Maz mnie zostawil...

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Firekeeper
Posty: 802
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Maz mnie zostawil...

Post autor: Firekeeper »

Kotus takich wahań przez całe małżeństwo miałam miliony. Za szybko chciałam żeby było ,,po staremu". Była awantura, ciche dni, straszenie rozwodem, wyprowadzki, potem powroty, miodowy miesiąc i od nowa to samo. Sam powrót, sielanka i czułości to nie jest koniec kryzysu. Dopóki nie poprawi się i nie zmieni tego co do tej pory nie funkcjonowało w związku nie da się iść do przodu. Bo niby z pozoru jest sielanka, jest fajnie ale tak głębiej dalej siedzi to wszystko co złe i wybija po czasie.

Dla przykładu wystarczyło, że mąż się do mnie zbliżył i chwilę było dobrze i już odpalałam swoje pretensje do niego, czepianie się o szczegóły, kontrolowanie jego życia. Narzucanie się. Zajmowanie się nim 24/h. Z pozoru sielanka ale stare przyzwyczajenia automatycznie się odpalały. I zaczynało się to samo. Mąż ode mnie uciekał, a ja go goniłam i tak w koło. Sytuacja zamiast się naprawić pogorszyła się.
Co do slubu to powiedzial, ze on nie jest wierzacy i nie wiedzial, co mowi. I ze ma prawo do normalnego zycia...
Mialam wrazenie, ze znowu rozmawilam z zupelnie obcym zlym czlowiekem, nie rozumiem, jak w ciagu godzin ktos tak sie moze zmienic. Modle sie za niego, bo wiem, ze to dzialania zlego (jak mu to to powiedzialam, to byl straszne wsciekly, ze jak ciagle o zlu gadam, ze ma dosyc i nie ide do tego "swojego kosciola" i zasmial sie.
Odniosę się jeszcze do tego fragmentu. Jeśli Twój mąż jest ateistą zaakceptuj. Nie drąż, nie mów o złu, grzechu, piekle. ,,Ciągle o złu gadam, że ma dość"

Też myślałam, że moją misją katolika jest nawrócenie mojego męża. Zmarnowałam mnóstwo sił, frustracji. I nic to nie dało. Mąż sam znalazł drogę. Ja w jego wiarę nie wchodzę. Nie oceniam i nie komentuję. Najważniejsze to swoją postawą dać świadectwo wiary. Nie zmuszać.

Takich postaw kontrolowania co mój mąż musi i jak ma robić było dużo. Narzucania siebie i swojej osoby i swoich wizji jakim ma być mężem i jaką mamy być rodziną.

Skup się teraz na sobie. Na swoich uczuciach. Na tym co naprawić. Na tym co sprawia Ci radość. Żebyś była szczęśliwa w tym co robisz i jaka jesteś na co dzień. Nie uzależniając tego od obecności męża.
dula
Posty: 62
Rejestracja: 26 maja 2022, 20:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Maz mnie zostawil...

Post autor: dula »

Kotuś, u mnie jest tak samo. Mąż raz kocha, za chwilę mówi, że się wypalił. Już kilka razy tak było. A ja głupia zawsze chwytam się tej lepszej opcji. Mocno mi się wydaje, że takie huśtawki naszych mężów mają związek z tym, jak się w danej chwili układa z kowalskimi
kotus
Posty: 13
Rejestracja: 28 kwie 2022, 9:34
Płeć: Kobieta

Re: Maz mnie zostawil...

Post autor: kotus »

Melduje sie znowu...
Czuje sie lepiej, dostalam fajne propozycje pracy w tym jedna o ktorej zawsze marzylam (i nie moge uwierzyc, ze akurat teraz!) :) Do tego mam kazdego dnia co robic, planuje fajne lato i nie boje sie zyc "sama", czyli bez pomocy meza...Oczywiscie jest trudniej, bo po zakupy trzeba autobusem, na pocze pociagem, nie ma samochodu... Wczoraj do niego napisalam z prosba, zeby kupil karme dla psow - sa bardzo ciezke i ja nie moge dzwigac takich ciezarow. Odpisal, ze ok, nie ma sprawy, kiedy...Brak wiekszego zainteresowania.
Meczy mnie jego obojetosc, nie wiem, jak do niego mowic, to tak jakby rozmawiac z obcym czlowiekem a nie z ukochana osoba. Nadal mieszka u rodzicow i codziennie dojezdza 100 km do pracy...Tak mu wygodniej i lepiej.
I chodzi tez o pieniadze, obecnie pracuje na pol etatu, maz nadal oplaca mieszkanie. I to wszystko. Reszte musze jakos sama ciagnac, karma dla zwierzat jest droga, do tego wydatki na dom..Nie wliczam w to jedzenie dla mnie i inne rzeczy. Jak myslicie, czy jest sluszne zadac meza o jakies pieniadze, kiedy oplaca mieszkanie? Bo tutaj moze mi zabraknac argumentu: on placi za mieszkanie (czyli to, co najwiecej kosztuje) a reszta to moja sprawa, wiec sama powinnam placic. Nie mamy dzieci, tylko pieski (karma, weterynarz itp itd...)
kotus
Posty: 13
Rejestracja: 28 kwie 2022, 9:34
Płeć: Kobieta

Re: Maz mnie zostawil...

Post autor: kotus »

I jeszcze przeczytalam poleca ksiazke "Milosc potrzebuje stanowczosci", ktora bardzo mnie motywowala. Miedzy innymi do tego, zeby sie wycofac, nie naciskac, nie prosic i nie zyc jak w "poczekalni" - najtrudniejsze. Jezeli chce wolnosc, niech ja ma. Z wszystkim konsekwencjami. Maz wie, ze zawsze bylam od niego uzalezniona - wszedzie razem, czy to zakupy, czy to spacer, sama nawet do paczkomatu balam sie isc. Teraz jest zmiana i to duza. Do paczkomatu chodze normalnie bez stresu (wiem, ze to blahe, ale dla osoby, ktora leczyla sie z fobia spoleczna to mega wyczyn), jezdze pociagem na wycieczki, wszystko jestem w stanie zalatwic sama, mam duzo radosci i energii. Oby tak najdluziej.
Bławatek
Posty: 1625
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Maz mnie zostawil...

Post autor: Bławatek »

Brawo Kotus - tak trzymać 🙂

Ja też zostałam bez auta - ile ja się nadzwigalam zakupów jeżdżąc autobusem do marketu - siłownia zaliczona 😁. A później słyszałam od męża który miał nas gdzieś i nigdy czasu nie miał 'to trzeba było powiedzieć, że musisz jechać na zakupy ' - tak, i czekać tydzień aż on znajdzie łaskawie czas i udostępni auto. To moi sąsiedzi byli wtedy bardziej chętni, ale mi było głupio korzystać z ich pomocy więc wybierałam komunikację miejską. No co, silna kobieta ze mnie.

Dzięki, że przypomniałaś mi o książce przeczytanej 2 lata temu - chyba muszę do niej wrócić, bo znów wracam na tory zabiegania o męża, czekania i łapania się każdej miłej chwili. To on narozrabiał więc niech ponosi konsekwencje i niech on się stara. Choć tego ostatniego mogę się nie doczekać. Ja też mam ambitne plany na wakacje. Przed nami też wyjazd "rodzinny" całą trójką - na szczęście jadą z nami znajomi i rodzinka więc może jakoś przetrwamy ten czas, bo mój mąż urlop zazwyczaj spędzał śpiąc o każdej porze i w każdej scenerii (na plaży, na szczycie góry) a ja w tym czasie biegałam za synkiem, więc mam nadzieję że przy innych ludziach będzie trochę inaczej się zachowywał.
kotus
Posty: 13
Rejestracja: 28 kwie 2022, 9:34
Płeć: Kobieta

Re: Maz mnie zostawil...

Post autor: kotus »

Odzywam sie dopiero teraz. Miesiac temu maz zadzwonil, rozmawialismy godzine. Powiedzial, ze wie, ze zachowal sie glupio, ze nie wie, co ze soba zrobic, ze to pewnie wina choroby, ze mialam racje co do wszystkiego....Mowil tez, ze godzinami spaceruje i mysli o zyciu, smierci. Poczulam, ze cos sie dzieje. Cos dobrego. Potem zadzwonil na moje urodziny, cos tam mruknal, niestety poplakalam sie, bo rozmowa byla jak z obcym. Przepraszal, ze nie chce mnie skrzywdzic. Rozmawialismy jeszcze kilka razy (to i tak duzy postep), o sprawach z domem, o psach, co kupic, co rodzina, prawie jak normalnie, byl i usmiech, radosc, po prostu prawie jak kiedys.
Wczoraj do niego zadzwonilam z pytaniem, jak zdrowie (chodzi do szpitala na konsultacje) i sprobowalam zapytac, co z Swietami. I cisza. Po tej ciszy powiedzial: nie wiem, czy juz wiesz, ale wnioslem pozew rozwodowy.
No i co? Bylam calkowicie spokojna, staralam sie nie blagac, nie przekonywac, nie plakac. On wie, ze ja sie nigdy na rozwod nie zgodze. Jego argument: juz dlugi czas mieszkamy osobno i duzo zlego zrobilem, dla mnie to wyglada tak.
Caly czas czuje, ze on jest po prostu strasznie pogubiony. Ciezko z nim rozmawiac, nie da sie...a mialam nadzieje, ze wszystko jest na dobrej drodze. Jest w gronie osob, ktore sa prawie wszystkie po rozwodzie lub sa ateistami i to ma nie niego duzy wplyw. Rodzice sie nie chca wtracac..(tesc odszedl 2x od tesciowej, byl rozwod, wrocil i sa razem, wiec nie rozumiem, ze chociaz troche nie wykaza wsparcia dla zycia malzenskiego...ale to tez ludzie, ktorzy nie wierza w Boga...)
Caly czas czuje, ze jestem jedyna osoba, ktora go moze przyprowadzic na wlasciwa droge - zreszta sam to kiedys powiedzial, ze kazde moje slowo rozwazal i mialam racje niemal do wszystkiego.
Jest ciezko, bardzo. Chyba wszyscy tutaj wiedza...
Wigilie zawsze spedzalam w duzym gronie rodziny, moze w tym roku bedzie inaczej. Mama jest zaproszona na Wigilie do pewnych osob, wiem, ze chce jechac chociaz mowi, zebym przyjechala. I co? Bedziemy spedzac Swieta we dwoje i caly czas bedzie mowic o tym, jakie jest moje malzenstwo rozbite, ze tak to nie powinno wygladac (rozdrapywanie ran do bolu, mysle, ze bym nie wytrzymala).
Mysle o tym, zebym zostala w domu i wczesniej wyslala mezowi zaproszenie. On sam powiedzial, ze na wigilie bedzia sam, bo tak mu sie nalezy za wszystko co zrobil..
Avys
Posty: 220
Rejestracja: 21 cze 2020, 8:31
Płeć: Kobieta

Re: Maz mnie zostawil...

Post autor: Avys »

Kotus,
Skoro wniósł pozew rozwodowy to według mnie nie jest aż tak zagubiony, a przynajmniej nie w Twoją stronę. Myślę, że tak rozmawia bo ma (jeszcze) wyrzuty sumienia, ale swoje realizuje.
Zdenerwowało mnie to, że On wnosi pozew o rozwód a Ty Mu jeszcze współczujesz. On Cię krzywdzi, a Ty Mu współczujesz. No chyba, że nie dajesz po sobie tego poznać. Tak generalnie to owszem trzeba współczuć każdemu kto nie prowadzi życia trzymając się wybranej miłości i lamie wszystkie swoje wartości. Ale gdyby On poznał konsekwencje swojego odejścia w pełni czyli jak zadzwoni to Ty nie byłabyś na każde jego skinienie…Mam nadzieję, że Cię nie uraziłam.
kotus
Posty: 13
Rejestracja: 28 kwie 2022, 9:34
Płeć: Kobieta

Re: Maz mnie zostawil...

Post autor: kotus »

Avys pisze: 03 gru 2022, 15:25 Kotus,
Skoro wniósł pozew rozwodowy to według mnie nie jest aż tak zagubiony, a przynajmniej nie w Twoją stronę. Myślę, że tak rozmawia bo ma (jeszcze) wyrzuty sumienia, ale swoje realizuje.
Zdenerwowało mnie to, że On wnosi pozew o rozwód a Ty Mu jeszcze współczujesz. On Cię krzywdzi, a Ty Mu współczujesz. No chyba, że nie dajesz po sobie tego poznać. Tak generalnie to owszem trzeba współczuć każdemu kto nie prowadzi życia trzymając się wybranej miłości i lamie wszystkie swoje wartości. Ale gdyby On poznał konsekwencje swojego odejścia w pełni czyli jak zadzwoni to Ty nie byłabyś na każde jego skinienie…Mam nadzieję, że Cię nie uraziłam.
Avys, skad, dziekuje ci za twoje slowa.
Mysle, ze ja go troche traktuje jak dziecko, ktoremu ciagle trzeba pokazywac wlasciwa droge. Nawet, jak z nim troche rozmawialm o rozwodzie, to czulam, ze on nie wie, o co chodzi, jak to dziala. Ze trzeba sie stawic w sadzie, zeznawac..Jak male dziecko. Nie chce mi sie wierzyc, ze to jego pomysl.
A moze czuje, ze moim celem jest, zeby znalazl wlasciwa droge. Nie wiem. Troche sie boje, ze jak nie ja, to kto mu pomoze?
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Maz mnie zostawil...

Post autor: Pavel »

kotus pisze: 03 gru 2022, 17:51
Avys pisze: 03 gru 2022, 15:25 Kotus,
Skoro wniósł pozew rozwodowy to według mnie nie jest aż tak zagubiony, a przynajmniej nie w Twoją stronę. Myślę, że tak rozmawia bo ma (jeszcze) wyrzuty sumienia, ale swoje realizuje.
Zdenerwowało mnie to, że On wnosi pozew o rozwód a Ty Mu jeszcze współczujesz. On Cię krzywdzi, a Ty Mu współczujesz. No chyba, że nie dajesz po sobie tego poznać. Tak generalnie to owszem trzeba współczuć każdemu kto nie prowadzi życia trzymając się wybranej miłości i lamie wszystkie swoje wartości. Ale gdyby On poznał konsekwencje swojego odejścia w pełni czyli jak zadzwoni to Ty nie byłabyś na każde jego skinienie…Mam nadzieję, że Cię nie uraziłam.
Avys, skad, dziekuje ci za twoje slowa.
Mysle, ze ja go troche traktuje jak dziecko, ktoremu ciagle trzeba pokazywac wlasciwa droge. Nawet, jak z nim troche rozmawialm o rozwodzie, to czulam, ze on nie wie, o co chodzi, jak to dziala. Ze trzeba sie stawic w sadzie, zeznawac..Jak male dziecko. Nie chce mi sie wierzyc, ze to jego pomysl.
A moze czuje, ze moim celem jest, zeby znalazl wlasciwa droge. Nie wiem. Troche sie boje, ze jak nie ja, to kto mu pomoze?
Miałem podobne myślenie w początkach kryzysu. Chciałem ratować żonę.
Niby intencje dobre, fajne.
Tyle tylko, że „zapomniałem”, że najpierw warto uratować siebie.
Uporządkować, dojrzeć, zmądrzeć, przepracować.

Kochaj bliźniego swego jak siebie samego.
Czyli najpierw warto pokochać siebie. Czy pozwalanie by mąż cię krzywdził jest wyrazem miłości do siebie?
Niezależnie kto był pomysłodawcą wniosku rozwodowego, to twój mąż podjął decyzję. Rozumiem, że łatwiej się żyje przerzucając odpowiedzialność na osoby trzecie (sam to robiłem), ale to nieprawda. To twój mąż jest odpowiedzialny za podejmowane przez siebie decyzje, niezależnie od ilości i jakości ewentualnych doradców.

Mąż nie jest dzieckiem, a jeśli się tak zachowuje - to jego obszar odpowiedzialności by to zmienić. Jego decyzja.
Jeśli będziesz wchodzić w rolę matki, trudno by traktował cię jak żonę.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Zwyklaosoba
Posty: 477
Rejestracja: 22 gru 2020, 11:47
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Maz mnie zostawil...

Post autor: Zwyklaosoba »

Ratuj tylko siebie, skup się na tu i teraz, nie matkuj dorosłemu mężczyźnie, jak długo dasz radę prowadzić za rękę, ani ty nie będziesz się czuła jak żona ani mąż jak mąż, trudne odpuścić prawda ? Trudno odpuścić stare przyzwyczajenia, formy kontroli, i takie tam malutkie sprawki. Da się jednak zmienić siebie i dostanie się wtedy po stokroć spokoju pogody Ducha i dobra od otoczenia. I wtedy nastanie ten moment ze choć widzisz ze jest ciekzo i dużo pracy przed tobą to z perspektywy poczujesz pokój , którego w „ malinowym małżeństwie „ ciężko było znaleść . Fascynująca droga przed tobą , to dobre miejsce dla Ciebie :)
kotus
Posty: 13
Rejestracja: 28 kwie 2022, 9:34
Płeć: Kobieta

Re: Maz mnie zostawil...

Post autor: kotus »

Wczoraj przezylam najgorsza Wigilie w swoim zyciu. Wszystko we mnie peklo, pamietam, ze wzielam tabletki, do tego wino i tylko plakalam cala noc. Chcialam wszystko skonczyc. Nie rozumiem Pana Boga. Wierze, ufam, ale nie rozumiem. Tyle modlitw, tyle nowenn, litanii, rozancow i nie widze zadnej nadzieji co do naszego malzenstwa. Wiem, ze Bog robi wszystko w swoim czasie, ale czasami mam wrazenie, ze on lubi, jak ludzie cierpia i mecza sie. Do tego swiadomosc, ze jak maz nie wroci, to do konca zycie bede sama jak patyk, nie bede miala dzieci (...) bo chce zachowac przysiege. A moze to wszystko rzucic i znalezc nowego meza i miec rodzine? Nie, wiem, ze nie, bo meza kocham i bede kochac do smierci. Jest ciezko, nawet nie mam sil sie modlic..
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Maz mnie zostawil...

Post autor: Caliope »

kotus pisze: 25 gru 2022, 9:37 Wczoraj przezylam najgorsza Wigilie w swoim zyciu. Wszystko we mnie peklo, pamietam, ze wzielam tabletki, do tego wino i tylko plakalam cala noc. Chcialam wszystko skonczyc. Nie rozumiem Pana Boga. Wierze, ufam, ale nie rozumiem. Tyle modlitw, tyle nowenn, litanii, rozancow i nie widze zadnej nadzieji co do naszego malzenstwa. Wiem, ze Bog robi wszystko w swoim czasie, ale czasami mam wrazenie, ze on lubi, jak ludzie cierpia i mecza sie. Do tego swiadomosc, ze jak maz nie wroci, to do konca zycie bede sama jak patyk, nie bede miala dzieci (...) bo chce zachowac przysiege. A moze to wszystko rzucic i znalezc nowego meza i miec rodzine? Nie, wiem, ze nie, bo meza kocham i bede kochac do smierci. Jest ciezko, nawet nie mam sil sie modlic..
Kotus, byłaś choć raz u psychologa? przydałyby się też leki na wyciszenie, bo jesteś w bardzo złym stanie. Bez twojej pracy modlitwy nie zadziałają, ogólnie to tak nie działa, że tylko się pomodlisz i będzie dobrze. Zajęcie sobą przede wszystkim jest ważne, ty jesteś ważna. Byłaś sama w wigilię?
kotus
Posty: 13
Rejestracja: 28 kwie 2022, 9:34
Płeć: Kobieta

Re: Maz mnie zostawil...

Post autor: kotus »

Caliope pisze: 25 gru 2022, 12:36
kotus pisze: 25 gru 2022, 9:37 Wczoraj przezylam najgorsza Wigilie w swoim zyciu. Wszystko we mnie peklo, pamietam, ze wzielam tabletki, do tego wino i tylko plakalam cala noc. Chcialam wszystko skonczyc. Nie rozumiem Pana Boga. Wierze, ufam, ale nie rozumiem. Tyle modlitw, tyle nowenn, litanii, rozancow i nie widze zadnej nadzieji co do naszego malzenstwa. Wiem, ze Bog robi wszystko w swoim czasie, ale czasami mam wrazenie, ze on lubi, jak ludzie cierpia i mecza sie. Do tego swiadomosc, ze jak maz nie wroci, to do konca zycie bede sama jak patyk, nie bede miala dzieci (...) bo chce zachowac przysiege. A moze to wszystko rzucic i znalezc nowego meza i miec rodzine? Nie, wiem, ze nie, bo meza kocham i bede kochac do smierci. Jest ciezko, nawet nie mam sil sie modlic..
Kotus, byłaś choć raz u psychologa? przydałyby się też leki na wyciszenie, bo jesteś w bardzo złym stanie. Bez twojej pracy modlitwy nie zadziałają, ogólnie to tak nie działa, że tylko się pomodlisz i będzie dobrze. Zajęcie sobą przede wszystkim jest ważne, ty jesteś ważna. Byłaś sama w wigilię?
Niestety nie ufam psychologom, w mojej miejscowosci jest ciezko nalezc wierzacego psychologa. Wlasnie leki na uspokojenie mam, pol roku ich nie tknelam. Do wczoraj. Wiem, ze Bog to nie automat, ale mimo to, jest ciezko. Trace wiare. Mam wrazenie, ze odkad sie modle i poglebiam relacje z Bogiem, to jest tylko gorzej i gorzej. Tak, bylam sama, maz przyjechal z prezentem i za 5 min odjechal. Zachowal sie jak obcy. Wysmial mnie i moja wiare. I jak tutaj ufac...Sil juz nie ma. Czuje sie jak na skraju przepasci, ratunku nie widac.
WNM2010
Posty: 422
Rejestracja: 13 lip 2020, 16:51
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Maz mnie zostawil...

Post autor: WNM2010 »

Witaj Kotus,
Polecam Ci przesłuchać sobie rekolekcji księdza Teodora z dni od 16-18.12.2022, są dostępne na you tube, które prowadził pod nazwą,, Po co to wszystko? ,,, może tam uda się znaleźć odpowiedzi.
Sama czasem mam wątpliwości, co do swojej postawy względem niewiernego męża i pytam :gdzie jest Bog? Dlaczego Bóg mówi nie? Czy to ogień który ma mnie przepalić? Pogody ducha i odwagi, bo Bóg ma ostatnie zdanie.. W różnych konferencjach, sytuacjach, ludziach są odpowiedzi. Proś Ducha Świętego a on przyjdzie i wskaże drogę.
Aby było lepiej najpierw musi być gorzej. To zdanie gdzieś ostatnio mnie, , prześladuje,,. Daj Bogu rękę i pozwól się prowadzić
Pozdrawiam cieplutko
"Miłość cierpliwa jest, miłość wszystko przetrzyma, miłość nigdy nie ustaje "
Monti
Posty: 1260
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Maz mnie zostawil...

Post autor: Monti »

kotus pisze: 25 gru 2022, 13:28
Caliope pisze: 25 gru 2022, 12:36
kotus pisze: 25 gru 2022, 9:37 Wczoraj przezylam najgorsza Wigilie w swoim zyciu. Wszystko we mnie peklo, pamietam, ze wzielam tabletki, do tego wino i tylko plakalam cala noc. Chcialam wszystko skonczyc. Nie rozumiem Pana Boga. Wierze, ufam, ale nie rozumiem. Tyle modlitw, tyle nowenn, litanii, rozancow i nie widze zadnej nadzieji co do naszego malzenstwa. Wiem, ze Bog robi wszystko w swoim czasie, ale czasami mam wrazenie, ze on lubi, jak ludzie cierpia i mecza sie. Do tego swiadomosc, ze jak maz nie wroci, to do konca zycie bede sama jak patyk, nie bede miala dzieci (...) bo chce zachowac przysiege. A moze to wszystko rzucic i znalezc nowego meza i miec rodzine? Nie, wiem, ze nie, bo meza kocham i bede kochac do smierci. Jest ciezko, nawet nie mam sil sie modlic..
Kotus, byłaś choć raz u psychologa? przydałyby się też leki na wyciszenie, bo jesteś w bardzo złym stanie. Bez twojej pracy modlitwy nie zadziałają, ogólnie to tak nie działa, że tylko się pomodlisz i będzie dobrze. Zajęcie sobą przede wszystkim jest ważne, ty jesteś ważna. Byłaś sama w wigilię?
Niestety nie ufam psychologom, w mojej miejscowosci jest ciezko nalezc wierzacego psychologa. Wlasnie leki na uspokojenie mam, pol roku ich nie tknelam. Do wczoraj. Wiem, ze Bog to nie automat, ale mimo to, jest ciezko. Trace wiare. Mam wrazenie, ze odkad sie modle i poglebiam relacje z Bogiem, to jest tylko gorzej i gorzej. Tak, bylam sama, maz przyjechal z prezentem i za 5 min odjechal. Zachowal sie jak obcy. Wysmial mnie i moja wiare. I jak tutaj ufac...Sil juz nie ma. Czuje sie jak na skraju przepasci, ratunku nie widac.
Kotus, psychoterapia jest narzędziem, przez które może działać (i działa) Bóg - tylko trzeba dać sobie szansę. Dziś wielu terapeutów prowadzi konsultacje online, jest duży wybór różnych nurtów psychoterapii. Warto o tym poczytać i skorzystać z pomocy. Podobnie z lekami - w kryzysowych sytuacjach bardzo pomagają, wyrównują poziom serotoniny. Trzeba korzystać z narzędzi, jakie mamy do dyspozycji. Uważam też, że przy mężu nie ma sensu epatować wiarą, bo - jak widać - przynosi to odwrotny skutek.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
ODPOWIEDZ