Wątek Ukasza

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Ukasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ukasz »

Keira pisze: 26 cze 2020, 20:35 Masz Biblię - tam Jezus powiedział o wszystkich swoich oczekiwaniach, wymaganiach, konsekwencjach, miłości, oddaniu - o Bogu. Wszystko tam jest powiedziane raz i nie ma nowych Biblii, w których Jezus poprawia swoje wcześniejsze przykazania, zmienia je, powtarza, przypomina itd.
Duch Święty działa w Kościele. Nie jesteśmy religią księgi. Bóg wciąż mówi do nas i chce, żebyśmy słuchali.
Keira pisze: 26 cze 2020, 20:35 Ale z czym się nie zgadzasz. To znaczy co - uważasz, że granicę innej osoby Ty wyznaczasz? :)))))

Nie chcę Cię martwić, ale takie "granice" wyznaczają właśnie przemocowcy. To oni decydują, gdzie kończy się i zaczyna granica drugiego człowieka. Na tym polega przemoc.
Granic nie wyznaczam ani ja, ani druga osoba. One są i moim zadaniem jest je odkryć i je szanować. Jeżeli np. druga osoba zgadza się na wszystko - wiem, bo się zgadzałem - a druga z tego korzysta, to narusza granice.
renegate pisze: 26 cze 2020, 14:42 O ile dobrze pamiętam, Ukasz już wymienił kiedyś jakieś zamki w domu. Po drugie, wyrzucał też coś, zdaje się, że obraz będący własnością żony przez ono. Po tych zdarzeniach interweniowała policja, żona wniosła o założenie mu niebieskiej karty. I zdaje się także, że ustalenia z policją były takie, iż zona ma dalej prawo korzystać z domu i własnych rzeczy tam.
Ustalenia były takie, że nie było żadnej przemocy z mojej strony, że wyrzucając reprodukcję obrazka nie złamałem prawa i że jeśli następnym razem postanowię wymienić zamki, to mam to zrobić w drzwiach wejściowych, a nie gdzieś w środku.
Tak, gdy prezent od kowalskiego po raz trzeci został powieszony nad moim łóżkiem, to wyleciał przez okno - i wreszcie żona wzięła go sobie, zamiast wieszać go ponownie przed moimi oczami.
renegate pisze: 26 cze 2020, 14:42 Dlaczego natomiast przez tyle lat wspólnego życia (macie już dorosłe dzieci, nawet wnuka) żona nie została zameldowana, pomimo, że wnosiła swoje nakłady na ten dom, to też ciekawe chyba pytanie.
Bo nie chciała, wolała meldunkiem dodatkowo "trzymać" swoje mieszkanie w mieście. Zachęcałem do zameldowania u nas, ale nie nalegałem.
renegate pisze: 26 cze 2020, 14:42 Może nie tyle jeden z synów ma problem z korzystaniem z działki, co po prostu nie chce nadal mieszać się w konflikt rodziców i zbywa Ukasza, mówiąc, iż on też tam nie bywa.
Z synem mam świetne relacje. On na działce był przez dłuższy czas, a żona wpadała tam na krótko i usłyszał od niej, że nie jest u siebie ma się dostosować do jej poleceń. Opowiedział mi całą sytuację, mówił, jak go to zabolało. Ja nic nie zrobiłem. Odczułem to jako krzywdę wyrządzoną mojemu dziecku, do której sam się przyczyniłem, i wciąż nie wiem, jak z tym postąpić.
renegate pisze: 26 cze 2020, 14:42 Skoro Ukasz chce odwiedzać rodziców, to dlaczego ten temat podjęty zostaje dopiero wtedy, gdy żona przebywa w ich okolicy? Przecież rok ma 365 dni. Poza tym, do czego nie odniósł się Ukasz w swoim poście, prośbę o nieprzyjeżdżanie do rodziców w czasie pobytu w okolicy jego żony, wystosowali sami jego rodzice oraz jego siostry.
Ja nie mam pojęcia, czy żona będzie tam w tym czasie. Nawet o to nie spytałem, bo wiem, że odebrałaby to jako próbę kontroli w mojej strony. Uprzedziłem ją tylko, że sam przyjadę. Ta rodzinna uroczystość odbywa się raz do roku, wyznacza ją kalendarz imienin i urodzin, nie ja. Nie wiem, o jaką prośbę rodziców czy sióstr chodzi, nic takiego nie było, pewnie coś napisałem niezrozumiale. Ja nie chciałem tam jechać w środku pandemii, mimo że moje rodzeństwo tak zrobiło. Uważałem, że w ten sposób narażałbym moich rodziców.
Sarah pisze: 26 cze 2020, 14:48 Mnie też ta niespójność "wali po oczach".
Wybrałem cytat najkrótszy i najbardziej dobitny.
Kocham moją żonę i chcę dla niej jak najlepiej. Staram się szanować ją, jej wolność i jej granice. I szanować samego siebie, bo inaczej nie uszanowałbym nikogo.
Jestem w takiej sytuacji, że moja żona ostentacyjnie odcina się ode mnie i reaguje alergicznie na perspektywę jakiegokolwiek kontaktu, a jednocześnie trzyma swoją szczoteczkę do zębów w mojej łazience, stertę gratów w wejściu do domu, nagle zapałała miłością do rodzinnej działki (w zeszłym roku tam nie jeździła) - i krzyczy żeby się do niej nie zbliżać i nie ruszać jej rzeczy. Gdyby tylko chciała, mogłaby odciąć się całkowicie, ale z jakiegoś powodu nie chce. Widziałem w tym jakąś szczelinę, przez którą mogę do niej mówić. Gdy przyjechała sama po ciasto na niej urodziny, dostała też prezent na kolejną okazję, a gdy przyjęła to i zachwyciła się bukietem ode mnie, nie wycofałem wystosowanego już kilka miesięcy temu zaproszenia na kolację z okazji okrągłej rocznicy ślubu. Naprawdę nie widzę w tym żadnego naruszenia jej wolności. W czym ją skrzywdziłem?
Jednak jej ostatnie zachowania skłaniają mnie do przemyślenia, czy ten pełen sprzeczności, stworzony przez nią i akceptowany dotąd przeze mnie układ jest dobry. Czy ja nie powinienem odciąć tych przestrzeni, który prowokują kontakty. Mam wrażenie, że one zostały zostawione przez nią i są wykorzystywane po to, żeby podsycać konflikt ze mną. Ja go nie chcę. Tyle tylko, że gdybym to ja chciał się w tym momencie odciąć, to powinienem właśnie wyprowadzić jej rzeczy i zlikwidować współwłasność działki. Nie wiem, czy mogę to zrobić bez jej krzywdy i zarazem wiem na pewno, że ona tak by to odebrała, co dla mnie też ma znaczenie. A może krzywdzę ją właśnie przez to, że wciąż na to wszystko pozwalam, że nie potrafię się zdobyć na stanowcze kroki?
Proszę, żebyście spróbowali mnie zrozumieć. Nie chcę jej dowalić, nie chcę stosować żadnego kija. Nie chcę, żeby ją zabolało, nie chcę, żeby była w czymkolwiek zależna ode mnie. Nie chcę nią manipulować, żeby wróciła. Nie chcę, żeby wracała, póki sama tego nie zechce. Nie chcę spotkań, na które ona nie ma ochoty. Chcę tylko nadal wyrażać moją miłość na tyle, na ile to jest przez nią przyjmowane, i zarazem nie godzić się naruszanie moich granic. Nie przyczyniać się do sytuacji, które nieuchronnie prowadzą do nowych zranień. Tylko jak?
Keira

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Keira »

Ukasz pisze: 25 cze 2020, 11:09 Nie umiem nawet w wyobraźni połączyć postawy braku myśli o kimś i jednocześnie kochania go, albo kochania kogoś tak, że nawet o nim nie nigdy myślę.
Nie użyłam tego sformułowania "nigdy", wręcz przeciwnie - modlę się za męża i błogosławię mu, a także napisałam, że w dniu uroczystości, rocznic - ofiarowuję mszę w intencji męża. On oczywiście nie ma o tym pojęcia. To sprawa między mną, a Bogiem, który uczestniczył w naszym ślubie. Trudno to zrobić "nie myśląc nigdy". ;) Więc oczywiście, że czasami myślę o mężu, ale nie w taki sposób, jak Ty to widzisz. Nie umniejsza to w żaden sposób mojej miłości do niego. Miłości człowieka do człowieka.

Moje niemyślenie - to brak jakichkolwiek oczekiwań związanych z mężem, brak planów, marzeń, kombinacji alpejskich, prób manipulacji nim i ingerencji w jego plan dnia, życia, czas wolny, imprezy, relacje z bliskimi. Nie szukam pretekstu do tego, by mąż zareagował czymś innym niż milczenie i przyszedł posprzątać pokój, w którym nie przebywa. Nie szukam sposobów - od marchewki (ulubione potrawy, kwiaty), aż po groźby (cofnięcie darowizny). Nie piekę ciast, nie robię spotkań pod przykrywką świętowania rocznicy (zwłaszcza, jeśli mąż określił swoje stanowisko, jaki stosunek ma do naszego małżeństwa).

To byłoby tak, jakbym nie szanowała jego decyzji, a więc i jego samego. Wiedziała "lepiej", co da mu szczęście, co jest dla niego lepsze, nie przyjmowała do wiadomości czegoś, co przecież dotyczy jego samego, jego uczuć. "Nie chcesz ze mną być, mężu? Nie szkodzi, ale jest rocznica, mam dla ciebie ciasto i chcę, żebyś jednak był. Co tam mamroczesz? Że nie chcesz? Ok, szanuję to, ale kolacja jest na 18.00 i się nie spóźnij. Nie przyszedłeś? O Ty! To w takim razie poczekaj, zapłacisz mi za to, odbiorę ci to, co sama dałam ci w lepszych czasach."
To jest przemoc.

Przemocowiec wie zawsze lepiej od swojej ofiary, co jest dla niej lepsze i jak ona ma żyć. A wszelkie próby emancypacji i odgrodzenia się od przemocy, budzą w przemocowcu frustrację, bo nie może on realizować swojej potrzeby dominowania, kontrolowania, zarządzania. I w ten sposób darowana działka, która z założenia miała być wykorzystywana przez żonę z pełną wolnością, staje się pretekstem do realizowania Twojej wizji Waszej rodziny pod groźbą wycofania darowizny. A więc kupuję ci w prezencie samochód, ale możesz przejechać się tylko do garażu i z powrotem. Jestem wspaniały, dałem ci auto - ale! Pamiętaj, do garażu i z powrotem, bo jak nie, to zabiorę kluczyki. Możesz korzystać z auta jak chcesz, ale! Codziennie rób zakupy, odwoź dzieci do szkoły. Nikogo więcej nie możesz wozić, chyba że najpierw zapytasz. Ale fajny samochód ci kupiłem, co nie? Jest twój. Ale!
I tak bez końca.
Podejrzewam, że gdyby żona miała teraz dostęp do jakichś większych pieniędzy, np. dostała ogromny spadek i nie musiała nic od Ciebie brać, pewnie plasnęłaby tych aktem darowizny, pokazała gest pingwina i tyle byś ją widział. Ale jest po pięćdziesiątce i nie może unieść się honorem. Więc tkwi w tym, oboje tkwicie, związani tylko i wyłącznie prawnymi i majątkowymi zależnościami.

Przemoc to nie tylko bicie, awantury, wyzwiska. Można być przemocowcem robiąc z pozoru niewinne rzeczy, bardzo subtelne, a które mają na celu zawłaszczenie drugiej osoby, chęć kontrolowania jej, przyprowadzenia do porządku, na właściwe (zdaniem przemocowca) tory. Ładunek religijny ma uwiarygodnić i uświęcić sens tych prób, bo przecież chrześcijaństwo jest OK, więc skoro ja postępuję zgodnie z tymi zasadami, a inni nie, to znaczy, że to inni się mylą i robią źle, a ja jestem czysty i porządny. A także wieczne powoływanie się na dzieci - to także ma uszlachetnić Twoje działania. Okazuje się, że już nie chodzi o Was, ale o to, że synowi nie podoba się bałagan w pokoju, że syn musi się wprowadzić, nawet wbrew woli matki i pomimo, że ma gdzie mieszkać, że synowie się źle czują na działce itd. Narodziny wnuczki też miały być pretekstem do spotkania się z żoną. I wszystko to podszyte szlachetnymi pobudkami, bo przecież chcesz, by rodzina była razem, a to jest dobre, lepsze od tego, że babcia opuściła dziadka, pozwalasz, by dzieci dorosłe mogły korzystać z rodziców aż do śmierci, a lepiej, żeby był pokój czysty niż zabałaganiony.

Czy widzisz teraz, jak to wygląda? Jakie intencje stoją za tym?

Ty widzisz spokój w sobie, jednak w krótkim czasie czytamy o przejściu od niesamowitej, świętej wręcz euforii i poczucia nieprawdopodobnego szczęścia, miłości idealnej, agape - aż po wręcz niechęć i wrogość wobec żony, chęć jakiegoś nieprzyjemnego odwetu, a nawet przecież silne zwątpienie w sens wierności swojej małżonce, był taki wpis, który to sugerował. Bardziej więc widać sinusoidę (niestabilność), niż linię prostą (spokój). To jest proces normalny, ale raczej na początku kryzysu, a u Ciebie to się ciągnie latami i niepokoi zatroskanych ludzi. Może warto udać się po jakąś pomoc - dla siebie?
renta11
Posty: 846
Rejestracja: 05 lut 2017, 19:20
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: renta11 »

A ja zostawię sprawy zewnętrzne i spróbuję pogrzebać w środku. Dzielisz się na forum publicznym swoimi przeżyciami wewnętrznymi, więc pozwalam sobie na to. Choć ze strachem, aby nie zostać źle zrozumianą. Nie, żeby Ci dowalić, zdyskredytować, ale po to abyś spróbował spojrzeć na SIEBIE inaczej i spróbował nauczyć się DOBRZE żyć z tym, co być może otrzymałeś w pakiecie od Boga. Albo nie, bo i tak może być. Temat ten jest mi bliski, bo latami żyłam w bliskości takiego człowieka. Więc skoro Bóg być może wyposażył akurat Ciebie w takie cechy, to w jakim celu? Jakie zadanie dostałeś w związku z tym do wykonania, jaką lekcję do odrobienia? Czy jeżeli odrobisz tą trudną życiowa lekcję, to co się zmieni?
Pisałeś, że żona posiada cechy Narcyza. Nie wiem czy wiesz, że najczęstszą i najbardziej trwałą parę Narcyz tworzy z Borderem. A więc może Ty posiadasz jakieś cechy Borderleina?
Wpisuję moje obserwacje do przemyślenia
1. Niestabilność nastroju - życie na maksymalnych emocjach, takie od bandy do bandy, szybkie, nagle zmiany emocji i nastroju. Ostatnio – emocje religijne, poczucie szczęśliwości do szybkiego przyjścia niespełnienia, pustki i zastanawiania się, jak wpłynąć na żonę i tak na okrągło
2. Poczucie niespełnienia i pustki rodzące nadmierną koncentrację na małżeństwie, żonie na przemian na koncentracjach religijnych, Bogu. A może przez jakiś czas mógłbyś nie robić i nie myśleć NIC i zostać sam ze sobą, z tą pustką? Może medytacja (trudna bo bez myśli) ?
3. Zaburzenia tożsamości, niespójny wizerunek „ja” – rzucanie od bardzo dobrego człowieka (religia, życie społeczne) do przemocowca sprawującego kontrolę nad bliskimi (żona- tutaj sprawa jasna, dzieci np. mieszkanie za wnuka)
4. „nienawidzę Cię, nie odchodż” charakteryzuje stosunek do żony. Czyli maksymalne uwikłanie przy braku akceptacji dla odrębności osobowości i jej wolności (lęk przed odrzuceniem i porzuceniem, rozczarowania, nieumiejętność stabilnego budowania relacji intymnych)

Znam dobrze kogoś kto ma właśnie cechy bordera i udaje mu się żyć ( stabilniej i chwilami szczęśliwie) radząc sobie z nadmiarem maksymalnych emocji. Tyle że związek narcyza z borderem z założenia jest toksyczny i życie wspólne nie wiem, czy jest możliwe. Ale w końcu i tak dzisiaj żyjesz SAM.
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
Sarah
Posty: 372
Rejestracja: 01 maja 2020, 13:46
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Sarah »

Ukasz pisze: 27 cze 2020, 0:06 Ustalenia były takie, że nie było żadnej przemocy z mojej strony, że wyrzucając reprodukcję obrazka nie złamałem prawa
A gdyby to był oryginał Kossaka, a nie "reprodukcja obrazka", to byłoby inaczej? Liczy się nie tylko płaszczyzna formalno-prawna, ale też chociażby zasady współżycia społecznego.
Ukasz pisze: 27 cze 2020, 0:06 moja żona ostentacyjnie odcina się ode mnie i reaguje alergicznie na perspektywę jakiegokolwiek kontaktu, a jednocześnie trzyma swoją szczoteczkę do zębów w mojej łazience, stertę gratów w wejściu do domu
Czemu po prostu nie wyrzucisz szczoteczki (nie przez okno, tylko zwyczajnie do kosza), i tych gratów?
"Zamiast ciągle na coś czekać, zacznij żyć, właśnie dziś. Jest o wiele później niż ci się wydaje". Ks. Jan Kaczkowski
renegate

Re: Wątek Ukasza

Post autor: renegate »

kaszu, pierwsze słyszę, aby urządzanie awantur oraz wyrzucanie przez okno, niszczenie mienia innej osoby było uznane przez policję za działanie zgodne z prawem. I by dawała ona na nie przyzwolenia.
Jeśli chodzi o zmianę zamków, to też dostałeś wyraźny komunikat, że Twoja żona ma prawo użytkować dom i nie możesz odcinać jej poruszania się między poszczególnymi pomieszczeniami w jego wnętrzu.
Zamki zewnętrzne możesz wymienić, ale dając jej nowe klucze lub, gdyby było to po odpowiednim czasie w trakcie sprawy o wystąpienie o usunięcie żony z lokalu.

Poza tym, ten sławny już obraz... I sławny Kowalski, a raczej Kowalscy. Za każdym razem piszesz coś innego. Raz, że Twoja żona ma kolegów z racji zajęć zawodowych czy około-zawodowych. Innym razem, że nie są to koledzy, lecz Kowalscy. Jeszce innym razem, że nic Ci nie wiadomo, aby Twoja żona miała Kowalskich, by Cię kiedykolwiek zdradziła, chociażby z jednym. Konkluzja Twoja, wcale nie ma Kowalskich.
I to dokładnie w takiej kolejności...
A zatem, Twoja żona dostała prezent w postaci obrazu, nie masz pojęcia od kogo, ale jednak jesteś przekonany, że od Kowalskiego. O którym innym razem twierdzisz, już później, że nie istnieje przecież.

Utrzymanie meldunku w innym mieszkaniu, szczególnie we wcześniejszych czasach, nie było niczym niecodziennym. Jednak jedno "ale", były dwie kategorie: meldunek stały i czasowy (i ten drugi wbrew nazwie, mógł trwać wiele lat). Zatem Twoja żona mogła mieć ten meldunek czasowy w domu, w którym mieszkaliście. Czyżbyś stawiał warunek, że może być zameldowana, ale tylko na stałe? A może wygodne było, że żona była zameldowana, gdzie indziej i nie proponowałeś czasowego meldunku...
Nie wiem, jak było oczywiście, gdybam. Ale wyjaśnienie, że to z powodu meldunku w innym miejscu jest niekompletne.

Przepraszam, ale jeśli działka jest żony, to ma prawo prosić inne osoby, którym ją udostępnia, by stosowały się do warunków przez nią ustalonych. Sam piszesz, że syn korzystał z niej długo, to chyba wskazuje, że Twoja żona nie robiła mu z tym problemów. Jakiś problem pojawił się później, może, np. co do zmian w zagospodarowaniu tej działki i wtedy absolutnie Twoja żona decyduje o tym ostatecznie. Nie musi ulegać zdaniu, opinii syna w tym względzie, zgadzać się na realizację jego pomysłów.
Mało tego, Wasz syn powinien szanować jej zdanie i nie być zdziwiony, że matka ma swoje zdanie, co do swojej własności.
I Twoim zadaniem powinno być przypomnienie mu o tym. I jeśli już to przypomnienie mu o porozumieniu bez przemocy, szacunku dla matki.

Poza tym, nikt nie mówi, że masz złe stosunki z synem (swoją drogą, dlaczego napisałeś tylko o jednym synu?), a jedynie, że Twoja żona ma kontakt z nimi dwoma i nie potrzebuje Ciebie jako pośrednika.
Mało tego, mowa była o tym, iż synowie nie chcą wtrącać się w sprawy między Tobą a nią. Także, to, że napisałeś, że jeden z synów powiedział Ci, że jego mama chce samodzielnie o czymś decydować w kwestii jej własności czy też nie zgodzić się na jego autorytarne pomysły , nie ma związku z Twoim kryzysem małżeńskim. To są dwie różne sprawy.
Zresztą jeden z Twoich synów nie chciał nawet przeprowadzić się do domu, w którym mieszkasz, bo nie chciał wchodzić w Wasze sprawy. A zamieszkanie na Twoją prośbę tam, mogłoby w tamtym czasie zostać odebrane jako opowiedzenie się po Twojej stronie. Widocznie tego nie chciał...

Jak możesz nie wiedzieć, że żona jest w danym momencie na działce, skoro informuje Cię o tym syn, a także reszta rodziny (rodzice, rodzeństwo), która nieopodal mieszka? I skoro wysyłałeś jej tam kwiaty i ciasto?
I tak owszem, napisałeś, że rodzina przekazała Ci, abyś się tam nie pojawiał. Byłeś tym zbulwersowany. Nie ma mowy o pomyłce. Jak będzie potrzeba, można znaleźć cytat z Twojej wypowiedzi.
A pytanie, dlaczego tam nagle bywa, bo w tamtym roku nie? Czy to Twoja sprawa aby na pewno? Po co nad tym się głowisz?
Ale jak chcesz podpowiedzi, to może dlatego, że jest pandemia, o której wspomniałeś i z braku innych perspektyw w obecnej sytuacji, tam spędza wolne chwile.

Oczywiście, że jechanie tam w środku pandemii i narażanie rodziców przez Ciebie byłoby nie na miejscu, jednak... przecież chciałeś/chcesz to zrobić. A bynajmniej nadal mamy środek pandemii.
Miałeś problem spędzać Wigilię w gronie rodziny ze względu na rozwody, związki niesakramentalne rodzeństwa, a teraz już Ci to nie przeszkadza? I to w sytuacji, gdy mógłbyś przyjeżdżając narazić zdrowie rodziców?
Przy czym, też jest jakaś nieścisłość w Twojej wypowiedzi... Kiedyś pisałeś, że miejsce, gdzie teraz przebywają Twoi rodzice, to dom jednej z sióstr. Ostatnio, że tam jest działka podzielona na kilka należących do Twojego rodzeństwa, które użytkuje swoje części. Jeżeli te osoby lub ich część z nich mieszka tam na stałe, tudzież są tam od początku pandemii, to dlaczego zarzucasz im narażanie rodziców? Ale to taka uwaga na marginesie...

Ukaszu, odpisujesz bardzo wybiórczo, a w wielu Twoich wypowiedziach jest mnóstwo nieścisłości.
Ale to oczywiście Twoja sprawa. Tylko pytanie, po co opisujesz swoją historię publicznie w takim razie? I dlaczego udzielasz wymijających odpowiedzi, zaprzeczasz czemuś, przedstawiasz różne sprawy za każdym razem inaczej, wycofujesz się z czegoś, co wcześniej napisałeś, twierdząc, że nie miało miejsca lub coś źle opisałeś albo inni źle zrozumieli.
Jeśli nie zależy Ci na szczerych odpowiedziach innych ludzi, ich uwagach, spostrzeżeniach, nie mówiąc już o radach, to po co prosisz o te podpowiedzi, porady, wchodzisz w dyskurs?

Ukaszu, Twoja żona od Ciebie odeszła.
I zrobiła to z pewnych powodów.
I o niektórych sam tu wspomniałeś.
Miała dość układania jej życia przez Ciebie.
Nadal próbujesz to robić.

I chwytasz się ku temu każdej możliwości. A jej całkowite odcięcie się od Ciebie, bierzesz mylnie za przyzwolenie do dalszych swoich działań.
Przykład pierwszy z brzegu? Piszesz, że przyjęła wysłane przez Ciebie ciasto i kwiaty. Miała tracić czas i pieniądze, by je odesłać do Ciebie z powrotem? Po to, żeby dalej inwestować swoją energię w coś, co według niej nie istnieje już? Po to, byś miał następny punkt zaczepienia? Cokolwiek ona zrobi, Ty zawsze zinterpretujesz to na swoją korzyść.

Nie możesz pogodzić się z tym, że Cię nie chce. I nie zechce na pewno, dopóki robisz wciąż to samo. Przy czym, zawsze jest pytanie (które zawiśnie w powietrzu), czy Ty jesteś w stanie zmienić cokolwiek i czy, aby za dużo już się nie wydarzyło w tej historii...
renegate

Re: Wątek Ukasza

Post autor: renegate »

renta11 pisze: 27 cze 2020, 8:52 Pisałeś, że żona posiada cechy Narcyza. Nie wiem czy wiesz, że najczęstszą i najbardziej trwałą parę Narcyz tworzy z Borderem. A więc może Ty posiadasz jakieś cechy Borderleina?
Wpisuję moje obserwacje do przemyślenia
1. Niestabilność nastroju - życie na maksymalnych emocjach, takie od bandy do bandy, szybkie, nagle zmiany emocji i nastroju. Ostatnio – emocje religijne, poczucie szczęśliwości do szybkiego przyjścia niespełnienia, pustki i zastanawiania się, jak wpłynąć na żonę i tak na okrągło
2. Poczucie niespełnienia i pustki rodzące nadmierną koncentrację na małżeństwie, żonie na przemian na koncentracjach religijnych, Bogu. A może przez jakiś czas mógłbyś nie robić i nie myśleć NIC i zostać sam ze sobą, z tą pustką? Może medytacja (trudna bo bez myśli) ?
3. Zaburzenia tożsamości, niespójny wizerunek „ja” – rzucanie od bardzo dobrego człowieka (religia, życie społeczne) do przemocowca sprawującego kontrolę nad bliskimi (żona- tutaj sprawa jasna, dzieci np. mieszkanie za wnuka)
4. „nienawidzę Cię, nie odchodż” charakteryzuje stosunek do żony. Czyli maksymalne uwikłanie przy braku akceptacji dla odrębności osobowości i jej wolności (lęk przed odrzuceniem i porzuceniem, rozczarowania, nieumiejętność stabilnego budowania relacji intymnych)

Znam dobrze kogoś kto ma właśnie cechy bordera i udaje mu się żyć ( stabilniej i chwilami szczęśliwie) radząc sobie z nadmiarem maksymalnych emocji. Tyle że związek narcyza z borderem z założenia jest toksyczny i życie wspólne nie wiem, czy jest możliwe. Ale w końcu i tak dzisiaj żyjesz SAM.
Renta11,
Poruszyłaś ważne kwestię. I generalnie wiele w tym prawdy. Jednak myślę, że dobrze by było, co nieco uściślić.

Po pierwsze, to Ukasz twierdził, że żona ma narcystyczne cechy.
My jej nie znamy. Natomiast w wypowiedziach Ukasza raczej nie znajdziemy potwierdzenia jego opinii o żonie.
Pytanie, dlaczego?
Od razu uprzedzam, odpowiedzi może być kilka...

Po drugie, pewne cechy narcystyczne uchodzące za narcystyczne, niekoniecznie muszą jeszcze oznaczać zaburzenia osobowości typu narcystycznego. I to z różnych względów... Najprościej, ktoś wcale nie musi być zaburzony, może być "tylko" w spektrum tego zaburzenia, może także mieć inne zaburzenia/choroby, w których cechy narcystyczne się przewijają.
I tak, np. samo wspomniane przez Ciebie borderline będzie roboczo określane odmianą zaburzeń narcystycznych lub zaburzeniami osobowości należącymi do grupy zaburzeń dyssocjalnych, tak, jak narcyzm, szczególnie skrajne jego odmiany. A już najprościej mówiąc, borderline'owcy posiadają narcystyczne cechy. Kwestia skali. Tyle na marginesie...

Po trzecie, osoby wiążące się z ludźmi o osobowości narcystycznej niekoniecznie same są zaburzone (czy chore) psychicznie. Często, oczywiście na krótszą metę i raczej przy, określmy to, łagodniejszych przypadkach zaburzeń partnera, osoba wchodząca w relację z kimś mającym cechy narcyza jest całkowicie zdrowa psychicznie.
Jednak rzeczywiście już dłuższe związki wskazywać mogą, iż osoba będąca z osobą z cechami czy raczej w tym przypadku już z zaburzeniami osobowości tego typu, przejawia swoje inklinacje ku temu.
I wtedy, owszem, może to wskazywać na borderline u partnera narcyza, ale także, np. na osobowość zależną, w ogóle na skłonność do wchodzenia we współuzależnienie, na DDA, na DDD, na osobę, której rodzic lub rodzice byli narcyzami i... na kilka innych problemów natury psychicznej.
Ale co równe istotne, mogą to także być osoby... z zaburzeniami osobowości narcystycznej.

Jeśli chodzi o borderline i Ukasza w tym kontekście, to po jego wypowiedziach, opisie zachowań i działań, nic nie wskazuje by był borderline'owcem.
Ukasz zbyt często opisuje nam całe analizy na podstawie, których podejmuje działania, długie zastanawiania się, przemyślane strategie. Co oczywiście nie oznacza wcale, że skuteczne.
Przypomnij sobie, co napisał o sytuacji z policją, z wyrzucaniem obrazu przez okno...
Sporo osób odniosło się do emocji, nerwowej sytuacji, a Ukasz odpowiedział, że wcale go to nie zdenerwowało, że nie działał pod wpływem chwili, uniesienia, nerwów, tylko, że zrobił to wszystko na spokojnie, miał przemyślane i zaplanowane to.
To nie świadczy o borderline.
A o czym zatem może świadczyć, to już zupełne inna historia...
Poza tym, borderline'owcy nie tworzą trwałych związków. A Ukasz był z żoną zdaje się, że ok. 30 lat, w każdym razie dwadzieścia kilka.
renegate

Re: Wątek Ukasza

Post autor: renegate »

Sarah pisze: 27 cze 2020, 11:08
Ukasz pisze: 27 cze 2020, 0:06 Ustalenia były takie, że nie było żadnej przemocy z mojej strony, że wyrzucając reprodukcję obrazka nie złamałem prawa
A gdyby to był oryginał Kossaka, a nie "reprodukcja obrazka", to byłoby inaczej? Liczy się nie tylko płaszczyzna formalno-prawna, ale też chociażby zasady współżycia społecznego.
Ukasz pisze: 27 cze 2020, 0:06 moja żona ostentacyjnie odcina się ode mnie i reaguje alergicznie na perspektywę jakiegokolwiek kontaktu, a jednocześnie trzyma swoją szczoteczkę do zębów w mojej łazience, stertę gratów w wejściu do domu
Czemu po prostu nie wyrzucisz szczoteczki (nie przez okno, tylko zwyczajnie do kosza), i tych gratów?
Sarah,
Do kwestii, nazwijmy to prawnych, odniosłam się w odpowiedzi do Ukasza. Nie będę się powtarzać.
Jednak, poruszyłaś następną sprawę. Co do szczoteczki do zębów, innych rzeczy żony, określanych tutaj też mianem "gratów", to Ukasz nie ma prawa ich wyrzucać, ponieważ jest to własność jego żony, a ona ma prawo mieszkać w tym domu.
Dopóki nie będzie innych ustaleń prawnych, jego żona może użytkować dom, trzymać tam swoje rzeczy, mieszkać tam.
A to Ukasz odpowie w razie, co za pozbywanie się jej własności bez jej zgody.
Zresztą ten powrót do tej kwestii jest dziwny, ponieważ, Ukasz nie raz pisał, że żona czasem się w domu pojawia, coś zabiera swojego, coś przynosi, czasem nocuje. Także nie zrozumiałe jest to ciągłe roztrząsanie tych kwestii.
Jeśli chce na stałe pozbyć się żony i jej rzeczy z domu, to musi to przeprowadzić zgodnie z prawem i odpowiednimi procedurami.
Licząc się z wszelkimi konsekwencjami tych procedur prawnych czy wręcz sądowych.

Z jakichś względów tego nie robi. Na razie straszy tym, potem odwołuje, potem znowu straszy, a potem liczy, że żona będzie świętować z nim rocznicę ślubu.
Patrząc od strony zdrowych stosunków międzyludzkich:
Albo kończymy z kimś relację, staramy się prawnie o uregulowanie kwestii mieszkalnych, majątkowych, finansowych i wszelkich innych koniecznych.
Albo chcemy w tym mieszkaniu wspólnie obchodzić rocznicę ślubu.

Natomiast, taką podstawową z najbardziej podstawowych kwestii jest odpowiedź na pytania, kierowane oczywiście gł. do Ukasza, co sprawiło, że znalazł się w takim a nie innym punkcie życia i co przywiodło, go także na 109 stronę w założonym przez siebie wątku...
Wiedźmin

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Wiedźmin »

Ukasz pisze: 27 cze 2020, 0:06
[...] Tak, gdy prezent od kowalskiego po raz trzeci został powieszony nad moim łóżkiem, to wyleciał przez okno - i wreszcie żona wzięła go sobie, zamiast wieszać go ponownie przed moimi oczami. [...]

Aha - czyli jednak prezent od kochanka - bo wielokrotnie pisałeś, że nie wiesz co żona robi, że nie masz pewności co do źródła pochodzenia obrazka (z panią w wyzywającej pozie) ... że może żona ma tylko platoniczne grono starszych fanów.

Żeby nie być gołosłownym... w zeszłym roku dopytywał się o to Pavel chyba dwukrotnie...
.. a odpowiedź Twoja była taka:
Ukasz pisze: 23 wrz 2019, 22:07
Pavel pisze: 23 wrz 2019, 12:21 Nie odpisałeś Ukaszu na to pytanie, więc ponowię: czy ten obraz jest prezentem od kochanka żony?
Tego nie wiem i w ogóle się nad tym nie zastanawiałem, dopóki nie spytałeś.
Wygląda na to, że albo w wyniku "pozastanawiania się" - albo czegoś innego, nabrałeś pewności, że to podarek wprost z rąk kochanka. Wracając do tego wydarzenia z września 2019 - doczytałem, że to nie było działanie "w afekcie" (to wyrzucenie obrazu) - tylko przemyślane (przespałeś się z tym) ... czyli taka trochę gra - w stylu - zrobię tak i tak... i zobaczymy jaka będzie reakcja.

Zastanów się proszę, czy może teraz z działką (czy gratami w pokoju tym czy tamtym) ... nie jest podobna sytuacja. Czyli - ok, spróbuje zabrać działkę, zobaczę jaka będzie reakcja... albo wywalę graty z pokoju... zobaczę jaka będzie reakcja.

Aha - i dla jasności - to naprawdę nie jest żaden atak w Twoją stronę Ukaszu - bo lubię Cię i niektóre wydarzenia z naszych "wątków" miały części wspólne - ... chodzi mi o to, że zauważyłem taką analogię... jak opisałem powyżej (akcja->reakcja) - daj znać, czy cokolwiek w tym odnajdujesz dla siebie.
Keira

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Keira »

Sarah pisze: 27 cze 2020, 11:08
Czemu po prostu nie wyrzucisz szczoteczki (nie przez okno, tylko zwyczajnie do kosza), i tych gratów?
Bo wtedy nie będzie pretekstu do wymuszania kontaktu i reakcji żony. Wszystko ma swój cel i każdy gest jest na coś obliczony, choć Ukasz nie jest na tym etapie, by to u siebie zobaczyć.

Bardzo mi Cię żal Ukaszu, bo czuję podskórnie, że tkwią w Tobie wielkie pokłady mądrości i miłości, tylko nie potrafisz dobrze wykorzystać tych talentów, a jednocześnie wikłasz się w rzeczy, które Ci szkodzą. Z okazji rocznicy ślubu trzeba było SOBIE zrobić prezent. Żona mówi, że nie chce być z Tobą w małżeństwie, a Ty na rocznicę robisz kolację i kupujesz bukiet. Czemu nie odniesiesz się do tej sytuacji i zarzutu, że nie szanujesz żony i jej decyzji, robisz swoje, wywierając presję, przy okazji robiąc z siebie wspaniałomyślnego rycerza bez skazy. Poza tym - twierdzisz, że niczego od żony nie chcesz, ale przecież sam poczytaj, co pisałeś - czułeś frustrację, że nie odpowiada, że milczy, że nie reaguje. Czyli de facto chcesz jednak tej odpowiedzi, reakcji.

My wszyscy wiemy, że małżeństwo jest święte i nikt tu nie każe Ci szukać nowej żony. Po prostu szanuj siebie i swoją żonę też. Czas może pogodzić się, że tak Twoje życie teraz będzie wyglądało. Masz w sobie zgodę na to? Ja mam. Chociaż nie mam dzieci, jeszcze mogłabym je mieć, nie będę miała wnuków i czeka mnie naprawdę samotna starość. Podziękuj Bogu za dotychczasowe życie małżeńskie i idź dalej swoją drogą - bez wymuszania na żonie kontaktu, reakcji, odpowiedzi, konfliktów, rozmów, spotkań, widzeń, mediacji itd. Po prostu ODPUŚĆ. :)
somnium
Posty: 127
Rejestracja: 12 lip 2019, 19:40
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek Ukasza

Post autor: somnium »

Dziękuję Dziewczyny za bardzo cenne wpisy. Mają one charakter uniwersalny i odnoszą się w zasadzie nie tylko Ukasza ale wszystkich uwieszonych na swoim współmałżonku. Jak umieć czekać nie czekając i nie narzucać się.

Ukaszu mam nadzieję, że nie potraktujesz ww. wpisów jako personalnego ataku na własną osobę, a postarasz się po ich lekturze na głębszą refleksję. Przecież każdy tutaj życzy Tobie jak najlepiej.
somnium
Posty: 127
Rejestracja: 12 lip 2019, 19:40
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek Ukasza

Post autor: somnium »

Keira pisze: 27 cze 2020, 20:11
My wszyscy wiemy, że małżeństwo jest święte i nikt tu nie każe Ci szukać nowej żony. Po prostu szanuj siebie i swoją żonę też. Czas może pogodzić się, że tak Twoje życie teraz będzie wyglądało. Masz w sobie zgodę na to? Ja mam. Chociaż nie mam dzieci, jeszcze mogłabym je mieć, nie będę miała wnuków i czeka mnie naprawdę samotna starość. Podziękuj Bogu za dotychczasowe życie małżeńskie i idź dalej swoją drogą - bez wymuszania na żonie kontaktu, reakcji, odpowiedzi, konfliktów, rozmów, spotkań, widzeń, mediacji itd. Po prostu ODPUŚĆ. :)
taki mały off

Bardzo mnie poruszył ten akapit.

-> osobiście staram się nie wybiegać za bardzo w przyszłość gdyż myśl o długofalowej samotności bardzo mnie przytłacza i jest surrealistyczna. I nie potrafię sobie tego do końca wyobrazić. Ale nie wiem co przyniesie przyszłość.
Żyjąc natomiast bardziej z dnia na dzień nie jest to dla mnie szczególnie dotkliwe. (zresztą pisałem już o tym w innym wątku)

Niestety żyjemy w takich czasach, że mając nawet i gromadkę dzieci nie daje to gwarancji braku samotności. Dorosłe dzieci coraz częściej rozjeżdżają się po świecie i wpadają w wir pędzącego świata nie mając czasu dla swoich rodziców.
Obecny wirus pokazał to bardzo dobitnie w Europie Zachodniej gdzie zbierał "największe żniwa" właśnie w domach spokojnej starości i bardzo obnażył funkcjonujący nowoczesny model oferowany osobom w jesieni życia.

Szacunek dla Ciebie za przebytą drogę i postawę.
Wszystko zależy od nas samych i tego jak poukładamy sobie wszystko w głowie i sercu.
Będzie dobrze. :D

Ściskam mocno i otaczam modlitwą.
elena
Posty: 428
Rejestracja: 14 kwie 2020, 19:09
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: elena »

Ja również dziękuję za te wpisy, są uniwersalne, wnoszą wiele i po ich przeczytaniu zaczęłam patrzeć na pewne sprawy z innej perspektywy; również nie chcę wisieć na małżonku, narzucać się i prosić o resztki zainteresowania. Mimo, że tęsknię, mimo, że boli to nie chcę prosić męża o miłość.

Pozdrawiam serdecznie autorów wpisów i Ukasza :)
„Kocha się nie za cokolwiek, ale pomimo wszystko, kocha się za nic”. Ks. Jan Twardowski
renegate

Re: Wątek Ukasza

Post autor: renegate »

Jeśli mogę odpowiedzieć we własnym imieniu...

Uważam, że każdy "przypadek" jest inny. I trzeba na siebie, na własną sytuację spojrzeć dogłębnie, indywidualnie.
Oczywiście, że jest tu sporo podobnych historii do siebie i w związku z tym warto porównać, zobaczyć, co u kogo zadziałało, co nie. Przyjrzeć się, bo można dostrzec pewne kwestie, na które się nie zwróciło uwagi wcześniej, nawet w tych czasem zgoła odmiennych sytuacjach.
Ale na pewno, zawsze każdą decyzję, działanie przemyśleć na własną odpowiedzialność. Dlatego, że nie zawsze wszystko wiemy, nie mamy pełnych danych o innych osobach, ich małżeństwie, kryzysie. Poza tym, reakcja na coś jednego współmałżonka z czyjegoś małżeństwa nijak się będzie miała do odbioru i zachowania współmałżonka kogoś innego.

Co do Ukasza, to opisy jego historii pokazywały, że problemem (nie mówimy, że jedynym) był jego stosunek do żony. A objawiał się on chęcią kontrolowania jej, narzucania swego zdania, brakiem umiejętności komunikacyjnych oraz wypracowania kompromisów satysfakcjonujących obie strony. I to wszystko Ukasz tutaj przedstawiał.
W momencie, kiedy żona postanowiła z tego wyjść, Ukasz postąpił odwrotnie, niż problem by tego wymagał.
Zamiast usłyszeć, co żona mówi, zobaczyć, że dusi się ona w danym stanie ich związku, postanowił kontynuować jeszcze intensywniej dawne działania.
Mało tego, z czasem nawet nie zauważył, że poniekąd odgrywa podwójną rolę (dosyć upiorną jednak) w tej relacji. O ile pójście w rocznicę ślubu na mszę, pomodlenie się o ratunek dla swojego małżeństwa, tak samo, jak oddanie się wspomnieniom ze ślubu (byle nie w formie rozgrzebywania ran), jest jak najbardziej na miejscu. O tyle, wiedząc, że żona nie chce mieć żadnego kontaktu, przygotowanie potraw dla niej i siedzenie za stołem samemu, świętowanie tak, jakby ona tam była, jest już niepokojące.

Natomiast, tak, jak było wspomniane wyżej, na forum są opisywane różne historie. I mogą być też takie, gdzie przyczynkiem do kryzysu było, np. zaniedbanie współmałżonka, niedostateczne zaangażowanie się w budowanie mocnej, trwałej relacji, zbyt mała dbałość o małżeństwo czy w ogóle rodzinę. Wtedy całkowite odwieszenie się przynieść może więcej szkody, niż pożytku. Ale znowu, to też jest kwestia terminologii tego odwieszenia i jednak zwracania uwagi, na to, czego współmałżonek od nas chce.
Tu chodzi zawsze o wysłuchanie kogoś i wsłuchanie się, zadbanie o dobrą komunikację, pokazanie chęci i realizacji zmian w sobie.
To też nigdy nie może być kwestia narzucania się drugiej osobie, szczególnie, że wcześniejsze działania sprawiły, że doszła ona do ściany.

O czym innym jeszcze będzie mowa, gdy kryzys będzie leżał jedynie lub mocno po jednej stronie. Tak się też zdarza. I wtedy działania tej osoby, która nazwijmy to, nie odegrała w tej sytuacji większej roli, też muszą być odpowiednio dostosowane.
Ale to już jest dłuższy temat...

Natomiast, na pewno, warto zdać sobie sprawę, że w pewnych sytuacjach nie mamy już na coś wpływu. Przynajmniej w danym momencie. I narzucanie się na siłę komuś, kto już stosunkowo dawno odszedł, kto być może zupełnie inaczej, z kimś innym układa sobie życie, nie wpłynie na nic dobrze.
Nasze działania zawsze powinny być adekwatne do tego, co się dzieje realnie i namacalnie.
Odpuszczenie czegoś, nie jest równoznaczne z tym, że dajemy drugiej osobie błogosławieństwo na jej działania.
Jednak często mniej nacisków, prób siłowego rozwiązania spraw, wymuszania czegoś może lepiej zaowocować w przyszłości.
Kryzysy mijają, inne sposoby życia okazują się klapą, nowe związki porażką zupełną. I wtedy może być większa szansa na chęć odbudowania czegoś ze współmałżonkiem, gdy nie jawił się on jako stalker.

Absolutnie nie ma mowy tu o tym, by od razu odpuszczać, dać przyzwolenie na wszystko. Mamy prawo starać się o zażegnanie kryzysu, o utrzymanie małżeństwa. Ale wszystko z głową. A, gdy widzimy, że marne są szanse, by w tej chwili coś uratować, to też mamy prawo, a nawet obowiązek (szczególnie, gdy są także dzieci) zadbać o mniej romantyczne sfery życia.
Przy czym, to zadbanie nie może być formą dokopania czy szantażu.
Awatar użytkownika
ozeasz
Posty: 4390
Rejestracja: 29 sty 2017, 19:41
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek Ukasza

Post autor: ozeasz »

Keira mam podobne odczucia z działaniem przemocowym, Ukasz nie czytałem wszystkiego u Ciebie, ale wydaje mi się przez cały czas brak odwieszenia od żony, brak uszanowania Jej wolności i jeśli już, brak uszanowania Jej potrzeb nawet jeśli są diametralnie inne niż To co sobie wyobrażasz?
Może być tak jak napisała Keira, że tego nie widzisz, a mocne odniesienie do wszystkiego przez pryzmat religii o czym pisała Ci Renta paradoksalnie zaciemnia obraz rzeczywistości ? Sam tak miałem kilka lat temu i będąc na 12 krokach byłem wręcz oburzony kiedy zwrócono mi uwagę na ciągłe cytowanie P.Św. i odnoszenia do Niej sytuacji z rzeczywistości, byłem niezrozumiały przez prowadzących i prawdopodobnie również przez to, przez najbliższą mi osobę- żonę.
Mimo że nasze ( z żoną) wspólne korzenie sięgają wspólnoty charyzmatycznej, dlaczego? Bo Ona dzisiaj jest inna i warto może postawić sobie pytanie czy znając Ją taką jaką jest dzisiaj (Innej nie ma) potrafię Ją kochać czy chciałbym Ją sprowadzić do własnego obrazu żony sprzed lat który wydaje mi się optymalny żeby nie powiedzieć idealny, a raczej idealizowany? To był dla mnie jakiegoś rodzaju test czy kocham żonę jako człowieka czy raczej obraz który sobie stworzyłem lub działania które są mi przyjemne czy przyjazne?

Trudno jest mi zobaczyć drugiego i Jego wnętrze w takich opisach z forum, wiec równie dobrze mogę się mylić ale takie wrażenie jakie opisała Keira towarzyszy mi od długiego czasu gdy czytam Twoje wpisy w wątku(częściowo widzę siebie sprzed 9 lat kiedy tutaj pisałem w wątku ,może nie byłem tak poukładany i elokwentny jak Ty ,ale oddźwięk samego przekazu jest zbliżony tak myślę), mam nadzieję że Cię nie uraziłem, pozdrawiam serdecznie.

P.S. Trzy dni temu zostałem dziadkiem, cieszę się z tego, dzisiaj jadę z żoną odwiedzić oseska, staram się budować więź z żoną, a przede wszystkim chcę Ją usłyszeć, podchodzić z empatią, bardzo mi w tym pomógł Marshall Rosenberg, potwierdził moje przypuszczenia, nazwał to czego nie potrafiłem określić, wskazał moje niedomagania, korzystając z Jego wskazówek mogę empatyzować z żoną, a efektem ubocznym jest Jej odpowiedź, chęć bliskości, obecność w moim życiu, to już prawie dziesięć lat kiedy jestem w nieformalnej separacji, doświadczenie lat ubiegłych, sukcesów, a bardziej porażek pomaga mi w tym.
Życzę Ci Ukaszu byś dzisiaj widział żonę taką jaka jest dzisiaj, dzisiaj jest nowy dzień i to duże wyzwanie (dla mnie) poznać osobę, nawet żonę, z dzisiaj, nie z wczoraj czy sprzed 5, 25 lat i zajrzeć do swego wnętrza z pytaniem czy kocham Tego (Takiego) człowieka, bo jeśli nie, to jest zadanie dla mnie nauczyć się kochać, oczywiście jeśli tego chcę i jest to moja decyzja podjęta w pełni wolności?
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Pavel »

Tak poza tematem, wybacz Ukaszu:
Gratuluję Ozeaszu :)
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
ODPOWIEDZ