Dziękuję Wam bardzo serdecznie za odzew
Ile osób tyle rad, bo każdy radzi z wlasnego doswiadczenia. I wydawałoby się, ze gotowych recept na rozwiązanie naszego kryzysu jest wiele, ale właśnie...każda sytuacja jest inna. I to co u kogoś podziałało, niekoniecznie i u nas sie sprawdzi.
Sporo racji ma Malina
mówiąc o odcięciu. I pewnie dobry przyniosłoby to efekt tylko że trudno mi to rozegrać w praktyce. Najbardziej ucierpiałabym chyba ja, bo jednak mąż mi pomaga, chce z dziećmi a właściwie z nami wszystkimi razem spędzać czas i nie mogę mu zabronić kontaktów. Gdybym postawiła sprawę na ostrzu noża, sporo spadłoby tylko na moje barki. I tak czuję, że nie jestem na to do końca gotowa.
Ale robię inną rzecz. Mąż wie, że chętnie z nim spędzamy czas ale staram sie też planować dużo aktywności ( sama i z dziećmi ), o których on nie jest szczególnie informowany
może dołaczyć jak chce, a czasem są to rzeczy, gdzie jego udział nie jest po prostu przewidziany. I też dostaje krótkie info o moich planach - nie konsultuję z nim tego.
Również jeżeli chodzi o życie codzienne. Informuję go już tylko - z reguły w ostatnim momencie - że będę miała gości, może zostać lub nie. Czasem ewakuuje sie w ostatnim momencie bo jednak wie, że przegina i jest mu zwyczajnie głupio.
Nie dzwonię do niego ( sporadycznie mi się to zdarza ), jak się spóźnia albo nie określa jasno o której będzie, wychodzę. Wcześniej robiłam to trochę na siłę, żal mi było stracić każde spotkanie. Teraz wręcz mówię, że nie mam czasu, bo mam inne plany i niech sam zostaje z dziećmi. Trochę chyba do niego dotarło, ze jak sam sie nie określi, że chce z nami czas spędzić, to może klamkę czasem pocałować. A do mnie też dotarło, że życie mam jedno.
To budzi w min niepewność. A że wie że jestem osobą niezależną, mam wielu znajomych to jak sam się nie będzie opowiadał, odpłacę tym samym
Ale jak przyjeżdża to oczywiście jest miło, zrobię mu z przyjemnością kawkę czy obiad ( a mąż zaprasza nas na obiady poza domem ) ale ostentacyjnie nie poruszam żadnych tematów związanych z naszym powrotem i nie skupiam sie na nim, jak jest w domu. Zachowuję się po prostu normalnie, bez nadskakiwania. Bo czuję, że to najlepiej działa - normalność i miła atmosfera. Staram się też doceniać na bieżaco i zauważać dobre rzeczy które robi. Bo uważam, że wcześniej nie robiłam tego.
Nie pytam w żadnym razie o to z kim spędza czas ( chociażby w Sylwestra ) - lepiej działa pokazanie, ze NIC mnie to nie obchodzi. To samo dotyczy wieczorów - uważam jego postepowanie za tak głupie, że postanowiłam nie wnikać w szczegóły. Niech robi co chce, jest dorosły, to jego sumienie. Niech się cieszy wolnością - jeśli kiedykolwiek dotrze do mnie, że mnie oszukał, może sie spodziewac co zrobię
To samo dotyczy śledzenia. Może jestem głupia ale doszłam do wniosku, ze mam swoją godność i nie będę wynajmowac detektywa do śledzenia męża. Źle bym sie z tym czuła a ewentualne szczegóły mogłyby mnie dobić. Bo serio nie czuję osoby 3. Kasę na detektywa postanowiłam zainwestować w rozrywki własne - ale o tym nikomu nie mówcie
post sie robi przydługi, postaram się jeszcze odnieść do Waszych konkretnych wpisów
bardzo dziękuję że jesteście