Rozwód

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

jacek-sychar

Re: Rozwód

Post autor: jacek-sychar »

Pantop pisze: 05 mar 2018, 12:16 Do Jezusa przyprowadzono kobietę pochwyconą na cudzołóstwie.
,,Idź i nie grzesz więcej,, - słowa kończące spotkanie.
Ale za dwa dni znowu to samo.
I za tydzień.
I za miesiąc.
Czy mogę prosić o wskazanie miejsca w Piśmie św., gdzie jest napisane, że ta sama cudzołożnica słyszałaby od Pana Jezusa ponownie słowa: "Idź i nie grzesz więcej"?
Bo ja jakoś nie pamiętam. :(
Pantop
Posty: 3193
Rejestracja: 19 lis 2017, 20:50
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Rozwód

Post autor: Pantop »

Do: jacek-sychar
jacek-sychar pisze:Czy mogę prosić o wskazanie miejsca w Piśmie św., gdzie jest napisane, że ta sama cudzołożnica słyszałaby od Pana Jezusa ponownie słowa: "Idź i nie grzesz więcej"?
Bo ja jakoś nie pamiętam. :(
Jacku - mój osobisty guru
Widzę. że naszła Cię ochota na przekomarzanki - Twoje niezbywalne prawo.
Ty pytasz - uczeń odpowiada:

W Piśmie Świętym nie ma powtórnego i następnych spotkań Jezusa z tą samą niewiastą przyłapaną na cudzołóstwie.
Kropka.

Użyłem skrótu, który za Twym przyczynkiem rozwinę tak, by nie było żadnych nieścisłości.
Pantop pisze:Ale za dwa dni znowu to samo.
I za tydzień.
I za miesiąc.
....etc
,,Idź i nie grzesz więcej,, - brzmią niezmiennie ostatnie słowa Jezusa.
Ten fragment dotyczy wszystkich tych, którzy chcą naśladować Nauczyciela, a którzy za dwa dni, za tydzień, za miesiąc znowu będą zdradzani - kto wie - może i 77 razy... :cry:
Dla przebaczającego nie ma w tym momencie miejsca na żadne półśrodki, na żadne warunki, na żadne negocjacje.
Po prostu
,,Idź i nie grzesz więcej,, - brzmią niezmiennie ostatnie słowa Jezusa.
I tyle.
Tylko i aż.
Pantop
Posty: 3193
Rejestracja: 19 lis 2017, 20:50
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Rozwód

Post autor: Pantop »

Do tych, którzy poczynili już znaczące kroki na drodze przebaczania

Lavenda (pozdrawiam Cię) pisze w swoim wątku:
Lavenda pisze:Dzisiaj mój mąż, po długiej nieobecnosci ( wizyta m.in. u kowalskiej ) przyjeżdża do dzieci, niejako zmuszony sytuacją bo jestem chora, za kilka dni idę do szpitala :( niestety nerwy zrobiły swoje :(
układam sobie jakoś to wszystko w głowie, żeby tylko nie wylewać znowu swojego żalu, bo tylko jeszcze bardziej się denerwuje.
Z drugiej strony świadomość, że ja chora sama z dziećmi, a mąż fruwa sobie z kowalska też mnie dobija...może też powinnam myśleć o nim jak o chorym...na amok
Sytuacja na gorąco z życia wzięta.
Napiszcie proszę, jak w opisanym przypadku należy podejść do przebaczenia bezwarunkowego.
Jest kowalska.
Jest TERAŹNIEJSZOŚĆ doświadczenia zdrady.
Jest kwestia przebaczania/przebaczenia.

Pytam:

J A K ?

ps oczywiście zakładamy że wszelkie negocjacje, dialog, porozumienie - na tym etapie to fikcja
Utka2
Posty: 222
Rejestracja: 29 sty 2017, 22:47
Płeć: Kobieta

Re: Rozwód

Post autor: Utka2 »

Pytam:

J A K ?

Pantop - zapytaj sie Jego.

Tylko, żeby usłyszeć odpowiedź, wycisz się i nastaw na odbiór, a nie nadawanie.
Utka2
Posty: 222
Rejestracja: 29 sty 2017, 22:47
Płeć: Kobieta

Re: Rozwód

Post autor: Utka2 »

BogMik24 pisze: 04 mar 2018, 16:48 Wszystko jest dla mnie jasne co piszecie ale mojego przeżycia się nie da wymazać gumka do ścierania ...jest to bolesne i zapamiętane do konca.Swoj lęk przezwyciężania sama ,bo tak mysle ze nigdy drugi raz się to nie przytrafi.

I to jest miejsce na Twoją decyzje - albo babrzesz w ranach widelcem i sypiesz sól, albo starasz sie skierowac energie na inne działania.

Domyślam się, ze przeżycia moga byc bardzo bolesne, domyślam sie że trudno sobie z tym poradzić. Ale jest podstawowa zależnośc pomiędzy twoją siłą i równowagą a odbieraniem wszystkiego dookoła.

Z obserwacji siebie wiem, że babranie się w krzywdzie tylko potęguje mój ból i zniechęca mnie do działania. Po sobie tez wiem, że odkąd zaczełam stawac mocno na nogi, odtąd jakoś otoczenie wygląda inaczej.

Własnie - wygląda tylko inaczej, bo jest tym samym otoczeniem co 2-3-5 lat temu. Tylko ja jestem inna.

co nie znaczy, ze sama sobie poradziłam: modlitwa, psycholog, psychiatra. leki, rekolekcje, ludzie - aplikowałam w różnej kolejności, w zależności od potrzeb.
No, poza lekami - brałam regularnie :)



PS. Zarówno doznanie krzywdy (ofiara), ale też własne wyrzuty sumienia (kat) potrafią zabijać ...
krople rosy

Re: Rozwód

Post autor: krople rosy »

Pantop pisze: 05 mar 2018, 14:13 Sytuacja na gorąco z życia wzięta.
Napiszcie proszę, jak w opisanym przypadku należy podejść do przebaczenia bezwarunkowego.
Jest kowalska.
Jest TERAŹNIEJSZOŚĆ doświadczenia zdrady.
Jest kwestia przebaczania/przebaczenia.

Pytam:

J A K ?

ps oczywiście zakładamy że wszelkie negocjacje, dialog, porozumienie - na tym etapie to fikcja
Dla mnie przebaczenie w takiej sytuacji to nie żywienie nienawiści do żony/ męża, nie działanie wobec niego w odwecie i zemście i przyjęcie do wiadomości jego wyboru.
Poza tym odcięcie się od krzywdzącego fizycznie i emocjonalnie a zajęcie się sobą i własnym wewnętrznym rozwojem. Pójście własną drogą i szukanie na niej własnego spełnienia na tyle, na ile to możliwe. Przebaczenie to nie opłakiwanie, nie wspominanie, nie wypominanie, nie życzenie zła krzywdzącemu.
Pójście do przodu z własnym życiem .
Pantop
Posty: 3193
Rejestracja: 19 lis 2017, 20:50
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Rozwód

Post autor: Pantop »

Do: Utka2
Pantop - zapytaj sie Jego.

Tylko, żeby usłyszeć odpowiedź, wycisz się i nastaw na odbiór, a nie nadawanie.
(dobra - zrobię to)

A teraz racz coś konstruktywnego napisać w tej kwestii do Lavendy.
Pantop
Posty: 3193
Rejestracja: 19 lis 2017, 20:50
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Rozwód

Post autor: Pantop »

Do: krople rosy

Odczytaj to wprost i bez żadnych podtekstów i złych intencji z mojej strony.

Załóżmy:
Twój mąż siada do laptopa wieczorem - wiadomo po co.
KR pisze:Dla mnie przebaczenie w takiej sytuacji to nie żywienie nienawiści do żony/ męża, nie działanie wobec niego w odwecie i zemście i przyjęcie do wiadomości jego wyboru.

i dalej
KR pisze:Poza tym odcięcie się od krzywdzącego fizycznie i emocjonalnie a zajęcie się sobą i własnym wewnętrznym rozwojem. Pójście własną drogą i szukanie na niej własnego spełnienia na tyle, na ile to możliwe.
zmieniasz pokój, przebywasz w tym czasie z dzieckiem gdzie indziej, przeżywasz, łzy same lecą ale zaciskasz pięści i - NIE, NIE PODDAM SIĘ!! - ok.
a potem
KR pisze:Przebaczenie to nie opłakiwanie, nie wspominanie, nie wypominanie, nie życzenie zła krzywdzącemu.
Pójście do przodu z własnym życiem .
I to byłoby na tyle...

Ale zaraz, zaraz...
Po kilku dniach ten nieszczęśnik znowu sięga po laptopa !!
A potem znów.
I znów.

Wniosek:
Należy powtórzyć całą procedurę od początku.
Tyle razy ile zajdzie potrzeba.
Jeśli potrafisz utrzymać taką postawę wystarczająco długo - jesteś na drodze do świętości.
Najczęściej jest tak jak opisuje to Lavenda.


Wyjaśnienie końcowe
(mój guru jacek-sychar prosił aby pisać tylko o sobie i w liczbie pojedynczej - sory jacku)
Pisząc o Lavendzie, o Tobie - piszę też o sobie.
Oto staram się (a nie opiszę jakie są owoce tych starań - bo tu nie wolno kląć, a wzorem Hegemona musiałbym prosić o pomoc: ,,- Przynieście mi słownik brzydkich wyrazów,,), robię co mogę, a efektem mych starań jest kolejna porażka.
I biorę to na klatę.
I - tak jak dzisiaj na ulicy - ni stąd ni zowąd płyną dwie, czasem sześć łez.
- A dlaczegóż to?
A dlategóż to, że postawa i czyny mej żony TRWAJĄ w czasie teraźniejszym, codziennie.
I najzwyczajniej mnie niszczą.

Pozdrawiam
Utka2
Posty: 222
Rejestracja: 29 sty 2017, 22:47
Płeć: Kobieta

Re: Rozwód

Post autor: Utka2 »

Pantop pisze: 05 mar 2018, 17:02 Do: Utka2



A teraz racz coś konstruktywnego napisać w tej kwestii do Lavendy.
?????
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Rozwód

Post autor: s zona »

Utka2 pisze: 05 mar 2018, 15:40
Pytam:

J A K ?

Pantop - zapytaj sie Jego.

Tylko, żeby usłyszeć odpowiedź, wycisz się i nastaw na odbiór, a nie nadawanie.
Pantop ,
a moze zaryzykujesz 10 zl i przeczytasz to ksiazeczke o zranieniach ...
moze to jest ten remede ,ktorego potrzebujesz ?
https://www.wydawnictwo.plock.pl/kiedy- ... alzenstwie
tylko nie zwlekaj ,bo naklad znow sie moze wyczerpac ;)

Wg mnie warto ,
robimy sobie sami przysluge ,
oczyszczajac sie z trucizny ,
ktora zatruwa naszego ducha ...
Wiedźmin

Re: Rozwód

Post autor: Wiedźmin »

s_żona - wziąłem 2 sztuki :P powinnaś się upomnieć o swoja prowizję za reklamę ;))

Jedną podaruję komuś w prezencie :P ... niestety, takich "sytuacji" jest pełno dookoła :(
BogMik24
Posty: 11
Rejestracja: 28 sty 2018, 15:00
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Rozwód

Post autor: BogMik24 »

Utka2 pisze: 05 mar 2018, 15:49
BogMik24 pisze: 04 mar 2018, 16:48 Wszystko jest dla mnie jasne co piszecie ale mojego przeżycia się nie da wymazać gumka do ścierania ...jest to bolesne i zapamiętane do konca.Swoj lęk przezwyciężania sama ,bo tak mysle ze nigdy drugi raz się to nie przytrafi.

I to jest miejsce na Twoją decyzje - albo babrzesz w ranach widelcem i sypiesz sól, albo starasz sie skierowac energie na inne działania.

Domyślam się, ze przeżycia moga byc bardzo bolesne, domyślam sie że trudno sobie z tym poradzić. Ale jest podstawowa zależnośc pomiędzy twoją siłą i równowagą a odbieraniem wszystkiego dookoła.

Z obserwacji siebie wiem, że babranie się w krzywdzie tylko potęguje mój ból i zniechęca mnie do działania. Po sobie tez wiem, że odkąd zaczełam stawac mocno na nogi, odtąd jakoś otoczenie wygląda inaczej.

Własnie - wygląda tylko inaczej, bo jest tym samym otoczeniem co 2-3-5 lat temu. Tylko ja jestem inna.

co nie znaczy, ze sama sobie poradziłam: modlitwa, psycholog, psychiatra. leki, rekolekcje, ludzie - aplikowałam w różnej kolejności, w zależności od potrzeb.
No, poza lekami - brałam regularnie :)



PS. Zarówno doznanie krzywdy (ofiara), ale też własne wyrzuty sumienia (kat) potrafią zabijać ...
Wszystko czytam jestem zaskoczona wypowiedziami jestem tu od nie dawna wiec poznaje oraz się uczę.Zdradę jest ciezko wybaczyć tak naprawdę to boli mnie zemsta meza za coś czego nie zrobiłam ja !A naj bardziej cierpią dzieci ..,które chcą mieć oboje rodziców tylko jak zrobic żeby drugi rodzic rozmawiał oraz nie zagrywał kosztem swoich dzieci.
Utka2
Posty: 222
Rejestracja: 29 sty 2017, 22:47
Płeć: Kobieta

Re: Rozwód

Post autor: Utka2 »

BogMik24 - jak sama napisałaś, jesteś na forum od niedawna, ale poznajesz, uczysz się.

Im szybciej poznasz bardzo ważną zasadę przetrwania w kryzysie, tym szybciej ją wdrożysz i tym szybciej zauważysz efekty:
Wpływ masz tylko na swoje zachowanie, postawę, reakcje, czyny.
Na nikogo innego, ani na małżonka, ani na dzieci, ani na teściów ;)

To pod wpływem Twojej zmiany, inni mogą, ale nie muszą zmienić swojej postawy. I Twoim, wręcz obowiązkiem, jest to przyjąć. Co nie znaczy akceptować.

Piszesz, że mąż mści się za to czego nie zrobiłaś. A może to nie zemsta, tylko jego reakcja na jego wyrzuty sumienia. Bo zdradzający tez mają sumienie. Dziwne, nie? ale naprawde mają.


Piszesz, że nie radzisz sobie. Rozumiem, bo trudno sobie poradzić w pojedynkę.
A co zrobiłaś do tej pory, żeby sobie poradzić? Co dla siebie zrobiłaś, żeby o siebie zadbać? Zeby odnaleźć się w tej trudnej, ale nie świeżej sytuacji?

A druga sprawa - dzieci masz nastoletnie. To nie są malutkie przedszkolaki, którym łatwo zawrócić w głowie zabraniem na lody, czy kolejnym prezentem.
Dzieci widzą co sie dzieje, rozumieją więcej niż przypuszczamy i wyciagają trafniejsze wnioski, niż przyszłoby nam do głowy. Trzeba zapewnić im tylko, albo aż, poczucie bezpieczeństwa. I to jeden rodzic jest w stanie zrobić. Bo poczucie bezpieczeństwa dla nastolatków to przede wszystkim stabilny emocjonalnie rodzic, który zawsze będzie dla nich (w końcu jeszcze tylko kilka lat będziemy dla nich mega ważni) oparciem.
Jesteś takim rodzicem?

Napisałaś, ze cierpisz za dzieci? Co to oznacza?


Jeszcze jedno przyszło mi do głowy - pisałaś, ze nie potrafisz nazwać uczuć. Słuchałam wczoraj świetnej konferencji Rafała Porzezińskiego. Dotyczyła co prawda 12 kroków, i to programu dla nałogowców, ale wspomniał tam o jednej świetnej metodzie na radzenie sobie z emocjami.
Dzienniczek uczuć
tu masz szczegółowy opis tego narzędzia: https://wprowadzac-piekno-w-zycie.blog. ... nik-uczuc/

Dla rozluźnienia napisze od siebie, że nie wiedząc, ze to sie tak nazywa, sama prowadziłam taki dzienniczek. Moja psycholog mi zaleciła. Poleciła opisywać wszystkie sytuacje, które doprowadzały mnie do niekontrolowanych wybuchów emocji. W skrócie to miałam opisywać zaistniały fakt i moją reakcję (tę niewłaściwą) na ten fakt.

Po miesiącu dałam sobie spokój. WYjaśniłam mojej psycholog, że w pewnym momencie wolałam odpuścić awantury i wypominania, bo jak sobie pomyślałam, ze miałabym to później opisywać, to odechciewało mi sie tej reakcji i potulniałam :)
Uśmiała sie porządnie i stwierdziła, ze o takim powodzie panowania nad emocjami to jeszcze nie słyszała.
Ale, jak dodała, każdy jest dobry, byleby to było skuteczne :)
Lavenda
Posty: 285
Rejestracja: 05 wrz 2017, 14:14
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Rozwód

Post autor: Lavenda »

Do: Pantop

Dziękuję, dokładnie zrozumiałeś moje uczucia.
Co innego przebaczyc coś, co kiedyś miało miejsce...
A coś, co jest niemal codziennie jak sól sypana na świeżą ranę...
Jest dużo trudniej, bo mam wrażenie, że na tę krzywdę tu i teraz, mogę mieć jakiś wpływ, żeby to zatrzymać ...buntuje się...szarpie z tym...walczę

Ale to tylko niestety wrażenie...jedynie co mogę, tak jak pisały dziewczyny, to iść dalej...choć pierwsze kroki są dla mnie, jak ruchy w smole, wymieszanej z potluczonym szkłem...
Ale to chyba jedyna droga, wierzę, że z czasem będzie coraz lżej, szkła coraz mniej, ale do tego trzeba dojść...
Puki co poczynam małe kroczki...staram się myśli skupić na ile się da na sobie i dzieciach.

Wczoraj mini sukcesik ..mąż wrócił a ja byłam spokojna, opanowana, stwierdziłam, że co miałam mu powiedzieć to i tak powiedziałam, a powtarzanie tego tylko mnie niszczy a po nim chyba splywa, ewentualnie drażni...i jak już sobie poszedł poczułam... spokój
Do tej pory najczesciej wbijalam mu kilka szpilek na odchodne...a tak naprawdę wbijalam je też sobie, bo byłam później cała rozdygotana..
A teraz był spokój...

Dziękuję Bogu za ten spokój
To chyba dobra droga...obym z niej nie schodziła.

Moje dziecko powiedziało wczoraj po wizycie taty , że wolalo takiego tatę, który krzyczał, niż takiego jak teraz, który bardziej zachowuje się jak wujek...kupuje prezenty i dużo go nie ma...
Jakie dzieci mają spostrzeżenia...
Filemon
Posty: 122
Rejestracja: 12 kwie 2017, 18:48
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Rozwód

Post autor: Filemon »

Pantop,
Znowu się wysiliłeś ponad miarę i rozwijasz chaotyczną dyskusję 
Proponuję Ci przeczytać za każdym razem, gdy piszesz cokolwiek tu na forum, generalną zasadę widoczną zawsze na górze, wyłożoną czerwonym kolorem - jakbyś forum nie przeglądał, zawsze dostrzeżesz:

"Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki"

W odpowiedzi na osobisty problem zarysowany przez BogMik24 staramy się jej pomóc, dzieląc się tym, jak sami przechodzimy lub przeszliśmy przez podobne problemy, co nam pomogło, co może pomóc, co warto przeczytać, wysłuchać, obejrzeć, jak porządkować swoje uczucia, w co się włączyć i z czego zrezygnować… W cierpieniu wiele jest burzliwych momentów – chodzi o to, aby się wyciszyć, usłyszeć głos Boga i w pokorze zacząć nowe życie.

Twój sposób na istnienie na tym forum to odpalanie co jakiś czas jakichś mniejszych lub większych „petard”, otwieranie dyskusji i rozpoczynanie wielu równoległych polemik. Kręci Cię to niesamowicie (przypomnę, że wzmiankowałem już kiedyś, że to może być problem osobowościowy, którym warto się zająć, tzn. poszukać pomocy.) Co pewien czas porywają Cię wielkie emocje i zaczynasz wygłaszać peany pełne komplementów i słodzić koleżankom tak bardzo, że aż ogarnia mnie strach, czy w jakimś momencie nie ogłosisz publicznych oświadczyn tu na Forum (cóż, Szatan też może odpalić swoją petardę, strzeżmy się :shock: )…

Co tym razem? Zamiast rady , słów otuchy, jakiegoś własnego świadectwa, Pantop rozpoczyna kolejną dyskusję ogólną, tym razem o przebaczeniu, poprzedzoną mini wykładem własnym:
Wybaczenie
Bardzo ciekawe i złożone zagadnienie.
Jest teoria (Autor – Pantop, podkr. Filemon), że wybaczenie to czysty akt zdrowego egoizmu – niczego nie zmienia u winowajcy a pomaga wyłącznie skrzywdzonemu.
I już się temat rozkręca. I zaczynają się polemiki. Ze mną, z jackiem-sychar, Lawendą, Utka2, krople rosy, Ukaszem… Czy polemizując z nami pomagasz?

Pantop, trzymajmy się tego, co większość uznaje, nie mieszajmy pojęć. „Czysty akt” to pojęcie metafizyczne… A przebaczenie jest faktem z pogranicza życia psychicznego i duchowego. Czy egoizm dla człowieka jako osoby z natury relacyjnej może być zdrowy? Ale zostawmy zawieruchę pojęciową, którą wywołujesz…

Większym problemem jest to, że wchodzisz w buty winowajcy i wypowiadasz się za niego. Nikt, poza Bogiem, nie wie, co jest w sumieniu winowajcy, co przeżywa. Tobie się wydaje, że przebaczenie nic nie zmienia, bo nic nie zauważasz patrząc po ludzku z zewnątrz, a winowajca może coś przeżywać.... niewielu lub wręcz nic nie ujawniając. Poza tym przebaczenie jest darem miłości, jest łaską, jaką otrzymuje winowajca. Czy więc nic nie zmienia? Ja widzę to inaczej. Otóż zmienia. Winowajca zostaje ubogacony. Mieć dar, mieć łaskę, a nie mieć, to różnica zasadnicza. Co zrobi z tym darem, to już osobna, jego sprawa, ale nie jest on tym samym, którym był przed ubogaceniem.

Kompletnie bez sensu zmanipulowałeś ewangeliczną historię o nawróconej kobiecie cudzołożnej, której Jezus wybaczył wszystkie grzechy i polecił, by nie grzeszyła więcej… a ona …jakoby dalej grzeszyła… Słusznie Jacek-sychar zwrócił Ci na to uwagę, bo ewidentnie jakbyś próbował pisać nową, swoją ewangelię… Tłumaczysz się w pokrętny sposób i wpadasz w pułapkę, którą sam na siebie zastawiasz. Sugerujesz, że ten, kto cudzołożył wczoraj, cudzołoży dziś, jutro, pojutrze i przez kolejnych wiele dni nadal będzie to robił. Bo taką ma wolę…

I znowu popełniasz ten sam błąd. Ty wiesz lepiej i w sposób pewny, jak zachowa się grzesznik zdradzający współmałżonka w przyszłości. Znowu wchodzisz w buty przeciwnika i decydujesz za niego. Nie depcz nigdy niczyjej wolności! Zamiast skupić się na teraźniejszości, Ty uparcie definiujesz czyjąś przyszłość. Zostaw to. Przeszłość grzesznika, także moja jako Filemona-cudzołożnika, jest za mną. Warto, abyśmy nauczyli się wyciągać z niej tzw. żelazne wnioski, że zacytuję ks. Marka Dziewieckiego. Najważniejsza jest teraźniejszość. Nawet jeżeli teraz ktoś jest cudzołożnikiem, to także teraz, w każdej cząstce tego momentu, mogę sobie powiedzieć „Dość!”, „Nie chcę takiego życia” i nawrócić się. Słowa „Idź i nie grzesz więcej” są nadal aktualne. A Ty, Pantopie, chcesz dyskutować, jak żyć, gdy ktoś nadal będzie ranił, bo skoro ranił wczoraj, rani dziś, to będzie ranił jeszcze 77 razy i więcej. Nie, na to nie ma zgody! Nie projektuj czyjejś przyszłości, tylko decyduj o swojej teraźniejszości! Jan Paweł II wielokrotnie przypominał, że chrześcijanin jest człowiekiem nadziei… Źródłem nadziei są słowa Ewangeli:

A Bóg, czyż nie weźmie w obronę swoich wybranych, którzy dniem i nocą wołają do Niego, i czy będzie zwlekał w ich sprawie? 8 Powiadam wam, że prędko weźmie ich w obronę (Łk. 18,7).

Przypomnę, specjalnie Tobie , Pantop: jesteśmy na Forum Sycharu, forum pomocowym. Ja i inni próbujemy przekonać BogMik24, że nie jest sama, że Jezus pomoże jej przejść przez tę dolinę cierpienia, a dar jej przebaczenia dla jej Męża i jakiejś tam kowalskiej ma wielkie znaczenie i będzie owocował łaskami. Mąż także ma szansę nawrócić się, zmienić swoje życie… nie mówmy za niego, że skoro przez 3 lata żyje w nowym związku, to nadal będzie żył…Pragnę, aby uwierzyła, że prawdziwe przebaczenie w wolności i miłości jest często ponad ludzkie siły, ale "Co niemożliwe jest u ludzi, możliwe jest u Boga" (Łk. 18, 27)….
"Co niemożliwe jest u ludzi, możliwe jest u Boga".

Próbujesz, Pantopie, dyskredytować teorie tych, którzy wypracowali je na gruncie, nauki, praktyki i wiary przeciwstawiając im swoje pseudo teoryjki. Robisz niepotrzebny zamęt, zamiast pomagać… Ks. Prof. Romuald Jaworski uprawia psychologię naukowo oraz praktycznie, prowadząc swój gabinet w Poradni na Dewajtis 3 w Warszawie. O jego dorobku i profilu możesz dowiedzieć się na stronie www.psycholog-uslugi.pl .

Podważasz, między innymi, możliwość negocjacji, jako jeden z wyróżników przebaczenia. Weź pod uwagę, że negocjacje to nie tylko debaty przy stole z wodą, herbatą czy kawą, z możliwością wymiany zdań, dzielenia się argumentami. Nie zawsze mamy szansę na pełne negocjacje, zwłaszcza my, jako Sycharki… Ale czasami jedno przesłanie, a nawet jakieś jedno słowo będące znakiem naszej miłości jest argumentem na rzecz naszej postawy negocjacyjnej. Ktoś odrzuca chęć spotkania, ale możemy wysłać list, smsa czy maila. Wyrażamy swoją wolę, pomimo że ktoś drugi milczy. A Ty chcesz podważać to i dyskutować, jak żyć, skoro ktoś milczał wczoraj, milczy dziś i będzie milczał przez wiele kolejnych dni, bo Ty tak uważasz...

Wpadasz w pułapkę myślenia negatywnego, deterministycznego, którą sam na siebie zastawiasz...
Powiem więcej, już od siebie (a raczej od Ducha św.) - początkiem negocjacji może być modlitwa za tych, których kochamy, pomimo cierpienia, które nam zadali czy właśnie zadają…

„Co niemożliwe jest u ludzi, możliwe jest u Boga”. Ja „wierzę w Boga, Ojca Wszechmogącego…”. W jakiego Boga ty wierzysz?
Tylko nam tu nie rozpoczynaj kolejnego wykładu i dyskusji, w co wierzysz… Zapytałem retorycznie… Odpowiedz sobie w duchu…
ODPOWIEDZ