Jak pomóc sobie żeby nie myśleć

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

GosiaH
Posty: 1062
Rejestracja: 12 gru 2016, 20:35
Płeć: Kobieta

Re: Jak pomóc sobie żeby nie myśleć

Post autor: GosiaH »

ewa pisze: 23 mar 2018, 19:14 czyli co ? Jak pisze osoba zdradzana, że to co się dzieje na pewno dzieje się po coś np. żeby stanąć na nogach, przestać wisieć na mężu/żonie itd itp., to jest OK, tak? A jak coś takiego napisze osoba która zdradziła, skrzywdziła, wróciła, zdośćuczyniła, zmieniła swoje postępowanie, starała się ze wszystkich sił pokazać jak ważny jest dla niej małżonek - to już nie do końca spotyka się to z aprobatą? Piętno zdrady?
Ewa, nie wiem czy to jest piętno zdrady, może to być kłopot z niewybaczeniem po prostu, lub z poczuciem krzywdy, którego nie udało się przepracować....

Ewa, pytaniem jest, jak dla mnie, czy to zadośćuczynienie, zmiana postawy jest powiedziane do małżonka jego językiem miłości i do niego to dociera. Czy on naprawdę tak czuje, czy może my z całą gamą dobrych intencji, jednak nie dajemy rady do niego dotrzeć a po prostu nam się wydaje, że zrobiliśmy wszystko?

Pozwól, że jeszcze wrócę do twojego wcześniejszego wpisu:
ewa pisze: 03 mar 2018, 13:46 Mąż też nie przebierał w słowach, a też niby wybaczył.W gniewie powiedział, że widzi, że się nic nie zmieniłam, że Go nie szanuję [...] Mąż krzyczał, że nie ufa mi w niczym i boi się, że wszystko wykorzystam przeciw Niemu
Napiszę o moim doświadczeniu - kiedy wracał mój mąż ja byłam go niepewna, bałam się, czy ta jego zmiana, to jest naprawdę trwała, czy to tylko, żeby "udał mu się powrót" (o tym, jakie ewentualne motywy powrotu miał mój mąż jak ja sobie je wyobrażałam nie wspomnę). Mojemu mężowi stałość postawy (tej zmienionej), upartość w odzyskaniu żony, ciągła praca nad sobą, pozwoliła w końcu zapukać z powrotem do mojego serca.
Mój mąż powiedział z tydzień temu, że "on musiał dumę schować a ja mocno zaryzykować" żebyśmy do siebie wrócili.

ewa pisze: 23 mar 2018, 19:14 Powiem tylko tyle - równie dobrze można krzywdzić nie przyjmując krzywdziciela!
Ewa, ja myślę, że mogą być takie krzywdy, które nie pozwalają nam przyjąć krzywdziciela.
O ile dobrze pamiętam ks. Dziewiecki też takie przypadki omawiał.




Ja, przyznaję, doceniam obecność na forum tych, którzy zdradzili.
Takie osoby pokazują drugą stronę.
Dla mnie cenne doświadczenia.
I dlatego dziękuję każdemu, w tym i tobie, Ewa, za dzielenie się tutaj.
"Nie mów ludziom o Bogu kiedy nie pytają, żyj tak, by pytać zaczęli" św. Jan Vianney
ewa
Posty: 26
Rejestracja: 04 sty 2018, 14:02
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak pomóc sobie żeby nie myśleć

Post autor: ewa »

Mój mąż powiedział z tydzień temu, że "on musiał dumę schować a ja mocno zaryzykować" żebyśmy do siebie wrócili.
Jeżeli będę mogła i nadarzy się taka sprzyjająca chwila w rozmowie z moim mężem, to pozwolisz że wykorzystam te słowa. Biorę sobie chociażby ten początek mocno do serca. Dziękuję.
Czy on naprawdę tak czuje, czy może my z całą gamą dobrych intencji, jednak nie dajemy rady do niego dotrzeć a po prostu nam się wydaje, że zrobiliśmy wszystko?
Cały czas się nad tym zastanawiam ale myślę, że zrobiłam naprawdę wszystko co mogłam. Czasami myślę, że może tego było za dużo... Teraz uczę się cierpliwości. I stałości w zmienionym ja. Dziękuję Ci GosiaH.
GosiaH
Posty: 1062
Rejestracja: 12 gru 2016, 20:35
Płeć: Kobieta

Re: Jak pomóc sobie żeby nie myśleć

Post autor: GosiaH »

ewa pisze: 24 mar 2018, 9:41 Cały czas się nad tym zastanawiam ale myślę, że zrobiłam naprawdę wszystko co mogłam. Czasami myślę, że może tego było za dużo... Teraz uczę się cierpliwości. I stałości w zmienionym ja.
Ewa, tak myślę, że strach, by nie było powtórki jest w tym zdradzonych tak duży, że ciężko nawet zobaczyć zmiany u wracających.
A potem każde, najmniejsze potknięcie, każdy powrót do tego, co było przed, jest "dowodem" na to, że wracający się nie zmienia.
U mnie, przynajmniej, tak to właśnie działało.

Długo to trwało i wcale nie bez strachu, któregoś dnia, po prostu zawierzyłam Bogu, że On sakramentu małżeństwa nie podepcze i zrobi dużo, by pomóc mi go uratować.
Ja, rzeczywiście, podjęłam ryzyko przyjęcia męża wg mnie niewiele zmienionego i (o zgrozo!) stawiającego warunki powrotu.
Rety, ileż ja się musiałam codziennie przełamywać, ileż pretensji nie wypowiedziałam, ile ja się musiałam (wg mnie) ukorzyć ...
Wcale nie odbyło się to bez interwencji kogoś z zewnątrz.
Mam przyjaciela, księdza katolickiego.
I on mi wcale nie delikatnie "wytłumaczył" jak ja się "bawię" powrotem męża i zapytał ile on jeszcze wytrzyma.
To mnie mocno otrzeźwiło.

to ostatnie to chyba by można wkleić i do wątku "Jak wrócić i być szczesliwym" :D
"Nie mów ludziom o Bogu kiedy nie pytają, żyj tak, by pytać zaczęli" św. Jan Vianney
Filemon
Posty: 122
Rejestracja: 12 kwie 2017, 18:48
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak pomóc sobie żeby nie myśleć

Post autor: Filemon »

mare1966 pisze: 21 mar 2018, 23:51 ewa napisała :
"że nic nie dzieje się od tak, że zawsze po coś, że jest w tym Boży Plan. Ostatnio usłyszałam ciekawe słowa, które bardzo mi pomogły " Wiedzcie, że gdyby coś nie było wolą Bożą nie zaistniałoby"."

Ja mam poważne wątpliwości , co do takiej filozofii .
Znaczy to tyle , że to Bóg jest winny za waszą sytuację .
Jest winny za to co zrobiłaś . itd.
Przecież to absurd .

Nie Bóg ale MY LUDZIE jesteśmy sprawcami
i dobra i zła na tym świecie .


Czy wolą bożą był Wołyń , Katyń , Oświęcim , obie wojny światowe ,
liczne ludobójstwa w Afryce , Azji itd. ?
Czy wolą bożą jest to że ktoś zachoruje na raka ,
albo ma wypadek i ginie , albo mąż odchodzi ?

Proszę się zastanowić nad tym .
mare1966, zgodzam się z Tobą w zupełności!

Wielokrotnie słyszałem i czytałem w kręgach Sycharu i nie tylko, że wszystko jest po coś. Także kryzys małżeński ma swój cel, skoro Bóg go dopuszcza. A więc, że trzeba uznać Wolę Bożą i ją przyjąć... Bóg tak chciał...

I pytałem sam siebie, czy na pewno Bóg musiał dopuszczać do głębokiego kryzysu małżeńskiego, abym się nawrócił? Bóg chciał mojego cierpienia, a przede wszystkim ciężkiej choroby i cierpień Żony? Coś mi tu nie pasowało. Bóg pełen miłosierdzia i pełen miłości do mnie i mojej Żony jako swoich ukochanych dzieci chce mojego cierpienia? Zsyła je po coś?

Półtora roku temu uczestniczyłem poprzez Internet w VI Podkarpackim Forum Charyzmatycznym. Wysłuchałem dobrej, porządkującej te rozterki konferencji o. Remigiusza Recława "Lęk przed Wolą Bożą".
https://www.youtube.com/watch?v=nUtNxrlFAcQ

Dzięki niej zrozumiałem, że myliłem skutki swoich grzechów z Wolą Bożą.Gorąco ją polecam Tobie, Ewo, oraz wszystkim, którzy są w takich rozterkach.
lena50
Posty: 1391
Rejestracja: 17 sie 2017, 0:29
Płeć: Kobieta

Re: Jak pomóc sobie żeby nie myśleć

Post autor: lena50 »

ewa napisała......
że nic nie dzieje się od tak, że zawsze po coś, że jest w tym Boży Plan. Ostatnio usłyszałam ciekawe słowa, które bardzo mi pomogły " Wiedzcie, że gdyby coś nie było wolą Bożą nie zaistniałoby".
Zgadzam się z tym ,że wszysto jest po coś,że jest w tym jakiś Boży plan,jesli tylko z Bogiem współpracujemy.
Znaczy....chodzimy do kościoła,spowiadamy się ,modlimy,komunię przyjmujemy ....itp....


Ewo....Twoja zdrada to Twój wybór.....nie mieszaj w to Boga.
lena50....dawniej lena
ODPOWIEDZ