Wątek Ukasza

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Pantop
Posty: 3167
Rejestracja: 19 lis 2017, 20:50
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Pantop »

Sympatyczna lustro
Pantop pisze:Lecz - parafrazując - jeśli jeszcze by wydał swoje ciało na spalenie, a żona obecnie go nie kocha - nic jej nie pomoże (wychwytujesz kontekst - nie Ukaszowi tylko jego żonie nic nie pomoże).
W tym cytacie chodziło mi o to, że do tanga trzeba dwojga.
Opis
Nie trzeba być doktorem logiki by stwierdzić, że Ukasz robi chłopina co może.
Stara się, prosi, podsuwa możliwości, zawsze gotów zasiąść do stołu obrad, organizuje wycieczki i wyprawy, płaci kasiorkę na dom, toleruje gamoniów z kortu tenisowego oraz samowolkę żony (jej zachowanie przypomina zachowanie singielki biznesłumen na dorobku).
Oczywiście jako człowiek ma swoje ograniczenia (jak każdy) - lubi kreślić śmiałe plany podług których żona powinna im przyklasnąć, bo jak nie to w niedługim czasie spotkają się - wiesz gdzie?
U adwokata.

Żona Ukasza jest jednak mądra.
Podejrzewam nawet, że gdzieś w głębi serca kocha swego męża.
Jednak wojująca emancypacja, ułuda równouprawnienia i krzywe podszepty środowiska zagłuszają jej to uczucie w sercu.
Dzięki temu z łatwością asymiluje dobre dary od Ukasza.
Wszelkie zaś próby negocjacji czegokolwiek, co wymagałyby od niej ustępstw, traktuje jako atak na swą wolność i niezależność.
Jej mądrość polega na tym, że chyba podświadomie wyczuwa, że swego męża może mamić w nieskończoność.
Mąż natomiast też jest mądry i idzie ze stosownymi kwitami do sądu.
Wtedy żona spuszcza z tonu i robi krok w kierunku porozumienia.
Mąż bierze to za dobrą monetę i zwrot w stosunkach/relacjach. Wycofuje kwity z sądu.
Mądra żona osiąga co chciała i wraca na stare tory postępowania.
Mąż wymienia zamki i każe opuścić lokum żonie (adwokat online).
Żona jest miła i mąż znów ma nadzieję na poprawę żony.

I w tym miejscu miła lustro sama dobrze odczytałaś komentarz Ewurycy i mój.
Chociaż nie są alkoholikami, są uzależnieni od siebie - normalnie jak mąż od żony i żona od męża
Chyba ze śladami toksyczności, ale któż jest doskonały.



Fajne jest to, że nie musimy wszystkiego rozumieć.
To sztuka umieć uszanować cudzą drogę, nawet jeśli wujek dobra rada krzyczy w człowieku: NATYCHMIAST DORADZAJ!!!
A guzik wujku.
:mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
renta11
Posty: 842
Rejestracja: 05 lut 2017, 19:20
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: renta11 »

Ukaszu

Smutno mi, że przez ponad 90 stron i od pewnie wielu lat - toczy się gra, toksyczny małżeński taniec.
I NIC się nie zmienia, tylko marchewki trochę inne (teraz mediacje, Ty może mieszkanie) i kije nieco mocniejsze (wypad z domu, ale nadal w jednym łóżku). Dokąd tak będziecie grali (Wojna Państwa Rose???).
I napiszę bezczelnie.
NIC się nie zmieni jeśli Ty się nie zmienisz. Bóg Ci tego nie da, bo za bardzo tego chcesz. Sorki, błąd. Raczej Bóg daje Ci to, czego naprawdę chcesz - GRĘ (adrenalinę, przyciąganie-odpychanie). Dostajesz to, o co prosisz. Tylko tyle.
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
Pustelnik

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Pustelnik »

Pantop pisze: 08 gru 2019, 20:05 Fajne jest to, że nie musimy wszystkiego rozumieć.
To sztuka umieć uszanować cudzą drogę, nawet jeśli wujek dobra rada krzyczy w człowieku: NATYCHMIAST DORADZAJ!!!
A guzik wujku.
:mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Sympatyczny Pantopie,
może poprowadzisz warsztaty ze (skutecznej tudzież błyskotliwej oraz dowcipnej) komunikacji z ... :roll: ... samym sobą :lol: ?

Dobreg dnia ! ;)
Pustelnik

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Pustelnik »

Pantop pisze: 08 gru 2019, 20:05 Sympatyczna lustro
Pantop pisze:Lecz - parafrazując - jeśli jeszcze by wydał swoje ciało na spalenie, a żona obecnie go nie kocha - nic jej nie pomoże (wychwytujesz kontekst - nie Ukaszowi tylko jego żonie nic nie pomoże).
W tym cytacie chodziło mi o to, że do tanga trzeba dwojga.
Opis
Nie trzeba być doktorem logiki by stwierdzić, że Ukasz robi chłopina co może.

Stara się, prosi, podsuwa możliwości, zawsze gotów zasiąść do stołu obrad, organizuje wycieczki i wyprawy (...)
LECZ podstawowy wybór jest (na dzisiaj bo ... dalekosiężne planowanie czy ... marzycielstwo też może być ... pokusą :evil: ) 8-) :
- robić coś dalej w "danym temacie" ?
czy
- "zaniechać"

Bo czy "zaniechanie" to zawsze (najczęściej) = ZANIEDBANIE (grzech, brak odpowiedzialności, brak starania , itd, itp) ???

8-) :!: :idea: :?:
Pustelnik

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Pustelnik »

Twój Ukaszu 1-szy post:
Ja jestem zaangażowanym katolikiem, ona nie. Moją wiarę traktuje, tak, jak wszystko związane ze mną, czyli z rosnącą pogardą. O nierozerwalności małżeństwa wypowiadała się bardzo różnie, jednak ostatnio raczej negatywnie.
Nie wiem, czy jest kowalski. Wiem, że jest grupa, która dla żony jest uosobieniem męskich cnót i tym samym moim przeciwieństwem, co komunikowała mi wielokrotnie. Nie pozostawia też żadnych wątpliwości, kto jest dla niej ważniejszy - oni.
To trochę taki ... opóżniony "bunt nastolatki" u Twojej żony (znam to i ... doświadczam z ... "mojego podwórka") , mylę się ?

A czy Ty ciągle robisz za (pozycjonujesz się względem bliższej i dalszej rodziny) "zaangażowanego katolika" ?
Co się zmieniło w tym zakresie od Twojego 1go postu ?

Pozdro !
Ukasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ukasz »

Pustelnik pisze: 10 gru 2019, 4:34 To trochę taki ... opóżniony "bunt nastolatki" u Twojej żony (znam to i ... doświadczam z ... "mojego podwórka") , mylę się ?
Nie wiem. I chyb ta wiedza nie jest mi potrzebna.
Pustelnik pisze: 10 gru 2019, 4:34 A czy Ty ciągle robisz za (pozycjonujesz się względem bliższej i dalszej rodziny) "zaangażowanego katolika" ?
Co się zmieniło w tym zakresie od Twojego 1go postu ?
Chyba nigdy nie pomyślałem o moim postępowaniu jako o pozycjonowaniu się względem bliższej i dalszej rodziny. Za wzór wiary i prawości uchodziła raczej babcia, która zmarła dwa lata temu. Dobrą relację z Bogiem - na ile z zewnątrz można to ocenić - ma też moja mama. Uzasadniając moją niezgodę na kochanka siostry przy wigilijnym stole nie odwoływałem się do Boga, Kościoła, przykazań czy religii. Uważam, żeby nie epatować na zewnątrz jakąkolwiek formą dewocji, ale też nie wstydzić się tego, że wierzę.
Od mojego pierwszego postu zmieniła się moja relacja z Bogiem. Teraz jest bliższa. Jednak w rodzinie mało kto o tym wie, bo jak mnie nie pytają, a to zdarza się rzadko, to o tym nie opowiadam.
Pantop pisze: 08 gru 2019, 20:05 Mąż wymienia zamki i każe opuścić lokum żonie (adwokat online).
Żona jest miła i mąż znów ma nadzieję na poprawę żony.
To jednak muszę skorygować. W odpowiedzi na wymianę zamków żona nie stała się miła, lecz włamała się i założyła mi niebieską kartę. Od tego momentu określam swoją sytuację jako separację i nie robię nic, żeby ona została, tylko - niestety nieporadnie - działam na rzecz jej odejścia z domu. Jakiekolwiek nowe budowanie razem może nastąpić dopiero po zerwaniu kontaktów z kowalskimi i nie zacznie się od wspólnego mieszkania. Chyba już to pisałem: bardzo bym chciał, żeby to nastąpiło, i mam pewność, że nie może to nastąpić od razu. Ja się na to nie zgodzę.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ruta »

Ukasz pisze: 10 gru 2019, 17:34 Od mojego pierwszego postu zmieniła się moja relacja z Bogiem. Teraz jest bliższa.(...)

Od tego momentu określam swoją sytuację jako separację i nie robię nic, żeby ona została, tylko - niestety nieporadnie - działam na rzecz jej odejścia z domu. Jakiekolwiek nowe budowanie razem może nastąpić dopiero po zerwaniu kontaktów z kowalskimi i nie zacznie się od wspólnego mieszkania. Chyba już to pisałem: bardzo bym chciał, żeby to nastąpiło, i mam pewność, że nie może to nastąpić od razu. Ja się na to nie zgodzę.
Ukaszu, przeczytałam Twój wątek, nie każdy post, ale sporo. Wiesz co mnie uderzyło? Że jeśli chodzi o Twoją postawę wobec żony i wobec Twojego małżeństwa nie zmieniło się dokładnie nic. Natomiast z twoich opisów wynika, że w samej relacji między Tobą a Twoją żoną jest znacznie gorzej.

Upierasz się od pierwszego postu, że oddalając się od żony zrobisz krok w stronę naprawy małżeństwa i że pomoże ci w tym zmuszenie żony do wyprowadzki. Masz też jasno określone warunki wobec żony, jej postępowania, tego co ma zrobić, aby zaczął się między wami nowy start.

Mam do Ciebie kilka pytań: Czy określiłeś jakiekolwiek warunki dla siebie? Co Ty powinieneś zmienić, z czego zrezygnować, aby poprawić relację i umożliwić żonie emocjonalny powrót do ciebie? Czy aby na pewno jesteś odwieszony od swojej żony emocjonalnie? Co w ciągu tych dwóch lat zrobiłeś dla siebie, tak poza małżeństwem?

Powiem Ci jak to widzę z boku, na podstawie Twoich wpisów. Jesteś bardzo mocno zawieszony emocjonalnie na żonie. Na tym co ona robi, czego nie robi, czy spełnia Twoje oczekiwania (a masz ich wobec żony całą listę), czy też ich nie spełnia, co zrobiła, gdzie pojechała, jak spojrzała. I wszystko to mocno przeżywasz i kręcisz się wokół tego.
Próbowałeś kiedyś zastosować listę Zerty? Spróbuj, najlepiej od już.
Jako kobieta, próbując zrozumieć postępowanie Twojej żony mam na podstawie Twoich wpisów taki obraz: Twoja żona była generalnie dobrą żoną i matką, dbała o ciebie i o rodzinę. Na pewno dużo z siebie poświęciła, na pewno też wytrwanie przy Tobie nie zawsze było proste. Nie obraź się, ale postrzegam Cię na podstawie Twoich wpisów, jako mężczyznę dość upartego i lubiącego postawić na swoim. Czasem to wykracza poza dobrą męskość, której podstawą może być stanowczość i jest nieco toksyczne. I ta Twoja kochająca żona, gdy już odchowała dzieci, gdy obowiązków zrobiło się mniej postanowiła w końcu zrobić coś dla siebie, znaleźć swój kawałek życia, świata. Rozumiem taką potrzebę. Ma ją wiele kobiet, bo macierzyństwo i małżeństwo często wymagają z różnych przyczyn odsuwania siebie i swoich potrzeb planów marzeń. Nie sądzę że to dobrze, że kobiety rezygnują z siebie na rzecz małżeństwa i macierzyństwa, ale często tak właśnie jest.
To jest to, co ktoś trafnie określił tu spóźnionym buntem nastolatki. O ile jednak bunty nastolatek są chaotyczne, o tyle dojrzałe kobiety zwykle jednak realizują jakiś konkretny pomysł, plan na siebie, marzenie i potrafią być w tym konsekwentne. Natomiast ja w planach Twojej żony tych sprzed dwóch lat nie widzę jakiegoś nieuporządkowania, ani czegoś co radykalnie godziłoby w małżeństwo, choć ty tak to postrzegasz. Jako zagrożenie.

Rozumiem, że mogło bardzo zaboleć Cię i pewnie nadal boli, że w tym swoim nowym kawałku żona nie przewidziała Ciebie. Czy myślałeś kiedyś nad tym z jakiego powodu? I co zrobiłeś, aby żona spojrzała na ciebie inaczej, aby bez przymusu, szczerze zapragnęła Ciebie do tego świata włączyć? Bez poczucia, że zaczniesz jej dyktować co ma robić, jak myśleć, bez lęku, że poczuje się przy Tobie zakłopotana, zawstydzona, zbesztana, podporządkowana?

Mimo twoich zapewnień, że gdy żona zajęła się sobą Ty miałeś mnóstwo innych wspaniałych zajęć, mam też wrażenie, że siedziałeś w pustym domu, wkurzając się jak żona śmie tak Cię lekceważyć i angażować tyle energii w rzeczy i sprawy nie związane z Tobą.

Nie wyczytałam się w wątek na tyle, aby wiedzieć, czy kowalscy są już teraz kowalskimi, czy wciąż chodzi o zdradę emocjonalną? Niezależnie jednak od tego jak jest, zostawiłabym to, bo nie tu się problem zaczął. W waszej sytuacji ewentualną zdrada żony to najmniejszy problem.

Nie wiem też, co dokładnie zrobiłeś, aby uporać się ze swoim nieuporządkowaniem w sferze intymnej. Czy podjąłeś terapię? Nie wiem czy wiesz, że nie wystarczy przestać oddawać się nałogowi, aby wyzdrowieć. I że terapia pozwala uzyskać wgląd w znacznie więcej i więcej w sobie uzdrowić. Czy w jakikolwiek sposób zadośćuczynileś żonie, za czas kiedy twój nałóg ją ranił i czy zrobiłeś cokolwiek aby przemyśleć jakich ran w tej sferze jej przysporzyłes i jak mógłbyś jej pomóc? Czy widzisz zależność między jej aktywnością, która tak cię irytuje, a właśnie tymi obszarami i jej chęcią naprawienia różnych rzeczy w sobie, tam gdzie nie może na razie liczyć na twój udział?

Czy wiesz, że działania w kierunku wyrzucenia żony z domu, zmiana zamków, stawianie warunków, domaganie się, aby pod przymusem żona robiła różne rzeczy, które Ty uważasz za właściwe - są przemocą?

Czy myślałeś kiedykolwiek jakie były Twoje motywy sięgania po pornografię? Co tak naprawdę sądzisz o kobietach o ich roli, o swojej żonie, o jej powinnościach, obowiązkach? Czy postrzegasz żonę jako niezależną od siebie osobę a siebie jako osobę niezależną od żony? Jakie miałeś relacje z ojcem i matką i czego od nich dowiedziałeś się o kobiecości i męskości? Dlaczego czujesz się zależny od kobiet? Co w Tobie sprawiło, że uwiklaleś się w pornografię, czyli jakąś tam wizję kobiecości lub raczej formę jej niszczenia i upodlania - i co w Tobie sprawia, że jesteś tak zależny od żony? Czy dostrzegasz między tymi obszarami w sobie jakąś zależność?

Napisałeś, że Twoja więź z Bogiem się pogłębiła. To dobrze. Spróbuj oddać Jemu swoje małżeństwo. Może jesteś już w punkcie w którym zdołasz dostrzec, że Twoje działania nie tylko nie są skuteczne, ale pogłębiają kryzys. Może już dotarłeś do punktu, w którym z pokorą poprosisz Go o uzdrowienie Ciebie, nie żony.
Ja piszę z takiego właśnie punktu. Podobnie jak Ty chaotycznie plątałam się po swoim małżeństwie, po swoich emocjach, po swoim życiu. Dlatego czuję rodzaj wspólnoty z tym co przeżywasz, mimo że nasze problemy w relacjach są kompletnie różne. Ale podobnie jak Ty długo uważałam, że gdyby mój mąż zrobił to i to (odstawił narkotyki i alkohol oraz podjął leczenie), to wszystko byłoby dobrze. I podobnie jak Ty miałam swój plan na to i wsciekalam się na męża, że nie chce współpracować. A ja przecież chcę tak dobrze. Chciałam też męża ratować, w Tobie też tego ratownika widzę, nie chcesz się wtrącać, no ale ona jeszcze długów narobi, no to jednak... Rozpoznaję to, bo sama w sobie nad tym pracuję.

Teraz zajmuję się sobą i naprawą siebie. Nie wiem co zrobi mój mąż, na razie się pogrąża. Ale wiem, że w końcu jestem na dobrej drodze. W relacji mojej z mężem nie dzieje się na razie lepiej, ale przynajmniej przestało się robić gorzej. To i tak dużo. A ja naprawdę zaczynam zdrowieć. Czego i Tobie z całego serca życzę.
Pustelnik

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Pustelnik »

Ukaszu,
znacznie lepiej (tudzież : 8-) "bardzo dobrze") mi się Ciebie czyta i odbiera w ... innych wątkach ... 8-)

To tylko moja "subiektywność" ?

A może (chociaż trochę z poniższego ?):
nikt nie jest dobrym sędzią w ... swojej sprawie ?

Pozdro !
:)
Pustelnik

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Pustelnik »

Ruta pisze: 29 gru 2019, 8:35 (...) To jest to, co ktoś trafnie określił tu spóźnionym buntem nastolatki. O ile jednak bunty nastolatek są chaotyczne, o tyle dojrzałe kobiety zwykle jednak realizują jakiś konkretny pomysł, plan na siebie, marzenie i potrafią być w tym konsekwentne. Natomiast ja w planach Twojej żony tych sprzed dwóch lat nie widzę jakiegoś nieuporządkowania, ani czegoś co radykalnie godziłoby w małżeństwo, choć ty tak to postrzegasz. Jako zagrożenie. (...)
Czy to ma troche z tego : "trafiła kosa na kamień" ?

Słabość (niedojrzałość) kontra słabość (niedojrzałość) "drugiej strony" ?
krople rosy

Re: Wątek Ukasza

Post autor: krople rosy »

Ruta pisze: 29 gru 2019, 8:35 Nie wyczytałam się w wątek na tyle, aby wiedzieć, czy kowalscy są już teraz kowalskimi, czy wciąż chodzi o zdradę emocjonalną? Niezależnie jednak od tego jak jest, zostawiłabym to, bo nie tu się problem zaczął. W waszej sytuacji ewentualną zdrada żony to najmniejszy problem.
Ruta pisze: 29 gru 2019, 8:35 Nie wiem też, co dokładnie zrobiłeś, aby uporać się ze swoim nieuporządkowaniem w sferze intymnej. Czy podjąłeś terapię? Nie wiem czy wiesz, że nie wystarczy przestać oddawać się nałogowi, aby wyzdrowieć. I że terapia pozwala uzyskać wgląd w znacznie więcej i więcej w sobie uzdrowić. Czy w jakikolwiek sposób zadośćuczynileś żonie, za czas kiedy twój nałóg ją ranił i czy zrobiłeś cokolwiek aby przemyśleć jakich ran w tej sferze jej przysporzyłes i jak mógłbyś jej pomóc? Czy widzisz zależność między jej aktywnością, która tak cię irytuje, a właśnie tymi obszarami i jej chęcią naprawienia różnych rzeczy w sobie, tam gdzie nie może na razie liczyć na twój udział?
Czyli według Ciebie zdrada/zdrady emocjonalne/fizyczne , lekceważenie i ignorowanie męża przez zonę nie jest problemem ale problemem jest oglądanie kilka lat wstecz pornografii przez Ukasza?
Ja tu widzę podwójne standardy oceniania.
Wybielanie i usprawiedliwianie jednej strony i wrzucenie winy i odpowiedzialności na drugą.
Z tego, co pisze Ukasz nałogowe oglądanie porno i samozaspokajanie się ma dawno za sobą i nie raz podejmował próbę zadośćuczynienia żonie za doznane przykrości. Wciąż jest otwartym mężem na powrót żony gotowy wybaczyć wyrządzone jemu krzywdy.
Z całej tej historii wyłania się obraz kobiety nie zainteresowanej narazie naprawianiem z Ukaszem relacji i widzącej swoje szczęście poza małżeństwem.
A z taką postawą współmałżonka nic się zrobić nie da.
I mozna się bić w piersi do śmierci , założyć worek pokutny, i wziąć całą winę na siebie. Nie spowoduje to uzdrowienia relacji małżeńskiej.
bo druga osoba zwyczajnie tego nie chce.
I w tej sytuacji nawet Bóg jest bezsilny.
Wiedźmin

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Wiedźmin »

Ruta pisze: 29 gru 2019, 8:35 [...]

Ukaszu, przeczytałam Twój wątek, nie każdy post, ale sporo. Wiesz co mnie uderzyło? Że jeśli chodzi o Twoją postawę wobec żony i wobec Twojego małżeństwa nie zmieniło się dokładnie nic. [...]
A to może jednak warto przeczytać cały wątek i każdy post.
Ja zmian zauważyłem wiele.
Ruta pisze: 29 gru 2019, 8:35 [...] Próbowałeś kiedyś zastosować listę Zerty? Spróbuj, najlepiej od już. [...]
Trochę zabawnie w moim odbiorze brzmi rada od stosunkowo świeżej forumowiczki (79 postów) dla użytkownika dość okrzepłego (2000+ postów)... ale dopytam? Które punkty listy Zerty uważasz Ruto, że byłyby aktualne do zastosowania w obecnej sytuacji u Ukasza?
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ruta »

white chocolate pisze: 29 gru 2019, 12:36
Czyli według Ciebie zdrada/zdrady emocjonalne/fizyczne , lekceważenie i ignorowanie męża przez zonę nie jest problemem...
- Jest problemem i to dużym. Z tym, że na ten problem mąż kompletnie nie ma wpływu. Do tego trudno stwierdzić, czy do fizycznej zdrady rzeczywiście dochodzi i czy kowalscy naprawdę są kowalskimi. I nie ma moim zdaniem sensu się w to zagłębiać. Nie na tym etapie.
...ale problemem jest oglądanie kilka lat wstecz pornografii przez Ukasza?
- Tak uważam, że jest to problemem. Jak w przypadku każdego uwikłania/nałogu samo zaprzestanie nie wystarcza do uzdrowienia. To jest ogrom pracy nad sobą. Z uwagi na to, że takie uwikłania wpływają na współmałżonka, czasem bardzo dotkliwie ranią i często spychają na złą drogę, jest też ogromny obszar do zadośćuczynienia małżonkowi - i nie na swoich warunkach, ale w taki sposób, aby naprawdę wynagrodzić żonie/mężowi zadane rany. Z tym, że we właściwym miejscu i czasie - po pierwsze kiedy już się swoje problemy przepracuje, po drugie, gdy małżonek będzie gotowy cokolwiek od nas przyjąć. Więc znów - na pierwszym planie praca nad sobą, praca nad relacją to znacznie późniejszy etap. Inaczej można tylko w dobrej wierze zadawać kolejne rany.
Ja tu widzę podwójne standardy oceniania.
Wybielanie i usprawiedliwianie jednej strony i wrzucenie winy i odpowiedzialności na drugą...
- Nie wybielam żony Ukasza. Ale jako kobieta jestem w stanie zrozumieć, jakie mniej więcej okoliczności spowodowały że żyje obecnie w taki, a nie inny sposób. Początek tej drogi wcale nie był zły. Kobieta zrobiła dokładnie to co zaleca się tu na forum - odwiesiła się od męża. Nie było mowy o rozwodzie, rozstaniach z jej strony. A Ukasz zareagował na to jak osoba mocno uzależniona od żony, lękiem, próbami wymuszenia określonej postawy, ilości wspólnie spędzanego czasu, kontrolą, groźbami separacji, izolacji, wyprowadzek. Taka presja może być odebrana jako atak i tylko spowodować dalsze oddalenie - oraz obronę, często także przez atak. Wiele osób zwracało Ukaszowi uwagę na te aspekty, ale bardzo starannie je pomijał i uparcie trzymał się swojej postawy. Na pewno nie przyniosła ona spodziewanych efektów.
Z tego, co pisze Ukasz nałogowe oglądanie porno i samozaspokajanie się ma dawno za sobą...
- Nie wiem tego i otwarcie to napisałam. Nie znalazłam ani jednego postu o terapii, pracy nad tym problemem, głębszej analizie, skąd wogole taki problem się w jego życiu pojawił. Stąd moje pytania do Ukasza.
...i nie raz podejmował próbę zadośćuczynienia żonie za doznane przykrości. Wciąż jest otwartym mężem na powrót żony gotowy wybaczyć wyrządzone jemu krzywdy...
- Na własnych warunkach, wszystkich dotyczących żony. Bez żadnej refleksji nad sobą, bez żadnej rezygnacji z czegokolwiek, formułowanych jako żądania i obarczonych konsekwencjami. Podawanych w bardzo przemocowej formie. A gdzie przestrzeń na krzywdy które Ukasz wyrządził żonie? Nie ma możliwości żeby we wspólnym życiu dwojga ludzi takie się nie pojawiły. Ale jakoś o nich zbyt wiele w wątku Ukasza nie ma. Jest jednostronne żądanie żeby żona się zmieniła, dostosowała i spełniła postawione jej warunki.
...Z całej tej historii wyłania się obraz kobiety nie zainteresowanej narazie naprawianiem z Ukaszem relacji i widzącej swoje szczęście poza małżeństwem.
A z taką postawą współmałżonka nic się zrobić nie da...
- Tu się zgadzam. Dlatego napisałam, że przychodzi taki moment w którym warto do dostrzec. Skończyć z wywieraniem presji, bo to nic nie da, wymuszaniem, warunkami. Odwiesić się i zająć się sobą.
...I mozna się bić w piersi do śmierci , założyć worek pokutny, i wziąć całą winę na siebie. Nie spowoduje to uzdrowienia relacji małżeńskiej.
bo druga osoba zwyczajnie tego nie chce.
I w tej sytuacji nawet Bóg jest bezsilny...
- Można też inaczej. Przepracować uczciwie swoją winę. Bo branie całej winy na siebie to taka sama ucieczka, jak nie wzięcie ani kawalka. Można też wycofać się z działań wobec małżonka wrogich i takich, które może postrzegać jako wrogie. Zająć się uzdrowieniem siebie. Nie narzucać się. Przyjrzeć się uważnie liście Zerty. Pogłębić relację z Bogiem. Przyjąć trudne powołanie do wierności małżeństwu w którym jest kryzys i małżonek się oddalił. Modlić się za żonę i jej powodzenie oraz nawrócenie. Poszukać innych powołań, tego gdzie można ulokować energię, którą bezproduktywnie spala się w bezsensownych próbach naprawienia małżonka i wymuszenia na nim wierności złożonej przysiędze. Oddać się Bogu do naprawy i za Nim podążać. To naprawdę tyle pracy, że nie starczy czasu na zastanawianie się nad tym jak żona spojrzała, czego nie zrobiła, co zrobiła...
Ostatnio zmieniony 29 gru 2019, 17:01 przez Lawendowa, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: poprawiono cytowanie
Ukasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ukasz »

Ruto, bardzo Ci dziękuję za czas i uwagę, jaką mi poświęciłaś. Po lekturze Twojego postu mam jednak wrażenie, że na większość Twoich pytań już w tym wątku odpowiedziałem. Chyba najważniejsze jest wśród nich jedno - jak zmieniam siebie, a nie żonę. Powtórzę krótko: kończę niedługo warsztaty 12 kroków, wcześniej byłem na indywidualnej terapii, po mam kontynuować grupową. Stale staram się poznawać samego siebie przez lekturę Słowa, rozmowy z grupą przyjaciół wprowadzonych w moją sytuację, a przede wszystkim ze spowiednikiem i kierownikiem duchowym (do niedawna były to dwie różne osoby, teraz jedna). Istotną rolę pełni dla mnie śledzenie historii innych kryzysów na forum, bo często w opisywanych sytuacjach widzę swoje życie widziane z innej perspektywy. Zakres i formy mojego zaangażowania w życie duchowe i pracę nad sobą omawiałem latem tego roku z duchownym prowadzącym sycharowskie rekolekcje ignacjańskie: zalecił mi pozostać przy obecnych, nie wprowadzać zmian. Pewnie za jakiś czas korekty będą konieczne, w tej chwili ich nie planuję.
Chętnie z Tobą porozmawiam o innych pytaniach. Powtarzanie tych samych treści raz jeszcze na forum nie ma moim zdaniem sensu. Odezwę się na priv.

23 XII miałem pierwsze mediacje z żoną. Dotyczyły przede wszystkim spraw majątkowych, relacje między nami zostały poruszone niejako na ich marginesie. Żona przyznała, że ma około 100 000 zł długu - czemu wcześniej zaprzeczała. Nie chce żadnych relacji ze mną, domaga się tylko części majątku, jaki dostałem od mojej rodziny. Dość otwarcie mówiła o tym, że jej "mieszkanie" ze mną traktuje jako podstawę do tych roszczeń i nie zrezygnuje z niego, dopóki ja jej nie przekażę odpowiedniej części własności. Od tamtego czasu jej nie widziałem i nie mam od niej żadnych wiadomości.
Przebieg świąt u mnie opisałem trochę w innym wątkuviewtopic.php?f=10&t=1795&start=75
Ukasz pisze: 25 gru 2019, 21:37 Jak opisywałem w swoim wątku,viewtopic.php?f=10&t=541&start=1290
miałem w tym roku organizować rodzinną wigilię i postawiłem warunek, że nie chcę obecności kochanka mojej siostry. Nie byłem zaskoczony tym, że rodzina spotkała się gdzie indziej, a ja zostałem odsądzony od czci i wiary i miałem zostać w ten wieczór sam. Żony nie ma wcale - nie udało mi się złożyć jej życzeń bezpośrednio, choć mieliśmy mediacje 23 grudnia. Wysłałem je w końcu emailem w wigilijny wieczór - bez odpowiedzi. Żony w ogóle nie zobaczę przez całe święta, wiem to od innych osób, bo odmówiła nawet informacji, czy zjawi się w tym czasie w domu lub na którymś spotkaniu.
Potoczyło się to trochę inaczej. Rzeczywiście w wigilię miałem trochę czasu tylko dla siebie i Boga, ale najpierw przyszedł do mnie szwagier (ten od drugiej siostry, która też porzuciła męża - właśnie tego). Podzieliliśmy się opłatkiem, pojedliśmy, pogadaliśmy z godzinę. Wieczorem przyjechali rodzice, syn i szwagier. Siedzieliśmy do późna. Potem pasterka. Rano śniadanie z rodzicami. Potem obiad z siostrami moich rodziców, samymi rodzicami i synem. Niespodziewanie zjawił się jeszcze mój młodszy brat, którego widuję bardzo rzadko, i syn drugiego brata. Przemiłe popołudnie. Goście chwalili i samą organizację obiadu i smak moich ciast. Potem jeszcze długa rozmowa z moją mamą. Na jutro mam zaplanowany obiad z rodziną żony, też z mojej inicjatywy, ale już nie u mnie, a potem zwala się do mnie "średnie i młodsze pokolenie" naszej rodziny, pewnie kilkanaście osób, a może i ponad dwadzieścia.
Gdy dziś sprzątałem po tym rodzinnym obiedzie, poczułem się po prostu szczęśliwy. Że jestem we właściwym czasie we właściwym miejscu, że robię to, co powinienem. Że jestem w samym sercu tych świąt i przeżywam je całym sobą. Myśl o żonie wywołała jedynie lekkie współczucie, że ona sama siebie tego wszystkiego pozbawiła.
Ten drugi dzień świąt upłynął równie pogodnie, a potem spotykałem się jeszcze z bliskimi mi osobami w kolejne dwa dni.
Przyznam, że ostatnio wypowiedzi, że jestem uwieszony na żonie, wywołują we mnie wzruszenie - ale tylko ramion.
krople rosy

Re: Wątek Ukasza

Post autor: krople rosy »

Ruto o jakich krzywdach wyrzadzonych żonie przez Ukasza piszesz?
Jeśli zaś chodzi o świadomość błędów, pomyłek i swoich win to wg mnie w Ukaszu jest ona duża.
Oprócz tego anielska aż powiedzieć by się chciało cierpliwość wobec ignorancji i pogardy ze strony żony.
Przynajmniej tak to wygląda moim okiem.
Ale odezwał się Ukasz więc niech sam za siebie się wypowiada.
Ja tylko zasygnalizować chciałam pewną stronniczość z Twojej strony....pewnie dlatego że jesteś kobietą i to jeszcze skrzywdzoną i chyba jednak małą znajomość całej historii Ukasza.
Pozdrawiam.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ruta »

Wiedźmin pisze: 29 gru 2019, 13:10
Ruta pisze: 29 gru 2019, 8:35 [...]

Ukaszu, przeczytałam Twój wątek, nie każdy post, ale sporo. Wiesz co mnie uderzyło? Że jeśli chodzi o Twoją postawę wobec żony i wobec Twojego małżeństwa nie zmieniło się dokładnie nic. [...]
Ja zmian zauważyłem wiele.

Trochę zabawnie w moim odbiorze brzmi rada od stosunkowo świeżej forumowiczki (79 postów) dla użytkownika dość okrzepłego (2000+ postów)... ale dopytam? Które punkty listy Zerty uważasz Ruto, że byłyby aktualne do zastosowania w obecnej sytuacji u Ukasza?
Nie piszę, że nie ma żadnych zmian w ogóle. Tylko, że nie widzę zmiany w postawie wobec żony. Pierwszy post był o wyprowadzce żony z domu i separacji i po dwóch latach kolejny post jest o tym samym. Tylko relacja małżonków gorsza.

Co punktów z listy Zerty- wszystkie. Ukasz bardzo dużo myśli emocji energii wciąż poświęca żonie. A napięcie narasta, wymiany zamków, niebieskie karty. Wyprowadzki odkładane w czasie, mediacje, warunki. Zatoczone koło. Jak takie toksyczne tango. Nie obrażam się za "świeżą forumowiczkę", ale poddaję pod rozwagę, że świeżym okiem czasem więcej widać. A ja widzę, że Ukasz właśnie zatoczył koło. I że nadal kręci się wokół pomysłów jak na żonę wpłynąć, jakie warunki postawić, czego zażądać.
ODPOWIEDZ