Wątek Ukasza

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: s zona »

Ukaszu ,
niech Bog Was prowadzi :D
Satine

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Satine »

Ukasz pisze: 31 mar 2019, 10:32
Satine - jeszcze raz bardzo Ci dziękuję, że poświęciłaś tyle wysiłku, żeby mi pomóc. Wydaje mi się jednak, że mimo wszystko tworzysz wizję mojej osoby i postawy mocno obciążoną jakimiś własnymi zranieniami, przypisujesz mi intencje i lub wręcz czyny, których nie ma. W tej chwili nie umiem skorzystać z Twojej pomocy. Może kiedyś się okaże, że po prostu jeszcze do tego nie dojrzałem. W każdym razie teraz tak mam.
Nie ma za co. Przepraszam, jeśli napisałam coś, co Cię w jakiś sposób zniesmaczyło, popsuło nastrój czy zasmuciło, wkurzyło. Napisałam tylko, jaka byłaby moja reakcja, gdybym przeczytała taki list od męża, który deklaruje, że chciałby naprawy małżeństwa.

Nie przypisuję Ci żadnych czynów i intencji. :) Jeszcze raz - napisałam, jaki byłby mój odbiór listu - dokładnie te, a nie inne słowa. Przecież nie możesz rządzić tym, co dzieje się w sercu i głowie osoby, do której kierujesz komunikat. Możesz sobie pragnąć, by odczytała tak, jak chcesz, ale nie musi tak być. Wiesz - Twoja żona przecież nie rzuciła się Tobie w ramiona po jego lekturze, nie chciała rozmawiać. A ja z kolei też nie miałam takiej refleksji: o co jej chodzi, przecież w tym liście jest tyle miłości.

Nie. Nie widzę miłości w tym liście. A protekcjonalny ton? To chodzi mi po postawę, z której wynika: rozmawiajmy, ale i tak mnie nie przekonasz, bo swoje wiem.

No przykro mi, ale tak odczytuję ten list, a skoro żona nie zareagowała na niego tak, jakbyś oczekiwał, to może jednak skorzystasz także i z mojej refleksji. Po to tylko to napisałam - widząc, że może być tak, że akurat Twoja żona może ma podobny charakter, podobnie odbiera świat?

Ale widzę, że rzeczywiście niepotrzebnie, bo Ty wszystko wiesz. Po prostu wiesz. Bez rozmów z żoną, bez jej punktu widzenia. Wiesz i już. I tu tkwi problem według mnie.

Wycieczki osobiste niepotrzebne, nietrafne, skreślające. Nawet jeśli bym miała jakieś zranienia - to czy moja refleksja jest przez to mniej warta Twojej uwagi? A może byłaby właśnie bardziej cenna. Nie przyjmujesz do wiadomości, że Twoja żona jest zwykłym człowiekiem pełnym wad? Skąd wiesz, że ona nie ma zranień i że sam nie byłeś ich autorem?

Wymagasz doskonałości od każdej osoby, która zwraca się do Ciebie? Każdy, kto Ci doradza, wspiera - musi mieć nienaganną sytuację rodzinną, wspaniały charakter i zero zranień? Nie skreślaj ludzi tak na starcie.

Mylisz się. :) Jestem szczęśliwą żoną po ciężkim kryzysie, jaki miałam kilka lat temu. Byłam już tu kiedyś na forum i opisywałam swoją historię (jednorazowy akt przemocy ze strony pijanego męża, który to akt poskutkował załamaniem mojego zaufania i poczucia bezpieczeństwa, a co za tym idzie brakiem szacunku do męża i dalej w konsekwencji ogromnego kryzysu więzi, relacji).

Życzę powodzenia w staraniach. :)
Pustelnik

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Pustelnik »

Satine pisze: 31 mar 2019, 18:31 A / Nie. Nie widzę miłości w tym liście.
(...)
B /A protekcjonalny ton? To chodzi mi po postawę, z której wynika: rozmawiajmy, ale i tak mnie nie przekonasz, bo swoje wiem.
A / Satine, ja rozumiem przez miłość w trudnych kryzysowych sytuacjach - zaproszenie do ... stawania w prawdzie - o sobie samym , o relacji ... Do szczerej rozmowy - wymiany myśli , emocji ...
A Twoje rozumienie ?

B / Forma (nie idealna, ale to ... normalne) i odbór (emocjonalny , to nie jest zarzut w stosunku do tego co "ma emocje").
Emocje są po to , by się pytać "co one mi mówią" .
Taka jest (chyba ? ;) ) teoria, ale i ... moje doświadczenie ...

Pogody Ducha !
Pustelnik

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Pustelnik »

Satine pisze: 31 mar 2019, 18:31 Wymagasz doskonałości od każdej osoby, która zwraca się do Ciebie? Każdy, kto Ci doradza, wspiera - musi mieć nienaganną sytuację rodzinną, wspaniały charakter i zero zranień? Nie skreślaj ludzi tak na starcie.
:(
Insynuacje (będące ... formą manipulacji ... )
Ukasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ukasz »

Satine pisze: 31 mar 2019, 18:31 Przepraszam, jeśli napisałam coś, co Cię w jakiś sposób zniesmaczyło, popsuło nastrój czy zasmuciło, wkurzyło.
Nie napisałaś nic takiego. Naprawdę cieszę z Twojego postu, skłonił mnie nie tylko do powrotu do wpisów w moim wątku, ale też do ponownego przemyślenia różnych spraw. To, że się nie zgadzam z wieloma stwierdzeniami, jest dla mnie czymś zapełnie normalnym.

Przede wszystkim jednak ja przepraszam, że zraniłem Cię moją odpowiedzią. W żadnym wypadku nie było to moją intencją, co mnie bynajmniej nie usprawiedliwia.
Satine pisze: 31 mar 2019, 18:31 napisałam, jaki byłby mój odbiór listu - dokładnie te, a nie inne słowa.
I tylko dlatego napisałem o tym, że może obudziły się jakieś Twoje zranienia. Może to taki niezręczny odruch z 12 kroków, gdzie od kilku miesięcy właśnie to wałkujemy (czwarty krok). I trochę egocentryczne, ale bardziej podświadome przekonanie, że inni myślą podobnie jak ja. A ja chciałbym, żeby ktoś wyłapał z moim pisaniu ślady moich zranień, bo by mi pomógł z nimi się uporać. Zachęcam niniejszym wszystkich, żeby mi o tym wprost pisać i z góry dziękuję. Ty Satine w żaden sposób nie zapraszałaś mnie do grzebania w Twojej przeszłości i nie powinienem tego robić.
Satine pisze: 31 mar 2019, 18:31 Nie przypisuję Ci żadnych czynów i intencji.
Ja się dopatrzyłem tego np. w wypunktowanych przyczynach kryzysu w moim małżeństwie. Nie przeczę, że to mógł być mój odbiór, a nie miałaś nic takiego na myśli.
Satine pisze: 31 mar 2019, 18:31 Wiesz - Twoja żona przecież nie rzuciła się Tobie w ramiona po jego lekturze, nie chciała rozmawiać.
Tak, moja żona teraz - od dłuższego czasu - tak ma. W zasadzie niezależnie od tego, czy piszę po prostu, że ją kocham, czy o coś proszę, czy proponuję, czy po prostu daję jej kwiaty.
Satine pisze: 31 mar 2019, 18:31 Ale widzę, że rzeczywiście niepotrzebnie, bo Ty wszystko wiesz. Po prostu wiesz. Bez rozmów z żoną, bez jej punktu widzenia. Wiesz i już. I tu tkwi problem według mnie.
W dużej części zgodzę się z Tobą. Rzeczywiście jednym z głównych problemów jest to, że moje wyobrażenie o jej wewnętrznym świecie buduję bez rozmowy z nią na ten temat. W konsekwencji - bez jej punktu widzenia. I zupełnie nie mam pomysłu, jak to zmienić. Nie znalazłem dotąd sposobu, żeby ją zachęcić do rozmowy. Ten list był jak dotąd ostatnią próbą, nowych pomysłów nie mam. Czekam, może kiedyś ona po prostu zacznie mówić. Wie, że bardzo na to czekam.
Nie mam ani poczucia, że wiem wszystko, ani takiego, że nie wiem nic. Zresztą wiedza to bardzo ogólne pojęcie, w tych sprawach to sumie wielki worek, do którego można wrzucić wiele różnych postaw. Inaczej "wiem", że ona jest moją żoną, inaczej, że ją kocham, inaczej, że to ona odsunęła się ode mnie, a nie ja od niej, inaczej, że ona teraz jakoś chce być ze mną - itd. W sprawie odpowiedzialności za kryzys nie przypisuj mi proszę pewności i zamknięcia się, bo wyraźnie napisałem i powtarzam, że nie wykluczam swojego błędu i zmiany zdania.
Satine pisze: 31 mar 2019, 18:31 Wycieczki osobiste niepotrzebne, nietrafne, skreślające. Nawet jeśli bym miała jakieś zranienia - to czy moja refleksja jest przez to mniej warta Twojej uwagi?
Nie poświęcam 2-3 godzin na słowa niewarte uwagi. Przeczytałem Twój post od razu, myślałem o nim kilka dni. Jak tylko miałem wolne te dwie godziny, to skorzystałem z Twojej rady i czytałem wpisy Nirwanny i Renty. Kolejną co najmniej godzinę pisałem odpowiedź. Za "wycieczkę osobistą" jeszcze raz przepraszam, ale naprawdę nie było w tym nic przekreślającego wartość Twoich spostrzeżeń.
Satine pisze: 31 mar 2019, 18:31 Nie przyjmujesz do wiadomości, że Twoja żona jest zwykłym człowiekiem pełnym wad? Skąd wiesz, że ona nie ma zranień i że sam nie byłeś ich autorem?
Tu akurat mam pewność, że jest człowiekiem ze swoimi wadami, a jednocześnie, że jest człowiekiem niezwykłym, mimo pewnych wad. Niezależnie od wad na pewno ma także wiele zranień, a niektóre z mojej winy. Jestem też głęboko przekonany, choć już bez pewności, że nie są to zranienia identyczne z Twoimi, o ile takie masz i o które nie pytam.
Satine pisze: 31 mar 2019, 18:31 Wymagasz doskonałości od każdej osoby, która zwraca się do Ciebie? Każdy, kto Ci doradza, wspiera - musi mieć nienaganną sytuację rodzinną, wspaniały charakter i zero zranień? Nie skreślaj ludzi tak na starcie.
Nie, nie wymagam ani nie oczekuję doskonałości od Ciebie ani od nikogo poza Bogiem. On jest doskonały i tylko On. Cieszę się, że jestem otoczony ludźmi takimi jak ja - ułomnymi. Każdy ma swoje słabości, ale na szczęście każdy inne. Podobnie jak zalety. Dziwi mnie trochę pomysł, że szukam tu osób o nienagannej sytuacji rodzinnej - raczej zbieramy się tutaj dlatego, że właśnie w rodzinach zostaliśmy wszyscy dotkliwie poranieni. Pomagamy sobie nawzajem dzieląc się tym doświadczeniem.
Przyznam, że od dłuższego konsekwentnie omijam wypowiedzi jednego z forumowiczów, które deklaruje skromne i wyłącznie pozytywne doświadczenie małżeńskie. Jego pierwsze posty zniechęciły mnie skutecznie, nie potrafiłem w nich znaleźć nic poza wymądrzaniem się oderwanym od własnego doświadczenia. Brak wspólnego języka.
Z Tobą, Satine, wspólny język znajduję. Nie skreślam Cię. Naprawdę, Dobrze, że jesteś. Dziękuję Tobie i wszystkim pozostałym, którzy znów, niezawodnie, przyszli z pomocą.
Satine

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Satine »

Pustelnik pisze: 31 mar 2019, 19:14
Satine pisze: 31 mar 2019, 18:31 A / Nie. Nie widzę miłości w tym liście.
(...)
B /A protekcjonalny ton? To chodzi mi po postawę, z której wynika: rozmawiajmy, ale i tak mnie nie przekonasz, bo swoje wiem.
A / Satine, ja rozumiem przez miłość w trudnych kryzysowych sytuacjach - zaproszenie do ... stawania w prawdzie - o sobie samym , o relacji ... Do szczerej rozmowy - wymiany myśli , emocji ...
A Twoje rozumienie ?

B / Forma (nie idealna, ale to ... normalne) i odbór (emocjonalny , to nie jest zarzut w stosunku do tego co "ma emocje").
Emocje są po to , by się pytać "co one mi mówią" .
Taka jest (chyba ? ;) ) teoria, ale i ... moje doświadczenie ...

Pogody Ducha !
Przyznam, że Twój sposób pisania, poprzez punkty, wielokropki jest dla mnie trudny do przejścia. :) Może mam zbyt mało poetycką duszę, aby rozeznać się w tych konstrukcjach. O wiele bardziej dociera do mnie konkret.


Ty widzisz w liście Ukasza miłość, inni mogą nie widzieć. Czy żona Ukasza jest Tobą? Czy Ukaszowi zależy, aby Pustelnik dobrze odczytał list? Czy rozumienie Pustelnika pomoże Ukaszowi w porozumieniu z żoną i zrozumieniu jej?

Ja również uważam, że jeśli kocham, to chciałabym, aby mąż był możliwie szczery ze sobą samym i ze mną też. Ale czy w liście Ukasza było to zaproszenie do szczerej rozmowy? Ja nic takiego nie zauważyłam, więc może treść nie jest tak jednoznaczna, jak myślisz? Żona Ukasza zna go lepiej niż Ty i ja - i najwidoczniej uznała, że Ukasz nie może stawiać się w roli sędziego w swojej własnej sprawie, nie może jej oceniać i spychać na nią odpowiedzialności za rozpad małżeństwa. INA ZNA GO LEPIEJ, zna ich wspólne życie, zachowanie Ukasza, to jakim był mężem i ojcem. Gdyby uznała, że ma on rację w takim patrzeniu na ich kryzys, to pewnie do szczerej rozmowy by doszło. A jednak jak widzisz - nic takiego nie następuje. Dlaczego? Dlaczego tak jest, skoro Ukasz jest idealnym mężem bez żadnej odpowiedzialności za kryzys? Jak to w ogóle jest możliwe, że kryzys nastąpił? Czy znana jest Ci sytuacja, kiedy w małżeństwie jedna strona jest bez zarzutu? A wydaje mi się, że postawa "jestem bez zarzutu" może wywoływać protekcjonalny ton w rozmowach, ton wyższości, tzw. "mojszej racji".



Ukaszu, ja napisałam to, co uważałam za ważne, nie jest moim celem w żaden sposób przekonywanie Cię do jakichś swoich racji - bo takowych nie mam. To Twoje małżeństwo. Zresztą nie napisałam nic nowego - podobne treści przewijają się przez cały wątek. Ale do Ciebie należała zawsze i należy decyzja, czy je odrzucasz, czy przyjmujesz, czy też wykorzystasz później.

Zresztą wątek jest publiczny, czyta go wiele osób. Te kilka lat temu na Sycharze najwięcej skorzystałam z postów, które wcale nie były do mnie bezpośrednio kierowane. ;)

Owocnego tygodnia, z Panem Bogiem!
Ukasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ukasz »

To bardzo proste, ale moim zdaniem błędne rozumowanie: skoro druga strona nie przyjmuje zaproszenia do rozmowy, to znaczy, że ono nie było szczere.
Każdy z nas ma swoje wady i zranienia, każdy popełnia błędy. Ja także, pisałem tu o nich, nie mam potrzeby ani możliwości, żeby je porównywać z innymi. Czym innym jest świadome zrywanie relacji i odmowa ich odbudowy. Takich nie widzę w tym, co ja robiłem, i widzę w tym, co robiła żona. Dlatego w tej chwili mam takie zdanie na temat winy za rozpad więzi. To nie zwalnia mnie z krytycznej oceny mojego postępowania ani z pracy nad sobą. Staram się to robić i do tego potrzebuję pomocy innych, którzy mogą mi wskazać moje słabości i złe strony. Jedne do mnie trafiają, innych nie potrafię przyjąć. Pewnie czasem słusznie, czasem niesłusznie.
To na razie tyle. Zaraz wróci moja ukochana żona i zjemy razem kolację. Właśnie zadzwoniła i przeprasza, że się trochę spóźnia... Może będzie miała ochotę porozmawiać?
czas
Posty: 195
Rejestracja: 01 sty 2019, 11:00
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek Ukasza

Post autor: czas »

Ukaszu nie zapominaj tylko o jednym za krysys odpowiada dwójka, każde z was ma w tym spory udział. To jak naczynia połączone jedno ma wpływ na drugie. Lub jeszcze bliżej akcja i reakcjaJak to pojmiesz to oko w kierunku żony stanie się mniej krytyczne. Co do reszty super że kolacja i super że dialog. Moja propozycja? Jak to mówią najlepsza teraz dysputa o... Maryni, czyli o wsiem tylko nie o was. Widzisz Ukasz dialog dwojga zupełnie inaczej wygląda jak ktoś chce sam z siebie mowic-zamiast wymuszone, przymuszone.
Satine

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Satine »

Ukasz pisze: 01 kwie 2019, 20:38 To bardzo proste, ale moim zdaniem błędne rozumowanie: skoro druga strona nie przyjmuje zaproszenia do rozmowy, to znaczy, że ono nie było szczere.
Pustelnik namieszał z tą szczerością - ja nic wcześniej o niej nie pisałam.

No pewnie, że takie rozumowanie jest błędne. Ale nikt takiego rozumowania nie przedstawił, a przynajmniej ja na pewno nie.

Twoje zaproszenie do rozmowy uważam za jak najbardziej szczere. Jednakże są w nim zawarte tezy, które - aby doszło do satysfakcjonującego, owocnego dialogu - żona musiałaby przyjąć. Musiałaby, bo w bardzo krótkim liście wyraziłeś się jasno, że mało prawdopodobne, by ta rozmowa przekonała Cię, że np. mylisz się w ocenie rozkładu odpowiedzialności za rozpad. Nie wiem, jak Twoja żona, ale ja nie lubię "musieć", odkąd skończyłam 18 lat, a nawet wcześniej. Ale wcześniej rozumiałam, że nie jestem do końca niezależna, niedorosła. Dzisiaj wiem i rozumiem, że pewne rzeczy się POWINNO i TRZEBA i że niektóre rzeczy MUSZĘ. Ale nie lubię, kiedy nie mam wyboru. Ty tak nie masz?

Według mnie nie chodzi tu o szczerość bądź o jej brak, a raczej o to, z czego ta szczerość wypływa. Jeśli jesteś przekonany o swojej nieomylności w osądach, to szczerość jest jedynie przenośnikiem tego, jakie masz przekonania i one są najważniejsze. Żona mogłaby powiedzieć po lekturze Twojego listu: No cóż, przynajmniej jest szczery.

Ale czy to coś zmienia? Niestety nie, nie zmienia to faktu, że jednocześnie w swojej szczerości już z góry założyłeś, że ona jest winna, ale ewentualnie wysłuchasz, co ma do powiedzenia.


Przy okazji - odmowa odbudowy związku i wyprowadzka, to jeszcze nie jest stuprocentowa odpowiedzialność za rozpad - czy to chcesz powiedzieć? Że nie ważne, co było "przed" - ważne, że żona zrezygnowała z takiego kształtu rodziny i nie chce naprawiać?

A wiesz? Mój mąż agresor dostał informację, że zgadzam się na danie mu szansy, ale jeśli jeszcze raz tknie mnie lub syna, to w jednej chwili się wyprowadzam i nie będzie już mowy o naprawie. Więc chwileczkę - czy to oznacza, że gdyby mąż nie chciał się naprawiać, nie widział w sobie błędów i np. szarpnąłby mnie przy jakiejś sposobności, a ja spełniłabym swoje postanowienie, to i tak byłabym odpowiedzialna za rozpad rodziny, bo się wyprowadziłam i nie chcę już dać mu kolejnej szansy? O, nie ma tak. Liczy się wszystko. Także - a może nawet zwłaszcza - to, co było przed decyzją.

Ale to co było przed decyzją żony jest dla nas wielką niewiadomą. I pewnie dlatego nie bardzo mi się to wszystko klei. Ale nie musi, absolutnie. :)

Mam nadzieję, że spędziłeś z żoną miły wieczór! :)
tata999
Posty: 1173
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek Ukasza

Post autor: tata999 »

Satine pisze: 02 kwie 2019, 1:26

A wiesz? Mój mąż agresor dostał informację, że zgadzam się na danie mu szansy, ale jeśli jeszcze raz tknie mnie lub syna, to w jednej chwili się wyprowadzam i nie będzie już mowy o naprawie. Więc chwileczkę - czy to oznacza, że gdyby mąż nie chciał się naprawiać, nie widział w sobie błędów i np. szarpnąłby mnie przy jakiejś sposobności, a ja spełniłabym swoje postanowienie, to i tak byłabym odpowiedzialna za rozpad rodziny, bo się wyprowadziłam i nie chcę już dać mu kolejnej szansy? O, nie ma tak. Liczy się wszystko. Także - a może nawet zwłaszcza - to, co było przed decyzją.

Ale to co było przed decyzją żony jest dla nas wielką niewiadomą. I pewnie dlatego nie bardzo mi się to wszystko klei. Ale nie musi, absolutnie. :)
Myślę, że ocena Twojej odpowiedzialności wcale nie byłaby taka jednoznaczna, jak Ci się wydaje. Co więcej, ile ludzi, tyle opinii.

Tak samo z resztą wypowiedzi o niewiadomej, co u Ukasza było przedtem. Snując domysły można wpaść w pułapkę, na. podanym przez Ciebie przykładzie: co jeśli żona z premedytacją prowokuje (w tym np. wzbudza poczucie zagrożenia, częstuje środkami odurzającymi) męża, o którym wie jeszcze sprzed ślubu, że jest impulsywny, agresywny i ma takie, a nie inne skłonności?
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13361
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Nirwanna »

tata999 pisze: 02 kwie 2019, 8:05
Satine pisze: 02 kwie 2019, 1:26

A wiesz? Mój mąż agresor dostał informację, że zgadzam się na danie mu szansy, ale jeśli jeszcze raz tknie mnie lub syna, to w jednej chwili się wyprowadzam i nie będzie już mowy o naprawie. Więc chwileczkę - czy to oznacza, że gdyby mąż nie chciał się naprawiać, nie widział w sobie błędów i np. szarpnąłby mnie przy jakiejś sposobności, a ja spełniłabym swoje postanowienie, to i tak byłabym odpowiedzialna za rozpad rodziny, bo się wyprowadziłam i nie chcę już dać mu kolejnej szansy? O, nie ma tak. Liczy się wszystko. Także - a może nawet zwłaszcza - to, co było przed decyzją.

Ale to co było przed decyzją żony jest dla nas wielką niewiadomą. I pewnie dlatego nie bardzo mi się to wszystko klei. Ale nie musi, absolutnie. :)
Myślę, że ocena Twojej odpowiedzialności wcale nie byłaby taka jednoznaczna, jak Ci się wydaje. Co więcej, ile ludzi, tyle opinii.

Tak samo z resztą wypowiedzi o niewiadomej, co u Ukasza było przedtem. Snując domysły można wpaść w pułapkę, na. podanym przez Ciebie przykładzie: co jeśli żona z premedytacją prowokuje (w tym np. wzbudza poczucie zagrożenia, częstuje środkami odurzającymi) męża, o którym wie jeszcze sprzed ślubu, że jest impulsywny, agresywny i ma takie, a nie inne skłonności?
Tata999, dla mnie w ten sposób wytłuszczone - wybrzmiewa inaczej. Dlatego warto nie wyrywać z kontekstu pewnych stwierdzeń.
Liczy się wszystko, co było przed decyzją. Moja odpowiedzialność i męża odpowiedzialność. Włącznie z tym hipotetycznym przykładem o jakim piszesz. Ale jednak liczy się wszystko.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
tata999
Posty: 1173
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek Ukasza

Post autor: tata999 »

Zgadzam się z Tobą Nirwano. Liczy się wszystko. Co więcej, wychodzę z założenia, że prawie niemożliwe jest, żeby wina nie leżała gdzieś pomiędzy skrajnościami albo całkowita moja albo całkowita Twoja. Stąd wyraziłem wątpliwość jakoby żadnej winy w przytoczonym nie dało się przypisać jednej ze stron.
Pustelnik

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Pustelnik »

Nirwanna pisze: 02 kwie 2019, 8:10 Ale jednak liczy się wszystko.
W pewnym małżenstwie źle się dzieje, nie ma jedności są "kłotnie". Na przyjęciu jedno z nich, mimo wypicia alkoholu, wychodzi do samochodu, wsiada i ... przejeżdzając przez najblizszą wioskę przejeżdza kobietę w ciąży.

Z teologii: nie ma indywidualnych grzechów, każdy jest "społeczny".
Jest też teoria - tzw " efekt motyla" - wszystko na wszystko ma wpływ ...

No i ?
Jednak , wg mnie, warto dostrzec kto jedzie "po pijaku" i jak ta historia zmienia JEGO ŻYCIE ...
tata999
Posty: 1173
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek Ukasza

Post autor: tata999 »

Pustelnik pisze: 02 kwie 2019, 8:34
W pewnym małżenstwie źle się dzieje, nie ma jedności są "kłotnie". Na przyjęciu jedno z nich, mimo wypicia alkoholu, wychodzi do samochodu, wsiada i ... przejeżdzając przez najblizszą wioskę przejeżdza kobietę w ciąży.

Z teologii: nie ma indywidualnych grzechów, każdy jest "społeczny".
Jest też teoria - tzw " efekt motyla" - wszystko na wszystko ma wpływ ...

No i ?
Jednak , wg mnie, warto dostrzec kto jedzie "po pijaku" i jak ta historia zmienia JEGO ŻYCIE ...
Myślę, że analogia niecelna. Rozstrzyganie o winie potrącenia przypadkowego człowieka jest zupełnie czym innym od rozstrzygania o winie niedoskonałość wzajemnej relacji dwojga osób.
Pustelnik

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Pustelnik »

tata999 pisze: 02 kwie 2019, 10:44 Myślę, że analogia niecelna. Rozstrzyganie o winie potrącenia przypadkowego człowieka jest zupełnie czym innym od rozstrzygania o winie niedoskonałość wzajemnej relacji dwojga osób.
Niedoskonałość - winą ?

Być może winą - (nad)używanie alkoholu.
Na pewno błędem/winą - decyzja jazdy po pijaku.
I wielka krzywda - martwi od razu? /umierający na drodze ?/ na pewno ich rodziny (strata, trauma) ...

I cierpienie samego sprawcy - w (dużej?) części zawinione ... . Dobrze, żeby to widział ...

A i po drodze , na (samym)początku - trudne, nieidealne pożycie małżeńskie (jakieś winy, grzechy ? być może/zapewne).
ODPOWIEDZ