Kryzys, romans, co dalej?

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Automar
Posty: 2
Rejestracja: 07 maja 2022, 5:39
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Kryzys, romans, co dalej?

Post autor: Automar »

Cześć, witam, moja historia jest znana i popularna jak wiele innych tutaj opisanych, jednak mając na uwadze, że dotyka mnie ona osobiście nie umiem sobie z tym poradzić. Po krótce opisując moją familię, jestem 10 lat po ślubie, z żoną znamy się 13 lat, mamy dwójkę fajnych dzieciaczków 5 i 7, żyjemy w związku kościelnym i jesteśmy praktykującymi katolikami. Ja zawsze starałem się być uczciwym i kochającym facetem, nie zdradzałem żony w żaden sposób, nie jeździłem na męskie wypady, najważniejsza była dla mnie rodzina i jej dobro.

Przechodząc do sedna całej historii to od pewnego czasu nie układa się nam tak jak powinno, nastąpił kryzys. Żona jest osobą delikatną i uczuciową, jednak jesteśmy nerwowi, praca, wychowanie dzieci nakłada się to na siebie. Ja wykonuję ciężki zawód, zauważyliśmy u mnie oznaki nerwicy, zacząłem chodzić do psychiatry i starałem się odbudować zdrowie psychiczne. Od pewnego czasu po prostu żyliśmy utartymi schematami, dom, praca, dzieci. Gdzieś zabrakło rozmowy między nami i uczucie zaczęło niszczeć. Moja luba oznajmiła mi ok miesiąc temu, że nie wie co do mnie czuje, ma z tego tytułu ogromne wyrzuty sumienia i jest jej z tym ciężko. Chciała szukać pomocy u terapeuty na co się zgodziłem, bo też zauważyłem problem i chciałem ratować małżeństwo. Kocham swoją rodzinę bardzo mocno i nigdy w to nie wątpiłem. Wziąłem sobie to wszystko do serca i zacząłem działać, chciałem umówić specjalistę, wziąłem sprawy na poważnie. Jednak po jakimś czasie żona odpuściła temat rozmów z terapeutą, stała się jeszcze bardziej oziębła i obojętna. Usłyszałem wtedy od niej, że teraz to już za późno, nie widzi nas w przyszłości i żyje z dnia na dzień. W trakcie tych całych zdarzeń zacząłem nad sobą pracować, psycholog, psychiatra, leki, przestałem przynosić pracę do domu, mieliśmy być tylko my. Stwierdziła, że widzi u mnie duże pozytywne zmiany, wie, że bardzo dbam o nich i o dom.

Jednak odbija się to na moim zdrowiu fizycznym jak i psychicznym, klasycznie schudłem, nie mogę spać, jestem pełen podejrzeń oraz analizuję ciągle gdzie to JA popełniłem błąd. Z jej strony też pojawiły się podobne oznaki fizyczno-psychiczne. W całych tych naszych rozmowach stwierdziliśmy wspólnie, że oboje jesteśmy winni tego co się stało, z tym, że jej na mnie już chyba nie zależy i mnie nie potrzebuje. Jednak nie wie co zrobić, bo wie, że jestem potrzebny dzieciom i bez mojej osoby będzie jej ciężko. Na każde pytanie o nas, o przyszłość odpowiada: "nie wiem, potrzebuję czasu, przestrzeni, osaczasz mnie". Jej rozwiązaniem było by odpoczęcie ode mnie, wyprowadzka, jednak nie ma gdzie.

W całej tej beznadziejnej sytuacji powiedziałem, że to ja dam jej odpocząć jednak stwierdziła: "nie musisz się przecież wyprowadzać, nie skreśliłam Cię". Nie wiem co myśleć, jak do niej trafić, jak jej pomóc, bo widzę u niej zalążki depresji, załamania i zagubienia. Jednak jako, że jestem dociekliwy, zauważyłem, że w jej życiu pojawił się jegomość tzw "kolega z pracy", pisze z nim sporo sms, wcześniej nawet rozmawiali, zacząłem analizować niektóre sytuacje z jej zachowania i podchodzi mi to pod romans. Wiem i znam żonę, nie była by w stanie mnie zdradzić fizycznie, bo by tego nie udźwignęła psychicznie. Jednak wątpliwości pozostają kim w jej życiu jest ten sympatyczny kawaler, z którym dzieli się problemami.

Jako, że mamy wspólne konto sieci telefonicznej, mamy dostęp do swoich bilingów i pewnego razu, prostując niezgodność rachunku natrafiłem na liczne sms i połączenia. Oczywiście powiedziałem jej o tym, ponieważ wcześniej ustaliliśmy, że zaczniemy jak dawniej rozmawiać o naszych problemach, oczekiwaniach. Była zła, że ją "kontroluje". Od tego czasu jej telefon jest ciągle przy niej, kasuje wiadomości i jest bardziej skryta. Jednak po jej zachowaniu widzę, że dalej brnie w temat kolegi słuchacza pisząc np 35 sms dziennie, straciłem zaufanie do niej i nadzieję. Poruszałem jeszcze ten temat, jednak ona nie widzi problemu, odpowiada, że gadają o wszystkim. Posunąłem temat dalej i stwierdziłem, że powinnaś rozmawiać z mężem, a nie potajemnie pisać z jakimś kawalerem, temat został ucięty, widać, że nie chce o tym rozmawiać.

Między nami powstała ogromna przepaść emocjonalna, zaczęła też bardziej "rozpieszczać" dzieciaki, jakby chciała im coś zrekompensować, przestała być w stosunku do nich konsekwentna. Rozmowy między nami praktycznie nie istnieją, niedawno poruszała temat wakacji, teraz odpowiada "nie myślę o tym". Proponuję jej wspólny wyjazd, spędzenia czasu tylko we dwoje, pójścia do kościoła, wspólną modlitwę, tak jak kiedyś było, mówię wprost "ratujmy naszą rodzinę, dla nas, dla dzieci", jednak jest negatywnie nastawiona. Daje mi do zrozumienia, że już za późno.

Po rozmowie z psychologiem zacząłem to wszystko składać do kupy. Wysnułem teorię, że ona podjęła już decyzję o zostawieniu mnie, tylko przeszkodą dla niej są dzieci, które bardzo kocha. Oraz to, że ja zacząłem nad sobą pracować, wyeliminowałem czynniki, które nam przeszkadzały. Może dlatego "potrzebuje czasu", bo szykuje sobie ciepłe gniazdko z nadmienionym wcześniej jegomościem, albo po prostu jest totalnie zagubiona. Zadałem jej pytanie, co będzie gdy pójdziemy w separację, co dalej, a jak Ci się spodoba i już nie wrócisz, co z dziećmi. Otrzymałem odpowiedź: "to będziemy myśleć później".

Szczerze przyznam, jako twardy facet, pracujący w ciężkim środowisku, gdzie trzeba mieć "jaja i psychę ze stali", sytuacja w domu totalnie mnie to przerosła i nie wiem jak mam postępować, jestem na skraju depresji i własnego rozpadu. Jak mam z nią rozmawiać, jak brnąć w kierunku uratowania rodziny, a nie destrukcji, jakie mogę podjąć jeszcze kroki w celu ratowania mojej rodziny.

Pozdrawiam i dziękuję!
Al la
Posty: 2755
Rejestracja: 07 lut 2017, 23:36
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys, romans, co dalej?

Post autor: Al la »

Witaj, Automar na naszym forum.

Na naprawę i zmiany nigdy nie jest za późno. U Boga nie ma takiej terminologii, ze czegoś się nie da. Jak głosi charyzmat naszej wspólnoty <każde sakramentalne małżeństwo jest do uratowania>.

Zapraszam na stronę naszej wspólnoty http://sychar.org/pomoc/ , tam znajdziesz konferencje z naszych rekolekcji, a także polecane lektury viewtopic.php?f=10&t=383
Szczególnie polecam konferencje ks. Marka Dziewieckiego o przyczynach kryzysu małżeńskiego https://www.youtube.com/watch?v=Zqz4LLs ... XQqsf-vt2c

I jeszcze powtórzę to, co często mówimy w naszej wspólnocie: chcesz coś zmienić, zacznij od siebie.
Na drugą osobę możesz mieć wpływ, kiedy zmienisz własne myślenie, postawę życiową, przestaniesz coś na siłę udowadniać, oduniezależnisz się od niej.

Pozdrawiam i życzę Ci, abyś uzyskał wsparcie od naszych forumowiczów.

Zwróć też uwagę na niepodawanie charakterystycznych szczegółów, internet nie jest anonimowy.
Ty umiesz to, czego ja nie umiem. Ja mogę zrobić to, czego ty nie potrafisz - Razem możemy uczynić coś pięknego dla Boga.
Matka Teresa
Monti
Posty: 1261
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Kryzys, romans, co dalej?

Post autor: Monti »

Tak jak pisze Al la, podstawa to praca nad sobą. Żony i tak nie zmienisz. Sam widzisz, że musisz się pozbierać i dobrze, że już przedsięwziąłeś konkretne kroki w tym kierunku. Warto też odbudować się duchowo i oddać Bogu to, na co nie mamy wpływu.
Jak zawsze w takiej sytuacji zwracam tez uwagę na więź z dziećmi. To bardzo pomaga się trzymać.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
Automar
Posty: 2
Rejestracja: 07 maja 2022, 5:39
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Kryzys, romans, co dalej?

Post autor: Automar »

Dziękuję, z każdym dniem staram się być silniejszy, najgorsze jest to, że żyje w niepewności i tak naprawdę piłka jest po jej stronie. Dzieci są dla mnie wszystkim nie pozwolę na to aby cierpiały z tego powodu ale bije się z myślami, że jest to nieuniknione.
Sefie
Posty: 637
Rejestracja: 23 paź 2021, 23:01
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Kryzys, romans, co dalej?

Post autor: Sefie »

Automar pisze: 10 maja 2022, 6:56 Między nami powstała ogromna przepaść emocjonalna, zaczęła też bardziej "rozpieszczać" dzieciaki, jakby chciała im coś zrekompensować, przestała być w stosunku do nich konsekwentna. Rozmowy między nami praktycznie nie istnieją, niedawno poruszała temat wakacji, teraz odpowiada "nie myślę o tym". Proponuję jej wspólny wyjazd, spędzenia czasu tylko we dwoje, pójścia do kościoła, wspólną modlitwę, tak jak kiedyś było, mówię wprost "ratujmy naszą rodzinę, dla nas, dla dzieci", jednak jest negatywnie nastawiona. Daje mi do zrozumienia, że już za późno.
To dość symptomatyczne objawy zauroczenia.
Automar pisze: 10 maja 2022, 6:56 Po rozmowie z psychologiem zacząłem to wszystko składać do kupy. Wysnułem teorię, że ona podjęła już decyzję o zostawieniu mnie, tylko przeszkodą dla niej są dzieci, które bardzo kocha. Oraz to, że ja zacząłem nad sobą pracować, wyeliminowałem czynniki, które nam przeszkadzały. Może dlatego "potrzebuje czasu", bo szykuje sobie ciepłe gniazdko z nadmienionym wcześniej jegomościem, albo po prostu jest totalnie zagubiona. Zadałem jej pytanie, co będzie gdy pójdziemy w separację, co dalej, a jak Ci się spodoba i już nie wrócisz, co z dziećmi. Otrzymałem odpowiedź: "to będziemy myśleć później".
Pozdrawiam i dziękuję!
Nie teoretyzuj aż tyle bo się zadręczysz. Pracuj nad sobą, nad relacjami z dziećmi. Mieszkacie razem, żona może widzieć Twoją zmianę nad sobą i to, że stajesz się lepszym mężem i ojcem. A od takiego trudniej jest odejść. Jesteście praktykującymi katolikami to też może ją powstrzymywać od rozwinięcia relacji.
Niestety wpływu na żonę nie masz, masz możliwość zmiany tylko siebie i nad tym pracuj.
Może jej minie. Czas pokaże. Niektórzy się opamiętują, niektórzy nie. Póki mieszkacie razem masz realną możliwość wpływu na rozwój wydarzeń przez zmianę siebie, swojego sposobu działania, reagowania, postrzegania problemów małżeńskich i budowania więzi z dziećmi.
Automar pisze: 10 maja 2022, 6:56 Jak mam z nią rozmawiać, jak brnąć w kierunku uratowania rodziny, a nie destrukcji, jakie mogę podjąć jeszcze kroki w celu ratowania mojej rodziny.
Pracuj nad sobą, Lista Zerty, lektury i gęba w kłódkę na temat ratowania małżeństwo. Ona sama musi tego chcieć a swoim natręctwem ją od tego odwozisz.
Miłości bez krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie uniesiecie.
Jan Paweł II
ODPOWIEDZ