Ja mam podobnie, bo staraliśmy się o dziecko, w końcu zdecydowaliśmy się na żmudny proces adopcyjny i niedługo po tym, jak syn się pojawił, zaczęło się sypać. Długo dobijało mnie poczucie winy z tego względu, że wzięliśmy odpowiedzialność za dziecko, które już we wczesnym dzieciństwie dużo przeszło i zafundowaliśmy mu kolejną traumę.Szyrena pisze: ↑30 cze 2022, 10:37 Każdego dnia za nią dziękuję. Tak to największy mój skarb. Tylko mam poczucie że wyrwalam ja na siłę, a najpierw powinnam zająć się tym co działo się w naszym małżeństwie. Nie było dziecka tyle czasu, jak się pojawiło miało być już tylko cudownie, no i jest
Ja poprostu jestem wściekła na siebie że tak to się potoczyło. Że dopiero teraz schodzą mi klapki z oczu, i nie od tego powinniśmy zacząć. A to biedne dziecko w tym wszystkim nie jest niczemu winne, a od startu dostaje ogromny bagaż emocji których nie powinna dostać.
Zaczynam jednak zmieniać myślenie, oddzielając to, co jest moją odpowiedzialnością od tego, na co nie mam wpływu. To jest bardzo uwalniające, bo jednak większość rzeczy ode mnie nie zależy. Widzę też, że większość tego, czym się zamartwiałem, nie sprawdza się i Bóg prostuje jakoś te poplątane drogi.