę że ja bym wolał żeby to żona przeczytała za jakieś 20 lat A najlepiej w niebie :lol:
Ale i ten kierunek jest jak najbardziej słuszny .
Monti
Posty: 1261
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: Monti »

Mała aktualizacja mojej sytuacji.
Przez ostatnie dwa tygodnie nastąpiło małe ocieplenie naszych relacji, dwukrotnie byłem u żony na obiedzie, pomogłem jej też załatwić kilka kwestii techniczno -organizacyjnych. Chciałem dziś też zaaranżować jakieś spotkanie, ale żona odmówiła. Przy okazji potwierdziła, że nie chce mieć ze mną nic wspólnego, nasze małżeństwo to pomyłka itp. Takie słowa za każdym razem bardzo bolą.
Niektórzy piszą na forum o rozkochaniu żony/męża na nowo. W praktyce jednak jest to jednak bardzo trudne i rzadko kiedy się udaje, zwłaszcza jak konflikty są już mocno zaognione.
Dziś rano mieliśmy też spięcie na gruncie opieki nad synem. Zależy mi, żeby jak najwięcej się nim zajmować, a żona trochę mnie w tym stopuje. Fakt, że nie ogranicza mi kontaktu (w tym tygodniu nocował u mnie 4 razy), ale mówi mi, że chcę z niego zrobić maskotkę dla siebie. Ja z kolei w te dni, kiedy jest u mnie, dobrze się trzymam, a kiedy go nie ma, kompletnie rozsypuję się psychicznie.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
Lukajek
Posty: 12
Rejestracja: 13 lut 2019, 15:53
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: Lukajek »

@Monti
Moja Żona nie chce w ogóle ze mną rozmawiać, a ja się cieszę jak dziecko jak się pokłócimy bo chociaż chwilę mogę mieć jakąś relację - wiec się ciesz z swojej sytuacji i doceniaj to co masz.
A jeśli chodzi o dzieci mam tak samo, jak ich nie ma to jestem w szczepach.
Monti
Posty: 1261
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: Monti »

Wczoraj syn mnie zapytał, dlaczego nie mogę mieszkać z nimi. Trochę zaskoczony i nieprzygotowany, powiedziałem, że mama obecnie nie chce ze mną mieszkać, a kiedyś, to zobaczymy, na razie syn ma dwa domy. Powiedziałem mu też, że bardzo kocham jego i mamę (w sensie moją żonę).
Nie chciałem brać na siebie odpowiedzialności za to wszystko, bo prawda jest taka, że to żona wymiksowała się z małżeństwa i nie chce go naprawiać.
Od kilku dni znowu nakręca mnie lęk, że straciłem żonę, a niedługo mogę stracić kontakt z synem. Na razie nie ma takiego ryzyka w kwestii syna, ale mamy z żoną spięcia na tym tle.
Jak to jest, że niby człowiek ufa Bogu, a codziennie musi sobie przypominać, że On się o nas troszczy? I reakcje emocji czy reakcje organizmu są nieadekwatne do tego, co próbujemy zrozumieć duchowo.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
ODPOWIEDZ