I co teraz?

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Smutek
Posty: 302
Rejestracja: 18 lut 2018, 7:29
Płeć: Kobieta

Re: I co teraz?

Post autor: Smutek »

Kochani, dziękuję za Wasze komentarze, piszcie, każde zdanie jest dla mnie ważne, zwłaszcza że w realu tak naprawdę otacza mnie 99% tych "co już by dawno wywalili".
Niestety chodzi o filmiki porno i co często się z tym wiąże - samozaspokajanie. Odkryłam to niedawno, nie zdzierżyłam, była granda i wypieranie (!), do tego to ja (!) mam we łbie coś nie teges. Wyparłby się nawet gdybym go za ...rękę złapała. Zorientowałam się w zeszłym tygodniu i nie mogę się pozbierać. Ja stanąć wobec tego bez emocji, obojętnie, wyłączyć uczucia? Tak bardzo bym chciała.
Wiecie, coś na kształt spokoju zaczęło się u mnie pojawiać wtedy jeszcze kiedy mi urządzał te jazdy o rozwód i płacze depresyjne. Faktycznie było tak trochę wtedy, że nic co o mnie mówił, ani krzyki, nie wywierały na mnie takiego wpływu jak myślałam. Też to wtedy zauważył, więc "zagrał" samobójstwem. Tego się bałam okropnie, ale wtedy udawałam spokojną, więc też to się ukróciło. Teraz znów coś innego. Za szybkie te zmiany i nie mogę nadążyć.
Z jednej strony zazdroszczę trochę tym co mają dzieci, jest o co walczyć, dla kogo żyć. Zaraz potem przychodzi myśl, po co? Żeby dziecko na to patrzyło? Żeby było nieszczęśliwe? Nie pomaga mi jednak ani to, ani to.
Zdaję sobie sprawę, a jakże, że to pomoc chwilowa, zależna od nastroju, humoru itp. Nie traktuję jej za poważnie, ale sklamałabym mówiąc, że nie wpływa to na moje samopoczucie. Chociaż teraz już mniej, no widzę, że generalnie nie wpływa to na ogólną sytuację.
Z tym podejmowanirm decyzji to prawda, od początku prowokował, żebym to ja pokazała mu drzwi. Wtedy "czyściutkie" sumienie. Ja biedny, pokrzywdzony, ona małpa, wyrzuciła na bruk, przygarniesz Kropka laseczka?
W tej chwili wieczory są dla mnie koszmarne, bo wiem co "robi" w pokoju obok.
Może znów jak w poprzednich sytuacjach to czas spowoduje to, że się uspokoję. Aż trudno mi uwierzyć, że przecież przetrwałam tamto i w pewnych momentach eskalacji jego emocji, nie wiem czy mi uwierzycie, chciało mi się śmiać. A naprawdę to co mówił było okropne, zresztą większość Sycharków wie o czym mówię. Może więc i tu pojawi się ten upragniony dystans do sytuacji, tylko czas zrobi swoje....
jacek-sychar

Re: I co teraz?

Post autor: jacek-sychar »

Smutek

A może jednak trzeba mu "wystawić walizki na drzwi"?
Czytałaś, że mężczyźni są zafiksowani funkcjonalnie?
viewtopic.php?t=898&start=30#p38313
Może czas zweryfikować, co dla Twojego męża jest najcenniejsze.

Ja próbowałem walczyć pół roku o moje małżeństwo. Jedyne, co udało mi się osiągnąć, to dno. Dopiero jak podziękowałem żonie (w tym sensie, że przestałem o nią walczyć), zaczęło się moje zdrowienie. Dzisiaj zacząłbym ostre stawianie granic dużo wcześniej. Zbytnie patyczkowanie się tylko rozzuchwaliło żonę. Chciał spotykać się z kowalskim, ale żebym to ja płacił za jej zachcianki.
Smutek
Posty: 302
Rejestracja: 18 lut 2018, 7:29
Płeć: Kobieta

Re: I co teraz?

Post autor: Smutek »

Jacek
No właśnie tu mam to rozdarcie. Nawet jego rodzina stwierdziła, że może właśnie potrzeba,na takiej separacji, żeby coś dotarło...
Ale jeszcze ciągle jestem tchórzem i boję się konsekwencji takiej decyzji. Poza tym gdyby wrócił to dla wygody, nie ze skruchy, tak oceniam jego zachowanie na chwilę obecną i tak jest.
Martusia
Posty: 13
Rejestracja: 15 maja 2018, 22:18
Płeć: Kobieta

Re: I co teraz?

Post autor: Martusia »

Właśnie napisałam w wątku Montiego, co sądzę, o tych jazdach psychicznych małżonków. Rozumiem jak jest Ci przykro, z perspektywy czasu zobaczysz najprawdopodobniej, że była to emocjonalna gra na Twoich uczuciach. Popieram post Jacka, weź głęboki oddech i zadbaj też o swój komfort.
jacek-sychar

Re: I co teraz?

Post autor: jacek-sychar »

Smutek

A jak długo wytrzymasz takie jazdy?
Jak dasz jeszcze radę, to nie ma sprawy, ale Ty możesz się w końcu rozsypać psychicznie.
Musisz sobie w końcu odpowiedzieć, na co Ciebie stać.

Ja dłużej nie dałbym rady ciągnąć tej farsy z moją żoną. Dojechałem do granic moich możliwości.
rak
Posty: 995
Rejestracja: 30 wrz 2017, 13:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: I co teraz?

Post autor: rak »

Smutku,

sam fakt, że przy takim zranieniu rozpatrujesz jak się zachować kierując się zarówno Twoim dobrem jak i męża, to już jest super.
3Has pisze: 21 maja 2018, 19:35
wulkan pisze: Pewnie wiele zawalilysmy, zgadzam się. Obawiam się jednak, że gdyby nasz "domowy obiad" prezentował najwyższych lotów "sztukę kulinarną" to z dużym prawdopodobienstwem zrobiliby to samo, bo problem zdradzajacych nie leży na zewnątrz ale w nich samych.
Obawiam się że jednak nie zawsze. Mało tego - być może nawet nie w większości przypadków.
Acz głupio mi to pisać w wątku Smutka - bo moim zdaniem mało prawdopodobne by ona zawaliła. Zachowanie jej męża wskazuje na to, że w tym przypadku Ty masz rację. Ale w tym przypadku, to nie jest ogólna zasada.
Generalnie zgadzam się z oboma wypowiedziami ;) Ale ja myślę, że ludzie dobierają się na zasadzie podobieństw i przeciwności, ale oboje mają zazwyczaj podobny poziom integracji wewnętrznej. Ciężko to przyjąc, ale rzadko bierzemy za partnera osobę b. dojrzałą od nas, albo z góry wyglądające na rozpieszczone dziecko. Jeśli to robimy to zazwyczaj nieświadomie odpowiadając na nasze wewnętrzne słabości, potrzeby, kompleksy. I oczywiście jedne rzeczy wyglądają społecznie b. akceptowanie inne mniej, ale właśnie ta praca nad sobą pozwala nam się pozbyć naszej części balastu, którą raczej na pewno wnieśliśmy do związku przed kryzysem.

Ja myślę Smutku, że Ty teraz b. przyśpieszyłaś swoje dojrzewanie, świadomie piszesz co się dzieje i może wydarzyć. Świadomość ta ułatwia zrozumienie, ale emocjonalnie powoduje też więcej bólu, w przyśpieszonym tempie odrywasz się od swojego układu odniesienia (męża) i zamiast pobierać korzyści z usługiwania mu, dodaje to tylko więcej bólu, bo widzisz tego konsekwencje...

Pozabierałaś swojemu dziecku zabawki (uległość wobec szantażu emocjonalnego), ale ono jeszcze nie wierzy w Twoją konsekwencję i będzie teraz protestowało i próbowało zmanipulować "mamusię".

Zgadzam się z przedmówcami powinnaś sama ocenić ile masz siły i w zależności od tego podjąć decyzję. Może też powoli zacząć komunikować mu, że powoli wysiadasz? Dziecko lubi mieć rozrywki i zabawę na zewnątrz, ale w domu ceni sobie spokój i stabilizację, dom to taki punkt wypadowy, o którym się nie mówi, ale b. ceni. Może też to dałoby się wykorzystać?
Nieważne jest, gdzie jesteś, ale wszędzie tam, gdzie przyjdzie ci się znaleźć, ważne jest, jak żyjesz - Henri J.M.Nouwen
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: I co teraz?

Post autor: s zona »

Smutku ,
sama jestem zwolenniczka daleko posunietej empatii ,
ale u mnie tez sie kiedys "przelalo "..
Zgodnie z tym ,co Jacek ,Mare pisali wczesniej ,
ze facet ,jesli nic nie musi - to nie zmieni ,bo tak jest mu wygodnie ...
A kazde swinstwo potrafi wytlumaczyc na swoja korzysc ....

U mnie wniosek o separacje wyrwal meza z komfortowej sytuacji ,
dodatkowo ostentacyzm opinii publicznej tez go bardzo bolal ...

Stan na dzis ,zawieszona separacja i naprawianie .
Przyznam ,ze nawet nie podejrzewalam go o takie wielotorowe dzialania .
Mam nadzieje ,ze to nie jest manipulacja z jego strony .
Bo przed tym mnie ostrzegano ,ale zaufalam w ciemno,
oddajac to Bogu.

Smutku,
mnie kiedys ks proboszcz powiedzial ,
ze sytuacja jest tak trudna ,ze tylko modlitwa do Ducha sw ..

Kazda decyzje dobrze jest przemodlic na maxa ,
Ty sama musisz byc jej pewna ,bo to Ty poniesiesz konsekwencje .
Skladajac wniosek o separacje nie popychasz meza do cudzolostwa
tzn nie legalizjesz jej w urzedzie .
Byc moze ,ze mezowi potrzebny jest taki prysznic .
U mnie zadzialal po ponad 30 latach malzenstwa .

ps
pisze: 21 maja 2018, 13:55 Smutku ,
nwm ,czy znasz "Zycie udane czy udawane " O Augustyna Pelanowskiego
mnie pomoglo ,szczerze polecam :
http://www.tolle.pl/pozycja/zycie-udane-czy-udawane
ps westchnelam za Ciebie o 12h15 :)
Smutek
Posty: 302
Rejestracja: 18 lut 2018, 7:29
Płeć: Kobieta

Re: I co teraz?

Post autor: Smutek »

Kochani, ja widzę, że wysiadam fizycznie i to nie jest dobre. Myślałam, że jestem silniejsza, ale to już nie o to chodzi co ja myślałam. Jemu ta zabawa może się nie znudzić. Tak jak rak pisze, atrakcje na zewnątrz, w domu ciepełko i zaplecze.
Tak daleka byłam od stawiania warunków, naprawdę nie chciałam tego robić. A teraz coraz częściej myślę, żeby wyznaczyć konkretny termin na jego jakieś określenie się, ale po gruntownym zastanowieniu się przez niego nad tematem (o ile to możliwe), ponieważ każda z decyzji będzie miała jakieś konsekwencje. Nie wiem czy to ma sens w ogóle. Ciągle chce mu dać możliwość wyboru, ciągle jego dobro przed moim...a gdzie ja?
Któraś Sycharka wrzuciła na jakimś wątku film ojca Szostaka o dotknięciu Ducha świętego. Modliłam się o to dotknięcie bardzo mocno wczoraj. I może właśnie dotyka, wypala, a to przecież boli. Na razie mnie, później może i jego, a może nie. Powoli dociera do mnie, że ten kryzys jest nie dla mojego męża a dla mnie i to dla mnie przyniesie konkretne skutki, nie te zewnętrzne, ale te duchowe.
Przed kryzysem gdzieś w październiku miałam problemy w pracy, zastanawiałam się nad zwolnieniem. "Przypadkowo" dostałam modlitwę św. Marty, modli się nią 9 tygodni. I moją intencją nie była wcale praca, tzn.też, ale wiecie co? Ja chciałam złapać wszystkie sroki za ogon. Modliłam się o uporządkowanie życia. Czułam, że jest "jałowe", dalekie od Boga, nie że nieszczęśliwe, ale byle jakie. I co lepsze nie myślałam tu wcale, że coś w małżeństwie jest nie tak, tu według mnie było ok. No właśnie, według mnie...
Teraz myślę, że wymodliłam ten kryzys i obojętnie jak on się skończy moje życie ulegnie diametralnej zmianie, a zmiany nigdy nie są proste i łatwe. To nie jest przypisywanie modlitwie magicznej mocy, ja od dawna chciałam tej zmiany, ale dobrze i bezpiecznie było mi siedzieć w zaduchu.
A teraz muszę złapać oddech i nauczyć się oddychać świeżym powietrzem. Wierzę, że się tego nauczę.
Dziękuję za każde dobre słowo i modlitwę i przepraszam za użalanie się nad sobą.
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: I co teraz?

Post autor: marylka »

Smutku - znasz mnie nie od dziś i wiesz jaki ja mam stosunek do nałogu. Ale powtórzę - NIE MA SENSU MU COKOLWIEK MÓWIĆ BO ON JEST PIJANY!!!
Kiedy zetknęłam się z problemem seksoholizmu nie wierzyłam w starystyki i prognozy. Niestety każdego dnia się potwierdzaja. Porno i masturbacja - uzależnienie od seksu jest na pierwszym miejscu. Wyprzedza juź alkoholizm.
Dopóki on nie zacznie się leczyć - jego umysł nie bedzie w stanie tezeźwo myśleć. Jego stany psychiczne - to wszystko składa się na obraz uzależnionego nie panującego nad soba człowieka.
I jeszcze jedno - jeżeli chcesz mu pomóc - podbij jego dno i zmuś do leczenia. Inaczej dajesz mu komfort trwania w nałogu i brniecia w niego coraz głębiej. Każedego dnia jego komórki nerwowe tworzą nowe połączenia, które już na zawsze zostana w głowie i zostana uzależnione od zachowań dewiacyjnych.
Ty jesteś silnie współuzależniona. Ty też potrzebujesz pomocy. Idź prosze Cie do S-anon lub w ogole do współuzależnionych. Widać, że jeszcze jesteś otwarta i szukasz pomocy. Tylko wiesz...Ty NIC nie robisz z Waszym problemem, bo od kilku miesiecyy NIC w Waszym domu się nie zmieniło. Zmienił się i cały czas zmienia Twój stan psychiczny. Niedługo i Ty zamkniesz sie na świat a zachowania meża uznasz za obrzydliwe ale nie do przeskoczenia - on zacznie - już od dawna to robi! - Toba manipulować. To są kolejne etapy współuzależnienia. Proszę Cię skorzystaj z jakieś piradni dla współuzależnionych. Zawalcz najpierw o siebie. Jesteś coraz słabsza i wykończona. Kto ma Ci pomóc jak nie TY sama sobie? Tyle przeszłaś w życiu. Chyba jesteś warta więcej niż wiecznie znerwicowane jazdy w domu? Pozdrawiam
3Has
Posty: 201
Rejestracja: 22 lip 2017, 15:40
Płeć: Mężczyzna

Re: I co teraz?

Post autor: 3Has »

Smutek pisze: Przed kryzysem gdzieś w październiku miałam problemy w pracy, zastanawiałam się nad zwolnieniem. "Przypadkowo" dostałam modlitwę św. Marty, modli się nią 9 tygodni. I moją intencją nie była wcale praca, tzn.też, ale wiecie co? Ja chciałam złapać wszystkie sroki za ogon. Modliłam się o uporządkowanie życia. Czułam, że jest "jałowe", dalekie od Boga, nie że nieszczęśliwe, ale byle jakie. I co lepsze nie myślałam tu wcale, że coś w małżeństwie jest nie tak, tu według mnie było ok. No właśnie, według mnie...
Teraz myślę, że wymodliłam ten kryzys i obojętnie jak on się skończy moje życie ulegnie diametralnej zmianie, a zmiany nigdy nie są proste i łatwe. To nie jest przypisywanie modlitwie magicznej mocy, ja od dawna chciałam tej zmiany, ale dobrze i bezpiecznie było mi siedzieć w zaduchu.
A teraz muszę złapać oddech i nauczyć się oddychać świeżym powietrzem. Wierzę, że się tego nauczę.
Dziękuję za każde dobre słowo i modlitwę i przepraszam za użalanie się nad sobą.
Smutku, jeśli faktycznie wymodliłaś kryzys, to on może się skończyć tylko dobrze. Ale nie przestawaj się modlić - o to by przyniósł on właściwe owoce.
Nie sądzę by był on tylko dla Ciebie - Twój mąż wygląda na kogoś kto potrzebuje solidnego uzdrowienia, dorośnięcia, przestania bycia wiecznym dzieckiem. Dlatego scenariusze mogą być różne - nie wiemy co się stanie, ale Ty powinnaś z tego wszystkiego wyjść wolna.
Czytałaś książkę Anny Jednej z tego forum - "ile warta jest twoja obrączka"? To co jest dla mnie bardzo wartościowe, to fakt, że nie jest to kolejna słodka historia kończąca się happy endem z cyklu "żyli długo i było im zielono".
Ale autorka przeszła wielką drogę, poznała siebie, swoje prawdziwe motywacje, dostrzegła błędy, wykonała olbrzymią pracę - i zyskała autentyczną wiarę i zaufanie Bogu. I poukładała jakoś życie, sądzę że nie było mniej szczęśliwe niż wcześniej.
Nie wiem co z Anną, pewnie niektórzy tu wiedzą, ale niezależnie od tego co z nią - podobną drogę przeszło wielu tutaj i DAŁO RADĘ. Nawet jak życie posypało się, nie było powrotów, itp. To dla mnie wielka lekcja - można żyć w zgodzie z Bogiem, sobą, i być całkiem zadowolonym ze swojego życia, bez względu na drugą osobę. Tego się uczę, tego życzę Tobie i sobie.
jacek-sychar

Re: I co teraz?

Post autor: jacek-sychar »

3Has pisze: 22 maja 2018, 9:17 Nie wiem co z Anną, pewnie niektórzy tu wiedzą
Ci, którzy zapisali się na turnus górski do Piwnicznej, będą mieli okazję poznać osobiście Anię.
Ania co roku jeździ z nami w góry. :D
3Has
Posty: 201
Rejestracja: 22 lip 2017, 15:40
Płeć: Mężczyzna

Re: I co teraz?

Post autor: 3Has »

jacek-sychar pisze: 22 maja 2018, 9:35
3Has pisze: 22 maja 2018, 9:17 Nie wiem co z Anną, pewnie niektórzy tu wiedzą
Ci, którzy zapisali się na turnus górski do Piwnicznej, będą mieli okazję poznać osobiście Anię.
Ania co roku jeździ z nami w góry. :D
Czyli jak rozumiem, u Ani ok:) Miło słyszeć:)
krople rosy

Re: I co teraz?

Post autor: krople rosy »

,,Jeśli coś kochasz, puść to wolno. Kiedy do Ciebie wróci, jest Twoje. Jeśli nie, nigdy Twoje nie było.''
Bardzo lubię te słowa i uważam, że mają w sobie dużo prawdy. Mówią zarówno dużo o intencjach i dojrzałości osoby kochającej jak i kochanej.
Myślę, że dlatego tak kurczowo się trzymasz męża ponieważ boisz się obnażenia prawdy o nim i o tym czy naprawdę Cię kocha. I ile znaczy dla niego wasze małżeństwo.
Może się okazać, że ptaszek wyleci z gniazda i już nigdy do niego nie wróci. Ale przy okazji zrozumiesz, że trwałaś przy kimś, kto tylko tworzył iluzje i pozy.
I Ty i mąż boicie się nieznanego. Lepiej trwać w tym co jest przewidywalne, co prawda cały czas kaleczy i rani ale teren jest całkowicie znany.
Mąż sobie siedzi w swoim świecie, który próbuje jakoś doprawić bo jest mdłe (brak zażyłej więzi z Tobą więc nie ma do czego wracać) a Ty sobie siedzisz w swoim czekając na koniec problemów i śledząc każdy ruch męża obserwując czy choć na ciut ciut coś się zmieniło.
I tak sobie możecie siedzieć do starości...bo czemu nie?
Secundus
Posty: 6
Rejestracja: 23 paź 2017, 11:23
Jestem: już po kryzysie
Płeć: Mężczyzna

Re: I co teraz?

Post autor: Secundus »

Nie pamiętam, czy jest już ten link na forum, ale proponuję posłuchać:
https://www.youtube.com/watch?v=hrWZq4CePa8
Bardzo dobry materiał o uzależnieniu od pornografii.
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: I co teraz?

Post autor: s zona »

3Has,
sama dzieki ksiazce Ani znalazlam Sychar ,
co potencjalnie uchronilo mnie przed narobieniem glupstw .

Podaje za Newsletter SYCHAR- warto sie zapisac ,jestesmy na biezaco :D

...." Polecamy świadectwo Ani - https://youtu.be/MDzzD644W0I i fragment konferencji
ks. Marka Dziewieckiego - https://youtu.be/shEnNnhbtmk ...."

http://warszawa-pallotyni.sychar.org/2018/05/11/2508/
ODPOWIEDZ