Na rozstaju dróg

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Naprawiający
Posty: 27
Rejestracja: 22 maja 2023, 8:06
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Na rozstaju dróg

Post autor: Naprawiający »

Witam wszystkich serdecznie.
Przeczytałem wiele Waszych historii, powoli uczę się żyć (dbać o swój wewnęrzny rozwój), natomiast mimo wszystko nie wiem co dalej... Chyba doszedłem do pustynii, więc boję się na zapas.
Jesteśmy w związku sakramentalnym ponad 10 lat, mamy trójkę radosnych dzieci i mimo wszystko nas dopadł kryzys. Nie dbaliśmy o swoje oraz współmałżonków (w sensie swoje nawzajem) potrzeby. Żona kogoś poznała i się "zakochała", nie oglądając się na Boga, na mnie i na dzieci. Kolejność celowo zachowałem prawidłową, bo dopiero po fakcie czegoś się uczę.
Żona od zawsze była osobą z zewnątrz głęboko wierzącą (do wnętrza nie mogę zajrzeć, ale ze względu na emocjonalne podejscie do wydarzeń związanych z Bogiem, Kościołem, pielgrzymkami... zakładam, że wnętrze ma tak samo cudowne).
Jak to się stało, że zmieniła się na gorsze? Przej mój trudny charakter i moje zamknięte wewnętrzne ja. Wśród znajomych (głównie męskie grono, bo od młodości zawstydzałem się przy dziewczynach) byłem i jestem otwarty, pomysłowy, dusza towarzystwa... przy żonie robiłem prawie wszystko źle (to nie jej słowa, a moje). W obowiązkach się dogadywaliśmy, w sypialni nie, mimo wszystko byłem z nas zadowolony.

W ciężkich chwilach wybuchałem krzykiem, ale żony nie oszukiwałem, nikogo nie szukałem w roli pocieszycielki. Takie wewnętrzne postanowienie, że zmiana żony niczego nie zmieni. Tak, nie związane z wiarą, bo miałem bardzo płytką.

W miarę rozwijania wątku pewnie więcej opowiem o sobie.

Teraz pytanie co do mojego tematu:
Jak to ogarnąć? W sensie jestem na rozstaju dróg z powodu dwóch kierunków mojej obesrwacji:

Daj czas czasowi, stawianie granic , twarda miłość, nie przekonuj... a z drugiej strony czuję się odpowiedzialny za utrzymanie żony w wierze, za jej przyszłe życie.
Dodatkowo mam mętlik w głowie z obserwacji zewnętrznych: żona z kimś się czuję lepiej, mogę mu się ze wszystkiego zwierzyć... taki klasyk jak to się stało. A z drugiej strony pytania gdzie byłeś, czego słuchałeś, a o czym, a kiedy to i to w domu zrobimy (czyli pytania o teraźniejszość i przyszłość) i do tego dochodzi: jak podzielimy się majątkiem, jak opieką nad dziećmi.

Dwukierunkowe sygnały trwają conajmniej przez miesiąc i mogę z duża dozą prwności powiedzieć, że doszło do fiz. zdrady plus emocjonalnej.

Czy ktokolwiek z Was pojechałby z dziećmi wspolnie z żoną na wakacje?
Czy to zdradzony powinien złożyć wniosek o separację czy czekać na pozew rozwodowy?
Zrozumiałem, że nie przekonam, na terapię siłą nie zaciągnę... Tylko życie w zawieszeniu wyzwala we mnie większy stres, niż momencie symulacji decyzji w którąkolwiek ze skrajności (wizja rozłamu oraz wizja uratowania nas).

Z góry dziękuję za udział w wątku i nie liczę na radę co do moich pytań, a bardziej wasze spostrzeżenia z Waszej trudnej drogi.
Al la
Posty: 2671
Rejestracja: 07 lut 2017, 23:36
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Na rozstaju dróg

Post autor: Al la »

Witam Naprawiający.

Dużo stawiasz pytań i od razu próbujesz na nie odpowiadać. Jest kryzys w Waszym małżeństwie, to fakt, ale to nie znaczy, że są tylko dwa rozwiązania.
Czy to zdradzony powinien złożyć wniosek o separację czy czekać na pozew rozwodowy?
To znaczy, że czujesz, że musisz coś zrobić? Powiem Ci, że nic nie musisz.
powoli uczę się żyć (dbać o swój wewnęrzny rozwój), natomiast mimo wszystko nie wiem co dalej... Chyba doszedłem do pustynii, więc boję się na zapas.
Dobrze napisałeś tutaj, uczysz się żyć na nowo, rozwijasz się. A kto wie co będzie dalej? Dlatego warto trzymać się tego, co jest fundamentem Twojego życia, wartości, które wyznajesz.
A pustynia to najpiękniejszy czas, bo wtedy możesz wreszcie przyznać, że po ludzku wszystkie Twoje pomysły na życie się wyczerpały.

Zapraszam Cię do dalszego rozwoju tutaj: http://sychar.org/pomoc/ i do wysłuchania konferencji z naszych rekolekcji wspólnotowych, np tej ks Marka Dziewieckiego o przyczynach kryzysu w małżeństwie https://www.youtube.com/watch?v=Zqz4LLs ... XQqsf-vt2c

Pozdrawiam i mam nadzieję, że otrzymasz wsparcie od naszych forumowiczów.

Zwróć też uwagę na niepodawanie charakterystycznych szczegółów, internet nie jest anonimowy.
Ty umiesz to, czego ja nie umiem. Ja mogę zrobić to, czego ty nie potrafisz - Razem możemy uczynić coś pięknego dla Boga.
Matka Teresa
nałóg
Posty: 3318
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Na rozstaju dróg

Post autor: nałóg »

Naprawiający pisze: 29 maja 2023, 14:58 Daj czas czasowi, stawianie granic , twarda miłość, nie przekonuj... a z drugiej strony czuję się odpowiedzialny za utrzymanie żony w wierze, za jej przyszłe życie.
Naprawiający, a może zacznij najpierw od siebie i odpowiedzialności za siebie? a przy okazji :stawianie granic.... (też sobie), twardą miłość-też sobie........... takie to trącące egocentryzmem gdy troszczysz się o wiarę żony i jej życie......
Lista Zerty sie kłania.PD
Naprawiający
Posty: 27
Rejestracja: 22 maja 2023, 8:06
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Na rozstaju dróg

Post autor: Naprawiający »

Al la pisze: 29 maja 2023, 16:22 To znaczy, że czujesz, że musisz coś zrobić? Powiem Ci, że nic nie musisz.
Tak czułem, rzeczywiście jest więcej wyjść.
Al la pisze: 29 maja 2023, 16:22 A pustynia to najpiękniejszy czas, bo wtedy możesz wreszcie przyznać, że po ludzku wszystkie Twoje pomysły na życie się wyczerpały.
Powoli dochodziłem do tego słuchając ks. Wędrzyka, natomiast czytając tu i teraz bardziej to do mnie trafia.
nałóg pisze: 29 maja 2023, 16:32 Naprawiający, a może zacznij najpierw od siebie i odpowiedzialności za siebie? a przy okazji :stawianie granic.... (też sobie), twardą miłość-też sobie...........
Obeserwuję inne kryzysy widzę teraz, że chcę za dużo na raz. Jestem na początku zmiany siebie, a już wybiegam w przyszłość, którą chyba nie powinienem i w tym momencie włączyłem jakiś egocentryzm.
nałóg pisze: 29 maja 2023, 16:32 takie to trącące egocentryzmem gdy troszczysz się o wiarę żony i jej życie......
Natomiast tutaj chyba się nie zrozumieliśmy. Napisałem pewnie w skrócie i haotycznie. Mam na myśli, czy da się nie być współodpowiedzialnym, a może w pełni odpowiedzialnym za tę złą zmianę bliskiej osoby? Decyzja to jedna strona, a czym została wywołana. Stąd moje wątpliwości i czy to w ogóle jest istotne?

Materiały pomocowe przesłuchiwałem, kilkukrotnie wracałem bo nie rozumiałem i szukam dalej.
nałóg
Posty: 3318
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Na rozstaju dróg

Post autor: nałóg »

Naprawiający pisze: 29 maja 2023, 21:17 nałóg pisze: ↑29 maja 2023, 16:32
takie to trącące egocentryzmem gdy troszczysz się o wiarę żony i jej życie......
Natomiast tutaj chyba się nie zrozumieliśmy. Napisałem pewnie w skrócie i haotycznie. Mam na myśli, czy da się nie być współodpowiedzialnym, a może w pełni odpowiedzialnym za tę złą zmianę bliskiej osoby? Decyzja to jedna strona, a czym została wywołana. Stąd moje wątpliwości i czy to w ogóle jest istotne?
Oczywiście że istotne jest to co zawarte jest " i nie wódz nas na pokuszenie" w stosunku do współmałżonki. Np. zaniedbywanie i lekceważenie potrzeb współmałżonki dotyczących tych 4 podstawowych aspektów małżeństwa : czyli: czasu, stołu łoża i portfela to wystawianie jej na pokuszenie z zewnątrz.
Jednak to jest Twoja osobista odpowiedzialność.
Tak samo jak osobiście odpowiada zdradzacz za wskoczenie do obcego łóżka. I to jest indywidualna i osobista odpowiedzialność.
PD
Naprawiający
Posty: 27
Rejestracja: 22 maja 2023, 8:06
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Na rozstaju dróg

Post autor: Naprawiający »

Al la pisze: 29 maja 2023, 16:22 To znaczy, że czujesz, że musisz coś zrobić? Powiem Ci, że nic nie musisz.
Ciągle chodzi mi to po głowie, w pozytywnym kierunku, nie na opak - obrazić się i nic nie musisz, tylko życie toczy się dalej, mogę wszystko, chcę dużo nad sobą pracować oraz w dalczym ciągu dawać swój czas, swoją energię, pomoc, obecność z pełną swiadomością, że robię to z wewnętrznej potrzeby nie oczekując nic w zamian (czyli trochę jakbym już liczył się z tym, że sytuacja jest nie do uratowania, ale zachowuję się jak ja, a nie w odwecie, na złość) i nic nie muszę (nie muszę martwić się czy przyjdzie list, czy będzie kolejna rozmowa wyjaśniająca...)
nałóg pisze: 30 maja 2023, 15:20 Np. zaniedbywanie i lekceważenie potrzeb współmałżonki dotyczących tych 4 podstawowych aspektów małżeństwa : czyli: czasu, stołu łoża i portfela to wystawianie jej na pokuszenie z zewnątrz.
Trudne słowa, szukałem rozwinięcia w innych forumowych wątkach. Zrozumiałem i w sferze na którą mam wpływ dopracowuję, w sferze portfela praktycznie pozostaje bez zmian, bo tu uważam, że potrafiłem zarządzać majątkiem i nie mieliśmy nigdy problemu z decyzjami jego dysponowaniem. Nie ograniczam, żyjemy jakby obok, ale bez ograniczania finansów.
Tylko, albo aż od początku potrafiliśmy dzielić się obowiązkami.

Po 'sercu' ks. Wędrzyka przyszedł czas na konferencję ks. Dziewięckiego. Dużo prawdy z nich wynoszę, na przyszłość niekoniecznie swoją, tylko wokół mnie.
Jeśli ktoś Was miałby jeszcze coś do polecenia, to proszę o dosłanie, jestem chłonny wiedzy i pizytywnych zmian.

Czuję jakbym przeskoczył jakiś etap, albo dopiero do mnie wróci taki pominięty etap (już wyparłem w dużej części możliwość powrotu faktycznego, lub tak mi się wydaje).

Brakuje mi twardych słów jak o powyższym egocentryzmie czy 4 sfer zaniedbania, taki mam obecny stan.
Naprawiający
Posty: 27
Rejestracja: 22 maja 2023, 8:06
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Na rozstaju dróg

Post autor: Naprawiający »

20. Unikaj wszelkich pytań dotyczących małżeństwa do chwili, gdy żona zechce o tym rozmawiać (co może potrwać jakiś czas).
Tak się zastanawiam, w związku z tym, że nie jest to sztywna lista... Jeżeli odczytuję znaki zachęty do powrotu, to wychodząc naprzeciw, łamiąc zasadę z listy wracam do początku efektu kryzysu, czy jednak Waszym zdaniem, jest to jedo z tych ryzyk, które czasem warto podjąć? Cierpliwość zachowuję, "zaczepki" niewerbalne trwają, tak sobie gdybam...
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Na rozstaju dróg

Post autor: Caliope »

Naprawiający pisze: 05 cze 2023, 13:37
20. Unikaj wszelkich pytań dotyczących małżeństwa do chwili, gdy żona zechce o tym rozmawiać (co może potrwać jakiś czas).
Tak się zastanawiam, w związku z tym, że nie jest to sztywna lista... Jeżeli odczytuję znaki zachęty do powrotu, to wychodząc naprzeciw, łamiąc zasadę z listy wracam do początku efektu kryzysu, czy jednak Waszym zdaniem, jest to jedo z tych ryzyk, które czasem warto podjąć? Cierpliwość zachowuję, "zaczepki" niewerbalne trwają, tak sobie gdybam...
Potrzeba musi być zwerbalizowana, jeśli nie jest, cofniesz się znów o wiele kroków do tyłu. Być może u ciebie nastąpi to wcześniej niż u mnie, bo czekam juz bardzo długo na taką rozmowę. Druga strona musi chcieć rozmawiać i tutaj niestety czyny nic nie będą znaczyć, a właśnie komunikacja. Nie czujesz się manipulowany takimi niewerbalnymi zaczepkami?
Naprawiający
Posty: 27
Rejestracja: 22 maja 2023, 8:06
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Na rozstaju dróg

Post autor: Naprawiający »

Kontynuując...
Wzięła mnie niemoc, drugi dzień z rzędu nie czuję swojej modlitwy z serca. Warunki idealne, w ciszy, bez przeszkadzaczy, ale głębi brak... Czy ktoś z Was tak miał?

Przy okazji odpowiem jak sobie odpowiedziałem na pytanie z poprzedniego postu: nie odpowiadaj na zaczepki, bo jeśli jest to szopka, to gra na dwoje, gdy druga osoba nie gra - po prostu się nie toczy; druga opcja: jeśli nie chce zasugerować, że można coś naprawić, to widocznie za mocno się waha, żeby mogło powstać z tego coś dobrego.

...i wniosek z poranka: też mam swoje wymagania, także wracam do:
Al la pisze: 29 maja 2023, 16:22 To znaczy, że czujesz, że musisz coś zrobić? Powiem Ci, że nic nie musisz.
Tak mi się to zakorzeniło na obecną chwilę, że mieszkając pod jednym dachem jestem tylko współlokatorem, robiącym co chce, wypełniającym obowiązki przy okazji (bo na prawdę lubię wypełniać obowiązki, większość z nich).

Tak trochę podejżewałem siebie od początku kryzysu, że jestem uzależniony od żony i tak obserwując rozwój sytuacji, to dostrzegam coraz więcej wad obecnych, to pewnie tak było/jest.

I jeszcze mam jeden być może ważny punkt do zrozumienia: jak walczyć z nieetycznym psychologiem-doradcą, a właściwie anty-doradcą? W ogóle walczyć? Na chwilę obecną po prostu chronię siebię przy pomocy listy Zerty, ale mimo wszystko myślami skłaniam się ku walce... Dlaczego to robię? Bo uważam, że warto walczyć o żonę, a walczyć biernie do tej pory nie potrafiłem.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Na rozstaju dróg

Post autor: Ruta »

Naprawiający,
Wiele razy miałam jak piszesz, warunki do modlitwy idealne...i wewnętrzny blok. Miałam tez taki czas, gdy modlitwa sobie płynęła, ale nie mogłam się modlić w intencji męża. Blok. Prosiłam wtedy świętych, by się zamiast mnie modlili. To też modlitwa.

Pogadaj o modlitwie ze spowiednikiem. Pomoże ci rozeznać. Czasem pomaga trwanie na modlitwie, nawet jeśli jest wtedy tylko recytacją, czasem zmiana sposobu modlitwy, nauka nowego jej rodzaju, podjęcie innej praktyki duchowej. Czasem człowiek jest modlitwą przeładowany, za dużo, za szybko i trzeba trochę z siebie zdjąć. Spowiednik jak pogadasz pomoże ci rozeznać, da wskazówki.

Warto wcześniej pomodlić się w intencji spowiednika, o Światło Ducha Świętego.

Walczyć nie warto. Warto wypełniać przysięgę po swojej stronie i pracować nad sobą. I nad granicami. Swoimi i stawianymi sobie. To wystarcza, by wieść dobre i spelnione życie także w czasie gdy małżonek przeżywa swoj osobisty kryzys. Jest szansa, że kiedyś się żonie czy mężowi kryzysowanie znudzi i dołączy do szczęsliwego małżonka.
Naprawiający
Posty: 27
Rejestracja: 22 maja 2023, 8:06
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Na rozstaju dróg

Post autor: Naprawiający »

Ruto, dziękuję za podzielenie się swoimi doświadczeniami oraz wskazaniem kolejnej możliwości (której przed tem nie rozpatrywałem).
Ruta pisze: 10 cze 2023, 5:18 Jest szansa, że kiedyś się żonie czy mężowi kryzysowanie znudzi i dołączy do szczęsliwego małżonka.
Bardzo precyzyjnie piszesz, dokładnie tak czuję, jest szansa, ale może się to nie wydarzyć nigdy. Także mimo jakichkolwiek domniemanych zagrań, mimo trudnych być może faktów, mimo pozytywów i negatywów trzeba żyć, a nie czekać, w myśl cytatu z innego wątku:
"Zamiast ciągle na coś czekać, zacznij żyć, właśnie dziś. Jest o wiele później niż ci się wydaje". Ks. Jan Kaczkowski

To jest ostatni etap przyswajania wiedzy o śmiertelnej chorobie: akceptacja. Akceptacja śmierci małżeństwa.

Akceptuję też, że to jest czas na rozwinięcie siebie, chociaż żona w pewnych aspektach nieświadomie przeszkadza w realizacji tego celu. Natomiast bez kryzysu, nie byłoby tak dynamicznego rozwoju mnie, o ile w ogóle by był. Jedna z polecanych konferencji porusza temat niemożliwości samorozwoju w glębokim zakorzenieniu w zwierzęcości, w braku pragnienia i to mi pomaga iść dalej.

Oczywiście nie jest tak łatwo realizować to, o czym piszę, ale kiedy udaje mi się realizować, to jest lżej. Stąd proste, męskie logiczne myślenie: lżej jest pracować nad sobą, wpływ na drugą osobę nie istnieje, więc pracuj nad sobą. Ale to chyba każdy z nas musi samodzielne wewnęrznie dojść do adekwatnych do swojej sytuacji wniosków (mam nadzieję, że słusznych).
Naprawiający
Posty: 27
Rejestracja: 22 maja 2023, 8:06
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Na rozstaju dróg

Post autor: Naprawiający »

Kontunuując...
Nie jestem gotowy na powrót, nawet gdyby była jakaś nadzieja. Tak czuję i tak powinno być. Nie mogę prosić Boga o powrót współmałżonka, a powinienem prosić o jaśniejsze poznanie Jego Woli na dziś i tak codziennie.

Co to znaczy postawić sobie granice? Kiedy żona pisze, do kowalskiego to powinienem...
1.Po chrześcijańsku poraz n-ty upomnieć? (wtedy są jakieś emocje, czyli chyba lepiej nie? Choć z drugiej strony zbliży nas to oddalenia i pkt. 3 poniżej).
2.Po prostu wyjść z domu, nie patrząc na dzieci? (obawiam się, że w oczach dzieci będę wyglądał jak jakis szaleniec, co bez powodu znika)
3.Złożożyć wniosek o podział majątku lub separację i podział? (tak mi podpowiada logika - dalej od problemu, łatwiej żyć dniem bieżącym. Z drugiej strony, dzieci szybciej stracą grunt.)
4. Zabierać za każdym razem gdzieś dzieci poza dom? ... a gdy śpią, pojść spać do nich?
5. Udawać, że nic nie widzę? Trwać dalej w tym codziennym niecodziennym koszmarze?

Żadne z powyższych 5 moich gdybań? Na prawdę nie pojąłem co to znaczy postawić sobie granice. Czytam, słucham, myślę, modlę się i dalej jestem w tym samym miejscu w tej jednej kwestii. Całe szczęście, że w pozostałych jest i będzie tylko lepiej.
Proszę o wsparcie wiedzą, o stawianiu granic sobie.
Niesakramentalny3
Posty: 237
Rejestracja: 18 mar 2022, 23:38
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Na rozstaju dróg

Post autor: Niesakramentalny3 »

Możesz przeczytać mój wątek... ten poprzedni.

To nie jest łatwa sytuacja, ale da się.
Ja żyłem w ten sposób... niech policzę... ponad 5 lat.

Dość uwalniające było wyproszenie bcż (wówczas jeszcze oczywiście żony) z sypialni.

Skup się na swoim rozwoju i na dzieciach.

Tylko że ja nie nazwałbym tamtych 5 lat koszmarem... może pół roku... no max rok.
Człowiek nie zwierzę... i do wszystkiego się przyzwyczaja :)
Naprawiający
Posty: 27
Rejestracja: 22 maja 2023, 8:06
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Na rozstaju dróg

Post autor: Naprawiający »

Niesakramentalny3 pisze: 20 cze 2023, 1:05 Człowiek nie zwierzę... i do wszystkiego się przyzwyczaja
Nie wszystkim tak lekko jest po stracie zaufanej osoby z życia codziennego. Nie chcę pozazdrościć, a bardziej wspołcierpię za osoby z naszego ogniska... jakie one mają silne emocje; ja chyba bym zszedł na zawał, gdybym aż tak się nie przyzwyczaił do nowej, trudnej sytuacji.
Tak dzisiaj wracając z pracy do domu pomyślałem: Uczepiłem się Boga, którego straciłem jeszcze chwilę przedtem z oczu. "Ty to masz ze mną trudno Boże." Taka myśl mi dzisiaj w głowie się narodziła i tam została i nie wiem czemu dopasowałem ją do powyższego stwierdzenia. Może to nie do mnie...

Niesakramentalny3, pozwolę sobie na przekopiowanie paru zdań z Twojego tematu (jeżeli to ten miałeś na myśli):
Apel do panów z forum - którzy są tatusiami: nie wyprowadzajcie się - nawet jak jest ciężko - nie opuszczajcie swoich dzieci - Wasze dzieci bardzo Was potrzebują - Wasza obecność będzie procentować.

Dzięki temu, że "nie mam na kogo liczyć" - lepiej potrafię zaplanować dzień i własny czas.

Tu mają trochę stabilności i tego "starego świata".
Czemu akurat te? Bo przeżyłeś wg Twojego opisu bardzo szczęśliwe dni w taki sposób, w jaki potrafię siebie wpisać. Nie jest to plan, ale jakby utwierdzenie w przekonaniu, że to jest dobry sposób przeżycia części życia i nie wypełnia pustki serca innym nałogiem (uzależnienie od dzieci lub paranoiczna opieka nad nimi).

Słuchając konferencji gdzie poruszane były tematy grzeszników, ludzi niewierzących oraz trudu nawracania księży, wpisujesz mi się w tego wierzącego z pozoru poganina. W ogóle to Twoja część życia z opisu, to spełnienie warunków wysłuchania modlitwy (życie jako modlitwa... ciekawe) jak w konferencji ks. Kałaska:
Wiara sercem, do Boga, a nie jego narzędzi (mimo że jak twierdzisz nie do Boga, ale czytając Ciebie, to czyny wskazują mi ma to), nie szmerasz, a rozwiązujesz konflikty w 4 oczy (lub z całą grupą, ale nie tylko sobie pod nosem), przebaczyłeś (wg opisu całej historii zakończenia związku cywilnego), pozostaje już tylko żebyś miał przekonanie, że Bóg ma zawsze chęci na wysłuchanie modlitwy...

Nie chciałbym, aby było to wszystko potraktowane jako chwalwnie, ocena czy zgorszenie osób będących połączonych sakramentalnie. Generalnie odnoszę się do opisów sytuacji i co ja w związku z nimi odczuwam osobiście - łącznie z postawą pasującą do spełnienia warunków wysłuchanej modlitwy.
Niesakramentalny3
Posty: 237
Rejestracja: 18 mar 2022, 23:38
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Na rozstaju dróg

Post autor: Niesakramentalny3 »

Generalnie jest tak, że wiele problemów sami kreujemy sobie we własnej głowie - tzn. dokładamy sobie.

Jest takie powiedzonko, trochę je przekręcę znów, ale wydźwięk jest taki:
"To nie problem jest problemem, a nasze podejście do problemu".

Trudne sytuacje będą nas spotykać wielokrotnie, pytanie tylko, jak się nimi zaopiekujemy.
Naprawiający pisze: 19 cze 2023, 22:39 Kontunuując...

(...)

3.Złożożyć wniosek o podział majątku lub separację i podział? (tak mi podpowiada logika - dalej od problemu, łatwiej żyć dniem
bieżącym. Z drugiej strony, dzieci szybciej stracą grunt.)

(...)
Z tego wszystkiego, to najszybciej o ile macie wspólność majątkową - to jest jej zniesienie.
Aby chociaż zarobione od tego momentu pieniądze były faktycznie tylko Twoje. Ale to musisz wyczuć, na ile to może pomóc na ile zaszkodzić. Jak żonie generalnie ufasz i nie ma skłonności do hazardu ;) - to może nie ma co się spieszyć.

Można to zrobić "ot tak" - bez podziału majątku - wizyta u notariusza i o ile jesteście zgodni, to jest to "od ręki".

Podział majątku to dłuższy proces i dużo trudniejszy - i emocjonalnie i "papierowo".

A jak tam bieżąca sytuacja u Ciebie?
ODPOWIEDZ