Czy jest nadzieja?

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy jest nadzieja?

Post autor: Pavel »

OnlyHope,
Podpisuję się pod tym co napisała Nirwanna.
Chciałbym jednakże wspomnieć jeszcze o dwóch sprawach, które są wg mnie bardzo istotne w Twojej historii:
1. Twój narzeczony jest niewątpliwie DDRR (dorosłe dziecko rozwiedzionych rodziców). Moja żona również jest DDRR, wiem więc zwłaszcza z doświadczeń z okresu kryzysu małżeńskiego, jakie to niesie konsekwencje, jak trudna to jest przeszkoda.
Uważam, że grzechem byłoby nie zachęcić Cię do poszerzenia wiedzy na ten temat.
Bo na chwilę obecną podejrzewam, że nie masz świadomości, z czym się mierzysz.
Warto, by decyzja "co dalej?" była podjęta świadomie.

2. Ja również mieszkałem i współżyłem z żoną przed ślubem.
W mojej ówczesnej ocenie było to jedyne sensowne wyjście. Trzeba przecież poznać osobę z którą chce się spędzić resztę życia, prawda?To wmówił mi współczesny świat.
Teraz, po poważnym kryzysie małżeńskim, po nadrobieniu braków wiedzy i mając świadomość jakie były przyczyny kryzysu, zdaję sobie sprawę, jak wielkim błędem jest zabawa w małżeństwo przed jego zawarciem. Również to, jakie są tego konsekwencje w małżeństwie, a były potężne.

Chciałbym polecić Ci przesłuchanie konferencji Jacka Pulikowskiego o tym, jak powinno wyglądać narzeczeństwo i jakie powinny być jego cele.
Oto link do konferencji:
http://www.jacek-pulikowski.izajasz.pl/ ... e-mp3.html

Polecam generalnie uważne wysłuchanie wszystkich, ale zwłaszcza tych:
1. Dział: Audycje dla małżonków:
-Jak budować narzeczeństwo?
-Czy narzeczeństwo to przeżytek?
2. Dział: Zakochanie... i co dalej?
3. Dział: Katechezy przedmałżeńskie (całość)
4. Dział: Jak przygotować się do dobrej miłości? (całość)

To tak na początek. Ze swojej strony, nauczony własnym doświadczeniem,zachęcam Cię, byś wykonała pracę nad sobą, którą ja zacząłem wykonywać dopiero, gdy moje małżeństwo wisiało nad przepaścią.
Ty masz szansę zrobić to teraz.
Proszę, nie zmarnuj jej.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
OnlyHope
Posty: 8
Rejestracja: 06 gru 2017, 10:27
Jestem: narzeczoną
Płeć: Kobieta

Re: Czy jest nadzieja?

Post autor: OnlyHope »

Kochani,

dziękuję za wszystkie rady. Dziękuję za modlitwy.

Rozsądek podpowiada mi, że nie mam o co walczyć. On przecież powiedział, że nie kocha. A nie da się nikogo zmusić do miłości. Tym bardziej, że przez ostatnie pól roku chciałam mu ją pokazać na każdym kroku, nauczyć, pomóc docenić.
On żyje swoim życiem. Normalnie, bez zbędnych rozważań na nasz temat. Przeszedł do porządku dziennego ze swoją wizją przyszłości.
Ja za to nie jem, nie śpię, mam nadzieję. Te straszną nadzieję, że się ułoży. Uczucie ogromnej pustki rozrywa mi serce i duszę.
Ale jednocześnie zależy mi na jego szczęściu. Skoro nie było go ze mną to może znajdzie je gdzie indziej.
Czuję się skołowana. Świadomość, że nie mogę zadzwonić, przytulić boli. Ciężko mi sobie na ten moment wyobrazić życie bez niego.
Wszystko przez moje podejście do miłości. Ja wierzę w jedną, prawdziwą, na całe życie. Stąd szukanie wsparcia właśnie tutaj u Was :)

Teraz taki piękny czas przed nami. Miał być wspólny.
jacek-sychar

Re: Czy jest nadzieja?

Post autor: jacek-sychar »

OnlyHope
Przezywasz teraz żałobę po swoim związku. Przeczytaj proszę etapy tej żałoby:
etapy przebaczenia (żałoby):
http://www.katolik.pl/przebaczenie-jako ... 16,cz.html
OnlyHope
Posty: 8
Rejestracja: 06 gru 2017, 10:27
Jestem: narzeczoną
Płeć: Kobieta

Re: Czy jest nadzieja?

Post autor: OnlyHope »

Jacku,

dziękuję. Czytałam o tym dużo. Jestem świadoma jak to wygląda. Wiem, że ciężki czas przede mną :(
Za bardzo oddałam się tej miłości, zatraciłam siebie. Czuję się słaba. Czuję, że nie poradzę sobie w życiu bez jego obecności. W życiu codziennym, z codziennymi problemami. Najgorsze są noce. W dzień idę do znajomych. Bardzo mnie wspierają ale nie zastąpią jego.
Czuję się jak nastolatka. Niby wszystko wiem a i tak jedno jego słowo, jeden gest... nie chcę na to czekać.
Analizuję, że mogłam być lepsza... Zastanawiam się czy nie porozmawiać ponownie, nie wyciągnąć ręki.

Wiem, że muszę dokonać zmian ale jak zrobić to dla siebie, nie dla niego?
Nie z myślą: jak zobaczy jaka fajna jestem to wróci...
jacek-sychar

Re: Czy jest nadzieja?

Post autor: jacek-sychar »

OnlyHope
Wielu z nas tutaj coś takiego przechodziło. Wydawało się nam (mi na pewno), że świat się nam kończy. Ja prawie czułem, że brakuje mi tlenu. Jakiś czas to trwało, ale podniosłem się z tego. Miałem gorzej, go ja miałem za sobą 25 wspólnych lat, trójkę dzieci, wspólne mieszkanie, działka, ...
Ale teraz żyję sobie spokojnie. Nie liczę już na innych (np, może tylko na sycharki :P ).
Znalazłem sobie swoje zainteresowania (właściwie to wróciłem do dawnych).
Da się? Da się.
Pavel Ci już pisał o DDRR. Ja tez miałem żonę DDRR (a do tego DDA i DDD). To jest pewny przepis na nieszczęście w życiu. Takie dzieci, jeżeli nie przepracują swoich zranień z dzieciństwa, to zwykle odchodzą. jedyne, co one znają z dzieciństwa, to właśnie ucieczka.
Na Twoim miejscu cieszyłbym się, że tak to się zakończyło.
Zacznij od nowa budować swoje życie. Najlepiej po bożemu.
Najpierw daj sobie jednak przeżyć żałobę. Nie próbuj szukać kogoś nowego, bo zwykle będzie to "pierwszy lepszy" a nie "najlepszy" dla Ciebie.
OnlyHope
Posty: 8
Rejestracja: 06 gru 2017, 10:27
Jestem: narzeczoną
Płeć: Kobieta

Re: Czy jest nadzieja?

Post autor: OnlyHope »

Mój a raczej już nie mój Towarzysz Życia również DDA. On zaprzecza, śmieje się z tego, że problem wynika z tych przeżyć. Twierdzi, że ma twardą psychikę i nie miało to na niego wpływu.
On zawsze uciekał od problemu. Wolał zamknąć się w sobie i przejść obok.

Mimo to moja ogromna wiara i miłość do tego człowieka sprawiły, że chciałam/liczyłam, że nam się uda.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13369
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Czy jest nadzieja?

Post autor: Nirwanna »

OnlyHope, wiesz, że brzmisz jak uzależniona? tylko nie od substancji, a od relacji.
Przyjrzyj się temu solidnie i przepracuj. Inaczej każdy Twój związek będzie miał wpisany w scenariusz podobny kryzys.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
OnlyHope
Posty: 8
Rejestracja: 06 gru 2017, 10:27
Jestem: narzeczoną
Płeć: Kobieta

Re: Czy jest nadzieja?

Post autor: OnlyHope »

Nirwanna,

Wiem, że tak to wygląda i tak jest.
Nie mogę zaprzeczyć. Wiem, że muszę nad tym popracować solidnie. Nie powinnam wartościować swojej osoby przez pryzmat związku. Twierdzić, że bez niego nie ma mnie. Niestety na ten moment tak czuję.

9 lat żyłam dla niego...
Czarek
Posty: 1387
Rejestracja: 30 sty 2017, 8:33
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy jest nadzieja?

Post autor: Czarek »

OnlyHope pisze: 07 gru 2017, 9:56 Mój a raczej już nie mój Towarzysz Życia również DDA.
OnlyHope czytałaś o dorosłych dzieciach z rodzin dysfunkcyjnych (DDD)?
Z tym syndromem związane są bardzo podobne cechy charakterystyczne jak u DDA, tylko czasami trudniej się w tym odnaleźć z uwagi na brak choroby alkoholowej w domu rodzinnym.

Piszę o tym bo sam byłem DDD i wszedłem w związek małżeński z DDA.
Uważam, że nie było w tym żadnego przypadku.

Spróbuj poczytać, przyjrzeć się okresowi swojego dzieciństwa, relacjom w Twojej rodzinie.

To może Ci pomóc zobaczyć i zrozumieć to co Cię spotkało i dać pozytywnego kopa do pracy nad sobą.
OnlyHope
Posty: 8
Rejestracja: 06 gru 2017, 10:27
Jestem: narzeczoną
Płeć: Kobieta

Re: Czy jest nadzieja?

Post autor: OnlyHope »

Czarku,

dziękuję za wskazówki. Poczytam, zastanowię się i czas pracować nad sobą.
Na ten moment zapisałam się do psychologa. Zastanawiam się nad wyprowadzką.
Nie potrafię znieść świadomości, że on jest w pokoju obok, że żyjemy obok. Nie mogę patrzeć na jego obojętność. A jednocześnie dostaję smsy w stylu: o której wracasz do domu? pytania typu: wyspałaś się?

Ja wiem, że to niepoważne ale każde jego słowo, które już jest raczej z sentymentu niż uczucia odbieram jako nadzieję...
ODPOWIEDZ