Ultimatum żony, "już cię nie kocham"

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Ent
Posty: 6
Rejestracja: 30 kwie 2022, 11:02
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Ultimatum żony, "już cię nie kocham"

Post autor: Ent »

Dzień dobry,

Postaram się krótko. Kilkanaście lat po ślubie, dziecko.
Psuło się między nami coraz bardziej od dłuższego czasu. Mam swoje za uszami, czego w pełni jestem świadom, ale ona również. Oddalaliśmy się coraz bardziej od siebie i faktycznie doszło do tego, że żyliśmy bardziej jak współlokatorzy. Bywały lepsze momenty, ale codzienne utarczki, zarzuty i żale stały się dominujące.

Nagle ona oświadcza, że chce separacji i oczekuje, że się wyprowadzę - daje mi 10 dni. Kilkanaście prób rozmowy z mojej strony, wpadam w panikę. Chciałbym to zrozumieć. Ona twierdzi, że nie czuje już nic poza sentymentem i na chwilę obecną nie chce mnie w swoim życiu. Potrzebuje (ona) czasu, co najmniej kilku miesięcy, żeby to sobie poukładać. Co będzie dalej - czas pokaże. Jestem dla niej niesamodzielny, brak mi poczucia własnej wartości, pewności siebie, nie widzi we mnie mężczyzny, partnera. Nie chce mnie takiego. Uważa, że powinienem się zmienić, pozbierać do kupy, stanąć na nogi.. Pojawiły się jakieś przepychanki, szantaż dzieckiem, dużo nieczystych zagrywek (np. perspektywa utrudnienia z nim kontaktu).

Na chwilę obecną, psychicznie jestem wrakiem człowieka. Już wcześniej było ze mną słabo. Mam ataki paniki, gonitwę myśli, nie potrafię się skupić w pracy, próbuję jeść na siłę. Czuję się tak, jakby ktoś wyrywał mi serce. Chciałbym, żeby to był zły sen, z którego się obudzę, ale pragmatyzm podpowiada mi, że będzie tylko gorzej. Odganiam myśli samobójcze.

Nie chcę publicznie zbyt dużo pisać i ważę każde słowo. Wiem, że ja czuję do niej coś więcej niż sentyment i z tego (także) powodu chciałbym ratować nasze małżeństwo. Sam parę razy wcześniej fantazjowałem o tym, że może lepiej byłoby nam oddzielnie, że oboje się męczymy.. ale nie podjąłem żadnych kroków, żeby pójść w jedną albo w drugą stronę. Ciepłe kapcie. Przespałem symptomy nadciągającej katastrofy.

Proponowałem terapię - nie. Decyzja została podjęta: "wyprowadzasz się ty albo my".

Piszę tutaj, bo jestem zdesperowany i przerażony. Zapytacie czy wierzę? Jestem daleko od Boga, choć bywało różnie. Ona twierdzi, że nie występuje o rozwód tylko ze względu na ślub kościelny.

Nie wiem czemu tutaj napisałem. Chyba w głębi duszy wierzę, że modlitwa choć jednego/jednej z Was przyniesie jakieś dobro.

Dziękuję za przeczytanie.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13317
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Ultimatum żony, "już cię nie kocham"

Post autor: Nirwanna »

Witaj, Ent, u nas na forum,
Rozumiem, że jesteś teraz w ogromnej desperacji, jednak trafiłeś w dobre miejsce. Właśnie w tym miejscu uczymy się, jak zapraszać Pana Boga do trudnych sytuacji, aby to On działał tam, gdzie ludzkie działanie staje się niemożliwym. Kluczowym jest aby nauczyć się współpracować z Nim i Jego łaskami płynącymi z sakramentu małżeństwa.
Forum jest do tego dobrym źródłem wiedzy i jednocześnie poligonem, dlatego zachęcam Cię do czytania bieżących i archiwalnych wątków. Warto też odsłuchać nasze rekolekcje sycharowskie oraz świadectwa (dają potężną nadzieję, że z Bogiem - da się). Dobrze, że starasz się ważyć słowa, bardzo istotne jest aby zachować dyskrecję i nie uniknąć rozpoznania w internecie przez bliskich.
No i oczywiście zachęcam Cię do odwiedzin jednego z Ognisk sycharowskich: www.ogniska.sychar.org - bo z doświadczenia wynika, że ratowanie małżeństwa to raczej maraton niż sprint.
Jestem z modlitwą.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Ultimatum żony, "już cię nie kocham"

Post autor: Ruta »

Wspieram modlitwą.

Możesz spokojnie zaufać Bogu. Nie ma znaczenia, że Twoja wiara dziś jest nieduża. Piszę z własnego doświadczenia.

Zapewne zastanawiasz się, czy iść za tym impulsem w sercu: chcę ratować moje małżenstwo. Bo to jest rodzaj walki, duchowej, ona już się toczy. W tobie. Piszesz o sobie "ciepłe kapcie". Ja po przeczytaniu twojego postu odbieram cię inaczej... może i przysnęło ci się jak rycerzowi na Giewoncie, ale właśnie się przebudzasz. A solidnego ducha masz, skoro potrafisz się rozejrzeć nie tylko po świecie, ale też spojrzec w głąb siebie i do tego masz w sobie gotowość, by pójść za tym co masz w sercu. I zacząć szukać sposobu. No i tak sobie myślę, trzeba sporo odwagi, by szukać ratunku u Boga, na tym etapie życia, gdy jest się od Niego daleko. Jak nas nauczył Jezus, Królestwo Boże zdobywają gwałtowni. Ma więc to sens.

W szczycie kryzysu byłam rozbita, załamana. Zdrowy rozsądek (i otoczenie) podpowiadali, że moje małżenstwo dobiegło końca, ja nic już nie zrobię. Ale ja w sercu nadal czułam się żoną i kochałam mojego męża, mimo trudności i rozległego kryzysu, jaki nas dotknął. W jakimś sensie rozsądek i otoczenie dobrze diagnozowali sytuację. Ja już nic nie mogłam zrobić. Tylko wyciągali z tej sytuacji błędne wnioski. Ja nie mogę nic, ale Bóg może wszystko.

Naprawa relacji małżonków z Bogiem jest piękną przygodą. Poznałam małżeństwa które wyszły z kryzysów z Bożą pomocą. Są piękne. To nie jest powrót do tego, co było. To zupełnie nowa piękna relacja miłości. Inna w każdym małżeństwie i w każdym piękna.

Kryzys w moim małżeństwie trwa czwarty rok. Na ile mogę to ocenić, jeszcze nie zmierza do końca, ale uczę się współpracować z Bogiem i zachodzą ogromne zmiany w samych podstawach mojej relacji z mężem. W moim życiu i we mnie samej także.

Jezus pragnie uzdrowienia każdego sakramentalnego małżeństwa i każdej małżeńskiej relacji. Może to brzmieć nieco egzaltowanie. Ale tak jest, doświadczam tego. Widzę także w innych małżeństwach. Święty Jan Bosko powiedział kiedyś: "Zaufajcie Wspomożycielce, a zobaczycie co to są cuda".

Nie do końca z początku rozumiałam, o co chodzi z tym zaufaniem. Aż ktoś napisał prosto: oddaj Bogu kierownicę. I tego się uczę. I tak, im bardziej ufam, tym więcej cudów doświadczam.

Gdy mamy trudną relację z Bogiem, ja na przykład miałam i trudną i bardzo burzliwą, mamy do pomocy w odnalezieniu Go w swoim życiu całe Niebo. Ta pomoc przychodzi, gdy o nią prosimy. Mi w ułożeniu sobie relacji z Bogiem pomogła Matka Boża. Bo poprosiłam. Bez głębokiej wiary, raczej z bezsilności.

Mozesz też obawiac się, że droga z Bogiem oznacza nudę, przesiadywanie w Kościele i mnóstwo modlitwy. Nic bardziej mylnego. Poczytaj sobie historie mężczyzn, którzy taką drogę wybrali. Znajdziesz je i w Nowym i w Starym Testamencie. Nudy nie było. Choć modlitwa była. Ja lubię ostatnio Dzieje Apostolskie, najbardziej losy Świętego Pawła. Wybrał Boga i zdecydowanie się nie nudził.

Ja także dokonałam takiego wyboru i od tamtej pory, choć akurat ja sporo spędzam czasu na praktykach duchowych i religijnych, nudy nie ma. Modlitwa, praca duchowa, także jest przygodą. Pozostała część mojego życia, niekontemplacyjna to także teraz przygoda. Ekstremalna, bo nie ja kieruję.
Monti
Posty: 1260
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Ultimatum żony, "już cię nie kocham"

Post autor: Monti »

Bardzo dobrze rozumiem, co piszesz i odnajduję sporo analogii do mojej sytuacji.
Na szczęście ten najgorszy dotąd okres w moim życiu minął. U Ciebie też minie.
Dobrze, że wiesz, nad czym masz pracować. Teraz jest czas zająć się sobą, bo na postawę żony nie masz wpływu.
Buduj też relację z dzieckiem. Jeśli żona chce się wyprowadzić - jej wybór, ale dziecko niech zostanie.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
Ent
Posty: 6
Rejestracja: 30 kwie 2022, 11:02
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Ultimatum żony, "już cię nie kocham"

Post autor: Ent »

Monti pisze: 03 maja 2022, 14:53 Jeśli żona chce się wyprowadzić - jej wybór, ale dziecko niech zostanie.
Po wewnętrznej szamotaninie i kilku zmianach decyzji (wpadła w szał, kiedy nie było po jej myśli) jednak to ja się wyprowadziłem. Nie było innej opcji - dziecko zostaje z nią. Towarzyszą mi jednak ogromne wątpliwości co do tego czy dobrze postąpiłem (kilka osób sugerowało odwrotnie). Niestety, nie mogę pisać o tym publicznie

Czas zająć się sobą. To prawda. Mam tak duże problemy psychiczne, że bez terapeuty nie ruszę do przodu. Obawiam się jednak, że doraźnie prawdopodobnie będę się ratował u psychiatry. Codzienne funkcjonowanie mi nie wychodzi, a co dopiero staranie się o nową pracę, wchodzenie w interakcje społeczne i rozwój osobisty.
Ruta pisze: 03 maja 2022, 11:18 Bez głębokiej wiary, raczej z bezsilności.
Doświadczyłem Boga w konkretnych faktach mojego życia. Także wspólnoty. Ja po prostu obraziłem się na Niego 3 lata temu.. właśnie po dość potężnej kłótni z żoną (znowu nie mogę pisać o szczegółach).

Dziękuję Wam @Nirwanna @Ruta i @Monti za zainteresowanie, modlitwę, dobre słowo...
szifo
Posty: 6
Rejestracja: 03 maja 2022, 7:04
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Ultimatum żony, "już cię nie kocham"

Post autor: szifo »

Cześć Ent.
Moje małżeństwo wyglada podobnie tylko ponad 20 lat po slubie. Oboje dzieci alkoholików.
Obraziłem, się na żonę po imprezie po alkoholu
Czekałem na przeprosiny. A powiedziała "rozwód" .
Teraz znam, sens powiedzenia "chcesz pokoju, szykuj się do wojny".
Małżeństwo moje było pełne przepychanek.
Brakowało w ostatnim okresie ciepła, wspólnych chwil. Pogoń za pieniądzem, za dobrami materialnymi. Przestałem zabiegać o żonę. Teraz nic na swoją obrone nie mam. Bo co znaczy dom, samochód, wyjazd na wakacje. A mogłem kupować jej kwiaty, prezenty bo kobiety tego chcą, częstgo przytulania, adorowania.
Przez pracę jestem w depresji. Pogłębiło się i nie chciało mi się żyć...
Ale spotkałem ludzi z podobnymi problemami,
z tragediami, smutkami duszy.
Czytam tu dużo na forum i szukam pomocy.
Teraz wiem, ze potrzeba czasu aby coś odbudować,ale zacząć od siebie, uleczyć siebie.
Trzymam kciuki i bede czytał Pismo Święte.
szifo
Ent
Posty: 6
Rejestracja: 30 kwie 2022, 11:02
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Ultimatum żony, "już cię nie kocham"

Post autor: Ent »

Dziękuję @szlifo za Twoje wsparcie. Przeszłości nie zmienimy, można tylko pracować nad sobą.. za co również trzymam kciuki.

Mam duże trudności (na chwilę obecną, po wyprowadzeniu się) w określeniu swoich zachowań wobec żony. Czytałem "listę Zerty", wcześniej już podskórnie czułem, że wszelkie nagabywania z miną zbitego psa przynoszą odwrotny skutek. Jednak popełniłem te błędy, próbując rozpaczliwie zrozumieć i wpłynąć na jej decyzję..

Na chwilę obecną próbuję się odizolować, nie szukam kontaktu. Miałem zabrać z domu kilka rzeczy o których zapomniałem, jednak zwlekam z tym. Ciągle czuję się zraniony, ale nie chcę, żeby ona to widziała. Oczywiście, musimy się kontaktować, choćby ze względu na dziecko. Tyle tylko, że ja zupełnie nie wiem jak. Przez ostatnie lata na pewno było dużo oziębłości z mojej strony, więc teraz werbalizacja uczuć byłaby odebrana jako nieszczerość.. z drugiej strony - brak jakichkolwiek ciepłych emocji oznaczałby "nic się nie zmienił". Nie dzwoniłem do niej. Napisałem tylko krótką wiadomość, że chciałbym spędzić z dzieckiem trochę czasu w weekend. Zgodziła się.. i tyle. Nie umiem się psychicznie odwiesić, chłonę informacje od naszych wspólnych znajomych, w jaki to sposób ona teraz próbuje racjonalizować swoją decyzję.. (stawianie mnie w "odpowiednim" świetle). To węszenie, dopytywanie, nie przenosi nic dobrego. Czysty masochizm.

Moja relacja z żoną przez wiele lat była w cieniu poczucia winy z mojej strony. Znacie teorię plusa i minusa? Pięknie opisuje schematy wielu związków. Ot, dwa trudne charaktery z wieloma problemami. Mam wrażenie, że w ostatnich latach wyszedłem z tej roli i równowaga została zachwiana. Teraz czuję się tak, jakbym dostał od niej kijem baseballowym przez łeb. Nie mogę już nic zrobić.

No.. poza tym, że się tutaj naprodukuję chaotycznie, kiedy się we mnie przelewa...

Jeśli ktoś przebrnął i ma jakieś sugestie, chętnie przeczytam. Jeśli ktoś wspomni o mnie na modlitwie, z góry dziękuję.
nałóg
Posty: 3318
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Ultimatum żony, "już cię nie kocham"

Post autor: nałóg »

Ent, przebrnąłem i mam sugestię: kryzys jest fabryką kumulującą przykre emocji,stres a taki stan może „ rozsadzić” wiec warto upuszczać te emocje.Warto je wentylować w bezpieczny sposób. To forum jest takim bezpiecznym miejscem bo jeszcze jakiś zwrot dostaniesz a i tym wentylowanie nikomu krzywdy nie zrobisz.Warto ……. spróbuj.PD
Ent
Posty: 6
Rejestracja: 30 kwie 2022, 11:02
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Ultimatum żony, "już cię nie kocham"

Post autor: Ent »

Dziękuję @nałóg!

To dla mnie ważne. Wyprowadziłem się, chociaż nie chciałem. Wyprowadziłem się z własnego mieszkania, chociaż to nie mój pomysł. Wyprowadziłem się, mimo, że ekonomicznie jestem w kiepskiej sytuacji. Wyprowadziłem się, ponieważ czułem się szantażowany przedstawioną przez nią wizją przeprowadzki do innego miasta, co wiązałoby się z utrudnionym kontaktem z dzieckiem. Na koniec: wyprowadziłem się, bo dostała szału i wśród kilku epitetów zaczęły padać słowa "rozwód".

Wiecie co jest najgorsze? Zbliża się rocznica ślubu, a ja kompletnie nie wiem jak się zachować w tej sytuacji.

Ech..
Ent
Posty: 6
Rejestracja: 30 kwie 2022, 11:02
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Ultimatum żony, "już cię nie kocham"

Post autor: Ent »

Minęły 4 miesiące (mojej szamotaniny)... co się zmieniło?

Ano, żona oświadczyła, że chce rozwodu, że nie widzi dla nas szans. Równocześnie dodała, że ponieważ na samym początku obiecała, że po separacji będzie mogła podjąć terapię małżeńską, to zamierza tej obietnicy dotrzymać - "jeśli znajdziesz, pójdę z tobą". Jesteśmy po pierwszej konsultacji.

Jest na mnie zła, bardzo zła. Wylewa na mnie pomyje, całą sobą gestami i słowami pokazuje, że mnie nie chce. Oskarża mnie absolutnie o wszystko i dowala mi dzieckiem (co boli najbardziej). Podczas spotkania starałem się nie odbijać piłeczki, chociaż wiele razy się we mnie gotowało.

Byłem po 3 latach u spowiedzi. Staram się jej wybaczać w sercu, ale każdego dnia towarzyszy mi ból odrzucenia i pokusa odwetu. Doskonale widzę swoje grzechy wobec niej. Ona sprawia wrażenie, jakby nie miała do siebie zastrzeżeń, a wręcz jakby czuła satysfakcję z tego co się dzieje. Rozpoczęła terapię indywidualną. Z tego co mówi, wynika, że terapeutka utwierdza ją, wspiera i motywuje w podjętej decyzji.

Dodatkowo wspólne otoczenie zachęca mnie, żebym ją potraktował tak jak według nich sobie na to zasłużyła - ostro i krótko, adekwatnie.

Przelewa się we mnie ból i brak nadziei. Czuję, że moje wszystkie plany i projekcje, całe moje życie leży w gruzach.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Ultimatum żony, "już cię nie kocham"

Post autor: Caliope »

Witaj Ent, ważne żebyś Ty szedł do przodu, na swojej terapii, a żony nie słuchaj jak w liście Zerty. Jeśli żona będzie szczera, terapeutka wychwyci to co trzeba , w dobrą stronę. Przypominam sobie często te same słowa "już cię nie kocham", ogromnie są sprawcze prawda? 4 miesiące to krótko by opadły całkiem te złe emocje. Zajmuj się sobą, relacją z Bogiem i dzieckiem, a niedługo będziesz zupełnie w innym miejscu niż żoną, to daje powera :)
dabo
Posty: 49
Rejestracja: 25 lut 2017, 11:56
Jestem: już po kryzysie
Płeć: Mężczyzna

Re: Ultimatum żony, "już cię nie kocham"

Post autor: dabo »

Hey Ent,
Bliskie mi są twoje opowieści i całkiem cie rozumiem.
1. Przechodzilem to samo
2. Uratowaliśmy sie i jesteśmy razem
3. Jest to BARDZO ciężka i długa ścieżka
4. Warto posłuchać tych tutaj, moze czasem nawiedzonych( jak sie sam nie nawiedzisz to bedzie cieżko)
5. Tu wszedzie piszą że małżonka nie zmienisz , zmieniaj sie sam( to potwierdze)
6. Taniej jest odpuscić, Po nieodpuszczeniu wartość związku i osoby wzrasta
7. Piszą zadbaj o siebie. NO i dobrze piszą . Ubierz sie człowieku, zrób fryzure, odcham sie , niech niunia widzi ze sobie radzisz a nie wisisz na niej. Rada dla mnie od jednej sycharki , to jej ma zależeć na tobie a nie tobie na niej, a niech widzi co traci.

Nie chce mi się pisać o moich perypetiach, one są gdzies w archiwum (i lepiej).
Powiem może że od czasów naszego kryzysu na prośbe żony nie uzywałem słowa KOCHAM bo według niej to byly puste słowa.
Ostatniego Weekendu zapytała jak długo jeszcze bede mówił LUBIM CIEM zamiast Kocham. Do tego sformułowania moja żona potrzebowała 10 lat.
A ja dalej nie wiem czy potrzebuje używać sformułowania kocham.
Ostatnio zmieniony 11 wrz 2022, 15:33 przez Nirwanna, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: poprawiono efekt przestawienia klawiatury z "y" na "z", i na odwrót ;-)
dabo
Posty: 49
Rejestracja: 25 lut 2017, 11:56
Jestem: już po kryzysie
Płeć: Mężczyzna

Re: Ultimatum żony, "już cię nie kocham"

Post autor: dabo »

Dodam może Ent, że te przemyslenia wzieły mi sie w zwiazku z krutkim wyjazdem z żoną.
Po w sumie 5 latach razem a wcześniej 4 latach wojny i pojednania , naszla nas rozmowa na temat naszego razem bycia .
Usłyszałem że ktoś tam komuś stwierdzil że frajer jestem że ze swoja babą po tym wszystkim jestem, to samo słuchała moja żona . No iiiii.
Chciałbym poznac innych frajerów którzy sami siebie musieli sie zaprzeć w imie nie zakochania, nie sexu, nie majątku, tylko własnym słowom przysięgi.
?Uważam żone i siebie za bohatera , tak samo moja rodzina i syn.
Zburzyć jest łatwo, odbudować dużo ciężej.
Jednak mam wrażenie że tak odbudowany związek, hartowany prawie w cyglu, jest dużo mocniejszy
Zycze błogosławieństwa i dobre Anioły posyłam
Ostatnio zmieniony 11 wrz 2022, 15:34 przez Nirwanna, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: poprawiono efekt przestawienia klawiatury z "y" na "z", i na odwrót ;-)
Ent
Posty: 6
Rejestracja: 30 kwie 2022, 11:02
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Ultimatum żony, "już cię nie kocham"

Post autor: Ent »

Dziękuję Wam Caliope i Dabo. Naprawdę dajecie mi dużo pocieszenia w tej całej sytuacji.

Żeby dwoje chciało na raz...

Na chwilę obecną ona traktuje terapię małżeńską jako środek do "unormowania relacji ze względu na dziecko". Szanuję jej decyzję. Mam zaufanie do terapeuty. Poprosiłem "życzliwych" wspólnych znajomych, żeby nie przekazywali mi co ona robi, co mówi na mój temat (a mówi jak najgorzej i trafia w najczulsze punkty). Wróciłem do wspólnoty - uczepiłem się Pana Boga i nie zamierzam puścić. Rozmawiam z tymi, którzy małżeństwo traktują jako nierozerwalny sakrament. Widzę, że o własnych siłach nie umiem jej przebaczyć, przebaczać, nie odpowiadać złem na zło... Szukam dobrego terapeuty dla siebie - byłem na kilku płatnych konsultacjach, ale ze względów ekonomicznych zdecydowałem się na NFZ. Terminy są odległe i niepewne, ale mam świadomość, że potrzebuję terapii długofalowej.

Coraz bardziej dociera do mnie, że nie ma tutaj drogi na skróty.. to naprawdę maraton.. z przeszkodami.

Dziękuję, że jesteście i proszę o pamięć w modlitwie.
Nino
Posty: 611
Rejestracja: 14 gru 2019, 18:26
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Ultimatum żony, "już cię nie kocham"

Post autor: Nino »

Ent, trochę lipa, że musiało dojść do wyprowadzki, ale nieraz inaczej się nie da.
Kiedy męża nie było przez rok w domu, zajęłam się sobą, wyjeżdżałam do pracy zagranicę, w pewnym sensie nawet rozkwitłam, ale... nie dawałam mężowi o sobie zapomnieć ( w sensie, żeby np. widział moje zmiany wyglądowe, a ładnie wtedy zeszczuplałam i zadbałam o siebie. Żadna ofiara losu na zewnątrz, chociaż serce było rozdarte).
Tu ktoś ci doradził, aby skupić się na relacji z dzieckiem. Też uważam, że to dobry kierunek. Twoja żona może teraz mieć na ciebie awersję, ale dziecko niekoniecznie ;) Nie daj jej powodu uznawać ciebie za kiepskiego ojca. Przeciwnie, bądź ojcem nie do zastąpienia dla waszego dziecka. Może będzie ją to wkurzać, a może... da do myślenia i też otworzy żonie oczy na fakt, że ona to jedno, a wasze dziecko to drugie i jego perspektywę również należy brać pod uwagę.
Kiedyś moja siostrzenica miała potworny kryzys w małżeństwie. Brała pod uwagę rozwód ( mieli wtedy jedno dziecko ). Mąż bardzo ją zranił i też wkurzał. Dzwoniła do mnie w trudnych chwilach. Zapytałam ją, czy wyobraża sobie innego ojca dla ich córeczki? No nie wyobrażała sobie, bo co by nie mówić, ale jej niedobry małżonek był...dobrym ojcem. Obecnie spodziewają się czwartego dziecka! :)
Trzymaj się! Życzę udanej terapii i wytrwałości w pracy nad sobą :)
ODPOWIEDZ