Dam wam dobrą radę - nie doradzajcie

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Awatar użytkownika
Niepozorny
Posty: 1565
Rejestracja: 24 maja 2019, 23:50
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Dam wam dobrą radę - nie doradzajcie

Post autor: Niepozorny »

Ciekawe czy tytuł wątku zachęcił Cię, żeby go otworzyć :)

Na początku chciałbym poinformować, że nie daję sobie monopolu na doradzanie ;)
Na forum mamy zasadę, żeby nie doradzać a głównie dzielić się swoim doświadczeniem. Uważam, że warto tę zasadę stosować również w realu. Założyłem ten wątek, bo poczułem, że warto to zrobić.
Niepozorny pisze: 08 cze 2023, 22:12 Zgadzam się z tym, że "przyjaciółki" (i "przyjaciele") współmałżonka mogą działać na szkodę małżeństwa. Przypuszczam, że nawet wierzą, że robią coś dobrego, ale bazują tylko na informacjach otrzymanych z jednej strony.
Ruta pisze: 09 cze 2023, 12:45 A oboje mieliśmy udział w naszej reakcji na powstałe "pary", bo mimo poczucia, że dzieje się zło, rozmawialismy o tym, koniec końców stawalismy "po stronie" tych "par", przyjmując za nimi obraz porzucanych małżonek, jako winnych. W obu przypadkach zaklepaliśmy łajdactwo. I weszlismy, już wtedy, w myslenie prorozwodowe.
Postanowiłem zacytować siebie i Rutę (mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe), aby pokazać, że w życiu nie wszystko jest takie, jak nam się wydaje. Często znamy sytuację widzianą tylko przez jedną ze stron, więc przedstawiony obraz może być daleki od tego rzeczywistego. Warto również pamiętać o tym, że moje własne doświadczenia nie oznaczają, że w życiu innych osób w podobnej sytuacji będzie to samo, co było\jest u mnie. Z tego powodu proszę o nie doradzanie, bo w ten sposób można rozwalić czyjąś rodzinę.
Z braku rodzi się lepsze!
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Dam wam dobrą radę - nie doradzajcie

Post autor: Ruta »

Nie gniewam się. Myślę, że nie jest dobrze radzić ani zajmować strony.

Czasem za to dobrze jest zareagować. Ale najpierw dobrze uporządkować, co się myśli o małżeństwie, by nie reagować głupio.

Pod wpływem postów Nadziei wróciłam do dawnych zdarzeń i zobaczyłam że mimo oporu wewnętrznego wchodziłam w narracje kobiet rozbijających małżeństwa, gdy nie dotyczyły one mojego małżeństwa.

Koleżanka numer jeden przedstawiała się jako dzielna pokrzywdzona przez męża żona, wszyscy jej współczuli i cieszyli się, że się uwolniła. Ja też. Bo myślałam głupio.

Pamiętam, że po tym jak się odczepiła od mojego męża, mąż coraz częściej wspominał, jak źle ma z żoną nasz kolega. Słuchając tego, sama mówiłam, jak mu rzeczywiście musi być trudno. Tych informacji przybywało, nie łączyłam ich z tą koleżanką. Gdy mąż powiedział mi, że kolega chce zostawić żonę i dzieci byłam w szoku. Mój mąż też. Ale nasza bierność i wcześniejsze przytakiwanie temu, jaką złą ma żonę, było częścią procesu szkalowania żony i upewniania kolegi, że żyje z potworem.

Podobnie było z panią numer dwa, która wkrótce po tym jak przestała zapraszać do pomocy mojego męża, pojawiła się z panem. Żonatym mężczyzną. Opowiadał wszystkim jaką ma złą żonę. Nikt z nas jej nie znał. Wszyscy mu współczuli. I cieszyli się, że ma szansę na nowe życie z naszą biedną, samotną i pokrzydzoną przez los koleżanką. Znów czułam, że to złe. Ale nie umiałam głośno tego powiedzieć.
Firekeeper
Posty: 806
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Dam wam dobrą radę - nie doradzajcie

Post autor: Firekeeper »

Mi bardziej jak doradzanie ( bo mogę zgodzić
się z radą lub nie) przeszkadza ocenianie. A jestem z takiej rodziny, gdzie ocenianie innych jest na porządku dziennym, więc nie jako stało się to dla mnie ,, normalne". Wyłamanie się z tego schematu bardzo dużo mnie kosztuje. Moja rodzina zbudowała przez pokolenia taki wzór kto jak ma się zachowywać i jak żyć. Każda decyzja jest komentowana, omawiana, oceniana. Np. wczoraj z mężem zdecydowaliśmy iść na mszę na spokojnie. Moi rodzice jak usłyszeli, że nie idziemy na główną mszę z dziećmi i procesję zaczęli nami manipulować, a jak się manipulacja nie powiodła zaczęło się obrażanie. Dziś zachowują się już tak jakby nic się nie stało. Zdałam sobie sprawę jak wiele lat żyłam pod wzór aby nie być negatywnie oceniona. Robiłam dużo, żeby nikt nie miał mi nic do zarzucenia. Tworzyłam iluzję szczęśliwego małżeństwa. Przez te lata też męża zmuszałam do tego, żeby wpisał się w mój wzór. Jeśli nie postępował tak jak ogólnie u nas w rodzinie przyjęte założenia był manipulowany przeze mnie na różne sposoby. Czuję dużą ulgę odkąd zaczęliśmy żyć swoim własnym życiem.
Bławatek
Posty: 1670
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Dam wam dobrą radę - nie doradzajcie

Post autor: Bławatek »

Dawać rady, czy nie dawać...
A to też zależy 🙂. Bo jeżeli ktoś ma doświadczenie czy jakąś większą wiedzę to warto zasięgnąć czyjejś opinii, poradzić się. Najważniejsze, by później pomyśleć czy dana rada jest dla mnie odpowiednia i samemu podjąć decyzję.

Mój mąż nigdy nie potrafił podejmować decyzji, zawsze był chętny słuchania innych i stosowania tego co inni mówili. Ba, nawet ślepo słuchał rad nawigacji GPS - i powiem szczerze jak jechaliśmy gdzieś w nieznane to zawsze błądziliśmy, wjeżdżaliśmy dosłownie w czyjeś podwórko pośrodku niczego, bagno (i potem się modliłam by jednak wyjechać), albo jechaliśmy 3 godziny dłużej 🥴. Zawsze. Brałam z sobą mapy, przewodniki i na bieżąco monitorowalam drogę - ale po co słuchać żony 😡. Pewnie gdyby była aplikacja mówiąca co dany człowiek ma robić i jak rozwiązywać problemy to mój mąż kupiłby 2. Choć może już jest? Ostatnio słyszałam, że jest aplikacja która mówi w jakich godzinach karmić, usypiać, nosić dziecko a nawet przytulać i mówić do dziecka 😵.

Ja też zawsze miałam problem z podejmowaniem decyzji, często się nawet teraz waham i lubię zasięgnąć opinii, poradzić się kogoś. Ale już się nauczyłam, że to co się sprawdza u innych u mnie nie koniecznie.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Dam wam dobrą radę - nie doradzajcie

Post autor: Ruta »

Pomyślałam o radach w moim życiu. Dostałam kilka dobrych, które cenię, które pomogły i wniosły do mojego życia wartość. Najlepsze rady kierowały mnie do Boga.

Myślę, że doradcy wokół małżonków w kryzysie często nie mają na celu pomocy ich małżeństwu. Dobry doradca to ten, który widzi ich w prawdzie, jako małżeństwo.

Nie wiedzieliśmy z mężem, że przyjmując krytyczne uwagi kolegi o jego żonie, nie kierując go na naprawę, ale okazując mu współczucie, nakręcaliśmy go do rozstania. Nakręcanego przez kobietę, która taki czarny obraz jego żony mu budowała. A my niechcący temu wtórowaliśmy. Żył z żoną około 10 lat, znienawidził ją w trzy miesiące. Mieli kryzys, z którego mogli wyjść. Wcale nie jakiś ogromny. Żona była nieco zbyt zaborcza. Gdy pojawiła się koleżanka, zrobiła się zaborcza jeszcze bardziej. Co było młynem na wodę złodziejki mężów: no widzisz jaka ona jest...jest coraz gorzej. Z zadowolonego męża i ojca kolega w parę tygodni zamienił się w mężczyznę przekonanego, że zyje w horrorze, ma zmarnowane życie i musi uciekać.

W sumie przez moment tak zmieniał się mój mąż, ale się wtedy w tym zatrzymał. Jeszcze wtedy mieliśmy więź z Bogiem, i właśnie mądrych Bożych doradców. Po upływie dekady z okładem przeszedł cały ten proces. Spojrzałam kiedyś w telefon. Od smsa kocham cię buziaczków i radości do wiadomosci, że jestem beznadziejna i mąż ma zmarnowane życie i nigdy mnie nie kochał minęło tylko kilka tygodni.

Pomoc małżonkowi, to pomoc małżeństwu. A wiele osób próbowało pomóc koledze i mojemu mężowi zapewne też przeciwko żonie. Kolega unieszczęśliwił siebie, dzieci, żonę, kobietę z którą uciekł, jej dzieci i jej męża także. Czuję ból, gdy myślę, że się do tego przyczyniłam. Z głupoty. Z braku odwagi do mówienia tego co myślę. I po części z błędów w myśleniu.

Więc myślę, że w naszym przypadku, czy raczej przypadku kolegi rady były potrzebne. Zamiast tego chcieliśmy być mili, empatyczni i neutralni. Wysłuchać. Nie mieszać się. Pozostać letnim.
Awatar użytkownika
Niepozorny
Posty: 1565
Rejestracja: 24 maja 2019, 23:50
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Dam wam dobrą radę - nie doradzajcie

Post autor: Niepozorny »

Firekeeper pisze: 09 cze 2023, 16:50 Mi bardziej jak doradzanie ( bo mogę zgodzić
się z radą lub nie
) przeszkadza ocenianie.
Rozumiem, że bierzesz odpowiedzialność za "przyjęcie" rady. Są jednak ludzie, którzy mają problem z podejmowaniem decyzji i postępują zgodnie z otrzymaną radą.
Bławatek pisze: 09 cze 2023, 20:07 Dawać rady, czy nie dawać...
A to też zależy 🙂. Bo jeżeli ktoś ma doświadczenie czy jakąś większą wiedzę to warto zasięgnąć czyjejś opinii, poradzić się. Najważniejsze, by później pomyśleć czy dana rada jest dla mnie odpowiednia i samemu podjąć decyzję.
Moim zdaniem dzielenie się opinią jest lepsze niż radzenie, więc zgodzę się z tym, że warto zasięgną opinii kogoś z większą wiedzą lub doświadczeniem w danej dziedzinie. Tutaj można polec przez zapytanie nieodpowiedniej osoby, a ponieważ jest już późna pora to dobranocka dla chętnych - https://www.youtube.com/watch?v=6K3Nz9z6AGk
Ruta pisze: 10 cze 2023, 0:21 Więc myślę, że w naszym przypadku, czy raczej przypadku kolegi rady były potrzebne. Zamiast tego chcieliśmy być mili, empatyczni i neutralni. Wysłuchać. Nie mieszać się. Pozostać letnim.
Takiego przypadku nie brałem pod uwagę, ale tak jak napisałem pod cytatem Bławatka, bardziej widziałbym podzielenie się swoją opinią.
Z braku rodzi się lepsze!
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Dam wam dobrą radę - nie doradzajcie

Post autor: Ruta »

Niepozorny pisze: 10 cze 2023, 0:52
Ruta pisze: 10 cze 2023, 0:21 Więc myślę, że w naszym przypadku, czy raczej przypadku kolegi rady były potrzebne. Zamiast tego chcieliśmy być mili, empatyczni i neutralni. Wysłuchać. Nie mieszać się. Pozostać letnim.
Takiego przypadku nie brałem pod uwagę, ale tak jak napisałem pod cytatem Bławatka, bardziej widziałbym podzielenie się swoją opinią.
My w podobnej sytuacji jak nasz kolega, zresztą w konfrontacji z tą samą kobietą, która najpierw próbowała zniszczyć nasze małżenstwo, a potem zniszczyła jego otrzymaliśmy rady. Wprost. Dawane przez bardziej doświadczonych od nas małżonków, którzy podobne próby przeszli. Wierzących, trzymających się Boga. No i widzących nas jako małżonków. Rady dotyczyły utrzymania małżeństwa, nie pogłębiania kryzysu.

Myślałam, że zwinę się w kłębek z bólu, gdy dziewczyny mi powiedziały, że mój mąż może tej kobiecie uwierzyć, wycofać się, zostawić mnie w ciąży i jeszcze uważać, że to moja wina. Ale też wyjaśniły mi, że czuje się skołowany, może obawiać się ojcostwa, że może mu być trudno z moim zmieniającym się ciałem, z zagrożeniem dla ciąży, z tym, że jestem teraz wrażliwsza, mam inne potrzeby, może czuć, że chce uciec. I postrzegać mnie i mój stan związany z ciążą jako nienormalny. No bo inny niż dotąd. I że to wszystko może w nim zgrabnie podsycać miła koleżanka. Co zresztą robiła.

Dzięki radom jakie dostałam, bardzo konkretnym (i jakie otrzymał mój mąż), wybrnęliśmy z "kryzysu przyjaciółki". Mój mąż wyciągnął wnioski. Wiele lat chronił się przed takimi zakusami, dzielnie mnie bronił, był wobec mnie lojalny.
ODPOWIEDZ