zawieszenie

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Rosiczka
Posty: 50
Rejestracja: 09 sty 2018, 15:15
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: zawieszenie

Post autor: Rosiczka »

Tak, to też.
Ale raczej chodzi mi o to, że wolałabym aby sam podjął decyzję nie przymuszony okolicznościami. Wtedy, jeżeli zdecydowałby o powrocie, to było by to chyba bardziej szczere.
Paproch
Posty: 50
Rejestracja: 01 gru 2017, 2:23
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: zawieszenie

Post autor: Paproch »

jacek-sychar pisze: 03 kwie 2018, 13:40
Rosiczka pisze: 03 kwie 2018, 12:48 Jak jednak pisał nieraz Jacek-Sychar o zafiksowaniu funkcjonalnym , myśle że mój mąż w tej sytuacji czuje sie całkiem wygodnie ( bo czemu nie? ) i sam z siebie raczej nic nie zmieni a ja nie chcę robić żadnych drastycznych posunieć. Jednak moja obecna postawa raczej go nie skłoni do podjęcia decyzji o powrocie a nie chcę psuć tego, co już wypracowaliśmy i co kosztowało mnie bardzo wiele. Tak więc na razie sytuacja, w której maż w żaden sposób nie deklaruje się - przynajmniej słowem - czy chce pracowac nad naszym małżeństwem czy nie, czy chce byc z nami czy nie..a czas mija
No Rosiczko!
Przywracasz mi sens mojego pisania na forum! :P
Jednak ktoś czyta moje posty ze zrozumieniem. :lol:

A co do zafiksowania funkcjonalnego, to na razie nie został Twój mąż w żaden sposób zmuszony do konfrontacji ze swoim stanowiskiem.
Taki "mąż na dochodne". Ciekawe rozwiązanie. Tylko jak długo tak można? :?
Niby jest, ale jakby go nie było.
Ale rozumiem, że boisz się go przycisnąć, bo wtedy może całkiem uciec.
Czy możecie podpowiedzieć, w którym wątku mogę coś znaleźć o tym zafiksowaniu funkcjonalnym? :roll: Chętnie o tym poczytam.
jacek-sychar

Re: zawieszenie

Post autor: jacek-sychar »

Kiedyś pisałem tutaj:
http://archiwum.kryzys.org/viewtopic.php?p=645517

Ale niedawno pisałem i na nowym forum.
Jak znajdę, to podeślę link.
jacek-sychar

Re: zawieszenie

Post autor: jacek-sychar »

Tutaj jeszcze:
viewtopic.php?t=108#p1880

Pisałem jeszcze o wycofaniu emocjonalnym kobiet. :lol:
jacek-sychar

Re: zawieszenie

Post autor: jacek-sychar »

Ale najlepiej chyba opisałem tutaj:
viewtopic.php?t=898&start=30#p38313
Paproch
Posty: 50
Rejestracja: 01 gru 2017, 2:23
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: zawieszenie

Post autor: Paproch »

Dziękuję :)
Malina
Posty: 33
Rejestracja: 09 mar 2017, 11:04
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: zawieszenie

Post autor: Malina »

Rosiczko trwałam w takim zawieszeniu bardzo długo (choć mój mąż akurat jeszcze mieszka z nami). I być może nadal trwam... Wiem, jakie to straszne, choć z drugiej strony nie jest to, jak piszesz, najgorsza sytuacja. Nie wiem co Ci poradzić, bo sama szukam jeszcze swojej drogi ( a z resztą na forum nie mamy radzić;-) ), ale przesyłam słowa wsparcia:-)
Rosiczka
Posty: 50
Rejestracja: 09 sty 2018, 15:15
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: zawieszenie

Post autor: Rosiczka »

Dziękuję za słowa wsparcia:)
Twój wątek czytam od dawna, z resztą przez niego znalazłam to forum:) tak że dziękuję:) bo mój mąż też nie wie czego chce. I niby powoli powoli- bardzo powoli nasze relacje się poprawiają a ja się uspokoiłam i na pewno lepiej funkcjonuję to na co dzień jest bardzo ciężko. Z myślami, emocjami, możliwymi scenariuszami. Też mam ochotę to uciąć konkretnie, ale staram się walczyć. Coraz częściej jednak myślę, że bez konkretnego posunięcia się nie obejdzie... ale jeszcze daję nam czas , modlę się i próbuję różnych rzeczy. Bo czasem mam wrażenie że znam mojego męża lepiej niż on sam siebie :) zwłaszcza że ja jestem po lekturze forum i innych książek i pewne mechanizmy jego zachowania są dla mnie widoczne. I widzę że jego też męczy ten bałagan który ma w głowie a że jest dobrym człowiekiem to mam nadzieję, że z moją pomocą ogarnie się:)
Rosiczka
Posty: 50
Rejestracja: 09 sty 2018, 15:15
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: zawieszenie

Post autor: Rosiczka »

I jeszcze dodam tylko, że mimo iż mąż nie mieszka z nami co jest oczywiście bardzo przykre, to fakt ten przerwał straszną sytuację u nas w domu. Wyruszyliśmy się, jesteśmy dla siebie lepsini bardziej się staramy. Bo jeszcze trochę w takim kryzysie razem, to nie byłoby czego ratować :( nie polecam wyprowadzki oczywiście ale każda sytuacja jest inna i czasem jest to lepsze rozwiązanie. Pod warunkiem że jest stały, dobry kontakt. Tak myślę;)
Malina
Posty: 33
Rejestracja: 09 mar 2017, 11:04
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: zawieszenie

Post autor: Malina »

Hehe no właśnie wpisałam w bardzo popularną przeglądarkę część tytułu mojego wątku i kryzys.org wyskakuje jako pierwsza propozycja. Nie wiem, jak załatwiacie to pozycjonowanie, ale super, że ludzie dzięki temu tu trafiają :)
jacek-sychar

Re: zawieszenie

Post autor: jacek-sychar »

Malina
To nie my. To Wy swoimi wpisami. :D
Rosiczka
Posty: 50
Rejestracja: 09 sty 2018, 15:15
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: zawieszenie

Post autor: Rosiczka »

Cześć Kochani,
odzywam sie po dłuższej przerwie ale nie znaczy to, że w tym czasie mnie tu nie było. Byłam i jestem prawie codziennie a Wasze historie są dla mnie nauką, inspiracją i źródłem siły.
Tak jak pisałam wcześniej, rok temu mój mąż zamieszkał osobno. Doszło do tego w wyniku strasznej awantury, wyrzuciłam go z domu. Nie było między nami zdrady, ale olbrzymi kryzys, z którym nie umieliśmy sobie poradzić. W skrócie napiszę, że wkrótce po tym zdarzeniu znalazłam sie na forum i otworzyły mi się oczy na moje beznadziejne zachowanie. Wiadomo, i maż miał w tym swój udział, ale postarałam sie zrobić wszystko, aby nasza relacja polepszyła się. Mąż nie uciął z nami kontaktu, przyjeżdżał do nas regularnie i w ciągu całego roku udało nam się bardzo poprawić nasze relacje. Spędzaliśmy wiele czasu razem, jako rodzina, o wiele lepiej, niż kiedy byliśmy razem. Każda chwila była doceniona - przynajmniej przeze mnie - ale i mąż zmienił się. Na początku był bardzo oschły, nie odbierał telefonów ode mnie, ignorował mnie wręcz podczas wspólnych wyjść. Głównie skupiał sie wtedy na dzieciach a mnie po prostu nie wykluczał ze spędzania wspólnego czasu. Ale powoli, powoli było coraz lepiej. Wspólne wyjścia ( również my sami , we dwójkę ), wakacje, plany. Ale pomimo moich kilkukrotnych zapytań, nie chce wracać do domu. Mąż nie chciał rozwodu, cały czas opowiadał, że nie przekreśla naszego małżeństwa, że niczego nie wyklucza ale nie wie, ile to potrwa - może do końca życia. Mimo dużej poprawy naszych relacji, cały czas trzyma mnie jednak na dystans i traktuje jak dobrą koleżankę, która sie zajmuje dziećmi. Z biegiem czasu, uświadomiłam sobie jednak, że funkcjonujemy w miarę ok. w tym dziwnym układzie, dopóki nie pytam o naszą sytuację i nie naciskam. Mąż w ogóle nie chce rozmawiać na ten temat, są to raczej krótkie – zawsze inicjowane przeze mnie – rozmowy, bardzo emocjonalne i nie przynoszące rozwiązań.
Postanowiłam w końcu postawić sobie granicę i powiedziałam mu, że dopóki nie będzie jasnego komunikatu z jego strony, czy chce odbudować nasze małżeństwo, to koniec z dotychczasowym sposobem życia. Może przyjeżdżać w tygodniu do dzieci, w weekendy będziemy sie nimi zajmować na zmianę ale wreszcie pora na decyzję co dalej. Bardzo trudno mi było zdobyć sie na to rozwiązanie, przekreślić właściwie to , na co tak długo i ciężko pracowałam. Ale mam wrażenie, że mąż tak sie komfortowo czuł w tej sytuacji, że nawet nie musiał myśleć o powrocie.
Teraz przyzwyczajamy się, nie bez bólu i trudności, do nowej sytuacji. Parę dni temu udało się spokojnie, przynajmniej jeżeli chodzi o mnie, porozmawiać. Mąż dalej nie zamierza wracać, stwierdził, że się rozstajemy ( tak jakbyśmy byli razem do tej pory ) ale on się nie potrzebuje rozwodzić, papier mu niepotrzebny.
Proszę, spójrzcie na nasza sytuację z boku, obiektywnie. Ja mam wrażenie, że coś mi umyka, coś ciągle robię źle. Pani psycholog do której chodzę, też mówi mi o granicach i o tym, że podejmowanie decyzji w takim „ciepełku” emocjonalnym – czyli tak jak było do tej pory – słabo wychodzi. Ale ja cały czas myślę, czy dobrze robię.
krople rosy

Re: zawieszenie

Post autor: krople rosy »

Rosiczka pisze: 22 lis 2018, 11:59 Postanowiłam w końcu postawić sobie granicę i powiedziałam mu, że dopóki nie będzie jasnego komunikatu z jego strony, czy chce odbudować nasze małżeństwo, to koniec z dotychczasowym sposobem życia. Może przyjeżdżać w tygodniu do dzieci, w weekendy będziemy sie nimi zajmować na zmianę ale wreszcie pora na decyzję co dalej.
Ja uważam, że takie podejście do sprawy jest uczciwe. Jesteście dorosłymi ludźmi, którzy zobowiązali się do stworzenia ze sobą rodziny a nie nastolatkami, którzy są na etapie randkowania i osobnego życia. Pojawiły się dzieci i ze względu na nich trzeba tak uporządkować siebie i całą tę sytuację by w klimacie rodzinnym mogły się spokojnie rozwijać.
Nie bardzo rozumiem do czego dąży Twój mąż i co takiego strasznego się stało iż odseparował się od Ciebie, wyeliminował jakąkolwiek bliskość z Tobą i stał się ojcem z doskoku.
O ile rozumiem kryzys który potrzebuje czasu by zresetować dotychczasowy sposób myślenia i postępowania oraz podjąć radykalne kroki ku naprawie szkód to nie rozumiem takiego stawiania Cię w sytuacji w której nie możesz otrzymać jasnego komunikatu do czego zmierza odwlekając powrót .....być może do nieskończoności.
Tym bardziej że podjęłaś się pracy nad sobą. Uczciwe by było by i mąż tak podszeðł do sprawy, iż widzi swoje błędy i zaniedbania i stara się przywrócić Wam status normalnego, zyjącego ze sobą i dzielącego radości i trudy małżeństwa.
Sytuacja iż jest weekendowym ojcem oraz zrzucenie na Ciebie całego ciężaru win może stać się dla niego wygodną oazą, ma ciszę, spokój, zajmuje się sobą, nikomu się nie musi spowiadać co i z kim robi, .....no a wtedy Ty możesz wypruć z siebie wszystkie wnętrzności i wystarczy jeden niestosowny ruch z Twojej strony i mąż obrażajac się ulatnia się na jakiś czas zostawijąc Cię z poczuciem winy i niesmaku.

Decyzja, że skoro nie chce wrócić to odwiedza Was tylko w celu widzeń z dziećmi jest jasna i klarowna gdyż nie zafałszowuje tego, co Was łączy. Nic dziwnego że czujesz się zmęczona i zniechecona mnożąc wysiłki i próbując stworzyć pozory normalnej rodziny gdy widzisz brak wyraźnego kierunku w postępowaniu ze strony męża a i relacja między Wami jest mocno naciągana.
Nie da się niczego udawać przez dłuższy czas. Gdy się ludzie kochają to zyją ze sobą wliczając w to wszelkie niedogodności, róznice i konflikty. Takie jest zycie.
Poczucie, że się wróci gdy nastapi ten odpwoiedni czas i drugi człwoiek będzie idealny jest mysleniem utopijnym.
Drugiego człwoieka bierze się z całym bagażem życiowym i osobowościowym a nie wydłubuje z niego to co najlepsze i uzyteczne a resztę wyrzuca na bok.

Czy mąż dokłada się do utrzymania dzieci?
logika
Posty: 25
Rejestracja: 31 sie 2018, 11:59
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: zawieszenie

Post autor: logika »

Witaj Rosiczko..
nie chciałabym dalej zaśmiecać wątku Fino,
dlatego chętnie Ci odpiszę na Twoim wątku.
nie wiedziałam, że jest takowy i z zaciekawieniem przeczytałam..

po 1.
nie będę wracać bezpośrednio do twojej wypowiedzi na wątku Fino, ponieważ pierwsze Twoje zdanie, jak dla mnie, takie politycznie poprawne, czyli: Droga Logiko, dziękuję za wyczerpującą analizę mojego posta :)
Twoje uwagi oczywiście przemyślę i postaram się wyciągnąć wnioski.
ale
już cała reszta, huzia na Józia..
skąd wiem, jak wyglądała Twoja praca nad sobą? ano, z twojego posta..
i tu mała dygresja:
nie jest istotniejsze, ważniejsze, co my mamy zamiar wysłać do kogoś,
jak to,
co do niego dociera..

i mimo buntu, mimo niezgody i niezrozumienia,
należy ten fakt zaakceptować.
tak, ktoś to odebrał.
być może, jak Twój mąż odbiera zupełnie coś innego, niż Ty sama mu wysyłasz.

I co jest ważniejsze dla Ciebie?
opinia Twoja? opinia mamy czy przyjaciółki?
czy opinia drugiej osoby?
innej niż Ty sama?

jeśli rzeczywiście chciałabyś zrozumieć drugą osobę,inną niż Ty sama, potrzebne jest Tobie, nie klepanie po plecach a tłumacz!
nie sądzisz?

jeśli Cię wprawiłam w niezgodę, to nie broń się, tylko zadawaj pytania.. dlaczego tak uważam? czy tak to rzeczywiście może wyglądać z boku? czy on, mógł też tak to odebrać i dlaczego?

Piszesz:
"Warto się starać, nie myśleć o sobie ( przesadnie ), czasem zagryźć zęby i nie mówić wszystkiego, choćby się miało rację."
- sorry Jacku, tak wiem, dziękuję za instrukcję cytowania, ale łatwiej mi wrzucić jedno zdanie:)

Nigdy, dla nikogo, dla niczego - nie jest warto zagryzać zębów!

Twój wątek zawiera wiele faktów, do których mogłabym się odnieść..
zrobię to, na Twoje życzenie..

Podsumuję tylko jedno:
pisałaś, że nie wiesz na czym stoisz po roku..
od stycznia, wiedziałaś na czym stoisz i to się nie zmieniło do grudnia..
Twój mąż wyraźnie i klarownie dał Ci przekaż, jest dobrze teraz , nie zmieniajmy tego!
pomimo tego,
sama chciałaś zmienić ten układ, mimo, że on nie chciał..

czy to jest droga, którą sama przeszłaś?
gdzie się znalazłaś? po tym roku? szłaś rok i po jednej rozmowie, cofnęłaś się do początku?
a to znaczy,
że sama nigdzie nie doszłaś, dreptałaś w miejscu,
gdybyś gdzieś doszła, zdobyła jakikolwiek przyczółek, nigdy byś go już nie oddała,
nikt by Ci go już nie odebrał..
swoim wahaniem, brakiem decyzji czy w zasadzie, wg mnie, wyborem już na życie..
Twój mąż nie zamierza wracać już do Ciebie..
i wyraźnie dał Ci to do zrozumienia:
-trzyma mnie jednak na dystans i traktuje jak dobrą koleżankę,
gdybyś, wg mnie oczywiście - to moja interpretacja, jak to nazwałaś-
cieszyła się z tego co masz, sama cieszyła się życiem..
nie zepsułabyś tego rozmowami : co dalej?, bo nic by Cię to nie obchodziło,.
powinnaś czekać, aż sam się zdeklaruje, bo to musi być jego decyzja, a nie wymuszona..

a dzieci?
już kiedyś byłaś z nim dla dzieci, wytrzymywałaś to wszystko, właśnie dla dzieci..
znowu, tym samym chcesz się kierować?
to droga donikąd..

chętnie porozmawiam z Tobą, gdy tylko zechcesz..

pozdrawiam
Rosiczka
Posty: 50
Rejestracja: 09 sty 2018, 15:15
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: zawieszenie

Post autor: Rosiczka »

Krople Rosy,
może zacznę od końca. Tak, jak najbardziej, mąż wręcz prawie w całości utrzymuje dom i dzieci, nigdy się od tego w najmniejszym stopniu nie uchylał.
Od czasu mojego ostatniego wpisu w tym wątku trochę się zmieniło. Mąż z początku dostosował się do moich ustaleń o tyle, że dalej przyjeżdżał w tygodniu, a właściwie wpadał na chwilę, a w weekend pisał miło, że jeżeli nie mam innych planów, to zabierze dzieci . I zabierał - na 3-4 godzinki w sobotę lub niedzielę. Moim zamiarem było ustalenie konkretnych dni i godzin, w których będzie sie pojawiał. Tak żeby dzeci na pewno wiedziały kiedy będzie i ile czasu im poświęci. Ale z nim jest bardzo trudno ustalić konkret. Wszysto ciągle się zmienia bo przecież praca, wyjazdy itd. Ostentacyjnie wykluczył wobec mnie propozycje wspólnego spędzania czasu ( przecież sama chciałam ). Przykre to bardzo, trudno jest mi sie pogodzic z konsekwencjami mojej decyzji ( wiem, sama chciałam :) ), bo przecież niedawno jeszcze mieliśmy plany na Święta, Sylwestra i narty. W końcu pojawił się temat Świąt, dzieci go pytały czy będzie, w koncu ja też zapytałam. I dostałam pełną złości odpowiedź, że wszystkie Święta ze mną to koszmar i tych nie ma zamiaru ze mna spędzić. Przyjęłam więc do wiadomości i przestałam pytać. Po czym znienacka, sam przyjechał i powiedział, że jeżeli nie mam nic przeciwko to on chciałby Święta z nami spędzić🤔 i że ja też w gniewie różne rzeczy mówię. Po czym zaczął już robić plany na weekend, choinka, światełka, zakupy. Tak więc chyba wracamy znowu do punktu wyjścia - wiem, kompletny brak konsekwencji z mojej strony. Słaba jestem i pewnie powinnam mu pozwolić w samotności spędzić te Święta - skoro chce być sam.
Pytałaś, co sie właściwie takiego wielkiego stało. Tak naprawdę, sama się nad tym cały czas zastanawiam. Oczywiście, nie jestem bez winy, w żadnym wypadku. Mam wybuchowy charakter i mówię co myślę. A było się do czego przyczepić :( Ale na serio od dobrego roku bardzo nad tym pracuję. Wiem , że mu się w pewnym momencie przelało, miał już dość awantur i krzyków a te były efektem mojej bezradności. Ale myślę, że główny powód to nuda, rutyna i potężne rozczarowanie bo nagle zdał sobie sprawę, że praktycznie połowa ( lepsza ) życia za nim, plany były niesamowite a jest jak jest. Otwarcie przyznał, krótko po tym jak już z nami nie mieszkał, że gdyby nie "to" czyli ja i dzieci, dom , obowiązki to on byłby w zupełnie innym ( żeby nie było watpliwości : lepszym )miejscu i że on wcale nie wie, czy powinien mieć rodzinę :(. Poza tym, on chce być sam. Ciągle to podkreśla. Słowo "sam" pojawia się ciągle tak jak słowo "ja". Nieraz podczas weekendu, jak skądś wracaliśmy, po fajnie spędzonym czasie, widziałam, ze on jest autentycznie wypluty. Sam z resztą mówił, że poświęcił nam czas, było bardzo miło ale teraz musi odpocząć ( sam :) ) i że każdy ma prawo do prywatności. Na pytanie czy ja też, nie odpowiadał, tylko patrzył zdziwiony. Żeby nie było wątpliwości mój mąż jest postrzegany przez otoczenie jako człowiek sukcesu - i prywatnie i zawodowo. Więc jego zarzut, że mu w życiu nie wyszło nie ma w rzeczywistości żadnego pokrycia.
Aha, nie mieszka z rodzicami. Wynajął mieszkanie, do którego nikt z rodziny ( łącznie ze mną i dziećmi ), znajomych nie został zaproszony. Pewnie się zastanawiasz, czy ktoś inny został zaproszony :) Oczywiście ręki nie dam sobie uciąć że nie, ale z różnych względów jestem niemal pewna, że nikt trzeci nie wchodzi w grę. Poza tym wiem, że regularnie podpytuje bliską nam osobę o moje ewentualne znajomości i reaguje nerwowo na każdą wieść, że spędzam czas z jakimś mężczyzną. Jasne jest, że z mojej strony to tylko zwykłe znajomości :) ale jestem towarzyska i wiele osób mnie odwiedza :)
Dalej nie wiem, czy podjęłam słuszną decyzję, jeżeli chodzi o Święta, ale po prostu się ucieszyłam, że mamy jest spędzić razem.
ODPOWIEDZ