Niesakramentalny2
Moderator: Moderatorzy
Niesakramentalny2
Kiedyś miałem swój wątek... ale jest ukryty - może i dobrze, bo nie byłem pewien czy córka nie podejrzała adresu strony.
Część z Was mnie już trochę poznała. Ja również miałem przyjemność poznać niektórych z Was - część również na priv.
Dzięki że jesteście - Wasze historie, świadectwa i obecność na forum jest bardzo cenna.
Trafienie na to forum było na pewno jednym, a może i najważniejszym elementem "zewnętrznym" jaki miał wpływ (pozytywny) na mnie i "mój kryzys"
Podobno się zmieniłem - ja tego nie widzę - ale usłyszałem to od kilku osób z zewnątrz, więc może coś w tym jest.
Krótkie przypomnienie: u żony amok się zaczął ok marca 2017, ja w lipcu 2017 złożyłem pozew rozwodowy (żona była odporna w tamtym okresie na jakiekolwiek propozycje rozmów czy terapii małżeńskich).
Właśnie wróciłem ze swojej pierwszej rozprawy rozwodowej.
Krótkie postanowienie sądu: "obie strony zgodnie zgodziły się na mediacje, wnioski o zabezpieczenia oddalone".
Oczywiście smutne jest to, że dwoje w miarę normalnych, dorosłych ludzi nie może się "normalnie ze sobą porozumieć" - i trzeba do tego angażować sądy i adwokatów.
Wiem również, że obie ścieżki czyli:
1) Rozwód, fizyczna separacja / oddzielne zamieszkiwanie (do tej pory mieszkaliśmy i mieszkamy razem) - byłoby bardzo trudne ze względu na dzieci i całą logistykę "około-dzieciową".
2) Próba naprawy, odbudowy więzi, zaufania - nauka komunikacji - to też będzie potwornie ciężkie - może nawet cięższe (stąd może jest tak dużo rozwodów bo ludzie zwykle wybierają "łatwiejszą" ścieżkę) - bez najmniejszej gwarancji sukcesu.
Więc ponieważ obie drogi są bardzo trudne, nie "napalam się" na żadną z nich. Ze względu oczywiście na dzieci, na własną przysięgę (mimo wszystko lubię dotrzymywać słowa) - korzystniejszą opcją będzie próba połatania tego związku.
Czy się uda? Nie wiem. Zobaczymy jak pójdą rozmowy u mediatora - ja mam kilka swoich warunków brzegowych (swoje granice) z których nie będę chciał zrezygnować.
Mam też takie wrażenie, że żonie trochę się "upiekło" - wiem że to głupio brzmi, ale tak czuję - że nie musiała się tłumaczyć z tych wszystkich swoich kłamstw, jakie pojawiły się w jej odpowiedzi na pozew itd. (bzdury typu, że ja nie daje dzieciom jeść / nie kupuję żywności, albo nie wydaję nic na leczenie dzieci, w momencie kiedy jest dokładnie odwrotnie: pokrywam generalnie wszystkie wydatki, a leczenie dzieci co najmniej w 90%) - ale z drugiej strony wiem, że nie o to w tym chodzi, żeby komuś "dopiec", tylko spróbować uratować to małżeństwo.
Jak będą szły rozmowy u mediatora? Nie wiem - jak mówię - nie napalam się.
Przeciwnie jestem pełen obaw... obaw, czy ja dam radę.
Nie wiem, czy będę np. w stanie zbliżyć się intymnie do żony - naprawdę tego nie wiem.
Owszem, jest piękną atrakcyjną kobietą - ale...
Nie wiem, czy będę w stanie kiedykolwiek jej zaufać - a żyć w związku w którym się komuś nie ufa - po prostu nie chcę. Chciałbym szczerego, otwartego związku, gdzie mogę rozmawiać z żoną jak z serdeczną przyjaciółką.
Nie znikam z forum - będę czytać i pisać... , tylko tak dla porządku chciałem reaktywować swój wątek, żeby aż tak bardzo nie "śmiecić" w wątkach innych osób.
Raz jeszcze dziękuję Wam za wasze podpowiedzi, porady, często szorstkie opinie - za wszystko.
Część z Was mnie już trochę poznała. Ja również miałem przyjemność poznać niektórych z Was - część również na priv.
Dzięki że jesteście - Wasze historie, świadectwa i obecność na forum jest bardzo cenna.
Trafienie na to forum było na pewno jednym, a może i najważniejszym elementem "zewnętrznym" jaki miał wpływ (pozytywny) na mnie i "mój kryzys"
Podobno się zmieniłem - ja tego nie widzę - ale usłyszałem to od kilku osób z zewnątrz, więc może coś w tym jest.
Krótkie przypomnienie: u żony amok się zaczął ok marca 2017, ja w lipcu 2017 złożyłem pozew rozwodowy (żona była odporna w tamtym okresie na jakiekolwiek propozycje rozmów czy terapii małżeńskich).
Właśnie wróciłem ze swojej pierwszej rozprawy rozwodowej.
Krótkie postanowienie sądu: "obie strony zgodnie zgodziły się na mediacje, wnioski o zabezpieczenia oddalone".
Oczywiście smutne jest to, że dwoje w miarę normalnych, dorosłych ludzi nie może się "normalnie ze sobą porozumieć" - i trzeba do tego angażować sądy i adwokatów.
Wiem również, że obie ścieżki czyli:
1) Rozwód, fizyczna separacja / oddzielne zamieszkiwanie (do tej pory mieszkaliśmy i mieszkamy razem) - byłoby bardzo trudne ze względu na dzieci i całą logistykę "około-dzieciową".
2) Próba naprawy, odbudowy więzi, zaufania - nauka komunikacji - to też będzie potwornie ciężkie - może nawet cięższe (stąd może jest tak dużo rozwodów bo ludzie zwykle wybierają "łatwiejszą" ścieżkę) - bez najmniejszej gwarancji sukcesu.
Więc ponieważ obie drogi są bardzo trudne, nie "napalam się" na żadną z nich. Ze względu oczywiście na dzieci, na własną przysięgę (mimo wszystko lubię dotrzymywać słowa) - korzystniejszą opcją będzie próba połatania tego związku.
Czy się uda? Nie wiem. Zobaczymy jak pójdą rozmowy u mediatora - ja mam kilka swoich warunków brzegowych (swoje granice) z których nie będę chciał zrezygnować.
Mam też takie wrażenie, że żonie trochę się "upiekło" - wiem że to głupio brzmi, ale tak czuję - że nie musiała się tłumaczyć z tych wszystkich swoich kłamstw, jakie pojawiły się w jej odpowiedzi na pozew itd. (bzdury typu, że ja nie daje dzieciom jeść / nie kupuję żywności, albo nie wydaję nic na leczenie dzieci, w momencie kiedy jest dokładnie odwrotnie: pokrywam generalnie wszystkie wydatki, a leczenie dzieci co najmniej w 90%) - ale z drugiej strony wiem, że nie o to w tym chodzi, żeby komuś "dopiec", tylko spróbować uratować to małżeństwo.
Jak będą szły rozmowy u mediatora? Nie wiem - jak mówię - nie napalam się.
Przeciwnie jestem pełen obaw... obaw, czy ja dam radę.
Nie wiem, czy będę np. w stanie zbliżyć się intymnie do żony - naprawdę tego nie wiem.
Owszem, jest piękną atrakcyjną kobietą - ale...
Nie wiem, czy będę w stanie kiedykolwiek jej zaufać - a żyć w związku w którym się komuś nie ufa - po prostu nie chcę. Chciałbym szczerego, otwartego związku, gdzie mogę rozmawiać z żoną jak z serdeczną przyjaciółką.
Nie znikam z forum - będę czytać i pisać... , tylko tak dla porządku chciałem reaktywować swój wątek, żeby aż tak bardzo nie "śmiecić" w wątkach innych osób.
Raz jeszcze dziękuję Wam za wasze podpowiedzi, porady, często szorstkie opinie - za wszystko.
Re: Niesakramentalny2
Witaj w nowym wątku
Takie pierwsze skojarzenie moje - dobrze, że myślisz perspektywicznie, w przód, ale.... Akurat chyba w tym przypadku ja bym się skupiła na "tu i teraz" i na moim 100% w tym "tu i teraz" odbudowywaniu. A resztę zostawiłabym Panu Bogu. Na ile umiesz i potrafisz.
Bo chciejstwa potrafią elegancko rozwalić najlepsze początki. Co nie oznacza oczywiście, że marzenia są zabronione
Takie pierwsze skojarzenie moje - dobrze, że myślisz perspektywicznie, w przód, ale.... Akurat chyba w tym przypadku ja bym się skupiła na "tu i teraz" i na moim 100% w tym "tu i teraz" odbudowywaniu. A resztę zostawiłabym Panu Bogu. Na ile umiesz i potrafisz.
Bo chciejstwa potrafią elegancko rozwalić najlepsze początki. Co nie oznacza oczywiście, że marzenia są zabronione
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Jan Paweł II
Re: Niesakramentalny2
A kto wnioskował o mediację?
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Re: Niesakramentalny2
Hej Aleksandrze fajnie że piszesz coś o sobie powiedz jeszcze jak możesz, jakie są Twoje warunki brzegowe? Czy uważasz że bez ich spełnienia - nie chcesz? Kiedy mediacje i u kogo się to robi? Sądownie czy sami wybierzcie gdzie?
Pozdrawiam!
Pozdrawiam!
Re: Niesakramentalny2
Mediator został wybrany już na rozprawie. Zarówno mój prawnik jak i żony prawniczka znały jegomościa i mieli dobre zdanie na jego temat. Zapisany ten mediator wraz z adresem pod którym przyjmuje do protokołu z rozprawy. To on będzie do nas dzwonić i się (nas?) umawiać. Z tego co wiem, wybieramy się na mediację sami, tzn. ja i żona bez "obstawy" złożonej z adwokatów.
Re: Niesakramentalny2
czyli żona zaskoczyła Cię zgadzając się na mediację, czy wcześniej jakoś próbowaliście to ustalić?
Re: Niesakramentalny2
Nie - nie zaskoczyła. Spodziewałem się takiego rozwoju wypadków - ale ponieważ ostatnie miesiące potwierdziły tylko to, że żona ma wybitny talent do mijania się z prawdą - więc do końca nie byłem pewien, jak to może pójść. Ale spodziewałem się jej zgody i nawet nie przygotowywałem się dobrze w związku z tym do 60 pytań, jakie miałem opracować jako pracę domową zadaną przez mojego prawnika, w przypadku jakby sprawa o zabezpieczenia i alimenty poszła normalnym trybem (pytania jakie mogły paść od Sądu, od prawniczki żony i od mojego prawnika).
Żona coś tam przebąkiwała, że żałuje, że może warto by spróbować... że może dla dzieci itd.
Ale otwartej i szczerej rozmowy nie było - nie było też żadnych ustaleń - co dalej.
Równie dobrze mogła mnie "wkręcać"... dla uśpienia mojej czujności, a na rozprawie wyciągnąć jakieś "działa"
Na razie sprawa w sądzie zawieszona - zobaczymy co dalej.
Żona coś tam przebąkiwała, że żałuje, że może warto by spróbować... że może dla dzieci itd.
Ale otwartej i szczerej rozmowy nie było - nie było też żadnych ustaleń - co dalej.
Równie dobrze mogła mnie "wkręcać"... dla uśpienia mojej czujności, a na rozprawie wyciągnąć jakieś "działa"
Na razie sprawa w sądzie zawieszona - zobaczymy co dalej.
Re: Niesakramentalny2
Aleksander jestem pod wraźeniem twojej nie boskiej pokerowej zagrywki .
Jak Ci się uda uratować małźeństwo to będzie to coś wielkiego .
Fajnie źe tu trafiłeś , walcz o rodzine bo to największy skarb jaki mamy .
Myśle źe wszyscy wierzą w Ciebie .
Jak Ci się uda uratować małźeństwo to będzie to coś wielkiego .
Fajnie źe tu trafiłeś , walcz o rodzine bo to największy skarb jaki mamy .
Myśle źe wszyscy wierzą w Ciebie .
Re: Niesakramentalny2
Alex ,brawo Ty
Champana otwierasz teraz ,czy czekasz ,az wszysscy sie zejda na forum
Pozdrawiam
Re: Niesakramentalny2
Aleksander,
Walcz, wszyscy tu bardzo Cię wspieramy. Przypomnij sobie, że kiedyś coś sprawiło, że właśnie Tej kobiecie slubowales.
Ja wczoraj złożyłam odpowiedź na pozew, w styczniu czeka mnie rozprawa. Wnoszę o odrzucenie, co postanowi sąd się okaże, proszę też o mediacje, ale nie nastawiam się na zbyt wiele że strony męża, parę dni temu wyprowadził się, sukcesywnie pod moją nieobecność wywozil swoje rzeczy, zostały puste szafy, ja i dzieci, córka przeżywa, na szczęście odwiedza dzieci, ta wyprowadzka to mam wrażenie sugestia prawnika, bo na moja prośbę żeby został w domu na noc bo chce się wyspac, powiedział ze zostanie ale jak ja pojade do rodziców spać...chore to wszystko
Trzymaj się dzielnie, na pewno Wam się uda.
Walcz, wszyscy tu bardzo Cię wspieramy. Przypomnij sobie, że kiedyś coś sprawiło, że właśnie Tej kobiecie slubowales.
Ja wczoraj złożyłam odpowiedź na pozew, w styczniu czeka mnie rozprawa. Wnoszę o odrzucenie, co postanowi sąd się okaże, proszę też o mediacje, ale nie nastawiam się na zbyt wiele że strony męża, parę dni temu wyprowadził się, sukcesywnie pod moją nieobecność wywozil swoje rzeczy, zostały puste szafy, ja i dzieci, córka przeżywa, na szczęście odwiedza dzieci, ta wyprowadzka to mam wrażenie sugestia prawnika, bo na moja prośbę żeby został w domu na noc bo chce się wyspac, powiedział ze zostanie ale jak ja pojade do rodziców spać...chore to wszystko
Trzymaj się dzielnie, na pewno Wam się uda.
Re: Niesakramentalny2
Aleksandrze,
Cieszę się. Dasz radę. Powodzenia.
Cieszę się. Dasz radę. Powodzenia.
Re: Niesakramentalny2
Panie Aleksandrze szacun- zrobiłeś to na co ja nie miałem odwagi i widzę promyk nadziei w twoim małżeństwie. Super, trzymam kciuki
Re: Niesakramentalny2
Dzięki wszystkim za głosy wsparcia To naprawdę super.
Teraz chyba faktycznie nie mogę się "poddać" ... bo tak głupio "na półmetku"... odpuścić... zwłaszcza czując Waszą wiarę (to naprawdę pomaga - może się jeszcze nawrócę) )
Rozwieźć się zawsze zdążę - rozwala / psuje się łatwiej - niż buduje...
Dzięki
Teraz chyba faktycznie nie mogę się "poddać" ... bo tak głupio "na półmetku"... odpuścić... zwłaszcza czując Waszą wiarę (to naprawdę pomaga - może się jeszcze nawrócę) )
Rozwieźć się zawsze zdążę - rozwala / psuje się łatwiej - niż buduje...
Dzięki
Re: Niesakramentalny2
też mam takie chwile załamki, wtedy myśl że:
jakoś mnie dystansuje Pewnie głupie porównanie ale dla mnie to trochę jak alkoholik: daje sobie ciągle 15 min do sięgnięcia po kieliszek, albo palacz - 15 min do papierosa (to ja ), tak małżeństwu można dawać ciągle "jeszcze ten tydzień" i jeszcze i jeszcze aż w końcu może się okazać że - jest dobrze...
chyba trochę nie powiązana ta moja wypowiedz ale mi się jakoś skojarzyło