Kryzys - Tak, chęć odbudowy-?, zdrada?
Moderator: Moderatorzy
Kryzys - Tak, chęć odbudowy-?, zdrada?
Witam
Jestem pod wrażeniem rad udzielanych tu na Forum i wiary w możliwość odbudowy małżeństwa….
Dlatego postanowiłam napisać swoją historie
W związku małżeńskim jesteśmy 12lat, mamy dwójkę dzieci. Kryzys jest od kilku lat, brak porozumienia, wieczne kłótnie, nawet o byle co, jedno nie ustępuje drugiemu….
I 2 miesiące temu mnie olśniło ze ja tak nie chce dłużej…
Cos mnie tchnęło żeby poszukać informacji czemu tak się dzieje i jakoś tak trafiałam na różne strony, m.in. psychologiczne, SYCHAR, oraz modlitwy o uratowanie małżeństwa….(Nowenna Pompejańska)
I im bardziej się wczytywałam to tak jakby mnie olśniło – ile w tym mojej winy, , upartości, zaparcia, braku pokory, wszechwiedzenia, i nie pozwalania drugiej stronie na nic.
Broniłam się przed mężem krzykiem, on jest strasznie wybuchowy i wszystko odbiera personalnie, nawet jak się o nim nie mówi to on myśli ze to jest w niego wycelowane. Nawet znajomi i rodzina uważają ze trzeba przed nim na baczność stać. Fakt, ma ojca alkoholika który nie mieszka z matka.
Nie wiem czemu dopiero teraz to wszystko spostrzegłam, może nie dojrzała byłam….. i nie umiałam nawet o tym mówić i rozmawiać z nim.
2 miesiące temu powiedziałam ze ja nie chce tak żyć (bo przestał się wogle do mnie odzywać i mówić co robi i gdzie wychodzi, nawet z dziećmi wychodził bez pytania czy informacji), ze to nie rodzina, ze brak przykładu dla dzieci, ze dzieci nerwowe ze widza ze my się nie dogadujemy, ale ze chce spróbować to naprawić ze może jakaś terapia…On na to ze prawda ze czemu wcześniej z nim nie pogadałam, ze teraz za późno i ze nie chce próbować, ze ja się nie zmienię…
Potem było jeszcze kilka rozmów (nawet spokojnych, bez krzyku) aczkolwiek on dalej ze nie chce próbować, ze on mi powiedziałam już wcześniej (tzn ze dwa lata temu) ze mam cos z tym zrobić żebym później nie żałowała. (Wtedy nie zareagowałam bo się poczułam odtrącona, teraz wiem ze to było głupie); ze nie chce rozmawiać, jak ja chce to mogę się starać. Nie wiem czy to „żałowała” nie oznacza zdrady
Na początek nieudolnie wzięłam go na terapie psychologiczna o dziwo przyszedł, ale to nie tedy droga szybko skumałam i nie poruszyłam tego tematu więcej, iv sama poszłam na spotkanie Sychar.
Zaczęłam się modlić i czytać wasze forum oraz książki i wcielać w życie rady mądrzejszych i bardziej doświadczonych, i tak jakby zaczęło działać, albo tak mi się wydaje,
stał się co prawda bardziej łagodny, nie ucieka ode mnie, nawet sam zaczyna gadać, przed dziećmi podkreśla moje stanowisko, z tym że nadal mnie dręczy czy nie pisze do kogoś smsów…. Bo pisze cos wieczorami albo z rana.
I boje się zaczynać rozmowy żeby czegoś nie skopać, ze może dać jeszcze czas, a z drugiej strony jak wtedy zaznaczać granice?….
Jestem pod wrażeniem rad udzielanych tu na Forum i wiary w możliwość odbudowy małżeństwa….
Dlatego postanowiłam napisać swoją historie
W związku małżeńskim jesteśmy 12lat, mamy dwójkę dzieci. Kryzys jest od kilku lat, brak porozumienia, wieczne kłótnie, nawet o byle co, jedno nie ustępuje drugiemu….
I 2 miesiące temu mnie olśniło ze ja tak nie chce dłużej…
Cos mnie tchnęło żeby poszukać informacji czemu tak się dzieje i jakoś tak trafiałam na różne strony, m.in. psychologiczne, SYCHAR, oraz modlitwy o uratowanie małżeństwa….(Nowenna Pompejańska)
I im bardziej się wczytywałam to tak jakby mnie olśniło – ile w tym mojej winy, , upartości, zaparcia, braku pokory, wszechwiedzenia, i nie pozwalania drugiej stronie na nic.
Broniłam się przed mężem krzykiem, on jest strasznie wybuchowy i wszystko odbiera personalnie, nawet jak się o nim nie mówi to on myśli ze to jest w niego wycelowane. Nawet znajomi i rodzina uważają ze trzeba przed nim na baczność stać. Fakt, ma ojca alkoholika który nie mieszka z matka.
Nie wiem czemu dopiero teraz to wszystko spostrzegłam, może nie dojrzała byłam….. i nie umiałam nawet o tym mówić i rozmawiać z nim.
2 miesiące temu powiedziałam ze ja nie chce tak żyć (bo przestał się wogle do mnie odzywać i mówić co robi i gdzie wychodzi, nawet z dziećmi wychodził bez pytania czy informacji), ze to nie rodzina, ze brak przykładu dla dzieci, ze dzieci nerwowe ze widza ze my się nie dogadujemy, ale ze chce spróbować to naprawić ze może jakaś terapia…On na to ze prawda ze czemu wcześniej z nim nie pogadałam, ze teraz za późno i ze nie chce próbować, ze ja się nie zmienię…
Potem było jeszcze kilka rozmów (nawet spokojnych, bez krzyku) aczkolwiek on dalej ze nie chce próbować, ze on mi powiedziałam już wcześniej (tzn ze dwa lata temu) ze mam cos z tym zrobić żebym później nie żałowała. (Wtedy nie zareagowałam bo się poczułam odtrącona, teraz wiem ze to było głupie); ze nie chce rozmawiać, jak ja chce to mogę się starać. Nie wiem czy to „żałowała” nie oznacza zdrady
Na początek nieudolnie wzięłam go na terapie psychologiczna o dziwo przyszedł, ale to nie tedy droga szybko skumałam i nie poruszyłam tego tematu więcej, iv sama poszłam na spotkanie Sychar.
Zaczęłam się modlić i czytać wasze forum oraz książki i wcielać w życie rady mądrzejszych i bardziej doświadczonych, i tak jakby zaczęło działać, albo tak mi się wydaje,
stał się co prawda bardziej łagodny, nie ucieka ode mnie, nawet sam zaczyna gadać, przed dziećmi podkreśla moje stanowisko, z tym że nadal mnie dręczy czy nie pisze do kogoś smsów…. Bo pisze cos wieczorami albo z rana.
I boje się zaczynać rozmowy żeby czegoś nie skopać, ze może dać jeszcze czas, a z drugiej strony jak wtedy zaznaczać granice?….
Re: Kryzys - Tak, chęć odbudowy-?, zdrada?
Witaj Na forum Camilaa,
Na początku chciałbym Cię przestrzec przed podawaniem szczegółów mogących zidentyfikować Twoją rodzinę w realnym świecie. Nie jesteśmy całkowicie anonimowi w internecie.
Ja muszę wracać do pracy, ale pewnie zaraz się ktoś tu zjawi aby Ci pomóc. Swoimi przemyśleniami podzielę się odrobinę później.
Cieszę się, że tu trafiłaś - to forum ma moc
Na początku chciałbym Cię przestrzec przed podawaniem szczegółów mogących zidentyfikować Twoją rodzinę w realnym świecie. Nie jesteśmy całkowicie anonimowi w internecie.
Ja muszę wracać do pracy, ale pewnie zaraz się ktoś tu zjawi aby Ci pomóc. Swoimi przemyśleniami podzielę się odrobinę później.
Cieszę się, że tu trafiłaś - to forum ma moc
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Re: Kryzys - Tak, chęć odbudowy-?, zdrada?
Camilaa
Czy zapoznałaś się już z literaturą dotyczącą DDA i DDRR?
ks prof. Grzegorz Polok, „Rozwinąć skrzydła” i „W drodze do siebie”
http://www.rozwinacskrzydla.pl/
oraz:
Jim Conway, Dorosłe dzieci prawnie lub emocjonalnie rozwiedzionych rodziców. Jak uwolnić się od bolesnej przeszłości. Wydawnictwo Logos, Warszawa 2010
fragment za darmo jest tutaj:
http://www.rozwinacskrzydla.pl/studenci ... dzicow.pdf
Na teraz sugerowałbym trochę spokoju i chwalenia męża. Może jak zobaczy, że Ty się zmieniasz i on się zmieni?
Czy zapoznałaś się już z literaturą dotyczącą DDA i DDRR?
ks prof. Grzegorz Polok, „Rozwinąć skrzydła” i „W drodze do siebie”
http://www.rozwinacskrzydla.pl/
oraz:
Jim Conway, Dorosłe dzieci prawnie lub emocjonalnie rozwiedzionych rodziców. Jak uwolnić się od bolesnej przeszłości. Wydawnictwo Logos, Warszawa 2010
fragment za darmo jest tutaj:
http://www.rozwinacskrzydla.pl/studenci ... dzicow.pdf
Na teraz sugerowałbym trochę spokoju i chwalenia męża. Może jak zobaczy, że Ty się zmieniasz i on się zmieni?
Re: Kryzys - Tak, chęć odbudowy-?, zdrada?
Skoro widzisz zmiany (nawet drobne) w swoim mężu to dla Ciebie informacja, że masz wpływ na klimat w domu. My go tworzymy więc trzeba robić co w naszej mocy by wszystkim żyło się w domu jak najlepiej. By wszyscy chętnie do niego wracali.Camilaa pisze: ↑22 sty 2018, 14:57 Zaczęłam się modlić i czytać wasze forum oraz książki i wcielać w życie rady mądrzejszych i bardziej doświadczonych, i tak jakby zaczęło działać, albo tak mi się wydaje,
stał się co prawda bardziej łagodny, nie ucieka ode mnie, nawet sam zaczyna gadać, przed dziećmi podkreśla moje stanowisko
Może warto wyartykułować to głośno przed mężem, coś w stylu: ,,Wiesz widzę jak często bywam uparta, zaciekła, jak chcę by było po mojemu, męczy mnie to samą i dlatego chcę to zmienić. I dla was by żyło wam się ze mną lepiej...'' Może Twoje przyznanie się do winy zmotywuje męża do stanięcia przed sobą w prawdzie i dostrzeżenia i swoich win. Bo gdy dwie strony przeciągają linę i żadna nie odpuści to tylko wzrasta wzajemna niechęć i upór trwania przy swoim.
Twój mąż z tego co piszesz też widzi że jest kiepsko, nie neguje więc ktoś musi pierwszy zacząć od siebie.
Ja bym po prostu zapytała mówiąc, że mnie to dręczy ale nie wiem na ile ta rada jest dobra dla innych. Nie lubię niejasności więc nie czaję się z pytaniami ale to ja. Każdy jest inny.
Re: Kryzys - Tak, chęć odbudowy-?, zdrada?
Jacku, jeszcze nie czytałam, za duzo tego jest skupiłam sie naraze na innych lekturach (Cenniejsza niż perły, Miłość potrzebuje stanowoczości, JWarto uratować małżeńswo, 5 jezyków miłości)
a ja ze dwa lata temu widzialam sms od kolezanki potem zablokowal komórkę
moze nie powie mi tego bo nwie ze jestem wrazliwa, ale to jest wtedy bezsensu
męski punkt widzenia... chyba to jest to,jacek-sychar pisze: ↑22 sty 2018, 15:24 Na teraz sugerowałbym trochę spokoju i chwalenia męża. Może jak zobaczy, że Ty się zmieniasz i on się zmieni?
chodzi o to ze pytałam, raz stwierdził że ze nie ma i nie miał nikogo a drugi raz ze nie o to chodzikrople rosy pisze: ↑22 sty 2018, 15:26 Ja bym po prostu zapytała mówiąc, że mnie to dręczy ale nie wiem na ile ta rada jest dobra dla innych. Nie lubię niejasności więc nie czaję się z pytaniami ale to ja. Każdy jest inny.
a ja ze dwa lata temu widzialam sms od kolezanki potem zablokowal komórkę
moze nie powie mi tego bo nwie ze jestem wrazliwa, ale to jest wtedy bezsensu
Re: Kryzys - Tak, chęć odbudowy-?, zdrada?
Cały czas mnie zastanawia to „nie wiszenie emocjonalne na męzu”
Niby rozumiem ale jak mam wcielić w życie to mi ciężko
Czy odciąc sie całkowice radzić sobie ze wszystkim sama? Czy próbować nawiązywac rozmowe?
Czy prosić o wykonywane jakis obowiązków?
Czy np. mówić co się dzis wydarzyło np. dziecko piękne cos namalowało i jestem pod wrażeniem’
Czy np. jak goscie przychodza to zachęcać go żeby przyszedł i posiedział z nami
On negatywne reaguje jak mu cos podaje np. jedzenie czy robie cos za niego
Ale chyba pozytywnie jak zagadam - tylko brak mi o czym gadac
I pozytywnie jak przy dzieciach cos on nim pozytywnego mówie bo robi pożniej to samo
Niby rozumiem ale jak mam wcielić w życie to mi ciężko
Czy odciąc sie całkowice radzić sobie ze wszystkim sama? Czy próbować nawiązywac rozmowe?
Czy prosić o wykonywane jakis obowiązków?
Czy np. mówić co się dzis wydarzyło np. dziecko piękne cos namalowało i jestem pod wrażeniem’
Czy np. jak goscie przychodza to zachęcać go żeby przyszedł i posiedział z nami
On negatywne reaguje jak mu cos podaje np. jedzenie czy robie cos za niego
Ale chyba pozytywnie jak zagadam - tylko brak mi o czym gadac
I pozytywnie jak przy dzieciach cos on nim pozytywnego mówie bo robi pożniej to samo
Re: Kryzys - Tak, chęć odbudowy-?, zdrada?
Camilaa - Twój mąż negatywnie reaguje prawdopodobnie dlatego, że ma "przesyt" Twojej dobroci i miłości. Jego to drażni, ponieważ sam się emocjonalnie odciął, a Twoja nadmierna dobroń budzi w nim poczucie winy, na które się nie chce zgodzić. Bo to nieprzyjemne
Rozmawiać z mężem możesz - to nie o to chodzi, żeby milczeć. Ale ja to zawsze rozumiałem tak: "bądź żoną, z którą chciałby być Twój mąż". Bądź teraz kobietą, w której zakochałby się, gdyby był sam. Radosną, spełnioną, wolną, pełną energii. Wiem, że na tym etapie to wydaje się niemożliwe, ale wszystko małymi kroczkami.
Daj mężowi powody do radości, do uśmiechu. Ale tak, żeby nie czuł się winny. Może obejrzyjcie razem komedię - tylko nie romantyczną Idźcie razem poskakać do parku trampolin, albo gdzieś. Takie luźne pomysły.
Rozmawiać z mężem możesz - to nie o to chodzi, żeby milczeć. Ale ja to zawsze rozumiałem tak: "bądź żoną, z którą chciałby być Twój mąż". Bądź teraz kobietą, w której zakochałby się, gdyby był sam. Radosną, spełnioną, wolną, pełną energii. Wiem, że na tym etapie to wydaje się niemożliwe, ale wszystko małymi kroczkami.
Daj mężowi powody do radości, do uśmiechu. Ale tak, żeby nie czuł się winny. Może obejrzyjcie razem komedię - tylko nie romantyczną Idźcie razem poskakać do parku trampolin, albo gdzieś. Takie luźne pomysły.
Re: Kryzys - Tak, chęć odbudowy-?, zdrada?
Nie wiedziałam gdzie zapytać, więc uczynię to tu. Drodzy Admini, przenieście w razie czego w stosowne miejsce.
Jakie jest źródło/podłoże bluszczowania?
Jakie jest źródło/podłoże bluszczowania?
Re: Kryzys - Tak, chęć odbudowy-?, zdrada?
Przekonanie, że to drugi człowiek ma obowiązek zaspokoić moje potrzeby. Zwłaszcza te emocjonalne.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Jan Paweł II
Re: Kryzys - Tak, chęć odbudowy-?, zdrada?
Może mieć swoje źródło w dzieciństwie (np. DDA, DDRR, DDD). Bluszczowanie jest wtedy, gdy nie mamy poczucia swojej wartości (a dorosłe dzieci tak mają). Dlatego staramy się uczepić drugiej osoby. Wprost "wisimy" na niej. Na dłuższą metę może być to bardzo męczące (oczywiście dla tej drugiej osoby).
Re: Kryzys - Tak, chęć odbudowy-?, zdrada?
No dobra - a może by tak instrukcję "odwieszania" się zrobić?jacek-sychar pisze: ↑24 sty 2018, 9:57 [...] Dlatego staramy się uczepić drugiej osoby. Wprost "wisimy" na niej. Na dłuższą metę może być to bardzo męczące (oczywiście dla tej drugiej osoby).
Bo jedno, to zauważyć, że się "wisi".
Drugi, to nauczyć się "nie wisieć".
Re: Kryzys - Tak, chęć odbudowy-?, zdrada?
Dziękuję. Ja kiedyś strasznie bluszczowałam, ale lektura tego forum skutecznie mnie wyleczyła.
Tak więc Camilaa czytaj i pytaj. Skarbnica wiedzy tu jest.
Tak więc Camilaa czytaj i pytaj. Skarbnica wiedzy tu jest.
Re: Kryzys - Tak, chęć odbudowy-?, zdrada?
Znów czuję się wywołany do odpowiedzi Źródłem bluszczowania jest brak poczucia bezpieczeństwa w dzieciństwie, które zaburzyło nasze poczucie bezpieczeństwa jako dorosłych. Może to być DDA, DDRR itd, ale może być to również przemoc w rodzinie (nawet zwykłe klapsy), brak rodzica, jego niedostępność emocjonalna lub fizyczna.
To my sami mamy zaspokajać swoje potrzeby emocjonalne. Zdrowi, dorośli ludzie, w przypadku odejścia drugiej osoby oczywiście czują rozpacz, ale potrafią się pozbierać i funkcjonować. Bo mają swoje małe codzienne rytuały, zainteresowania, pasje. Sami dla siebie są interesujący i potrafią cieszyć się z życia ze sobą samym. Jeśli osoba "bluszczująca" pójdzie na terapię, to terapeuta uzna, że ta osoba jest już zdrowa zazwyczaj właśnie wtedy, gdy będzie ona w stanie cieszyć się z bycia samemu.
Ja jestem właśnie w trakcie takiej terapii, stąd obeznanie w temacie