Co robić? Jak wyjść z kryzysu?

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

liska
Posty: 5
Rejestracja: 02 sie 2022, 16:16
Płeć: Kobieta

Co robić? Jak wyjść z kryzysu?

Post autor: liska »

Witajcie,
Od pewnego czasu czytam to forum. Po ostatniej kłótni z mężem postanowiłam opisać naszą historię. Będę wdzięczna za każdą radę i wskazówkę, co zrobić, żeby wyjść z kryzysu.
Jesteśmy małżeństwem sakramentalnym od 11 lat. Mamy tylko jedno dziecko. Chcielibyśmy mieć więcej dzieci, ale nie wychodzi. Długo nie mogłam zajść w pierwszą ciążę. A jak już urodziłam córkę, to okazało się, że ma problemy zdrowotne i jest bardzo wymagającym dzieckiem. Przez pierwsze lata jej życia mąż dużo pomagał przy córce i wspierał, kiedy z powodu jej problemów zdrowotnych mało spałam i byłam wiecznie zmęczona. W większości rzeczy się zgadzaliśmy. Mieliśmy wspólne cele i do nich wspólnie dążyliśmy.
Poważny kryzys zaczął się w 2019 r. Wtedy mąż stwierdził, że chce zmienić pracę, bo w dotychczasowej przestał się rozwijać, a samorozwój i realizacja w pracy zawodowej to bardzo ważny element jego życia. Udało mu się dostać na stanowisko w zagranicznej firmie, na drugim kontynencie. Nie chciałam wyjeżdżać, bo choć lubię podróże, to zdawałam sobie sprawę, że życie w innym, obcym kulturowo kraju nie będzie łatwe. Zgodziłam się jednak, bo widziałam, że mąż bardzo tego chce i potrzebuje. Pamiętam jak dziś, kiedy objął mnie podczas podejmowania tej decyzji i obiecał, że jeśli będzie mi tam źle, to wrócimy. Podjęliśmy decyzję, że wyjeżdżamy na rok – dwa i że na pewno nie zostaniemy tam na zawsze.
W międzyczasie wzięliśmy kredyt i kupiliśmy dom. Decyzję o jego kupnie podjęliśmy wspólnie. Mąż zaangażował się w jego wykończenie (podłogi, schody, ściany). Kosztowało go to dużo energii i stresu. I już wtedy mówił, że nie lubi tego domu i zajmowania się nim i cieszy się, że wyjeżdżamy. Zostawiliśmy dom pod opieką teściów, którzy doglądali i wyjechaliśmy.
Życie w nowym kraju, z małym dzieckiem (z którym ja przez większość czasu byłam w domu, bo nie pracowałam) okazało się dla mnie bardzo trudne. Zamieszkaliśmy w mało atrakcyjnym, wynajętym domku w wielkim mieście. Bez samochodu i znajomości nie było mi łatwo. Mąż miał bardzo wymagającą prace, wracał późno. Przez większość czasu byłam sama z dzieckiem. Córka ma problemy zdrowotne i nie było tam łatwego dostępu do służby zdrowia. Wszystko to wywoływało moją frustrację. Dawałam mężowi do zrozumienia, że chcę wracać. On jednak upierał się, że musimy wytrzymać. Więc starałam się wytrzymywać. Zaczął się czas covida. Ja zaszłam w upragnioną drugą ciążę. Ale szybko straciłam dziecko ☹ Gdybym miała łatwy dostęp na początku ciąży do lekarza i badań, być może by do tego nie doszło i w porę ciąża zostałaby uratowana. Miałam dość tego kraju. Dodatkowo córka miała pójść do przedszkola, ale wprowadzili dla dzieci obowiązkowe noszenie maseczek w czasie zajęć przez większość dnia. Zdecydowaliśmy „niby razem”, że wracamy. W ogóle wydaje mi się, że niby razem podejmujemy decyzje, a potem w czasie kłótni dowiaduję się od męża, że to ja o wszystkim decyduję i narzucam swoją wolę, że wywieram presję emocjonalną, a mąż mi tylko ustępuje…
Wróciliśmy do Polski. Mąż przeniósł się w ramach tej samej firmy, tylko z siedzibą w Polsce. Wróciłam do pracy (w systemie pół-zdalnym). Córka ze względów zdrowotnych na razie nie chodzi do przedszkola. Wg męża ja ponoszę za to odpowiedzialność. Uważam, że to nieprawda. Jak zaczęła tu chodzić do przedszkola – dużo chorowała, a potem jak wracała to nie potrafiła się zaadoptować. Nasze życie wygląda teraz tak, że mąż pracuje rano do 17, ja zajmuję się dzieckiem, a potem się wymieniamy. Przez to, że pracujemy w różnych godzinach, nie mamy zbyt dużo czasu na inne rzeczy.
Jak wróciliśmy do Polski to chciałam, żebyśmy umeblowali dom, skończyli robienie ogrodu, bo to wszystko zostawiliśmy nieskończone. Nie mieliśmy mebli. Mąż „niby się zgodził”, ale wolałby wydać zaoszczędzone pieniądze na coś innego lub w ogóle ich nie wydawać. Potem przy najbliższej okazji powypominał mi, że wcale nie chciał tych mebli, ogrodu z roślinami i tego placu zabaw dla córki. Chciał salon bez mebli, ogród z samym trawnikiem i domek na narzędzia zamiast zjeżdżalni…
To co jemu przeszkadza we mnie:
- to moje zaangażowanie w dom, to, że chcę przeznaczyć nasze zasoby finansowe, czasowe, naszą energię na jego skończenie/zadbanie. Mąż twierdzi, że nie lubi tego domu, nie lubi się nim zajmować i zagranicą było mu dobrze, bo tam nie musiał dbać o coś, co nie było jego. Nie chce wkładać pieniędzy w ten dom.
- to, że wg niego ja nadaję kształt naszemu życiu i on mi ustępuje, a ja nie i wg niego większość robimy po mojemu – dotyczy to zarówno decyzji czy coś ma być zrobione w domu i jak oraz życia codziennego. Ostatnio mi powiedział, że czuje się przeze mnie osaczony i żebym zostawiła go w końcu w spokoju i nic do niego nie mówiła.
Z mojej strony patrząc wygląda to inaczej. Mąż nie ma żadnych obowiązków w domu. Nie gotuje, nie sprząta ani po sobie, ani w ogóle, nie robi zakupów, nie pierze. Jedyne co to skosi raz na tydzień trawę w sezonie i porobi coś w ogrodzie. W domu wszystko ja robię, gotuję i podaję posiłki. Mąż nigdy nie proponuje, że np. on pozmywa, poodkurza. Co więcej mąż bałagani na równie z naszą małą córką. Codziennie zostawia na wierzchu ubrania, buty, brudne majtki, skarpetki, zużyte nitki dentystyczne, chusteczki, kubki, miski po jedzeniu, brudne wc, włosy w łazience itd. Ja mogę się męczyć i to ogarniać, on w tym czasie potrafi czytać książkę. Kiedyś miałam o to żal i komunikowałam to. Przyznawał, że to jego wada, jednak nigdy nic z tym nie zrobił, nigdy nie było żadnej trwałej poprawy. Dziś twierdzi, że to mój problem jak spędzam czas i sprzątanie nie jest potrzebne w takim zakresie. Wystarczy raz kiedyś poodkurzać itd. Wg mnie skoro nie chce się angażować w domu – powinien przynajmniej wokół domu ogarniać. Problem jest taki, że on za bardzo nie chce się tym zajmować. Wydaje mi się, że jemu po prostu się nie chce, bo woli poczytać, posłuchać coś na youtube. Wg niego jednak problem nie leży w jego lenistwie, ale w tym, że „ja mu mówię co ma robić”. Najlepiej jak milczę i o nic nie proszę.
Nie zgadzam się, że ja o wszystkim decyduję. Zawsze z wszelkimi pomysłami idę do niego i słucham co ma do powiedzenia. Sam zdecydował o kupnie samochodu, o tym jak pewne rzeczy mają w naszym domu wyglądać. Garaż jest jego domeną i praktycznie wszystko ma tam po swojemu.
Co mnie boli w jego postawie?
Mam wrażenie, że on chciałby żyć jak kawaler, robić zawsze co chce i kiedy chce, nie mieć obowiązków względem rodziny, ale jednocześnie mieć rodzinę obok. Czuję z jego strony straszną obojętność względem mnie i tego jak nam się układa. Mam wrażenie, że jemu nie zależy na mnie i nie chce mu się z czystego lenistwa i obojętności angażować swoich zasobów intelektualnych i emocjonalnych na wyjście z kryzysu. Nigdy nie wychodzi z żadną inicjatywą, nie okazuje uczuć, zbywa obojętnością. Wszelkie pomysły na spędzenie niedzieli, jakiekolwiek rodzinne wyjścia inicjuję ja. On najchętniej siedziałby w domu i czytał.. Po prostu on sobie wegetuje i chce, żebym go zostawiła w świętym spokoju. Najlepiej nam się układa i nie ma kłótni jak o nic go nie proszę i nic nie mówię. Ten mur z jego strony bardzo mnie boli. Druga rzecz, z którą nie potrafię się pogodzić to jego podejście do mojej pracy zawodowej. Uważa, że pracuję „bo chcę”, a mogłabym nie pracować i on nas by utrzymywał. A skoro pracuję „bo chcę” to pogodzenie mojej pracy z opieką nad dzieckiem należy do mnie. To znaczy, że jeśli chcę pracować po jego godzinach pracy (wcześniej nie mam jak bo zajmuję się dzieckiem) - to on uważa, że nie ma obowiązku zająć się w tym czasie dzieckiem i to mój problem, że dziecko nie chodzi w aktualnie do przedszkola. Jemu należy się wolny czas po pracy na piłkę z kolegami.
Boję się, że któregoś dnia pozna kogoś i mnie zdradzi. A wtedy wszystko już całkiem się posypie. Żal mi naszej córki, że ma takich rodziców. Było trochę lepiej między nami jak modliłam się modlitwą o. Amortha o uzdrowienie małżeństwa. Teraz znów jest nieciekawie ☹
Al la
Posty: 2729
Rejestracja: 07 lut 2017, 23:36
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Co robić? Jak wyjść z kryzysu?

Post autor: Al la »

Witaj, liska, na naszym forum.

Bardzo mnie cieszy to, że szukasz pomocy dla Waszego małżeństwa, to forum jest dobrym miejscem.
Forumowicze na pewno podzielą się swoim doświadczeniem przeżywania kryzysów małżeńskich.

Zapraszam Cię do zapoznania się z naszą strona pomocową http://sychar.org/pomoc/, gdzie znajdziesz konferencje z naszych rekolekcji i polecane przez naszą wspólnotę lektury viewtopic.php?f=10&t=383

Pozdrawiam Cię, zwróć też uwagę na niepodawanie charakterystycznych szczegółów, internet nie jest anonimowy.
Ty umiesz to, czego ja nie umiem. Ja mogę zrobić to, czego ty nie potrafisz - Razem możemy uczynić coś pięknego dla Boga.
Matka Teresa
Ona_sama
Posty: 8
Rejestracja: 13 lis 2021, 17:23
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Co robić? Jak wyjść z kryzysu?

Post autor: Ona_sama »

Witam Cię serdecznie . Przechodzę podobny kryzys. Dla męża też jest bardzo ważna praca nic innego go nie obchodzi, w wolnych chwilach lubi siedzieć sam odcięty ode mnie i syna. Swojego czasu mi powiedział, że za dużo mówię i najlepiej jakbym zamilkła ( z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że spełniłam jego prośbę i na pewno nie wyszło nam to na dobre ....). Co do dziecka mam ten sam problem syn ma poważne problemy zdrowotne i często lądujemy w szpitalu, jednak po rozmowach z lekarzami i z ordynatorem zdecydowałam, że syn będzie w tych "lepszych okresach" chodził do przedszkola. I przyznaje początki były ciężkie bo chorował , łapał różne infekcję ale lekarz zakaźnik tłumaczył nam, że to normalne , że dziecko musi ćwiczyć układ odpornościowy. Więc młody chodzi do przedszkola I na pewno wyszło to mu na dobre. Dodatkowo uważam, że mąż jest spokojniejszy bo może się skupić na pracy i ma ciszę i spokój ( kiedy pracuje zdalnie w domu ). Myślę że pokonsultacji warto rozważyć próbę z przedszkolem ( my na początku wysyłaliśmy go tylko na 4h ). Co do męża to w ostatnim tygodniu mocno walczyłam , starałam się być blisko nawet gdy tego nie chciał i myślę że zaczyna to przynosić pozytywne skutki. Dużo daje czytanie forum, na pewno nie wolno się poddawać i trzeba walczyć o małżeństwo sakramentalne.
Bławatek
Posty: 1670
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Co robić? Jak wyjść z kryzysu?

Post autor: Bławatek »

Witaj liska,

Przykro czytać o kolejnym kryzysie w młodym małżeństwie.

Nie jest łatwo zajmować się domem, dzieckiem i pracować nie mając wsparcia męża. Przechodziłam przez to. Mój mąż nie chciał angażować się w obowiązki domowe, ani też zajmować się naszym synem, zawsze wybierał siebie i to co dla niego było ważne - najczęściej garaż i pracę. Jedyna różnica między tobą a mną - nigdy nie miałam propozycji od męża, że mogłabym zająć się domem a on by pracował i nas utrzymywał - musiałam pracować bo mój mąż nie zarabiał zbyt wiele i zawsze nam brakowało pieniędzy. Z twojego opisu wynika, że pracujesz bo chcesz a nie musisz. Dobrze jest pracować, wychodzić z domu, bo ma się jakąś odskocznię od domowych obowiązków i własne pieniądze. A po przeczytaniu wielu historii z forum nasuwa się wniosek - dobrze jak kobieta ma pracę i pieniądze gdyż często się zdarza że małżonek odcina żonę od pieniędzy. Ciężko jest być odpowiedzialną za wszystko. Szkoda, że u twojego męża zwycięża egoistyczna natura i stawianie swojego dobra przed dobrem twoim i rodziny. A przecież dziecko jest wasze wspólne. Niestety wielu mężczyzn nie chce lub nie potrafi zajmować się dziećmi. A szkoda, bo dziecku potrzebny jest kontakt i zabawa zarówno z mamą jak i tatą.

U nas też było tak, że mąż prawie wogole nie wychodził z inicjatywą wspólnego spędzania czasu wolnego - zawsze ja dawałam propozycje, ja szukałam w internecie fajnych miejsc, dojazdu, ja byłam odpowiedzialna za odpowiednie ubiory, jedzenie - mąż "łaskawie" nas zawoził i często było tak, że w danym miejscu, atrakcji znikał i samodzielnie coś robił - nie z nami, zawsze mi to przeszkadzało, on nie widział problemu.

A czy próbowałaś z mężem rozmawiać na temat waszej relacji, tego czego Ci brakuje, przeszkadza. Może trzeba mu uzmysłowić parę rzeczy. Bo owszem możesz zostać w domu i niepracowac, co nie oznacza że twoim życiem będzie tylko dom i dziecko. Bo owszem mąż chce po pracy iść spotkać się z kolegami, ale ty też masz prawo do chwil poza domem. Niestety największym problemem w relacji jest to że kobiecie trudno zrozumieć mężczyznę a mężczyźnie kobietę.

Polecam Ci poczytać trochę książek (listę znajdziesz na stronie Sycharu), np. "Miłość potrzebuje stanowczości" Dobsona. A także "5 języków miłości". Tą drugą byłoby dobrze gdyby mąż też poczytał, ale zazwyczaj nasi małżonkowie nie są chętni do czytania i do zmieniania czegoś u siebie.

Będę pamiętać o Tobie w modlitwie.
Pozdrawiam
Firekeeper
Posty: 806
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Co robić? Jak wyjść z kryzysu?

Post autor: Firekeeper »

Odniosę się do kilku fragmentów.
W międzyczasie wzięliśmy kredyt i kupiliśmy dom. Decyzję o jego kupnie podjęliśmy wspólnie. Mąż zaangażował się w jego wykończenie (podłogi, schody, ściany). Kosztowało go to dużo energii i stresu. I już wtedy mówił, że nie lubi tego domu i zajmowania się nim i cieszy się, że wyjeżdżamy.
Zobacz. Mąż już wcześniej komunikował, że ten dom go zmęczył. Więc czy teraz może się w nim czuć komfortowo? Czy czuje, że to jego dom? Pamiętam jak my budowaliśmy dom systemem gospodarczym. Mnóstwo naszej pracy zwłaszcza męża, którą doceniam dopiero teraz. Wtedy dokładam mu więcej i więcej. On miał pracę, budowę domu, mnie i dwójkę dzieci, a ja mu robiłam pretensje, że to źle zrobił. Nie zdążymy przed zimą z przeprowadzką. Te kafelki są krzywo. Nie tak dawno zdobył się na szczerość wobec mnie i powiedział, że nic w tym domu nie jest tak jakby on chciał. Wszystko jest urządzone na mój gust. Tak jak ja tego chciałam. Pamiętam moje oburzenie, że przecież był ze mną w budowlanym wybierał razem ze mną wszystko. Dlaczego nie wziął innych kafli lub mebli?! Dopiero teraz to rozumiem. Byłam w relacji z nim osobą mocno dominującą i manipulującą. Nie miał siły przebicia i tak bym postawiła na swoim. Więc wolał się poddać i frustrować. Naszą komunikacja była pasywno - agresywna. Dużo spraw które zostały urządzone źle były spowodowane moim wyborem mimo, że miałam do niego pretensje, że to on źle zrobił. Tłumaczyłam się tylko. Ostatnio wzięłam na siebie odpowiedzialność. Powiedziałam mu tak masz rację, to mój wybór był tym złym. Postaram się naprawiać błąd. Dopiero teraz uczymy się poprawnej komunikacji. Ja przede wszystkim staram się nie wywierać na nim presji. Ze spokojem przyjąć jego inny punkt widzenia. Pozwolić mu decydować. To nie jest tak, że godzę się od razu teraz na wszystko. Mam również swoje zdanie ale nauczyłam się mówić o tym spokojnym tonem z poszanowaniem wolności mojego męża do innego myślenia i decydowania.

Ogród też u nas był kwestią sporną. Ja zostałam miłośniczką rabat i kwiatów. Mam tego mnóstwo plus jeszcze warzywnik. Ile ja nerwów straciłam bo musiałam sama przewalić dużą ilość ziemi, jeździć taczką i w ogóle tyrać, a mój mąż pił sobie piwo na tarasie i patrzył. Byłam tak wściekła, że mnie ignoruje i moją pracę. Obrazalam się, darłam na niego, że ja taki piękny ogród tworzę, żeby chociaż aż z raz mi pomógł, a nie siedział i podziwiał. Mój mąż odparł ,, to Twój ogród " zagotował mnie tym jeszcze bardziej. Ale teraz czy mój mąż nie miał racji? Czy ja zapytałam go chciaz raz czy chce mieć aż tyle rabat w ogrodzie? Pewnie i go coś tak zapytałam, ale to takie pytanie z stwierdzeniem. ,, Mężu tu będzie rabata ok? To pokiwał głową na tak. Teraz traktuję ogród jako moje hobby mój teren. Mojego męża nie proszę o pomoc i nie frustruje się jej brakiem. Tak zorganizowałam sobie pracę bym mogła sama dawać radę i się cieszyć. Mój mąż widząc szczęśliwą żonę podziwiającą ogród wykazuje większe chęci by włączyć się w moje hobby. Staram się również nie naruszyć jego rewiru jakim jest kotłownia, garaż i schowek. To jego miejsce. I tak się nie wtrącam.
Mąż przeniósł się w ramach tej samej firmy, tylko z siedzibą w Polsce. Wróciłam do pracy (w systemie pół-zdalnym). Córka ze względów zdrowotnych na razie nie chodzi do przedszkola. Wg męża ja ponoszę za to odpowiedzialność. Uważam, że to nieprawda. Jak zaczęła tu chodzić do przedszkola – dużo chorowała, a potem jak wracała to nie potrafiła się zaadoptować. Nasze życie wygląda teraz tak, że mąż pracuje rano do 17, ja zajmuję się dzieckiem, a potem się wymieniamy. Przez to, że pracujemy w różnych godzinach, nie mamy zbyt dużo czasu na inne rzeczy.
Czy możesz coś zmienić sama żeby było lepiej? Pierwszy rok dziecka w przedszkolu niestety tak wygląda, ciągle choroby i opuszczanie dni ale z każdym okresem jest co raz lepiej.
Jak wróciliśmy do Polski to chciałam, żebyśmy umeblowali dom, skończyli robienie ogrodu, bo to wszystko zostawiliśmy nieskończone. Nie mieliśmy mebli. Mąż „niby się zgodził”, ale wolałby wydać zaoszczędzone pieniądze na coś innego lub w ogóle ich nie wydawać. Potem przy najbliższej okazji powypominał mi, że wcale nie chciał tych mebli, ogrodu z roślinami i tego placu zabaw dla córki. Chciał salon bez mebli, ogród z samym trawnikiem i domek na narzędzia zamiast zjeżdżalni…
Zobacz wczesniej napisałaś, że nie macie zbyt dużo czasu. Może dla niego na ten moment to za dużo?

Z mojej strony patrząc wygląda to inaczej. Mąż nie ma żadnych obowiązków w domu. Nie gotuje, nie sprząta ani po sobie, ani w ogóle, nie robi zakupów, nie pierze. Jedyne co to skosi raz na tydzień trawę w sezonie i porobi coś w ogrodzie. W domu wszystko ja robię, gotuję i podaję posiłki. Mąż nigdy nie proponuje, że np. on pozmywa, poodkurza. Co więcej mąż bałagani na równie z naszą małą córką. Codziennie zostawia na wierzchu ubrania, buty, brudne majtki, skarpetki, zużyte nitki dentystyczne, chusteczki, kubki, miski po jedzeniu, brudne wc, włosy w łazience itd. Ja mogę się męczyć i to ogarniać, on w tym czasie potrafi czytać książkę. Kiedyś miałam o to żal i komunikowałam to.
Jeśli nie czuję, że to jego dom to również nie poczuwa się do dbania o ten dom. Mój mąż traktował dom podobnie. To ja czując, że to mój dom dbałam o niego szczególnie, a mój mąż był jego dodatkiem. Słuchał tylko rozkazów co ma zrobić i pretensji dlaczego nie jest zrobione.

Zobacz Twój mąż bałagani, bo może. Ma Ciebie do posprzatnia po nim. Co możesz zrobić w takiej sytuacji, żeby przerwać ten schemat? Może również usiądź poczytaj książkę, zrelaksuj się? Poczekaj. Mój mąż potrafi pół dnia nie wynieść papierka, który zostawi na blacie, ale wieczorem już go ogarnie. Pytanie czy jest sens się tym papierkiem aż tak frustrować?
Dziś twierdzi, że to mój problem jak spędzam czas i sprzątanie nie jest potrzebne w takim zakresie. Wystarczy raz kiedyś poodkurzać itd. Wg mnie skoro nie chce się angażować w domu – powinien przynajmniej wokół domu ogarniać. Problem jest taki, że on za bardzo nie chce się tym zajmować. Wydaje mi się, że jemu po prostu się nie chce, bo woli poczytać, posłuchać coś na youtube. Wg niego jednak problem nie leży w jego lenistwie, ale w tym, że „ja mu mówię co ma robić”. Najlepiej jak milczę i o nic nie proszę.
Zobacz Twój mąż dał Ci jasną odpowiedź. Ja również taką odpowiedź usłyszałam nie raz i moja frustracja tylko rosła. Ja doszłam do takiego momentu, że ten bałagan i moja misja sprzątania i pokazania mężowi jaką to jestem umęczoną kobietą, a on leniem który nic sam bez mojego rozkazu nie zrobi stał się główną częścią naszego życia. Jak mój mąż miał czuć się mężczyzną? Jeśli ja dawałam mu tylko rozkazy. Trawa nie skoszoną! Skoś trawę, Dlaczego tu taki bałagan, ile razy mówiłam Ci, że śmieci się wynosi!!!!! Nie umiałam siąść i się zrelaksować, bo widziałam tylko to co jest niezrobione i męża który siedzi z smartfonem. Zastanowiłam się co ja mogę z tym zrobić. Zdałam sobie sprawę z tego, że to nie chodzi o bałagan i sprzątanie, a o to by mąż poświęcił mi uwagę. Ja tą uwagę skupiłam na sobie ale negatywną. Mąż miał kobietę która wiedziała lepiej od niego i organizowała mu czas. Przestał czuć się odpowiedzialnym mężczyzną ze swoim zdaniem. Przestałam zwracać uwagę na bałagan, a skupiłam się na tym by w domu zapanowało przyjemne rodzinne ciepło. Nie witam męża listą życzeń, a obiadem. Mąż po pracy na czas dla siebie. Może mieć drzemkę. Nie naciskam go. Odkąd przestałam mówić co ma robić robi więcej może nie w domu ale angażuje się w inne sprawy. Mi przestało przeszkadzać to, że ja mojej głowie jest pranie, sprzątnie. Nawet ten papierek na blacie przestał mieć takie znaczenie. Zaakceptowalam fakt, że mój mąż jest świetny w tym co lubi robić a nie w tym co mu każę zrobić.

Mam wrażenie, że on chciałby żyć jak kawaler, robić zawsze co chce i kiedy chce, nie mieć obowiązków względem rodziny, ale jednocześnie mieć rodzinę obok. Czuję z jego strony straszną obojętność względem mnie i tego jak nam się układa. Mam wrażenie, że jemu nie zależy na mnie i nie chce mu się z czystego lenistwa i obojętności angażować swoich zasobów intelektualnych i emocjonalnych na wyjście z kryzysu. Nigdy nie wychodzi z żadną inicjatywą, nie okazuje uczuć, zbywa obojętnością. Wszelkie pomysły na spędzenie niedzieli, jakiekolwiek rodzinne wyjścia inicjuję ja. On najchętniej siedziałby w domu i czytał.. Po prostu on sobie wegetuje i chce, żebym go zostawiła w świętym spokoju. Najlepiej nam się układa i nie ma kłótni jak o nic go nie proszę i nic nie mówię. Ten mur z jego strony bardzo mnie boli.
Też tak się czułam i też tak oceniałam męża. On po prostu uciekał ode mnie. Było mnie za dużo. Chciałam żeby żył tak jak ja chcę. Wszystko ustawiałam pod moje widzi mi się. Nasze relacje były co raz gorsze. Obojętność również. Pomyśl o sobie. Co lubisz robić? W czym jesteś dobra? Jakie masz pasję? Co Cię uszczęśliwia na co dzień? Twój mąż lubi siedzieć w domu i czytać a Ty? Co mogłabyś zrobić dla siebie bez patrzenia na męża żeby czuć się szczęśliwa?
Sefie
Posty: 637
Rejestracja: 23 paź 2021, 23:01
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Co robić? Jak wyjść z kryzysu?

Post autor: Sefie »

Firekeeper pisze: 14 sie 2022, 19:39 Odniosę się do kilku fragmentów.
W międzyczasie wzięliśmy kredyt i kupiliśmy dom. Decyzję o jego kupnie podjęliśmy wspólnie. Mąż zaangażował się w jego wykończenie (podłogi, schody, ściany). Kosztowało go to dużo energii i stresu. I już wtedy mówił, że nie lubi tego domu i zajmowania się nim i cieszy się, że wyjeżdżamy.
Zobacz. Mąż już wcześniej komunikował, że ten dom go zmęczył. Więc czy teraz może się w nim czuć komfortowo? Czy czuje, że to jego dom? Pamiętam jak my budowaliśmy dom systemem gospodarczym. Mnóstwo naszej pracy zwłaszcza męża, którą doceniam dopiero teraz. Wtedy dokładam mu więcej i więcej. On miał pracę, budowę domu, mnie i dwójkę dzieci, a ja mu robiłam pretensje, że to źle zrobił. Nie zdążymy przed zimą z przeprowadzką. Te kafelki są krzywo. Nie tak dawno zdobył się na szczerość wobec mnie i powiedział, że nic w tym domu nie jest tak jakby on chciał. Wszystko jest urządzone na mój gust. Tak jak ja tego chciałam. Pamiętam moje oburzenie, że przecież był ze mną w budowlanym wybierał razem ze mną wszystko. Dlaczego nie wziął innych kafli lub mebli?! Dopiero teraz to rozumiem. Byłam w relacji z nim osobą mocno dominującą i manipulującą. Nie miał siły przebicia i tak bym postawiła na swoim. Więc wolał się poddać i frustrować. Naszą komunikacja była pasywno - agresywna. Dużo spraw które zostały urządzone źle były spowodowane moim wyborem mimo, że miałam do niego pretensje, że to on źle zrobił. Tłumaczyłam się tylko. Ostatnio wzięłam na siebie odpowiedzialność. Powiedziałam mu tak masz rację, to mój wybór był tym złym. Postaram się naprawiać błąd. Dopiero teraz uczymy się poprawnej komunikacji. Ja przede wszystkim staram się nie wywierać na nim presji. Ze spokojem przyjąć jego inny punkt widzenia. Pozwolić mu decydować. To nie jest tak, że godzę się od razu teraz na wszystko. Mam również swoje zdanie ale nauczyłam się mówić o tym spokojnym tonem z poszanowaniem wolności mojego męża do innego myślenia i decydowania.

Ogród też u nas był kwestią sporną. Ja zostałam miłośniczką rabat i kwiatów. Mam tego mnóstwo plus jeszcze warzywnik. Ile ja nerwów straciłam bo musiałam sama przewalić dużą ilość ziemi, jeździć taczką i w ogóle tyrać, a mój mąż pił sobie piwo na tarasie i patrzył. Byłam tak wściekła, że mnie ignoruje i moją pracę. Obrazalam się, darłam na niego, że ja taki piękny ogród tworzę, żeby chociaż aż z raz mi pomógł, a nie siedział i podziwiał. Mój mąż odparł ,, to Twój ogród " zagotował mnie tym jeszcze bardziej. Ale teraz czy mój mąż nie miał racji? Czy ja zapytałam go chciaz raz czy chce mieć aż tyle rabat w ogrodzie? Pewnie i go coś tak zapytałam, ale to takie pytanie z stwierdzeniem. ,, Mężu tu będzie rabata ok? To pokiwał głową na tak. Teraz traktuję ogród jako moje hobby mój teren. Mojego męża nie proszę o pomoc i nie frustruje się jej brakiem. Tak zorganizowałam sobie pracę bym mogła sama dawać radę i się cieszyć. Mój mąż widząc szczęśliwą żonę podziwiającą ogród wykazuje większe chęci by włączyć się w moje hobby. Staram się również nie naruszyć jego rewiru jakim jest kotłownia, garaż i schowek. To jego miejsce. I tak się nie wtrącam.
Mąż przeniósł się w ramach tej samej firmy, tylko z siedzibą w Polsce. Wróciłam do pracy (w systemie pół-zdalnym). Córka ze względów zdrowotnych na razie nie chodzi do przedszkola. Wg męża ja ponoszę za to odpowiedzialność. Uważam, że to nieprawda. Jak zaczęła tu chodzić do przedszkola – dużo chorowała, a potem jak wracała to nie potrafiła się zaadoptować. Nasze życie wygląda teraz tak, że mąż pracuje rano do 17, ja zajmuję się dzieckiem, a potem się wymieniamy. Przez to, że pracujemy w różnych godzinach, nie mamy zbyt dużo czasu na inne rzeczy.
Czy możesz coś zmienić sama żeby było lepiej? Pierwszy rok dziecka w przedszkolu niestety tak wygląda, ciągle choroby i opuszczanie dni ale z każdym okresem jest co raz lepiej.
Jak wróciliśmy do Polski to chciałam, żebyśmy umeblowali dom, skończyli robienie ogrodu, bo to wszystko zostawiliśmy nieskończone. Nie mieliśmy mebli. Mąż „niby się zgodził”, ale wolałby wydać zaoszczędzone pieniądze na coś innego lub w ogóle ich nie wydawać. Potem przy najbliższej okazji powypominał mi, że wcale nie chciał tych mebli, ogrodu z roślinami i tego placu zabaw dla córki. Chciał salon bez mebli, ogród z samym trawnikiem i domek na narzędzia zamiast zjeżdżalni…
Zobacz wczesniej napisałaś, że nie macie zbyt dużo czasu. Może dla niego na ten moment to za dużo?

Z mojej strony patrząc wygląda to inaczej. Mąż nie ma żadnych obowiązków w domu. Nie gotuje, nie sprząta ani po sobie, ani w ogóle, nie robi zakupów, nie pierze. Jedyne co to skosi raz na tydzień trawę w sezonie i porobi coś w ogrodzie. W domu wszystko ja robię, gotuję i podaję posiłki. Mąż nigdy nie proponuje, że np. on pozmywa, poodkurza. Co więcej mąż bałagani na równie z naszą małą córką. Codziennie zostawia na wierzchu ubrania, buty, brudne majtki, skarpetki, zużyte nitki dentystyczne, chusteczki, kubki, miski po jedzeniu, brudne wc, włosy w łazience itd. Ja mogę się męczyć i to ogarniać, on w tym czasie potrafi czytać książkę. Kiedyś miałam o to żal i komunikowałam to.
Jeśli nie czuję, że to jego dom to również nie poczuwa się do dbania o ten dom. Mój mąż traktował dom podobnie. To ja czując, że to mój dom dbałam o niego szczególnie, a mój mąż był jego dodatkiem. Słuchał tylko rozkazów co ma zrobić i pretensji dlaczego nie jest zrobione.

Zobacz Twój mąż bałagani, bo może. Ma Ciebie do posprzatnia po nim. Co możesz zrobić w takiej sytuacji, żeby przerwać ten schemat? Może również usiądź poczytaj książkę, zrelaksuj się? Poczekaj. Mój mąż potrafi pół dnia nie wynieść papierka, który zostawi na blacie, ale wieczorem już go ogarnie. Pytanie czy jest sens się tym papierkiem aż tak frustrować?
Dziś twierdzi, że to mój problem jak spędzam czas i sprzątanie nie jest potrzebne w takim zakresie. Wystarczy raz kiedyś poodkurzać itd. Wg mnie skoro nie chce się angażować w domu – powinien przynajmniej wokół domu ogarniać. Problem jest taki, że on za bardzo nie chce się tym zajmować. Wydaje mi się, że jemu po prostu się nie chce, bo woli poczytać, posłuchać coś na youtube. Wg niego jednak problem nie leży w jego lenistwie, ale w tym, że „ja mu mówię co ma robić”. Najlepiej jak milczę i o nic nie proszę.
Zobacz Twój mąż dał Ci jasną odpowiedź. Ja również taką odpowiedź usłyszałam nie raz i moja frustracja tylko rosła. Ja doszłam do takiego momentu, że ten bałagan i moja misja sprzątania i pokazania mężowi jaką to jestem umęczoną kobietą, a on leniem który nic sam bez mojego rozkazu nie zrobi stał się główną częścią naszego życia. Jak mój mąż miał czuć się mężczyzną? Jeśli ja dawałam mu tylko rozkazy. Trawa nie skoszoną! Skoś trawę, Dlaczego tu taki bałagan, ile razy mówiłam Ci, że śmieci się wynosi!!!!! Nie umiałam siąść i się zrelaksować, bo widziałam tylko to co jest niezrobione i męża który siedzi z smartfonem. Zastanowiłam się co ja mogę z tym zrobić. Zdałam sobie sprawę z tego, że to nie chodzi o bałagan i sprzątanie, a o to by mąż poświęcił mi uwagę. Ja tą uwagę skupiłam na sobie ale negatywną. Mąż miał kobietę która wiedziała lepiej od niego i organizowała mu czas. Przestał czuć się odpowiedzialnym mężczyzną ze swoim zdaniem. Przestałam zwracać uwagę na bałagan, a skupiłam się na tym by w domu zapanowało przyjemne rodzinne ciepło. Nie witam męża listą życzeń, a obiadem. Mąż po pracy na czas dla siebie. Może mieć drzemkę. Nie naciskam go. Odkąd przestałam mówić co ma robić robi więcej może nie w domu ale angażuje się w inne sprawy. Mi przestało przeszkadzać to, że ja mojej głowie jest pranie, sprzątnie. Nawet ten papierek na blacie przestał mieć takie znaczenie. Zaakceptowalam fakt, że mój mąż jest świetny w tym co lubi robić a nie w tym co mu każę zrobić.

Mam wrażenie, że on chciałby żyć jak kawaler, robić zawsze co chce i kiedy chce, nie mieć obowiązków względem rodziny, ale jednocześnie mieć rodzinę obok. Czuję z jego strony straszną obojętność względem mnie i tego jak nam się układa. Mam wrażenie, że jemu nie zależy na mnie i nie chce mu się z czystego lenistwa i obojętności angażować swoich zasobów intelektualnych i emocjonalnych na wyjście z kryzysu. Nigdy nie wychodzi z żadną inicjatywą, nie okazuje uczuć, zbywa obojętnością. Wszelkie pomysły na spędzenie niedzieli, jakiekolwiek rodzinne wyjścia inicjuję ja. On najchętniej siedziałby w domu i czytał.. Po prostu on sobie wegetuje i chce, żebym go zostawiła w świętym spokoju. Najlepiej nam się układa i nie ma kłótni jak o nic go nie proszę i nic nie mówię. Ten mur z jego strony bardzo mnie boli.
Też tak się czułam i też tak oceniałam męża. On po prostu uciekał ode mnie. Było mnie za dużo. Chciałam żeby żył tak jak ja chcę. Wszystko ustawiałam pod moje widzi mi się. Nasze relacje były co raz gorsze. Obojętność również. Pomyśl o sobie. Co lubisz robić? W czym jesteś dobra? Jakie masz pasję? Co Cię uszczęśliwia na co dzień? Twój mąż lubi siedzieć w domu i czytać a Ty? Co mogłabyś zrobić dla siebie bez patrzenia na męża żeby czuć się szczęśliwa?
Ile ja bym dał żeby to moja żona przeczytała :lol:

Całkiem tranie określiłaś męski punkt widzenia bo i mój dom został urządzony pod dyktaturą mej żony. Pamiętam nawet aferę kafelkową gdzie omal majster wykańczający dom nie zrezygnował a był blisko. Co ja musiałem się nagimnastykować żeby on został a żeby żona też zadowolona była. Jak to facet z facetem sprawa skończyła się na piwie i męskich pogaduchach :D

Docenienia od żony do tej pory nie usłyszałem i ze względu na trud bo też pracowałem przy wykańczaniu i ze względu na finanse bo na 3 etatach pracowałem żeby budżet spiąć no ale finalnie stwierdziła, że jej się nie podoba :) bo to bo tamto ...

Takie zwykłe "mężu doceniam, fajnie że jesteś, starasz się, widzę to, bez Ciebie to ..."

Takie słowa to wiatr w żagle i facet, który wypruwa sobie żyły wypruje kolejne a i kawę do łóżka poda :)
Miłości bez krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie uniesiecie.
Jan Paweł II
liska
Posty: 5
Rejestracja: 02 sie 2022, 16:16
Płeć: Kobieta

Re: Co robić? Jak wyjść z kryzysu?

Post autor: liska »

Ona_sama pisze: 13 sie 2022, 13:37 Witam Cię serdecznie . Przechodzę podobny kryzys. Dla męża też jest bardzo ważna praca nic innego go nie obchodzi, w wolnych chwilach lubi siedzieć sam odcięty ode mnie i syna. Swojego czasu mi powiedział, że za dużo mówię i najlepiej jakbym zamilkła ( z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że spełniłam jego prośbę i na pewno nie wyszło nam to na dobre ....). Co do dziecka mam ten sam problem syn ma poważne problemy zdrowotne i często lądujemy w szpitalu, jednak po rozmowach z lekarzami i z ordynatorem zdecydowałam, że syn będzie w tych "lepszych okresach" chodził do przedszkola. I przyznaje początki były ciężkie bo chorował , łapał różne infekcję ale lekarz zakaźnik tłumaczył nam, że to normalne , że dziecko musi ćwiczyć układ odpornościowy. Więc młody chodzi do przedszkola I na pewno wyszło to mu na dobre. Dodatkowo uważam, że mąż jest spokojniejszy bo może się skupić na pracy i ma ciszę i spokój ( kiedy pracuje zdalnie w domu ). Myślę że pokonsultacji warto rozważyć próbę z przedszkolem ( my na początku wysyłaliśmy go tylko na 4h ). Co do męża to w ostatnim tygodniu mocno walczyłam , starałam się być blisko nawet gdy tego nie chciał i myślę że zaczyna to przynosić pozytywne skutki. Dużo daje czytanie forum, na pewno nie wolno się poddawać i trzeba walczyć o małżeństwo sakramentalne.
Dziękuję za odpowiedź. Córka jest już zapisana do przedszkola. Rusza od września. Jeśli się tam zaadoptuje i nie będzie tak często chorować, to nasze godziny pracy będą normalne i będzie czas na inne rzeczy.
Pytanie dlaczego tylko my się staramy i walczymy? Przecież wina przeważnie leży po obu ze stron.
liska
Posty: 5
Rejestracja: 02 sie 2022, 16:16
Płeć: Kobieta

Re: Co robić? Jak wyjść z kryzysu?

Post autor: liska »

Firekeeper pisze: 14 sie 2022, 19:39 Odniosę się do kilku fragmentów.
W międzyczasie wzięliśmy kredyt i kupiliśmy dom. Decyzję o jego kupnie podjęliśmy wspólnie. Mąż zaangażował się w jego wykończenie (podłogi, schody, ściany). Kosztowało go to dużo energii i stresu. I już wtedy mówił, że nie lubi tego domu i zajmowania się nim i cieszy się, że wyjeżdżamy.
Zobacz. Mąż już wcześniej komunikował, że ten dom go zmęczył. Więc czy teraz może się w nim czuć komfortowo? Czy czuje, że to jego dom? Pamiętam jak my budowaliśmy dom systemem gospodarczym. Mnóstwo naszej pracy zwłaszcza męża, którą doceniam dopiero teraz. Wtedy dokładam mu więcej i więcej. On miał pracę, budowę domu, mnie i dwójkę dzieci, a ja mu robiłam pretensje, że to źle zrobił. Nie zdążymy przed zimą z przeprowadzką. Te kafelki są krzywo. Nie tak dawno zdobył się na szczerość wobec mnie i powiedział, że nic w tym domu nie jest tak jakby on chciał. Wszystko jest urządzone na mój gust. Tak jak ja tego chciałam. Pamiętam moje oburzenie, że przecież był ze mną w budowlanym wybierał razem ze mną wszystko. Dlaczego nie wziął innych kafli lub mebli?! Dopiero teraz to rozumiem. Byłam w relacji z nim osobą mocno dominującą i manipulującą. Nie miał siły przebicia i tak bym postawiła na swoim. Więc wolał się poddać i frustrować. Naszą komunikacja była pasywno - agresywna. Dużo spraw które zostały urządzone źle były spowodowane moim wyborem mimo, że miałam do niego pretensje, że to on źle zrobił. Tłumaczyłam się tylko. Ostatnio wzięłam na siebie odpowiedzialność. Powiedziałam mu tak masz rację, to mój wybór był tym złym. Postaram się naprawiać błąd. Dopiero teraz uczymy się poprawnej komunikacji. Ja przede wszystkim staram się nie wywierać na nim presji. Ze spokojem przyjąć jego inny punkt widzenia. Pozwolić mu decydować. To nie jest tak, że godzę się od razu teraz na wszystko. Mam również swoje zdanie ale nauczyłam się mówić o tym spokojnym tonem z poszanowaniem wolności mojego męża do innego myślenia i decydowania.

Ogród też u nas był kwestią sporną. Ja zostałam miłośniczką rabat i kwiatów. Mam tego mnóstwo plus jeszcze warzywnik. Ile ja nerwów straciłam bo musiałam sama przewalić dużą ilość ziemi, jeździć taczką i w ogóle tyrać, a mój mąż pił sobie piwo na tarasie i patrzył. Byłam tak wściekła, że mnie ignoruje i moją pracę. Obrazalam się, darłam na niego, że ja taki piękny ogród tworzę, żeby chociaż aż z raz mi pomógł, a nie siedział i podziwiał. Mój mąż odparł ,, to Twój ogród " zagotował mnie tym jeszcze bardziej. Ale teraz czy mój mąż nie miał racji? Czy ja zapytałam go chciaz raz czy chce mieć aż tyle rabat w ogrodzie? Pewnie i go coś tak zapytałam, ale to takie pytanie z stwierdzeniem. ,, Mężu tu będzie rabata ok? To pokiwał głową na tak. Teraz traktuję ogród jako moje hobby mój teren. Mojego męża nie proszę o pomoc i nie frustruje się jej brakiem. Tak zorganizowałam sobie pracę bym mogła sama dawać radę i się cieszyć. Mój mąż widząc szczęśliwą żonę podziwiającą ogród wykazuje większe chęci by włączyć się w moje hobby. Staram się również nie naruszyć jego rewiru jakim jest kotłownia, garaż i schowek. To jego miejsce. I tak się nie wtrącam.
Mąż przeniósł się w ramach tej samej firmy, tylko z siedzibą w Polsce. Wróciłam do pracy (w systemie pół-zdalnym). Córka ze względów zdrowotnych na razie nie chodzi do przedszkola. Wg męża ja ponoszę za to odpowiedzialność. Uważam, że to nieprawda. Jak zaczęła tu chodzić do przedszkola – dużo chorowała, a potem jak wracała to nie potrafiła się zaadoptować. Nasze życie wygląda teraz tak, że mąż pracuje rano do 17, ja zajmuję się dzieckiem, a potem się wymieniamy. Przez to, że pracujemy w różnych godzinach, nie mamy zbyt dużo czasu na inne rzeczy.
Czy możesz coś zmienić sama żeby było lepiej? Pierwszy rok dziecka w przedszkolu niestety tak wygląda, ciągle choroby i opuszczanie dni ale z każdym okresem jest co raz lepiej.
Jak wróciliśmy do Polski to chciałam, żebyśmy umeblowali dom, skończyli robienie ogrodu, bo to wszystko zostawiliśmy nieskończone. Nie mieliśmy mebli. Mąż „niby się zgodził”, ale wolałby wydać zaoszczędzone pieniądze na coś innego lub w ogóle ich nie wydawać. Potem przy najbliższej okazji powypominał mi, że wcale nie chciał tych mebli, ogrodu z roślinami i tego placu zabaw dla córki. Chciał salon bez mebli, ogród z samym trawnikiem i domek na narzędzia zamiast zjeżdżalni…
Zobacz wczesniej napisałaś, że nie macie zbyt dużo czasu. Może dla niego na ten moment to za dużo?

Z mojej strony patrząc wygląda to inaczej. Mąż nie ma żadnych obowiązków w domu. Nie gotuje, nie sprząta ani po sobie, ani w ogóle, nie robi zakupów, nie pierze. Jedyne co to skosi raz na tydzień trawę w sezonie i porobi coś w ogrodzie. W domu wszystko ja robię, gotuję i podaję posiłki. Mąż nigdy nie proponuje, że np. on pozmywa, poodkurza. Co więcej mąż bałagani na równie z naszą małą córką. Codziennie zostawia na wierzchu ubrania, buty, brudne majtki, skarpetki, zużyte nitki dentystyczne, chusteczki, kubki, miski po jedzeniu, brudne wc, włosy w łazience itd. Ja mogę się męczyć i to ogarniać, on w tym czasie potrafi czytać książkę. Kiedyś miałam o to żal i komunikowałam to.
Jeśli nie czuję, że to jego dom to również nie poczuwa się do dbania o ten dom. Mój mąż traktował dom podobnie. To ja czując, że to mój dom dbałam o niego szczególnie, a mój mąż był jego dodatkiem. Słuchał tylko rozkazów co ma zrobić i pretensji dlaczego nie jest zrobione.

Zobacz Twój mąż bałagani, bo może. Ma Ciebie do posprzatnia po nim. Co możesz zrobić w takiej sytuacji, żeby przerwać ten schemat? Może również usiądź poczytaj książkę, zrelaksuj się? Poczekaj. Mój mąż potrafi pół dnia nie wynieść papierka, który zostawi na blacie, ale wieczorem już go ogarnie. Pytanie czy jest sens się tym papierkiem aż tak frustrować?
Dziś twierdzi, że to mój problem jak spędzam czas i sprzątanie nie jest potrzebne w takim zakresie. Wystarczy raz kiedyś poodkurzać itd. Wg mnie skoro nie chce się angażować w domu – powinien przynajmniej wokół domu ogarniać. Problem jest taki, że on za bardzo nie chce się tym zajmować. Wydaje mi się, że jemu po prostu się nie chce, bo woli poczytać, posłuchać coś na youtube. Wg niego jednak problem nie leży w jego lenistwie, ale w tym, że „ja mu mówię co ma robić”. Najlepiej jak milczę i o nic nie proszę.
Zobacz Twój mąż dał Ci jasną odpowiedź. Ja również taką odpowiedź usłyszałam nie raz i moja frustracja tylko rosła. Ja doszłam do takiego momentu, że ten bałagan i moja misja sprzątania i pokazania mężowi jaką to jestem umęczoną kobietą, a on leniem który nic sam bez mojego rozkazu nie zrobi stał się główną częścią naszego życia. Jak mój mąż miał czuć się mężczyzną? Jeśli ja dawałam mu tylko rozkazy. Trawa nie skoszoną! Skoś trawę, Dlaczego tu taki bałagan, ile razy mówiłam Ci, że śmieci się wynosi!!!!! Nie umiałam siąść i się zrelaksować, bo widziałam tylko to co jest niezrobione i męża który siedzi z smartfonem. Zastanowiłam się co ja mogę z tym zrobić. Zdałam sobie sprawę z tego, że to nie chodzi o bałagan i sprzątanie, a o to by mąż poświęcił mi uwagę. Ja tą uwagę skupiłam na sobie ale negatywną. Mąż miał kobietę która wiedziała lepiej od niego i organizowała mu czas. Przestał czuć się odpowiedzialnym mężczyzną ze swoim zdaniem. Przestałam zwracać uwagę na bałagan, a skupiłam się na tym by w domu zapanowało przyjemne rodzinne ciepło. Nie witam męża listą życzeń, a obiadem. Mąż po pracy na czas dla siebie. Może mieć drzemkę. Nie naciskam go. Odkąd przestałam mówić co ma robić robi więcej może nie w domu ale angażuje się w inne sprawy. Mi przestało przeszkadzać to, że ja mojej głowie jest pranie, sprzątnie. Nawet ten papierek na blacie przestał mieć takie znaczenie. Zaakceptowalam fakt, że mój mąż jest świetny w tym co lubi robić a nie w tym co mu każę zrobić.

Mam wrażenie, że on chciałby żyć jak kawaler, robić zawsze co chce i kiedy chce, nie mieć obowiązków względem rodziny, ale jednocześnie mieć rodzinę obok. Czuję z jego strony straszną obojętność względem mnie i tego jak nam się układa. Mam wrażenie, że jemu nie zależy na mnie i nie chce mu się z czystego lenistwa i obojętności angażować swoich zasobów intelektualnych i emocjonalnych na wyjście z kryzysu. Nigdy nie wychodzi z żadną inicjatywą, nie okazuje uczuć, zbywa obojętnością. Wszelkie pomysły na spędzenie niedzieli, jakiekolwiek rodzinne wyjścia inicjuję ja. On najchętniej siedziałby w domu i czytał.. Po prostu on sobie wegetuje i chce, żebym go zostawiła w świętym spokoju. Najlepiej nam się układa i nie ma kłótni jak o nic go nie proszę i nic nie mówię. Ten mur z jego strony bardzo mnie boli.
Też tak się czułam i też tak oceniałam męża. On po prostu uciekał ode mnie. Było mnie za dużo. Chciałam żeby żył tak jak ja chcę. Wszystko ustawiałam pod moje widzi mi się. Nasze relacje były co raz gorsze. Obojętność również. Pomyśl o sobie. Co lubisz robić? W czym jesteś dobra? Jakie masz pasję? Co Cię uszczęśliwia na co dzień? Twój mąż lubi siedzieć w domu i czytać a Ty? Co mogłabyś zrobić dla siebie bez patrzenia na męża żeby czuć się szczęśliwa?
Witaj, dziękuję za obszerny post. Może to nie wybrzmiało z mojej wypowiedzi. Ja męża nigdy nie krytykowałam, nigdy nie byłam niezadowolona jak coś zrobił, jak wykończył dom. Ja cieszę się jak cokolwiek robi dla domu! Wybrał i zamówił piękne podłogi, schody, kuchnię. Ja się tym nie zajmowałam. Miałam w tym czasie pod opieką dziecko [specjalnej troski]. Jak się wprowadziliśmy byłam wręcz zachwycona i żal mi było wyjeżdżać zagranicę. Jednak mąż jest typem perfekcjonisty i różne niedociągnięcia jak zrobiła nam ekipa remontowa od razu wychwycił i to odbierało mu radość od początku. Przejmował się tym i mówił, że za dużo go kosztowało to wszystko stresu. Często jest tak, że jak coś zrobi to jest niezadowolony i mówi , że to czy tamto jest nie tak. Widać, że nie potrafi się cieszyć z tego co ma i zawsze wynajdzie coś co jest nie tak. Zawsze znajdzie jakiś problem. Ja to wszystko rozumiem. Tylko czy teraz można tak cały ten wysiłek dotyczący domu przekreślić, bo mąż źle czuje się w tym domu?? Wydaliśmy dużo pieniędzy na kupno i urządzenie. Jeśli już to wg mnie błąd był jeszcze wcześniej, że ten dom kupiliśmy. Jeśli mąż nie chciał mieszkać w domu, trzeba było szukać mieszkania. Ja nie wymuszałam na nim, że ma być dom. Mógł mi to jasno powiedzieć.
Ja nie jestem w relacji z mężem osobą dominującą. Staram się zawsze wsłuchać w jego punkt widzenia i w wielu sprawach ustępuję. Np. Dokładnie wyrysował mi jak ma wyglądać kształt trawnika i choć mnie się bardziej podobało to co zaprojektowała pani od ogrodów - przyjęłam to i zrobiłam jak mąż chciał. Myślę, że problem jest gdzieś w komunikacji między nami. Że on mi stanowczo nie mówi nie. A ja też nie wymuszam na nim, nie stoję i nie tupię nogą, że ma być tak a nie inaczej. On w kilku rzeczach zrobil tak jak bym chciała, ale narastała w nim frustracja po czym wybuchał i wszystko mi wygraniał. A ja w szoku, bo przecież razem ustalaliśmy, razem decydowaliśmy.

Co do urządzania domu po powrocie z zagranicy. To problemem nie jest to, że jest za dużo rzeczy ja raz, nie jest problemem brak czasu. Ale to, że ja w ogolę chcę dom urządzić. Mój mąż jest minimalistą i po prostu pewnych rzeczy nie potrzebuje i nie zauważa. Żyje światem wewnętrznym. Dla niego ta kasa wydana na urzadzenie domu nie jest tego warta. On wolałby te pieniądze trzymać na kocie, zainwestować. To jest kwestia tego, że albo mielibyśmy żyć bez mebli w książkami i rzeczami w pudłach na strychu, albo w ładnym salonie. Tu znów się nie dogadaliśmy. Bo obiecywał mi że jak wrócimy do Polski to skończymy. Ale jak przyszło co do czego to mąż stwierdził, że nie chce tej kasy wydawać na urządzenie domu. Z tego również powodu pracuję, bo chcę mieć możliwość i współudział w tym na co wydajemy kasę. Jak wracałam do pracy to pytałam czy pozwoli mi skończyć ten dom, powiedział, że tak.. Kiedy kupował samochód całkiem niedawno, nie pytał mnie o zdanie jaki i za ile. Nie wypominam mu tego ile wydał kasy na ten samochód.
Boli mnie i wkurza jego niekonsekwencja. Jeśli już się zgodził na te meble czy ogród, nie powinien mi wypominać.

Co do sprzatania, a raczej utrzymywania na codzień względnego porządku. On tak samo zachowywał się i żył w swoim kawalerskim mieszkaniu, które dostał od rodziców. To było jego, ale o porządek nie dbał w najmniejszym stopniu. Problemem tutaj nie jest, że on nie dba bo nie czuje się w domu jak u siebie. Problemem jest jego zupełne nieuporządkowane w tym temacie. Nie widzi żadnej potrzeby posprzątania. Nie widzi bałaganu, nie widzi brudnej podłogi. Talerzy i kubków będzie używał aż do ostatniego czystego, a cała sterta naczyń będzie stała tygodniami w zlewie. Pytanie czy ja mam żyć pod tym względem tak jak on? Czy ciągnąć go w dobrą stronę? Nigdy nie umiałam nakłonić go do porządku inaczej jak przez jakąś formę próśb czy wymuszania. Z czasem zobaczyłam, że to nie działa i przestałam wymuszać i prosić żeby sprzątał. Nie wydaję mu rozkazów. Sama to wszystko robię w domu, nie oczekuję, że mi pomoże. Nigdy nie usłyszałam z jego ust słowa „dziękuję”.

Fajnie, że udało się Tobie dokonać w sobie takiej przemiany i naprawy małżeństwa. Z Twojego opisu wnioskuję, że to Twoje podejście było jedyną przyczyną problemów małżeńskich i sama przez zmianę siebie zażegnałaś kryzys. Czy Twój mąż również dokonał jakiejkolwiek zmiany w sobie która Ci pomogła? Czujesz się teraz szczęśliwa w małżeństwie?
Ostatnio zmieniony 15 sie 2022, 7:32 przez Nirwanna, łącznie zmieniany 2 razy.
Powód: Edit: przetłumaczono zwrot obcojęzyczny, prosimy o nieużywanie na forum zwrotów obcojęzycznych, ponieważ nie wszyscy forumowicze dysponują językami.
Ona_sama
Posty: 8
Rejestracja: 13 lis 2021, 17:23
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Co robić? Jak wyjść z kryzysu?

Post autor: Ona_sama »

Pytałam o to męża nie raz ale on milczy jak zaklęty . Prawda jest taka że jeżeli ja bym się przestała starać to żylibyśmy jak obcy ludzie. Prawda jest taka, że to ja wyciągam pierwsza dłoń, pierwsza się przytulam , pierwsza pocałuje, pierwsza zagadam. Kiedyś on mi powiedział że nie czuje w danym momencie takiej potrzeby ( tylko ten moment mam wrażenie że trwa wiecznie od kilku lat). Póki co chyba nie pozostaje mi nic innego jak się modlić i starać do póki mi sił starczy.
Firekeeper
Posty: 806
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Co robić? Jak wyjść z kryzysu?

Post autor: Firekeeper »

liska pisze: 15 sie 2022, 0:19
Ja nie jestem w relacji z mężem osobą dominującą. Staram się zawsze wsłuchać w jego punkt widzenia i w wielu sprawach ustępuję. Np. Dokładnie wyrysował mi jak ma wyglądać kształt trawnika i choć mnie się bardziej podobało to co zaprojektowała pani od ogrodów - przyjęłam to i zrobiłam jak mąż chciał.
Zobacz piszesz nie jestem osobą dominującą ale to JA zrobiłam jak mąż chciał. Nie zrobiliście Wy razem ale Ty zrobiłaś mimo, że podobało Ci się coś innego. Podobnie jak Twój mąż z jakiegoś powodu zgodziłaś się z jakiego?

Mój mąż przez kilka lat też tak ustępował i przytakiwał. Coś proponował, coś mówił. Mi wydawało się, że się rozumiemy, że go słucham. Ale prawda jest taka, że to ja decydowałam. Nawet jak mu ustępowałam to dlatego, że ja tak chciałam.
Myślę, że problem jest gdzieś w komunikacji między nami. Że on mi stanowczo nie mówi nie. A ja też nie wymuszam na nim, nie stoję i nie tupię nogą, że ma być tak a nie inaczej. On w kilku rzeczach zrobil tak jak bym chciała, ale narastała w nim frustracja po czym wybuchał i wszystko mi wygraniał. A ja w szoku, bo przecież razem ustalaliśmy, razem decydowaliśmy.
Tak to może być problem w komunikacji.

Podam Ci przykład mojego dialogu z mężem wczoraj.

Ja: mógłbyś wstawiać zmywarkę?
Mąż: ZARAZ

Poszłam się wykąpać w między czasie zobaczyłam, że po myciu dzieci podłoga jest zachlapana więc ją umyłam. Wstawiłam pralkę, bo ubrania leżały pod koszem i wyrzuciłam rolkę papieru. Wychodzę z łazienki mąż leży na łóżku z smartfonem.

Mogłam zachować się tak jak zawsze i z pretensją w głosie powiedzieć: ,, miałeś wstawiać zmywarkę!"
Zapewne mąż podniósłby się i ją wstawił, waląc przy tym talerzami głośno żebym słyszała jego wkurzenie.

Ale zaczęłam ćwiczyć naszą komunikację więc podeszłam do niego i mówię: ,,kochanie rozumiem, że jesteś zmęczony, bo ja też jestem. Zdążyłam w łazience umyć podłogę, wstawić pranie i posprzątać. Ucieszyłoby mnie, gdybyś posprzątał kubki i talerze i wstawił zmywarkę żebyśmy już oboje mogli odpocząć i cieszyć się wieczorem. Powiedziałam to i wyszłam. Mąż wstał włączył zmywarkę i jeszcze sam z siebie poszedł czytać synowi i go uśpił.
Fajnie, że udało się Tobie dokonać w sobie takiej przemiany i naprawy małżeństwa. Z Twojego opisu wnioskuję, że to Twoje podejście było jedyną przyczyną problemów małżeńskich i sama przez zmianę siebie zażegnałaś kryzys. Czy Twój mąż również dokonał jakiejkolwiek zmiany w sobie która Ci pomogła? Czujesz się teraz szczęśliwa w małżeństwie?
Biorąc z mężem ślub byłam młodą dziewczyną. Bez doświadczenia ale z głową pełną ideałów. Miałam już swoją wizję małżeństwa. Chciałam być super żoną i chciałam mieć super męża. Od początku wiedziałam, że nie zgodzę się na to by mojemu mężowi usługiwać podając mu obiad czy wyręczając w opiece nad dziećmi. Widziałam nas jako rodzina zgodna. Razem spędzająca czas. Zgodnych, szczęśliwych. Z grzecznymi i inteligentnymi dziećmi, które będą miały same najlepsze oceny. Od samego początku chciałem realizować moje idealne wizje. Tylko mój mąż uzależniony od pornografii, wiecznie uciekający ode mnie. Mimo, że robiący wszystko co mu każę jednak odległy i obojętny. Nie pasował mi do mojej wizji. Próbowałam go na różne sposoby spacyfikować. Zmarnowałam 13 lat małżeństwa na próbie zmiany mojego męża w idealnego współmałżonka o jakim zawsze marzyłam. Przyniosło mi to tylko frustrację, złość. Nasze relacje były tragiczne. Było źle. Dzieci też mi nie pasowały miały być zdrowe i inteligentne jak ja. A poszły w ojca. Mają autyzm. Przy moim dużym wysiłku włożonym w ich naukę trójka do był sukces z sprawdzianu.

Przestałam walczyć. Zaczęłam akceptować i doceniać.

Małżeństwo nie polega na tym, żebyśmy żyli jak w symbiozie i tylko ze sobą spędzali czas. Mąż chciał wolności i puściłam go wolno. Wychodzi, spędza czas tak jak on chce. Ja również zaczęłam. I to jest fajne. Dużo fajniejsze niż bycie ciągle razem. Zaczął mi się podobać i to bardzo. Nie przypomina mi zmarnowanego życiem biednego pokrzywdzonego męża, a zaczął być taki jak na początku jak się poznaliśmy wesoły, uśmiechnięty. Ma swoje cele, marzeniami zainteresowania. Ja też przestałam siedzieć w domu i płakać bo bałagan wszędzie. Jestem zmęczona to daje sobie czas na relaks. Kiedyś się tam odkurzy.

Mężowi zaczęłam prawić dużo komplementów i dziękować za to co robi. I doceniać. Wcześniej tylko słuchał pretensji i żali. Przede wszystkim zaczęłam go naprawdę słuchać. Nie na zasadzie jak kiedyś, że odważył się mieć inne zdanie niż moje i zaraz zadawałam mu stos pytań dlaczego tak, a nie inaczej. Znów zrobisz źle, to na Twoją odpowiedzialność. Teraz staram się go dopingować do tego, żeby podejmował decyzję samodzielnie i jak coś nie wyjdzie mówię: nie martw się, próbowałeś. Mam też swoje zdanie i z niego nie rezygnuje. Nie zgadzam się z nim dla świętego spokoju. Czy żeby sprawiać mu radość albo go w kopać. Ciężko jest rozmawiać kiedy ma się inne zdanie ale próbujemy znaleźć kompromis. Tak ustaliliśmy. Wypisujemy za i przeciw. Dajemy sobie czas na przemyślenia. Zauważyłam, że mój mąż ma dużo dobrych pomysłów i nie wiem dlaczego wcześniej go nie słuchałam. Może moja duma nie pozwalała mu przyznać racji.

Nie wiem czy zazegnalismy kryzys. Na razie naszym ogromnym sukcesem jest życie bez kłótni.
Sefie
Posty: 637
Rejestracja: 23 paź 2021, 23:01
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Co robić? Jak wyjść z kryzysu?

Post autor: Sefie »

Nie jest to Twój wątek ale się odniose:
Ona_sama pisze: 15 sie 2022, 1:21 Prawda jest taka, że to ja wyciągam pierwsza dłoń, pierwsza się przytulam , pierwsza pocałuje, pierwsza zagadam.
I co z tego masz?
Ona_sama pisze: 15 sie 2022, 1:21 Kiedyś on mi powiedział że nie czuje w danym momencie takiej potrzeby ...
A czy jesteś w stanie uszanować wolę męża na daną chwilę. Jeśli ktoś nie czuje takiej potrzeby to wieszając się na nim odpychasz go od siebie. Przypomina to karmienie na siłę dziecka łyżką, większość i tak wypluje.
Próbujesz zbliżyć się do męża wciągając go w swój świat, swoją jego wizję i swoje potrzeby.
Zastanowiłaś się jakie potrzeby ma Twój mąż? Podjęłaś się trudu zrozumienia jego milczenia? Rozmawiałaś z nim o tym?
Nie zrozumiesz zachowania męża zakładając, że jego punkt widzenia powinien być taki jak Twój.
Miłości bez krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie uniesiecie.
Jan Paweł II
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Co robić? Jak wyjść z kryzysu?

Post autor: Caliope »

Liska, wiesz jaki ja mam sposób? idę do pracy i wszystko zostawiam. Też nigdy nie krytykowałam, zawsze się zgadzałam z mężem, z wyborem mieszkania, wystrojem, żałuję, bo nie jest dobrze zaprojektowane przez polecanego pana. Ogarniałam dziecko, też z problemami, całe mieszkanie, nawet nie musiał łóżka pościelić, zrobić zakupów, czy wynieść śmieci. Za to usłyszałam 3 lata temu, że juz mnie nie kocha. Straciłam w jego oczach szacunek do tego stopnia, że nawet teraz jak poszłam do pracy są okropne kłótnie i straszenie rozwodem jak mu będę przeszkadzała w pracy. Zostawiam wszystko, musi radzić sobie sam, nie robię nic w tygodniu oprócz pracy, dziecko jest z mężem bo pracuje w domu. Zaczyna robić co trzeba, sam na to wpada, ja nic nie mówię. Mam nadzieję, że z Bożą pomocą jakoś ruszy ta machina. Też tobie polecam zostawić jak jest, jak nie będzie kubka, trzeba będzie umyć, jak się przewróci na skarpetach, zacznie podnosić z podłogi. Może też zacznie dostrzegać dzięki temu, że dom to nie budynek, a ludzie w nim mieszkający.
liska
Posty: 5
Rejestracja: 02 sie 2022, 16:16
Płeć: Kobieta

Re: Co robić? Jak wyjść z kryzysu?

Post autor: liska »

Ja myślę, że przyczyną wielu konfliktów w małżeństwie jest egoizm obojga małżonków. Teraz młodzi nie żenią się dlatego, że chcą uszczęśliwić drugą osobę, dla niej samej, ale dla realizacji własnych celów i potrzeb. I stąd jeśli te cele i potrzeby nie są realizowane, bo dwóch egoistów połączyło się, to z czasem trudno ze sobą wytrzymać.
Wyczytałam ostatnio u Pulikowskiego:
„Prawidłowo powinieneś chcieć naprawić swoje małżeństwo przez zmianę siebie, wysłuchawszy się w to, co współmałżonek pragnąłby, aby w Tobie się zmieniło, co Mu przeszkadza lub wręcz, co Ci zarzuca”. „Bez względu na to, dokąd zabrnęło Wasz małżeństwo, możesz je (nawet jednoosobowo) zacząć naprawiać. Trzeba zacząć zmieniać siebie, a to zawsze jest możliwe - w myśl słów Matki Teresy z Kalkuty, zapytanej przez dziennikarza, jak zmienić świat na lepsze. Odpowiedziała: „Pan zmieni siebie, ja siebie i świat będzie lepszy”.
To recepta idealna, jednak bardzo trudna do zrealizowania. Zwłaszcza jeśli doszło się do takiego momentu jak u mnie, że mój współmałżonek przez większość czasu traktuje mnie jak wroga.
Przykład z dziś: zadałam mu neutralne pytanie, najpierw jeden raz, potem za jakiś czas drugi, bo próbowałam zrozumieć zaistniałą sytuację dotyczącą innej osoby. Mój mąż nabrał powietrza i nieprzyjemnym tonem niemal krzyknął na mnie: „nie wiem”… I tak jest bardzo często. Mnie się wtedy wszystkiego odechciewa. Tłumaczę sobie wtedy w duchu: masz być jego żoną nie dla siebie samej, ale dla niego. Tylko co począć jak on mnie po prostu nie trawi i wkłada we mnie złe intencje, których ja nie mam? Prawie już w ogóle nie rozmawiamy. Bo wszelkie interakcje między nami tak wyglądają. Nie wiem, może jeśli go to uszczęśliwia to w ogóle powinnam do niego się nie odzywać? Tylko czy to tak ma wyglądać wg zamysłu Bożego? Nie sądzę. I dlaczego tylko mnie to boli wszystko, a on spokojnie leży na łóżku ze smartfonem?
liska
Posty: 5
Rejestracja: 02 sie 2022, 16:16
Płeć: Kobieta

Re: Co robić? Jak wyjść z kryzysu?

Post autor: liska »

Biorąc z mężem ślub byłam młodą dziewczyną. Bez doświadczenia ale z głową pełną ideałów. Miałam już swoją wizję małżeństwa. Chciałam być super żoną i chciałam mieć super męża. Od początku wiedziałam, że nie zgodzę się na to by mojemu mężowi usługiwać podając mu obiad czy wyręczając w opiece nad dziećmi. Widziałam nas jako rodzina zgodna. Razem spędzająca czas. Zgodnych, szczęśliwych. Z grzecznymi i inteligentnymi dziećmi, które będą miały same najlepsze oceny. Od samego początku chciałem realizować moje idealne wizje. Tylko mój mąż uzależniony od pornografii, wiecznie uciekający ode mnie. Mimo, że robiący wszystko co mu każę jednak odległy i obojętny. Nie pasował mi do mojej wizji. Próbowałam go na różne sposoby spacyfikować. Zmarnowałam 13 lat małżeństwa na próbie zmiany mojego męża w idealnego współmałżonka o jakim zawsze marzyłam. Przyniosło mi to tylko frustrację, złość. Nasze relacje były tragiczne. Było źle. Dzieci też mi nie pasowały miały być zdrowe i inteligentne jak ja. A poszły w ojca. Mają autyzm. Przy moim dużym wysiłku włożonym w ich naukę trójka do był sukces z sprawdzianu.
Czy przemiana, która w Tobie zaszła wpłynęła na męża na tyle, że zaczął pracować nad nałogiem pornografii i wyszedł z tego? Bo chyba tego nie akceptujesz??
Czy wg Ciebie Twój mąż ma jakiś rys autystyczny?
Skoro napisałaś, że dzieci z autyzmem poszły w niego?
Bo wydaje mi się, że mój mąż ma coś z aspergera. W pewnych kwestiach jest zupełnie nadwrażliwy.
Firekeeper
Posty: 806
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Co robić? Jak wyjść z kryzysu?

Post autor: Firekeeper »

liska pisze: 15 sie 2022, 15:17
Czy przemiana, która w Tobie zaszła wpłynęła na męża na tyle, że zaczął pracować nad nałogiem pornografii i wyszedł z tego? Bo chyba tego nie akceptujesz??
Nie. Mój mąż podjął walkę z nałogiem zanim ja zaczęłam pracować nad sobą ale efekty tej walki były marne. Zdałam sobie sprawę, że jestem słabym ogniwem. Żeby były efekty ja też musiałam zmierzyć się ze swoimi problemami.

Czy wg Ciebie Twój mąż ma jakiś rys autystyczny?
Skoro napisałaś, że dzieci z autyzmem poszły w niego?
Bo wydaje mi się, że mój mąż ma coś z aspergera. W pewnych kwestiach jest zupełnie nadwrażliwy.
Uuu i to ile ma cechy autystycznych ale wraz z tym jak moje dzieci rosną zauważam w nich dużo cech również moich. Pisałam już gdzieś, że dzięki temu, że mam dzieci autystyczne i uczestniczę w zajęciach, terapiach, czytam jak z nimi rozmawiać, jak się zachowywać, jak komunikować wykorzystuję wiedzę w rozmowie z mężem i przynosi to efekty. Ale jeszcze jakiś czas temu byłam tak sfrustrowana dniem co dziennym. Tym wszystkim, że byłam tykającą bombą. Wystarczyła jedynka w szkole i talerz w zmywarce krzywo i potrafiłam wrzeszczeć na wszystko i na wszystkich. Bardzo dużo wymagać i dołować się, że nie jest idealnie. Dopiero wraz z akceptacją tego, że mam super dzieci i męża i nie muszę, a mogę się starać, żeby było dobrze zaczęłam odczuwać spokój.
ODPOWIEDZ