I co teraz?

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

GosiaH
Posty: 1062
Rejestracja: 12 gru 2016, 20:35
Płeć: Kobieta

Re: I co teraz?

Post autor: GosiaH »

Smutek, daj czas czasowi
No i, przede wszystkim, nie martw się na zapas !
"Nie mów ludziom o Bogu kiedy nie pytają, żyj tak, by pytać zaczęli" św. Jan Vianney
jacek-sychar

Re: I co teraz?

Post autor: jacek-sychar »

Smutek
Musisz "oswoić" swoich najbliższych. To trochę trwa.
Czarek
Posty: 1385
Rejestracja: 30 sty 2017, 8:33
Płeć: Mężczyzna

Re: I co teraz?

Post autor: Czarek »

Smutek pisze: 27 lut 2018, 19:35 "a może to wszystko po cos jest, w jakimś celu..."
Sam zadawałem sobie to pytanie i ...
odpowiedź wyszła mi taka "żebym nauczył się mądrze i prawdziwie kochać siebie, żonę, dzieci, ludzi".

Gdy przyswoiłem ją sobie to uwagi bliskich dotyczące "ułożenia sobie życia" przestały mnie irytować i wzbudzać konieczność tłumaczenia. Z czasem nabrałem do nich dystansu, zrozumienia i nawet zacząłem się z nich śmiać :)
Smutek
Posty: 302
Rejestracja: 18 lut 2018, 7:29
Płeć: Kobieta

Re: I co teraz?

Post autor: Smutek »

GosiaH dziękuję za modlitwę. Właśnie...czas...wszystko chcę, chcemy już i teraz, jak się popsuło zaraz naprawić albo kupić nowe. Nie ze wszystkim tak się da. Nie powiem Panu Bogu "wiesz masz czas świąt bo ja bym chciała i wszyscy mnie cisną", ja mogę tylko powiedzieć "daj mi siły i wskaż mi drogę".
Jacek, Czarek
Ciężko będzie je oswoić, kobiety w mojej rodzinie, ja sama, przyzwyczajone do działania, podejmowania decyzji, ale mimo siły, pozornej...jednak słabe wobec trudu jak każdy człowiek. Myślą, że chcą dla mnie dobrze i "wiesz, my się nie będziemy wtrącać, bo to twoja decyzja, ale..." i tu lista co powinnam zrobić. Widzę tu wskazówki dla siebie, spokój i mniej słów, bo niepotrzebnie nakręcam się ich poddenerwowaniem.
3Has
Posty: 201
Rejestracja: 22 lip 2017, 15:40
Płeć: Mężczyzna

Re: I co teraz?

Post autor: 3Has »

jacek-sychar pisze: No to witaj Smutek w klubie nierozumiejących. :D
Nierozumianych:)
Smutek pisze: Przed chwilą zadzwoniła do mnie siostra, która oczywiście bardzo się o mnie martwi i mnie kocha, ale tak mną potelepała przez telefon, że mam dość. Ona uważa, że moja decyzja jest błędna, że powinnam mu już natychmiast wystawić waluzy za drzwi, że on się nie zmieni, że się torturuję, że dopóki go nie wywalę to się nie otrząśnie itp. Nikt nie rozumie mojej decyzji, mojego czekania.
Jak to nikt, a my to pies?!
:D
Smutek pisze: Rozumem przyznaję jej rację, ale nie sercem. Wiem, że może i tak będzie, że dopiero jak przestanie tu mieszkać to się opamięta, ale nie wiem tego na pewno.
Może być też odwrotnie - nie warto ryzykować. Jak odejdzie to sam, bez "zachęty". Wtedy masz czyściutkie sumienie.

Smutek pisze: Sama błądzę po omacku i nie wiem co mam robić. Może to była dobra decyzja może zła, nie wiem. Mam ochotę wrzeszczeć. Ona ma inny charakter niż ja i nie jest na moim miejscu. Stwierdziła, że nie ma sensu dłużej niż do świąt się mordować. Do świąt może być wszystko i nic. Zostawiam to Bogu, bo oszaleję.
Słusznie.
Natomiast pamiętaj że nikt za Ciebie ani życia nie przeżyje, ani decyzji nie podejmie, a cokolwiek Ci doradzi - nie weźmie za konsekwencje żadnej odpowiedzialności. Rady znajomych czy spokrewnionych kobiet jak wyżej proponuję... a może nie napiszę co chciałem napisać, bo moderacja na pewno nie przepuści.

Uwaga, teraz będzie szczerze, i jako żeś kobieta, bardzo Cię proszę abyś zrozumiała dobrze co chcę napisać.
Sprawa dotyczy kobiet OGÓLNIE, a nie konkretnych osób - wiadomo że każda pojedyncza osoba ma swoją indywidualność i może należeć do jakieś grupy a jednocześnie być od niej zupełnie inna.

Zauważyłem (pewnie nie ja pierwszy) że kobiety maja ciekawą tendencję - np chwalenia urody swoich koleżanek, które ewidentnie powinny wziąć się za siebie, albo chwalenia ich ciuchów, w których wyglądają beznadziejnie. Początkowo myślałem że za tym stoi przyjaźń, chęć pocieszenia, itp - ale obawiam się po dłuższych obserwacjach że wcale niekoniecznie.
Kobiety w ten sposób eliminują konkurencję - i robią to automatycznie, podświadomie, nawet jak mają męża i dzieci. Jeśli ich koleżanki wyglądają gorzej niż one, to tym lepiej dla nich - nawet jeśli same przed sobą się do tego nie przyznają i same święcie wierzą że ich intencje są czyste.
Co ciekawe - w drugą stronę jest inaczej. Jeśli facet jest be - to chórem, wszystkie jak jeden mąż, stają za swoją koleżanką murem przeciw niemu, nawet jak to on ma rację, a może nawet zwłaszcza wtedy. Dlaczego? Bo instynktownie obawiają się że brak damskiej solidarności mógłby się ewentualnie kiedyś odbić na nich samych, a w ewentualnym starciu z facetem bez wsparcia swojej grupy mogą mieć mniejsze szanse.

U facetów działa to zupełnie inaczej, zwykle odwrotnie - masz problem z żoną? To alboś ciota i pantoflarz, albo masz słaby spust i nie umiesz jej zadowolić (spokojnie, koledzy wyręczą), albo jesteś [...] wołowa i mało zarabiasz. Facet zwykle nie przepuści okazji by delikatnie dać do zrozumienia koledze że on sam radzi sobie doskonale i tylko go naśladować i wszystko będzie dobrze.
Osobną grupę mężczyzn spod znaku "bo to zła kobieta była" chwilowo pomijam by nie zaciemniać obrazu.

I znowu - to działanie nieuświadomione w większości przypadków. Po prostu - jedną z różnic między mężczyznami a kobietami jest ta, że mężczyżni preferują zachowania indywidualne a kobiety - stadne. I nie ma w tym żadnej próby deprecjacji kobiet czy czegoś w tym stylu - po prostu tak jest, tak to zostało wpisane w naszą naturę, jak u faceta "automatyczny" popęd seksualny a u kobiety "automatyczne" uczucia wobec swojego nowonarodzonego dziecka, znacznie silniejsze zwykle niż u mężczyzny.

Oczywiście jednostki (i to sporo ich) mogą mieć zupełnie inne, nawet przeciwne zachowania i skłonności, ale rozmawiamy o grupach teraz i trochę świadomie generalizujemy aby uchwycić pewną regułę.

I teraz - dlaczego o tym piszę @Smutek. Otóż niestety musisz przyjąć do wiadomości, że kobiety w Twoim otoczeniu (a i co poniektórzy mężczyźni, ale z innych powodów) będą Cię namawiać do wyrzucenia męża nie tylko z mieszkania ale z życia - niestety jednak niewiele to ma wspólnego z autentyczną troską o Ciebie.

Na to co napisałem, wiele kobiet, szególnie tu na forum, nakłada filtr wiary katolickiej, która prostuje te nasze naturalne skłonności, i tak jak nam mężczyznom każe tonować nasz popęd i kierunkować go wyłącznie w stronę małżonki, tak mądra, ukierunkowana wiarą kobieta nie będzie Ci doradzać rozwodu - a tak czynią te niezbyt ukierunkowane, w imię własnego (bo nie Twojego przecież) interesu i to jeszcze hipotetycznego. I naprawdę są święcie przekonane że chodzi im tylko o Twoje dobro.

Przepraszam jeśli piszę jak Napoleon konstytucję Księstwa Warszawskiego - czyli długo i niezrozumiale. Z chęcią się poprawię i doprezycję jakby co.

Wniosek jest jednak prosty - nie wyrzucaj sama męża. Jeśli odejdzie, owszem nie proś i nie błagaj by tego nie robił - jego decyzja, jego odpowiedzialność. Ale jak mówi Pismo: nie zaciągaj winy na siebie z jego powodu. I nie słuchaj złych doradców, nawet jeśli sami święcie wierzą że chcą Twojego dobra.
Ostatnio zmieniony 28 lut 2018, 6:34 przez Nirwanna, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: moderacja wylgaryzmy wyłapie nawet w długich tekstach ;-)
jacek-sychar

Re: I co teraz?

Post autor: jacek-sychar »

3Has pisze: 28 lut 2018, 0:11
jacek-sychar pisze:
No to witaj Smutek w klubie nierozumiejących.
Nierozumianych:)
Nierozumiejących współczesnego świata. :(
I przy okazji nierozumianych przez innych. ;)
Smutek
Posty: 302
Rejestracja: 18 lut 2018, 7:29
Płeć: Kobieta

Re: I co teraz?

Post autor: Smutek »

3Has
Dziękuję za naświetlenie sytuacji co do zachowań, w zupełności popieram, choć nigdy nie zastanawiałam się nad mechanizmami kierującymi takim postępowaniem.
Nie wyrzucę go i koniec 🙂 szczerze mówiąc to wczoraj jakiś atak na mnie rodzinny był, jakby się umówiły obie, mama i siostra. Każda się troszczy, ale każda wie lepiej co ja czuję.
Smutek
Posty: 302
Rejestracja: 18 lut 2018, 7:29
Płeć: Kobieta

Re: I co teraz?

Post autor: Smutek »

Wiedziałam, że te parę dni względnego spokoju to za długo. Wczoraj siostra i matka, a dziś mąż.
Względny spokój to taki, że siedzi w drugom pokoju, ledwie odezwie się "cześć" i tak mija dzień za dniem. Jedzenie robi sobie sam, więc widzę, że schudł.
Dzisiaj dał mi pieniądze za tzw. czynsz. Podziękowałam. Kupił jakieś drożdżówki i zaproponował żebym się poczęstowała, ale grzecznie odmówiłam. Zapytał czy go jutro ostrzygę, on mi oczywiście za to zapłaci. Powiedziałam, że nie musi, bo już mi dał pieniądze. Zapytał co w pracy. Spokojnie odpowiedziałam. Za 5 minut pyta czy już się zdecydowałam co z rozwodem. Odpowiedziałam, że zdania nie zmienię i że go kocham. Nadal spokojnie i bez jęków. Zdenerwował się i powiedział, że on też zdania nie zmienił, że mnie nie kocha i po co to ciągnę. Gdyby słowa mogły zabijać... Boże jak to boli.
Zirytował się i powiedział "to zobaczymy ile to potrwa i ile tak będziemy się z tym...piiiip".
Powiedziałam, że to on podjął taką decyzję, ale nie wiem czy do niego moje słowa w ogóle docierają.
Muszę wytrzymać, muszę. Jedyny postęp jaki dostrzegam u siebie to ten, że daję radę rozmawiać spokojnie i nie ryczę w trakcie. Nie będę już nic opowiadać mamie ani siostrze, bo będę miała powtórkę z rozrywki.
Czarek
Posty: 1385
Rejestracja: 30 sty 2017, 8:33
Płeć: Mężczyzna

Re: I co teraz?

Post autor: Czarek »

Smutek pisze: 28 lut 2018, 19:22 Nie będę już nic opowiadać mamie ani siostrze, bo będę miała powtórkę z rozrywki.
Myślę, że to może być dobra decyzja. Mama i siostry ze względu na więzy rodzinne mogą mocno emocjonalnie reagować na ostrą fazę kryzysu w Twoim małżeństwie.
Pewnych słów i zachowań nie da się cofnąć. Warto abyś o tym pamiętała bo nie wiadomo jak rozwinie się sytuacja pomiędzy Tobą a mężem.
Warto poszukać wsparcia poza rodziną.
3Has
Posty: 201
Rejestracja: 22 lip 2017, 15:40
Płeć: Mężczyzna

Re: I co teraz?

Post autor: 3Has »

Smutek pisze: Muszę wytrzymać, muszę. Jedyny postęp jaki dostrzegam u siebie to ten, że daję radę rozmawiać spokojnie i nie ryczę w trakcie.
Ależ to jest WIELKI postęp!
W ogóle brawo za rozmowę z mężem - zrobiłaś dokładnie to, co powinnaś i jak powinnaś:)
Szacun, czapki z głów:)
I spokojnie - nie zawsze to będzie tak bolało jak obecnie. Po jakimś czasie może być nawet przyjemne - delektowanie się swoim spokojem i panowaniem nad sytuacją:) Czego Ci serdecznie życzę:)
Niezapominajka
Posty: 393
Rejestracja: 06 kwie 2017, 11:07
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: I co teraz?

Post autor: Niezapominajka »

3has powiem Ci że łatwiej być samemu niż klecić to na powrót we dwoje...konfrontować się z drugą osobą będąc na co dzień jest megatrudno...tylko ten to wie kto to przeżył.
3Has
Posty: 201
Rejestracja: 22 lip 2017, 15:40
Płeć: Mężczyzna

Re: I co teraz?

Post autor: 3Has »

@Niezapominajka - ależ ja to wiem, w końcu sam mam dokładnie taką sytuację. Zdecydowanie dużo łatwiej byłoby samemu, no ale jest ale o którym wszyscy wiemy.
Natomiast da się po pewnym czasie (u mnie to dość długo zajęło, ale da się zdecydowanie szybciej) jakoś to znosić a nawet czerpać przyjemność z poczucia że zachowujemy spokój i równowagę:)
Smutek
Posty: 302
Rejestracja: 18 lut 2018, 7:29
Płeć: Kobieta

Re: I co teraz?

Post autor: Smutek »

Czarek
Dokładnie tak. One się nakręcają, ja się denerwuję i to wszystko jest niepotrzebne. Potem dużo nie trzeba, żeby w emocjach jedno słowo za dużo powiedzieć.
3Has
Ten spokój dużo kosztuje. Potem mi się ręce trzęsły, ale przy nim dałam radę się opanować.
Niezapominajka
Czasami są takie chwile, że kiedy wiem, że nie ma go w domu, bo jest w pracy, to nawet się cieszę, bo wracając nie denerwuję się tak jak zawsze. To smutne.
Doradźcie. W połowie marca ma urodziny. Składać życzenia? Prezentu nie będę chyba kupować, bo w walentynki kupiłam jakiś drobiazg, niepotrzebnie, jak się okazało, tylko powiększyłam swój ból.
Nie mogę zrozumieć tej obojętności, chłodu, obcości... Jak całkiem inny człowiek. Mogłabym na jego oczach zrobić sobie krzywdę, a jego by to kompletnie nie obchodziło.
rak
Posty: 995
Rejestracja: 30 wrz 2017, 13:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: I co teraz?

Post autor: rak »

Smutek pisze: 01 mar 2018, 17:27 Ten spokój dużo kosztuje. Potem mi się ręce trzęsły, ale przy nim dałam radę się opanować.
to bardzo ważne, ale później bywa okupione sporym cierpieniem, bo jak na to niepatrzeć to udawanie, zanim nie wyrobi się stabilnej postawy, to tylko próba wymuszenia pożądanego zachowania, na które nie ma się ochoty i dlatego budzi duży sprzeciw później. Moim zdaniem warto próbować.
Smutek pisze: 01 mar 2018, 17:27 Składać życzenia? Prezentu nie będę chyba kupować, bo w walentynki kupiłam jakiś drobiazg, niepotrzebnie, jak się okazało, tylko powiększyłam swój ból.
Jeden z moim prezentów wylądował na pół roku w szufladzie, więcej ode mnie później też nie było;) Ale myślę, że warto coś zrobić, żeby pokazać, że zależy, ale równocześnie coś, co aż rzuca w oczy, że nie kosztowało dużo pracy. Z prezentów to najlepiej chyba jakąś przydatną pierdółkę, u mnie hitem była skrobaczka do samochodu, wprawdzie owinąłem w czerwoną wstążkę, no ale dalej to była skrobaczka ;)
Nieważne jest, gdzie jesteś, ale wszędzie tam, gdzie przyjdzie ci się znaleźć, ważne jest, jak żyjesz - Henri J.M.Nouwen
Smutek
Posty: 302
Rejestracja: 18 lut 2018, 7:29
Płeć: Kobieta

Re: I co teraz?

Post autor: Smutek »

rak
Właśnie też tak myślę, że szaleć nie ma co, ale olewać specjalnie...też chyba źle. Nie wiem.
Dzisiaj go strzygłam. Wczoraj poprosił, zgodziłam się. Dostałam 20 zł na toaletkę, choć mówiłam, że już mi zapłacił. Ok nie szarpię się. Bałam się bardzo czy mi głos nie zadrży, ręce nie zaczną się telepać. Na początku odruchowo chciałam się uśmiechnąć, tak absurdalna wydała mi się ta sytuacja. Opanowałam się jednak, bo przypomniałam sobie wczorajszy dzień. Zaczął niby normalną rozmowę i zanim zdążyłam się tym ucieszyć czy zrobić głupią nadzieję, przywalił z powrotem o rozwodzie. Zrozumiałam, że chciał sobie zrobić podkład do tej rozmowy. Że niby jak miło zacznie to ja migiem się zgodzę na wszystko i w te pędy jeszcze sama polecę załatwiać papiery rozwodowe, bo on przecież nie wie co do czego.
Ostrzygłam go więc jak fryzjerka pierwszej klasy, grzecznie i obojętnie.
Wiem, że nie powinnam nad tym się zastanawiać, ale przyszło mi do głowy, że nawet jeśli nikogo w tej chwili nie ma, to prze do rozwodu, żeby z "czystym" sumieniem kogoś zacząć szukać, albo też już ma na oku całkiem poważną kandydatkę na kowalską.
ODPOWIEDZ