Czy jest co ratować? Mój wątek

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

baku2776
Posty: 31
Rejestracja: 11 sty 2018, 21:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy jest co ratować? Mój wątek

Post autor: baku2776 »

Cześć,
U mnie raczej bez zmian, chociaż na pewno trochę spokojniej. Przestałem zabiegać o uwagę żony, nie zaczynam tematu wspólnego życia, naprawy małżeństwa, nie nękam, nie żale się, nie proszę o nic bo po reakcji żony doszedłem do wniosku, że nie tędy droga. Dalej żona jest całkiem obojętna( przynajmniej ciągle nie mówi o pozwie rozwodowym), czasem nawet nie odpisze co tam u małego, nie mówiąc nawet o wysłaniu jego zdjęcia.
Złość do żony powoli przemija, nawet nie nękają mnie myśli co ona może teraz robić. Pojawia się za to smutek, jakiś wewnętrzny ból, plany życiowe legły tymczasowo w gruzach, niedługo mieliśmy się wyprowadzać, nakupiliśmy mnóstwo sprzętu do domu, oglądaliśmy inspirację do mieszkania, wyobrażaliśmy sobie wspólne życie już we 3. A tu w przeciągu paru dni wszystko przekreślone w oczach żony.
Nagle całe 5 lat wspólnego życia było beznadziejne. Boli również wrogość głównie teściowej. Boje się też samotności, mam 28 lat nie wyobrażam sobie bycia samemu do końca życia.
Ogólnie teraz dobre nastawienie przeplata się z tym złym. Raz jest dobrze a raz czuje się na dnie. Doskwiera tęsknota za synkiem( za żona pewnie też). Ale żeby nie było tak źle, kilka dobrych sytuacji mnie spotkało. Dla przykładu dzisiaj mój synek powiedział mi, że mnie kocha ( niby ma 4 lata ale bardzo mnie to podniosło na duchu).Małe rzeczy cieszą najbardziej. Plan na najbliższy czas to nawiązanie jak najmocniejszej więzi z synkiem ( z tym bywało różnie), no i lektura, refleksje.
Co do samej wiary, praktykuję codzienna modlitwę, odmawiam również 30-dniowe nabożeństwo do św. Józefa. Jednak muszę znaleźć jakieś tłumaczenie biblii dla opornych, bo w samej jej treści mam duże braki.
Pozdrawiam :)
santi
Posty: 103
Rejestracja: 05 wrz 2017, 11:06
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy jest co ratować? Mój wątek

Post autor: santi »

Cześć,

Jestem na forum od sierpnia i jeszcze nie opisałem tutaj swojej historii, może kiedyś się zmobilizuję. W każdym razie jest bardzo podobna do Twojej. Mam za sobą taki sam trudny okres życia z żoną jak Ty, to już ponad rok. Muszę powiedzieć, że dopiero po około roku się trochę uspokoiłem i wyciszyłem. Oczywiście ten smutek, żal, złość nadal jest gdzieś głęboko w sercu ale staram się o tym nie myśleć. Byłem w pewnym momencie tak wyczerpany psychicznie, że sam napisałem pozew o rozwód i wysłałem żonie. To było właśnie w sierpniu ubiegłego roku. Była to jedna z najgłupszych rzeczy jakie zrobiłem w życiu ale nie dawałem rady psychicznie. Żona nie zaakceptowała pozwu ale od tamtej pory jest jeszcze gorzej. W każdym razie właśnie wtedy w sierpniu po tej sytuacji przez przypadek trafiłem na Sychar i przeczytałem książkę Ile jest warta Twoja obrączka oraz 5 języków ... tak jak Ty :-) Od tego czasu przewartościowałem swoje życie. Chodzi mi o życie duchowe. Pogłębiłem relację z Bogiem, którą przez wiele lat zaniedbałem. Wiem, że mogę stracić wszystko co dla mnie w życiu ważne czyli żonę i dziecko ale od kiedy jestem z Jezusem to naprawdę na wszystko inaczej patrzę. To tyle tak na początek. Może kiedyś opiszę moją historię, która jeszcze ciągle się toczy w niewiadomym kierunku. Trzymaj się! Nie jesteś sam, musimy jakoś temu podołać :-)

Pozdrawiam
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13319
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Czy jest co ratować? Mój wątek

Post autor: Nirwanna »

Witaj, santi,
Poczekamy zatem na Twój wątek, a tymczasem, cóż - czuj się jak u siebie, rozgość się i czerp z wiedzy i doświadczeń forumowiczów pełnymi garściami :-)
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
baku2776
Posty: 31
Rejestracja: 11 sty 2018, 21:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy jest co ratować? Mój wątek

Post autor: baku2776 »

Cześć Santi,
Idealnie to ująłeś, budowanie relacji z Bogiem ma nam pomóc odkryć swoją tożsamość, swoje prawdziwe ja. W dzisiejszym świecie ludzie co chwile zakładają maski, rzadko są sobą, ciężko stwierdzić kto jest autentyczny . Mądrze o tym mówił o. Szustak niedawno https://www.youtube.com/watch?v=LDHLicfVlNs.

Moi drodzy, moja żona ciągle robi mi na złość w mojej relacji z dzieckiem, najprostszy przykład : czasem ją proszę żeby wysłała mi zdjęcie synka, w tym momencie zero kontaktu z żona, na drugi dzień informuje mnie, że albo już spała, zapomniała lub była zajęta. wielokrotnie już taka sytuacja miała miejsce. Jak ustalić jakąś granice w takim zachowaniu, której nie akceptuje.
Moja stanowcza odpowiedź, ze nie podoba mi się takie jej zachowanie i tego nie akceptuje raczej niczego nie zmieniła bo zona dalej tak się zachowuje. A nie zamierzam jej odpowiadać tym samym i np. nie mówić jej jak się syn czuje, zachowuje jak jest ze mną.
Ogólnie chyba nie zmierza to wszystko w dobrym kierunku, oddzielne mieszkanie, praktycznie 0 kontaktu, żona to tylko telefonicznie chciała by się kontaktować, nawet dziecko często przekazują mi teściowie bo żona zapracowana.
alelujah
Posty: 31
Rejestracja: 28 lis 2017, 13:22
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy jest co ratować? Mój wątek

Post autor: alelujah »

...oczywiste jest to ze twoja żona kogoś ma. To niemal pewne objawy standardowe
baku2776
Posty: 31
Rejestracja: 11 sty 2018, 21:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy jest co ratować? Mój wątek

Post autor: baku2776 »

Poległem..
Żona nadal stara się oddzielić mnie od dziecka, na moje pytania co u synka, jak się czuje, prośby o wysłanie zdjęcia nie odpowiada. Po tym jak nie chciała mi odpisać czy syn poszedł do przedszkola, zadzwoniłem do niej i posprzeczaliśmy się. Oto główne argumenty mojej żony:
- świetnie sobie radzę z wychowywaniem, znalazłam świetne sposoby, które działają, nie potrzebuję pomocy z zewnątrz,
- syn za tobą nie tęskni, jego zachowanie poprawiło się po twojej wyprowadzce, jest teraz szczęśliwy,
- ja chce się z tobą dogadać, nie ograniczam ci kontaktu, to w tobie jest wieczny problem,
- nigdy nie zajmowałeś się synem popołudniami a teraz chcesz być super tatą.
Żona pewnie kogoś ma, tym bardziej ze już jeden romans miała 2 lata temu. Czemu nie chce mi o tym powiedzieć, czy wyrzuty sumienia ją kiedyś dosięgną. Życie w niewiedzy jest najgorsze, na dobrą sprawę może ma już kogoś pół roku a ja o niczym nie wiedziałem.
Czasem się zastanawiam czy żona myśli o dobru synka, czy myśli tylko o sobie. Rozwodem na pewno synka zranimy. Jak ona sobie wychowywanie syna wyobraża jeśli tata i mama żyją osobno?
Boli mnie również to, że większy wpływ na syna będą mieli teściowie, żona mieszka z nimi, oni dużo się synkiem zajmują ( z kilkoma ich metodami wychowania się nie zgadzam), tęsknie za synem spędzanie 1 lub 2 dni razem w tygodniu ma się nijak do codziennego życia, boję się, że syn o mnie zapomni.
Myślicie, że jest sens pytać się żony jak chce w takiej sytuacji wychowywać dziecko, czy myśli o dobru dziecka?
Ogólnie mam teraz gorsze dni, nawet czytanie książek idzie mi opornie, nie mogę skończyć ksiażki "Kocham więc ... jak komunikować miłość w małżeństwie i rodzinie" ( czuję jakby ani jedna strona z tej książki do mnie nie dotarła, nie pamiętam o czym czytałem).
Czarek
Posty: 1384
Rejestracja: 30 sty 2017, 8:33
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy jest co ratować? Mój wątek

Post autor: Czarek »

Witaj Baku,
baku2776 pisze: 22 sty 2018, 17:43 U mnie raczej bez zmian, chociaż na pewno trochę spokojniej. Przestałem zabiegać o uwagę żony, nie zaczynam tematu wspólnego życia, naprawy małżeństwa, nie nękam, nie żale się, nie proszę o nic bo po reakcji żony doszedłem do wniosku, że nie tędy droga.
jak Twoim zdaniem ma się to co wyróżniłem w Twojej wypowiedzi do tego co piszesz poniżej?
baku2776 pisze: 29 sty 2018, 13:12 na moje pytania co u synka, jak się czuje, prośby o wysłanie zdjęcia nie odpowiada. Po tym jak nie chciała mi odpisać czy syn poszedł do przedszkola, zadzwoniłem do niej i posprzeczaliśmy się
Może uda Ci się czas kryzysu wykorzystać do poznania siebie swoich wad i zalet oraz do pracy nad sobą aby stać się najlepszą wersją siebie samego (takim mężczyzną jakim widzi Ciebie Bóg)?
Koncentracja uwagi nad rozwojem osobistym pomoże Ci odciąć się od rozmyślań o żonie, o przyszłości a pozwoli się skupić na tym co tu i teraz.
baku2776
Posty: 31
Rejestracja: 11 sty 2018, 21:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy jest co ratować? Mój wątek

Post autor: baku2776 »

Witaj Czarek,
no jest to na pewno nękanie, o zdjęcia dziecka nie będę prosił, sam sobie zrobię gdy będzie u mnie, dzwonię wieczorami do synka żeby z nim chwilkę porozmawiać.
Chcę ten kryzys wykorzystać jako naprawę siebie, bo faktycznie mam wiele wad i ograniczeń. Coraz częściej staram patrzeć na moją przeszłość z boku, wyciągając jakieś wnioski z moich zachowań. W najbliższym czasie postaram się wam trochę tych moich przemyśleń przekazać. Myślę tez nad jakimś kontaktem z psychologiem ( znacie jakiegoś dobrego z Katowic lub okolic), zdaję sobie sprawę, że sam sobie mogę z tym nie poradzić, także najlepsza będzie wizyta u specjalisty.
Na razie muszę sobie odpowiedzieć, skąd u mnie pojawiają się takie napady złości do innych osób, wieczne uczucie niepokoju, niespełnienia, niezadowolenia( mało rzeczy faktycznie sprawia mi radość), pycha, brak pokory, muszę popracować nad komunikacją z ludźmi, nawiązywaniem dobrych relacji, odpowiedzieć sobie skąd wielokrotnie we mnie było tyle egoizmu.
Czuję poczucie bierności, ze tkwię nadal w miejscu, nic nie robię z tą sytuacją. Z żoną o małżeństwie nie rozmawiamy( bo sądzi, że nie ma o czym), żyjemy osobno i chyba w najbliższym czasie nic się nie zmieni.
baku2776
Posty: 31
Rejestracja: 11 sty 2018, 21:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy jest co ratować? Mój wątek

Post autor: baku2776 »

Trochę czasu minęło od mojego ostatniego posta.
Ostatnio nakryłem z daleka żonę jak wsiada do cudzego auta. Jednak było zbyt ciemno a ja byłem zbyt daleko żebym potwierdził kto był kierowcą. Jednak po tym jak żona mnie ciągle okłamuje wątpliwości nie mam. Kłamstwo prędzej czy później wyjdzie na jaw.
Co u mnie?? Swoje życie staram się poskładać do kupy. Dużo modlitwy, dużo rozmyślań nad moimi słabościami, wadami.
Dzięki lekturom poznałem swój język miłości: język drobnych przysług i wyrażenia afirmatywne. Znam język miłości mojej żony ( dobry czas) ale raczej go nie użyję w najbliższym czasie(nie mam możliwości).
Zastanawiam się czy nie jestem DDD. Nie umiem na razie odpowiedzieć skąd moje nerwy, złość, ciągła frustracja, trudność w nawiązywaniu relacji, brak pewności siebie. Może ma na to wpływ osoba mojego taty.
Mój tata jest wspaniałą osobą, wiem ze zrobiłby dla mnie wszystko( teraz się o tym przekonuje chociaż zawsze o tym wiedziałem), jest osobą wierzącą. Jednak ciągle odkąd pamiętam wywoływał na mnie presję, wszystko robiłem źle, nie według planu, który on sobie zarzucił. Za mnie chciałby o wszystkim decydować. Jest osobą wszechwiedząca( tak myśli), która zna odpowiedz na każde pytanie. Za mnie wybrałby studia, pracę, samochód , mieszkanie po prostu wszystko. Po nim odziedziczyłem też nerwowość. Ogólnie ma też mnóstwo zalet, nie będę o nich pisał.
Język miłości mojej żony to dobry czas. Ja robiłem wszystko żeby tego dobrego czasu z nią nie spędzać. Mój dobry czas to był komputer i telewizor. Zbiornik miłości mojej żony był pusty i pewnie ktoś go teraz zapełnia. Ja w tym małżeństwie nie byłem mężczyzną, nie brałem odpowiedzialności za rodzinę. Nie szanowałem żony, nie poświęcałem uwagi dziecku. Popełniałem wszystkie błędy, które popełniali mężczyźni, którzy piszą na tym forum.
Wiem jedno, ten kryzys to moje wybawienie, szansa na nowe, lepsze życie.
Może to być życie samotne, może z moją małżonką. Ale wiem, że będzie to życie lepsze. Oczywiście długa droga przede mną, jestem dopiero na początku. Ale od stycznia oprócz kryzysu małżeńskiego miałem mnóstwo innych problemów, finansowych, zawodowych, zdrowotnych. A dzięki woli Bożej dalej funkcjonuję i każdy mój problem życiowy powolutku rozwiązuję.

Dalej dużo rozmyślam na temat ojcostwa. Kontakt mam dalej ograniczony. Żona nawet mnie nie informuję, że idzie z dzieckiem do lekarza. Ja nie mogę odwiedzić żony u teściów. Mieliśmy się wyprowadzić do nowego mieszkania z żona. I co moja żona zrobiła? Napisała wypowiedzenie i zerwała umowę( umowa była na żonę) nie informując mnie o tym.
Zastanawiam się tylko czy nie napisać teściowi sms, że nakryłem żonę. Chociaż w sumie to nic nie zmieni.
Pozdrawiam was i liczę na wasz odzew:)
Lawendowa
Posty: 7663
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:44
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Czy jest co ratować? Mój wątek

Post autor: Lawendowa »

baku2776 pisze: 11 lut 2018, 18:43 Trochę czasu minęło od mojego ostatniego posta.
Ostatnio nakryłem z daleka żonę jak wsiada do cudzego auta. Jednak było zbyt ciemno a ja byłem zbyt daleko żebym potwierdził kto był kierowcą...
...Zastanawiam się tylko czy nie napisać teściowi sms, że nakryłem żonę.
Na razie to tylko Twoja wyobraźnia i projekcje.
Wiesz, ja też wsiadam do cudzych samochodów :D - jak samochód mi się zepsuje, jak jedziemy większą ekipą, jak jadę na spotkanie w Ognisku (bo fajniej jechać jednym autem zamiast każda swoim) itd. itp. I na co to dowód ? Na nic. U mnie chyba tylko na to, że mam "zaplecze" pomocnych osób.
Zastanawiam się czy nie jestem DDD. Nie umiem na razie odpowiedzieć skąd moje nerwy, złość, ciągła frustracja, trudność w nawiązywaniu relacji, brak pewności siebie. Może ma na to wpływ osoba mojego taty.
To masz teraz nad czym/kim pracować. I żeby nie było wątpliwości - nad sobą.
Język miłości mojej żony to dobry czas. Ja robiłem wszystko żeby tego dobrego czasu z nią nie spędzać. Mój dobry czas to był komputer i telewizor. Zbiornik miłości mojej żony był pusty i pewnie ktoś go teraz zapełnia. Ja w tym małżeństwie nie byłem mężczyzną, nie brałem odpowiedzialności za rodzinę. Nie szanowałem żony, nie poświęcałem uwagi dziecku. Popełniałem wszystkie błędy, które popełniali mężczyźni, którzy piszą na tym forum.
Dobrze, że to widzisz - to pierwszy krok. Teraz warto nad tym się pochylić i zacząć się zmieniać.
Dalej dużo rozmyślam na temat ojcostwa. Kontakt mam dalej ograniczony. Żona nawet mnie nie informuję, że idzie z dzieckiem do lekarza.
A pytasz żonę co u dziecka?
"Ty tylko mnie poprowadź, Tobie powierzam mą drogę..."
baku2776
Posty: 31
Rejestracja: 11 sty 2018, 21:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy jest co ratować? Mój wątek

Post autor: baku2776 »

Na razie to tylko Twoja wyobraźnia i projekcje.
Wiesz, ja też wsiadam do cudzych samochodów :D - jak samochód mi się zepsuje, jak jedziemy większą ekipą, jak jadę na spotkanie w Ognisku (bo fajniej jechać jednym autem zamiast każda swoim) itd. itp. I na co to dowód ? Na nic. U mnie chyba tylko na to, że mam "zaplecze" pomocnych osób.
Żona podjechała do mnie, po parę rzeczy, zaparkowała z dala od mojego miejsca zamieszkania i tylko przez przypadek się tam natrafiłem. Do tego kłamała ze przyjechała autobusem, następnie, że mi się przewidziało, a po jakimś czasie napisała mi, że to jej koleżanka. Nie wiem też czy przeczytałaś mój wątek ale 2 lata temu doszło do zdrady przez moją żonę. Dlatego tak bardzo ta sytuacja wydaje mi się dziwna. Plus jej determinacja do rozwodu.
A pytasz żonę co u dziecka?
Tak do dziecka staram się codziennie dzwonić, w weekend jest u mnie 1 dzień, czasami również w tygodniu po przedszkolu.Często piszę do żony co u dziecka. Żona albo mi nie odpisuje albo odpisuje nie na temat.
baku2776
Posty: 31
Rejestracja: 11 sty 2018, 21:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy jest co ratować? Mój wątek

Post autor: baku2776 »

Coraz mocniej zastanawiam się nad rozdzielnością majątkową, boje się , że żona w tym amoku może zrobić jakieś głupstwa, które potem mogą mnie obciążyć. Najlepszy przykład mam z naszym nowym mieszkaniem.chcę się zabezpieczyć finansowo. Co o tym sądzicie?
santi
Posty: 103
Rejestracja: 05 wrz 2017, 11:06
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy jest co ratować? Mój wątek

Post autor: santi »

Nie chcę źle doradzić ale weź pod uwagę, że podpisując rozdzielność majątkową zrobisz pierwszy krok żeby was formalnie podzielić. To może się Twojej żonie bardzo nie spodobać. Ja tak mam, że moja żona chciała rozdzielności i żałuję że się na to zgodziłem bez jakiejkolwiek analizy. Taki papier w sytuacji konfliktu strasznie wyniszcza psychicznie i oddala. Z drugiej strony jeśli Twoja żona robi rzeczy irracjonalne i obawiasz się o siebie, to może zacznij od spokojnej rozmowy z nią na ten temat i staraj się wyczuć jak ona widzi Waszą sytuację majątkową. Wiele osób twierdzi, że rozdzielność jest dobra np. pod kątem podziału majątku i łatwiej jest w trakcie rozwodu. Być może. Ale wiele osób nie rozumie, że taka rozdzielność w sytuacji konfliktu jest dodatkowym katalizatorem sporu i barykadą na drodze do pojednania. Przynajmniej ja tak to widzę. Fajnie jakby doradził Ci ktoś doświadczony np. po rozwodzie.
baku2776
Posty: 31
Rejestracja: 11 sty 2018, 21:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy jest co ratować? Mój wątek

Post autor: baku2776 »

Ja bym na taki pomysł nie wpadł gdyby nie dziwne zachowanie żony ( być może jakiś kowalski nią steruję):
- żona bez mojej wiedzy zerwała umowę o mieszkanie. Kwota partycypacji za to mieszkanie(dość duża), była przekazana nam przez moich rodziców. Po wypowiedzeniu umowy przez żonę ja tą kwotę muszę oddać rodzicom. Żona się nie zgadza żeby ta kwota została przelana na konto rodziców.
- podzieliliśmy wspólnie nasz majątek ( słownie) przy mojej wyprowadzce. Żonie zostały pieniądze, które zbieraliśmy na umeblowanie mieszkania( zbieraliśmy do tzw. skarpety), żadnej lokaty itp nie mieliśmy. Żona już mówi, że kwota którą ona wzięła jest mniejsza niż faktycznie uzbieraliśmy .
Ja się boję, po prostu chce się zabezpieczyć finansowo. Nie chce żonie później oddawać pieniądze bo ona część naszego majątku rozpuści( oby nie).
A jak santi wierzyć w małżeństwo, ze jest szansa je naprawić jeśli zdrada pojawia kilkukrotnie( co do tego czy teraz mnie zdradza nie mam 100% pewności)?
Dlatego teraz skupiam się na sobie, bo moją relację z żoną może odbudować jedynie Bóg.
Oczywiście ja też muszę inaczej zachowywać się w stosunku do żony. Nie obrażać, poprawić komunikację ( czytam teraz "porozumienie bez przemocy. o języku serca" Rosenberg B. Marshall.), ale staraniem się dla żony, rozmową o odbudowanie małżeństwa nic nie wskóram, żona jest myślami gdzie indziej, najlepiej jakbym się dla niej teraz zapadł pod ziemię, żona nie chce mieć ze mną nic wspólnego(tak mi przekazała), a wyrzuty sumienia zrzuca na mnie( rozpad małżeństwa jest tylko i wyłącznie moją winą).
Rozmowa z żona jest niemożliwa, bo my na razie nie potrafimy se sobą normalnie rozmawiać. Na to potrzeba czasu, braku emocji, dystansu.
Zauważyłem, że nasze rozmowy dalej przesiąknięte są emocjami. Najlepiej będzie zastosować listę Zerty, kontaktować się jedynie odnośnie kwestii dziecka.
alelujah
Posty: 31
Rejestracja: 28 lis 2017, 13:22
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy jest co ratować? Mój wątek

Post autor: alelujah »

...u mnie to samo...minęły prawie 3miechy od wyprowadzki,
nie idzie się z nią porozumiec kompletnie chodz staram się byc nadzwyczaj spokojny,
staram się nie wypytywac, chodz wiem ze caly czas utrzymuje kontakt z kowalskim itd...
Nie chcce rozmawiac poprostu, ale to dlatego ze wie że źle robi w głębi serca wie, ale nie chce tego zminiac narazie,
pytanie ile takowy stan moze potrwac....miesiacami, latami??? przydała by sie jakas recapta na to jak zacząć rozmawiac,
z osobą która chce abyś zniknął....ale jest tu dużo mądrych moze ktos cos doradzi....
ODPOWIEDZ