Żona chce rozwodu
Moderator: Moderatorzy
-
- Posty: 807
- Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
- Płeć: Kobieta
Re: Żona chce rozwodu
123
To wysiadanie w trakcie jazdy jest mi bardzo znane. Przygotuj się, że teraz będzie czepianie się o wszystko. Łącznie z tym, że pada deszcz, a nie świeci słońce. Wszystko będzie Twoją winą, nawet to, że oddychasz. Znam to uczucie szału, które doprowadza do granic absurdu. Ja tak miałam kiedy miałam duży gniew i frustrację. Męża nie szanowałam w ogóle. Sama też miałam niskie poczucie wartości.
Uważaj teraz, bo z osoby zgadzającej się na wszystko i uległej możesz przejść do fazy agresywnej. Nie zauważysz kiedy też wejdziesz w komunikację przemocową.
Może warto zasięgnąć pomocy terapeuty lub jakiś warsztatów na temat komunikacji bez przemocy? Wzmocnić przede wszystkim swoje poczucie wartości?
Co mi pomogło to warsztaty 12 kroków. Wtedy przejrzałam na oczy. Część moich zachowań oceniałam jako normalne, a okazały się manipulacjami. Również mam problemy z komunikacją. Za bardzo chcę rozwiązać wszystko na już i cisnę tym męża. Za dużo biorę do siebie. Podobnie jak Twoja żona sprzeciw męża odbierałam jako brak miłości. Jest nad czym pracować. Mój mąż również ma bardzo niską samoocenę. Pomogła mu terapia. Zaczął mi odmawiać ale bez przemocy i agresji choć zdarzają się wpadki. U nas sprawdza się metoda STOP. Czyli jak rozmowa schodzi na podwyższony ton to ja się wycofuje. Dlatego, że mam problem z brakiem opanowania.
Przed Tobą duża praca do wykonania, bo część zachowań jest tak zakorzeniona, że nie wiadomo kiedy odpalają się automatycznie. Ja na bieżąco się kontroluję.
To wysiadanie w trakcie jazdy jest mi bardzo znane. Przygotuj się, że teraz będzie czepianie się o wszystko. Łącznie z tym, że pada deszcz, a nie świeci słońce. Wszystko będzie Twoją winą, nawet to, że oddychasz. Znam to uczucie szału, które doprowadza do granic absurdu. Ja tak miałam kiedy miałam duży gniew i frustrację. Męża nie szanowałam w ogóle. Sama też miałam niskie poczucie wartości.
Uważaj teraz, bo z osoby zgadzającej się na wszystko i uległej możesz przejść do fazy agresywnej. Nie zauważysz kiedy też wejdziesz w komunikację przemocową.
Może warto zasięgnąć pomocy terapeuty lub jakiś warsztatów na temat komunikacji bez przemocy? Wzmocnić przede wszystkim swoje poczucie wartości?
Co mi pomogło to warsztaty 12 kroków. Wtedy przejrzałam na oczy. Część moich zachowań oceniałam jako normalne, a okazały się manipulacjami. Również mam problemy z komunikacją. Za bardzo chcę rozwiązać wszystko na już i cisnę tym męża. Za dużo biorę do siebie. Podobnie jak Twoja żona sprzeciw męża odbierałam jako brak miłości. Jest nad czym pracować. Mój mąż również ma bardzo niską samoocenę. Pomogła mu terapia. Zaczął mi odmawiać ale bez przemocy i agresji choć zdarzają się wpadki. U nas sprawdza się metoda STOP. Czyli jak rozmowa schodzi na podwyższony ton to ja się wycofuje. Dlatego, że mam problem z brakiem opanowania.
Przed Tobą duża praca do wykonania, bo część zachowań jest tak zakorzeniona, że nie wiadomo kiedy odpalają się automatycznie. Ja na bieżąco się kontroluję.
Re: Żona chce rozwodu
Ona chce mnie wykończyć psychicznie. Kiedy to piszę od 2 godzin rozmawia że swoim kochankiem przez telefon i to co słyszę, to jest nie do wytrzymania. Muwi mu że jak z nim rozmawia to się bardzo podnieca, że jak jest sama w domu to chodzi nago, że kupiła sobie seksi bieliznę i być może robi sobie zdjęcie i jemu wysyła, że opala się nago itp. Dostaję szału. Co mam robić?
Re: Żona chce rozwodu
Na początek proponuję toPavel pisze: ↑11 cze 2022, 3:18 Polecam ci dwie lektury:
„Miłość potrzebuje stanowczości” Dobsona
„Granice w relacji małżeńskiej” Cloud, Townsend.
Po przeczytaniu ich otrzymasz odpowiedzi na wiele ze swych pytań.
Twa żona ewidentnie cię nie szanuje.
Jeśli nie szanuje, jak może kochać?
Masz w tym swój udział, bo jej na to pozwalasz.
Mamy to na co się godzimy.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
-
- Posty: 242
- Rejestracja: 18 mar 2022, 23:38
- Jestem: po rozwodzie
- Płeć: Mężczyzna
Re: Żona chce rozwodu
Odwieś się chłopie.
Ona jest dorosła - i postępuje jak postępuje.
Pytanie, co jest dla Ciebie? Ty czy ona czy Bóg? Skup się na rozwoju własnej duszy.
Za 10,15 czy 20 lat... uwierz, że na nikim nie będzie robiło wrażenia jej (czy tam Twoje) NAGIE ciało... ani "seksi" bielizna na stosownie do wieku.... pomarszczonym ciele.
A co może robić wrażenie? Co będzie niezmienną wartością?
Gdzie warto zainwestować? Odpowiedz sobie na te pytania.
Ona jest dorosła - i postępuje jak postępuje.
Pytanie, co jest dla Ciebie? Ty czy ona czy Bóg? Skup się na rozwoju własnej duszy.
Za 10,15 czy 20 lat... uwierz, że na nikim nie będzie robiło wrażenia jej (czy tam Twoje) NAGIE ciało... ani "seksi" bielizna na stosownie do wieku.... pomarszczonym ciele.
A co może robić wrażenie? Co będzie niezmienną wartością?
Gdzie warto zainwestować? Odpowiedz sobie na te pytania.
Re: Żona chce rozwodu
Najważniejsza sprawa, żona to robi specjalnie, ja bym wyszła i nie słuchała. Po co się nakręcać i denerwować. Słowa "czepiasz sie" działają jak płachta na byka, ja mam na to konstruktywne, "nie chcę byś na mnie krzyczał", bo rozumiem, że ten szał, to też podnoszenie głosu ?. Największym wrogiem manipulacji jest stoicki spokój w wypowiedziach i pewność siebie.123 pisze: ↑13 cze 2022, 23:12 Ona chce mnie wykończyć psychicznie. Kiedy to piszę od 2 godzin rozmawia że swoim kochankiem przez telefon i to co słyszę, to jest nie do wytrzymania. Muwi mu że jak z nim rozmawia to się bardzo podnieca, że jak jest sama w domu to chodzi nago, że kupiła sobie seksi bieliznę i być może robi sobie zdjęcie i jemu wysyła, że opala się nago itp. Dostaję szału. Co mam robić?
Re: Żona chce rozwodu
123 te miałem analogiczną sytuację i widzę że to boli i wiąże się z ogromnym cierpieniem, tym bardziej że zależy Ci na niej.123 pisze: ↑13 cze 2022, 23:12 Ona chce mnie wykończyć psychicznie. Kiedy to piszę od 2 godzin rozmawia że swoim kochankiem przez telefon i to co słyszę, to jest nie do wytrzymania. Muwi mu że jak z nim rozmawia to się bardzo podnieca, że jak jest sama w domu to chodzi nago, że kupiła sobie seksi bieliznę i być może robi sobie zdjęcie i jemu wysyła, że opala się nago itp. Dostaję szału. Co mam robić?
Ja kiedy po takich akcjach wreszcie wyprowadziłem się uzyskując dystans który powoli zaczął przynosić pokój zarazem nie byłem atakowany słowami i obrazami analogicznymi z Twoim opisem.
Zacząłem dopuszczać do siebie myśl jak bardzo mnie to raniło a ja to przykrywałem takim myśleniem jak: jestem mężem i chcę ratować małżeństwo, kocham żonę, jestem chrześcijaninem, we wspólnocie i moim obowiązkiem jest wybaczać, przecież Bóg mi wybacza etc.
Kiedy pozwoliłem sobie uświadomić co tak naprawdę sie dzieje we mnie, to zdałem sobie sprawę że jest we mnie dużo gniewu i wręcz nienawiści, zastanawiałem się jak mogłem do tego dopuścić?
Okazało się, że jestem uzależniony od żony, a to wynikało z tego m.in. że jestem DDA, że bardzo mi zależało, że byłem uległy, nie wiedziałem co to godność i szacunek wobec siebie i tak rozpoczęło się zdrowienie, jeśli Cię interesuje moja historia z tamtego czasu, to możesz sięgnąć do mojego archiwalnych postów z 2011r. nie ma tego dużo:
nie wiedziałem że może być gorzej , myliłem się
proszę o informacje o separacji od praktyków
jakbym tu czytał siebie, nic do mnie nie dochodziło kiedy do mnie pisali, dzisiaj wiem że to był czas na wielki stop przemocy wobec mnie, bo miłość tak nie wygląda, dzisiaj to wiem, obyś to zobaczył jak najszybciej, jeśli naprawdę zależy Ci na małżeństwie sobie, żonie i dzieciach. Skorzystaj z lektur które proponuje Pavel, choc nie wiem czy Twój stan psychiczno - emocjonalny nie jest teraz twoim najgorszym wrogiem i największą blokadą na zmianę, czy będziesz w stanie popatrzyć na siebie i sytuację z dystansu?
Pozdrawiam i życzę pogody ducha.
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II
Re: Żona chce rozwodu
Kiedy przeczytałam twój post, przypomniał mi się czas, gdy jeszcze mieszkałam z mężem. Było bardzo trudno, mój mąż był wobec mnie agresywny, napastliwy, bardzo mnie ranił, upokarzał, poniżał. Na tyle, że sama zaczęłam myśleć o rozwodzie.
Choć w zasadzie miałam wtedy wszystkie możliwe przesłanki, do tego, by stwierdzić, ze mój mąż ma romans, doskonale to wyparłam. W jakimś sensie zadziałało to ochronnie.
Bardzo się szarpałam wewnętrznie, przejmowałam się wszystkim co mój mąż mówił, starałam się poprawić, dostosować, całą winę wewnętrznie brałam na siebie. W tym czasie mój mąż przygotowywał się do wyprowadzki. I bardziej lub mniej świadomie, ale dążył do tego, bym to ja nie wytrzymała, wyrzuciła go z domu, wniosła o rozwód. I prawie to osiągnął. Byłam strzępkiem siebie.
Mi pomogła Adoracja, trafiłam na nią trochę przypadkiem, w rozpaczy, w poszukiwaniu ukojenia, weszłam do Koscioła. A tam był Jezus, czekał na mnie. Byłam szczera, powiedziałam, ze kocham męża, ale nie daję rady i jedyne rozwiązanie, jakie ja widzę to rozwód, bo więcej już nie udźwignę. Zobaczyłam naszą sytuację zupełnie inaczej.
Po Adoracji, rozmowie, poszłam powiedzieć mężowi, że go kocham, chcę naprawy naszego małżeństwa, nie chcę rozwodu. To było dla mnie bardzo trudne, w moim odczuciu w tamtym czasie, wymagało schowania własnej dumy, narażenia się na odrzucenie. I mój mąż mnie odrzucił. Ale przemoc z jego strony się skończyła, a po jakimś czasie się wyprowadził.
A ja do czasu wyprowadzki męża reagowałam inaczej, zajęłam się sobą, dziećmi. Uznałam, że nie muszę znać przyczyny zachowań mojego męża. Spędzałam sporo czasu poza domem, szukałam sobie swoich zajęć, unikałam interakcji.
Przemoc wracała jeszcze wiele razy, czasem w bardzo skrajnych formach, dokąd nie nauczyłam się bronić. Bronić to nie do końca dobre słowo, kojarzy się z czynnym oporem, a ta obrona której się nauczyłam, nie opiera się na agresji. Ale jest skuteczna. To własnie to stawianie granic, o którym pisza też inne osoby w twoim wątku i w innych.
Chcę ci napisać, że nie warto się obwiniać. Łatwo wpaść w takie samooskarżanie: pozwalam się poniżać, wykańczać, źle traktować. To nie pomaga. Może zrodzić albo ogromną agresję, albo takie poczucie bezradności i winy, że staną się one praraliżujące. Albo to i to.
Myślę, że łatwiej przyjąć: dziś jeszcze nie umiem się bronić przed poniżaniem, prowokacjami, dręczeniem. Ale mogę się tego nauczyć.
Pierwsza linia obrony to lista Zerty. Jest prosta, zrozumiała, choć w szczycie kryzysu wcale nie jest latwo ją stosować. Warto przy tym pamiętać, że jej stosowanie ma służyć ochronie siebie, a nie wpłynięciu na żonę, czy męża.
No i warto zwrócić się do Boga. On ma dla Was plan i plan dla ciebie. Jestem pewna, że chce uzdrowić każde małżeństwo bez wyjątku. A ten proces zaczyna się od uzdrawiania małżonków, bo zdrowe relacje tworzą zdrowi ludzie.
Zdecydowałam się pójść drogą swojego zdrowienia, pracuję w terapii, już trzeciej i na 12 krokach. Powoli opada pył bitewny w moim małżenstwie. Mój mąż na dziś nie daje żadnych sygnałów, zdradzających chęć powrotu, ale ustała przemoc, mąż wraca powoli do roli ojca, także w zakresie odpowiedzialności finansowej. Nie zawsze jest wobec mnie miły. Bywa raniący. Ale umiem juz wtedy otwarcie o tym mówić - i stawiać takie granice, które mnie przed tym chronią. Zdarza się nam dobrze, konstruktywnie porozmawiać, coś ustalić, zdarzają się miłe, dobre chwile. Cztery lata temu nie sądziłam, ze to jeszcze kiedykolwiek w naszej relacji będzie możliwe.
Myślę, że osoby które wikłają się w romanse, są bardzo pogubione, nieszczęśliwe, poranione, także w małżeństwach. Już nie oceniam nikogo, w tym i mojego męża, twojej zony, i nikogo kto tak postępuje z perspektywy oceny, oburzenia. Szukam raczej perspektwy miłości, wspólczucia, miłosierdzia. To wcale nie wyklucza ochrony siebie w relacji z tak pogubioną, raniącą osobą. Sama nigdy bym do takiej postawy nie doszła. W kryzysie potrzebujemy Boga. Więc zachęcam cię do rozmowy z Nim.
Pomodlę się w twojej intencji.
Choć w zasadzie miałam wtedy wszystkie możliwe przesłanki, do tego, by stwierdzić, ze mój mąż ma romans, doskonale to wyparłam. W jakimś sensie zadziałało to ochronnie.
Bardzo się szarpałam wewnętrznie, przejmowałam się wszystkim co mój mąż mówił, starałam się poprawić, dostosować, całą winę wewnętrznie brałam na siebie. W tym czasie mój mąż przygotowywał się do wyprowadzki. I bardziej lub mniej świadomie, ale dążył do tego, bym to ja nie wytrzymała, wyrzuciła go z domu, wniosła o rozwód. I prawie to osiągnął. Byłam strzępkiem siebie.
Mi pomogła Adoracja, trafiłam na nią trochę przypadkiem, w rozpaczy, w poszukiwaniu ukojenia, weszłam do Koscioła. A tam był Jezus, czekał na mnie. Byłam szczera, powiedziałam, ze kocham męża, ale nie daję rady i jedyne rozwiązanie, jakie ja widzę to rozwód, bo więcej już nie udźwignę. Zobaczyłam naszą sytuację zupełnie inaczej.
Po Adoracji, rozmowie, poszłam powiedzieć mężowi, że go kocham, chcę naprawy naszego małżeństwa, nie chcę rozwodu. To było dla mnie bardzo trudne, w moim odczuciu w tamtym czasie, wymagało schowania własnej dumy, narażenia się na odrzucenie. I mój mąż mnie odrzucił. Ale przemoc z jego strony się skończyła, a po jakimś czasie się wyprowadził.
A ja do czasu wyprowadzki męża reagowałam inaczej, zajęłam się sobą, dziećmi. Uznałam, że nie muszę znać przyczyny zachowań mojego męża. Spędzałam sporo czasu poza domem, szukałam sobie swoich zajęć, unikałam interakcji.
Przemoc wracała jeszcze wiele razy, czasem w bardzo skrajnych formach, dokąd nie nauczyłam się bronić. Bronić to nie do końca dobre słowo, kojarzy się z czynnym oporem, a ta obrona której się nauczyłam, nie opiera się na agresji. Ale jest skuteczna. To własnie to stawianie granic, o którym pisza też inne osoby w twoim wątku i w innych.
Chcę ci napisać, że nie warto się obwiniać. Łatwo wpaść w takie samooskarżanie: pozwalam się poniżać, wykańczać, źle traktować. To nie pomaga. Może zrodzić albo ogromną agresję, albo takie poczucie bezradności i winy, że staną się one praraliżujące. Albo to i to.
Myślę, że łatwiej przyjąć: dziś jeszcze nie umiem się bronić przed poniżaniem, prowokacjami, dręczeniem. Ale mogę się tego nauczyć.
Pierwsza linia obrony to lista Zerty. Jest prosta, zrozumiała, choć w szczycie kryzysu wcale nie jest latwo ją stosować. Warto przy tym pamiętać, że jej stosowanie ma służyć ochronie siebie, a nie wpłynięciu na żonę, czy męża.
No i warto zwrócić się do Boga. On ma dla Was plan i plan dla ciebie. Jestem pewna, że chce uzdrowić każde małżeństwo bez wyjątku. A ten proces zaczyna się od uzdrawiania małżonków, bo zdrowe relacje tworzą zdrowi ludzie.
Zdecydowałam się pójść drogą swojego zdrowienia, pracuję w terapii, już trzeciej i na 12 krokach. Powoli opada pył bitewny w moim małżenstwie. Mój mąż na dziś nie daje żadnych sygnałów, zdradzających chęć powrotu, ale ustała przemoc, mąż wraca powoli do roli ojca, także w zakresie odpowiedzialności finansowej. Nie zawsze jest wobec mnie miły. Bywa raniący. Ale umiem juz wtedy otwarcie o tym mówić - i stawiać takie granice, które mnie przed tym chronią. Zdarza się nam dobrze, konstruktywnie porozmawiać, coś ustalić, zdarzają się miłe, dobre chwile. Cztery lata temu nie sądziłam, ze to jeszcze kiedykolwiek w naszej relacji będzie możliwe.
Myślę, że osoby które wikłają się w romanse, są bardzo pogubione, nieszczęśliwe, poranione, także w małżeństwach. Już nie oceniam nikogo, w tym i mojego męża, twojej zony, i nikogo kto tak postępuje z perspektywy oceny, oburzenia. Szukam raczej perspektwy miłości, wspólczucia, miłosierdzia. To wcale nie wyklucza ochrony siebie w relacji z tak pogubioną, raniącą osobą. Sama nigdy bym do takiej postawy nie doszła. W kryzysie potrzebujemy Boga. Więc zachęcam cię do rozmowy z Nim.
Pomodlę się w twojej intencji.
Re: Żona chce rozwodu
Dziękuję Ci Ruto za odpowiedź. Ja też teraz biję się z myślami nie tyle o rozwodzie co bardziej o wyprowadzce z domu. Atmosfera jak w rodzinnym grobowcu. Praktycznie nie odzywamy się do siebie, jedynie w sytuacjach dotyczących prowadzenia domu,zakupy,itp. Nie daje sobie rady kiedy słyszę jej rozmowy że swoim kochankiem. Poruszają tak intymne tematy jak by byli małżeństwem. Czuję się bardzo upokorzony i wtedy przychodzi chęć zemsty i straszny chaos w głowie. Te ich słowa ciągle słyszę w głowie i nie potrafię ich wyrzucić. Wiem że to mnie bardzo rujnuje psychicznie ale jestem tutaj bezradny. I też jak Ty zaczynam się przejmować, mieć poczucie winy.być może załamałbym się już dawno gdyby nie właśnie adoracja którą praktykuje od kilku lat. Wierzę że mi pomaga choć niekiedy mam takie myśli też że to już nie ma sensu bo nic się na lepsze nie zmienia a wręcz odwrotnie. Masz rację że osoby uwikłane w romanse są nieszczęśliwe i wewnętrzne poranione. Moja żona ciągle z nim pisze,bez telefonu nigdzie się nie rusza. Jest mi jeszcze daleko do takiej postawy żeby jej nie oceniać ponieważ w głębi serca jest mi bardzo bliska i kocham żonę choć ta miłość jest trochę zatruta. Dziękuję za modlitwę i proszę wszystkich o wsparcie modlitewne.
Re: Żona chce rozwodu
Niesakramentalny3, Ozeasz i Caliope dziękuję Wam za Wasze posty. Za słowa wsparcia i otuchy. Czasami nie da się wyjść z domu i nie słyszeć ich rozmów. Trudno się odwiesić, tym bardziej że jestem emocjonalnie od niej uzależniony. Powiedziałem jej o tym. Twierdzi ze w to nie wierzy ale wykorzystuje niestety moją uległość. Powiedziała mi że i tak będzie szukać miłosnych wrażeń i rozmawiać z kim jej się podoba czy tego chcesz czy nie.Zacząłem chodzić do psychologa. Mam nadzieję że mi pomoże. Może we mnie jest jakiś problem którego ni potrafię rozpoznać. Jeszce raz dziękuję .
-
- Posty: 242
- Rejestracja: 18 mar 2022, 23:38
- Jestem: po rozwodzie
- Płeć: Mężczyzna
Re: Żona chce rozwodu
Słuchaj. Masz wpływ na siebie.
Sam zdiagnozowałeś swoją uległość - to może zrób coś z tym.
Jest mnóstwo książek i kursów uczących asertywności i stawiania granic.
Twoje zdanie brzmi dla mnie trochę jak z poziomu dziecka... : "ona wykorzystuje".
A może przejmij odpowiedzialność za siebie i napisz: "daję się jej wykorzystywać"
Mówisz, że żona miała kilka romansów i dalej otwarcie twierdzi, że zamierza szukać miłosnych wrażeń - ok.
A zebrałeś materiał rozwodowy z poprzednich wyskoków?
Małżeństwem sakramentalnym będziecie do końca życia, ale myślę, że warto się zabezpieczyć jakimś materiałem dowodowym, jak Twojej małżonce przyjdzie do głowy pomysł, aby zrobić rozwód cywilny (być może z orzeczeniem o Twojej winie).