mąż przemówił - ku pokrzepieniu kryzysowiczom?
Moderator: Moderatorzy
-
- Posty: 155
- Rejestracja: 16 mar 2017, 18:52
- Jestem: po rozwodzie
- Płeć: Kobieta
mąż przemówił - ku pokrzepieniu kryzysowiczom?
nie wiem czy we właściwym dziale, ale to chyba nie ma znaczenia...................
nigdy nie miałam swojego wątku i nie spodziewałam się, że kiedykolwiek go stworzę
dzisiaj chcę się podzielić kawałkiem mojej historii PO, bo być może tym cierpiącym w szczycie kryzysu teraz coś podpowie, pomoże?
13.07 minęło 6 lat jak dowiedziałam się o tym, że mąż na parotygodniowym wyjeździe za granicę sypia z Rumunką, wtedy też nastąpił definitywny fizyczny i emocjonalny koniec naszego małżeństwa, do czasu wyprowadzki męża w listopadzie tego roku popełniłam wszystkie możliwe błędy zgodnie ze schematem porzuconych/zdradzonych - płakałam, błagałam, wyklinałam, żebrałam, sprzedawałam swoje ciało, mówiłam, że kocham, dogadzałam, pielęgnowałam, troszczyłam się, wyrzucałam z domu - totalna schiza kobiety bluszcza
w listopadzie trafiłam na Sychar i rzutem na taśmę rozpoczęłam 12 kroków, po roku gdy mąż złożył pozew o rozwód już byłam inna chociaż cierpienie dalej było straszne i ból, że to obcy człowiek, nie mój najukochańszy mąż paraduje z Rumunką, obnosi się z nią po rodzinie, a ja z dziećmi istniejemy, nie zniknęliśmy i musimy na to patrzeć
na rozwód się nie zgodziłam, jak pewnie u większości była to parada nienawiści ze strony męża, jego matki i jednej z sióstr, do końca mówiłam o pojednaniu, wybaczeniu i możliwości odbudowy, że chcę kochać męża mądrą miłością nie udało się mimo, że zdrada została wyraźnie wykazana przez świadków obu stron, Sąd Okręgowy jak i Apelacyjny mimo bezspornej winy męża nie mógł procentowo stopniować naszej winy i orzec inaczej jak rozwód z winy obu stron
nie będę opisywać przyczyn naszego kryzysu, mojego udziału i dlaczego skutek w postaci zdrady i odejścia męża - zbyt długo by było.....
do czego dążę
tydzień temu na słynnym portalu zaprosił mnie do znajomych..... on pomyślałam pomyłka, co by chciał skoro odcięłam się jak mogłam, spłaciłam majątek wspólny, wyprowadziłam się na drugi koniec świata, nie wypytuję co u niego, nie zaczepiam - po prostu zniknęłam jak sobie tego życzył
na zaproszenie nie odpowiedziałam, bo i po co? wczoraj wieczorem na messendżerze kolejny "atak" - prośba o rozmowę, po głębokim oddechu i wypuszczeniu powietrza zgodziłam się - już się go nie boję, nie jestem ofiarą
co usłyszałam? że to TO co się wydarzyło nie powinno mieć miejsca, że nie umiał być dobrym mężem i to jest porażka, jak powiedziałam, że żałuję, że się nie zgadzałam na rozwód, że przeciągałam, bo wg mnie nic dobrego z tego nie wynikło - i tu zonk! usłyszałam, że rozumie mnie, że tak się zachowałam, ale był wtedy zaślepiony i szedł w zaparte, nie umiał się zatrzymać, nie padło słowo przepraszam, ale parę razy powtórzył, że TO nie powinno nigdy się wydarzyć, pytał co u mnie, mówił, że chciałby żebyśmy występowali jako jedność w roli Dziadków, przepraszał, że nie odezwał się jak umarł mój Tata, że nie mógł, że wiele chciałby mi jeszcze powiedzieć, ale nie zrozumiem i nie uwierzę
chciałby żebyśmy zostali kolegami
różne myśli mi chodzą po głowie, muszę oswoić ten niespodziewany kontakt, nie wiem co i jak dalej, nie będę się zadręczać
jestem na innej planecie, tak kiedyś bliski człowiek, jedyny jest zupełnie obcy i z innej planety
konkluzja: ziarno zasiane WTEDY, czasem histeryczne, anormalne kiełkowało i puściło mały pączek - 7 lat chudych............ czas na tłuste?
nigdy nie miałam swojego wątku i nie spodziewałam się, że kiedykolwiek go stworzę
dzisiaj chcę się podzielić kawałkiem mojej historii PO, bo być może tym cierpiącym w szczycie kryzysu teraz coś podpowie, pomoże?
13.07 minęło 6 lat jak dowiedziałam się o tym, że mąż na parotygodniowym wyjeździe za granicę sypia z Rumunką, wtedy też nastąpił definitywny fizyczny i emocjonalny koniec naszego małżeństwa, do czasu wyprowadzki męża w listopadzie tego roku popełniłam wszystkie możliwe błędy zgodnie ze schematem porzuconych/zdradzonych - płakałam, błagałam, wyklinałam, żebrałam, sprzedawałam swoje ciało, mówiłam, że kocham, dogadzałam, pielęgnowałam, troszczyłam się, wyrzucałam z domu - totalna schiza kobiety bluszcza
w listopadzie trafiłam na Sychar i rzutem na taśmę rozpoczęłam 12 kroków, po roku gdy mąż złożył pozew o rozwód już byłam inna chociaż cierpienie dalej było straszne i ból, że to obcy człowiek, nie mój najukochańszy mąż paraduje z Rumunką, obnosi się z nią po rodzinie, a ja z dziećmi istniejemy, nie zniknęliśmy i musimy na to patrzeć
na rozwód się nie zgodziłam, jak pewnie u większości była to parada nienawiści ze strony męża, jego matki i jednej z sióstr, do końca mówiłam o pojednaniu, wybaczeniu i możliwości odbudowy, że chcę kochać męża mądrą miłością nie udało się mimo, że zdrada została wyraźnie wykazana przez świadków obu stron, Sąd Okręgowy jak i Apelacyjny mimo bezspornej winy męża nie mógł procentowo stopniować naszej winy i orzec inaczej jak rozwód z winy obu stron
nie będę opisywać przyczyn naszego kryzysu, mojego udziału i dlaczego skutek w postaci zdrady i odejścia męża - zbyt długo by było.....
do czego dążę
tydzień temu na słynnym portalu zaprosił mnie do znajomych..... on pomyślałam pomyłka, co by chciał skoro odcięłam się jak mogłam, spłaciłam majątek wspólny, wyprowadziłam się na drugi koniec świata, nie wypytuję co u niego, nie zaczepiam - po prostu zniknęłam jak sobie tego życzył
na zaproszenie nie odpowiedziałam, bo i po co? wczoraj wieczorem na messendżerze kolejny "atak" - prośba o rozmowę, po głębokim oddechu i wypuszczeniu powietrza zgodziłam się - już się go nie boję, nie jestem ofiarą
co usłyszałam? że to TO co się wydarzyło nie powinno mieć miejsca, że nie umiał być dobrym mężem i to jest porażka, jak powiedziałam, że żałuję, że się nie zgadzałam na rozwód, że przeciągałam, bo wg mnie nic dobrego z tego nie wynikło - i tu zonk! usłyszałam, że rozumie mnie, że tak się zachowałam, ale był wtedy zaślepiony i szedł w zaparte, nie umiał się zatrzymać, nie padło słowo przepraszam, ale parę razy powtórzył, że TO nie powinno nigdy się wydarzyć, pytał co u mnie, mówił, że chciałby żebyśmy występowali jako jedność w roli Dziadków, przepraszał, że nie odezwał się jak umarł mój Tata, że nie mógł, że wiele chciałby mi jeszcze powiedzieć, ale nie zrozumiem i nie uwierzę
chciałby żebyśmy zostali kolegami
różne myśli mi chodzą po głowie, muszę oswoić ten niespodziewany kontakt, nie wiem co i jak dalej, nie będę się zadręczać
jestem na innej planecie, tak kiedyś bliski człowiek, jedyny jest zupełnie obcy i z innej planety
konkluzja: ziarno zasiane WTEDY, czasem histeryczne, anormalne kiełkowało i puściło mały pączek - 7 lat chudych............ czas na tłuste?
Re: mąż przemówił - ku pokrzepieniu kryzysowiczom?
Katalotka
Dziękuję za Twoje świadectwo.
Nadzieje we mnie rośnie, bo ja też jestem 7 lat w kryzysie. Czyli może i u mnie pojawią się "tłuste" lata.
Dziękuję za Twoje świadectwo.
Nadzieje we mnie rośnie, bo ja też jestem 7 lat w kryzysie. Czyli może i u mnie pojawią się "tłuste" lata.
-
- Posty: 155
- Rejestracja: 16 mar 2017, 18:52
- Jestem: po rozwodzie
- Płeć: Kobieta
Re: mąż przemówił - ku pokrzepieniu kryzysowiczom?
tylko Jacku jakby miał być teraz "tłuste" to zupełnie nie wiem co z tym fantem zrobić :/
ale jestem TU i TERAZ - nie będę pisać scenariuszy............
ale jestem TU i TERAZ - nie będę pisać scenariuszy............
Re: mąż przemówił - ku pokrzepieniu kryzysowiczom?
A skąd wiesz, że ja wiem, co z tym fantem ewentualnie zrobić?katalotka72 pisze: ↑18 gru 2017, 12:44 tylko Jacku jakby miał być teraz "tłuste" to zupełnie nie wiem co z tym fantem zrobić :/
ale jestem TU i TERAZ - nie będę pisać scenariuszy............
Ja się tego boję, ale dla dobra rodziny zwłaszcza dzieci, może i byłoby to dobre?
Choćby teraz święta. Dzieci muszą "zaliczyć" dwie wigilie.
Re: mąż przemówił - ku pokrzepieniu kryzysowiczom?
Katalotka
Jak to dobrze Cię przeczytać.
Ja pamiętam Ciebie sprzed 2 lat Z Nysy...wtedy były jeszcze sprawy sądowe. O ile dobrze pamiętam.
Cieszę się bardzo, ze odzyskała równowagę I spokój.
A co do lat tłustych...alleluja
Ale bądź ostrozna.
To prawda.
Dobro, takie zwyczajne ludzkie, którego się doświadcza w tym oblakanym czasie kryzysu, nie znika i nie mija bez śladu.
To gdzieś zostaje głęboko w nas.
W tym zdradzajacym/pochodzącym tez naprawdę zostaje.
I po czasie wyłazi. Często wraz z refleksją.
Katalotka oby ...
Jak to dobrze Cię przeczytać.
Ja pamiętam Ciebie sprzed 2 lat Z Nysy...wtedy były jeszcze sprawy sądowe. O ile dobrze pamiętam.
Cieszę się bardzo, ze odzyskała równowagę I spokój.
A co do lat tłustych...alleluja
Ale bądź ostrozna.
To prawda.
Dobro, takie zwyczajne ludzkie, którego się doświadcza w tym oblakanym czasie kryzysu, nie znika i nie mija bez śladu.
To gdzieś zostaje głęboko w nas.
W tym zdradzajacym/pochodzącym tez naprawdę zostaje.
I po czasie wyłazi. Często wraz z refleksją.
Katalotka oby ...
-
- Posty: 155
- Rejestracja: 16 mar 2017, 18:52
- Jestem: po rozwodzie
- Płeć: Kobieta
Re: mąż przemówił - ku pokrzepieniu kryzysowiczom?
u mnie dzieci dorosłe, on 800 km od domu - do tej pory z kochanką, ja 600, święta dzieci spędzają ze swoimi rodzinami, ja zjeżdżam do Mamy i tam będę z najmłodszym, mąż kontaktu z dziećmi nie ma (coś próbuje inicjować) w związku z tym rozdwojenia jaźni nie mają
na pewno wszystkim naszym dzieciakom, mimo żalu do ojca, marzy się pełna rodzina - Mama+Tata, do której mogliby zawsze wrócić, taka ostoja i niezmienność w zwariowanym świecie
na pewno wszystkim naszym dzieciakom, mimo żalu do ojca, marzy się pełna rodzina - Mama+Tata, do której mogliby zawsze wrócić, taka ostoja i niezmienność w zwariowanym świecie
Re: mąż przemówił - ku pokrzepieniu kryzysowiczom?
katolotko, głęboko wierzę, że przemodlisz tę sytuację i podejmiesz z Nim słuszną i najlepszą dla Was obojga decyzję... Tego Ci serdecznie życzę...
Przytulam, niech Bóg Cię prowadzi
Przytulam, niech Bóg Cię prowadzi
lecz [Pan] mi powiedział: «Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali».
(2Kor 12,9)
(2Kor 12,9)
-
- Posty: 155
- Rejestracja: 16 mar 2017, 18:52
- Jestem: po rozwodzie
- Płeć: Kobieta
Re: mąż przemówił - ku pokrzepieniu kryzysowiczom?
Lustro <3
dobrze pamiętasz, tak - wtedy jeszcze szedł w zaparte, ale w którymś momencie pękł i pozwolił podpisać ugodę - od 2 lat jestem samodzielną posiadaczką naszego kiedyś wspólnego domu, wtedy też zniknęłam na dobre żeby spojrzeć na swoje życie z perspektywy wielu km - faktycznie działa
nie jestem hurraoptymistką, bo nie czekałam na nic z jego strony, naprawdę nie wiem w którą to włożyć szufladkę mojego poukładanego życia, nie było tego w planie :/
dobrze pamiętasz, tak - wtedy jeszcze szedł w zaparte, ale w którymś momencie pękł i pozwolił podpisać ugodę - od 2 lat jestem samodzielną posiadaczką naszego kiedyś wspólnego domu, wtedy też zniknęłam na dobre żeby spojrzeć na swoje życie z perspektywy wielu km - faktycznie działa
nie jestem hurraoptymistką, bo nie czekałam na nic z jego strony, naprawdę nie wiem w którą to włożyć szufladkę mojego poukładanego życia, nie było tego w planie :/
Re: mąż przemówił - ku pokrzepieniu kryzysowiczom?
Chcesz rozśmieszyć Pana Boga?katalotka72 pisze: ↑18 gru 2017, 13:45 nie jestem hurraoptymistką, bo nie czekałam na nic z jego strony, naprawdę nie wiem w którą to włożyć szufladkę mojego poukładanego życia, nie było tego w planie :/
Opowiedz Mu o swoich planach.
lecz [Pan] mi powiedział: «Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali».
(2Kor 12,9)
(2Kor 12,9)
Re: mąż przemówił - ku pokrzepieniu kryzysowiczom?
Cieszę się z tego co Cię spotkało, chociaż martwi mnie to co napisałaś:
A w wątku Lavendy napisałaś:
Myślę, że wszyscy żyjący w pojedynkę powinniśmy z tego pobrać lekcję dla siebie.
Warto żyć nadzieją i nigdy jej nie tracić, bo jak zdarzy się to czego nie spodziewamy się, to bez żyjącej w nas nadziei będzie nam trudno.
Katalotka myślę, że to Twój pierwszy szok i zaskoczenie, ale gdzieś w środku odnajdziesz jeszcze chęć do podjęcia tego trudu odbudowy małżeństwa - jeśli mąż oczywiście w tym celu się odzywa.
A dlaczego nie było tego w planie? Chociażby gdzieś daleko, z tyłu głowy, ale jednak?
A w wątku Lavendy napisałaś:
Nie chcesz? Smutne to.katalotka72 pisze: ↑18 gru 2017, 17:39 niech żywi nie tracą nadziei - jak napisał pewien wieszcz
ja ją straciłam i najgorsze, że już nie chcę odzyskiwać :/
Myślę, że wszyscy żyjący w pojedynkę powinniśmy z tego pobrać lekcję dla siebie.
Warto żyć nadzieją i nigdy jej nie tracić, bo jak zdarzy się to czego nie spodziewamy się, to bez żyjącej w nas nadziei będzie nam trudno.
Katalotka myślę, że to Twój pierwszy szok i zaskoczenie, ale gdzieś w środku odnajdziesz jeszcze chęć do podjęcia tego trudu odbudowy małżeństwa - jeśli mąż oczywiście w tym celu się odzywa.
Re: mąż przemówił - ku pokrzepieniu kryzysowiczom?
Witaj Katalotko ,
osobiscie " nie smiem " Ci nawet cos doradzac ,bo sama jestem w podobnej troche sytuacji ,tylko zdolowana ..
Zaprosilam meza do siebie na 2 tyg ,jako ojca i meza .. z nadzieja ...
Na ten moment mam ochote kupic mu -wczesniejszy - bilet powrotny .. mam dosc zlosliwosci ,ponizania mojej godnosci ...
proszenia o spedzenie czasu z dziecmi ... o zainteresowanie sie ich potrzebami itd ..
a nade wszystko czuje sie zniewazana ,jako kobieta ,bez zadnej wartosci ...
Nwm ,moze to brak pokory albo za dlugo zyje w swoim swiecie z dziecmi ...
A tak na marginesie ,glowa mnie tez nie bolala ,ale sam seks to troche malo ...
Wybacz Katalotko ,za ten wtret u Ciebie
Ale pamietam ,jak kiedys Jacek pisal ,ze mlodsze kobiety rozpaczaja
a te starsze zaczynaja sobie dawac rade i to im sie podoba .. cos w tym sensie ..
Moze nie warto dawac sobie rade za bardzo i lepiej byc ta niezaradna ...
osobiscie " nie smiem " Ci nawet cos doradzac ,bo sama jestem w podobnej troche sytuacji ,tylko zdolowana ..
Zaprosilam meza do siebie na 2 tyg ,jako ojca i meza .. z nadzieja ...
Na ten moment mam ochote kupic mu -wczesniejszy - bilet powrotny .. mam dosc zlosliwosci ,ponizania mojej godnosci ...
proszenia o spedzenie czasu z dziecmi ... o zainteresowanie sie ich potrzebami itd ..
a nade wszystko czuje sie zniewazana ,jako kobieta ,bez zadnej wartosci ...
Nwm ,moze to brak pokory albo za dlugo zyje w swoim swiecie z dziecmi ...
A tak na marginesie ,glowa mnie tez nie bolala ,ale sam seks to troche malo ...
Wybacz Katalotko ,za ten wtret u Ciebie
Ale pamietam ,jak kiedys Jacek pisal ,ze mlodsze kobiety rozpaczaja
a te starsze zaczynaja sobie dawac rade i to im sie podoba .. cos w tym sensie ..
Moze nie warto dawac sobie rade za bardzo i lepiej byc ta niezaradna ...
-
- Posty: 155
- Rejestracja: 16 mar 2017, 18:52
- Jestem: po rozwodzie
- Płeć: Kobieta
Re: mąż przemówił - ku pokrzepieniu kryzysowiczom?
u mnie to wszystko palcem na wodzie pisane, nie wiem tak naprawdę co mu siedzi w głowie, nie wiem jakie ma intencje, ale pierwszy raz od prawie 7 lat przemówił ludzkim głosem
boję się nie jego, ale kolejnego zranienia, i nie chodzi o wspólne życie, bo na to dzisiaj nie ma szansy, ale rozpętania kolejnej wojny, poranienia dzieci, rozdrapania ran, które jeszcze się do końca nie zabliźniły
po prostu jestem zszokowana, bo od dawna na nic nie liczyłam, a jeżeli już to nie na taki obrót o 180 stopni :/
dzwonił wczoraj do najstarszego syna, dzisiaj dobił się do najmłodszego, do mnie odezwał się ponownie na komunikatorze i do tego to "wybacz mi"
chyba jedyne czym może mnie zdobyć to odrodzeniem swojego ojcostwa i bycie dziadkiem na 100% dla naszych cudownych wnuków
boję się nie jego, ale kolejnego zranienia, i nie chodzi o wspólne życie, bo na to dzisiaj nie ma szansy, ale rozpętania kolejnej wojny, poranienia dzieci, rozdrapania ran, które jeszcze się do końca nie zabliźniły
po prostu jestem zszokowana, bo od dawna na nic nie liczyłam, a jeżeli już to nie na taki obrót o 180 stopni :/
dzwonił wczoraj do najstarszego syna, dzisiaj dobił się do najmłodszego, do mnie odezwał się ponownie na komunikatorze i do tego to "wybacz mi"
chyba jedyne czym może mnie zdobyć to odrodzeniem swojego ojcostwa i bycie dziadkiem na 100% dla naszych cudownych wnuków
Re: mąż przemówił - ku pokrzepieniu kryzysowiczom?
bardzo dobrze pamietam jak opowiadałaś swoją historię, a potem jak realizowałaś swoje marzenia, ciekawa jestem jak to będzie dalej..... życzę Ci duuuużo mądrości
Re: mąż przemówił - ku pokrzepieniu kryzysowiczom?
Niech się dzieje wola Twoja, Panie, a nie nasza. Przypominam sobie nasze ..Polaków rozmowy" w trakcie krokowej wyprawy do Darka (dalej tak piracisz?). W życiu nie wymyśliłybyśmy takiego scenariusza. Kolejny raz Pan Bóg nas zaskakuje. Zobaczymy, co z tego wykiełkuje i czy z tej mąki będzie chleb.