Wątek Ukasza

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: s zona »

Ukasz pisze: 20 lis 2017, 21:40
Cały tekst jest w wolnym dostępie w sieci:
http://www.bobolanum.edu.pl/images/wykl ... etitia.pdf
Ukasz ,drobny szczegol
s zona pisze: 20 lis 2017, 18:22
oczami małżonków

Ukasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ukasz »

Lustro - wydawało mi się, że to już pisałem dość wyraźnie i szczegółowo, nie "w sposób zawiły i mocno ogólny":
to jest szósty rok kryzysu
próbowałem w sposób sugerowany przez Ciebie latami i było coraz gorzej
nie zarządzałem w małżeństwie, tylko raczej byłem zarządzany
jest zdrada małżeńska i żona oczekuje ode mnie afirmacji tej sytuacji
na to się nie zgadzam i separacja jest konsekwencją tej niezgody

W tym momencie proponujesz, żebym ją usilnie, wielokrotnie prosił o pójście ze mną do kina. Mógłbym się przed nią płaszczyć, prosić o jakiś ochłap, mam w tym duże doświadczenie. Tylko czy to jest właśnie to, co daje szansę na wyleczenie choroby toczącej nasze małżeństwo?

Opowiem jeszcze trzy sytuacje z ostatnich lat.
lustro pisze: 20 lis 2017, 19:55 Może ona jest przekonana, że Ty chcesz tylko wymusić na niej zmiany.
Byliśmy na terapii. Pani wypytała mnie o relacje małżeńskie w bliższej i dalszej rodzinie. Potem postawiła diagnozę: problemem Państwa związku jest to, że ma Pan wzorzec kobiety służącej mężczyźnie i próbuje Pan podporządkować sobie żonę. Odpowiedziałem, że ta konstatacja nie wydaje mi się słuszna. Żeby się odezwać przy śniadaniu, muszę najpierw poprosić żonę o zgodę.
Nadal nie sądzę, żeby źródłem kryzysu było przesadne narzucanie woli przeze mnie.
lustro pisze: 20 lis 2017, 19:55 Ja myślę, że twoja żona ma Co sporo do zarzucenia.
Sam mam sobie wiele do zarzucenia i już o tym pisałem. Żona ma mi do zarzucenia znacznie więcej. Między innymi stosowanie tortur wobec niej.
Zwykle wracała z pracy późnym wieczorem, bardzo zmęczona. Włączała telewizor i kładła się na kanapie. Często zasypiała opierając głowę na poręczy, z wykrzywioną szyją. Najpierw przykrywałem ją kocem, tak, żeby nie obudzić. Potem ścieliłem łóżko. Powoli ściszałem telewizor i go wyłączałem. Następnie ją budziłem – delikatnym pocałunkiem w skroń, dotknięciem dłoni, wyszeptaniem z bliska jej imienia. Mówiłem, że łóżko jest już gotowe, że lepiej się tam przenieść na spanie. Odpowiedź zawsze była ostra, agresywna. Miałem iść precz. To są tortury, deprywacja snu, traktuję ją jak sadyści z UB.
Gdy przychodziła kolejna podobna sytuacja, miałem dylemat. Zostawić ją tak? Obudzi się po godzinie lub dwóch, z bolącą szyją (niedawno miała operację kręgosłupa właśnie na odcinku szyjnym), wyrwana ze snu w najgorszej jego fazie. Albo zrobić tak, jak opisałem wyżej, i ponownie usłyszeć, że ją torturuję? Zwykle wybierałem to drugie.

Wreszcie sytuacja trzecia. To było krótko przed moją wyprowadzką, ale jej zapowiedzi były wtedy przez żonę zupełnie ignorowane. Jechaliśmy samochodem. Żona zaczęła obdzwaniać kolejnych kolegów z klubu i umawiać spotkanie z nimi. Przed kolejnym telefonem, zapowiedziała ostro, żebym się przypadkiem nie odzywał. Wybrała numer, ale przed połączeniem powtórzyła, żebym w żadnym wypadku nie ważył się odezwać. Rozmowa była krótka i podobna do poprzednich, tylko męski głos w słuchawce młodszy i w trakcie tej krótkiej wymiany zdań dwa razy zwrócił się do mojej żony: kochanie... Po zakończeniu rozmowy żona nie komentowała zdarzenia, ja się nie dopytywałem.
Zastanawiałem się, czego byłem świadkiem. Czy była to rozmowa z kowalskim i żona uznała, że jestem za głupi, żeby się domyślić? Zbyt stłamszony, żeby zareagować? A może to była sytuacja w jakiś sposób nagrana, żeby mnie sprowokować albo coś mi pokazać? Mówiłem jej wcześniej, tylko raz, ale obszernie i bardzo wyraźnie, że jej kontakty z tymi kolegami odbieram jako zdradę. Jej inteligencja i kultura każe mi wykluczyć możliwość, że nie zdawała sobie sprawy, jak to wyglądało. Niezależnie od tego, czy to był kowalski, czy po prostu jeden z kolegów miał w zwyczaju tak zwracać się do niektórych koleżanek, była to prawdopodobnie demonstracja: jeśli mam kowalskiego, to Tobie nic do tego.
Uważam, że nie naprawię mojego małżeństwa akceptacją takiego układu między nami. Moim warunkiem jest zgoda żony na jego zmianę. Bez tego lepsza jest separacja i praca nad sobą w samotności. I oddanie Bogu jej efektów.
Ale może się mylę?
Ukasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ukasz »

s zona pisze: 20 lis 2017, 22:14 Ukasz ,drobny szczegol
s zona pisze: 20 lis 2017, 18:22 oczami małżonków
Tak doczytałem, ale po Twoim poście uznałem, że warto wrzucić link do tekstu. Może tak będzie komuś łatwiej po to sięgnąć.
renta11
Posty: 842
Rejestracja: 05 lut 2017, 19:20
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: renta11 »

Ukaszu

Odczekałam trochę, aby Twoja historia nabrała szczegółów. Bo mogłabym się mylić. Na ten moment jawi nam się obraz zdradzającego z nudy, monotonii, może kryzysu wieku średniego. I nie ma się co tutaj na siłę doszukiwać jakichś nadzwyczajnych (złych) działań współmałżonka. Po prostu u kogoś się wypaliło, życie było zbyt monotonne, zrobiło się nudno, z podsumowania życia wynika, że inni mają lepiej, mnie się np. kariera nie udała itd. Brak solidnych podstaw typu: wiara, zasady moralne, odpowiedzialność za rodzinę. Za to nadmiar egoizmu, egocentryzmu, tego "że mi się coś od życia należy". Czyli, moim zdaniem, większość cech zdradzającego.
I nie zrobi się nic Ukaszu.
Z Twojego opisu wynika, że podejmowałeś bardzo świadomie wszystkie działania dobrego człowieka, wręcz biblijne.
I co?
I było to rzucanie pereł przed wieprze.
Bo nie jest tak, że zawsze na dobro otrzymamy dobro, to byłoby za proste.
Więc zajmij się sobą Ukaszu.
I nie znaczy to tylko to, że masz szlifować swoje zalety, i walczyć z wadami. Ale głównie w Twoim przypadku może znaczyć to, abyś nauczył się żyć samodzielnie, i robił wiele rzeczy dobrych dla siebie. Abyś żył w pełni, zupełnie nie oglądając się na Twoją żonę.
Jak zechce to może dołączy, a może nie. Ale Bóg nie zbawia parami, do nieba też nie idziemy parami.
Zajmij się sobą, a Bogu pozostaw wymierzenie sprawiedliwości. Ty masz swoją relację z Bogiem, a żona ma swoją relację z Bogiem. I Tobie nic do jej relacji z Bogiem.
Nie przekonuje mnie nadmierna odpowiedzialność za współmałżonka. Jesteśmy dorośli, mamy wolną wolę. Więc nie wyrywaj się przed szereg, nie przeszkadzaj Bogu w działaniu. Dlaczego uważasz, że zrobisz to lepiej od Boga?
Ty masz wiele do roboty ze sobą i tym się zajmij. Marnotrawna da sobie radę sama, bo robi to od lat.
A Bóg wie lepiej, co dla niej jest dobre. Ty tego nie wiesz. Kłania się 1 i 2 krok na 12-stopniowej drabinie. Odpuść, zostaw Bogu.
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
Awatar użytkownika
ozeasz
Posty: 4368
Rejestracja: 29 sty 2017, 19:41
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek Ukasza

Post autor: ozeasz »

Ukasz znajduję parę analogii z moim małżeństwem , ze mną :
-brak dania wolności żonie
-podejmowanie za Nią odpowiedzialności
-brak poczucia wartości i godności ,brak wyraźnych (swoich) granic
-nadmierne związanie - uzależnienie od żony
-narzucanie wizji religijnej i wartości żonie

Ja 23 lata po ślubie ,dwoje już dorosłych dzieci , obaj wierzący ,przed zdradą jakiś czas już tylko ja jako praktykujący , obaj byliśmy (ja jestem do dziś ) we wspólnocie ,domowym kościele , obaj DDA , obaj DDRER ,może u niej o wiele bardziej ,przemoc w rodzinie mojej i Jej ,przemoc seksualna ,kilka terapii indywidualnych ,żona oprócz tego grupowa . Więc jak widać bagaż nie do uniesienia po ludzku .Moja żona zachowywała się z tego co opisujesz podobnie ,dopiero po mojej wyprowadzce się to zmieniło ,to miało dobre i złe strony , ma do dziś .

Dobre jest to że podniosłem się z ziemi , odbudowuję swoją godność ,poczucie wartości , zacząć żyć swoim nie żony życiem ,złe to że (przez koncentrację na swoim bólu ,cierpieniu )nie dostrzegłem czasu w którym powinienem zacząć realnie odbudowywać relacje ,konsekwencją jest to że ja żyję w miarę spokojnie ,za to nasza relacja jest dosyć luźna ,lepsza niż kiedyś jeśli chodzi o agresję słowną , brak porozumienia ,gorsza bo zbyt luźna na małżeńskie relacje i z żony strony nie ma chęci jej pogłębienia .
Za to ja żyję koncentrując się na naprawie małżeństwa z mojej strony i na dzień dzisiejszy nie czuję się jeszcze gotowy do wspólnego życia ,choć żony i tak to nie interesuje przynajmniej zewnętrznie to wyraża ,rozmawiamy ,spotykamy się ,ale żona w miłość małżeńską nie wierzy ,jednak ja jestem przekonany że bierze się to ze zranienia i niechęci do podobnych przeżyć ,więc skończyło się wycofaniem .
Ja jeszcze zaś nie czuję się na tyle silny by żona mogła się na mnie oprzeć ,tym bardziej że w Niej jest potężny deficyt miłości z dzieciństwa (z małżeństwa ,zdrad) , którego niemożność zaspokojenia z mojej strony by jednym z powodów kryzysu i zdrady żony.
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: lustro »

ozeasz pisze: 21 lis 2017, 11:14 Ukasz znajduję parę analogii z moim małżeństwem , ze mną :
-brak dania wolności żonie
-podejmowanie za Nią odpowiedzialności
-brak poczucia wartości i godności ,brak wyraźnych (swoich) granic
-nadmierne związanie - uzależnienie od żony
-narzucanie wizji religijnej i wartości żonie
I pod tym bym się podpisała. Mam takie same odczucia, choć pewnie nie umiała bym to tak syntetycznej napisać.

Oczywiście, najprościej jest tak jak proponuje Renta, uznac, że to niedojrzalosc i parę innych mało fajnych cech u żony jest temu winne. A winy Ukasza nie ma prawie wcale.
To oczywiście jest jakieś przeniesienie własnych urazów na historię innych.
I mnie ono zupełnie nie przekonuje.
Ale przyznaje - to łatwe to ułożenia w sobie i z tego względu kuszące.

Ja tak czytając Ciebie Ukasz zastanawiam się, czego oczekujesz po tym forum?
Moim zdaniem nie chcesz dostrzec cech wskazywanych Ci przez forumowiczów. Bronisz swojej pozycji.
To nawet zrozumiale, ale nie prowadzi do nikąd.

Taką charakterystyczną może być twoja reakcja na propozycje wysłuchania dziś audycji w Radio Maryja - Audycja dla Małżonków i Rodziców: Adhortacja Amoris Letitia oczami małżonków
dr Natalia Zimniewicz, Paulina i Michał Michalscy

I twoja reakcja na propozycje - zamieszczenie linku do tekstu Adhortacji.
A na uwage

s zona
Ukasz ,drobny szczegol
oczami małżonków


Odpisales

Tak doczytałem, ale po Twoim poście uznałem, że warto wrzucić link do tekstu. Może tak będzie komuś łatwiej po to sięgnąć.

No właśnie - Ty masz swoją wizję i po co Ci potrzebne zobaczyć świat oczami malzonki?
Wystarczy, że przeczytasz Adhortacje i zrozumiesz ją po swojemu...jak i pozostałe problemy.
Jonasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Jonasz »

Ukaszu podpisuję się pod tym, co napisała Renta11 ;)
Nie ma innej drogi.
Dobrej dla Ciebie i dla Twojej żony.
Jeżeli chcesz to przeczytaj "Miłość to wybór" jest na liście.
Mnie ta książka otworzyła oczy na wiele spraw, na to jak funkcjonowałem przynajmniej przez pewien czas w małżeństwie.
renta11
Posty: 842
Rejestracja: 05 lut 2017, 19:20
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: renta11 »

lustro pisze: 21 lis 2017, 12:18
Oczywiście, najprościej jest tak jak proponuje Renta, uznac, że to niedojrzalosc i parę innych mało fajnych cech u żony jest temu winne. A winy Ukasza nie ma prawie wcale.
To oczywiście jest jakieś przeniesienie własnych urazów na historię innych.
I mnie ono zupełnie nie przekonuje.
Ale przyznaje - to łatwe to ułożenia w sobie i z tego względu kuszące.

[
Ależ wejście w romans, porzucenie małżonka zawsze jest związane z niedojrzałością zdradzającego. Dla mnie to oczywiste. Nawet nie biorąc pod uwagę religii, zasad moralnych to najpierw należałoby rozstać się z szacunkiem dla małżonka, a dopiero potem wchodzić w nowy związek. Czym jest zdrada, kłamstwa, manipulacje, porzucenie rodziny, krzywdzenie małżonka i własnych dzieci itd jak nie niedojrzałością właśnie ?

W sprawie wątku Ukasza jest dla mnie oczywiste, że nie ma powodów, aby w taki straszny sposób traktować małżonka, jak robi to jego żona. Każdemu należy się szacunek, a małżonkowi w szczególności. Opisy Ukasza są dosyć szokujące dla mnie, takie zachowania nie mają żadnego usprawiedliwienia i świadczą o jego żonie bardzo źle, pomijając zdrady itd. Uważam, że do kryzysu przyczyniają się oboje małżonkowie, zdrady/porzucenia dopuszcza się z reguły jeden.

Zresztą Lustro, napiszę to wprost.

Sama piszesz, że Twój mąż nie zajmował się Tobą, nigdzie nie wychodziliście, a Ty nudziłaś się sama z dziećmi. To powody Twojej zdrady (tak wnioskuję z Twoich wpisów). Czyli także nuda, wypalenie, podsumowania życia itd. To on Ciebie popchnął tym nie zajmowaniem się na skraj przepaści i zepchnął Cię do zdrady. A najśmieszniejsze jest to, że jak piszesz w 90 % dzisiaj jest taki sam. A Ty go dzisiaj kochasz. Co się zmieniło więc? Ano, Ty się zmieniłaś. Dojrzałaś, Twoje podejście do tych jego wad się zmieniło. Twoje spojrzenie na "dobro" tego człowieka się zmieniło, bo inne rzeczy zaczęłaś bardziej cenić, niż to nie zajmowanie się Tobą.
To jest akurat spójne z moimi doświadczeniami z małżeństwa sakramentalnego. Dzisiaj śmieszą mnie powody, dla których opuściłam mojego męża sakramentalnego prawie 30 lat temu. Tłumaczy mnie tylko bardzo młody wiek i moja ogromna wtedy niedojrzałość. Ale tak jak Ty wrzeszczałam latami, jaki to on był straszny. A nie był, to ja byłam głupia i niedojrzała. I dzisiaj wiem to doskonale. Tak jak Twój mąż był bardzo dobrym, bardzo religijnym człowiekiem. Dostałam wtedy na starcie tak wiele dobrego i zmarnowałam to perfekcyjnie. Dochodziłam do tego latami.

To jest może i śmieszne i bardzo smutne, ale często ludzie robią złe rzeczy, takie jak np. zdrady czy porzucenia małżonka i dzieci z często głupich, błachych powodów. Bo nuda, brak emocji, monotonia życia, codzienność, brak starań małżonka itd. Albo po prostu dlatego, aby usłyszeć, że jestem cudowna, wspaniała, jedyna. No, śmiech na sali. Dorośli ludzie, a tutaj te motylki i inne robale.
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: lustro »

Renta

Już naprawdę nie chce mi się po raz enty dementować twoich wymysłów na temat mój, mojego małżeństwa i mojego męża.
Z ogromną wprawą komponujesz to, co o sobie napisałam z tym, co sobie wymyslasz. I w ten sposób tworzysz kłamliwe obraz nie mający zbyt wiele wspólnego z prawdą.
W swoim małżeństwie też tak robiłaś?

Ale to jest wątek Ukasza.
I o ile dobrze się orientuje jego żona nie zdradziła go fizycznie. I nie porzuciła - to Ukasz się odseparowal czyli porzucił.
A to, że on czuje się zdradzany emocjonalnie...no cóż. To jego widzenie świata. Z jego strony.
A czy pornografia i masturbacja nie jest tu uznawana za zdradę?
Z jednej strony slysze, że żona nie ma prawa do czegoś tam...a Ukasz ma prawo do zmagania się z takim problemem?
I jest to wina żony, bo nie zareagowała zbyt zdecydowanie?

Taaa...świat czarno-biały jest taki wygodny. Szkoda, że tak rzadko się taki zdarza.
renta11
Posty: 842
Rejestracja: 05 lut 2017, 19:20
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: renta11 »

Ukaszu
piszesz dosyć oszczędnie o niefajnych zachowaniach żony. Ale ja się doczytałam, że nie mogłeś się odzywać nie pytany, byłeś brzydko wyzywany. Na Twoje dobre zachowanie była agresja żony. Może tak trochę szczegółów, bo Lustro nie doczytała. A kowalski owszem, sypia u żony raz w tygodniu i w niedzielę, też doczytałam. Może grają w szachy całą noc? Opis niektórych zachowań żony, mimo oszczędnego opisu, szokuje.

Lustro
Ja się nie domyślam, to Ty tak pisałaś. Mam przejrzeć forum i wyszukać te wpisy? Straszna robota, ale może się zbiorę i to zrobię. Zwracam uwagę na Twoje wpisy, bo mnie poruszały. Miałyśmy spiny, więc szczególnie zwracałam uwagę. Dobra, poszukam.
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: lustro »

Renta

O masturbacji i pornigrafi też doczytalas?
A o tym, że Ukasz nie złapał żony na fizycznej zdradzie - też?

A gdzie ja pisalam, że mój mąż był bardzo religijny?

Tworzysz na mój temat od dawna.
Wykorzystujesz to co napisałam i mieszasz że swoimi wymyslami.
Pieknie, zręcznie i kłamliwe.
Niby wszystko się zgadza, oprócz kilku szczegółów. A diabeł tkwi w szczegółach.
jacek-sychar

Re: Wątek Ukasza

Post autor: jacek-sychar »

Renta, Lustro
To jest wątek Ukasza.
Proszę o ograniczenie się do spraw autora wątku.

Myślę, że z przyjemnością poczytamy Waszej dalszej dyskusji w oddzielnym wątku.
Ukasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ukasz »

Bardzo Wam wszystkim dziękuję. Mój wątek chyba powoli zmierza przynajmniej do pewnego wyciszenia, bo najważniejsze rzeczy zostały wyłożone. Mam nad czym myśleć, a to mi przychodzi bardzo powoli. Mimo to napiszę jeszcze trochę - tym razem już się nie łudzę, że uda mi się krótko - kilka uwag tak na gorąco, czyli po 2-3 godzinach przemyśleń.
ozeasz pisze: 21 lis 2017, 11:14 -brak dania wolności żonie
-podejmowanie za Nią odpowiedzialności
-brak poczucia wartości i godności ,brak wyraźnych (swoich) granic
-nadmierne związanie - uzależnienie od żony
-narzucanie wizji religijnej i wartości żonie
Aż trzy punkty wiążą się z jakąś formą ograniczania wolności mojej żony przeze mnie. Ona oczywiście w jakimś stopniu właśnie tak to postrzega. Jest całkowicie wolna, przeprowadza swoją wolę bez oglądania się na innych ze mną na czele. Jednak widzi we mnie potencjalne zagrożenie dla tej swobody i nie chce się zgodzić na nic, co miałoby jakiś pozór zależności czy choćby ustępliwości z jej strony.
Jej perspektywa jest bardzo ważna i muszę o niej wciąż pamiętać, ale nie mogę jej mylić z opisem rzeczywistości. Nie daję wolności żonie, bo jej dać nie mogę. Ona ją ma niezależnie ode mnie, wiem o tym dobrze, ona wie, że ja wiem, itd. Nie mogę tu nic dodać np. zwalniając ją z przysięgi małżeńskiej, bo ani nie mam takiej władzy, ani nie byłaby to żadna wolność. Muszę wprawdzie uważać, żeby jakoś nie próbować jej odbierać, np. przez szantaż emocjonalny, ale pomijając jakieś pojedyncze potknięcia sądzę, że tego nie robię. Swoje zdanie na temat nierozerwalności małżeństwa, jego konsekwencji i grzechu dyskutowałem z Wami, bo stoimy na tym samym fundamencie i mówimy tym samym językiem. Moja żona NIGDY nie usłyszała ode mnie, że jakieś jej postępowanie jest grzechem, ze czegoś nie powinna robić, bo Bóg czy Kościół tego zabrania. Nie nawracałem swojej żony gadaniem lub podsuwaniem pobożnych lektur. Modliłem się o jej wiarę i starałem się pokazywać życiem, że swoją traktuję poważnie. Tylko w tym sensie postrzegałem swoją odpowiedzialność za nią - to, jakim byłem sam, powinno zwracać ją ku dobremu, a nie złemu. Nie podejmowałem decyzji za nią.
Nie było też tak, że przed kryzysem wszystko z czasem na czele musiało być wspólne. Mieliśmy pasje, przyjaciół i znajomych, przeżycia i doświadczenia, marzenia i obawy wspólne – i te odrębne. Potem często zapraszaliśmy tę drugą połowę do tego, co jedno z nas samo odkryło pięknego. Tak poszerzało się pole wspólnej aktywności, znajomości, zainteresowań. Oboje zachęcaliśmy się nawzajem do samodzielnej eksploracji świata, żeby było się czym dzielić. Początkiem kryzysu było to, że nagle nowa fascynacja okazała się całkowicie zamknięta dla mnie i zarazem zaczęła pochłaniać inne. Żona była coraz mniej aktywna i emocjonalnie obecna nie tylko w domu, cały jej świat zaczął się sprowadzać do tego jednego środowiska.
Pozostałe dwa punkty też wiążą się ze sobą, do nich zresztą nawiązuje także konkluzja Renty. Zgadzam się, że w tej sferze tkwiła istota problemu. Była to jakaś duchowa gnuśność, konformizm z lenistwa, wyzbywanie się godności kosztem wygody, spokoju i przyjemności. Jednym gestem żona potrafiła przenieść mnie z euforii w rozpacz i z powrotem. Wzajemną bliskość budowaliśmy wspólnie przez ponad 20 lat, a gdy ja zauważyłem jej wycofanie, sam zaangażowałem się jeszcze mocniej. Poczucie własnej wartości zachowałem, ale dom był miejscem walki o nią i jej podkopywania, a nie ugruntowania. Pewne granice stawiałem, ale za rzadko, niekonsekwentnie i nie zawsze trafnie. Od trzech lat jest już jednak inaczej. W mojej ocenie gorzej, a nie lepiej, bo z nadmiernej zależności wpadłem w niemal pełną emocjonalną niezależność. Nie wierzę w miłość zbudowaną na uczuciach, ale nie wierzę także w miłość bez uczuć. Nie jest mi teraz łatwiej pracować nad sobą (choć – czy ma być łatwiej?), cieszyć się wolnością czy po prostu życiem. Jak pisałem – to życie jest teraz intensywne i bogate, doba za krótka, na nudę czy bezczynne czekanie nie ma czasu. Tylko smak nie ten, co wcześniej, gdy można było to przeżywać z bratnią duszą najbliższej osoby.
Bardzo wyraźnie artykułowany, chyba centralny charyzmat Sycharu – że można być w pełni szczęśliwym bez swojej drugiej połowy i należy do tego dążyć – na razie mnie nie przekonuje. Może z czasem zmienię zdanie.
Lustro zadała ważne pytanie, czego oczekuję po tym forum. Przede wszystkim pomocy w spojrzeniu na moją sytuację z boku, oczami innych. Spieram ze tezami wywołującymi mój sprzeciw, bo nie są dla mnie wyrocznią, a są ważne. Moim zdaniem to jest właśnie podstawowy cel dyskusji jako takiej: nie przekonanie adwersarza, to czasem bywa potrzebne i czasem się nawet udaje. W wymianie argumentów zawsze ważniejsze jest jednak lepsze wzajemne zrozumienie. Ono jest prawdziwym owocem dialogu. Choć w wielu sprawach nie dałem się przekonać, niesamowicie poszerza to horyzonty, przynajmniej moje.
Te wirtualne rozmowy dały mi też poczucie wspólnoty. Nie zastąpią spotkań z żywymi ludźmi, z tych na pewno nie zrezygnuję, bo już ten przedsmak stawia na nogi.
Choć w drodze do tego punktu miałem dobrych przewodników (spowiednik, kierownik duchowy, przyjaciel z bardzo solidną formacją – doświadczony katecheta), żaden nich nie miał za sobą tego osobistego doświadczenia. Poznanie ludzkich dramatów nie tylko pozwala spojrzeć na własny ból z większym dystansem i lepiej wychodzić z narzuconej sobie samemu roli ofiary, ale też uczyć się na błędach cudzych, zamiast na własnych. Forum okazało się być kopalnią wiedzy na temat małżeństwa. Sam nie mogę wyjść ze zdumienia, dlaczego wcześniej nie poszedłem w tym kierunku – uzupełnienia swojej wiedzy. Przecież lektury były łatwo dostępne, ich odnalezienie również. Jak mogłem być tak głupi, żeby nie zdać sobie sprawy z własnej ignorancji i nie sięgać po bezcenną wiedzę leżącą na wyciągnięcie ręki? Przez sześć lat, a w zasadzie znacznie dłużej... Cieszę się, że przynajmniej teraz to do mnie dotarło i intensywnie nadrabiam zaległości.
Miałem również nadzieję na pomoc w rozważeniu kwestii dla mnie fundamentalnej i zarazem bardzo pilnej: czy nie powinienem natychmiast wycofać się z decyzji o separacji. Usłyszałem różne zdania, ale bardziej do mnie trafiły rady "puszczenia sznurków", zajęcia się pracą nad sobą i pozostawienia Bogu jej efektów. Nie będę ani palić mostów za sobą, ani wracać teraz do wspólnego mieszkania.
Nie dziwcie się proszę, jeśli przez jakiś czas nie będę się tu odzywał. Nagadałem się dość i dostałem taką porcję duchowej strawy do przetrawienia, że muszę trochę pobyć z tym sam. I nie nadużywać Waszej cierpliwości.
Niech Wam wszystkim Bóg błogosławi za to, że tu jesteście!
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: lustro »

jacek-sychar pisze: 21 lis 2017, 22:05 Renta, Lustro
To jest wątek Ukasza.
Proszę o ograniczenie się do spraw autora wątku.

Myślę, że z przyjemnością poczytamy Waszej dalszej dyskusji w oddzielnym wątku.
Też uwazam, że to wątek Ukasza.
A dalszej dyskusji Jacku nie będzie. Nie ma powodu. 😊
jacek-sychar

Re: Wątek Ukasza

Post autor: jacek-sychar »

Ukasz pisze: 21 lis 2017, 22:16 Mimo to napiszę jeszcze trochę - tym razem już się nie łudzę, że uda mi się krótko
No! :lol:
Chciałbym tak umieć pisać. Ja jednak głównie komunikuję się poprzez wypunktowywanie. ;)
Ukasz pisze: 21 lis 2017, 22:16 Bardzo wyraźnie artykułowany, chyba centralny charyzmat Sycharu – że można być w pełni szczęśliwym bez swojej drugiej połowy i należy do tego dążyć – na razie mnie nie przekonuje. Może z czasem zmienię zdanie.
Mam nadzieję, że zmienisz zdanie. :D
Jak człowiek zostaje sam, to albo gnuśnieje i gorzknieje, albo musi wyjść na prostą i zacząć żyć szczęśliwie swoim życiem.
Czego Ci życzę.
ODPOWIEDZ