A czy ja twierdzę, że godził się wszystko?
Ale i tak godził się na o wiele więcej, niż zniósłby typowy facet. Na pewno więcej, niż ja bym wytrzymał.
I tylko to miałem na myśli.
A co do rozmowy z Twoim mężem, to myślę, że lepsza byłaby osobista rozmowa. Mam nadzieję, że kiedyś zdarzy się okazja.
Miałem na myśli małżeństwa uratowane przez brak działania, a przynajmniej przez brak wyraźnego i zdecydowanego działania.
I tutaj moje wyjaśnienie, dlaczego przestałem czytać posty Ukasza.
Nie byłbym w stanie nieść takiego traktowania mnie przez żonę, jak robi to żona Ukasza.
Owszem, w pierwszym okresie po dowiedzeniu się, że moja żona utrzymuje pewne relacje z innym mężczyzną, próbowałem ratować mój związek, ale żona informowała mnie wtedy, że to są tylko jej rozmowy (podobne dzieciństwo, podobne doświadczenia, ...). Oczywiście byłem naiwny, ale w to uwierzyłem. Gdy jednak przekonałem się, że relacja mojej żony z tym mężczyzną jest zdecydowanie innego rodzaju, dość szybko zerwałem z nią kontakty, informując, że dopóki nie przerwie tamtych spotkań i relacji, to nie ma możliwości, żebyśmy utrzymywali jakiekolwiek kontakty.
Po zerwaniu tych kontaktów rozpoczął się mój proces zdrowienia. Wcześniej byłem jedną wielką kupą nieszczęścia.
Nie byłem w stanie ratować swojego małżeństwa, gdyż praktycznie przestałem sam istnieć i funkcjonować.
Przepraszam za te moje osobiste wynurzenia, ale może one pomogą zrozumieć Ukaszowi inny punkt widzenia.
Nie byłem w stanie znieść moich kontach z żoną, a nawet czytanie o historii Ukasza jest dla mnie traumą.