Wątek Ukasza

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Tulipanka
Posty: 52
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:51
Jestem: już po kryzysie
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Tulipanka »

Ukasz pisze: 03 sie 2018, 9:01 Może to i dobrze, że Wasze słowa w międzyczasie dobrze się uleżą, przegryzą, szczególnie te, które budzą mój sprzeciw.
Pewnie moje... no sorki... :lol:
niech sie dobrze uleza :-D
Ukasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ukasz »

Tulipanka pisze: 01 sie 2018, 15:27
Ukasz pisze: 31 lip 2018, 11:17 że wszystkie gesty w moim kierunku wypływały z chciwości
po czym wnosisz?
Trochę upraszczając – po tym, że przyjmuje te propozycje, które wiążą się z pewnym zyskiem, a odrzuca pozostałe. Gdy staram się zrozumieć jej decyzje, to tylko przyjęcie takiego motywu działania daje spójny obraz. W jednej z ważniejszych rozmów, dotyczącej przeprowadzki, ujęła to niemal wprost. Powtarzam jednak, że to jest moje wrażenie, obiektywnej wiedzy w tym zakresie nie mam i raczej mieć nie mogę.
Tulipanka pisze: 01 sie 2018, 15:27
Ukasz pisze: 31 lip 2018, 11:17 Po obiedzie w rocznicę ślubu – zgodziła się z oporem, skuszona najlepszą knajpą w mieście
tak ci powiedziala? ide bo to najlepsza knajpa?
Nie – ale najpierw odmówiła, a jak usłyszała gdzie, to się zdziwiła i zmieniła zdanie.
Tulipanka pisze: 01 sie 2018, 15:27sluchaj czytam pomiedzy wierszami pogarde, zlosc... jest tak?
Zdecydowanie nie. Myślę z żalem o tym, co teraz robi, a zarazem o niej jako osobie - z podziwem i czułością.
Tulipanka pisze: 01 sie 2018, 15:27jesli jest taka chciwa i gardzisz tym po co zapraszasz ja do knajpy? najlepszej w miescie? dlaczego robisz cos a potem to wypominasz? nie wiem czy jej, ale tutaj tak... lepiej by ci bylo gdyby nie poszla?
Byłoby lepiej, gdyby się zdobyła na „dziękuję!” wstając od stołu. Powinienem z góry przewidzieć, że tak się zachowa? Cieszyć się tym? Daję, bo chcę, ale nie zamykam oczu na to, jak mój dar jest przyjmowany. Myślę i piszę o tym zastanawiając się, jaka jest moja aktualna sytuacja w małżeństwie.
Tulipanka pisze: 01 sie 2018, 15:27wiesz jestem uczulona na to. znam tez sytuacje ze swojego zycia takie, ze maz cos tam chce, ja sie staram, chociaz sama nie chce. a potem slysze: tak, robisz ale nie chcesz, robisz mi łaskę.
Bywały takie sytuacje, że żona robiła coś specjalnie dla mnie i wbrew sobie – jeśli to tylko dostrzegałem, dziękowałem jej za taki dar z siebie. Tu w obu wypadkach – zaproszenia do knajpy i na wyjazd – to ja dostosowałem się do jej upodobań i jeszcze wziąłem na siebie cały ciężar finansowy.
Tulipanka pisze: 01 sie 2018, 15:27czy ty masz taka postawe ze co zona nie zrobi to zle? nie da buziaka zle. da tez zle bo widzisz ze bez zaangazowania? moze teraz tak ma, ze nie ma zaangazowania i daje pomimo ze nie chce, dlatego ze ty chcesz? docen troche.
Jeżeli zrobi coś dla mnie, nawet drobnego, to jej za to dziękuję.
Pewnie masz po części rację z tym, że należy doceniać nawet rzeczy, które z mojej perspektywy wydają się drobiazgami. Z drugiej strony tu też chcę zachować umiar i zdrowy rozsądek. Mój siostrzeniec dostał kiedyś nagrodę od rodziców za to, że tego dnia nie pobił się z nikim w przedszkolu...
Tulipanka pisze: 01 sie 2018, 15:27
Ukasz pisze: 31 lip 2018, 11:17 jest adorowana i obsługiwana, a sama nie daje nic. Odbieram jej postawę jako łaskawą obojętność
to samo.
dajesz bo chcesz? to czemu wypominasz?
jak nie chcesz to nie dawaj. czemu sie czujesz wykorzystany. czy ona cie prosi zebys adorowal? moze w ogole tego nie chce i wlasnie to znosi. dla ciebie. moze zaciska zeby probuje to przetrwac. moze wlasnie sie poswieca?
To niech się nie poświęca – takiego poświęcenia nie chcę i jej to mówiłem. Chcę wspólnego budowania relacji.
Tulipanka pisze: 01 sie 2018, 15:27DAJ tyle ile chcesz dac, czego nie chcesz dac nie dawaj. nie oczekuj nic w zamian. dawaj z serca albo nie dawaj.
Masz rację. Daję tyle, ile chcę i ile widzę możliwości przyjęcia. Dla mnie sensem daru nie jest otrzymanie czegoś w zamian, lecz to, że spełni on swoje zadanie, ucieszy obdarowanego. Czasem to jest przyjęte, a czasem zignorowane lub odrzucone. Widzę to i wyciągam wnioski na przyszłość.



Amica pisze: 31 lip 2018, 23:36 Ukaszu, do słów Pantopa dodałabym jedno moje małe spostrzeżonko, mianowicie dość spory rozstrzał pomiędzy tym, co sam sądzisz o sobie i o swojej sytuacji, a tym, w jakiej sytuacji się znajdujesz.
Podtrzymuję wcześniejsze podziękowania, ale widzę dość spory rozstrzał pomiędzy tym, co sądzisz o mnie i o mojej sytuacji, a tym, w jakiej sytuacji się znajduję.
Amica pisze: 31 lip 2018, 23:36Twierdzisz, że powiedziałeś żonie, że jesteś wolny i w tej wolności kochasz żonę, a Twoja miłość jest niezależna od jej postawy.
Wolność nie polega na tym, że jest mi wszystko jedno. Kocham ją i pragnę być z nią, ale potrafię żyć bez niej. Jej postawa jest ważna: odtrącenie sprawia ból, przyjazny gest przynosi radość, ale jestem gotów przyjąć ten ból i wyrzec się tej radości, jeżeli jest taka potrzeba. Podejmuję starania o odbudowę naszych relacji, ale do niczego jej nie zmuszam. Chcę bliskości z żoną, ale nie akceptuję obecnego stanu - udawanego małżeństwa.
Amica pisze: 31 lip 2018, 23:36 ... pytasz, jakie ma plany (z ukrytym pragnieniem dowiedzenia się, czy w tych planach uwzględnia Ciebie i abyś mógł ułożyć kolejne klocki do Twojej układanki - a po co, skoro jesteś wolny?) Mało tego - już w samym pytaniu sam dalej rozciągasz granice: pytasza o plany i zastrzegasz: no niekoniecznie na teraz, ale na przyszłość.
O plany spytałem, bo chciałem je znać, jeśli jakieś są. Zastrzeżenie, że niekoniecznie teraz, doprecyzowałem: nie w pośpiechu wychodząc do pracy. Człowiek wolny to nie taki, który nie ma żadnych planów lub nie uwzględnia w nich nikogo poza sobą – ale taki, który nie jest niewolnikiem tych planów i udziału w nich innych osób.
Amica pisze: 31 lip 2018, 23:36Sprzeczne sygnały, które sugerują, żeś ani wolny, ani jasno określony, a w rzeczywistości - niestety - podszyty strachem. Groźby, groźbki, przypomnienia, pozwy o separacje - wyciągasz kolejne działa, a ofiara nic. Po prostu ignoruje Cię i odchodzi ze stołu (nawet współpracownika się tak nie traktuje).
Nie wiem, gdzie dopatrzyłaś się strachu, gróźb i przypomnień. Pozew o separację był i jest jeden – złożony prawie rok temu. Od tamtego czasu w mojej postawie zasadnicza rzecz się nie zmieniła: budowanie relacji – tak, dalsza karykatura małżeństwa – nie.
Amica pisze: 31 lip 2018, 23:36 Mówisz, że nie chcesz i nie musisz planować różnych kroków, ale już je planujesz. Urlop, wyprowadzka. Całe życie wydaje się być skupione na tym jednym celu, co jest wbrew słowom, żeś wolny, niezależny, samorządny.
Po prostu żyję. Wyprowadzam się z jednej części domu do drugiej, żeby dotychczasowe mieszkanie udostępnić synowi i jego żonie. To był jego pomysł, który zaakceptowałem. Pracuję dość intensywnie i potrzebuję urlopu. Z pięciu zaplanowanych tygodni jeden ma być z żoną, bo przyjęła moje zaproszenie spędzenia go w dobrym hotelu ze mną i na mój koszt. Proponowałem jej także udział w pozostałych czterech wyjazdach, ale odmówiła, więc nie wracałem do tematu i spędzam je w innym towarzystwie.
Amica pisze: 31 lip 2018, 23:36I żona to wie, wykorzystuje. I dlatego ten misterny plan sypnie Ci się, to jest kwestia, kto ma większą motywację do przeczekania, kto więcej straci, jeśli ulegnie drugiej stronie. Przy słowie strata mam też na myśli straty finansowe.
Nie sądzę, żeby sypnęły mi się plany urlopowe, bo one nie zależą od żony. Podobnie z przeprowadzką – żona może mieć wpływ np. na wystrój łazienki, ale jeśli z niego nie skorzysta, to i tak wszystkie prace zostaną wykonane.
Masz natomiast rację, że jeden plan względem żony mam: żebyśmy byli kiedyś razem. Jaki plan ma Bóg dla sakramentalnych małżonków? Żeby byli razem. Więc ja też mam taki. Nie wiem kiedy i jak miałoby to nastąpić, może już po tamtej stronie, ale tego wiedzieć i planować nie muszę. I mam pewność, że ten plan, żebyśmy byli razem, się nie sypnie.
Amica pisze: 31 lip 2018, 23:36Ukaszu, dużo planów, dużo przemyśleń, organizacji życia Twojego i żony (bo wbrew pozorom jej życie też urządzasz i planujesz w myślach), a tymczasem żona rozciągnęła Twoje granice na maxa, to minimum, jakie zostało, to po to, byś sądził, że masz jeszcze wpływ na cokolwiek poza swoim życiem.
To ciekawe, jak objawia się moje urządzanie życia żonie. Nie wiem, co robi przez cały tydzień. Nie wiem, gdzie i z kim spędza urlop. Nie pytam o to. Wniosłem o separację i czekam na działanie sądu. A okazuje się, że i tak urządzam jej życie... Naprawdę ciekawe, co jeszcze miałbym zrobić, żeby nie spotkać się z tym zarzutem?
Mam jednego pewnego przewodnika w miłości: Boga. On jest w pełni wolny i kocha bezgranicznie. Szanuje moją wolność i zarazem wciąż od nowa wzywa mnie. Oczekuje ode mnie konkretnych deklaracji i działania, ale Jego miłość od nich nie zależy. Boli Go moje odrzucenie, boli aż po Golgotę, ale mając absolutną kontrolę nad wszystkim do niczego mnie nie zmusza. Zależy Mu tylko na mojej wolnej decyzji i na budowaniu relacji. Stawia radykalne wymagania i odmawia przyjęcia byle czego. Do tego ideału miłości bardzo mi daleko, nigdy do niego nie dojdę, ale wiem, w jakim kierunku idę.
Amica

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Amica »

Ale momencik - wniosłeś o separację w listopadzie 2017 i czekasz na działanie sądu do dzisiaj? Nie rozumiem chyba.
Ukasz pisze: 10 sie 2018, 23:47 Naprawdę ciekawe, co jeszcze miałbym zrobić, żeby nie spotkać się z tym zarzutem?
Nie wiem. Czy rola i funkcja męża to jest to, co Cię definiuje jako człowieka? Bo tu byłaby chyba odpowiedź. W pierwszym poście podkreśliłeś, że naprawa małżeństwa jest Twoim absolutnym priorytetem (to Twoje słowa), chociaż w zasadzie pisałeś też, że od trzech lat kryzys wypalił w Tobie wszystkie uczucia. Potem piszesz, że żona deklaruje Ci swoje uczucie. A potem, że Twoje starania nie przynoszą efektu.

Zadam Ci proste pytanie: jakim cudem chcesz naprawić małżeństwo, nie kochając żony? Czy myślisz, że istnieje jakakolwiek kobieta, której samo bycie w małżeństwie jest wystarczające i nieważne, że mąż jej nie kocha?
Skąd w ogóle wziął się kryzys, bo o tym nie piszesz (no, co prawda piszesz o wpływie nowych znajomych, ale wiemy wszyscy, że nowi znajomi, kowalscy itd. to jest efekt kryzysu, a nie jego przyczyna - nikt w szczęśliwym związku nie szuka wrażeń poza nim - co się więc stało?)

Nie urodziłeś się jako mąż. I owszem, to może być Twoje najważniejsze powołanie w życiu, ale poza tym, że jesteś mężem, pełnisz szereg innych funkcji.


Nie wiem, jak to określić, bo oczywiście to tylko moje wrażenie, ale nawet po Twojej ostatniej wyliczance i szeregu ripost dostrzegam, że małżeństwo z Twoją żoną, oczywiście w idealnym kształcie, takim, jaki sobie wyobraziłeś, jest celem Twojego życia. Piszesz, ze Bóg, ale ja tego nie czuję, nie widzę, nie dostrzegam. To tylko słowa, o tak - duuużo słów. Może to wynika z tego, że nie piszesz nic innego, jak tylko o układaniu swojego życia dopasowanego do planów i decyzji żony, obecnych i przyszłych. Ale np. w końcu nie wiadomo - byłeś idealny, a żona jednak nie chciała z Tobą być. Teraz nadal jesteś idealny i sytuacja jest bez zmian. Czy bycie mężem to tylko ślad na papierze, obrączka? Czy chcesz chociaż trochę zrozumieć żonę, jej intencje, przyczyny takiej, a nie innej postawy?

A co do sprzeczności - wniosek o separację mówi: nie chcę być z Tobą blisko, musimy się odseparować, nie chcę Cię widzieć. Twoje życie mnie w tej chwili nie interesuje, musimy żyć osobno.

Ja wiem, że sobie może inaczej interpretujesz pojęcie separacji. Ale cel tego zabiegu jest jasny i zdefiniowany ogólnie w słownikach.

Separacja (tzw. rozdzielenie małżonków od stołu i łoża) – faktyczny lub formalny stan w małżeństwie polegający na rozkładzie pożycia małżeńskiego.


A zatem - gdyby np. mój mąż wniósł o separację, a potem wypytywał, jakie mam plany, sugerował wspólne wakacje, płacił za nie itd., pomyślałabym, że on sam nie wie, o co mu chodzi w życiu, a separacja ma być po to, by mną manipulować i zaznaczać, żebym taka zbyt pewna jego nie była, bo tak naprawdę on się ode mnie odcina.

A jak rozumie słowo "separacja" Twoja żona?

Zauważyłam, że podobne pytania i zastrzeżenia wniosły niektóre dziewczyny już w listopadzie 2017 - Angela, Zenia.

Skoro ten Twój plan i sposób postępowania jest taki wspaniały i uzasadniony, to czemu nie działa?

Pozdrawiam!
Ukasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ukasz »

Amica pisze: 11 sie 2018, 16:23 wniosłeś o separację w listopadzie 2017 i czekasz na działanie sądu do dzisiaj? Nie rozumiem chyba.
Czego nie rozumiesz? Od tego czasu dwa razy dostałem wezwanie o uzupełnienie braków formalnych, raz rzeczywistych (opłata, wyjaśnienie w sprawie mediacji), raz w mojej ocenie fikcyjnych (wskazanie opieki na dziećmi, a obaj synowie są pełnoletni, samodzielni finansowo i nie mieszkają z nami). W lipcu oglądałem akta sprawy - jest w toku, nic nie przegapiłem.
Amica pisze: 11 sie 2018, 16:23 Zadam Ci proste pytanie: jakim cudem chcesz naprawić małżeństwo, nie kochając żony?
Kocham moją żonę.
Był czas, kiedy z mojej miłości została tylko wierność i wola odbudowy relacji, kiedy nie śmiałem tego nawet nazwać miłością. Jednak Bóg obdarzył mnie łaską prze Eucharystię i teraz mówię bez wahania, bez wątpliwości: kocham moją żonę. Piszę to tutaj i mówię jej.
Amica pisze: 11 sie 2018, 16:23 Skąd w ogóle wziął się kryzys, bo o tym nie piszesz (no, co prawda piszesz o wpływie nowych znajomych, ale wiemy wszyscy, że nowi znajomi, kowalscy itd. to jest efekt kryzysu, a nie jego przyczyna - nikt w szczęśliwym związku nie szuka wrażeń poza nim - co się więc stało?)
Nie wiem, skąd wziął się kryzys. Widziałem, jak narasta, jakoś próbowałem temu zapobiec. Nie udało się. Nie wiem, dlaczego. Może z powodu moich błędów, a może Bóg miał dla mnie plan, którego nie rozumiem, może po prostu moja żona tak zdecydowała i mogła tak zrealizować swoją wolność. Zapewne wszystko po trochu. To nie znaczy, że nie staram się zrozumieć kryzysu, a szczególnie jego przyczyn leżących po mojej stronie.
Amica pisze: 11 sie 2018, 16:23 Nie wiem, jak to określić, bo oczywiście to tylko moje wrażenie, ale nawet po Twojej ostatniej wyliczance i szeregu ripost dostrzegam, że małżeństwo z Twoją żoną, oczywiście w idealnym kształcie, takim, jaki sobie wyobraziłeś, jest celem Twojego życia. Piszesz, ze Bóg, ale ja tego nie czuję, nie widzę, nie dostrzegam. To tylko słowa, o tak - duuużo słów.
Tak się składa, że forum to tylko słowa. Tu nie ma nic innego. Reszta dzieje się w tzw. realu, dzieje się w Bogu, ale tu są tylko słowa.
Bliska relacja w małżeństwie jest moją drogą jako męża, ale nie celem.
Amica pisze: 11 sie 2018, 16:23 Ale np. w końcu nie wiadomo - byłeś idealny, a żona jednak nie chciała z Tobą być. Teraz nadal jesteś idealny i sytuacja jest bez zmian.
Tego na pewno nigdy nie napisałem - że jestem idealny. Nie jestem i nigdy nie będę. I nie ma to żadnego znaczenia. Przyczyną kryzysu nie jest to, że jedna ze stron nie jest ideałem.
Amica pisze: 11 sie 2018, 16:23 A co do sprzeczności - wniosek o separację mówi: nie chcę być z Tobą blisko, musimy się odseparować, nie chcę Cię widzieć. Twoje życie mnie w tej chwili nie interesuje, musimy żyć osobno.

Ja wiem, że sobie może inaczej interpretujesz pojęcie separacji. Ale cel tego zabiegu jest jasny i zdefiniowany ogólnie w słownikach.

Separacja (tzw. rozdzielenie małżonków od stołu i łoża) – faktyczny lub formalny stan w małżeństwie polegający na rozkładzie pożycia małżeńskiego.
Dodam jeszcze, że w świetle polskiego prawa chodzi o zanik więzi psychicznej, fizycznej oraz gospodarczej - ale nietrwały.
Więź psychiczna: żony nie obchodzi, co czuje mąż i oczekuje tego samego od męża (deklaracja wyrażona dosłownie w trakcie terapii i konsekwentnie podtrzymywana, relacje między nami są absolutnym tabu).
Więź fizyczna: gdy decydowałem się na złożenie pozwu, żona godziła się na współżycie pod warunkiem wyzucia go z wszelkich uczuć, czułości itd.; teraz żona dopuszcza jedynie pocałunek w czoło lub policzek na powitanie lub pożegnanie.
Więź gospodarcza: mąż nie ma prawa nie tylko do współdecydowania o pieniądzach żony lub wspólnych, ale także wiedzy o tym, na co są wydawane; troska o dom, finansowa i praktyczna, to obowiązek wyłącznie męża.
Czy uważasz, że to jest jeszcze funkcjonujące małżeństwo?
Ja nie mogę tego zmienić. Mogę tylko zaakceptować lub odrzucić. Odrzucam, ale wciąż zachęcam do pójścia w kierunku odbudowy relacji.
Ja nie wprowadziłem separacji ani o nią nie wnioskuję. Sąd w ogóle nie zajmuje się zmianą relacji między małżonkami, lecz ocenia ich stan i do niego dostosowuje status prawny; opisuje go w sposób oficjalny. Pisząc wniosek o stwierdzenie separacji przedstawiłem wyłącznie stan faktyczny, który żona wprowadziła i uznała za właściwy. Skoro i tak żyję w faktycznej separacji, to wolę odpowiadający temu stan prawny, niż fikcję funkcjonującego małżeństwa. Jednym z celów tego kroku była weryfikacja mojej oceny: jeśli sąd oceni, że wciąż trwają relacje małżeńskie, to jestem w błędzie. Mam co przemyśleć i co zmienić. Jeżeli orzeknie, że do faktycznej separacji doszło, to nie w tym punkcie był mój błąd i mam zmienić i przemyśleć co innego.
Podkreślam tu siebie, bo na siebie mam wpływ i za siebie odpowiadam.
Jest to także komunikat dla mojej żony - nie akceptuję takiego stanu naszych relacji. Nie będę żył w rozkroku. Może mnie mieć jako męża, całego - i tego chcę. Jeżeli ona tego nie chce, to nie będzie mnie na razie miała wcale. Nie będzie mogła ze mnie korzystać na tyle, na ile jest to jej wygodne. Nie będę jednym z jej kolegów. Będziemy odseparowani od siebie. Jestem gotów na tak drastyczne konsekwencje postawienia granicy.

Właśnie spędzamy ten "wspólny" tydzień urlopu. Jeszcze nie wiem, czy rzeczywiście będzie to tydzień, czy też skończy się wcześniej, bo stopień absurdu osiągnął poziom dotąd mi nieznany.
zenia1780
Posty: 2170
Rejestracja: 18 sty 2017, 12:13
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: zenia1780 »

Ukasz pisze: 13 sie 2018, 11:02 Jeżeli ona tego nie chce, to nie będzie mnie na razie miała wcale. Nie będzie mogła ze mnie korzystać na tyle, na ile jest to jej wygodne. Nie będę jednym z jej kolegów. Będziemy odseparowani od siebie. Jestem gotów na tak drastyczne konsekwencje postawienia granicy.
I do uruchomienia tych konsekwencji z Twojej strony potrzebna Ci jest separacja ustanowiona sądownie? :shock:
Czyż zona już od dłuższego czasu nie wystarczająco sygnalizuje swoim względem Ciebie zachowaniem, że tego nie chce?
lecz [Pan] mi powiedział: «Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali».
(2Kor 12,9)
Ukasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ukasz »

Wskaż proszę Zeniu, jakie zło dostrzegasz w sądowej separacji w tym przypadku. Chyba tego nie dostrzegam.
Mam kłopot ze zinterpretowaniem zachowania żony. Dopiero teraz zdeklarowała się, że nie chce żadnego odbudowywania relacji. Jednocześnie wyraźnie starała się, żebym ja obecny stan zaakceptował i nic w nim nie zmieniał. W pewnym sensie jest to więc jej sprzeciw wobec formalnej separacji, bo to grozi naruszeniem obecnego układu, bardzo dla niej wygodnego.
Dla mnie natomiast ten wniosek oznaczał kilka korzyści, przynajmniej potencjalnych:
1. Mediacje; propozycje znalezienia i opłacenia mediatora przeze mnie żona konsekwentnie odrzuca, być może na wezwanie sądu na nie się zgodzi;
2. Wniosek do sądu jest nie tylko wyrazem mojej, osobistej i subiektywnej niezgody na stan aktualny, ale jakimś sposobem na zweryfikowanie skrajnie różnych ocen. Ona uważa, że to jest obecnie właściwy sposób funkcjonowania naszego małżeństwa, a ja - że nasze małżeństwo istnieje, ale obecnie nie funkcjonuje;
3. Uważam za konieczne przeprowadzenie rozdzielności majątkowej. Podobnie jak w przypadku pozostałych aspektów będzie to jedynie formalizacja tego, co działa faktycznie już od kilku lat. W dodatku dowiedziałem się właśnie o zdarzeniach, które grożą natychmiastową utratą wszystkiego, co posiadamy wspólnie i tylko intercyzą mogę ograniczyć skutki wiszącej nad nami katastrofy;
4. Przekonałem się w ostatnich dniach dotkliwie, że życie w zawieszeniu - niby obok, ale z wyłączeniem jakiejkolwiek bliższej relacji - jest dla mnie wyniszczające, nie potrafię w takim układzie funkcjonować. Porównuję to do sytuacji, gdy bardzo głodnego człowieka zmusza się do wąchania z bliska smakowitych potraw odbierając u zarazem nadzieje, że spróbuje którejkolwiek z nich lub jakiejkolwiek innej. Nie wiem, czy można to nazwać przemocą psychiczną, ale skłaniam się ku odpowiedzi twierdzącej.
5. Choć nie wiem, czy miała lub ma miejsce zdrada fizyczna, ta emocjonalna jest tak ostentacyjna i ewidentna, że nie potrafię jej zignorować. Między innymi dlatego uważam, że jako osoba zdradzana mam prawo i być może wręcz powinność do sięgnięcia po tak drastyczny środek, jak formalna separacja.
6. Separacja ma tę dobrą stronę, że można się z niej łatwo wycofać w dowolnym momencie: przed rozprawą, w trakcie, w każdej chwili po niej. Nie powoduje to żadnego palenia mostów, a w pewnym stopniu wymaga jednoznacznej decyzji.

Ja w tej chwili nie podejmuję decyzji, czy złożyć taki wniosek. To zrobiłem już przed niemal rokiem, w sytuacji innej, niż obecna. Teraz po prostu nie widzę podstaw, żeby robić tu jakieś gwałtowne ruchy. Czekam na dalszy ciąg.
zenia1780
Posty: 2170
Rejestracja: 18 sty 2017, 12:13
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: zenia1780 »

Ukasz pisze: 15 sie 2018, 23:53 Wskaż proszę Zeniu, jakie zło dostrzegasz w sądowej separacji w tym przypadku.
Ukaszu, gdzie napisałam, ze sądowa separacja jest złem?
Zapytałam, o to dlaczego dopiero tak ustanowiono separacja ma Cie skłonić do uruchomienia konsekwencji względem niewłaściwego zachowania żony, które ciągle trwa i postawienia w końcu granic?
Wybacz, ale tego nie rozumiem. Dla mnie to tak jakbym godziła się na mieszkanie z mężem, który mnie bije (planowała z nim wakacje itp.) bez stawiania granic takim zachowaniom, a wręcz wystawiając się na razy, do czasu ustanowienia przez sąd separacji i dopiero to ustanowienie miałoby mnie uruchomić do wyciągania konsekwencji i postawienia granic odpowiednich do zachowania męża.
:shock:
No tak ja to widzę
lecz [Pan] mi powiedział: «Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali».
(2Kor 12,9)
zenia1780
Posty: 2170
Rejestracja: 18 sty 2017, 12:13
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: zenia1780 »

Ukasz pisze: 15 sie 2018, 23:53 4. Przekonałem się w ostatnich dniach dotkliwie, że życie w zawieszeniu - niby obok, ale z wyłączeniem jakiejkolwiek bliższej relacji - jest dla mnie wyniszczające, nie potrafię w takim układzie funkcjonować. Porównuję to do sytuacji, gdy bardzo głodnego człowieka zmusza się do wąchania z bliska smakowitych potraw odbierając u zarazem nadzieje, że spróbuje którejkolwiek z nich lub jakiejkolwiek innej. Nie wiem, czy można to nazwać przemocą psychiczną, ale skłaniam się ku odpowiedzi twierdzącej.
Wybacz, ale czy to żona Cię do takiej sytuacji zmusiła, czy też sam ja na urlop zaprosiłeś?
Czego się spodziewałeś?
Dlaczego, skoro nie jesteś jeszcze gotowy na trwanie w takiej sytuacji, sam się na takie zranienia wystawiłeś?

O tym własnie ja i dziewczyny staramy Ci się powiedzieć. GRANICE. Tu i teraz! A nie za czas jakiś, jak sąd zdecyduje...
O trwaniu w takiej sytuacji coś wiem...
Granice stawiam przede wszystkim sobie, na dawanie zbyt wiele, zwłaszcza w momencie, kiedy odrzucenie mojego daru ciągle mnie boli, kiedy mimo wszystko, podświadomie oczekuję pewnych ustalonych przez siebie reakcji na ten dar. Trzeba tu szczerze przyjrzeć się sobie i swojemu sercu, które działa po za umysłem i szczerze się przyznać przed sobą i Bogiem, że na ten moment jednak tego zrobić nie potrafię. I to uszanować. I dać tylko tyle ile potrafię, prosząc Boga o to aby mi pomógł dać więcej (jeśli tego rzeczywiście pragnę). W innym przypadku, to jak gwałt na własnym sercu...
I Ty, zdaje się, to właśnie zrobiłeś, słuchając własnego rozumu i opierając się na własnym mniemaniu o sobie (człowieka zdolnego do takiej postawy i miłości) poszedłeś w sytuację, do której gotowy nie jesteś...
lecz [Pan] mi powiedział: «Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali».
(2Kor 12,9)
zenia1780
Posty: 2170
Rejestracja: 18 sty 2017, 12:13
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: zenia1780 »

Ukasz pisze: 15 sie 2018, 23:53 3. Uważam za konieczne przeprowadzenie rozdzielności majątkowej. Podobnie jak w przypadku pozostałych aspektów będzie to jedynie formalizacja tego, co działa faktycznie już od kilku lat. W dodatku dowiedziałem się właśnie o zdarzeniach, które grożą natychmiastową utratą wszystkiego, co posiadamy wspólnie i tylko intercyzą mogę ograniczyć skutki wiszącej nad nami katastrofy;
Do tego nie potrzebna jest formalna separacja
lecz [Pan] mi powiedział: «Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali».
(2Kor 12,9)
zenia1780
Posty: 2170
Rejestracja: 18 sty 2017, 12:13
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: zenia1780 »

Ukasz pisze: 15 sie 2018, 23:53 5. Choć nie wiem, czy miała lub ma miejsce zdrada fizyczna, ta emocjonalna jest tak ostentacyjna i ewidentna, że nie potrafię jej zignorować. Między innymi dlatego uważam, że jako osoba zdradzana mam prawo i być może wręcz powinność do sięgnięcia po tak drastyczny środek, jak formalna separacja.
Nie przeczę. Masz prawo. Jednak granice, to działanie konieczne na teraz, a nie na po ustanowieni separacji. I to staram Ci się pokazać....
lecz [Pan] mi powiedział: «Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali».
(2Kor 12,9)
Jonasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Jonasz »

Ukaszu przepraszam Cię może się mylę ale sytuacja którą opisujesz i w której się znalazłeś przypomina mi moją.
W której się znalazłem sam na własne życzenie.
Czy wiesz, że ratownik niosąc pomoc drugiemu musi przede wszystkim zadbać o swoje własne bezpieczeństwo - w przeciwnym razie oboje zginą?
Ukasz pisze: 15 sie 2018, 23:53 1. Mediacje; propozycje znalezienia i opłacenia mediatora przeze mnie żona konsekwentnie odrzuca, być może na wezwanie sądu na nie się zgodzi;
Trudne to , ale zastanów się czy jeżeli komuś podajęsz ręke, a druga strona odrzuca, bo nie chce czy jest sens narzucać się z pomocą? Czy wolałbyś, żeby to żona wystąpiła z taką propozycją?
Ukasz pisze: 15 sie 2018, 23:53 2. Wniosek do sądu jest nie tylko wyrazem mojej, osobistej i subiektywnej niezgody na stan aktualny, ale jakimś sposobem na zweryfikowanie skrajnie różnych ocen. Ona uważa, że to jest obecnie właściwy sposób funkcjonowania naszego małżeństwa, a ja - że nasze małżeństwo istnieje, ale obecnie nie funkcjonuje;
Kiedyś przyznaję że i mnie chodził taki pomysł po głowie.
Ale z perspektywy czasu doszedłem do wniosku, że jego źródłem była moja złość i chęć dokopania żonie - ukaranie.
Środek zupełnie zbędny w tamtym czasie do postawienia granic.
Wystarczyło z jednej strony zero wspólnych wyjść, przekonywania (narzucania :shock: ) do swoich racji i swojej wizji.
Jednym słowem odsunięcie się.
zenia1780 pisze: 16 sie 2018, 7:51 3. Uważam za konieczne przeprowadzenie rozdzielności majątkowej. Podobnie jak w przypadku pozostałych aspektów będzie to jedynie formalizacja tego, co działa faktycznie już od kilku lat. W dodatku dowiedziałem się właśnie o zdarzeniach, które grożą natychmiastową utratą wszystkiego, co posiadamy wspólnie i tylko intercyzą mogę ograniczyć skutki wiszącej nad nami katastrofy;
Do dzieła Ukaszu w słusznej sprawie. ;)
Rozumiem, ze to konsekwencje błędu żony.
Ukasz pisze: 15 sie 2018, 23:53 4. Przekonałem się w ostatnich dniach dotkliwie, że życie w zawieszeniu - niby obok, ale z wyłączeniem jakiejkolwiek bliższej relacji - jest dla mnie wyniszczające, nie potrafię w takim układzie funkcjonować. Porównuję to do sytuacji, gdy bardzo głodnego człowieka zmusza się do wąchania z bliska smakowitych potraw odbierając u zarazem nadzieje, że spróbuje którejkolwiek z nich lub jakiejkolwiek innej. Nie wiem, czy można to nazwać przemocą psychiczną, ale skłaniam się ku odpowiedzi twierdzącej.
Jaka w tym zasługa Twojego działania, a jaka żony.
Na swój masz wpływ i tylko Ty a nie żona może go zmienić .
Na działanie żony nie masz wpływu. Tylko jeżeli zaczniesz się przed nim bronić mądrze i skutecznie to żona może ale nie musi może zmienić postępowanie.
Dziewczyny słusznie prawią - czerwone dywany i rozciągnięty parasol ochronny nie uchroni Twojego małżeństwa.
Na pewno nie zaproszenia na kolację, wyjazd, święta i tym podobne.
Widzę tu pewne podobieństwo do żony alkoholika, która chroni męża przed konsekwencjami swojego nałogu: sprząta po nim, myje go, tłumaczy przed szefem jego nieobecność gdy zapije itp.
zenia1780 pisze: 16 sie 2018, 7:51 Granice stawiam przede wszystkim sobie, na dawanie zbyt wiele, zwłaszcza w momencie, kiedy odrzucenie mojego daru ciągle mnie boli, kiedy mimo wszystko, podświadomie oczekuję pewnych ustalonych przez siebie reakcji na ten dar. Trzeba tu szczerze przyjrzeć się sobie i swojemu sercu, które działa po za umysłem i szczerze się przyznać przed sobą i Bogiem, że na ten moment jednak tego zrobić nie potrafię. I to uszanować. I dać tylko tyle ile potrafię, prosząc Boga o to aby mi pomógł dać więcej (jeśli tego rzeczywiście pragnę). W innym przypadku, to jak gwałt na własnym sercu...
Żeniu bukiet kwiatów dla Ciebie :D
Ukasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ukasz »

Zeniu,

bardzo Ci dziękuję za te wyjaśnienia - rzeczywiście Cię nie rozumiałem.
Sam też chcę wyjaśnić jedną rzecz - dlaczego wystawiłem się na sytuację, która mnie przerosła.
Dotąd żona twierdziła, że chce odbudowywać relacje ze mną, tylko ja podchodzę do tego w niewłaściwy sposób. Sądziłem, że skoro zgodziła się obchodzić ze mną rocznicę ślubu, chce ze mną mieszkać w następnych latach (zgoda na przeprowadzkę) i chce ze mną spędzić tydzień urlopu, to widzi w tym odpowiednie warunki do odbudowy i jakoś, po swojemu, będzie coś robić w tym kierunku. Nie wiedziałem, jaką formę miałoby to przyjąć, starałem się być otwarty na różne propozycje. Również na to, że chce, ale w tej chwili to dla niej zbyt trudne. Na miejscu okazało się jednak, że ona postawiła sobie inny cel: przekonanie mnie, że ma zostać tak, jak jest. Nie chce nic naprawiać, nie chce, żebym ja coś odbudowywał, uważa, żeby przypadkiem nie nawiązała się jakaś więź. Pokazała mi to bardzo wyraźnie swoją postawą i nazwała dosłownie. Wytrzymałem trzy dni, a właściwie trzy nieprzespane noce. Wyjechałem, ona tam została. Po gorzkiej rozmowie na pożegnanie wysłałem jej list, w którym wyłożyłem swoje stanowisko, w tym warunki jej powrotu do mnie. Było tam między innymi podjęcie terapii (jej, nie wspólnej), zerwanie z kowalskimi, uznanie, że ona również miała swój wkład w kryzys. Pewnie brzmi to wręcz śmiesznie, bo to rzeczy oczywiste, ale tego dotąd ode mnie nie słyszała.
Było dla mnie zaskoczeniem, jak bardzo zabolała konfrontacja z jej postawą. Od kilku miesięcy mieszkamy razem (o ile jej wizyty w domu można nazwać mieszkaniem) i było mi z tym dobrze, więc nie spodziewałem się żadnej gwałtownej zmiany. A trzepnęło tak, że od lat nie pamiętam takiego bólu. Moje wcześniejsze modlitwy o to, bym odzyskał czucie i uczucie, najwyraźniej zostały w pełni wysłuchane. Chwała Panu!
Rzeczywiście pewne sprawy trzeba przyspieszyć - majątkowe i mieszkaniowe. Sądziłem, że wnoszenie o intercyzę w trakcie toczącego się postępowania o separację to jakieś dublowanie wniosków, ale sprawdzę to. Zaplanowaną tak czy owak przeprowadzkę na strych mogę przyspieszyć i zrealizować choćby dziś. Z drugiej strony może nie warto nic robić pochopnie, bo i tak mnie nie będzie w domu przez następny miesiąc, a w tym czasie może (od Niego) coś mądrego przyjść do głowy, szczególnie na turnusie sycharowskim w Skomielnej.
Jonasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Jonasz »

Ukasz pisze: 16 sie 2018, 9:55 A trzepnęło tak, że od lat nie pamiętam takiego bólu. Moje wcześniejsze modlitwy o to, bym odzyskał czucie i uczucie, najwyraźniej zostały w pełni wysłuchane. Chwała Panu!
I ja go chwalę :lol:
Hehe do dziś nie mogę uwierzyć wspominając moje nieprzespane noce... papieros za papierosem i pytanie o co tu chodzi, co robię żle itp.
Ukasz pisze: 16 sie 2018, 9:55 Z drugiej strony może nie warto nic robić pochopnie, bo i tak mnie nie będzie w domu przez następny miesiąc, a w tym czasie może (od Niego) coś mądrego przyjść do głowy, szczególnie na turnusie sycharowskim w Skomielnej.
Ukaszu zauważyłem że mnie emocje bardzo przeszkadzają w działaniu.
Zresztą jako facet nie za bardzo sobie z nimi radzę - a warto chociażby dlatego że kobiety mają dziwny radar i lepiej sobie z nimi radzą.
Nieumiejętność radzenia sobie z nimi, ich zrozumienia powodowała, że żona momentami nie traktowała mnie zbyt poważnie...
Byłem dla niej śmieszny, może i małym chłopczykiem. :shock:
Zastanawiałem się kiedyś czemu wtedy nie zadziałały stawiane przeze mnie granice - to znaczy miałem wrażenie, że żona ma je gdzieś po prostu.
To też jest ważne przy stawianiu granic.
rak
Posty: 995
Rejestracja: 30 wrz 2017, 13:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek Ukasza

Post autor: rak »

Ukaszu,

pozwól kika słów ode mnie:
Ukasz pisze: 16 sie 2018, 9:55 Po gorzkiej rozmowie na pożegnanie wysłałem jej list, w którym wyłożyłem swoje stanowisko, w tym warunki jej powrotu do mnie. Było tam między innymi podjęcie terapii (jej, nie wspólnej), zerwanie z kowalskimi, uznanie, że ona również miała swój wkład w kryzys. Pewnie brzmi to wręcz śmiesznie, bo to rzeczy oczywiste, ale tego dotąd ode mnie nie słyszała.
Najpierw trochę się poczepiam, domyślam się, że ten pogrubiony fragment to wynik emocji, a nie sformuowania które przekazałeś żonie. Mimo wszystko takie przekazanie emocji, też może o czymś świadczyć. Wydaje mi się, że rozumiem Twoją postawę, ale to brzmi trochę jak wymuszenie, a nie postawienie granic - takie sformuowanie sugeruje konkretny bezdyskusyjny efekt, a dyskusyjne są tylko jej kroki, które mają do tego doprowadzić. Pewnie to też zrobiłeś, ale nie wiem, czy nie lepiej byłoby podkreślenie efektu jakie jej postępowanie ma na Ciebie, jakie budzi emocje i jak jej zachowanie budzi Twój sprzeciw i boli.

Wydaje mi, że swoją postawą wyjazdem po 3 dniach określiłeś siebie i to uważam, że jest super - mimo, że Ciebie to teraz pewnie b. boli. Przekazałeś jasny sygnał nie godzisz się na takie traktowanie. Jednak sposób jaki wybrałeś list - bezpieczny, intelektualny, nie pozwala do końca na podzielenie się swoimi emocjami. Zgadzam się tu z Jarkiem, że one mogą duża plastyczniej wyrazić Twój sprzeciw niż nawet najmądrzejsze słowa. Te zdają się teraz nie trafiać do żony...

Podobnie miałem/ mam u siebie, suche dyskusje nawet (a może szczególnie) oparte na faktach nie przemawią, spływają jak po kaczce. Jak włączam emocje, to wzrost zrozumienia jest uderzający, ten kanał działa zadziwiająco dobrze, ale wymaga sporo pracy, szczególnie dla nas mężczyzn...
Nieważne jest, gdzie jesteś, ale wszędzie tam, gdzie przyjdzie ci się znaleźć, ważne jest, jak żyjesz - Henri J.M.Nouwen
Jonasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Jonasz »

rak pisze: 16 sie 2018, 12:06 Podobnie miałem/ mam u siebie, suche dyskusje nawet (a może szczególnie) oparte na faktach nie przemawią, spływają jak po kaczce. Jak włączam emocje, to wzrost zrozumienia jest uderzający, ten kanał działa zadziwiająco dobrze, ale wymaga sporo pracy, szczególnie dla nas mężczyzn...
Raku jak rozumiem sporo pracy oznacza ich opanowanie i kontrolę.
Czasem stosuję podpatrzony od córki sposób "strzelania focha"dla podkreślenia emocji, czyli wagi sprawy.
Szczerze mówiąc z takim dodatkiem żona bezbłędnie odgaduje, że sprawa jest poważna- przynajmniej dla mnie .
Parę razy skończyło się to śmiechem - i żony i moim.
Ale przyznaję od czasu do czasu pozwalam sobie na mocniejsze po męsku uwolnienie emocji. :
Foch to za mało. Nie dociera.
Ale i tak z tego nic nie rozumiem.
ODPOWIEDZ