Wątek Ukasza

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: lustro »

Pustelnik pisze: 27 lis 2018, 12:23 Jarku,
"Może też tego tak nie widzi jak Ty?"
A TY wiesz, pytałes, usłyszałes...jak widzi Ciebie Twoja zona?
jestes pewny?


Pustelnik pisze: 27 lis 2018, 12:23 Prosze podpowiedzieć mi gdzie jest instrukcja cytowania/wklejania, bo bez tego odpowiedz/komentarz na parę pytan jest dla mnie za trudną sprawą.
Klikasz cudzysłów w prawym górnym rogu i...zaczynaja sie schody :lol:
Cytowanie we fragmentach tego samego posta jest jeszcze do przejścia, ale kilu róznych...?
Droga "redakcjo", czy to sie da zrobic bez otwierania kolejnej strony w komputerze...?
jacek-sychar

Re: Wątek Ukasza

Post autor: jacek-sychar »

lustro pisze: 27 lis 2018, 15:07 Klikasz cudzysłów w prawym górnym rogu i...zaczynaja sie schody
Cytowanie we fragmentach tego samego posta jest jeszcze do przejścia, ale kilu róznych...?
Droga "redakcjo", czy to sie da zrobic bez otwierania kolejnej strony w komputerze...?
Instrukcja cytowania jest tutaj:
viewtopic.php?f=20&t=229

Nic więcej nie można zrobić, gdyż jest to uwarunkowane możliwościami technicznymi naszego forum.
Jonasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Jonasz »

Wybacz Ukaszu że odpowiem Pustelnikowi w Twoim wątku.

Pustelniku moje pytanie służyło temu, żeby bardziej zrozumieć sytuację, w której się znajdujesz ;)
Ukasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ukasz »

Odpowiadam na post Pustelnika z innego wątku:
viewtopic.php?f=10&t=1169&start=165
Pustelnik pisze: 26 lis 2018, 12:27 "Odzyskać miłość współmałżonka - to jest trudne zadanie"

Ukaszu,
zastanowiło mnie to Twoje zdanie...
Z tego co wiem (czytalem tylko pare Twoich postów, ponadto pamięć mam taką a nie inną, mogę się mylić) , wg mojego "słownictwa"/stylu myslenia: "połowicznie" (i na własne jej życzenie) opuściła Cię Żona, weszła w stan dziwnej (żeby nie powiedzieć"groteskowej" separacji), traktuje Cię jak powietrze lub zlośliwie, unika kontaku zTobą, JEST W STANIE PERMANENTNEGO FOCHA (???).
Jesli coś mocno przekłamalem, lub czujesz się urazony, to przepraszam, i mozesz też skorygować moje kumanie ...

Wraca do rozkminienia (bynajmniej tego próby) TWOJEGO ZADANIA.
rozumiem, ze jestes (poczuwasz sie) za coś odpowiedzialny, nie wiem (w ogole tego nie rozumiem) za co ...
Kto Ci nadał to zadanie ? Sam sobie ? Na jakiej podstawie ?
"ODZYSKAĆ MIŁOŚĆ" - czy chcesz powrotu tego co bylo "kiedyś tam", naprawdę? Uważasz to za dobre/wskazane/realne ... ? Co rozumiesz przez slowo Miłość ? Czy zgadzasz się na (b.prawdopodobną) ewentualność, że Twoja definicja milosci moze znacznie (i już ... do konca) róznić się od definicji tejże Twojej Malzonki ? Co Ty na to ?

Jakie to "zadanie" ma chierarchię w Twoim życiu ?
Jak uzasadnisz swoje zadanie ewangelicznie ?
Co "Cię NAKRĘCA" ??? do tego zadania ?
W znaczeniu - motywuje, uzyłem słowa jakim "myślę" w swojej podepresyjnej glowie, jak wolisz "politycznopoorawne" slowa: motywacja, oczekiwania, pragnienia, marzenia, to proszę :-) podmień sobie moj termin: "nakręcanie się".

Pogody Ducha Tobie i potencjalnym Czytelnikom !
Chcę, żeby żona znów mnie pokochała. Kocham ją i chcę, żebyśmy znów byli razem, czerpali z tego radość. Wiem, że nie będzie jak kiedyś, że wspólnego życia może już nie być wcale. Nie wiem, jak miałoby wyglądać to ponowne życie razem. Nie tworzę sobie wizji, jak to ma być, bo na pewno nie będzie według mojego wyobrażenia. Czasem sobie marzę, mam przed oczami miły obrazek i sprawia mi to frajdę, ale nie przywiązuję się do niego. Mam raczej nadzieję wielkiej, pięknej niespodzianki.
Mój udział w tym jest w zasadzie taki, żeby nie przeszkadzać. To trudne zadanie. Obejmuje po pierwsze rezygnację z niepotrzebnych działań, które kuszą pozorną nadzieją na efekt, po drugie zaś pracę nad sobą, żebym swoją postawą nie zniweczył szansy, jeśli Bóg taką przed nami postawi. Obie sfery jakoś łączą się w moim zachowaniu wobec żony. Każde działanie lub jego zaniechanie jest jakimś sygnałem w jej stronę, uczynkiem, za który ponoszę odpowiedzialność. Chcę, żeby to były dobre uczynki, płynące z mądrych decyzji, z mądrej miłości.
Mam nadzieję, że On tak właśnie zrobi - da nam szansę. Nie po to połączył nas w jedno ciało, żebyśmy teraz mieli żyć osobno. A kiedy i jak - nie wiem.
Na koniec hierarchia: na pierwszym miejscu jest Bóg. To znaczy, że przede wszystkim mam iść wyznaczoną przez Niego drogą. A mocą przyjętego sakramentu ta droga nie może ominąć mojej żony i mojej miłości do niej. Jak napisał Andrzej, założyciel Sycharu, jego droga do świętości ma imię: imię jego żony.
Jonasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Jonasz »

Byle nie męczeństwo :lol:
Co innego ofiara w darze :)
Ukasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ukasz »

Żadne męczeństwo. Najgorzej się czułem przez te lata, gdy żadnych uczuć do niej miałem i sam nie wiedziałem, czy ją kocham. Teraz jest dużo lepiej. Sama miłość, nawet nieodwzajemniona, już przynosi radość. To już jest bliżej słodkiego jarzma i lekkiego brzemienia - choć krzyża w tym też nie brakuje.
Pustelnik

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Pustelnik »

Heyka Ukasz !!! :-)
napisałeś :
"Każde działanie lub jego zaniechanie jest jakimś sygnałem w jej stronę, uczynkiem, za który ponoszę odpowiedzialność."
Potencjalnie to tylko Ciebie chwalić za takie oświadczenie, ale ja się ... trochę o Ciebie martwię.
Czy gdyby Twoja zona, zadzwoniła do Ciebie: "spotkajmy się jak najszybciej, chciałabym porozmawiać" to wszytko byß rzucil w swojej (czy aby dobrze pojetej odpowiedzialnosci) czy raczej powiedział: "chcialbym wczesniej znać temat rozmowy, aby się dobrze przygotować. ponadto wydaje się rozsądne spotkac sie jak będziemy obydwoje wypoczęci, bo małzenskie tematy to ... ważne tematy" ?

Chyba nie muszę dopowiadac, ze to drugie podejscie jest mi blizsze ... :-)

Z szacunkiem do "innych podejsc"

Pogody Ducha !
Ukasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ukasz »

Mi jest bliższa pierwsza wersja, choć oczywiście nie rzuciłbym wszystkiego nie pytając, o co chodzi. A jeśli miałbym zgadywać, na jaki temat chce ze mną jak najszybciej porozmawiać, to ten małżeński nie zmieściłby się w pierwszej dziesiątce, w drugiej chyba też nie. Akurat w tym tygodniu, po raz pierwszy od dawna, żona bywała w domu niemal codziennie i kilka razy zjadła tu nawet śniadanie i kolację. Jeśli moje zajęcia pozwalały na spożycie posiłku z nią, to to robiłem, jeśli nie, to nie starałem się dostosowywać. To prawdopodobnie ostatnie dni pod jednym dachem, więc czas szczególny, w jakiejś mierze pożegnanie po niemal 30 wspólnie spędzonych latach. Jej zachowanie raz rani, raz sprawia miłą niespodziankę. Ja niezależnie tych zmian w każdej chwili mam wielką ochotę ją przytulić, ale rzecz jasna ani tego nie robię, ani jej nie mówię. Zachowuję życzliwość, otwartość i lekki dystans. Przygotowuję się do tej zapewne nieodległej chwili, kiedy zmuszę ją do wyprowadzki.
Dzięki za troskę. Mam wrażenie, może złudne, że w tej chwili moje nogi mocno stoją na Skale.
Pustelnik

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Pustelnik »

Napisałes w innym wątku
Moja żona powiedziała mi to wprost: czuje się zraniona i uważa, żeby przypadkiem między nami nie narodziła się znowu jakaś więź. Może ze mną przebywać, dopóki nie poczuje tego "zagrożenia", i tylko w taki sposób, który tym nie "grozi". Gdy to zostało powiedziane, ja uciąłem to pozorne bycie razem. Uznałem to za głęboko nieuczciwe i powiedziałem, że jak już będzie chciała budować relację ze mną, to ja bardzo chętnie. A skoro na razie nie chce, to będzie separacja.
W tej chwili nic nie zapowiada poprawy relacji między nami. Nie jest nawet wykluczone, że za kilka dni rozstaniemy się i już nigdy nie będziemy mieszkać ani nawet przebywać razem. Miałem świadomość, że takie mogą być konsekwencje postawienia granicy przeze mnie.
Nasza sytuacja różni się bardzo od Twojej, bo nasze dzieci są już dorosłe.
Czy zgodzisz się ze mną Ukaszu, że to ważna część Twojej historii ?
Czy ta separacja dopiero teraz się zaczyna , bo "ją nazywasz" i "wyrażasz na nią zgodę" ? :idea:
Jakie (trudne) uczucia Ci wtedy towarzyszyły ? Nie musisz odpowiadać :-) ....

Pogody Ducha ! Dobrych (prawdziwych) Świąt :!:
Ukasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ukasz »

Pisałem o tym już tutaj, ale innymi słowami, szerzej. W innym wątku, który przytoczyłeś, streściłem kawałek mojej historii.
Moja separacja zaczęła się dawno i zarazem wciąż jeszcze się nie dokonała - i nie mam na myśli tej formalnej. Był moment przyspieszenia, gdy złożyłem wniosek do sądu i wyprowadziłem się na kilka miesięcy. Być może kolejny nastąpi lada dzień, gdy uniemożliwię żonie dalsze mieszkanie na dotychczasowych warunkach. Jednak mur między nami rósł powoli przez ponad siedem lat. Widziałem to, przyjmowałem do wiadomości i nie akceptowałem tego. Uczuć było tysiąc, potem zero, potem znów mnóstwo. Aktualnie znów buzują, ale nawet nie ze względu na moje relacje z żoną - choć nie wykluczam, że jutro zobaczę się z nią ostatni raz - lecz z powodu działań moich sióstr. Jedna się rozwodzi i znęca nad mężem, a druga jej w tym pomaga. Pojutrze przełamiemy się opłatkiem i złożymy sobie życzenia. Nie będzie to łatwa sytuacja dla żadnej ze stron. Od wielu miesięcy nie byłem tak rozbity. Więcej o tej sytuacji tu:
viewtopic.php?f=10&t=1795&start=15
burza
Posty: 497
Rejestracja: 29 maja 2018, 22:23
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: burza »

Ukaszu, nie dość, że u ciebie w małżeństwie źle się dzieje to jeszcze w twojej rodzinie. To przykre, bo zamiast widzieć przy wigilijnym stole, ciepło i radość rodzinną, to powinno być jakaś nadzieją dla Ciebie. To rodzina będzie podzielona na 2obozy, a siostry, zamiast mieć jakoś nauczkę i wyciągać wnioski życiowe, chociażby z twojej historii. To sobie rozwalaja życie i swoim bliskim, niestety nie masz na ich decyzję wpływu bo one nie są już, małymi siostrami, moze po czasie dotrze to do nich. One teraz są zaslepione, natomiast ty masz czyste sumienie wobec Boga i swojego małżeństwa. Dla mnie ten świat, przewraca się do góry nogami słysząc takie historie. Ja, też mam wartości rodziny, małżeństwa ale to tylko ja mąż co innego dalej robi i czuję. Amok dalej trwa... Czy tak już, będzie zawsze?Nie wiem..Ja, Święta spędzam z córką, a czy maz będzie z nami tego nie wiem. To zależy, tylko od niego ale nie proszę go nie ponizam sie, o to jego decyzja i jego sumienie. .Życzę Ci mimo , wszystko udanych świąt i pogody ducha.
Ukasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ukasz »

Dziś, zgodnie z zapowiedzią, żona odwiedziła nasz dom. Wpadła na godzinę. Zjedliśmy razem drugie śniadanie. Potem powiedziałem, że idę na strych zobaczyć łazienkę skończoną wczoraj późnym wieczorem. Poszła ze mną. Bardzo jej się podobało. Już na progu powiedziała, że jest pięknie. Weszła do nowej wanny i cieszyła się, że ma taką wielkość i kształt, jak powinna. Że to jest chyba ta sama, którą wspólnie wybieraliśmy w sklepie kilka miesięcy temu, gdy ona jeszcze chciała przeprowadzać się za mną. Weszła do kabiny prysznicowej, którą zbudowałem tylko dla niej, i też wyrażała wielkie zadowolenie. Podobała jej się nowa lodówka, którą kupiłem wczoraj. Po powrocie na dół powiedziałem, że po nowym roku będę kupował tam stół i krzesła, bo nasz chce, aby mu zostawić ten, którego używamy obecnie. Wtedy usłyszałem, że on nie ma szans przeprowadzić się tutaj, bo ona się na to nie zgadza.
Poprosiłem żonę o pięć minut rozmowy, zanim wyjedzie. Zgodziła się. Przedstawiłem jej swoje stanowisko. Jeżeli teraz zgodzi się na przeprowadzkę syna, to jest zaproszona do mieszkania na strychu bez żadnych warunków. Jeżeli nie, to w przyszłości to zaproszenie będzie aktualne, lecz warunkowe. Może tam zamieszkać jako gospodyni, jeżeli będzie chciała budować więź ze mną. Zawsze będzie też mile widzianym gościem; może tam mieć swoje miejsce, swój pokój - ale jako gość.
Wtedy dowiedziałem się, że dostała ode mnie pod choinkę pozew z sądu. O tym, że złożyłem wniosek o separację, wie od 14 miesięcy, ale dopiero teraz została o tym poinformowana formalnie. List przyszedł na adres jej mieszkania, gdzie mieszka jej mama i to ona tworzyła to pismo i je przeczytała. Według relacji żony zawarte tam kłamstwa tak ją zabolały, że postanowiła zerwać wszystkie kontakty z moją rodziną. Nie chce się nawet umówić na brydża z moją siostrą rozwódką. Domyślam się, że również pomysł wyjazdu z nią na czas świąt miał ten sam powód, ale tego żona mi nie powiedziała. Stwierdziła, że warunkiem uzgadniania z nią czegokolwiek jest wycofanie pozwu. A dodatkowym warunkiem zamieszkania na strychu jest zbudowanie tam osobnego wejście, czyli windy. Potem wstała i wyszła. Nie było możliwości złożenia jej życzeń świątecznych, choć miałem taki zamiar.
Miałem i mam taki plan, żeby zaraz po remoncie przeprowadzić się. Zostawić żonie wszystkie rzeczy w jej pokoju, co oznacza, że trudno będzie do niego wejść, a o położeniu się spać nie będzie mowy. Czyli nie będzie mogła mieszkać tak, jak dotąd. Nie wiem tylko, czy dam radę zrobić to wszystko jutro do południa. Ruszam do pracy, mimo niedzieli, świętować będę jutro.
Pantop
Posty: 3167
Rejestracja: 19 lis 2017, 20:50
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Pantop »

Ukasz pisze:Oto okrywa mnie ciemność, spowija mnie gęsty mrok. Doświadczyłem tego mocno właśnie w tę niedzielę Objawienia Pańskiego.
Leżę sam w dużym, pustym domu, który kiedyś był pełen życia i miłości. Czwarta doba po operacji przepukliny. Nasilają się powikłania po znieczuleniu dolędźwiowym. Leżę plackiem, nie wolno mi nawet unieść głowy. Gdy jednak muszę na chwilę wstać, zaraz przychodzą zawroty głowy, a po dwóch – trzech minutach rozsadza ją taki ból, że natychmiast muszę się położyć i budzę się dopiero po dłuższym czasie. Ból głowy jednak trwa i rośnie z godziny na godzinę. Nie jestem już w stanie nic jeść ani pić zalecanych napojów z solą. Zapada zmrok. Po południu ma przyjść do mnie żona. Obiecała mi to zaraz po operacji, potwierdziła z sobotę, to były takie ciepłe, serdeczne rozmowy! Nie mogę już nic czytać ani słuchać, nawet rozmowa przez telefon wzmaga ból głowy. Nawet światło. Gaszę je i leżę w ciemności. Popołudnie mija i przychodzi wieczór. Wraz z oddalaniem się spełnienia obietnicy rośnie mój gniew. Radosne i pogodne uczucia, które rozpromieniały ten bolesny dzień, rozpływają się i nikną. W ich miejsce rośnie świadomość dotkliwej samotności, całkowitego porzucenia. Okrywa mnie ciemność, spowija mnie gęsty mrok.
Takie jest moje, ludzkie doświadczenie tej chwili, tego dnia. I właśnie do człowieka w takim miejscu Bóg kieruje to Słowo.
Powstań! Niech rozbłyśnie Twoja nadzieja w Bogu, bo przyszło twe światło i chwała Pańska rozbłyska nad tobą. Bo oto ciemność okrywa ciebie i gęsty mrok spowija twoje serce, a ponad tobą jaśnieje Pan, i Jego chwała jawi się nad tobą.
I przyjdą ludzie do twojego światła, do blasku twojego wschodu. Rzuć okiem dokoła i zobacz: Ci wszyscy zebrani zdążają do ciebie. Twoi synowie przychodzą z daleka, na rękach niesione są twe córki.
Wtedy zobaczysz i promienieć będziesz, a serce twe zadrży i rozszerzy się, bo do ciebie napłyną mnogie dary, przyjdą ludzie nucąc radośnie hymny na cześć Pana.
Tego wieczoru nie nastąpił żaden cud. Przed północą żona przyjechała do domu, ale nie zajrzała do mnie. Znajomy lekarz poradził mi, jak złagodzić objawy. Nie mogłem wstać, nawet zapalić światła, sięgałem tylko do małej lampki nad łóżkiem. Czołgałem się po ciemnym domu na czworakach, żeby zgromadzić i przywlec do łóżka niezbędne rzeczy. Wreszcie zrobiłem wszystko i wyczerpany postanowiłem, że spróbuję zasnąć. Sięgnąłem do lampki, żeby zgasić światło i ręka trefiła na kartkę z tekstem modlitwy, który odmawiam codziennie przed snem i tego dnia o tym zapomniałem.

Ja ….. (imię) w imieniu naszego Pana Jezusa Chrystusa, w mocy Ducha Świętego udzielonego nam w świętym sakramencie małżeństwa, obmywam cię w najdroższej Krwi Przymierza, którą Zbawiciel przelał za nas na krzyżu, i proszę Boga, by uwolnił cię od zła, które sprzeciwia się naszej miłości. Z serca ci przebaczam każde złe słowo, każdy gest, każde zaniedbanie, poniżenie czy pogardę, które mnie dotknęły. Otwieram się przed tobą i ponownie z miłością powierzam ci moje serce. Wyznaję przed Panem, że jesteś moją jedyną, wybraną, błogosławioną i ukochaną żoną.
Błogosławię ci w imieniu Najwyższego Boga i Pana Jezusa Chrystusa. Duch Święty Pocieszyciel niech cię napełni swym światłem. Niech Pan przeniknie cię miłością i uzdrowi twoją duszę. Niech uzdrowi twoje wspomnienia i uczucia. Niech w miejsce ran wleje ciepło kojącej miłości. Zanurzam cię w Jego miłości i błogosławię. Błogosławię naszą relację, relację z naszymi dziećmi. Błogosławię twoich rodziców. Błogosławię twoich przyjaciół i znajomych. Błogosławię cię miłością całkowitą, bezwarunkową, przebaczającą i czułą. Co Pan ci przebaczył i ja ci przebaczam.
Niech Pan dotknie z miłością twego ciała, które jest dla mnie znakiem Jego miłości. Niech napełni cię Duchem Świętym. Błogosławię twój dotyk i spojrzenie, naszą bliskość i mieszkanie. Niech Pan da ci pokój i radość, nadzieję i wolność we wszelkich przejawach życia. Błogosławię twoją pracę i rozrywkę, twoje troski i pasje, błogosławię to, co ty będziesz błogosławić.
W imieniu Pana Jezusa błogosławię wszystkim wrogom, którzy świadomie czy nieświadomie utrudniają nam wspólne życie. Niech Pan da im dobro i miłosierdzie, światło i pokój.

.
Wtedy zobaczyłem i rozpromieniałem, a serce moje zadrżało i rozszerzyło się, bo napłynęły do niego mnogie dary Boże.
Jakże miło mieć taką rodzinę, z którą wspólnie kolędujesz, świętujesz, składasz życzenia, a która tydzień później nie poda Ci kubka wody kiedy leżysz plackiem.
Jeśli masz jakie fotki z tej rodzinnej imprezy to sam możesz ocenić jak na nich wyszedłeś...
To jednak pan pikuś w zestawieniu z niedotrzymaną obietnicą żony.

Tak po ziemsku - to z lubością przychodzą mi na myśl słowa z przypowieści o gospodarzu, który daremnie wysłał swe sługi a potem syna do rolników by odebrać należny mu plon: ,,/.../ Kiedy więc właściciel winnicy przyjdzie, co uczyni z owymi rolnikami? Rzekli Mu: Nędzników marnie wytraci,/.../ ,,
Kiedy więc Ukaszu przyjdziesz do siebie - życzę wszelkiej pomyślności Twym najbliższym :P

Tak po niebiańsku - Miałeś/masz niewątpliwą sposobność spotkania się z miłością i darami Taty, ofiarowanymi Ci za wytrwałość. pokorę i zaufanie. Tak, Twa dusza nasyciła się światłem i pokojem, zadrżała pozytywną emocją.
O ile uczciwie zazdroszczę Ci wyżej opisanych przeżyć, to już całkowicie chciałbym wypisać się z procesu doświadczenia, który je poprzedził. (to oczywiście fikcja, gdyż w praktyce jedno bez drugiego jest cudem, czyli teoretycznie możliwe)

A tak od siebie - trzymaj się chłopie.
Gdybyś mieszkał w moim mieście to podskoczyłbym podać Ci szklankę herbaty z prądem, a tak ślę Ci tylko me wypociny w dodatku niskich lotów.
Póki co nie miej oporów przed wezwaniem pomocy - łażenie na czworakach i konanie z bólu to nie jest fajny pomysł na początek 2019. Zadzwoń do najbliższych i DOMAGAJ się krótkiej wizyty.
Nie zostawaj sam, bo się przekręcisz i kto będzie tak pięknie pisał codzienne ,,Echo słowa,,??
Chyba tylko ozeasz z Pustelnikiem wspomagani odważną formą mare1966.


3m się zdrów, masz rodzinę i nie wahaj się jej użyć!!
Ukasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ukasz »

Dzięki Pantopie za ten serdeczny post.
Tego dnia kilka osób proponowało mi wizytę i pomoc, ale ja wolałem tę obiecaną, od żony. Więcej: tego popołudnia miało się u mnie odbyć gromadne kolędowanie. Pierwotnie zaprosiłem na tę imprezę tylko najbliższego przyjaciela z rodziną. Przed pójściem do szpitala przygotowałem sobie wszystko tak, żeby bez podnoszenia ciężaru ponad 1 kg upiec szarlotkę dla gości. W kilka godzin po operacji czułem się tak świetnie, że zaprosiłem jeszcze kilkanaście osób (w tym Czarka, moderatora naszego forum - pozdrawiam!). Nawet żona mówiła, że może wpadnie, a ona pięknie śpiewa i jeszcze niedawno chętnie "kolędowała". Potem wyszły powikłania i musiałem wszystko odwołać.
Tego wieczoru miało być zupełnie inaczej, niż ostatecznie wyszło, ale nie dlatego, że brak mi rodziny lub przyjaciół. Dzień wcześniej i dzień później prosiłem o pomoc i od razu ją dostałem.
A następnego dnia żona zadzwoniła i spytała, czy nie potrzebuję jakiś zakupów. W sumie nie było nic pilnego, ale wymyśliłem naprędce kilka drobiazgów i poprosiłem o nie. Potem spytałem, czy była wieczorem w domu (ja leżałem na strychu, dwa piętra wyżej). Rozmowa wyglądała mniej więcej tak:
Byłaś wczoraj wieczorem w domu?
Tak.
A nie wpadłaś do mnie?
A to ja mam obowiązek Cię odwiedzać?
Obiecałaś i czekałem.
Mogłeś podejść do okna i zobaczyć, czy stoi samochód.
Nie mogłem.
To cześć.

W wieczorem przyszła z tymi zakupami. Spytała, jak się czuję. Wzięła prezenty spod choinki. Poprosiłem ją o zmianę opatrunku i zrobiła to. Rozmawialiśmy tak, jakby poprzedniego dnia nic się nie stało.
Dla mnie ten trudny, niedzielny wieczór był jednak ważnym doświadczeniem. Uświadomił bardzo mocno, że będę żył sam, bez niej, że nie ma co liczyć na jej szybki powrót. Pozwolił też dojrzeć decyzji, która nabierała kształtów od dawna. Żona spędziła ten czas obiecany mi, jak każde niedzielne popołudnie i wieczór w ostatnich co najmniej ośmiu latach, ze swoimi kolegami z klubu. Żebyśmy znowu mogli być razem, niezbędne jest z jej strony ucięcie wszelkich kontaktów z tą grupą. Mam niemal pewność, że tak jest, i że ona nie jest na to gotowa. Trudno. Poczekam.

27 lutego jest rozprawa z mojego pozwu o separację. Nie wycofuję wniosku.
rak
Posty: 995
Rejestracja: 30 wrz 2017, 13:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek Ukasza

Post autor: rak »

Ukasz pisze: 08 sty 2019, 15:39 Żebyśmy znowu mogli być razem, niezbędne jest z jej strony ucięcie wszelkich kontaktów z tą grupą. Mam niemal pewność, że tak jest, i że ona nie jest na to gotowa.
miałem podobne przemyślenia, ale ich realizacja już nie zależała ode mnie. Trochę to też trwa, kilka osób jest już poza nawiasem, ale z niektórymi (szczególnie z rodziny) jednak trzeba będzie jakoś ułożyć relacje :roll:
Nieważne jest, gdzie jesteś, ale wszędzie tam, gdzie przyjdzie ci się znaleźć, ważne jest, jak żyjesz - Henri J.M.Nouwen
ODPOWIEDZ