Wątek Ukasza

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Jonasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Jonasz »

Rento
renta11 pisze: 23 cze 2019, 21:48 Nie jestem ciocia dobra rada, nie wiem po prostu.
Wiem.
I dziękuję.
renta11 pisze: 23 cze 2019, 21:48 Główną sprawą jest to, czy odchodzący/zdradzający jest dojrzałym człowiekiem, czy chce się rozwijać duchowo, czy w ogóle ma taką potrzebę.
Tu myślę że odpowiedz jest prosta.
Zwierzęta nie mają, człowiek ma.
Jesteśmy istotami fizyczno-psychiczno-duchowymi.
Owszem można lekceważyć którąkolwiek z tych sfer, odrzucić.
Ale w ten sposób krzywdzi się samego siebie.
A przy okazji innych.
renta11 pisze: 23 cze 2019, 21:48 My przecież także myślimy egoistycznie chcąc zatrzymać małżonka.
Nie zatrzymam nikogo, kto nie jest ze mną związany w jakikolwiek sposób.
Bo ja jestem wolny i ktoś jest wolny.
Ale umowa, przysięga, pakt...
renta11 pisze: 23 cze 2019, 21:48 Bo może on właśnie ma taką drogę do przebycia? W ogóle, trudno być psychoterapeutą małżonka, ciągnąć go w górę, prowadzić za rączkę? No i czy należy? Zgodnie z ruchem tego forum, to należy, ale ja nie wiem.
W życiu nie zamierzam być psychoterapeutą.
Absolutnie współmałżonka.
Nie zamierzam nikogo naprawiać.
Nie jestem stworzycielem ale i odkupicielem. ;)
Ukasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ukasz »

Znów się w moim wątku rozwinęła ciekawa dyskusja. O kryzysie kobiet w wieku 50+ i ich więdnącej urodzie tak sobie czytam i z jednej strony niby wszystko się zgadza, a z drugiej nic się nie zgadza. Moja żona jest piękna i nie mam żadnych oporów, żeby to wyrażać. Chyba to nawet w jakimś stopniu do niej dociera. Odpowiedzi specjalnie nie ma albo jest nieproporcjonalnie mała i niejednoznaczna. To mi nie przeszkadza, przecież to nie jest handel wymienny. Interakcja jest, przynajmniej w jedną stronę, bardzo żywa, a w tę drugą też niezerowa. Właśnie to sprawia, że ja się teraz nie wycofuję.
Ultimatum, jak to nazwał Aleksander, stawiałem raczej sobie. Ona może robić, co chce. Tylka ja nie we wszystkim chcę brać udział. Po przekroczeniu pewnej granicy już nie chcę. Teraz wydaje mi się, że ona jednak trochę do mnie wróciła, więc nie mam powodu narzucać sobie ograniczeń w kontakcie z żoną. I bardzo się z tego cieszę, bo to są miłe kontakty. Nie obawiam się, że w tej chwili konserwuję obecny stan, bo chwilowo nie ma bezruchu. Raczej konserwuję ten ruch. Jeżeli to wszystko z czasem obumrze i wróci do poprzedniego stadium, to się zastanowię i być może powiem, że dłużej już tego nie chcę i nie będę ciągnąć. Wciąż mam przekonanie, że potrafiłbym to zrobić.
Trochę mi przeszkadza to, że moja żona ustawiła się w sytuacji zależności ode mnie. Że to ja ją po części utrzymuję, że mieszka w moim domu, a nie wspólnym lub jej, że z troski o ten dom raczej korzysta niż w niej uczestniczy. Moje wycofanie się z tego układu byłoby dla niej bolesne w każdym wariancie. Trudno. To są konsekwencje jej wyborów. Mogliśmy mieszkać w jej mieszkaniu, sam to proponowałem. Ona może się włączyć w prowadzenie i utrzymywanie domu. Zapraszałem ją do tego, zarazem ułatwiając to jak najbardziej. I na razie nic. To powoduje, że jej motywacja nie jest dla mnie jasna. Może jest w tym jakaś świadomość "rynku" i tykania zegara, może nie. Może jest kalkulacja finansowa, może jest dominująca, może marginalna. Może jest proste, mniej lub bardziej świadome, dążenie do zwykłej wygody, którą jej zapewniam. A może jest też jakieś drgnięcie uczuć względem mnie, może jakoś zaczynam istnieć jako przyjaciel, mężczyzna, może nawet mąż. Nie wiem. Nie wiem nawet, na ile ona sama dla siebie próbuje to rozeznać i nazwać, na ile jej się to udaje. Jeżeli zacznie się odsłaniać pod tym względem, chętnie posłucham. Gdy o coś zapyta, odpowiem. Na razie jest obok i wyciągam rękę.
Jonasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Jonasz »

Ukasz pisze: 24 cze 2019, 22:42 Trochę mi przeszkadza to, że moja żona ustawiła się w sytuacji zależności ode mnie. Że to ja ją po części utrzymuję, że mieszka w moim domu, a nie wspólnym lub jej, że z troski o ten dom raczej korzysta niż w niej uczestniczy.
Ukaszu
Hm. czy nie sądzisz że masz w tym współudział?
Ja doszedłem do takiego wniosku u siebie.
Oczywiście wina współmałżonka jest -dojrzała osoba powinna tego dopilnować i w pewnych momentach wysyczeć żebyś to zostawił i zajął się swoimi sprawami.

A powinien, bo w pewnym sensie sam siebie niszczy, blikuje i uniemożliwia rozwój.
Ukasz pisze: 24 cze 2019, 22:42 Moje wycofanie się z tego układu byłoby dla niej bolesne w każdym wariancie. Trudno. To są konsekwencje jej wyborów.
Dokładnie tak ;)
A jak myślisz czemu w ogóle ma to służyć? ;)

Ale powolutku, małymi krokami.
Mam nadzieję, że wyjeżdżając na delegację nie zostawisz jedzenia na cały tydzień.
Lodówka będzie pusta?
A po powrocie nie będziesz latał ze szmatą i odkurzaczem.
I odpracowywał nieobecność.
Najpierw proponowałbym żeby jakoś wkręciła się powoli w swoje obszary, takie bardziej kobiece.
Jest szansa że odzyskawszy to sama poczuje się lepiej...
Poczuje się sobą, kobietą.
Nie będzie łatwo. :D
Ukasz pisze: 24 cze 2019, 22:42 Zapraszałem ją do tego, zarazem ułatwiając to jak najbardziej. I na razie nic.
Być może sposób i kolejność.
Poza tym dlaczego masz decydować, kierować za Nią.
To kobieta przecież.
Zwolnij i odblokuj.
Niech sama kolejność wybierze po swojemu.
I duuuuużo cierpliwości.
I przygotuj się bo oczywiście na tym etapie wszystko Twoja wina - a czy jest sens dyskutować z nie wiem dzieckiem nastolatką panną w wieku 20-lat.
Sam piszesz że Twoja żona no niedostrzega upływu czasu, czyżby się gdzieś po drodze zatrzymała?
Może trzeba poczekać aż coś nadrobi ;)
Przy Tobie?

Oczywiście są obszary za daleko dla Ciebie.
Bolesne.
Praca, koledzy?
Podobne rzeczy zauważyłem u siebie : z jednej strony żona sama siebie związała sama się musi rozplątać, z drugiej osoby konserwujące blokujące.
Tu prosta sprawa: poza Twoim zasięgiem, bo ani z tamtymi osobami nie ma jak gadać bo nie zrozumieją.
Zostawić Panu Bogu z uśmiechem - to Twoja córeczka to se ją wychowuj.
Ja zrobiłem to w rozpaczy, co okazało się zbawienne w skutkach - kilka dostrzeżonych problemów mniej z głowy.
Bez szczegółów muszę Ci powiedzieć, że czasem nie mogę na to patrzeć - bo się dzieje że hej.
Ale myślę że Tatuś Niebieski wie co robi. :lol:


Przepraszam za moje może zbyt głęboko ingerujące słowa, nie chciałbym Cię urazić.
Chyba mamy jednakowy kierunek w naszych relacjach.
Ech orka na ugorze :(
jacek-sychar

Re: Wątek Ukasza

Post autor: jacek-sychar »

Jonasz pisze: 25 cze 2019, 13:14 Najpierw proponowałbym żeby jakoś wkręciła się powoli w swoje obszary, takie bardziej kobiece.
Łoł, jaki seksizm! :lol:

Uważaj Jonasz, bo Cię jeszcze jakaś niewiasta potratuje po męsku. ;)
Jonasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Jonasz »

jacek-sychar pisze: 25 cze 2019, 13:23
Jonasz pisze: 25 cze 2019, 13:14 Najpierw proponowałbym żeby jakoś wkręciła się powoli w swoje obszary, takie bardziej kobiece.
Łoł, jaki seksizm! :lol:

Uważaj Jonasz, bo Cię jeszcze jakaś niewiasta potratuje po męsku. ;)
Natura której się nie da oszukać Jacku.
A ideologię typu unisex czyli czym Cię nakarmię to tym będziesz mam gdzieś - nie zajmuję się głupotami :D
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: s zona »

Ukaszu ,
czytajac Cie rano, bardzo mi sie podobalo , jak piszesz o zonie .. ze widzisz jej Piekno ..

Sadze, ze byc moze do Twojej zony pewne prawdy z uplywem czasu juz dochodza ..Bardzo sie zgadzam z tym , co pisala wczesniej Renta11....
Bo to z reguly jest tak ,ze to kobieta dostrzega "pewne niuanse " Wczesniej niz maz.. I oto chodzi ... Jest czas , zeby jakos dzialac a i obecna kosmetyka i jakies srodki zony tez pomagaja ..
Ale ten zachwyt w Twoich oczach ..to zaden zabieg laserowy lub inny nie doda chyba tyle energii kobiecie.. wiec moze to jest To :idea:
Wszelkiego Dobra dla Was :D
Ukasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ukasz »

Nie pisałem, co u mnie, a tu ktoś zrobił to za mnie:
white chocolate pisze: 11 lip 2019, 13:21 Mąż nie ma żony, kochanki, partnerki do rozmów, [...] dom nie ma pani domu.
Można tak żyć, w końcu domownicy przywykną i się dostosują do życia jednej osoby ale trudno mi to nazwać małżeństwem a nawet partnerstem gdy nie ma przestrzeni na dialog, na uczciwy podział ról, na wspólnie spędzony czas. Ale taki od serca....a nie ochłap bo akurat zostało trochę czasu w grafiku od jednego planu do drugiego.
To dość precyzyjny opis obecnego stanu w moim domu. Żona rzuca wprawdzie co i raz jakiś ochłap, który ma mi dać nadzieję na poprawę relacji, ale jednocześnie demonstruje postawę zupełnie przeciwną. Następny tydzień zamierza spędzić ze swoimi kowalskimi i zdaje się żyć tylko przygotowaniami do tego.
Z jej inicjatywy byliśmy razem na spektaklu. W drodze zaproponowała wspólny wjazd na narty w lutym. Dokładniej ma to według niej wyglądać tak, że jedziemy z moją siostrą, jej kochankiem, jego bratem i jego żoną czy partnerką. Mieszkanie razem z nimi w najlepszym hotelu w alpejskim kurorcie, tam pełne wyżywienie i czas spędzany w tym towarzystwie. To oferta nienegocjowalna: mogę się przyłączyć, a jak nie, to ona i tak tam pojedzie, tylko wybierze znacznie droższą opcję dojazdu.
Na jej wniosek od kilku miesięcy mieliśmy składać się na wspólny fundusz remontowy, ustaliliśmy rytm miesięczny i wysokość kwoty. Wpłaciła raz, na początku, Pytała o koszty utrzymania domu. Wyliczyłem wszystko i powiedziała, że chce płacić stałą, ryczałtową kwotę. Nie zapłaciła nic. O jej finansach nie wiem nic. Albo ma kasę i nie uważa za stosowne łożyć na swoje utrzymanie na zasadach przez siebie przyjętych, albo brakuje jej pieniędzy i planuje sobie wyjazd kosztujący mniej więcej tyle, ile jej łączne niespełnione zobowiązania z ostatnich miesięcy. Niedawno jej napisałem, że w związku z niewywiązywaniem się ze zobowiązań i utrzymującej się pełnej blokadzie informacyjnej w sprawie finansów nie widzę innego rozwiązania jak rozdzielność majątkowa. Zignorowała to.
Jak wróci z imprezy, zastanie dwa wnioski do wyboru. Oba będą postulowały rozdzielność z datą wsteczną, od początku 2015 r. Jeden będzie wspólny, z miejscem na podpisy obu stron, i będzie zakładał brak wzajemnych roszczeń. Drugi, tylko w moim imieniu, uwzględni zwrot pożyczonej ode mnie kwoty i uregulowanie przypadającej na nią kosztów utrzymania domu z ostatnich trzech lat. Jeżeli podpisze ten pierwszy, ja zrezygnuję z drugiego.
Nie wiem, jak ona zareaguje na taki krok - ale niedługo się dowiem.
Kocham ją i chcę z nią być, ale nie muszę i nie chcę na obecnych warunkach.
SiSi
Posty: 346
Rejestracja: 06 sie 2018, 9:31
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: SiSi »

Ukasz pisze: 11 lip 2019, 23:47 Kocham ją i chcę z nią być, ale nie muszę i nie chcę na obecnych warunkach.
Drogi Ukaszu,
Faktycznie nie musisz żyć z żoną na obecnych warunkach ale czy nie chcesz?

Kiedy czytam Twoje posty, to na pierwszym planie są propozycje. Propozycje, które Twoja żona nauczyła się tak wybierać, żeby korzyść zawsze była po jej stronie a resztę skutecznie omija.
Konsekwencje do tej pory są takie, że ma mieszkanie , za które nie płaci, wyjazdy i wyjścia kiedy chce i z kim chce ( czasem z Tobą) i generalnie nic nie musi.

Może dla odmiany teraz Ty Ukaszu dokonaj wyboru a żonę postaw przed faktem?

Serdecznie pozdrawiam
Ostatnio zmieniony 12 lip 2019, 9:16 przez Pavel, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: Poprawiono cytowanie
Ukasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ukasz »

SiSi pisze: 12 lip 2019, 9:14 Faktycznie nie musisz żyć z żoną na obecnych warunkach ale czy nie chcesz?
Nie chcę i dlatego zamierzam podjąć krok, który rozwali obecny układ. Może na jego miejsce powstanie trochę lepszy, uczciwszy, może nawet coś poprawi w relacjach, ale bardziej prawdopodobne wydaje się ich zamrożenie, może w ogóle rozstanie. Biorę to pod uwagę i akceptuję taką ewentualność. W tym sensie chcę tego - czyli nie chcę życia dalej na obecnych warunkach - ale nie jest to dla mnie łatwe i wciąż targają mną wątpliwości.
Teraz jest jakaś bliskość fizyczna, dziwna, kulawa, ale jest. Spotykamy się. Czasem mogę usiąść naprzeciwko niej przy stole i spojrzeć jej w oczy. Usłyszeć głos. Ostatnio, gdy jak zwykle nie było jej w nocy, przez pomyłkę wziąłem jej kołdrę. Była przesycona jej zapachem. Wtuliłem się w ten cudowny aromat i zasnąłem. To wszystko jest przyjemne, ale ja nie chcę relacji z jej kołdrą. Na szczęście czuję się gotowy na porzucenie tych okruchów. A jak będzie - zobaczymy.
SiSi
Posty: 346
Rejestracja: 06 sie 2018, 9:31
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: SiSi »

Ukaszu,
Z całego serca życzę Ci powodzenia.
Obyś mógł kiedyś być w prawdziwej relacji z żoną ( bo faktycznie z kołdrą raczej się nie uda😉).
Pozdrawiam serdecznie
vertigo
Posty: 242
Rejestracja: 30 mar 2018, 10:16
Jestem: już po kryzysie
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek Ukasza

Post autor: vertigo »

Ukaszu,
dołączając się do życzeń SiSi, od siebie dodam to, co kiedyś życzyła mi znajoma - pani w dostojnym wieku: "Pożytku z żony" :D
Obyś doczekał się.
Ludzie robią wszystko, aby siebie samych przekonać, że świat nie wygląda tak, jak wygląda naprawdę.
Ewuryca

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ewuryca »

Szkoda ukasz, że tak u was wyszło bo czytając wcześniej myślałam, że uda wam się to posklejać. Swoją drogą niewiarygodne ile ci nasi współmałżonkowie potrafią rozegrać gier aby zawsze dostać tego co chcą :) dobrze, że umiesz dostrzec to wszystko i spokojnie rozeznać co będzie najlepsze też dla ciebie. Myśle, że jesteś bardzo rozważny w tym wszystkim, więc pisz proszę jak to się toczy bo twój wątek daje mi dużo do myślenia. Łatwo żyć złudzeniami, trudniej stanąć w prawdzie.
renta11
Posty: 842
Rejestracja: 05 lut 2017, 19:20
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: renta11 »

Ukaszu

Widzę, że gra w kij i marchewkę ma się świetnie. Znowu wyciągasz kij-rozdzielność, który to już raz?
A karuzela kręci się dalej.
A może warto stanąć w prawdzie? I zmianę zacząć od siebie, zebrać zabawki, zaprzestać tej gry, po prostu.
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
Wiedźmin

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Wiedźmin »

renta11 pisze: 13 lip 2019, 21:32 Ukaszu

Widzę, że gra w kij i marchewkę ma się świetnie. Znowu wyciągasz kij-rozdzielność, który to już raz?
A karuzela kręci się dalej.
A może warto stanąć w prawdzie? I zmianę zacząć od siebie, zebrać zabawki, zaprzestać tej gry, po prostu.
Rento11,

Czy ja wiem, czy to taki znów kij?
A może papierowe potwierdzenie stanu faktycznego?

O ile dobrze zrozumiałem, Ukasz i jego żona prowadzą osobne "życie finansowe", które to jest poza jakimkolwiek wglądem.
Rozdzielność może pomóc zapewnić bezpieczeństwo (aby jedno drugiego - chcący bądź niechcący - nie wpędziło w długi).

Jakiej zmiany oczekiwałabyś od Ukasza?
Swoją drogą... chyba największy romantyk na forum... (ta sentencja o wtulaniu się w pościel o zapachu żony)
Ukasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ukasz »

renta11 pisze: 17 sie 2018, 9:14 Ukaszu
Ponieważ wyrażasz obawy co do odpowiedzialności za długi żony, wyjaśniam, co następuje.
"Przy ocenie odpowiedzialności małżonka dłużnika za zobowiązania zaciągnięte przez drugiego małżonka należy ustalić, czy zobowiązanie zostało zaciągnięte za jego zgodą (art. 41 § 1–2 k.r.o.). Odpowiedź pozytywna prowadzi do możliwości zaspokojenia się bez ograniczeń z majątku wspólnego, a negatywna do zaspokojenia się tylko z niektórych składników majątku wspólnego, w tym przede wszystkim z wynagrodzenia za pracę oraz z dochodów uzyskiwanych z prowadzonej działalności gospodarczej."
Żona zaciągała długi bez Twojej zgody, więc Twoja odpowiedzialność nie dotyczy całego majątku wspólnego, lecz głównie Twojego wynagrodzenia za pracę. Jest to Twoje zdaje się główne żródło utrzymania. Jedyne, co da Tobie bezpieczeństwo w tym temacie, to złożenie wniosku do sądu o rozdzielność majątkową (i tylko to) i to tylko z datą wsteczną. Bo tylko Sąd może orzec rozdzielność majątkową z datą wsteczną. Może to być data Waszego faktycznego rozejścia się (tego pierwszego) tym bardziej, że nadal razem nie mieszkacie, ani nie żyjecie. Jest to jedyne wyjście w tej sytuacji (oczywiście oprócz pokrycia długów żony). Czyli zabezpieczenie siebie i rodziny przed nieodpowiedzialnością żony.
Wszystkie inne działania finansowe będą manipulacją z Twojej strony mającą skłonić Twoją żonę do działań zgodnie z Twoimi założeniami. Wysłałam na priw długiego maila w tym temacie.
Okazuje się, że również to jedyne działanie jest manipulacją. Nawet jeśli nie jest warunkowe - wystąpię o rozdzielność, jeśli to lub tamto - tylko gdy po prostu to robię.
renta11 pisze: 13 lip 2019, 21:32 Znowu wyciągasz kij-rozdzielność, który to już raz?
Jeżeli liczyć wcześniejszy wniosek o separację, gdzie rozdzielność byłaby automatyczną konsekwencją, to drugi. Jeśli pominąć tamten krok, to pierwszy raz.
renta11 pisze: 13 lip 2019, 21:32 A może warto stanąć w prawdzie? I zmianę zacząć od siebie, zebrać zabawki, zaprzestać tej gry, po prostu.
Ciekaw jestem, co byłoby dla Ciebie stanięciem w prawdzie? Co takiego miałbym zrobić, żeby się do tej prawdy przybliżyć, a nie zrobiłem? Naprawdę byłby wdzięczny za konkretne przykłady. Podobnie z zaczynaniem zmiany od siebie - też z góry dziękuję za jakiś przykład takiego działania, pożądany, a nie podjęty.
Rozdzielność nie jest kijem, tylko uporządkowaniem spraw finansowych. Czas podjęcia tego kroku wynika z działań mojej żony, na które nie mam wpływu i za które nie chcę już odpowiadać.
ODPOWIEDZ