Brak szacunku i przemoc ze strony męża

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Firekeeper
Posty: 802
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Brak szacunku i przemoc ze strony męża

Post autor: Firekeeper »

judyta99 pisze: 01 wrz 2022, 10:47 W poście męża jest parę kłamstw i manipulacji oraz wyrywanie zdań z kontekstu, które mnie stawiają w jednoznacznie bardzo złym świetle.
Judyta nie chodzi o to by stawiać kogoś lub nie w złym świetle. Jeżeli jesteś z domu gdzie była przemoc, zaczynasz również stosować przemoc i ta przemoc się nakręca. Mój mąż nie był świadkiem przemocy, nikt go nie bił. Mnie również nikt nie bił, ale jak byłam dzieckiem to moja matka kiedy nasz tata był pod wpływem alkoholu robiła mu awantury i go biła. Ja mimo, że tego nie chciałam przejęłam ten sam typ zachowania wobec męża. Pisałam już to Tobie. Mój mąż uderzył mnie raz, ja jego mnóstwo razy. Ten jeden raz co mnie uderzył powiedziałam mu najgorsze rzeczy jakie może usłyszeć mężczyzna. Chciałam go zniszczyć i być kochana jednocześnie, tak bardzo byłam od niego uzależniona. Nie usprawiedliwiam ani siebie ani męża. Stworzyliśmy obydwoje związek przemocowy.

Póki mąż będzie tak manipulował, sytuacja się nie rozwiąże.
Judyta czy ty nie manipulujesz podobnie jak mąż?
Ja manipulowałam, mąż manipulował, każdy miał swoje racje. Sytuację rozwiązało wyjście z tego wzorca który razem stworzyliśmy. Mąż zajął się sobą, a ja sobą.

Być może robi to nieswiadomie, być może nie widzi przemocy swojej matki i swojej wobec mnie.
Natomiast takie oceny, ze oni obydwoje stosują przemoc wobec mnie, a także naszego dziecka np. Zmuszając je do wizyt u babci, tylko dlatego że babcia tego pragnie, jest przemocą na dziecku.
Tum bardziej, że mąż nie dba w tym momencie o dobro naszego dziecka, tylko o dobro matki.
Gdy dziecko słyszy również, co babcia mówi z tata o jej mamie, jest to również przemoc wobec dziecka.
Gdy babcia mówi wprost do dziecka coś złego, psując mój obraz w jego oczach (a ma tylko 5 lat i nie obroni się przed manipulacjami), jest to przemoc na dziecku.
Za to Twój mąż widzi przemoc Twojej matki wobec Ciebie. Co jest złego w tym, że babcia pragnie widzieć wnuka? Nic. Ja też swojej teściowej nienawidziłam, zarzucalam jej całe zło jakie spadło na nasze małżeństwo. Nastawiałam męża przeciwko niej. Miałam poczucie rywalizacji. Stawiałam męża w sytuacji gdzie musiał wybierać między mną, a nią. Ile mąż się musiał nasłuchać jaka to jego matka wredna baba. Tak na prawdę nic mi złego teściowa nie zrobiła. Mam z nią teraz bardzo dobry kontakt mimo, tego że kiedyś nawet moją obrączką dostała w twarz. To ja zachęcam dzieci, żeby odwiedziły babcie. Złego słowa na nią nie mogę teraz powiedzieć. Ale piszesz o manipulacji. Akurat w tym wiedzie prym moja mama. Która wie lepiej jak wychować moje dzieci, ba nawet nie przyznaje się nikomu, że dzieci mają autyzm. Neguje wręcz diagnozę. Postawiłam granicę. Nie pozwalam jej na kontrolowanie mnie. Wcześniej robiłam to zbyt emocjonalnie i kończyło się kłótnią, teraz jestem w stanie w opanowany sposób powiedzieć jej, że zapędza się.

ie wiem jak temu zaradzić, bo mąż cala relację nie umie nawet oddać mi szacunku w tym, by mnie powiadomić, kiedy wrócą, przychodzi 5 razy w tygodniu, nie mówiąc mi kiedy, nie komunikuje w ogóle w kwestii dziecka, nie wiem kiedy wróci, często w niepokoju wybiegam na ulicę z domu, idę w stronę jego miejsca zamieszkania, bo jest 22, a babcia sila przymusza je do wspólnych spotkań, to jest to dla mnie niesamowity stres.
Judyta czy Ty na co dzień co chwilę informujesz męża gdzie wyszłaś, gdzie jesteś i co robisz z dzieckiem? Źle, że mąż przychodzi 5 razy w tygodniu do dziecka? Dlaczego się niepokoisz? Dziecko jest przecież z tatą. Tata nie może sam zdecydować gdzie wyjść z dzieckiem i kiedy wrócić? Musi być podporządkowany Tobie? Mój mąż zabiera dzieci do babci i nie pytam kiedy wróci i dlaczego nie wraca tylko się cieszę, że mam czas dla siebie i mogę kawę w spokoju wypić. I teściowa pół dnia potrafi spędzić z moimi dziećmi za co jestem jej ogromnie wdzięczna.

W opisanej sytuacji wyraźnie widać, że mąż nie umie zadbać o dobro dziecka (tylko w tej konkretnej sytuacji), tylko bezkrytyczne zadowalanie despotycznej, manipujacej matki.
Dlaczego nie umie zadbać o dziecko, bo nie przyjwiezie dziecka na czas, który ustaliliscie wspólnie czy tylko Ty?
Mąż nie potrafi sie wczuc, co mogę przeżywać, gdy nasze dziecko nie wraca do mnie o 20, tylko 21, 22 i nie wiem gdzie jest (ale domyślam sie, ze trudne to nie jest).
Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Ja bym była szczęśliwa jakby mój mąż z dziećmi wrócił o 22, a nie 20 przynajmniej jeszcze zdążyłabym wziąć prysznic w spokoju😉 Judyta komunikacja z mężem, ustalenia ale nie pod wpływem emocji.
Mama męża jest osobą zaburzona i niestety nie ma możliwości, by mężczyzna tak silnie uwiklany w relację z nią, która jest ewidentnie chora, stworzył relację malzenska.
A co z Tobą? To z Tobą tworzy relacje małżeńską? Skupiasz się na mężu jak nie na nim to jego matce. O sobie samej nie piszesz tak naprawdę nic.
Wiem, że nie jestem od stawiania diagnoz, ale w życiu tak chorych relacji matki z synem nie widziałam.
Judyta mój mąż też miał chorą relacje z matką. Rozwiodła się jak tylko zaszła w ciążę. Nie pozwala na kontakty mojego męża z ojcem. Wychowywała go w nienawiści do rodziny. Nie okazywała mu uczuć. Traktowała go przedmiotowo. Nie zrobiła nic kiedy mąż jako nastolatek narobił jej długów pisząc do seks serwisów. Kiedy ja się pojawiłam była dla mnie bardzo dobra. Kiedy mąż mnie zostawił z małym dzieckiem. Razem z mężem chcieli pozbawić mnie praw rodzicielskich i pieniędzy. Moja teściowa razem z mężem przyjechali do domu po jego rzeczy była dumna z siebie, że odzyskała swojego syna. Mi powiedziała, że od początku wiedziałam, że nie nadaję się na żonę. To wtedy dostała ode mnie obrączką. Było mi przykro bo traktowałam ją jak matkę i zabolało mnie, że w duszy myślała inaczej. Później jeszcze długo toczyłam z nią wojnę. Ale przestałam walczyć, bo to nie ona jest głównym problemem i nie moi rodzice tylko my sami musieliśmy dojrzeć do tego by wziąć odpowiedzialność za siebie samych. Nie można iść do przodu ciągle oglądając się w tył. Nie można zbudować relacji ciągle kogoś oskarżając i wypominając.
judyta99
Posty: 91
Rejestracja: 05 maja 2022, 15:03
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Brak szacunku i przemoc ze strony męża

Post autor: judyta99 »

Nie mogę czytać tego co pisze mąż.
Jest tam sporo prawdy, a bardzo dużo jego manipulacji, wyolbrzymiania i przeinaczania faktów, żeby on wypadł dobrze, a ja bardzo źle.
I taki jest jego cel.
Tak zawsze wyglądały też nasze terapie- on ofiara, starał się jak mógł, ja niezrównoważona.

Musiałabym wymienić tu wszystkie sytuacje, które były chore i nadają się na film.
Ta relacja doprowadzila mnie do załamania nerwowego.

Mąż jest mistrzem w zwodzeniu, uwodzeniu innych ludzi.

Powinien zadać sobie pytanie, czy to mnie nie udało się uszczęśliwić, bo jestem tak trudna, czy raczej On nie potrafi żyć z drugą osobą, w związku romantycznym (malzenskim).

A terapie były zrywane przeze nmnie głównie dlatego, ze nie mogłam znieść męża kłamstw i wybielania siebie, a całkowitej dewaluacji mojej osoby, doprowadzania do sytuacji gdzie terapieta mnie widział jako osobę zaburzona, z problemami, a męża jako ofiarę chorej żony.

Maz ma tylko jeden cel terapii - taki właśnie jak wyżej opisałam.

Nie chcę tu wymieniać różnych drastycznych scen, bo nie mam zamiaru oczerniac męża.

Maz słowem nie wspomniał o tym, jak mnie ignorował w bardzo brutalny sposób, jak się całkowicie ze mną nie liczył, co ze mną robił w sytuacjach intymnych, jak zareagował na moją wyprowadzkę (jego zachowanie trzeba było zobaczyć na żywo, żeby uwierzyc), jakiego szału dostał, jak popchnął moja matke, jak groził jej ze ja zatlucze pieściami.

Mniejsza o to, jakie zaburzenia ma mąż.
Wiem, że jest nieobliczalny i obawiam się mocno, że jego osobowości nie można poddać korekcie.

2 dni temu napisał mi, że on nie chce ze mną być, że mnie nie kocha i będzie sam, albo z kimś innym.

Pytanie, dlaczego ja wciąż żywię jakiekolwiek nadzieje, ze do niego cokolwiek dotrze, choć przez 2 lata nie dotarło nic.

Jedyne co do tej pory zrobil, to ofiarę z siebie samego, manipulując faktami każdego- od prawników, psychologow, psychiatrow, najbliższe otoczenie męża (tak by wyglądał na szanowanego człowieka, a żona na osobę chora psychicznie).

Obawiam się, że to jest właśnie ta sytuacja, gdzie małżeństwa nie da się uratować, chyba że za pomocą ingerencji Boskiej.
Ludzie nie są w stanie nam pomóc, bo nikt nie wie, jaka jest prawda.

Mąż w swoim wpisie "przyznaje sie'' jedynie do przemocy fizycznej, która się powtarzała wielokrotnie, jak nie wobec mnie, to wobec przedmiotów.
Raz mąż powiedzial do mnie , wyskocz z okna.
To jest duża przemoc.

Więcej aktów nie opiszę, bo nie chcę go oczerniać. Przecież sama nie jestem bez winy.

Wiem tylko, że normalna osoba tak nie postepuje, nawet jeśli żona zachowuje się jak powyżej zostało opisane w jego długiej relacji.
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Brak szacunku i przemoc ze strony męża

Post autor: Pavel »

Miałem więcej (przynajmniej tymczasowo) nie pisać w tym wątku, bowiem po lekturze twych postów judyto99 ciężko było mi się zdobyć na choćby odrobinę empatii w twoim kierunku. Przyznam, że rzadko to u siebie obserwuję.
Nie chciałem więc pisać, bowiem forma i treść mych wpisów mogłaby być zbyt dobitna.
Pojawienie się tu twego męża spowodowało zmianę mej decyzji.
Zanim odniosę się do postu Lukasza1991, zwrócę uwagę na kilka fragmentów twych ostatnich postów.
judyta99 pisze: 31 sie 2022, 13:14
Maz ma problem z zapominaniem i wybaczaniem

Kolekcjonuje w sobie urazy.
A w twoim przypadku tak nie jest?
judyta99 pisze: 31 sie 2022, 13:14
A ja będę go kochać dalej, bo to dobry człowiek, tylko strasznie się zagubił.
Też jest w mocnym kryzysie.
Może warto zwrócić uwagę na sposoby wyrażania tej miłości?
judyta99 pisze: 31 sie 2022, 13:14
Być może to, że nas przekreślił i poleca poszukać kogoś nowego, to jego obronna reakcja ?

Wpis twego męża powoduje we mnie wiarę w taki scenariusz.
judyta99 pisze: 31 sie 2022, 13:14
Ja też dla niego dobra nie byłam.
Naprzemiennie byliśmy katami i ofiarami.
Bardzo się po lekturze już tylko twoich wpisów z tym zgadzam, post twego męża tylko mnie w tym utwierdził. Licytowanie się kto zaczął nie ma moim zdaniem większego sensu. Warto, od zaraz, postarać się z całych sił przestać być katem i nauczyć się nie być ofiarą.
judyta99 pisze: 31 sie 2022, 13:14
Dodatkowo, on jest uzależniony psychicznie od matki.
Warto zacząć (i na tym skończyć) diagnozować siebie i swoje relacje. Mężowi zaś zostawić diagnozowanie siebie i jego relacji.
Czy twoje relacje z własną mamą są na tyle wzorowe, byś zamiast skupienia na nich skupiała swą uwagę i czas na innych ludziach i ich wzajemnych relacjach?
judyta99 pisze: W poście męża jest parę kłamstw i manipulacji oraz wyrywanie zdań z kontekstu, które mnie stawiają w jednoznacznie bardzo złym świetle.
W mojej ocenie wpis twego męża za wiele nowego nie wniósł w tym kontekście. Uwierz lub nie, ale właściwie to wszystko przebijało już z twoich wpisów.
judyta99 pisze:Póki mąż będzie tak manipulował, sytuacja się nie rozwiąże.
Jesteś pewna, że sama nie robisz tego co mu zarzucasz?
Warto wymagać najpierw od siebie, później (ewentualnie) od innych.
judyta99 pisze: Zmuszając je do wizyt u babci, tylko dlatego że babcia tego pragnie, jest przemocą na dziecku.
Tum bardziej, że mąż nie dba w tym momencie o dobro naszego dziecka, tylko o dobro matki.
Gdy dziecko słyszy również, co babcia mówi z tata o jej mamie, jest to również przemoc wobec dziecka.
Taką samą przemocą jest zabieranie dziecka gdziekolwiek gdzie nie chce iść. Do przedszkola, później do szkoły. Przemocą jest w takim rozumieniu przemocy wymaganie od niego sprzątania po sobie gdy mu się akurat nie chce (a mozę się nie chcieć i przez kilkanaście lat).
Proponuję jednak pozostać na Ziemi, mam bowiem wrażenie, że to co czytam nie może być na poważnie. A chyba jednak było.
Z jednym się w tym kontekście zgadzam - przy dzieciach nie powinno się rozmawiać o sprawach dorosłych. Kłócić się. Czy to twój mąż, czy teściowa, ty czy twoja mama.
Dlaczego wasze dziecko nie chce chodzić do babci?
Mojej mamie daleko do wzoru dobrej babci, ale jakiś dzieci chętnie (zazwyczaj) do niej chodzą.
judyta99 pisze: 31 sie 2022, 13:14
Nie wygląda to za dobrze.
Cała nadzieja w Bogu.
Tak, nie wyglada to za dobrze.
Warto modlić się tak, jakby wszystko zależało od Boga, a działać tak jakby wszystko zależało od ciebie.
Polecam zrobić to na co sam wpadłem ponad siedem lat temu.
Postanowiłem wtedy nie krytykować żony, nie oceniać, nie naprawiać jej do czasu gdy sam będę funkcjonował tak jak powinien funkcjonować dobry mąż.
Zobaczyć jak będzie funkcjonować moja (obiektywnie patrząc potrzebująca naprawy) żona w sytuacji gdy ja będę działał chociaż względnie jak należy.
Okazało się, że duuuuuuużo lepiej.

Pisano ci to już wiele razy.
Ja powtórzę (w formie niedoskonałej, wybacz ale inaczej nie potrafię/nie chcę?):
Przestań, na litość boską, zajmować się mężem to jest: diagnozowaniem go, krytykowaniem, ocenianiem.
Za każdym razem gdy to robisz, ranisz męża.
Co równie istotne odwracasz wtedy swą uwagę od siebie. A masz nad czym pracować, nie był do tych wniosków potrzebny wpis twego męża. To co napisał przebijało się wyraźnie z twoich wpisów.
Według mojego odbioru tego co i jak piszesz większość tego co zarzucasz mężowi (nie wykluczam, że słusznie) dotyczy również ciebie. Nie mam przekonania, że wymagasz od siebie tyle co od męża.
Nie da się zmienić drugiego człowieka.
Da się natomiast zmienić siebie.
Warto tam skierować całą swą energię.
judyta99 pisze: Co mogę zrobić innego, by mąż się na nas otworzył?
Na pewno próby przekonywania go, nic nie podziałają.
On czekał w swoim sercu, że się zmienię.
A nie tylko się nie zmieniłam, a mianowicie toksyczność przybrała tylko na sile w tym kryzysie.
Właściwie to kryzys wzmagał toksyczność każdego z nas.
Na początek warto przestać psuć. To moje osobiste doświadczenie.
Wstępem do naprawy relacji z żoną, naprawy małżeństwa, była decyzja by przestać psuć.
Zaraz po tym, nauczyć się budować.
Dowiedzieć się jak powinno wyglądać małżeństwo.
Jak powinna wyglądać zdrowa komunikacja.
Jak funkcjonuje kobieta, jak mężczyzna. Jakie są między nimi różnice, na czym polegają.
Nawet w trakcie ostatnich kilku postów kilka razy miałaś do męża pretensje, że jest mężczyzną.
Wiedziałaś o tym?
Podaję przykład (ale to taki pierwszy z brzegu, nie jedyny):
judyta99 pisze:
Mąż nie potrafi sie wczuc, co mogę przeżywać, gdy nasze dziecko nie wraca do mnie o 20, tylko 21, 22 i nie wiem gdzie jest (ale domyślam sie, ze trudne to nie jest).

Obawiam się, że twoje domysły cię zawodzą. Statystyczny okaz mężczyzny nie potrafi za bardzo się wczuwać ani domyślać.

Inna rzecz, że powyższy cytat pokazuje moim zdaniem szukanie problemu na siłę albo przerzucanie własnych problemów na drugą osobę (nadwrażliwość, nadkontrola).
Jasne, komunikacja szwankuje, można dać znać, że się będzie później, ale to na pewno taki wielki problem, że mąż przywiezie dziecko nieco później?

Na koniec jeszcze jeden twój cytat który polecam ci na spokojnie przemyśleć:
judyta99 pisze:
W ich domu rodzinnym bylam stale poniżana, gdybym opisala wszystkie patologiczne sytuacje, to zlapalibyscie się za głowę. Jak można z Głupoty własnej, albo pychy, poczucia wyższości, braku empatii, poniżyć człowieka.
Zdajesz sobie sprawę, że to co napisałaś jest nie tylko przerysowaniem (bo wątpię, by przez kilka lat ktoś był w stanie poniżać cię 24h na dobę, ale co najistotniejsze dotyczy i ciebie?
Zadaj sobie pytanie ile razy poniżyłaś męża, teściową.
Jak mówił Jezus: „Kto jest bez grzechu niech pierwszy rzuci kamień”.
Może warto przestać ciskać kamieniami?

Co chcesz tu przeczytać?
Ze twój mąż jest taki beznadziejny itd.?
Jaki jest cel tego pocisku po nim?
Co ci to daje?

Miało być krótko, wyszło jak zawsze :lol:

Aha, judyto99, ja nie piszę po to by ci dowalić. Jedynym moim celem jest skłonienie cię do refleksji i rozpoczęcia pracy NAD SOBĄ.
Nie oznacza to, że twój mąż jest tip-top. Po prostu jeśli to ma zadziałać to ty powinnaś się zająć naprawianiem siebie. A twój mąż naprawianiem siebie. Każdy siebie.
Na dowalanie szkoda byłoby mi czasu, poza tym nie po to tu jestem ;)
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
judyta99
Posty: 91
Rejestracja: 05 maja 2022, 15:03
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Brak szacunku i przemoc ze strony męża

Post autor: judyta99 »

Pavel, to co piszesz jest Twoja subiektywna opinia, a Ty nie masz zielonego pojęcia, czy to co piszę jest prawda czy nie.
A jest najprawdziwsza prawda.

Jeśli ojciec stawia dobro babci wyżej niż swoje, to nie ma tu wglądu na dobro dziecka, tylko przymus.
Z twojego postu też przebija niezrozumienie i przemoc, a i sam możesz mieć ze sobą podobne problemy, co mój mąż.

Pytanie czy tylko do mnie nie możesz wykrzesać empatii, bo mnie kompletnie nie rozumiesz, czy umiałeś ją mieć do własnej żony?

Posty Cie uderzają, bo przypominają Ci sytacje z Twojego życia.

Inaczej nie odpisywałbyś w taki sposób.
Zbyt osobiście do tego pochodzisz.
judyta99
Posty: 91
Rejestracja: 05 maja 2022, 15:03
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Brak szacunku i przemoc ze strony męża

Post autor: judyta99 »

Pavel pisze: 01 wrz 2022, 14:03 Miałem więcej (przynajmniej tymczasowo) nie pisać w tym wątku, bowiem po lekturze twych postów judyto99 ciężko było mi się zdobyć na choćby odrobinę empatii w twoim kierunku. Przyznam, że rzadko to u siebie obserwuję.
Nie chciałem więc pisać, bowiem forma i treść mych wpisów mogłaby być zbyt dobitna.
Pojawienie się tu twego męża spowodowało zmianę mej decyzji.
Zanim odniosę się do postu Lukasza1991, zwrócę uwagę na kilka fragmentów twych ostatnich postów.
judyta99 pisze: 31 sie 2022, 13:14
Maz ma problem z zapominaniem i wybaczaniem

Kolekcjonuje w sobie urazy.
A w twoim przypadku tak nie jest?
judyta99 pisze: 31 sie 2022, 13:14
A ja będę go kochać dalej, bo to dobry człowiek, tylko strasznie się zagubił.
Też jest w mocnym kryzysie.
Może warto zwrócić uwagę na sposoby wyrażania tej miłości?
judyta99 pisze: 31 sie 2022, 13:14
Być może to, że nas przekreślił i poleca poszukać kogoś nowego, to jego obronna reakcja ?

Wpis twego męża powoduje we mnie wiarę w taki scenariusz.
judyta99 pisze: 31 sie 2022, 13:14
Ja też dla niego dobra nie byłam.
Naprzemiennie byliśmy katami i ofiarami.
Bardzo się po lekturze już tylko twoich wpisów z tym zgadzam, post twego męża tylko mnie w tym utwierdził. Licytowanie się kto zaczął nie ma moim zdaniem większego sensu. Warto, od zaraz, postarać się z całych sił przestać być katem i nauczyć się nie być ofiarą.
judyta99 pisze: 31 sie 2022, 13:14
Dodatkowo, on jest uzależniony psychicznie od matki.
Warto zacząć (i na tym skończyć) diagnozować siebie i swoje relacje. Mężowi zaś zostawić diagnozowanie siebie i jego relacji.
Czy twoje relacje z własną mamą są na tyle wzorowe, byś zamiast skupienia na nich skupiała swą uwagę i czas na innych ludziach i ich wzajemnych relacjach?
judyta99 pisze: W poście męża jest parę kłamstw i manipulacji oraz wyrywanie zdań z kontekstu, które mnie stawiają w jednoznacznie bardzo złym świetle.
W mojej ocenie wpis twego męża za wiele nowego nie wniósł w tym kontekście. Uwierz lub nie, ale właściwie to wszystko przebijało już z twoich wpisów.
judyta99 pisze:Póki mąż będzie tak manipulował, sytuacja się nie rozwiąże.
Jesteś pewna, że sama nie robisz tego co mu zarzucasz?
Warto wymagać najpierw od siebie, później (ewentualnie) od innych.
judyta99 pisze: Zmuszając je do wizyt u babci, tylko dlatego że babcia tego pragnie, jest przemocą na dziecku.
Tum bardziej, że mąż nie dba w tym momencie o dobro naszego dziecka, tylko o dobro matki.
Gdy dziecko słyszy również, co babcia mówi z tata o jej mamie, jest to również przemoc wobec dziecka.
Taką samą przemocą jest zabieranie dziecka gdziekolwiek gdzie nie chce iść. Do przedszkola, później do szkoły. Przemocą jest w takim rozumieniu przemocy wymaganie od niego sprzątania po sobie gdy mu się akurat nie chce (a mozę się nie chcieć i przez kilkanaście lat).
Proponuję jednak pozostać na Ziemi, mam bowiem wrażenie, że to co czytam nie może być na poważnie. A chyba jednak było.
Z jednym się w tym kontekście zgadzam - przy dzieciach nie powinno się rozmawiać o sprawach dorosłych. Kłócić się. Czy to twój mąż, czy teściowa, ty czy twoja mama.
Dlaczego wasze dziecko nie chce chodzić do babci?
Mojej mamie daleko do wzoru dobrej babci, ale jakiś dzieci chętnie (zazwyczaj) do niej chodzą.
judyta99 pisze: 31 sie 2022, 13:14
Nie wygląda to za dobrze.
Cała nadzieja w Bogu.
Tak, nie wyglada to za dobrze.
Warto modlić się tak, jakby wszystko zależało od Boga, a działać tak jakby wszystko zależało od ciebie.
Polecam zrobić to na co sam wpadłem ponad siedem lat temu.
Postanowiłem wtedy nie krytykować żony, nie oceniać, nie naprawiać jej do czasu gdy sam będę funkcjonował tak jak powinien funkcjonować dobry mąż.
Zobaczyć jak będzie funkcjonować moja (obiektywnie patrząc potrzebująca naprawy) żona w sytuacji gdy ja będę działał chociaż względnie jak należy.
Okazało się, że duuuuuuużo lepiej.

Pisano ci to już wiele razy.
Ja powtórzę (w formie niedoskonałej, wybacz ale inaczej nie potrafię/nie chcę?):
Przestań, na litość boską, zajmować się mężem to jest: diagnozowaniem go, krytykowaniem, ocenianiem.
Za każdym razem gdy to robisz, ranisz męża.
Co równie istotne odwracasz wtedy swą uwagę od siebie. A masz nad czym pracować, nie był do tych wniosków potrzebny wpis twego męża. To co napisał przebijało się wyraźnie z twoich wpisów.
Według mojego odbioru tego co i jak piszesz większość tego co zarzucasz mężowi (nie wykluczam, że słusznie) dotyczy również ciebie. Nie mam przekonania, że wymagasz od siebie tyle co od męża.
Nie da się zmienić drugiego człowieka.
Da się natomiast zmienić siebie.
Warto tam skierować całą swą energię.
judyta99 pisze: Co mogę zrobić innego, by mąż się na nas otworzył?
Na pewno próby przekonywania go, nic nie podziałają.
On czekał w swoim sercu, że się zmienię.
A nie tylko się nie zmieniłam, a mianowicie toksyczność przybrała tylko na sile w tym kryzysie.
Właściwie to kryzys wzmagał toksyczność każdego z nas.
Na początek warto przestać psuć. To moje osobiste doświadczenie.
Wstępem do naprawy relacji z żoną, naprawy małżeństwa, była decyzja by przestać psuć.
Zaraz po tym, nauczyć się budować.
Dowiedzieć się jak powinno wyglądać małżeństwo.
Jak powinna wyglądać zdrowa komunikacja.
Jak funkcjonuje kobieta, jak mężczyzna. Jakie są między nimi różnice, na czym polegają.
Nawet w trakcie ostatnich kilku postów kilka razy miałaś do męża pretensje, że jest mężczyzną.
Wiedziałaś o tym?
Podaję przykład (ale to taki pierwszy z brzegu, nie jedyny):
judyta99 pisze:
Mąż nie potrafi sie wczuc, co mogę przeżywać, gdy nasze dziecko nie wraca do mnie o 20, tylko 21, 22 i nie wiem gdzie jest (ale domyślam sie, ze trudne to nie jest).

Obawiam się, że twoje domysły cię zawodzą. Statystyczny okaz mężczyzny nie potrafi za bardzo się wczuwać ani domyślać.

Inna rzecz, że powyższy cytat pokazuje moim zdaniem szukanie problemu na siłę albo przerzucanie własnych problemów na drugą osobę (nadwrażliwość, nadkontrola).
Jasne, komunikacja szwankuje, można dać znać, że się będzie później, ale to na pewno taki wielki problem, że mąż przywiezie dziecko nieco później?

Na koniec jeszcze jeden twój cytat który polecam ci na spokojnie przemyśleć:
judyta99 pisze:
W ich domu rodzinnym bylam stale poniżana, gdybym opisala wszystkie patologiczne sytuacje, to zlapalibyscie się za głowę. Jak można z Głupoty własnej, albo pychy, poczucia wyższości, braku empatii, poniżyć człowieka.
Zdajesz sobie sprawę, że to co napisałaś jest nie tylko przerysowaniem (bo wątpię, by przez kilka lat ktoś był w stanie poniżać cię 24h na dobę, ale co najistotniejsze dotyczy i ciebie?
Zadaj sobie pytanie ile razy poniżyłaś męża, teściową.
Jak mówił Jezus: „Kto jest bez grzechu niech pierwszy rzuci kamień”.
Może warto przestać ciskać kamieniami?

Co chcesz tu przeczytać?
Ze twój mąż jest taki beznadziejny itd.?
Jaki jest cel tego pocisku po nim?
Co ci to daje?

Miało być krótko, wyszło jak zawsze :lol:

Aha, judyto99, ja nie piszę po to by ci dowalić. Jedynym moim celem jest skłonienie cię do refleksji i rozpoczęcia pracy NAD SOBĄ.
Nie oznacza to, że twój mąż jest tip-top. Po prostu jeśli to ma zadziałać to ty powinnaś się zająć naprawianiem siebie. A twój mąż naprawianiem siebie. Każdy siebie.
Na dowalanie szkoda byłoby mi czasu, poza tym nie po to tu jestem ;)
Nawet się do tego nie mam zamiaru odnosić, bo w całym wątku nie widziałam rownie zadufanej osoby z postawa wielkosciowa, co Ty.
Może jeszcze nałóg, który pisał w podobnym aroganckim protekcjonalnym tobie.
Awatar użytkownika
Niepozorny
Posty: 1541
Rejestracja: 24 maja 2019, 23:50
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Brak szacunku i przemoc ze strony męża

Post autor: Niepozorny »

judyta99 pisze: 01 wrz 2022, 15:09 Nawet się do tego nie mam zamiaru odnosić, bo w całym wątku nie widziałam rownie zadufanej osoby z postawa wielkosciowa, co Ty.
Może jeszcze nałóg, który pisał w podobnym aroganckim protekcjonalnym tobie.
Napisałaś, że nie masz zamiaru się do tego odnosić, a jednak to zrobiłaś we wcześniejszym poście.
Poza tym nałóg i Pavel nie owijają w bawełnę i piszą wprost to, co np. Firekeeper stara Ci się przekazać w delikatniejszy sposób. Możesz im zarzucać to samo, co swojemu mężowi, ale oni jednak mają ustawione w informacjach o sobie, że są szczęśliwymi mężami, czyli wykonali odpowiednią pracę nad sobą i to przyniosło efekty.
Z braku rodzi się lepsze!
Sarah
Posty: 372
Rejestracja: 01 maja 2020, 13:46
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Brak szacunku i przemoc ze strony męża

Post autor: Sarah »

Judyto, nie pamiętam czy pracujesz, czy nie? Zadbaj o swoje finanse (i dziecka), bo skoro mieszkanie jest własnością męża, to niedługo możesz się znaleźć w... nieciekawej sytuacji. Cóż, nadal uważam, że bardzo dobrze, że nie mieszkanie razem, bo jak ktoś zauważył, jeszcze byście się pozabijali - i traktuję to całkiem dosłownie, skoro dochodziło już do przemocy fizycznej (to, że krew się nie lała na zewnątrz, tylko tworzyła siniaki pod skórą jakoś mnie nie pociesza :shock:). Dobrze, że chodzisz na terapię i skup się na tym, i na dziecku, bo jego najbardziej w tym wszystkim szkoda :(
"Zamiast ciągle na coś czekać, zacznij żyć, właśnie dziś. Jest o wiele później niż ci się wydaje". Ks. Jan Kaczkowski
Flawless
Posty: 242
Rejestracja: 18 sty 2022, 0:59
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Brak szacunku i przemoc ze strony męża

Post autor: Flawless »

Judytko,
Osobiście rzadko udzielam się w wątkach innych forumowiczów, bo mam zbyt niskie kompetencje żeby kogokolwiek oceniać czy radzić czy co tam inni robią, zdecydowanie wole czytać, uczyć się i korzystać z dostępnej tu wiedzy. Jeśli już coś pisze to po to aby wesprzeć i wirtualnie „przytulić”.
Czytam Ciebie od początku, bo i wątek świeży i „mocno aktywny”.
Po wpisie Twojego męża miałam tylko jedna myśl: matko! A co jeśli mój ślubny tez zupełnie inaczej widzi nasza relacje?? A co jeśli ja go ranie bardziej niż jestem w stanie sobie to wyobrazić..?

Ale to ja.

Tobie chce tylko powiedzieć ze tak empatycznej i obiektywnej osoby, z drugiej strony barykady (No bo w końcu facet!) jak Pavel tu chyba nie spotkałam.. osobiście darze go ogromnym szacunkiem (oczywiście jak wiele osób tu się udzielających) ale przykro mi to czytac co piszesz.
Po prostu biorę go w obronę i nikt mi nie zabroni :)

A tak poważnie, to ja sama jestem w głębokim kryzysie i zdarzało mi się czuć zaatakowana przez innych - i to całkiem niedawno (Niepozorny ☺️) !! Jednak staniecie w prawdzie o sobie baardzo pomaga, nie jest łatwe ani przyjemne. Ale oczyszczające.

Sama mam 10- cio miesięcznego synka, mąż tez go bierze do babci - czasem na cały dzień. Fakt rzadko, ale to jest jego babcia, ona go kocha całym serduchem. To mąż się rozwodzi ze mną (chyba - bo ostatnio zmienił lekko zdanie) a nie wnuk z babcia.. ciężko mi uwierzyć ze mąż Ci nie odpisze na smsa z pytaniem o której planują wrócić.. Chyba ze się mylę, to przepraszam.

Judytko wysyłam Ci moc uścisków, mnóstwo ciepła i wspomnę o Tobie w modlitwie ❤️ O Was !
judyta99
Posty: 91
Rejestracja: 05 maja 2022, 15:03
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Brak szacunku i przemoc ze strony męża

Post autor: judyta99 »

Flawless pisze: 01 wrz 2022, 16:17 Judytko,
Osobiście rzadko udzielam się w wątkach innych forumowiczów, bo mam zbyt niskie kompetencje żeby kogokolwiek oceniać czy radzić czy co tam inni robią, zdecydowanie wole czytać, uczyć się i korzystać z dostępnej tu wiedzy. Jeśli już coś pisze to po to aby wesprzeć i wirtualnie „przytulić”.
Czytam Ciebie od początku, bo i wątek świeży i „mocno aktywny”.
Po wpisie Twojego męża miałam tylko jedna myśl: matko! A co jeśli mój ślubny tez zupełnie inaczej widzi nasza relacje?? A co jeśli ja go ranie bardziej niż jestem w stanie sobie to wyobrazić..?

Ale to ja.

Tobie chce tylko powiedzieć ze tak empatycznej i obiektywnej osoby, z drugiej strony barykady (No bo w końcu facet!) jak Pavel tu chyba nie spotkałam.. osobiście darze go ogromnym szacunkiem (oczywiście jak wiele osób tu się udzielających) ale przykro mi to czytac co piszesz.
Po prostu biorę go w obronę i nikt mi nie zabroni :)

A tak poważnie, to ja sama jestem w głębokim kryzysie i zdarzało mi się czuć zaatakowana przez innych - i to całkiem niedawno (Niepozorny ☺️) !! Jednak staniecie w prawdzie o sobie baardzo pomaga, nie jest łatwe ani przyjemne. Ale oczyszczające.

Sama mam 10- cio miesięcznego synka, mąż tez go bierze do babci - czasem na cały dzień. Fakt rzadko, ale to jest jego babcia, ona go kocha całym serduchem. To mąż się rozwodzi ze mną (chyba - bo ostatnio zmienił lekko zdanie) a nie wnuk z babcia.. ciężko mi uwierzyć ze mąż Ci nie odpisze na smsa z pytaniem o której planują wrócić.. Chyba ze się mylę, to przepraszam.

Judytko wysyłam Ci moc uścisków, mnóstwo ciepła i wspomnę o Tobie w modlitwie ❤️ O Was !
Flawless, nie maz nie informuje mnie o której wrócą.
W ogóle.
Idzie bez słowa.
Na smsy też nie odpisuje, choć czasem zdarza się.
Maz po prostu przestał się ze mną liczyć.

Bardzo Ci dziękuję za to co napisałaś.
Firekeeper
Posty: 802
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Brak szacunku i przemoc ze strony męża

Post autor: Firekeeper »

judyta99 pisze: 01 wrz 2022, 16:55
nie maz nie informuje mnie o której wrócą.
W ogóle.
Idzie bez słowa.
Na smsy też nie odpisuje, choć czasem zdarza się.
Maz po prostu przestał się ze mną liczyć.
Mój mąż również tak robił i nie dlatego, że się ze mną nie liczył tylko dlatego, że bał się do mnie odezwać. Jeden jego SMS równał się kilkanaście moich smsów pełnych pretensji i oskarżeń. Jeden jego telefon równał się wrzask do słuchawki. Wychodził i się nie oglądał, wiedział że za nim pobiegnę i będę wrzeszczeć, potem płakać, potem znów krzyczeć. Potem zbiję szklankę, rzucę jego ubraniami i to wszystko tylko dlatego, że chciał usnąć na kanapie albo nie zrobił czegoś jak ja chciałam. Judyta mój mąż ode mnie uciekał, bo się bał. Ja go kontrolowałam. Co robią osoby, które mają dość kontroli? Buntują się, uciekają albo robią na złość. Mój robił wszystko, aż wpadł w depresję. Napisałam dziś, że mam kryzys. Mój mąż wszedł w dawny wzorzec. Zamknął się przede mną i nie chciał rozmawiać. Wieczorem jak wyszedł z sypialni spać w salonie chciałam lecieć i robić mu awanturę i płakać jednocześnie. Dużo kosztowało mnie opanować się i swoje myśli. Bo wtedy mam tylko natłok negatywnych myśli. Stosuję na sobie zasadę STOP jeśli w tym momencie, źle myślę o mężu i mam nieuporządkowane negatywne myśli to nie mogę z nim rozmawiać, bo to nie będzie rozmowa. Wstałam dziś rano. Zajęłam się dziećmi. Nie budziłam go. Dałam mu czas żeby poranek był bez stresu i najprościej jak tylko mogłam powiedziałam mu jak się czuję. Bez nerwów, bez pretensji i oskarżania. Mąż przyjął to co powiedziałam do wiadomości i wyjaśnił, w czym jest problem i żebym nie brała tego do siebie. To jest praca nad komunikacją na co dzień. Umieć nad sobą zapanować, spojrzeć po czasie inaczej na sytuację, nie nakręcać się negatywnie. Próbować obiektywnie popatrzeć. Jak nie wiem pytam. Nie szukam drugiego dna. Nie zmuszam do tłumaczenia się. Piszę to do Ciebie również żebyś przyjrzała się swoim reakcją na komentarze Pavla i nałoga. Coś Cię w nich zabolało. Daj sobie czas przemyśleć co w tej treści mnie boli. Dlaczego tak reaguję. Podejdź do tego obiektywnie. Spróbuj zapytać jeśli czegoś nie rozumiesz albo zrozumiałaś może negatywnie.
Flawless
Posty: 242
Rejestracja: 18 sty 2022, 0:59
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Brak szacunku i przemoc ze strony męża

Post autor: Flawless »

Judytko,
z mojej strony dodam tylko żebyś skupiła się na pastach Firekeeper (inne tez są super pomocne, ale myśle ze jej sposób komunikacji trafi do Ciebie najlepiej) bo jest w nich pięknie i z miłością tłumaczone gdzie należy w tym momencie skupić energię, której podejrzewam masz już bardzo mało..

I nie szukaj w nich „wspólniczki do jechania po mężu” tylko cennych rad, które możesz przekuć w wspaniałe owoce !

Buziam ❤️
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Brak szacunku i przemoc ze strony męża

Post autor: Caliope »

Judyta99, przeczytałam post twojego męża i nie ma ani słowa o teściowej, pisze tylko o was. W niezdrowej relacji matka -syn usłyszeć można, że ona wszystko robi lepiej, nawet dziecko wychowa. U was tak było?
Fajnie gdybyś naprawdę zajęła się tylko sobą, nie innymi. Ja też się cieszę kiedy mogę odpocząć od syna i nie jestem wcale zainteresowana kiedy wrócą i gdzie są, bo jak wrócą, to mi opowiedzą gdzie byli.
Kontrolowanie jest przemocą, rozkazywanie jest przemocą i dużo by wymieniać.
judyta99
Posty: 91
Rejestracja: 05 maja 2022, 15:03
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Brak szacunku i przemoc ze strony męża

Post autor: judyta99 »

Tak, ale zwróciliście uwagę głównie na moją przemoc.
To co napisałaś jest nią.
Ale jeżeli dziecko jest przez męża naklaniane siła żeby się z babcią widziało, żeby babci nie było przykro, to jest to krzywda .
A jeśli ja się tak zachowuję, to na pewno jakieś przesłanki i powody są.

I nawet nikogo nie winię, że jestem tu kompletnie niewiarygodna w tym, co piszę.
Tym bardziej się utwierdzam, że mąż ma cechy narcystyczne i cały wątek właściwie nie ma sensu, bo tego się pozytywnie nie rozstrzygnie.

Post który zamieścił jest napisany tak, że to on jest "bohaterem" i batdzo w porządku facetem, a ja tą zła żoną.
To jest właśnie manipulacja, ktora jak widać większość osób połyka jak rybka haczyk.

Dziwne też, że nikt nie odniósł się do słów męża, on też o coś pytał.
Jak widać też szuka pomocy.


Maz nie mówił tego często, ze jego matka jest lepsza.
On rani w inny sposób.
Swoimi zachowaniami, nie słowami.

Skoro tyle osób zauważyło, że ma niezdrowa relację z matka, to brak mi sil by się o to sprzeczać.

Przecież nie musi tego w słowach wyrażać, a w czynach.

Nie chcę tu opisywać konkretnych sytuacji, bo są zbyt szczegółowe.

Ale gdy się poznawaliśmy, powiedział mi, że mama o siebie dba i cwiczy i niezła laska z niej i gdyby nie była mama to by mu się normalnie podobała.

Potem też parę innych słów wskazujących na chorobliwa więź z matka.

Przeraziłam się tym, wiedziałam że to niezdrowe.

Wiedziałam też, że nie jest normalne, że syn 14 letni, koło 15 lat (nie pamiętam dokładnie) leży z mamą pod kocem i się uczą. Mnie to jakoś obrażało.

Myślę, że mama męża uzaleznia od siebie synów i jest to jej do czegoś potrzebne.



I abstrahując od moich nieprawidłowych zachowań, które każdy tu już określił, zauważył, ciężko by to małżeństwo mogło się udać, skoro matka jest wciąż tak ważna dla dorosłego mężczyzny.

Naprawdę, nie chciałabym pisać za wiele szczegółów.


Ja się po prostu mamy męża obawiam, bo wiem jak traktowała mnie jak mieszkaliśmy już razem.

Rozumiem, że mąż ma inny obraz swoich rodziców i siebie samego też.
Gdyby widział siebie i ich inaczej, może nie bylibyśmy dziś w tym miejscu.

Czy nikt nie zauważył w całym wątku, że wyraźnie podkreśliłam, że mąż mieszka praktycznie od urodzenia w domu rodzinnym i też ściągnął tam mnie i mimo możliwości wyprowadzki, ciągle było to przez niego sabotowane za pomocą biernej agresji? (Nie mówił mi wprost, że on wyprowadzki nie chce).

Ogólnie rzecz biorąc, jest to bardzo skołowana, zagubiona osoba i balansuje ciągle na granicy silnego uzależnienia od rodzicow a prob oderwania się od nich, ale żona do tego nie zachęca (przestawiam jego perspektywę, probuję przynajmniej).

Jego mama potrafiła ignorować mnie ostentacyjnie, albo cały czas manipulować nim na moją niekorzyść.

Mogłabym pisać I pisać, tylko co to zmieni.


On swojego postrzegania swojej rodziny, jak też mojej osoby nie zmieni.


Jeśli chodzi o zajęcie się sobą, próbuje z wszystkich sił. A moje próby poradzenia sobie były bardzo konkretne.

Myślę też, że mąż jest w znacznie lepszej sytuacji niż ja. W domu rodzinnym, tam ma bardzo silne wsparcie i wszyscy jednogłośnie są przeciwko mnie i jednogłośnie traktują mnie jak zagrożenie, jak obcy byt w ich systemie.
To też traci fanatyzmem.

Są pewne rodziny, w których jest sekret, tajemnica poliszynela i ktoś bardzo nie chce, by te zasady zostały rozpracowane, że są mocno dysfunkcyjne. Ja zagrazalam temu, a więc się mnie pozbyli, manipulując mężem, którym łatwo manipulować, gdy zywi do mnie bardzo negatywne emocje i jest pogrążony w kryzysie .

Poza tym, bez powodu mąż nie sięga po alkohol, by ukoić swoje emocje, z którymi sobie nie radzi rownie mocno, co ja.
judyta99
Posty: 91
Rejestracja: 05 maja 2022, 15:03
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Brak szacunku i przemoc ze strony męża

Post autor: judyta99 »

Flawless pisze: 01 wrz 2022, 17:33 Judytko,
z mojej strony dodam tylko żebyś skupiła się na pastach Firekeeper (inne tez są super pomocne, ale myśle ze jej sposób komunikacji trafi do Ciebie najlepiej) bo jest w nich pięknie i z miłością tłumaczone gdzie należy w tym momencie skupić energię, której podejrzewam masz już bardzo mało..

I nie szukaj w nich „wspólniczki do jechania po mężu” tylko cennych rad, które możesz przekuć w wspaniałe owoce !

Buziam ❤️
Moim celem nie jest oczernianie męża i żeby go przedstawić w najgorszym możliwym świetle.
Doskonale wiem, co się wydarzyło i nie potrzebuję potwierdzenia.
Chodzi tylko o to, że w całym tym skupieniu na mojej osobie, na tym co mam zmieniać w sobie i na czym się skupić, nikt nie odniósł się do tego, co w mężu nieprawidłowe.
Nie po to, by go tutaj krytykować.
Po to, by on się dowiedział, co konkretnie źle robi.

A pisałam już o bardzo wielu sprawach, które mąż ma po swojej stronie - choćby wpływ pornografii na nasze małżeństwo, to jak on zaczal kobiety postrzegać przez ten nałóg i jak mnie tym poranil.
Właściwie myślę że to już tematyka seksu panuje nad nim, a nie odwrotnie.

Poza tym, nie wiem czy gdzieś wyżej o tym pisałam, mąż nie miał ze mną NIGDY wspólnego pokoju, ani wspólnego łóżka, bo mu wygodniej spać samemu plus kilka innych wymówek (zawsze się je znajdzie, gdy się chce ich szukać).


Poza tym pisałam parę dni temu - on rozwaza, że z kimś innym będzie szczęśliwy.
Wyraźnie o tym mowi, a o rozwodzie mówi już od dobrych 3,4 lat czyli niemalże od początku, jak tylko pojawiły się pierwsze objawy, że "nie jestem tą osobą".

Rodzice go do rozwodu naklaniali, wręcz podtrzymywali w nim tę chęć.

Czy to jest odpowiedzialne podejście do małżeństwa? Do rodzicielstwa ?


Czy ktoś myśli, co jest najlepsze dla dziecka, czy to jest w ogóle w porządku postawa, czy ona jest moralna?

Czy raczej pójście po linii najniższego oporu, nieodpowiedzialne podejście do rodziny ktora wraz ze mną założył?


P.s. mąż w możliwie najlepszy sposób opisuje fakty na temat swoich zachowań.
Ja mam problemy zdrowotne a właściwie psychiczne.
Gdy mam stany obniżonego nastroju, błagam go czasem o pomoc.

Gdy mieszkaliśmy razem, mąż był niedostępny emocjonalnie .
Teraz też nie mogę na niego liczyć w najgorszych chwilach.
Zazwyczaj ma wyłączony telefon, albo nie odpisuje na smsy.
Po prostu znika...

Mąż mowi, ze spotyka się z naszym dzieckiem 5 razy w tygodniu.....No cóż... ja widzę to nieco inaczej. Zdarzają się takie tygodnie.

Jednak w małżeństwie mieliśmy ściśle określone role, to jest jego wzór małżeństwa wyniesiony z domu i trudno tu dojść do porozumienia, gdy ja widziałam to nieco inaczej.
Mąż na zasadzie tradycyjnej, żony jako cierpietnicy, której potrzeby nie są zaspakajane i nie ma prawa wyrażać swoich emocji , model pana i władcy. Ja widziałam to na zasadzie partnerstwa.

Odnoszę wrażenie, że mąż ucieka w pracę. Ucieka w alkohol. Ucieka w pornografię.

Moje zachowania zostały tu szeroko opisane, skomentowane, dostałam informację zwrotną na temat wszystkich swoich wad .

Natomiast co z osobą męża, tym bardziej że też ma swój udział w tym wątku?


Może on tego też oczekuje, wskazania co on robi zle?
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Brak szacunku i przemoc ze strony męża

Post autor: Pavel »

judyta99 pisze: 01 wrz 2022, 14:46 Pavel, to co piszesz jest Twoja subiektywna opinia, a Ty nie masz zielonego pojęcia, czy to co piszę jest prawda czy nie.
A jest najprawdziwsza prawda.
No tak, to co piszę to moja subiektywna opinia co wyraźnie zaznaczam. Nie mam monopolu na prawdę, zwłaszcza objawioną ;)
Nie wiem również czy piszesz prawdę, staram się zakładać, że każdy forumowicz pisze, albo się stara, prawdę. Subiektywną oczywiście, inaczej się nie da. Gdybym miał się głowić nad każdym zdaniem, postem i dumać czy to prawda czy nie - no…byłoby to bez sensu.
Reasumując - wierzę, że przedstawiasz swoją wersję prawdy, tak jak ja gdy kiedyś opisywałem swoją sytuację małżeńską na forum w swoim wątku.

judyta99 pisze: 01 wrz 2022, 14:46
Jeśli ojciec stawia dobro babci wyżej niż swoje, to nie ma tu wglądu na dobro dziecka, tylko przymus.
Jeśli tak jest w istocie, to jest to niewłaściwa hierarchia.
Właściwa bowiem wygląda tak:
1. Bóg
2. Ja sam
3. Współmałżonek
4. Dzieci
5. Rodzice, teściowie
I tak dalej
Jaka konkretnie krzywda dzieje się dziecku gdy ma kontakt z babcią? (Pomijam tu wspominane nastawianie dziecka i takie rozmowy przy nim, do tego się bowiem odniosłem i oceniam jako szkodliwe, naganne)
judyta99 pisze: 01 wrz 2022, 14:46
Z twojego postu też przebija niezrozumienie i przemoc, a i sam możesz mieć ze sobą podobne problemy, co mój mąż.
Serdeczne dzięki za analizę, poproszę o merytoryczne i konkretne przykłady (najlepiej cytaty celem ewentualnego popracowania nad wspomnianym niezrozumieniem i przemocowymi wybiegami. Warto nad sobą pracować.
Jakieś wspólne cechy z twym mężem mam na pewno, obaj jesteśmy mężczyznami. Nie wydaje mi się natomiast, by to z automatu oznaczało jednostkę chorobową :lol:
Odwrócę nieco twą analizę. Jeśli twój mąż miałby podobne problemy ze sobą co ja, to nie ma się czym przejmować ;)
judyta99 pisze: 01 wrz 2022, 14:46
Pytanie czy tylko do mnie nie możesz wykrzesać empatii, bo mnie kompletnie nie rozumiesz, czy umiałeś ją mieć do własnej żony?

Posty Cie uderzają, bo przypominają Ci sytacje z Twojego życia.

Inaczej nie odpisywałbyś w taki sposób.
Zbyt osobiście do tego pochodzisz.
Pisałem o nqieumiejetnosci zdobycia się na odrobinę empatii w czasie przeszłym. Wspominałem również, że rzadko mi się to zdarza, co oznacza, że czasem się zdarza. Pisząc dzisiaj, postarałem się o aktualnie najwyższy poziom empatii.
I przynajmniej podczas pierwszego i drugiego czytania swego postu uznałem go za nie przekraczający granic. Zaznaczam, że to moja subiektywna opinia :)

Nie przypisuję sobie także umiejętności rozumienia kobiet. To byłaby mega pycha. Obawiam się, że leży to poza granicami moich możliwości. Staram się natomiast się uczyć tego jak funkcjonują kobiety.

Empatia do żony…hmmmm. Kiedyś było z tym różnie. Był to z mojej strony jeden z czynników prowadzących do głębokiego kryzysu małżeńskiego.
W trakcie kryzysu, gdy zacząłem pracować nad sobą, moje pokłady empatii w kierunku żony namnożyły się jak chleb i ryby w Nowym Testamencie podczas karmienia ludu.
Mimo tego co „miłego” mnie doświadczyło. Pomogła mi w tym między innymi łaska boża i świadomość własnej ułomności.

Twoje posty mnie uderzają w jakiś sposób, to prawda.
Natomiast nie jest to w szczególny sposób spowodowane sytuacjami z mego małżeństwa i ewentualnie związanym z tym przeniesieniem. Na szczęście. Bo ciężko byłoby mi podjąć próbę naprawy z żoną mającą mnie za taki chodzący dramat i beznadzieję.
Moja żona mówiła do mnie i o mnie różne niefajne rzeczy, które powodowały, że moje poczucie wartości malało.
I ciężko po nich było mi się przemóc by chcieć trwać, naprawiać. Natomiast nie wiem jak bym zniósł takie teksty o których pisał twój mąż. Bo aż takich opinii na swój temat nie słyszałem.
U mnie były zdrady żony i masa innych spraw. Po stronie żony i mojej.
Krótko podsumowując - nie przenoszę na ciebie historii swego kryzysu.

Powodem tego, że mnie uderzają jest raczej to, że to co i jak piszesz, mówisz do męża, o nim - jest czułym punktem mężczyzn w ogóle.
Gdy poczytasz czy posłuchasz jak funkcjonują mężczyźni, na pewno się na taką informację natkniesz jako na jedną z kluczowych.
judyta99 pisze:
Nawet się do tego nie mam zamiaru odnosić, bo w całym wątku nie widziałam rownie zadufanej osoby z postawa wielkosciowa, co Ty.
Może jeszcze nałóg, który pisał w podobnym aroganckim protekcjonalnym tobie.
To chyba nie był komplement :lol:
Nie masz obowiązku się odnosić, ja natomiast nie będę w takim razie więcej do ciebie pisał. Przynajmniej aktualnie. Nie obrażam się, dla jasności. Po prostu nie lubię pisać gdy ktoś tego nie chce/nie potrzebuje.
Staram się rozumieć.
Emocje, poczułaś się zaatakowana.
Mam natomiast nadzieję, że gdy te emocje już opadną, wrócisz do tego co napisałem ja czy nałóg, z którego wpisami w twoim wątku się identyfikuję.
Jeśli nie za dzień, tydzień czy miesiąc, to za kilka…miesięcy albo lat.
Tymczasem mam nadzieję, że trafi do ciebie forma np. Firekeeper.
Bo w sumie co do istoty treść jest ta sama.
Pozdrawiam ;)
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Zablokowany