Rozpad małżeństwa po 16 latach

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Rozpad małżeństwa po 16 latach

Post autor: s zona »

Stokrotko ,
pomodle sie zaraz a napisze cos wiecej wieczorem ..
Jestem w troche podobnej sytuacji ..
Nie Umiem na Nowo Zaufac mezowi ..

Nie wiem ,czy to nie jest tylko manipulacja - przed rozprawa- za niecaly ms ....
wczoraj jedna kolezanka z forum napisala mi ,ze dobrowolnie zdjelam granice ,
chodzilo o alimenty ,ktore maz nie placi - gdy zawiesilam komornika - pomimo danego slowa ...
Wczoraj siegnelam po raz kolejny po
http://www.tolle.pl/pozycja/granice-w-r ... alzenskich

Sciskam stokrotko i pamietam w modlitwie :)
stokrotka
Posty: 43
Rejestracja: 21 lis 2017, 13:14
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Rozpad małżeństwa po 16 latach

Post autor: stokrotka »

Niestety ja naprawdę nie wiem co mam robić. Dziś mój mąż powiedział mi, że jedyne co może mi dać to związek obok siebie, zero zaangażowania na ten moment z jego strony. Jedyne co może mi zagwarantować to to że zerwie kontakty z kowalską. Co robić? Czy to nie jest kolejna manipulacja i kłamstwo z jego strony. Powiedziałam mu, że miał dawno zakończyć tę znajomość na co usłyszałam odpowiedź, że zakończy jak ja postanowię, że się zgadzam na taki związek. Powiedział mi rownież, że przez to, że sprawdziłam jego telefon to on stracił przyjaciela, którym byłam ja i on mnie już nie kocha. Z kowalską łączy go przyjaźń. Nie wiem co robić...wiem, że jeżeli teraz powiem, że sie nie zgadzam to on pójdzie do kowalskiej. Ale z drugiej strony żyć tak na niby?
AWS
Posty: 6
Rejestracja: 11 lut 2017, 22:09
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Rozpad małżeństwa po 16 latach

Post autor: AWS »

stokrotka pisze

jeżeli teraz powiem, że sie nie zgadzam to on pójdzie do kowalskiej.
Dla mnie to manipulacja. Ktoś tu chce zrobić sobie dobrze cudzymi rękami. Konieczne granice!
Mirakulum
Posty: 2648
Rejestracja: 16 sty 2017, 19:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Rozpad małżeństwa po 16 latach

Post autor: Mirakulum »

Stokrotko
albo jesteś córka Króla , albo....?

córka Króla nie żebra o miłość

przesłuchaj 1 konferencje ks. Marka Dziewieckiego z cyklu "Przysięga małżeńska i jej konsekwencje"

to moje małe streszczenie
• Kto rozumie przysięgę małżeńską , rozumie całe chrześcijaństwo
• Boga
• człowieka
• miłość
• relacja międzyludzkie
• Małżeństwo i rodzinę
• Kim jest człowiek ? Po co żyje ? Jakie są kryteria ludzkiej dojrzałości ?
Ja …. – człowiek ( świadomość człowieczeństwa)
JESTEM
• Kimś kochanym przez Boga. (nie muszę żebrać o miłość człowieka)
• Kimś podobnym do Boga.
• Kimś zdolnym uczyć się miłości od Boga.
• Kimś kto nie ma granic w rozwoju. (ślub to początek nieustannego rozwoju)
• Kimś kto jest bezcennym. (można mnie kochać, ale nie można mnie posiadać, manipulować, żądać)
• Kimś wolnym, kto może być dla Ciebie darem. (czas, zdrowie, życie doczesne)
• Kimś powołanym do świętości. (podobnym do Jezusa-promieniować mocą mocnej miłości)
• Kimś zranionym (grzechem pierworodnym, własnym i ranionym zewnętrznie.)
Ukasz

Re: Rozpad małżeństwa po 16 latach

Post autor: Ukasz »

Stokrotko,
Twoją granicą powinna być prawda - to on Ciebie zdradził, a nie Ty jego, to on złamał obietnicę, a nie Ty. Nie daj się wpędzić w poczucie winy za to, że wydobyłaś na jaw jego kłamstwo.
Jeżeli pójdzie do kowalskiej, to jego decyzja i odpowiedzialność, nie Twoja. Twoją jest stanie w prawdzie, wierności, wola odbudowania więzi. Zgoda na warunek życia obok siebie byłaby złamaniem przysięgi małżeńskiej, rezygnacją z Twojej miłości do niego i jego do Ciebie. Jeżeli będziesz się starała utrzymać go za wszelką cenę, to na pewno go stracisz.
Sądzę jednak, że mogłabyś się zgodzić na nieco zmienione warunki.
Zerwanie z kowalską - to znaczy, że on z góry się zgodzi, że przez najbliższy rok masz prawo sprawdzać jego telefon i emaila. Tak bardzo nadużył Twojego zaufania, że nie ma prawa teraz się tego domagać. Możesz potem z tego prawa nigdy nie skorzystać, ale je mieć.
Życie obok - można przyjąć do wiadomości, że jego w tym momencie nie stać na nic więcej i teraz nic więcej nie wymagać. Jednak pod warunkiem, że nie będzie wykluczać ponownego zbliżenia w przyszłości i że akceptuje to, że Ty go kochasz, lub przynajmniej chcesz kochać, że chcesz budować bliższe relacje.
To oczywiście nie jest rada, jak masz postąpić, tylko pomysł do rozważenia.
stokrotka
Posty: 43
Rejestracja: 21 lis 2017, 13:14
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Rozpad małżeństwa po 16 latach

Post autor: stokrotka »

AWS pisze: 20 lut 2018, 22:12 stokrotka pisze

jeżeli teraz powiem, że sie nie zgadzam to on pójdzie do kowalskiej.
Dla mnie to manipulacja. Ktoś tu chce zrobić sobie dobrze cudzymi rękami. Konieczne granice!
AWS, dziękuję za odpowiedź.
Granice postawiłam w momencie powrotu mojego męża do domu. Złamał je. I właśnie to powstał mój dylemat, w jaki sposób być konsekwentnym, tak naprawdę powinnam mu powiedzieć, że to koniec, że przekroczył moją granicę i powinien się wyprowadzić. Obawiam się, że postępując inaczej mój mąż tego nie zrozumie.
stokrotka
Posty: 43
Rejestracja: 21 lis 2017, 13:14
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Rozpad małżeństwa po 16 latach

Post autor: stokrotka »

Mirakulum pisze: 20 lut 2018, 22:15 przesłuchaj 1 konferencje ks. Marka Dziewieckiego z cyklu "Przysięga małżeńska i jej konsekwencje"
Mirakulum, bardzo dziękuję, oczywiście, że wysłucham. Jest to bardzo trudna sytuacja dla mnie. Jednocześnie to ciągłe obarczanie mnie winą za wszystko. Wieczne nerwy, każde moje słowo wypowiedziane nie pomyśli mojego męźa urasta do ogromnego problemu.
rak
Posty: 995
Rejestracja: 30 wrz 2017, 13:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Rozpad małżeństwa po 16 latach

Post autor: rak »

Mi się wydaję, że testuje Cię Stokrotko,
jak daleko może się posunąć.
Wyznaczyłaś granice,
pernamentnie je przekracza od dłuższego czasu.
Jeśli zdecydujesz się go sprawdzić,
sam może jeszcze nie wie jak postąpi (lub nie wiedział),
za jakiś czas będzie już wiedział (albo już wie),
ale wtedy mu się będzie wydawało, że sam ponownie rozdaje karty.

o ile zgadzam się niemal całkowicie z Ukaszem, o tyle do poniższego mam zastrzeżenia:
Ukasz pisze: 20 lut 2018, 22:57 to znaczy, że on z góry się zgodzi, że przez najbliższy rok masz prawo sprawdzać jego telefon i emaila.
Nie wydaje mi się, że z tym poczuciem przewagi i kontroli sytuacji, którą ma teraz zgodzi się na naruszenie swojego "świętego prawa" do prywatności. A jeśli nawet to drugi telefon, czy email nie jest problemem. Nie do utrzymania. Też tak próbowałem, telefon poszedł nawet na tydzień do walizy, ale rozdmuchało to tylko pragnienie zakazanego owocu. Pisząc to, dalej próbuję "przemycić" swojej jakąś motywację do pracy nad odbudową zaufania, ale skutek jest mizerny, też nie naciskam za bardzo na siłowe rozwiązania, bo bez własnej motywacji to nie ma sensu, a praktycznie możliwości kontroli są b. ograniczone nie wspominając już o efekcie psychologicznym.

Nie poddawaj się szantażom, bo to jeszcze b. osłabia Cię w jego oczach.
Nieważne jest, gdzie jesteś, ale wszędzie tam, gdzie przyjdzie ci się znaleźć, ważne jest, jak żyjesz - Henri J.M.Nouwen
Ukasz

Re: Rozpad małżeństwa po 16 latach

Post autor: Ukasz »

rak pisze: 21 lut 2018, 0:02 o ile zgadzam się niemal całkowicie z Ukaszem, o tyle do poniższego mam zastrzeżenia:

Ukasz pisze: ↑
20 lut 2018, 22:57
to znaczy, że on z góry się zgodzi, że przez najbliższy rok masz prawo sprawdzać jego telefon i emaila.

Nie wydaje mi się, że z tym poczuciem przewagi i kontroli sytuacji, którą ma teraz zgodzi się na naruszenie swojego "świętego prawa" do prywatności. A jeśli nawet to drugi telefon, czy email nie jest problemem. Nie do utrzymania. Też tak próbowałem, telefon poszedł nawet na tydzień do walizy, ale rozdmuchało to tylko pragnienie zakazanego owocu.
Dzięki za sprowadzenie na ziemię. Dręczy mnie tylko to, że chyba coś trzeba podjąć także w tym temacie. Nie wiem, niech się wypowiedzą bardziej doświadczeni - np. zobowiązanie do informowania żony o każdym kontakcie z kowalską.
A może właśnie stanowczość: masz się wyprowadzić, dostaniesz drugą szansę za miesiąc, jeśli wytrzymasz bez kontaktów z kowalską. Tylko jak to sprawdzić...
A może wspólny wyjazd gdzieś bez telefonów, komputerów itp. Nie wiem, jakie są możliwości.
rak
Posty: 995
Rejestracja: 30 wrz 2017, 13:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Rozpad małżeństwa po 16 latach

Post autor: rak »

Ukasz pisze: 21 lut 2018, 17:39 Dręczy mnie tylko to, że chyba coś trzeba podjąć także w tym temacie. Nie wiem, niech się wypowiedzą bardziej doświadczeni - np. zobowiązanie do informowania żony o każdym kontakcie z kowalską.
Też byłbym ciekaw takich pomysłów.

Wiele rzeczy próbowałem, ale jak druga strona jest tak daleko one po prostu nie działają, z tego co ja zauważyłem zdradzający (przynajmniej w pierwszej fazie) działa na poziomie pierwotnych instynktów i przy poczuciu dużej osobistej przewagi (sam rozdaje karty) po prostu efektywnie gra na emocjach, manipuluje faktami i dopasowuje się do sytuacji. Logiczne argumenty prozwiązkowe po prostu nie dochodzą, bo nie mogą ...
Też poprosiłem o informację o każdym kontakcie z kowalskim i coś tam dostałem, ale parę prób było ukrywanych, a mi wręcz przysięgała, że nie miały miejsca, więc wieżyć w wiarygodność naprawdę trudno...

Teraz po kilku miesiącach sam się zastanawiam jak przemycić drugiej stronie zaangażowanie w odbudowe zaufania. I przyznam się jest trudno, bo problemu nie ma ... Nie ufasz mi, no jak to? Problem w tym, że po czymś takim to nie do końca ;) W tygodniu jesteśmy w separacji, więc jak się spytam jakie plany wieczorowe to zazwyczaj się dowiem (chociaż niektóre niewygodne są skrzętnie ukrywane), ale ja nie chcę stróżować czasu mojej żony. Naprawdę chciałbym, żeby sama na to wpadła, że jakąś pracę tu powinna wykonać, by mnie przekonać. Więc sytuacja nawet pół roku po zaprzestaniu kontaktów z kowalskim (w to akurat wierzę ;) ) też jest daleka od ideału.

Teoretycznie jestem może do przodu w stosunku do Twojej sytuacji stokrotko, ale praktycznie cały czas zastanawiam się, czy się nie kompletnie odizolować dopóki Luba nie zrozumie kilku rzeczy i będzie miała ochotę na prawdziwe małżeństwo i akceptację moich granic, bo półśrodki działają mi już mocno na nerwy. Tutaj jesteśmy więc na tej samej pozycji.
Nieważne jest, gdzie jesteś, ale wszędzie tam, gdzie przyjdzie ci się znaleźć, ważne jest, jak żyjesz - Henri J.M.Nouwen
stokrotka
Posty: 43
Rejestracja: 21 lis 2017, 13:14
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Rozpad małżeństwa po 16 latach

Post autor: stokrotka »

rak pisze: 21 lut 2018, 18:30
Ukasz pisze: 21 lut 2018, 17:39 Dręczy mnie tylko to, że chyba coś trzeba podjąć także w tym temacie. Nie wiem, niech się wypowiedzą bardziej doświadczeni - np. zobowiązanie do informowania żony o każdym kontakcie z kowalską.
Teoretycznie jestem może do przodu w stosunku do Twojej sytuacji stokrotko, ale praktycznie cały czas zastanawiam się, czy się nie kompletnie odizolować dopóki Luba nie zrozumie kilku rzeczy i będzie miała ochotę na prawdziwe małżeństwo i akceptację moich granic, bo półśrodki działają mi już mocno na nerwy. Tutaj jesteśmy więc na tej samej pozycji.
Niestety w mojej sytuacji mam wrażenie, że jedyne co by podziałało to kompletne odizolowanie się. Na tę chwilę wprowadzam coś w rodzaju listy Zerty. Nie narzucam się swoją obecnością, nie odzywam się za dużo, nie zadaję pytań trwa to dopiero dwa dni, ale widzę, że mąż zaczyna szukać kontaktu. Oczywiście natychmiast w mojej głowie pojawia się pytanie w jakim celu?. Boli strasznie, kiedy usłyszałam, że nie jest mną zainteresowany jako kobietą i dodatkowo mój charakter jest dla niego niedozniesienia. Zadałam mu wiec pytanie kilka dni temu czy jest chociaż jedna rzecz, którą we mnie lubi, nie otrzymałam odpowiedzi, Nie widzę żadnego mianownika dla nas oprócz jednej podstawowej sprawy jesteśmy małżeństwem sakramentalnym.
Jeszcze dodam, że jak mąż wrócił do domu to tez go poprosiłam żeby informował mnie o każdym kontakcie z kowalską, ale robił to mega wybiórczo tak jak jemu było wygodnie w danej chwili. Także u mnie to zupełnie nie podziałało.
Ostatnio zmieniony 21 lut 2018, 20:43 przez Anonymous, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: Poprawiono cytowanie
rak
Posty: 995
Rejestracja: 30 wrz 2017, 13:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Rozpad małżeństwa po 16 latach

Post autor: rak »

stokrotka pisze: 21 lut 2018, 20:33 Boli strasznie, kiedy usłyszałam, że nie jest mną zainteresowany jako kobietą i dodatkowo mój charakter jest dla niego niedozniesienia. Zadałam mu wiec pytanie kilka dni temu czy jest chociaż jedna rzecz, którą we mnie lubi, nie otrzymałam odpowiedzi,
Tym bym się nie przejmował. Nic innego nie może powiedzieć i jeszcze przez długi czas może tego nie robić, bo po co miałby "osłabiać" swoją pozycję "ofiary". Zapewne więcej w tym bieżących emocji niż prawdy.
stokrotka pisze: 21 lut 2018, 20:33 Nie narzucam się swoją obecnością, nie odzywam się za dużo, nie zadaję pytań trwa to dopiero dwa dni, ale widzę, że mąż zaczyna szukać kontaktu.
To akurat dobrze, masz jeszcze nad czym pracować. Wydaje się, że nie wyautował się do końca, ma jeszcze wątpliwości, a więź istnieje... Ja wręcz zmuszałem się miesiącami, żeby ograniczać inicjalizację kontaktu (w niektórych tygodniach do 0), po to żeby nieprzyduszać drugiej strony i dać jej przestrzeń do samodzielnego organizowania wspólnych chwil. Z czasem to się i działo...

Pytanie, co zrobisz z tymi resztkami przywiązania. Ja kiedyś myślałem, że czas spędzany wspólnie działa na naszą korzyść. Dalej myślę, że są pewne plusy, pokazujesz mężowi, że możesz z nim być mimo tego co się stało (to wbrew pozorom może znaczyć b. dużo), prezentujesz swoją lepszą stronę, itd... Ale jeśli wyparcie u niego jest już silne, to zaczynają się u niego porównania między Tobą i kowalską, często na korzyść świeżości i własnych wyobrażeń jak fajnie można by zacząć wszystko od nowa. Więc codziennie sytuacje z Tobą mogą budzić frustrację i wyobrażenia jak super mogłoby być z "chodzącym ideałem". Z drugiej strony czas spędzony samotnie (lub nawet z kowalską) mógłby go z tego otrząsnąć.

Wiem, że łatwo o tym na chłodno mówić, ale zarysować tą linię w praktyce jest bardzo trudno, bo ciężko jest stwierdzić gdzie większe staranie / poświęcenie zbliża, a kiedy zaczyna odpychać drugą stronę. Zostaje jeszcze pytanie jak długo człowiek może to ciągnąć i co zrobić ze swoimi granicami. Na to już każdy powinien już sam sobie odpowiedzieć...
Nieważne jest, gdzie jesteś, ale wszędzie tam, gdzie przyjdzie ci się znaleźć, ważne jest, jak żyjesz - Henri J.M.Nouwen
stokrotka
Posty: 43
Rejestracja: 21 lis 2017, 13:14
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Rozpad małżeństwa po 16 latach

Post autor: stokrotka »

rak pisze: 21 lut 2018, 23:24
Pytanie, co zrobisz z tymi resztkami przywiązania. Ja kiedyś myślałem, że czas spędzany wspólnie działa na naszą korzyść. Dalej myślę, że są pewne plusy, pokazujesz mężowi, że możesz z nim być mimo tego co się stało (to wbrew pozorom może znaczyć b. dużo), prezentujesz swoją lepszą stronę, itd... Ale jeśli wyparcie u niego jest już silne, to zaczynają się u niego porównania między Tobą i kowalską, często na korzyść świeżości i własnych wyobrażeń jak fajnie można by zacząć wszystko od nowa. Więc codziennie sytuacje z Tobą mogą budzić frustrację i wyobrażenia jak super mogłoby być z "chodzącym ideałem". Z drugiej strony czas spędzony samotnie (lub nawet z kowalską) mógłby go z tego otrząsnąć.

Wiem, że łatwo o tym na chłodno mówić, ale zarysować tą linię w praktyce jest bardzo trudno, bo ciężko jest stwierdzić gdzie większe staranie / poświęcenie zbliża, a kiedy zaczyna odpychać drugą stronę. Zostaje jeszcze pytanie jak długo człowiek może to ciągnąć i co zrobić ze swoimi granicami. Na to już każdy powinien już sam sobie odpowiedzieć...
Masz rację Rak, że bardzo trudno w praktyce zarysować tę linię, ale coraz bardziej utwierdzam się w tym, że powinnam mężowi powiedzieć, że znam swoją wartość i żebrać o miłość nie będę. Jest mi z tym bardzo źle, ale obecnie czuję się tak jakbym przyzwalała na kowalską w naszym małżeństwie. Jeżeli mojemu mężowi zależałoby na poprawie naszych relacji, na tym, żeby walczyć o nasze małżeństwo to by zerwał kontakty z kowalską i by walczył o nas, a takie coś się po prostu nie dzieje. Mam wrażenie, że znowu mną manipuluje, a wręcz, że czeka aż ja podejmę decyzję, że nie chcę takiego związku. Wtedy on będzie mieć czystą kartę i będzie mógł w swojej głowie mieć wytłumaczenie na zaistniałą sytuację, że przecież on mi proponował, że ze mną zostanie.
stokrotka
Posty: 43
Rejestracja: 21 lis 2017, 13:14
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Rozpad małżeństwa po 16 latach

Post autor: stokrotka »

Witam ponownie,
Dawno nie pisałam, ale na forum jestem cały czas. Mąż cały czas mieszka z nami. Jest ciężko. Ktoś już tutaj na forum pisał, że życie po powrocie współmałżonka to jak wspinanie się na najwyższą górę świata. Ale ta wspinaczka jest bardzo mozolna, ponieważ człowiek myśli, że 100 metrów posunął się naprzód, a tu przykra niespodzianka kamień się obsunął i człowiek spadł w dół. I wspinaczka od nowa się rozpoczyna.
Potrzebuję się wygadać, nie radzę sobie kompletnie. Rozpadam się. Na zewnątrz jestem silna, staram się być uśmiechniętą zadowoloną osobą, ale w środku podżera mnie jak jakiś robak brak zaufania do męża. Niestety jest ono podyktowane tym, że kontakt z kowalską trwał jeszcze do początku kwietnia. Teraz nie wiem jak jest, nie mam pojęcia. Może nie ma, a może jest tylko jest lepiej zakamuflowane. Mój mąż przez ten cały czas twierdził, że jedyne co może mi dać to być obok mnie, ale kontakt z kowalską został zerwany. No cóż niestety nie była to prawda. Czuję się jak bym chodziła po bardzo cienkiej linie, uważam na każde słowo, żeby nie urazić. Jak powiem coś nie tak to od razu pojawiają się oskarżenia pod moim adresem, że jestem złośliwa, że tak się nie zachowuje osoba, która kocha, że jemu nie odpowiada mój charakter, mogę to przyrównać do tykającej bomby zegarowej, jedno moje słowo powoduje wybuch. Nie ma między nami żadnej więzi intymnej. Mój mąż kompletnie nie czuje takowej potrzeby.
Co zrobiłam ja, czy przepracowałam nasz kryzys? Cały czas to robię, staram się podchodzić z miłością, powiedziałam sobie, ze mam obok siebie człowieka chorego, któremu chcę pomóc. Nie zadręczam go, nie wiszę na nim. Staram się traktować obecny nasz związek po partnersku. Nie powiem są dni kiedy to jakoś nam wychodzi, ale cały czas ja mam w głowie kowalską, nie umiem się od tego odciąć.
Modlę się każdego dnia, żeby Bóg zabrał ode mnie ten niepokój, ale on jest i nie chce odejść. Mój mąż odsunął się od Boga, do kościoła nie chodzi. Wręcz w kłótniach potrafi mi powiedzieć, że latam do kościoła i co z tego, co mi to daje. Głównie takie wypowiedzi były po tym jak go przyłapywałam na kontakcie z kowalską. Nie powiem wtedy nerwy mi puszczały. Teraz jak mi zarzuca, że go niby kontroluję, to mówię, że nie, bo muszę mu zaufać, że tak naprawdę nie mam innego wyjścia. To jest jedyne co mogę mu powiedzieć.
Nie wiem czy ktoś z Was ma takie problemy, niby żyjemy razem pod jednym dachem, ale to „razem” jest jakby sztuczne, nie ma więzi emocjonalnej. Nie potrafimy ze sobą rozmawiać, gdzieś to wszystko zanikło…
Wiem, że moja wypowiedź jest mega chaotyczna, ale potrzebuję z kimś porozmawiać na ten temat. Może coś mi poradzicie jak przetrwać taki moment, jak nie zastanawiać się cały dzień czy miał kontakt z kowalską czy nie…Jak zaufać…
jacek-sychar

Re: Rozpad małżeństwa po 16 latach

Post autor: jacek-sychar »

Stokrotko
Jak długo tak wytrzymasz? Czy przypadkiem Ty siebie nie zadręczasz?
Ja rozumiem powrót do wiarołomnego małżonka, gdy on widzi swój błąd i stara się go naprawić.
Jeżeli Twój mąż ciągle szuka w Tobie powodów sytuacji, to może to być trudne do wytrzymania.
Może warto sobie ustalić pewną granicę, do której ustępujemy?

Ja myślałem nad taką sytuacją, jak Twoja i wydaje mi się, że nie dałbym rady. Dlatego też zerwałem kontakty z żona, gdy byłem pewny, że jest kowalski. Uznałem, że dalszy kontakt z nią to jest tolerowanie tego przeze mnie.
Ale każdy jest inny i każdy ma swoją granicę wytrzymałości.
ODPOWIEDZ