Re: Wątek Ukasza
: 30 wrz 2019, 13:56
Ukaszu, ja zostaję. Dalej będę wspierać. Życzę Ci jak najlepiej. Podziwiam w wielu sprawach. Pogody ducha!
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?
https://www.kryzys.org/
Marylka, forum stwarza takie możliwości, nie musisz czytać.
Otóż to Nałogu. Sam napisałeś, że przelało Ci się. Podałeś insynuacje, paskudne zarzuty (wpychanie żony w ramiona grupy facetów) własne zdanie, opinie, po których "pewnie będzie ci przykro" i "nie jest moim zamiarem obrażanie Ciebie" bez podawania żadnych konkretów,
Nie chce mi się tego szukać, ale mniej więcej tak pisałem tu o sobie i swojej postawie. O swoim totalnym uzależnieniu od żony, które dostrzegłem i moim zdaniem przezwyciężyłem będąc tutaj z Wami i między innymi dzięki Wam.
Nie. Za zdradę odpowiada ten, kto zdradził.
Nie tylko się do tego tu przyznałem, ale też pisałem wyraźnie, że widzę to swoją winę. Nie jako incydent:
To nie mniejsza, ale inna wina, niż próbuje (lub próbowała) mi wmówić Marylka i Angela. Ja sądzę, że moja żona, wypowiadając się wprost na ten temat, lepiej wiedziała, co czuje, niż panie tu na forum.Ukasz pisze: ↑19 maja 2019, 21:47 Zastanawiałem się nad kwestią mojego uzależnienia i jego związku z kryzysem. Bardzo mi w tym pomogły czytania z ostatnich dni. Nie widziałem związku bezpośredniego i moja żona twierdziła, że też go nie widzi. W ogóle nie widziała problemu w mojej masturbacji i nawet w pornografii. Wydaje mi się, że ją rozumiem i w pewien sposób miała rację. Ja byłem w stanie na tyle ograniczyć swój grzech, żeby nie uderzał w nią bezpośrednio. A sfera, w której siał spustoszenie, była jej obca, odrzucała ją, zdecydowanie nie chciała tam wchodzić. Dotyczyło to mojej relacji z Bogiem.
Tu tkwił rdzeń zła, jakie dopuszczałem. Każdy upadek uderzał w wielką siłą w moja bliskość z Bogiem. Czułem to doskonale za każdym razem. Kiedyś, jeszcze jako nastolatek, odniosłem do siebie w sposób dosłowny zdanie z Ewangelii, że grzech przeciwko Duchowi Świętemu nie zostanie odpuszczony (cytat jest tu: Mt 12,32, por. Mk 3,29; Łk 12,10, ale w mojej głowie brzmiał w formie przytoczonej przeze mnie, zniekształconej). A skoro moje ciało jest świątynią Ducha Świętego, to takie znieważenie Jego świątyni na pewno nie może być odpuszczone... Uznałem, że nie ma dla mnie ratunku, przestałem chodzić do spowiedzi. Na szczęście porozmawiałem o tym z mądrym przyjacielem i wyprowadził mnie z błędu. Błędem nie było jednak poważne traktowanie tego grzechu. To była kotwica, która nie pozwalała mi rozwijać się duchowo. Stałem w miejscu. Gdy w małżeństwie układało się dobrze, uzależnienie słabło i powoli się podnosiłem, ale i tak przychodził kolejny upadek. A w miarę pogłębiającego się kryzysu było coraz gorzej i tutaj. Właśnie wtedy, kiedy powinienem najmocniej sięgać do fundamentu naszej więzi, sam się od niego - od Niego - oddzielałem. Gasiłem jedyny ogień, który mógł nas na nowo rozpalić. Widziałem to i nie potrafiłem się wyrwać. Zdołałem jedynie jakoś przetrwać ten czas, nie poddać się. Niestety, kiedy ja się podniosłem, po naszych relacjach zostały już tylko zgliszcza - i Fundament.
Tak widzę teraz jeden z głównych punktów mojej odpowiedzialności za kryzys. Nie poboczny czy drugorzędny. Mój grzech nie uderzał bezpośrednio w żonę ani nawet w moje relacje z nią, bo na tyle byłem w stanie go ograniczyć. Jednocześnie niszczył podstawę naszych więzi i w ten sposób ranił także ją. Choć ona sama tę rzeczywistość odrzucała i odrzuca.
Naprawdę sądzisz, że to, co czytałem tu w ostatnich dniach było dla mnie miłe? Że Ty pierwszy teraz napisałeś coś ostrego? Że opisując swoją ślepotę i poniżenie liczyłem na współczucie czy nawet podziw?nałóg pisze: ↑30 wrz 2019, 10:38 Czego tak naprawdę Ty chcesz? Czy wiesz ? a może Ci jest tak milo i fajnie poużalać się nad sobą.... masz spore audytorium...... zainteresowanie .....nawet jest miło...... ludzie utożsamiają się ....dzielą się swoimi doświadczeniami a TY? Znane błotko jest miłe bo znane.
Nie - analiza mojego odbioru tego, co się wokół mnie działo. Własnego zaślepienia. Odczytanie jej komunikatu jest potrzebne mi, żeby przemyśleć moje zachowanie wobec niego. Jeżeli ktoś sądzi, że ja w tej chwili mam zamiar zmieniać postawę żony, że widzę jakąś możliwość w tym kierunku, to brak mi słów na wyrażenie zdziwienia.
Wszystko zgodnie z powyższym hasłem - np. Twój rozpad związku małżeńskiego... - miałeś to na co się zgodziłeś.
Pisałeś o "wojowniku".
A takim samym prawem, jakie sobie dajesz do pisania przykrych rzeczy... w których sugerujesz na przykład, że Ukasz nie chodzi w spodniach. Myślę, że cenniejsze byłoby wskazanie jakiekolwiek alternatywy, zamiast połajanek "tu źle" "tu źle" "tu źle".
Skąd to przekonanie? Owszem, sytuacje i ludzie są różni - fakt - co nie znaczy, że pewne schematy się nie powtarzają z zaskakującą regularnością.
Ukasz, Twoja historia jest nawet ciekawa gdy czyta się ją jak reportaż czy opowiadanie w odcinkach i gdyby tylko taki miała cel to byłoby OK. Jednak za tą narracją są uczucia i emocje....jest pewnie ból i dyskomfort w efekcie trwania w dysfunkcyjnej relacji Twojej z żoną i żony z 'towarzystwem" z Tobą w tle.
Za zdradę zawsze odpowiada zdradzacz , lecz są jeszcze tzw okoliczności prowadzące do określonych postaw i czynów. Bo albo się robi żonie foty "reklamowe" jej wdzięków albo się stawia wyraźną granicę. Ona tymi fotami pewnie mogła "wabić' innych......
UDZIAŁ
Tata? Ty masz jakąś alergię na moje wpisy?
Proste odpowiedzi i diagnozy pewnie mógłbym sformułować tylko czy mam do tego prawo? Ja sobie nie dają go.PD
Czyżby znowu złośliwa ironia? Łatwo osądzasz i przypisujesz komuś winę.
Widzę sprzeczność z tym, co napisałeś poprzednio, kiedy Ci się przelało, np. "tak brutalnie to Ty jesteś tym kto "wpychał" żonę poprzez bierną i przyzwalającą postawę w ramiona jakiejś grupy facetów". Późniejsze pytania Aleksandra są ważne i trafne. Nie odpowiedziałeś na nie. Domyślam się, że to właśnie dlatego, że nie ma prostych odpowiedzi i nie są nimi te, które pierwotnie wysunąłeś, np. "Ty jesteś tym kto "wpychał" żonę poprzez bierną i przyzwalającą postawę w ramiona jakiejś grupy facetów".
Nałogu,
znam zasady
no cóż..... to Twoje prawo do takiego a nie innego odbioru. Mam świadomość ,że nie wszystkie moje zwroty są przez wszystkich akceptowalne.... że wywołują nawet wzburzenie....... może dotykają czegoś......
przyjmuję do wiadomości
alergia jest winą? od kiedy?
tata999 pisze: ↑01 paź 2019, 10:33 Widzę sprzeczność z tym, co napisałeś poprzednio, kiedy Ci się przelało, np. "tak brutalnie to Ty jesteś tym kto "wpychał" żonę poprzez bierną i przyzwalającą postawę w ramiona jakiejś grupy facetów".
[/quote no cóż..... masz prawo do własnego odbioru i interpretacji. Zwrot był skierowany do Ukasza i dla mnie ważniejsze jest to jak się do tego odnosi/odniesie Ukasz. On chyba nie potrzebuje adwokatów bo odbieram go jako dobrze "ogarniętego" w większości sfer życia. Tak czuję .Tata999 ? to zdanie, ta myśl poruszyła cos w Tobie? coś Ci przypomniała?
Bo jest taka teoria w psychologii i terapii, że najbardziej irytuje nas to z czym sami mamy często głęboko skrywany problem .
Mnie bardziej interesuje jak to co napisałem do Ukasza "zapracuje" w nim albo że Ukasz uzna że się wcale z tym nie utożsamia....... bo to nie jego "bajka"
PD
Myślę, że niepotrzebnie drążysz mój temat w wątku Ukasza. Co ważniejsze, kto chce, ten widzi absurd stwierdzenia "Ty jesteś tym kto "wpychał" żonę poprzez bierną i przyzwalającą postawę w ramiona jakiejś grupy facetów". Cieszę się, że został dostrzeżony także przez innych, nie został "bierną i przyzwalającą postawą", bezkrytycznie przemycony, jako prosta diagnoza.nałóg pisze: ↑01 paź 2019, 15:54
"Ty jesteś tym kto "wpychał" żonę poprzez bierną i przyzwalającą postawę w ramiona jakiejś grupy facetów".
Tata999 ? to zdanie, ta myśl poruszyła cos w Tobie? coś Ci przypomniała?
Bo jest taka teoria w psychologii i terapii, że najbardziej irytuje nas to z czym sami mamy często głęboko skrywany problem .
Mnie bardziej interesuje jak to co napisałem do Ukasza "zapracuje" w nim albo że Ukasz uzna że się wcale z tym nie utożsamia....... bo to nie jego "bajka"
PD