Źle się dzieje w mojej rodzinie. Czy mam być wobec tego bierny? Nikogo nie zmienię, może poza sobą, na ile się uda. I jedyne, co mogę zrobić, to podzielić się swoim doświadczeniem. Że jest wybór - bo siostra twierdziła, że wyboru nie miała - i jakie są jego konsekwencje, dobre i złe.krople rosy pisze: ↑01 mar 2018, 8:44 Ukaszu, co chcesz uzyskać tymi wynurzeniami? Komu one są potrzebne? Siostrze czy Tobie?
Poza tym moim zdaniem jej postępowanie przyniosło konkretną szkodę mi i moim najbliższym. Mam nie tylko prawo, ale chyba też obowiązek jej o tym powiedzieć.
Nie wiem i nie chcę roztrząsać, czy to jest bardziej potrzebne mi czy jej. W każdym razie nie chodzi o to, żebym się wygadał, tego mi nie brak. Raczej spełnienie pewnej powinności - mojej wobec niej.
Ja też żyję własnym życiem i też zacząłem się tego uczyć jeszcze mieszkając z nią. Każde z nas miało swój własny świat i był też ten wspólny, z kawałków tamtych dwóch. Do niego należeli nasi synowie. Rozdzieranie w tym punkcie to coś nowego i bolesnego. Jeszcze po mojej wyprowadzce na rodzinny obiad zostałem dopuszczony. Obecna postawa to nie jest obojętność na moje istnienie, tylko aktywne odgradzanie się, nawet wbrew własnym dzieciom. I nie chodzi o jakiś powrót do mojego świata, tylko kategoryczny zakaz zaglądania do jej życia. To jest postawa nowa, której jeszcze niedawno nie było. I właśnie w tej sytuacji chcę ją pokochać na nowo. Po ludzku to chyba niemożliwe, i co z tego? Sam tu już dawno bym poległ na tej drodze, a z Tym, który mnie umacnia, mogę wszystko.krople rosy pisze: ↑01 mar 2018, 8:44 Bo żona żyje własnym życiem. Nauczyła się tego już w Waszym małżeństwie. I z tego co piszesz, jest z zupełnie innego świata i do Twojego chyba wrócić by nie chciała. Tak to widzę, być może się mylę.