Przepraszam Cię ale nie rozumiem skąd ten podział?
Absolutnie nie mam ochoty być wychowawcą/rodzicem wspołmałżonka
A czego miałaby dotyczyć ta nauka?
Jeżeli mogę Cię prosić o rozwinięcie kierunku Twojego myślenia
Moderator: Moderatorzy
Przepraszam Cię ale nie rozumiem skąd ten podział?
Absolutnie nie mam ochoty być wychowawcą/rodzicem wspołmałżonka
Zgadza się powstaje typowa postawa faryzeusza, co to lepiej wie, lepiej czuje i został naznaczony przez samego Boga. Wszędzie widzi świętości, poucza innych a od współmałżonka wymaga tego co latami zaniedbywal sam i nie przywiązywal do tego sprawy. Fakt jeżeli faktycznie i prawdziwie w skutek kryzysu, rozpadu związku zblizymy się do Boga pozostaniemy mu wierni, a przede wszystkim przyjmiemy nawet to najgorsze jakie jest dane, bez względu czy nam się to podoba. Możemy mówić że przyjęliśmy nowy konspekt życia z jego plusami i minusami i nie spowodowało to utraty zgody i wiary, wobec nowego. Tak jak napisała Lena mamy szansę być jak biblijny Hiob, lecz nie zawsze Bóg musi naw zwracać wszystko i z nawiązką. I jeszcze jedno odnośnie nagłego powrotu do wiary. Rodzina alkoholika jaki decyduje o wyjściu z nałogu nie ufa mu jeszcze latami, tak to jest gdy ktoś był inny trudno zrozumieć że nagle jest nowy innylena50 pisze: ↑14 mar 2019, 0:04
Zgadzam się,mam tylko jedno ale ......ile z tej religii,przykazań i nauk przedmałżeńskich wzięliśmy do siebie?
Widać niewiele skoro się nam posypało.
Religia swoje,a życie swoje.
Zaczynają się problemy,szukamy ratunku,wchodzimy na sychar,nawracamy się,zbliżamy do Boga i.......nauczamy małżonka....bo przysięga,bo Bóg,bo wiara......
TAK, ale warto dopowiedzieć:
A może predzej zadać pytanie. A kto był naszym terapeutą i przewodnikiem duchowym zanim się coś rozwalilo? My jako lustro dla współmałżonka to kiepska koncepcja, i wiele wody upłynie jeszcze w rzekach zanim będziemy mieli szansę na bycie tym lustrem. Zatem kierownikiem to zostańmy tylko własnego życia i dogladajmy czy nasza przemiana jest prawdziwa, czy to tylko poza chwili. A wspolmalzonkowi? Jak będą chcieli zmiany, zrozumienia, przemiany dokonają sami i tylko sami wyboru.
Pustelniku masz na pewno większe doświadczenie .
Zgadzam się z powyższym, tylko bym dopowiedział, świadomy wybór ma kilka założeń, a dwoma z nich chciałbym się podzielić:
Pustelniku wspoluzaleznienie to nie choroba, zatem nie porównuj tego do choroby alkoholowej. Zresztą granica dość szybciej dopada wspoluzaleznionych niż samego zainteresowanego chorego. Czasem jest to takie dno jakie budzi samego chorego. Lecz zazwyczaj granice stawiane przez wspoluzaleznionych doprowadzają do dna samego chorego. Faktem jest że obie strony tego muszą chciec
A ja myślę że to jest tylko nasza ocena sytuacji, przemiana dokonana pod wpływem czegoś i nowe jakie powstało w naszym pojęciu cudowna przemiana. Każda cudowna przemiana jest nagła, każda jest wynikiem zbiegu sytuacji. Znane są nawet w Biblii sytuację gdy grzesnicy stawali się świętymi to fakt. Ale nie każdy staje się święty i nie każdy ma szansę być wzorem szczególnie dla współmałżonka jaki choćby pamięta nas inaczej. Dlatego piwtarzam my jako lustro dla małżonka to kiepski pomysl
Zależy od ... przyjęcia definicji choroby .
Jeśli chodzi o jego przemianę, która może być rozumiana jako nagła interwencja Boska, wcale nie wydaje mi się, że była taka nagła i niezwykła. Św Paweł przecież i przed swoim nawróceniem byl b. religijnym człowiekiem mimo prześladowania chrześcijan. Swoim uporem, chęcią rozwoju duchowego (pomimo błędów) mógł sobie zawczasu przygodować olbrzymią misę na łaskę Boską, ta misa tylko tęsknie wyglądała jak ją ktoś napełni. Bóg umożliwił mu wybór poprzez samo pokazanie wyboru i danie możliwości przeglądnięcia swoich czynów w jego lustrze i za jego zgodą napełnił go światłem, aż wylewało się bokami.czas pisze: ↑14 mar 2019, 12:26 ...Każda cudowna przemiana jest nagła, każda jest wynikiem zbiegu sytuacji. Znane są nawet w Biblii sytuację gdy grzesnicy stawali się świętymi to fakt. Ale nie każdy staje się święty i nie każdy ma szansę być wzorem szczególnie dla współmałżonka jaki choćby pamięta nas inaczej. Dlatego piwtarzam my jako lustro dla małżonka to kiepski pomysl
Moim zdaniem jeżeli nie stanie się to o czym wspomina nieraz Nirwanna - przemiana serca - to nic się nie zmieni
Amen ...Od samego początku głoszenia Ewangelii Pan Jezus wzywa do nawrócenia, czyli do przemiany serca. Bez przemiany serca religijność przybiera karykaturalne postaci. Ostre słowa krytykujące faryzeuszy i uczonych w Piśmie odsłaniają zafałszowanie życia wewnętrznego. Takie wypaczenia są nieustannie ogromnym zagrożeniem dla ludzi religijnych. Faryzeizm, jak nazywamy takie zafałszowanie wiary, jest największym zagrożeniem dla niej. Większym nawet niż niewiara. Pan Jezus w Apokalipsie powiedział: Obyś był zimny albo gorący! A tak, skoro jesteś letni i ani gorący, ani zimny, chcę cię wyrzucić z mych ust (Ap 3,15n). Człowiek niewierzący przynajmniej wie, że jest niewierzący, natomiast człowiek religijnie zafałszowany mniema, że jest wierzący, a nawet uważa, że jest wszystko w porządku w jego relacji do Boga. Na to zafałszowanie właśnie zwraca uwagę Pan Jezus, gdy mówi:
"Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze obłudnicy (...)"
http://ps-po.pl/2014/08/27/bez-przemian ... pnia-2014/
I owszem tylko nie zapominaj o statystykach to zazwyczaj uzależniony osiąga dno poprzez dojście do ściany z napisem dość wspoluzaleznionych, gdyby jedno z drugim równać to patologia nigdy by nie widziała zmiany na nirmalnosc. Dlatego dla mnie to dwa różne swiatyPustelnik pisze: ↑14 mar 2019, 12:35Zależy od ... przyjęcia definicji choroby .
Mozna by teoretycznie powymieniać się cytatami tych definicji i ich intepretacjami, tylko nie widzę głębszego sensu ...
Wspóluzależnienie to m.in. dysfunkcja stanu emocjonalnego a więc "choroba" emocji. I mozna by jeszcze powymieniać parę innych przesłanek.
Świętego Pawła akurat nie ale są przykłady insze choćby św. Norbert od grzechu po całkowita świętość ani grzech zarazliwy ani dobro zarazliwy to sprawa wyboru i na tym wyborze osadzona jest nawet sama wiara. Człowiek wybiera między dobrem a złem.rak pisze: ↑14 mar 2019, 12:50 mam nadzieję, że Ukasz wybaczy mi wtręt Biblijny
Ostanio często chodzi mi po głowie przykład Św. Pawła z Tarsu, Apostoła Narodów i do jego przykładu chciałbym się odnieść w tym kontekście:
Jeśli chodzi o jego przemianę, która może być rozumiana jako nagła interwencja Boska, wcale nie wydaje mi się, że była taka nagła i niezwykła. Św Paweł przecież i przed swoim nawróceniem byl b. religijnym człowiekiem mimo prześladowania chrześcijan. Swoim uporem, chęcią rozwoju duchowego (pomimo błędów) mógł sobie zawczasu przygodować olbrzymią misę na łaskę Boską, ta misa tylko tęsknie wyglądała jak ją ktoś napełni. Bóg umożliwił mu wybór poprzez samo pokazanie wyboru i danie możliwości przeglądnięcia swoich czynów w jego lustrze i za jego zgodą napełnił go światłem, aż wylewało się bokami.czas pisze: ↑14 mar 2019, 12:26 ...Każda cudowna przemiana jest nagła, każda jest wynikiem zbiegu sytuacji. Znane są nawet w Biblii sytuację gdy grzesnicy stawali się świętymi to fakt. Ale nie każdy staje się święty i nie każdy ma szansę być wzorem szczególnie dla współmałżonka jaki choćby pamięta nas inaczej. Dlatego piwtarzam my jako lustro dla małżonka to kiepski pomysl
Na tym przykładzie świętość to przede wszystkim ciężka praca własna (tworzenie naczynia na łaskę lub psychologicznie pełnej wolności), oraz znajomość możliwości/kierunku tej pracy, żeby nie prowadziła nas na manowce.
Wracając do Twojego przykładu św. Pawła też pamiętali jako prześladowcę, co nie ułatwiało mu początkowo pracy, ale po pewnym czasie stał się lustrem dla wielu chrześcijan, z tego powodu pewnie nazywa się go Apostołem Narodów.
Ja chyba jestem zwolennikiem poglądu, że tak jak grzech jest zaraźliwy tak samo i dobro, tylko pierwsze jest kuszące od ręki, a drugie wymaga trochę pracy, żeby dostrzec jego ukryte piękno.