Wątek Ukasza

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

jacek-sychar

Re: Wątek Ukasza

Post autor: jacek-sychar »

lustro pisze: 25 wrz 2019, 8:49 Jacku, to spore naduzycie
skąd wniosek, że mój mąż godził sie na wszystko?
A czy ja twierdzę, że godził się wszystko? :shock:
Ale i tak godził się na o wiele więcej, niż zniósłby typowy facet. Na pewno więcej, niż ja bym wytrzymał.
I tylko to miałem na myśli.

A co do rozmowy z Twoim mężem, to myślę, że lepsza byłaby osobista rozmowa. Mam nadzieję, że kiedyś zdarzy się okazja.
lustro pisze: 25 wrz 2019, 8:49 a ile wogóle przypadków uratowanych małzeństw przychodzi Ci na mysl?
Miałem na myśli małżeństwa uratowane przez brak działania, a przynajmniej przez brak wyraźnego i zdecydowanego działania.

I tutaj moje wyjaśnienie, dlaczego przestałem czytać posty Ukasza.
Nie byłbym w stanie nieść takiego traktowania mnie przez żonę, jak robi to żona Ukasza.
Owszem, w pierwszym okresie po dowiedzeniu się, że moja żona utrzymuje pewne relacje z innym mężczyzną, próbowałem ratować mój związek, ale żona informowała mnie wtedy, że to są tylko jej rozmowy (podobne dzieciństwo, podobne doświadczenia, ...). Oczywiście byłem naiwny, ale w to uwierzyłem. Gdy jednak przekonałem się, że relacja mojej żony z tym mężczyzną jest zdecydowanie innego rodzaju, dość szybko zerwałem z nią kontakty, informując, że dopóki nie przerwie tamtych spotkań i relacji, to nie ma możliwości, żebyśmy utrzymywali jakiekolwiek kontakty.
Po zerwaniu tych kontaktów rozpoczął się mój proces zdrowienia. Wcześniej byłem jedną wielką kupą nieszczęścia.
Nie byłem w stanie ratować swojego małżeństwa, gdyż praktycznie przestałem sam istnieć i funkcjonować.
Przepraszam za te moje osobiste wynurzenia, ale może one pomogą zrozumieć Ukaszowi inny punkt widzenia.
Nie byłem w stanie znieść moich kontach z żoną, a nawet czytanie o historii Ukasza jest dla mnie traumą.
tata999
Posty: 1173
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek Ukasza

Post autor: tata999 »

lustro pisze: 25 wrz 2019, 11:13
marylka pisze: 25 wrz 2019, 9:11 Ks. Dziewiecki bez źadnych owijan jasno nazywa zło zlem beź żadnych "no tak, ale...to on...to ona....nie do końca moja wina....."
Dlatego jego głos nie wszystkim leży

Z drugiej strony...ile tu ludzi na forum, ktorzy nie maja odwagi postawic twarde granice małżonkom jak zacheca ks. Dziewiecki
Jak sie dusza w malżenstwach, milcza jak pozwalaja sobie byc naocznym świadkiem zdrad i deklaracji małżonka -"już cie nie kocham"
Że to niby "miłosc po dobroci" czy jakos tak, bo ja tego terminu nie rozumiem i dobrze nie znam
I co?
Szczesliwi sa?
Małżenstwo i tak sie konczy, małżonek coraz smielej hasa a zdradzony.....coraz bardziej SIĘ wykancza. Nawet w watku Ukasza to widzimy.
A ilu ludzi na forum postawiło twarde granice małzonkowi i co? sa szczeslwili?
małżeństwo sie skończyło i pozostała pustka i samotnośc..
Ja się zaliczam do tych, co postawili twarde granice. Czuję się szczęśliwy i uważam, że postawienie twardych granic było kluczowe do tego. Nie pozostała mi pustka i samotność. Wręcz przeciwnie. Czuję i żyję "na maxa". Nie czuję się samotny, wokół jest tylu wspaniałych ludzi. Czasu brakuje na te wszystkie przyjemności i osiągnięcia (samorozwój), marzenia. Nie jest idealnie, bo z definicji taki stan nie istnieje, jednakże "pustka" i "samotność" na pewno nie pasują, jako opis mojej rzeczywistości. To nie tylko moje zdanie lecz również osób z mojego otoczenia.
jacek-sychar

Re: Wątek Ukasza

Post autor: jacek-sychar »

lustro pisze: 25 wrz 2019, 11:13 A ilu ludzi na forum postawiło twarde granice małzonkowi i co? sa szczeslwili?
małżeństwo sie skończyło i pozostała pustka i samotnośc..
Tak, pozostała pustka i samotność, ale mimo tego jestem szczęśliwy.
Nie z powodu czegoś, ale pomimo czegoś.
A na pewno jestem dużo szczęśliwy, niż byłem utrzymując chorą relację z moja żoną.
A ona na koniec robiła już wszystko, żeby też tę relację całkowicie zakończyć.
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: lustro »

Jacek, tata999

Poczucie szcześcia jest bardzo subiektywne. I to chciałam pokazac Marylce.
Cieszę sie bardzo, że czujecie sie szczesliwi. Całkiem poważnie to mówię.
Są też tacy, którzy "pomimo" czuja się szcześliwi w innych sytuacjach życiowych.

Natomiast należało by jednak rozgraniczyc, czy rozmawiamy o ratowaniu i odnowie małżeństwa i sposobach na to, czy o odnajdywaniu szcześcia w samotności.
To jednak dwie rózne rzeczy.
Tam uważam.
tata999
Posty: 1173
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek Ukasza

Post autor: tata999 »

Ewuryca pisze: 25 wrz 2019, 11:44 Mnie u księdza dziewieckiego brakuje mówienia o potrzebach ludzi młodych którym małżeństwo się rozpadło. Co innego być powołanym do życia konsekrowanego a co innego być na nie skazanym przez to ze małżonek za nas wybiera, a takich osób jest dużo i są często w wieku 25+lat. Co im powiedzieć , ze zło jest złem?
Myślę, że to nie jego wina, że może o tym akurat nie mówi. Na niektóre pytania nie ma gotowej odpowiedzi. Zwykle nie istnieje żadna uniwersalna recepta. Sytuacje są różne, różnie trudne, niektóre niezmienialne, nieodwracalne. A do tego, nie musi mieć ks. Dziewiecki zdania i rady na każdy temat. Może inni mówią na temat, który Cię interesuje.
Ewuryca

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ewuryca »

tata999 pisze: 25 wrz 2019, 12:53
Ewuryca pisze: 25 wrz 2019, 11:44 Mnie u księdza dziewieckiego brakuje mówienia o potrzebach ludzi młodych którym małżeństwo się rozpadło. Co innego być powołanym do życia konsekrowanego a co innego być na nie skazanym przez to ze małżonek za nas wybiera, a takich osób jest dużo i są często w wieku 25+lat. Co im powiedzieć , ze zło jest złem?
Myślę, że to nie jego wina, że może o tym akurat nie mówi. Na niektóre pytania nie ma gotowej odpowiedzi. Zwykle nie istnieje żadna uniwersalna recepta. Sytuacje są różne, różnie trudne, niektóre niezmienialne, nieodwracalne. A do tego, nie musi mieć ks. Dziewiecki zdania i rady na każdy temat. Może inni mówią na temat, który Cię interesuje.
tak, masz racie tata999 faktycznie nie musi on o tym mówić, choć myśle, że też unika o tym mówienia, i tak wybrałam kilku których słucham i są moimi przewodnikami choć tu na forum raczej nie są znani: ks Rajchel, ks Glas, ks Chmielewski - choć oni raczej rzadko mówią o małżeństwach, raczej o relacji Bóg - człowiek
renta11
Posty: 846
Rejestracja: 05 lut 2017, 19:20
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: renta11 »

lustro pisze: 25 wrz 2019, 11:13
A ilu ludzi na forum postawiło twarde granice małzonkowi i co? sa szczeslwili?
małżeństwo sie skończyło i pozostała pustka i samotnośc..
Ja również jestem zwolennikiem twardej miłości wg ks. Dziewieckiego. Z mojego doświadczenia wiem,że w małżeństwie bywałam często samotna i czułam się często niezrozumiana. Teraz jestem sama, i zdecydowanie rzadko czuję się samotna.A moje relacje z ludźmi, w tym np. z dziećmi się poprawiły. Jakby bardziej ich widzę. A pustki (co to znaczy pustka?) nie czułam chyba nigdy (może w okresie dojrzewania?).
Człowiek, szczególnie w pewnym wieku, dojrzewa do tego, że odczuwanie samotności i odczuwanie pustki nie zależą od innych ludzi (bycia z nimi czy nie bycia), a są wynikiem życia wewnętrznego/duchowego każdego człowieka. Dlatego zasadne wydaje mi się, że takie wyjście na pustynię,w życie tzw. samotne, właśnie pozbawia odczucia samotności i pustki. Wchodzenie w związki na tzw. zakładkę (np. mąż-kowalski, kowalski-mąż) nie daje takiej możliwości.
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: marylka »

lustro pisze: 25 wrz 2019, 11:13
A ilu ludzi na forum postawiło twarde granice małzonkowi i co? sa szczeslwili?
małżeństwo sie skończyło i pozostała pustka i samotnośc..
Koniec wspolnego życia z małżonkiem to nie koniec świata.
Jacek, Jonasz i wielu innych tu na forum opisali jak ucieli chore relacje.
I mimo pustki i samotnosci sa szcześliwi.
I zdrowi.

Dobrze jest swoją ciekawośc zaspokajać swoim kosztem, nie kosztem innych (tu Ukasza)
Ukasz i tak zaczyna stawiac granice. I o tym mowi ksiądz Dziwiecki.
STOP
NIE BEDZIESZ MNIE JUŻ WIECEJ KRZYWDZIC


Marylko, naprawdę nie widzisz róznicy w działaniu takiego obrazu w sytuacji, gdy miedzy małżonkami fonkcjonuje normalnie strona intymna,a w sytuacji, kiedy tej intymności nie ma ???
naprawde uważasz, że to złośliwość ze strony Ukasza?
Naprawde
Patrzac kilka lat na ten sam obraz - przestaje cie ruszac
A to byl pretekst - co by tu jeszcze żonie wyrzucic na co by zareagowala
tata999
Posty: 1173
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek Ukasza

Post autor: tata999 »

lustro pisze: 25 wrz 2019, 12:26 Jacek, tata999
(...)
Natomiast należało by jednak rozgraniczyc, czy rozmawiamy o ratowaniu i odnowie małżeństwa i sposobach na to, czy o odnajdywaniu szcześcia w samotności.
To jednak dwie rózne rzeczy.
Tam uważam.
Nie możesz ratować i odnawiać coś, czego nigdy nie miałaś - parafrazując znaną maksymę. Myślę, oprócz tego, że poczucie samotności jest równie subiektywne, co poczucie szczęścia.
Pustelnik

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Pustelnik »

renta11 pisze: 25 wrz 2019, 14:22 Dlatego zasadne wydaje mi się, że takie wyjście na pustynię,w życie tzw. samotne, właśnie pozbawia odczucia samotności i pustki. Wchodzenie w związki na tzw. zakładkę (np. mąż-kowalski, kowalski-mąż) nie daje takiej możliwości.
Moje osobiste doświadczenie jest troxhe inne.
Pare lat temu "budząc się z depresjii" pośrodku kryzysu małzeńskiego , rodzinnego (wypalenie zawodowe oraz acedia duchowa też były), ostro kopały mnie stany lękowe.
Nie znikły one całkiem, są mniejsze i (być może) ... tak jest xhyba dobrze, tak sobie myslę.
Chyba bym nie chciał beztroskiego/lightowego życia bez częstych zastanowień nazwijmy to ... egzystencjalnych....
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: s zona »

marylka pisze: 25 wrz 2019, 14:38
Marylko, naprawdę nie widzisz róznicy w działaniu takiego obrazu w sytuacji, gdy miedzy małżonkami fonkcjonuje normalnie strona intymna,a w sytuacji, kiedy tej intymności nie ma ???
naprawde uważasz, że to złośliwość ze strony Ukasza?
Naprawde
Patrzac kilka lat na ten sam obraz - przestaje cie ruszac
A to byl pretekst - co by tu jeszcze żonie wyrzucic na co by zareagowala
To moze dorzuce moje osobiste doswiadczenie , co prawda nie z " obrazem od kowalskiej ",ale z takim " podroznym " gadzetem , nawet przydatnym i dobrej jakosci ...

Otoz kilka lat temu bedac w pracy u meza - jeszcze z malymi wtedy dziecmi - spotkalismy " kowalska " wiedzialam z mediow spol, ze jest szczesliwa mezatka, bo fotki z mezem itp ..
ale okazalo sie , ze jej maz chorowal i byl powiedzmy mniej sprawnym .. a moj maz b uczynny ..
Wtedy przyjmujac ten prezent do glowy by mi nie przyszlo , ze jest to kowalska ..Robila zdjecia dzieciom z empatia do mnie ,ze tyle z dziecmi sie umecze w podrozy itp.. przesympatyczna ...nawet wspomnialam cos mezowi , ze ma bardzo mile kolezanki w pracy .. Nie sadzialam wtedy, jak bardzo " sa empatyczne " :shock: :x

Ale dopiero , gdy sie dowiedzialam.. znacznie juz pozniej , ze to jedna z kowalskich ...to ten przedmiot po prostu mnie parzyl :shock: :x .. To bylo cos niezrozumialego dla mnie wtedy , bo wczesniej korzystalismy z tego czesto w podrozy .. oddalam go szybko do Czerwonego Krzyza , bo szkoda mi bylo zatruwac srodowisko wyrzucajac do kosza ..
Ale to obrzydzenie nim pamietam nadal ...

Wiec tutaj rozumiem Ukasza ...
Chociaz zaskoczylo mnie wyrzucanie przez okno ....Moze od teraz takie gesty dobrze byloby konsultowac z prawnikiem ..
Przed ....
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: lustro »

tata999 pisze: 25 wrz 2019, 14:39
lustro pisze: 25 wrz 2019, 12:26 Jacek, tata999
(...)
Natomiast należało by jednak rozgraniczyc, czy rozmawiamy o ratowaniu i odnowie małżeństwa i sposobach na to, czy o odnajdywaniu szcześcia w samotności.
To jednak dwie rózne rzeczy.
Tam uważam.
Nie możesz ratować i odnawiać coś, czego nigdy nie miałaś - parafrazując znaną maksymę. Myślę, oprócz tego, że poczucie samotności jest równie subiektywne, co poczucie szczęścia.
Chyba Cię nie rozumiem...czego nie miałam? Małżeństwa?
tata999
Posty: 1173
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek Ukasza

Post autor: tata999 »

lustro pisze: 25 wrz 2019, 17:04
tata999 pisze: 25 wrz 2019, 14:39
lustro pisze: 25 wrz 2019, 12:26 Jacek, tata999
(...)
Natomiast należało by jednak rozgraniczyc, czy rozmawiamy o ratowaniu i odnowie małżeństwa i sposobach na to, czy o odnajdywaniu szcześcia w samotności.
To jednak dwie rózne rzeczy.
Tam uważam.
Nie możesz ratować i odnawiać coś, czego nigdy nie miałaś - parafrazując znaną maksymę. Myślę, oprócz tego, że poczucie samotności jest równie subiektywne, co poczucie szczęścia.
Chyba Cię nie rozumiem...czego nie miałam? Małżeństwa?
Pisałem ogólnie, nie o Twoim konkretnym przypadku. Innymi słowy, niektórzy nie ratują i nie odnawiają małżeństwa, bo nigdy go nie mieli. Może mieli tylko atrapę. Może nawet byli samotni i czuli pustkę mimo "bycia razem".

Na marginesie, są też tacy, co małżeństwa nie uratują, nie odnowią. Czasami może być to po prostu niemożliwe. Zakładam przy tym, że pod terminem ratowania malzenstwa mówimy o powrocie do wspólnego mieszkania, współżycia itp., bo przecież stricte sakrament nie podlega ratowaniu.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13385
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Nirwanna »

lustro pisze: 25 wrz 2019, 9:16
Nirwanna
troche sie zgorszyłam Twoją wypowiedzią.
jakie masz uprawnienia, żeby odmawiac Ukaszowi Bozej Pomocy tylko dlatego, że robi inaczej niz Ty uważasz za słuszne ?
a moze własnie taka drogą, jedynie dobra i wybrana dla Ukasza, prowadzi go Bóg?
gzdies tu placze mi sie słowo pokora
Lustro, przyjmuję, że możesz czuć się zgorszona.
Jednak pisząc co piszę, opieram się na swoim doświadczeniu, tam gdzie widzę zbieżność moich pewnych zdarzeń i postaw z postawą Ukasza. Nie odmawiam Ukaszowi Bożej pomocy, co więcej, wiem że Bóg dla Ukasza robi milion razy więcej niż my wszyscy na forum razem wzięci. Kwestia przyjęcia tej pomocy. I o tym mówię.
Mówię o tym, że można po ludzku, po swojemu wypracowywać postawę "bez gniewu", ale bez sięgnięcia do dna serca i do uleczenia pewnych ran rękami Boga, te przysłowiowe obrazki będą latać przez okna. A to leczenie zadzieje się dopiero wtedy gdy przestanę Bogu przeszkadzać moimi ludzkimi pomysłami, aktywnościami, itp. Gdy pokażę puste ręce.
Moje konkretne nawrócenie (nie mówię prawdziwe, bo o tym się przekonam u progu wieczności, czy było prawdziwe) wiązało że z opuszczeniem rąk i zawyciem, że po ludzku to ja już nic nie ogarniam. Dopiero parę lat później dowiedziałam się, że wypraktykowałam 1szy Krok, nie będąc tego świadomą, i nie wiedząc nic o istnieniu 12 Kroków.
I żeby nie było - tych powrotów do 1szego Kroku miałam już pewnie od tamtej pory kilkaset, ostatnio - wczoraj wieczorem.
I tak, z tym się wiąże pokora. Teraz ją odróżniam od fałszywej pokory, która ładnie w sukienkę tej pierwszej umie się ubrać. Ale jest między nimi różnica, choć na pierwszy rzut oka niewidoczna.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
JolantaElżbieta
Posty: 752
Rejestracja: 14 wrz 2017, 8:03
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: JolantaElżbieta »

tata999 pisze: 25 wrz 2019, 18:05
Pisałem ogólnie, nie o Twoim konkretnym przypadku. Innymi słowy, niektórzy nie ratują i nie odnawiają małżeństwa, bo nigdy go nie mieli. Może mieli tylko atrapę. Może nawet byli samotni i czuli pustkę mimo "bycia razem".

Na marginesie, są też tacy, co małżeństwa nie uratują, nie odnowią. Czasami może być to po prostu niemożliwe. Zakładam przy tym, że pod terminem ratowania malzenstwa mówimy o powrocie do wspólnego mieszkania, współżycia itp., bo przecież stricte sakrament nie podlega ratowaniu.
Ano są - dlatego nie powinno się rozbudzać niepotrzebnych nadziei - niestety nie każde sakramentalne małżeństwo jest do uratowania - mam na myśli powrót niewiernego. Ja np. "straciłam" cztery lata po rozwodzie, czekając z nadzieją na powrót męża, myśląc że oddalenie pomoże mu zrozumieć czego w życiu naprawdę chce - miałam oczywiście na myśli, że chce jednak wrócić do rodziny. Pomyliłam się srodze - teraz jest już dla mnie oczywiste, że mój mąż doskonale wiedział czego chce odchodząc - zmiany swojego życia - dostał czego chciał i jest szczęsliwy, a ja musiałam znowu się pozbierać - tym razem po straconych nadziejach. A separacja była mu potrzebna do przygotowania się na nowe życie z kimś innym. Stawianie granic odebrał jako moją podłośc i potwierdzenie, że robi dobrze odchodząc od takiej baby:-) Nie pozwala się wyzywać, nie pozwala się popychać, chce jego udziału we wspólnym domu i wszystkiego co wiąże się z życiem małżeńskim. U mnie nic nie działało, bo mój mąż powiedział prawdę - nigdy mnie nie kochał. Z jego punktu widzenia ma rację odchodząc i nawet nie mogę mieć do niego pretensji. W sumie tylko do siebie, ze uwierzyłam w to co niewidzialne i w to co niemożliwe - że Pan Bóg może zmienić każde serce. Nie każde - bo żeby je zmieniać, to trzeba je najpierw mieć :-( Dokonałam dokładnej analizy naszego życia na chłodno i bez emocji - przyjęcie prawdy było bolesne, ale ozdrowieńcze. Choć żal i smutek pozostał, gdzies pod spodem. I jeszcze jedno - da się zbudować szczęście na cudzej krzywdzie - zbyt wiele mam na to dowodów, żeby to negować :-( Ale teraz mam to gdzieś :-) Albo jeszcze sie oszukuję - zrobię wszystko, żeby mieć :-)
ODPOWIEDZ