Witajcie.
Dzisiaj moja młodsza córka wstała niewyraźna i wymiotowała potem spała, następnie coś zjadła i znowu ten sam cykl- pewnie wirusówka, zaopiekowałem się nią należycie, probiotyk, kisielki, chrupki no i lepiej wyglądała już wieczorem. Jest u mnie od środy, miałem ją dziś odwieźć po kościele , no ale że źle się czuła więc zrezygnowałem z tych planów. W międzyczasie oczywiście żonę informowałem co się dzieje bo wypytywała, stanęło na tym że zostaje tu do jutra, no ale żona nie była by sobą jak by nie wtrąciła coś do wiadomości na temat sprzedaży domu. Więc dyplomatycznie jej odpisałem to co wcześniej pisałem wyżej:
Piotr 86 pisze: ↑04 sty 2023, 13:43
Ale ja nie chcę rozwodu i wywieranie na mnie określonych zachowań które Ty sugerujesz nie będą moją własną świadomą decyzją, a uważam że do takiej ma prawo, więc te kwestie wolał bym rozstrzygnąć dopiero po orzeczeniu rozwodu przez sąd.
Oczywiście zaraz padły zarzuty, że utrudniam, że robię na złość etc. Odpisałem krótko, takie jest moje stanowisko, czy Ci się to podoba, czy nie i dobranoc. Zaraz oczywiście dzwoniła chyba z trzy razy -nie odbierałem. Ale za chwilę zadzwoniła do córki i się pyta czy ma po nią przyjechać. Córka odpowiedziała, że nie, mówi że zostaje. Poprosiła mnie do słuchawki i mówi, że chce przyjechać po córkę, a ja mówię- przecież uzgodniliśmy, że jutro. Na co żona już z płaczem, że ona strasznie tęskni i że tak się nie robi. Więc się pytam, ale co ja takiego robię, mam takie same prawo do dzieci jak i Ty. Do niczego ich nie zmuszam. Żona na to: że kiedyś do mnie to wszystko wróci, że jestem zły i robię jej na złość i kiedyś zostanę z tego rozliczony, (Pomijając fakt, że starsza od trzech tygodni była tylko raz na noc u mnie, a młodsza wydaję mi się, że sprawiedliwe, co parę dni przyjeżdża z własnej woli uśmiechnięta). No ale żal mi się zrobiło żony gdy zaczęła płakać więc poszedłem do córki się zapytać jeszcze raz, czy chce pojechać. Na co biedna mówi, że nie wie, a co mama chce żebym jechała? Ja- tak, tęskni. Córka - no to pojadę. Widać, że bardzo rozdarta była. Kochane dziecko- w wieku 9 lat taka wyrozumiałość. Łzy mi się cisły, serce zaczęło pękać, ale nie dałem po sobie poznać.
Sam nie wiem dlaczego to piszę tutaj, nie wiem czy dobrze zrobiłem, przecież gdybym się uparł to dziecko by zostało, ale nie zrobiłem tak. I tak jestem tym złym...