Wieczne kłótnie

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13378
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Wieczne kłótnie

Post autor: Nirwanna »

Mare, tak, ja rozumiem "akceptuję" w sensie "przyjmuję do wiadomości" - jakiś fakt, w tym istnienie uczucia.

Natomiast sformułowanie "nienawidzę cię" dla mnie jest jednak trochę czymś innym niż sformułowanie "czuję nienawiść". Choć potocznie odbiór będzie taki, jak opisałeś.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Wiedźmin

Re: Wieczne kłótnie

Post autor: Wiedźmin »

Nirwanna pisze: 10 mar 2018, 11:20 [...]
Natomiast sformułowanie "nienawidzę cię" dla mnie jest jednak trochę czymś innym niż sformułowanie "czuję nienawiść". [...]
Nirwanno to trochę zaklinanie rzeczywistości

Dla mnie (czy dla naszego partnera) nie będzie dużą różnicą, czy usłyszę od żony:

"Nienawidzę Cię" czy "Czuję do Ciebie nienawiść" ;) :D - w sumie to nic nie musi mówić, bo czasem widać to w oczach ;)

3Has chyba dobrze to zobrazował, próbując odwrócić i zamienić rolę.

Jeśli kobieta daje sobie prawo do każdej emocji i oczekuje że facet to zaakceptuje i przytuli aby ugasić tajfun...
... to może w drugą stronę:

- on: "Kochanie - czuję ogromne pożądanie do tej nowej sąsiadki... rozpala mnie..."
- ona: "No czuj sobie czuj kochanie... choć przytulę Cię i masz tu piwko... " :D
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13378
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Wieczne kłótnie

Post autor: Nirwanna »

Aleksander. No proszę Cię. Pożądanie to nie uczucie. :roll:
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13378
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Wieczne kłótnie

Post autor: Nirwanna »

Doprecyzuję - dla mnie pożądanie nie jest uczuciem. Ma dodatkowy wymiar fizyczny.
Bardziej w tej sytuacji, sprowadzając do uczuć, pasowałaby "fascynacja" np.
I wiesz - to Ty decydujesz jak przeżywasz uczucia. Skoro uważasz, że roztropnie jest podzielić się werbalnie tym z żoną.... No ok. Twój wybór.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Kawka
Posty: 399
Rejestracja: 08 lis 2017, 10:15
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Wieczne kłótnie

Post autor: Kawka »

Nirwanna pisze: 10 mar 2018, 12:00 Doprecyzuję - dla mnie pożądanie nie jest uczuciem. Ma dodatkowy wymiar fizyczny.
w którejś konferencji to tłumaczył Jacek Pulikowski, cały mechanizm: od pierwszego bodźca (gdy kobieta się spodoba - to jest uczucie), do pożądania (gdy następuje podniecenie) jest pewna droga, na której mężczyzna podejmuje decyzje. Nie znam się na tym :P ale nie mam powodu nie wierzyć Pulikowskiemu.

Może nie każdy mężczyzna ma świadomość tej drogi pomiędzy, tak jak nie każda kobieta ma świadomość drogi między np. uczuciem bezsilności, a rzutem talerzem. Tu jest pełne pole do popisu nad pracą nad sobą.
mare1966 pisze: 10 mar 2018, 11:15 Akceptacja oznacza ZGODĘ , poparcie , pozytywną opinię , parafkę .
np. akceptacja organu samorządowego w jakiejś inwestycji itd.
Tutaj mamy jedynie z faktem PRZYJĘCIA CZEGOŚ DO WIADOMOŚCI .


tak w ramach ścisłości, akceptacja to też "pogodzenie się z czymś, czego nie sposób zmienić" (sjp) Tak czy inaczej chyba wiadomo o co chodzi.
Kawka
Posty: 399
Rejestracja: 08 lis 2017, 10:15
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Wieczne kłótnie

Post autor: Kawka »

3Has pisze: 09 mar 2018, 16:43
Kawka pisze: Facet nie ma kłamać, nie ma głosić prawd wbrew sobie lub milczeć dla świętego spokoju zazwyczaj, ale ma żonę wysłuchać i ZAAKCEPTOWAĆ jej uczucia. Może nie zgadzać się z czynem jakimś, ale uczucia które w niej są po prostu ma przyjąć, że są i jakie są. Z uczuciami się nie dyskutuje, a panowie - wybaczcie uogólnienie - mają tendencję do udowadniania, że to co przeżywa żona jest bez sensu, nie ma logicznej przyczyny itp. A taka jest po prostu kobiecość.
Nie, taka nie jest - kobiecość to nie jest niedorozwój emocjonalny. Nie obrażaj kobiet. I nie - tego się akceptowac absolutnie nie powinno. Ani tym bardziej - to do kobiet - dawać sobie do niego prawa, "bo się jest kobietą".
To tak jakby facet sobie dawał prawo do zaliczania wszystkich kobiet jakie mu się podobają, "bo jest facetem". Kupujesz to?
Już nie raz była tłumaczona, różnica między uczuciem a czynem (sposobem przeżywania tego uczucia). I posiadanie uczuć nie jest niedorozwojem emocjonalnym. Jest naturą człowieka. Bóg nas stworzył z uczuciami. I one się w nas kiełkują lub wybuchaja, czy chcemy czy nie.

I tak jak kobietom może (???) łatwiej przyjąć uczucia mężczyzny (bo jej natura skierowana jest na drugiego człowieka), tak mężczyźnie statystycznie będzie trudniej (bo ma inną naturę). Dlatego być może kobiety są częściej ranione przez mężczyzn poprzez negowanie jej uczuć. Napisałam o tym na początku, gdyż może warto by Autor wątku przyjrzał się temu, może żona mu to zarzuca.
3Has pisze: 09 mar 2018, 16:43 O ile mniej byłoby tragedii, gdyby panie chciały to zrozumieć i przestały szukać usprawiedliwień typu: "mam prawo, bo jestem kobietą" co zwykle idzie w parze z "facet powinien, bo jest facetem! ".
A ja powiem tak, o ileż mniej byłoby tragedii, gdyby poznać i zaakceptować swoją płciowość i nie oczekiwać od kobiety by reagowała po męsku, ani od mężczyzny by był jak kobieta. A tymczasem ludzie poznają różnice płci w fizjonomii i na tym etapie się zatrzymują, nie poznają się dalej, albo czynią to pobieżnie. I ja, i mój mąż odkąd to zaczęliśmy odkrywać i akceptować świat swoich uczuć, inne spojrzenie na realia, zmieniały się nasze relacje. Na lepsze rzecz jasna.

Inna sprawa: zgoda na posiadanie uczuć z całej palety, akceptacja uczuć drugiej osoby wcale nie zwalnia z pracy nad sobą, nie jest usprawiedliwieniem. Jest poznaniem siebie bardziej, a dzięki temu właśnie można skuteczniej to zmieniać, bo człowiek staje się bardziej świadomy drogi pomiędzy uczuciem, a czynem. Akceptacja uczuć drugiej osoby zbliża, a nie oddala.
mgła
Posty: 90
Rejestracja: 21 lip 2017, 11:02
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Wieczne kłótnie

Post autor: mgła »

Ale: (w razie czego proszę o wyprostowanie- bo wciąż czegoś nie rozumiem)
Czyż nie jest tak, że my mamy obowiązek pracy nad naszymi uczuciami? Nad ich powstawaniem, obecnością w nas?
A nie przyjęcia ich do wiadomości i akceptacji?

To są niuanse językowe- "Nienawidzę Cię" lub "Czuję nienawiść"..
Kto normalny tak roztrząsa to na co dzień?
Czy jeśli zauważam w sobie negatywne uczucia do kogoś, do siebie, w jakiejś sytuacji- czyż nie jest to mój zakichany interes, aby pracować najpierw nad myślą z tym związaną a potem- w naturalnej konsekwencji- nad emocją?
Rozumiem sposób myślenia Panów w tej dyskusji i muszę przyznać, że myślę podobnie.
Zbyt często wg.mnie, my, kobiety dajemy sobie prawo do ulegania emocjom.
Nie chodzi naturalnie, żebyśmy emocjonalność naszą tępiły, bo jest ona wielkim skarbem i tym, co ubogaca relacje damsko-męskie.
Jeśli wrażliwość, delikatność, czułość....jasne- dbać należy. I czuć i przeżywać i działać wg. tego klucza.
Jeśli przeżywamy często negatywne uczucia- mamy obowiązek pracy nad sobą.
I, powtórzę- nie chodzi mi tylko o zachowanie pod wpływem negatywnych uczuć, bo to oczywiste.
Mi chodzi o dawanie sobie prawa do zbyt częstego przeżywania negatywnych uczuć.
Poza tym to strasznie trudne czuć takie emocje a działać inaczej. Bo niekulturalne lub raniące będą nasze słowa.
3Has
Posty: 201
Rejestracja: 22 lip 2017, 15:40
Płeć: Mężczyzna

Re: Wieczne kłótnie

Post autor: 3Has »

3Has pisze: Nie, taka nie jest - kobiecość to nie jest niedorozwój emocjonalny.
Kawka pisze: I posiadanie uczuć nie jest niedorozwojem emocjonalnym.
Poproszę następnym razem o polemikę z tym co napisałem, a nie z tym co Koleżanka zrozumiała.
Kawka pisze: I tak jak kobietom może (???) łatwiej przyjąć uczucia mężczyzny (bo jej natura skierowana jest na drugiego człowieka), tak mężczyźnie statystycznie będzie trudniej (bo ma inną naturę).
Kompletnie nie o to chodzi.
Przyjmować że są takie a nie inne uczucia - nie ma z tym żadnego problemu.
Akceptować to, że kobieta sobie daje prawo do zachowywania się jak rozkapryszony dzieciak "bo jest kobietą" - to zupełnie co innego. I na to nie ma zgody.

Kawka pisze: A ja powiem tak, o ileż mniej byłoby tragedii, gdyby poznać i zaakceptować swoją płciowość i nie oczekiwać od kobiety by reagowała po męsku, ani od mężczyzny by był jak kobieta.
Nikt nie oczekuje od kobiet reagowania po męsku.
Znam zrównoważone emocjonalnie kobiety i kompletnie nie ujmuje im to kobiecości. A wręcz dodaje.

Kawka pisze: Inna sprawa: zgoda na posiadanie uczuć z całej palety, akceptacja uczuć drugiej osoby wcale nie zwalnia z pracy nad sobą, nie jest usprawiedliwieniem. Jest poznaniem siebie bardziej, a dzięki temu właśnie można skuteczniej to zmieniać, bo człowiek staje się bardziej świadomy drogi pomiędzy uczuciem, a czynem. Akceptacja uczuć drugiej osoby zbliża, a nie oddala
Ano właśnie - tylko na początku dyskusji w tym wątku jakoś nie słychac było od kobiet o konieczności pracy nad sobą (polecam pod rozwagę wpisy ze strony 2 niniejszego wątku) - za to bardzo wiele o tym co mężczyzna powinien.

Gdyby panie rozumiały że NAJPIERW wymaga się od siebie a POTEM od innych - to naprawdę nie byłoby problemu z dogadaniem się.

Co ciekawe - same panie polecają pracę nad sobą, branie odpowiedzialności za siebie, kiedy się pali i wali w związku i tak dalej - a tu nagle rozmowa schodzi na emocje kobiet i mamy totalne odwrócenie - ja mam prawo bo jestem kobietą a on powinien bo jest mężczyzną!

Skoro nie mamy usprawiedliwienia do pracy nad sobą, skoro nic od tego nie zwalnia - to proponuję od tego w ogóle zaczynać rozmowę, a będzie mniej nieporozumień.

Gdyby panie zaczęły od tego że emocjonalność kobiet jest taka i taka, kobieta powinna to rozumieć i pracować nad tym i w tej pracy oczekuje zrozumienia i wsparcia od faceta - to nie ma najmniejszego problemu, słowem bym się nie odezwał.

No ale niestety wyglądało to ciut inaczej, stąd mój wpis. Można oczywiście ignorować, iść w zaparte itp - ale tak się jakoś dziwnie składa że kobiety w szczęśliwych związkach zwykle takie rzeczy albo rozumieją, albo intuicyjnie wyczujwają. Przypadek? Nie sądzę.
GosiaH
Posty: 1062
Rejestracja: 12 gru 2016, 20:35
Płeć: Kobieta

Re: Wieczne kłótnie

Post autor: GosiaH »

mgła pisze: 10 mar 2018, 16:38 Ale: (w razie czego proszę o wyprostowanie- bo wciąż czegoś nie rozumiem)
Czyż nie jest tak, że my mamy obowiązek pracy nad naszymi uczuciami? Nad ich powstawaniem, obecnością w nas?
A nie przyjęcia ich do wiadomości i akceptacji?
ja bym się zgodziła z tym, że mamy obowiązek pracy nad tym co nasze uczucia w nas robią i jak je przeżywamy / wyrażamy (bo jakoś nad samymi uczuciami pracować, to chyba nie umiem ...)

PS "uczucia niekochane" ks. Grzywocza polecam

mgła pisze: 10 mar 2018, 16:38To są niuanse językowe- "Nienawidzę Cię" lub "Czuję nienawiść"..
Kto normalny tak roztrząsa to na co dzień?

no nie wiem, czy nazwałabym to roztrząsaniem.
Chcę powiedzieć, że są tacy ludzie.
Po prostu.
Ja się tak na co dzień, po prostu, nie wyrażam.


Ja również nie mówię "bo ty zawsze / nigdy ..." i tym podobne.
To, wg mnie, są określenia zabijające relacje.
"Nie mów ludziom o Bogu kiedy nie pytają, żyj tak, by pytać zaczęli" św. Jan Vianney
3Has
Posty: 201
Rejestracja: 22 lip 2017, 15:40
Płeć: Mężczyzna

Re: Wieczne kłótnie

Post autor: 3Has »

mgła pisze: Czyż nie jest tak, że my mamy obowiązek pracy nad naszymi uczuciami? Nad ich powstawaniem, obecnością w nas? A nie przyjęcia ich do wiadomości i akceptacji?
(...)
To są niuanse językowe- "Nienawidzę Cię" lub "Czuję nienawiść"..
Kto normalny tak roztrząsa to na co dzień?
(...)
Czy jeśli zauważam w sobie negatywne uczucia do kogoś, do siebie, w jakiejś sytuacji- czyż nie jest to mój zakichany interes, aby pracować najpierw nad myślą z tym związaną a potem- w naturalnej konsekwencji- nad emocją?
(...)
Zbyt często wg.mnie, my, kobiety dajemy sobie prawo do ulegania emocjom.
(...)
Jeśli przeżywamy często negatywne uczucia- mamy obowiązek pracy nad sobą.

Mi (...)chodzi o dawanie sobie prawa do zbyt częstego przeżywania negatywnych uczuć.
Dziękuję Mgła.
Kolejna kobieta, która pokazuje, że można. I nie ujmuje Ci to w niczym kobiecości, tylko dodaje.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13378
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Wieczne kłótnie

Post autor: Nirwanna »

mgła pisze: 10 mar 2018, 16:38 Ale: (w razie czego proszę o wyprostowanie- bo wciąż czegoś nie rozumiem)
Czyż nie jest tak, że my mamy obowiązek pracy nad naszymi uczuciami? Nad ich powstawaniem, obecnością w nas?
A nie przyjęcia ich do wiadomości i akceptacji?
Mgła - tak, mamy obowiązek pracy nad swoimi uczuciami, choć może precyzyjniej, nad ich wychowaniem. Taką kiedyś wskazówkę dostałam od spowiednika, kiedy spowiadałam się z mojego postępowania spowodowanego pewnymi uczuciami - że z uczuciami trzeba jak z dziećmi - wychowujemy je.
Ja dopiero na Krokach zrozumiałam, jak je wychowywać ;-)
Jednak aby je wychować, należy najpierw zaakceptować, że się je ma, że się je posiada, że są moje.
Jeśli tego nie zrobię, czyli zaprzeczę że jakieś trudne uczucie mam w sobie, albo wyprę je sobie w głębiny podświadomości, to ich nie wychowuję, tylko uzbrajam sobie bombę z opóźnionym zapłonem.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
krople rosy

Re: Wieczne kłótnie

Post autor: krople rosy »

mgła pisze: 10 mar 2018, 16:38 To są niuanse językowe- "Nienawidzę Cię" lub "Czuję nienawiść"..
Kto normalny tak roztrząsa to na co dzień?
Myślę, że podczas amoku emocjonalnego słowa: ,,nienawidzę cię'' są mniejszego kalibru niż słowa:,,czuję nienawiść''. Bo o ile druga strona byłaby w stanie zrozumieć krzyk w gniewie ,,nienawidzę cię'' tak ,,czuję nienawiść'' brzmi zimno i jakby ze świadomością co się wypowiada.
W każdym bądź razie aby słowami tymi nie strzelać do drugiego jak najbardziej warto opanować umiejętność wyrażania siebie niż pozwalać sobie kogoś ranić i tłumaczyć to emocjami.
I nie chodzi o duszenie w sobie uczuć i emocji dochodzących w nas do głosu bo to oddalanie się od prawdy o sobie ale powiedzenie sobie ,,stop'' gdy ma się ochotę odreagować na współmałżonku i pracę nad sobą w takich sytuacjach w których z lenistwa i z ignorancji oraz braku miłości do drugiego człowieka chcielibyśmy zrzucić z siebie na niego odpowiedzialność za różne konfliktowe sytuacje.
,,Bo ja mam nerwicę...i co mi zrobisz. Musisz po prostu tak się do mnie odnosić bym się nie denerwowała''- to taki przykład.
3Has pisze: 09 mar 2018, 22:42 Kłopot polega na tym, że w pracy wobec swojego szefa, choćby miała ona takie same albo nawet gorętsze uczucia wobec niego - mowa oczywiście o tych najgorszych - nie powie tego, bo to już społecznie akceptowalne nie jest, no i konsekwencje mogą jej w ekstremalnej sytuacji życie zrujnować.
Dokładnie. I okazuje się, że i nad dość ostrą nerwicą można zapanować gdy się chce. :)
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13378
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Wieczne kłótnie

Post autor: Nirwanna »

3Has, i ew. inni wypowiadający się - rozumiem, że masz niezgodę na to, że w tym wątku jest skupienie się nad pracą nad emocjami przez mężczyznę. A kobiety tak jakby leżą odłogiem i sobie mogą nie pracować.
Chciałabym jednak zwrócić uwagę, że jesteśmy w wątku konkretnego użytkownika, który jest mężczyzną i ma trudności z emocjami kobiety. Tej kobiety tu nie ma, więc wszelkie wytyczne nie dotrą do niej.
Natomiast jest na forum od...yyy... dobra, moderacja puści ;-) - od zarąbania wątków, gdzie to kobiecie pokazujemy, co się robi z emocjami i jak warto przeżywać trudne emocje i trudne sytuacje.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
3Has
Posty: 201
Rejestracja: 22 lip 2017, 15:40
Płeć: Mężczyzna

Re: Wieczne kłótnie

Post autor: 3Has »

Nirwanna pisze: [Jednak aby je wychować, należy najpierw zaakceptować, że się je ma, że się je posiada, że są moje.
Jeśli tego nie zrobię, czyli zaprzeczę że jakieś trudne uczucie mam w sobie, albo wyprę je sobie w głębiny podświadomości, to ich nie wychowuję, tylko uzbrajam sobie bombę z opóźnionym zapłonem.
Jeśli akceptacja że się je ma służy pracy nad nimi, to jak najbardziej, acz z początku dyskucji o tem (polecam zajrzeć na stronę 2) - wynikało kompletnie co innego. Raz jeszcze - szkoda że tak Panie nie pisałyście od początku.

Nirwanna pisze: 3Has, i ew. inni wypowiadający się - rozumiem, że masz niezgodę na to, że w tym wątku jest skupienie się nad pracą nad emocjami przez mężczyznę. A kobiety tak jakby leżą odłogiem i sobie mogą nie pracować.
Precyzując - w tym wątku zaczęło się od tego, że kobieta ma taką a nie inną emocjonalność a my panowie wobec tego powinniśmy to i tamto.
I moja niezgoda jest na właśnie takie podejście.

Skoro wy macie taką a nie inną emocjonalność, to wy macie nad nią pracować - koniec, kropka. Tak jak my mamy taki a nie inny temperament seksualny i naszym obowiązkiem jest pracować nad tym, by go prawidłowo ukierunkować. I nie, nie wymagamy od was, byście to zaakceptowały, i pozwalały nam skakać z kwiatka na kwiatek, a po wszystkim przytuliły i pytały zatroskane, czy nam było dobrze z sąsiadką.

My rozumiemy że nasza seksualność to zadanie do przepracowania a nie usprawiedliwienie do skoków w bok. I właśnie takiego podejścia oczekujemy od Was.
Nirwanna pisze: Chciałabym jednak zwrócić uwagę, że jesteśmy w wątku konkretnego użytkownika, który jest mężczyzną i ma trudności z emocjami kobiety. Tej kobiety tu nie ma, więc wszelkie wytyczne nie dotrą do niej.
Tego nie wiemy - może dotrą, kiedy się już opamięta i postanowi o pracy nad sobą, wątek będzie w sam raz pod ręką. Dodam także, że nie ja tę dyskusję zacząłem, dołączyłem dość późno, kiedy kwitła w najlepsze. Ale chętnie zaprzestanę kontynuacji i skupię się na głównym temacie.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13378
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Wieczne kłótnie

Post autor: Nirwanna »

3Has pisze: 10 mar 2018, 18:03 Jeśli akceptacja że się je ma służy pracy nad nimi, to jak najbardziej, acz z początku dyskucji o tem (polecam zajrzeć na stronę 2) - wynikało kompletnie co innego. Raz jeszcze - szkoda że tak Panie nie pisałyście od początku.
Ykhm... Było takie powiedzenie - że nieważne jak się zaczyna, ważne jak się kończy ;-)
A już poważnie. Mam taką przypadłość, że w wypowiedziach zakładam, że interlokutor pewną wiedzę ma, czyli że zaczynamy rozmowę od określonego pułapu. Czasem się okazuje, że się mylę, i wtedy wracam do tej warstwy, gdzie okazuje się, mamy rozbieżności co do rozumienia pewnych pojęć. Często wychodzi z tego bardzo twórcza dyskusja :-)
3Has pisze: 10 mar 2018, 18:03 Skoro wy macie taką a nie inną emocjonalność, to wy macie nad nią pracować - koniec, kropka. Tak jak my mamy taki a nie inny temperament seksualny i naszym obowiązkiem jest pracować nad tym, by go prawidłowo ukierunkować. I nie, nie wymagamy od was, byście to zaakceptowały, i pozwalały nam skakać z kwiatka na kwiatek, a po wszystkim przytuliły i pytały zatroskane, czy nam było dobrze z sąsiadką.

My rozumiemy że nasza seksualność to zadanie do przepracowania a nie usprawiedliwienie do skoków w bok. I właśnie takiego podejścia oczekujemy od Was.
Co do powyższego - pełna zgoda :-)
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
ODPOWIEDZ