życie wrażliwej żony z szorstkim mężem

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Blondi
Posty: 75
Rejestracja: 02 paź 2018, 9:34
Płeć: Kobieta

Re: życie wrażliwej żony z szorstkim mężem

Post autor: Blondi »

Witam wszystkich,
Rozumiem o co chodzi Firekeeper i Montiemu. Ja w trakcie kryzysu małżeńskiego przeczytałam wiele książek natury psychologicznej, polecanych na forum i świeckich. Generalnie często jest napisane, żeby nie robić z dzieci "informatorów". Myślę Kingo, że gdyby coś było nie tak, to byś to wyczuła. Zgadzam się z z osobami, które są przeciwne kontaktom kowalskich z dziećmi. Sama bym sobie tego nie życzyła, jednocześnie mam świadomość, że ograniczenie takich kontaktów jest trudne. Obecnie w moim otoczeniu coraz częściej zdążają się rozwody, niestety...Generalnie patrząc na świat który mnie otacza w zasadzie wyznaję takie same lub bardzo podobne poglądy do Ks. Dziewieckiego. Zastanawiam się nawet skąd bierze się myślenie ludzi, że pachwork działa. Wg mnie i z tego co widzę, to nie działa wcale. Najczęściej ojcowie urywają albo znacznie ograniczają kontakt ze swoimi małżeńskimi dziećmi. Na początku niby to wszystko jakoś chodzi, ale gdy tylko pojawiają się dzieci z kowalską, to sielanka się kończy. Dzieciom zależy na kontakcie z ojcem, no bo przecież go kochają. I jakiś czas to trwa, aż wreszcie kontakty stają się coraz rzadsze. Ojcom którym naprawdę zależy na dzieciach i uczestniczą czynnie w ich wychowaniu przeważnie sypią się związki pozamałżeńskie (tu generalnie najczęściej są to mężczyźni od których żony odeszły). Sama mam trzech synów i widzę jak oni między sobą rywalizują o moją i męża uwagę a co jak pojawia się przyrodnie rodzeństwo? Bardzo łatwo się w tym wszystkim pogubić dorosłemu a co dopiero dziecku.
Chociaż czasem Kingo jest to wszystko bardzo trudne naprawdę warto się wziąć w garść, masz dla kogo. Dla dzieci zawsze będziesz ważna i żadna inna kobieta Twojej roli nie zastąpi a pewnie nawet nie będzie chciała.. Kowalskiej zależy tak naprawdę na sobie i Twoim mężu (dokładnie w takiej kolejności). Najwyższy czas odwiesić się od męża i żyć swoim życiem. zachęcam Cię do przemiany, ale takiej prawdziwej, nieudawanej. Nie chodzi mi też o taką "toksyczną pozytywność", bo to też jest szkodliwe. Pracujesz? Jeśli nie, to może warto zacząć, zajmiesz czymś głowę, uwierzysz trochę w swoje siły a poza tym zobaczysz, że życie toczy się dalej. Szkoda je marnować na rozpamiętywaniu przeszłości.
bosa
Posty: 356
Rejestracja: 29 sty 2017, 22:55
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: życie wrażliwej żony z szorstkim mężem

Post autor: bosa »

Kingo, jeśli dobrze rozumiem, mieszkasz sama z dziećmi nieopodal męża i jego rodziny?..ja uważam, że od takich ludzi należy się odizolować jak najdalej, niestety. Czy masz wsparcie Twojej rodziny, kogoś bliskiego? Niestety obawiam się, że dzieci mając taki wzór, będą ciebie tak samo traktować, jeśli na to pozwolisz..przemoc trzeba dusić w zarodku, albo uciekać jak najdalej..
Kocham Cię Panie, i jedyna łaska o jaką Cię proszę ,to kochać Cię wiecznie.. św.Jan Maria Vianney
Monti
Posty: 1260
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: życie wrażliwej żony z szorstkim mężem

Post autor: Monti »

bosa pisze: 30 maja 2022, 18:36 Kingo, jeśli dobrze rozumiem, mieszkasz sama z dziećmi nieopodal męża i jego rodziny?..ja uważam, że od takich ludzi należy się odizolować jak najdalej, niestety. Czy masz wsparcie Twojej rodziny, kogoś bliskiego? Niestety obawiam się, że dzieci mając taki wzór, będą ciebie tak samo traktować, jeśli na to pozwolisz..przemoc trzeba dusić w zarodku, albo uciekać jak najdalej..
Rozumiem, że sugerujesz odcięcie dzieci od ojca?
O jakiej przemocy piszesz?
Chyba zaczynam rozumieć, dlaczego na forum nie wolno (teoretycznie) udzielać rad.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
Astro
Posty: 1199
Rejestracja: 17 mar 2018, 15:41
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: życie wrażliwej żony z szorstkim mężem

Post autor: Astro »

bosa pisze: 30 maja 2022, 18:36 Kingo, jeśli dobrze rozumiem, mieszkasz sama z dziećmi nieopodal męża i jego rodziny?..ja uważam, że od takich ludzi należy się odizolować jak najdalej, niestety. Czy masz wsparcie Twojej rodziny, kogoś bliskiego? Niestety obawiam się, że dzieci mając taki wzór, będą ciebie tak samo traktować, jeśli na to pozwolisz..przemoc trzeba dusić w zarodku, albo uciekać jak najdalej..
Szkoda , że tak nie mogą zrobić ojcowie 😏.

Inaczej . Mogą próbować !!!

Jak często , te próby przynoszą pozytywny skutek?
Jak często spotykają się z absurdami takimi , że to już nie tylko ręce opadają ?!?!
I wiem o czym mówię i piszę.
Ps. Mam świadomość też mojej niedoskonałości ( inaczej zapewne tu bym się nie znalazł) , tego ,że popełniam błędy , czegoś nie wiem , lub nie rozumiem.
" Każdy z was , młodzi przyjaciele , znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte.Jakis wymiar zadań , które musi podjąć i wypełnić ... Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można zdezerterować. " Ojciec Święty Jan Paweł II
Flawless
Posty: 242
Rejestracja: 18 sty 2022, 0:59
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: życie wrażliwej żony z szorstkim mężem

Post autor: Flawless »

bosa pisze: 30 maja 2022, 18:36 Kingo, jeśli dobrze rozumiem, mieszkasz sama z dziećmi nieopodal męża i jego rodziny?..ja uważam, że od takich ludzi należy się odizolować jak najdalej, niestety. Czy masz wsparcie Twojej rodziny, kogoś bliskiego? Niestety obawiam się, że dzieci mając taki wzór, będą ciebie tak samo traktować, jeśli na to pozwolisz..przemoc trzeba dusić w zarodku, albo uciekać jak najdalej..
Widzisz mnie tez mąż zostawił. I w tej chwili żywię do niego całe spektrum emocji, ale to nie jest tylko moje dziecko.. ojciec, jeśli sąd nie postanowił inaczej (do czego jak mniemam musza być stosowne pobudki) ma takie same prawa widywać dziecko jak matka.
Domyślam się ze nue miałaś niczego złego na celu, jednak takie wypowiedzi mnie przerażają.
Nie mam prawa zagarniać dziecka dla siebie, bo on mnie skrzywdził.
Firekeeper
Posty: 802
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: życie wrażliwej żony z szorstkim mężem

Post autor: Firekeeper »

A ja się zastanawiam jak dużo jest kobiet, które zrezygnowały z mieszkania ze swoimi dziećmi żeby nie widziały kochanka. Podjęły się płacenia alimentów, odwiedzania dzieci o ustalonym dniu i porze. Pod nadzorem detektywa lub małżonka?
bosa
Posty: 356
Rejestracja: 29 sty 2017, 22:55
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: życie wrażliwej żony z szorstkim mężem

Post autor: bosa »

Monti pisze: 31 maja 2022, 9:20
bosa pisze: 30 maja 2022, 18:36 Kingo, jeśli dobrze rozumiem, mieszkasz sama z dziećmi nieopodal męża i jego rodziny?..ja uważam, że od takich ludzi należy się odizolować jak najdalej, niestety. Czy masz wsparcie Twojej rodziny, kogoś bliskiego? Niestety obawiam się, że dzieci mając taki wzór, będą ciebie tak samo traktować, jeśli na to pozwolisz..przemoc trzeba dusić w zarodku, albo uciekać jak najdalej..
Rozumiem, że sugerujesz odcięcie dzieci od ojca?
O jakiej przemocy piszesz?
Chyba zaczynam rozumieć, dlaczego na forum nie wolno (teoretycznie) udzielać rad.
pisząc mój post miałam na uwadze tą wypowiedź Kingi....
...Wyprowadziłam się po jakimś czasie z domu męża. Mieszkałam tam sama z dziećmi, obok rodziny męża. Jak mąż postanowił zmienić sobie mnie na nową kobietę, to jego najbliższa rodzina odwróciła się całkowicie ode mnie. Mogę powiedzię, że przechodziłam tam gehennę. Wzywane były na mnie bezpodstawnie instytucje publiczne, mąż wchodził do domu ubliżał mi, robił zdjęcia, zastraszał, jego matka dokuczała mi.

Ja nigdy do tej pory nie wezwałam żadnej instytucji na męża i może to był mój błąd.

Jak się wyprowadziłam, to mąż chciał wchodzić do mojego nowego miejsca zamieszkania, nawet kiedyś próbował wejść z policją. Ja nie zgodziłam się na to, bo obawiałam się, że założy mi w domu podsłuch, albo będzie opowiadał o kowalskiej.
Odkąd mąż postanowił się ze mną rozwieźć okazał się w odniesieniu do mnie bezwzględny, pozbawiony sktupuów, chociaż wcześniej też mnie źle traktował. Zaczełam podejrzewać, że ma osobowość psychopatyczną. Czy uważacie, że powinnam wpuszczać męża do swojego nowego domu?...
Ostatnio zmieniony 31 maja 2022, 15:14 przez Lawendowa, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: Poprawiono cytowanie
Kocham Cię Panie, i jedyna łaska o jaką Cię proszę ,to kochać Cię wiecznie.. św.Jan Maria Vianney
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: życie wrażliwej żony z szorstkim mężem

Post autor: Ruta »

Widzę pewną niebezpieczną w mojej ocenie, bo fałszywą, polaryzację poglądów na temat kontaktów ojca z dzieckiem w sytuacji kryzysu małżeńskiego związanego z romansem tegoż ojca.

Pierwszy biegun to podejście określone jako katolickie: ojciec może widywać dzieci, ale nie w obecności kochanki, i jest prawem i obowiązkiem mamy i żony, konsekwentnie taki stan rzeczy egzekwować. Drugi biegun to podejście: ojciec może widywać dzieci, ale tylko on powinien decydować, w jaki sposób chce te spotkania organizować, a matce dzieci nic do tego, czy przy tych spotkaniach obecna jest kochanka.

Zwolennicy podejścia drugiego, uważają, że najważniejsze jest dobro dzieci, postrzegane jako prawo dzieci do relacji z ojcem. Błąd pierwszy: z góry zakładają, że ojciec będzie widywał dzieci w obecności kochanki, albo wcale. Błąd drugi: zakładają, że mama dzieci tak naprawdę chce odciąć dzieci od ojca, a nie je ochronić. Błąd trzeci: zakładają, że to, że mama ma trudne emocje oznacza wiele niedobrych rzeczy, i dlatego należy jej odebrać decyzyjność. Błąd czwarty: w takiej sytuacji decyzyjny staje się ojciec. Zwykle będący w ciężkim kryzysie, raczej niezdolny do kierowania się dobrem dzieci...

Napiszę o swojej sytuacji. Nie godziłam się na kontakty męża z synem w obecności kochanki. Z wielu powodów. Pierwszym powodem była chęć ochrony syna. Wiedziałam, znając swoje dziecko, że bardzo to przeżyje. Gdy do takiego kontaktu faktycznie doszło, wbrew mojej woli i bez mojej zgody, syn był wstrząśnięty i długo do siebie dochodził. Drugim powodem było to, że mój mąż w tamtym czasie nie kierował się dobrem syna, żył w banieczce swoich iluzji i był gotowy wprowadzać syna w sytuacje dla niego krzywdzące, niewłaściwe wychowawczo, raniące, kompletnie tak tej sytuacji nie postrzegając. Trzecim powodem była potrzeba ochrony mnie samej. Bo dla mnie taka sytuacja też była raniąca. Moje trudne emocje w tamtym czasie byly ważnym sygnałem, że to co się dzieje, jest szkodliwe dla mnie i dla syna. I zarazem motywatorem do podjęcia działań, by to zmienić.

Nie rozumiem szczerze mówiąc poglądu, że w sytuacji zdrady, matka ma godzić się na wprowadzanie kochanki ojca do życia dzieci, niezależnie od tego, że szkodzi to dzieciom i jej samej. Po co? Po to, żeby panu było wygodnie, żeby wszyscy byli nowocześni, żeby udawać, że romans nie rani i wszyscy mogą przejść nad nim do porządku dziennego? W realu to tak nie wygląda. Rany są i są prawdziwe.

Z mojego osobistego doświadczenia wynika, że aktywny udział w tej sytuacji ma jeszcze jedna osoba: kochanka. Mój mąż chciał "zabierać" syna i nie chciał odwiedzać go w domu, ze względu na kochankę. Która zwyczajnie obawiała się relacji między mną a mężem i dużo wysiłku wkładała w to, by mąż się ze mną nie widywał.
Potem doszła osoba czwarta. Adwokat. Która także taką formę kontaktów odradzała. Bo mąż nie dostanie rozwodu.

Nie udawajmy więc, że w zabieraniu dzieci na kontakty z kochanką ktokolwiek kieruje się dobrem dzieci. Jest dobro kochanki, jest wygoda ojca, choćby taka, by kochanka nie dostawała histerii, jest dobro sprawy rozwodowej. Dobro dzieci? W którym miejscu?
Chcę tez zauważyć, że w praktyce tak realizowane kontakty prowadzą do zaniku więzi, relacji, bo powstaje w nich dużo zranień zaburzeń, trudności. Nie tędy droga. Pozorne dobro często prowadzi do ogromnego zła.

Chcę też dodać, że obraz zaciemniają wypowiedzi osób, które z taką sytuacją się nie mierzyły. Bez urazy, szczególnie Astro do ciebie to kieruję, ale sytuacja chronienia dzieci w takiej sytuacji jest zupelnie czym innym, niż granie dziećmi, odcinanie ojca od dzieci. To są dwie różne sytuacje.
Równie zaciemniające są wypowiedzi osób, które projektują, jak modelowo zachowałyby się w takiej sytuacji, i jak to by priorytetem były w tej sytuacji prawa ojca. A gdzie dobro dzieci?

Chcę też zauważyć, że podejście katolickie chroni więź ojca z dziećmi. W centrum tego podejścia są więzi rodzinne. Tyle, że tu trzeba stanąć w prawdzie i rozeznać dobro dzieci. Wymaga to współpracy obojga rodziców. Każde ma zachowaną decyzyjność, ale gdy jedno wchodzi w rolę krzywdziciela, drugie słusznie stawia temu opór. No i tu jest dużo więcej niż się wskazuje w uproszczeniu, jest ogromna praca porzuconej kobiety: nad nie przenoszeniem konfliktu, nad zadbaniem by nie tylko ona sama, ale i otoczenie wypowiadało się wobec dzieci o ich ojcu z szacunkiem, nad przepracowaniem swoich trudnych emocji...jest też mozolna praca z mężem w kryzysie, nieustanne próby nawiązania współpracy.
Mogę napisać jedno: relacje ojcowsko-synowskie zostały u nas zachowane.

Wyobraźmy sobie rodzinę, taką zwykłą rodzinę, gdzie wszystko idzie dobrze. Ale któregoś dnia ojciec zabiera dzieci do sąsiadki/koleżanki z pracy/córki znajomych i tam w obecności dzieci przytula ją, daje jej buziaki, a ona się do niego wdzięczy, a wieczorem udaje się spać do sypialni tej pani. Chyba nikt nie powie, ze to byłoby normalne, neutralne emocjonalnie i wychowawczo dla dzieci.

Czy to, że pan złożył wniosek o rozwód w jakimkolwiek stopniu zmienia niestosowność tej sytuacji? Dzieciom łatwiej od tego?
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: życie wrażliwej żony z szorstkim mężem

Post autor: Ruta »

Firekeeper pisze: 31 maja 2022, 11:26 A ja się zastanawiam jak dużo jest kobiet, które zrezygnowały z mieszkania ze swoimi dziećmi żeby nie widziały kochanka. Podjęły się płacenia alimentów, odwiedzania dzieci o ustalonym dniu i porze. Pod nadzorem detektywa lub małżonka?
Firekeeper,
Męzczyzna który odchodzi do kochanki zwykle z tą kochanką zamieszkuje, z alimentami bywa różnie, z odwiedzinami u dzieci także. I niekoniecznie mama dzieci sprawuje wtedy nadzór osobisty, już nie mówiąc o nadzorze detektywa. Nie wygląda to tak jak napisałaś, że jest tu jakiś bohater.

Odnoszę wrażenie, że stawiasz się w roli kobiety porzuconej i sobie tą rolę osładzasz frazesami, że dobro dzieci będzie najważniejsze, nie będziesz bronić mężowi kontaktów, nawet gdyby miała w nich uczestniczyć kochanka. To znieczulacz, ale tylko do pewnego momentu. A znieczulanie się nie w tych momentach co trzeba przynosi słabe efekty, można się obudzić bez nogi. Zdrowej nogi.
Monti
Posty: 1260
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: życie wrażliwej żony z szorstkim mężem

Post autor: Monti »

Ruto, ja jednak zaprotestuję przeciwko określaniu podejścia, z którym Ty się utożsamiasz jako katolickie (w domyśle np. moje należałoby uznać za heretyckie idąc tym tokiem myślenia). Jeszcze raz podkreślę - w tym przypadku nie ma żadnego dogmatu, jest za to wyczucie sytuacji i elementy psychologii. Pewnie w zależności od sytuacji podejście może być różne. Wiele na ten temat mógłby powiedzieć np. Astro, którego synowie poznali bodaj 8 partnerów swojej mamy. Tylko różnica jest taka, że Astro musiał walczyć o swoje kontakty, a nie o zakaz kontaktu z kowalskimi...
Natomiast myślę, że inna jest sytuacja, jeśli drugi rodzic jest w już ugruntowanym związku. Wiadomo, że nie jest to sytuacja idealna. Ale w życiu nie ma sytuacji idealnych i jakoś musimy się w tym wszystkim poruszać i szanować odmienny światopogląd innych, a także ich słabości. Jeżeli ta para mieszka razem to fizycznie trudno te kontakty zablokować. Myślę też, że nie można z automatu zakładać, że owa kowalska to diabeł wcielony (choć tak byłoby zapewne prościej). Fakt, być może przyczyniła się do rozbicia małżeństwa, ale świat nie jest czarno-biały, być może poza tym jest sympatyczną osobą.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
Firekeeper
Posty: 802
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: życie wrażliwej żony z szorstkim mężem

Post autor: Firekeeper »

Ruta pisze: 31 maja 2022, 15:26
Firekeeper pisze: 31 maja 2022, 11:26 A ja się zastanawiam jak dużo jest kobiet, które zrezygnowały z mieszkania ze swoimi dziećmi żeby nie widziały kochanka. Podjęły się płacenia alimentów, odwiedzania dzieci o ustalonym dniu i porze. Pod nadzorem detektywa lub małżonka?
Firekeeper,
Męzczyzna który odchodzi do kochanki zwykle z tą kochanką zamieszkuje, z alimentami bywa różnie, z odwiedzinami u dzieci także. I niekoniecznie mama dzieci sprawuje wtedy nadzór osobisty, już nie mówiąc o nadzorze detektywa. Nie wygląda to tak jak napisałaś, że jest tu jakiś bohater.

Odnoszę wrażenie, że stawiasz się w roli kobiety porzuconej i sobie tą rolę osładzasz frazesami, że dobro dzieci będzie najważniejsze, nie będziesz bronić mężowi kontaktów, nawet gdyby miała w nich uczestniczyć kochanka. To znieczulacz, ale tylko do pewnego momentu. A znieczulanie się nie w tych momentach co trzeba przynosi słabe efekty, można się obudzić bez nogi. Zdrowej nogi.
Próba wbicia szpili?

Ja w podejściu ks. Dziewieckiego widzę duże pole do manipulacji i wykorzystywania wiary do utrudnienia życia drugiemu partnerowi, a tym narzędziem są dzieci. Ciekawe, że pomysł na to by kochankę traktować jak straszną kobietę, i walczyć w sądzie łącznie z detektywem chętnie wykorzystają kobiety. Ojcowie są na straconej pozycji. Dlaczego?

Ja jestem osobą, która stawia na współpracę i na zrozumienie.
Czym kierują się kobiety tak naprawdę zabraniając kontaktów dzieci z kochanką? Dobrem dziecka czy zazdrością, chęcią odgryzienie się, zemsty, utrudniania?
Dlaczego kobiety nie ufają swoim mężom i nie zostawią ich odpowiedzialności jako ojców im samym, ale próbują do końca kontrolować co robią z dziećmi i jak?

Nie wszyscy kierują się w życiu religią. Nie wszyscy są tak mocno wierzący, by wytrwać w czystości po porzuceniu przez partnera. Ludzie próbują sobie układać na nowo życie. Kim ja jestem żeby oceniać, krytykować i grozić komuś palcem, że to grzech i tak nie wolno?

Moja kuzynka przyczyniła się do rozpadu małżeństwa sakramentalnego. Jej mąż ma dziecko z sakramentalnego małżeństwa. Urodziło im się kolejne dwoje. Wszyscy troje chowają się razem. Chłopczyk jest traktowany jak członek rodziny. Moja kuzynka jest wspaniałą matką również dla niego. Żona sakramentalna została opuszczona jako młoda kobieta. Pogodziła się z tym i ma nowego partnera. Tworzą pachwork. Dobrze im się układa. Współpraca i akceptacja.
Ja bym tak nie mogła, ale to nie znaczy, że inni nie mogą.
Nie rozumiem szczerze mówiąc poglądu, że w sytuacji zdrady, matka ma godzić się na wprowadzanie kochanki ojca do życia dzieci, niezależnie od tego, że szkodzi to dzieciom i jej samej. Po co? Po to, żeby panu było wygodnie, żeby wszyscy byli nowocześni, żeby udawać, że romans nie rani i wszyscy mogą przejść nad nim do porządku dziennego? W realu to tak nie wygląda. Rany są i są prawdziwe.
Kinga jest po rozwodzie, a jej mąż jest w związku. Nie jest to przelotny romans. W sytuacji zdrady, gdzie nie ma rozwodu, nie musi się godzić to jest zrozumiałe, wtedy są jeszcze emocje. Ale są związki gdzie partner od dawna ma kochankę i z nią dzieci, a może już są długo małżeństwem cywilnym i dalej ma nakazane, żeby tylko dziecko przypadkiem kochanki nie zobaczyło. Cały wpis KS. Dziewieckiego to odpowiedź na pytanie. Czy zezwolić na kontakty dzieci z przyrodnim rodzeństwem i kochanką.

Co do Twoich wymienionych błędów. To tak dobro dzieci jest najważniejsze i ojciec ma prawo uczestniczyć w życiu dziecka tak samo jak jego matka. Kochanka i jej obecność czy brak to jest zupełnie poboczna sprawa. Najważniejsze to zaakceptować sytuację w jakiej się znalazło i umieć się dogadać i porozumieć, a nie od razu zajmować się kochanką i nadawać jej duże znaczenie. Czy jak radzi ksiądz Dziewiecki od razu do sądu z detektywem włącznie i żarliwie walczyć o zakaz kontaktu. Dla mnie to jest nastawienie bojowe i atakujące i nie widzę w takim podejściu kompromisu, rozmowy czy komunikacji. Tylko nastawienie się na siebie jeszcze bardziej negatywnie.

Po za tym komentarz swój pisałam w odniesieniu do Kingi, a nie jako pogląd wychwalający zalety kontaktów z kochanką czy kochankiem.

I podtrzymuję moje zdanie. Takie sytuacje gdzie dwoje rodziców nie potrafi się dogadać w kwestii wychowania dzieci powinien pomóc rozwiązać najpierw psycholog dziecięcy, a nie sąd. Chyba że to są jakiejś skrajne patologie i należy chronić dzieci przed którymś z rodziców.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: życie wrażliwej żony z szorstkim mężem

Post autor: Ruta »

Monti pisze: 31 maja 2022, 19:37 Ruto, ja jednak zaprotestuję przeciwko określaniu podejścia, z którym Ty się utożsamiasz jako katolickie (w domyśle np. moje należałoby uznać za heretyckie idąc tym tokiem myślenia). Jeszcze raz podkreślę - w tym przypadku nie ma żadnego dogmatu, jest za to wyczucie sytuacji i elementy psychologii. Pewnie w zależności od sytuacji podejście może być różne. Wiele na ten temat mógłby powiedzieć np. Astro, którego synowie poznali bodaj 8 partnerów swojej mamy. Tylko różnica jest taka, że Astro musiał walczyć o swoje kontakty, a nie o zakaz kontaktu z kowalskimi...
Natomiast myślę, że inna jest sytuacja, jeśli drugi rodzic jest w już ugruntowanym związku. Wiadomo, że nie jest to sytuacja idealna. Ale w życiu nie ma sytuacji idealnych i jakoś musimy się w tym wszystkim poruszać i szanować odmienny światopogląd innych, a także ich słabości. Jeżeli ta para mieszka razem to fizycznie trudno te kontakty zablokować. Myślę też, że nie można z automatu zakładać, że owa kowalska to diabeł wcielony (choć tak byłoby zapewne prościej). Fakt, być może przyczyniła się do rozbicia małżeństwa, ale świat nie jest czarno-biały, być może poza tym jest sympatyczną osobą.
Monti, napisałam: podejście "okreslane jako katolickie". Nie utożsamiam się, jak mi to przypisałeś z takim splaszczonym podejsciem.

To jest właśnie niebezpieczeństwo jakie widzę w takiej polaryzacji: zepchnięcie katolickiego oglądu, spłaszczenie go i zredukowanie. Co na przykład prowadzi do wniosków: a może kowalska nie jest tak złą osobą (w domyśle: jak się katolikom wydaje).
Po pierwsze katolik nie osądza. Po drugie przebacza. Tu nie chodzi o wojnę z kowalską, ani o szkalowanie jej. Ani o nie szanowanie jej wolności, czy wolności męża.
Natomiast chodzi o wychowanie dzieci w wierze. Katolickiej. W której jest określona wizja rodziny, i rodzina ta nie obejmuje kochanek ani kochanków, niezależnie czy w relacjach ugruntowanych, czy nie ugruntowanych.
Nie jest też tak, jak sugerujesz, że tylko dogmaty określają całość wiary i katolickie jest jedynie to, co jest podparte dogmatem. To manipulacja. Jest Pismo Święte, jest Magisterium Kościoła, jest Tradycja. Ogrom wiedzy, w oparciu o które można formułować katolicki swiatopogląd, także na rodzinę, na kryzys małżenski. Mamy bogactwo nauczania JP II o rodzinie. Katolik to nie jest człowiek ograniczony do dogmatów.
Trzeba też bardzo uwazać, by nie sprowadzić swiatopoglądu katolickiego do hasla w stylu: odcięcie dzieci od ojca, który ma kochankę. To nieprawda. Raczej: nie wprowadzanie kochanki ojca do życia dzieci i nie normalizowanie tej relacji. Niezależnie od tego jaką kochanka jest osobą. Moze być niewinna jako ta lelija i o tym, ze jej partner ma zonę i dzieci mogla się dowiedzieć już jako jego małżonka cywilna. Bywa i tak. Niewiele to zmienia. Punktem wyjścia są relacje w rodzinie i małżeństwie, a nie kochanka i jej postawa. W centrum katolickiego oglądu nie jest też jakiś abstrakcyjny cel i stawianie na swoim (trzymanie kochanki z daleka), ale prawda, miłość, relacje. I dobro dzieci także.

Jak już też napisałam, w mojej ocenie wprowadzenie sytuacji Astro zaciemnia cały obraz, bo to bardzo trudna, ale jednakże zupelnie inna sytuacja. W sytuacji niezgody na kontakt dzieci z kochanką nie chodzi o odcinanie ojca od dzieci.

Ja definiuję podejscie katolickie z którym się utożsamiam tak: ochrona więzi w rodzinie, ochrona dobra dzieci, współpraca z małżonkiem, budowanie postawy miłości, relacji, praca nad sobą, także w kryzysie rozwodu i romansu. Także niezgoda na to, co jest w sprzeczności z wiarą, na to, co jest "ze świata". Katolik, to także człowiek sprzeciwu.

W mojej ocenie katolickie podejscie jest próbą odszukania realnego dobra dziecka, dobra rodziny, małżenstwa i realizowania go, w miejsce zaklepywania problemu i udawania, że "tak juz musi byc". Nie musi. Natomiast droga jaką się do pożądanego stanu dochodzi, także ma znaczenie.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13316
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: życie wrażliwej żony z szorstkim mężem

Post autor: Nirwanna »

Tak gwoli przypomnienia - jest to temat Kingi, i warto odnosić się w swoich wypowiedziach do jej konkretnej sytuacji.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: życie wrażliwej żony z szorstkim mężem

Post autor: Ruta »

Firekeeper pisze: 31 maja 2022, 20:48
Ruta pisze: 31 maja 2022, 15:26
Firekeeper pisze: 31 maja 2022, 11:26 A ja się zastanawiam jak dużo jest kobiet, które zrezygnowały z mieszkania ze swoimi dziećmi żeby nie widziały kochanka. Podjęły się płacenia alimentów, odwiedzania dzieci o ustalonym dniu i porze. Pod nadzorem detektywa lub małżonka?
Firekeeper,
Męzczyzna który odchodzi do kochanki zwykle z tą kochanką zamieszkuje, z alimentami bywa różnie, z odwiedzinami u dzieci także. I niekoniecznie mama dzieci sprawuje wtedy nadzór osobisty, już nie mówiąc o nadzorze detektywa. Nie wygląda to tak jak napisałaś, że jest tu jakiś bohater.

Odnoszę wrażenie, że stawiasz się w roli kobiety porzuconej i sobie tą rolę osładzasz frazesami, że dobro dzieci będzie najważniejsze, nie będziesz bronić mężowi kontaktów, nawet gdyby miała w nich uczestniczyć kochanka. To znieczulacz, ale tylko do pewnego momentu. A znieczulanie się nie w tych momentach co trzeba przynosi słabe efekty, można się obudzić bez nogi. Zdrowej nogi.
Próba wbicia szpili?

Ja w podejściu ks. Dziewieckiego widzę duże pole do manipulacji i wykorzystywania wiary do utrudnienia życia drugiemu partnerowi, a tym narzędziem są dzieci. Ciekawe, że pomysł na to by kochankę traktować jak straszną kobietę, i walczyć w sądzie łącznie z detektywem chętnie wykorzystają kobiety. Ojcowie są na straconej pozycji. Dlaczego?

Ja jestem osobą, która stawia na współpracę i na zrozumienie.
Czym kierują się kobiety tak naprawdę zabraniając kontaktów dzieci z kochanką? Dobrem dziecka czy zazdrością, chęcią odgryzienie się, zemsty, utrudniania?
Dlaczego kobiety nie ufają swoim mężom i nie zostawią ich odpowiedzialności jako ojców im samym, ale próbują do końca kontrolować co robią z dziećmi i jak?

Nie wszyscy kierują się w życiu religią. Nie wszyscy są tak mocno wierzący, by wytrwać w czystości po porzuceniu przez partnera. Ludzie próbują sobie układać na nowo życie. Kim ja jestem żeby oceniać, krytykować i grozić komuś palcem, że to grzech i tak nie wolno?

Moja kuzynka przyczyniła się do rozpadu małżeństwa sakramentalnego. Jej mąż ma dziecko z sakramentalnego małżeństwa. Urodziło im się kolejne dwoje. Wszyscy troje chowają się razem. Chłopczyk jest traktowany jak członek rodziny. Moja kuzynka jest wspaniałą matką również dla niego. Żona sakramentalna została opuszczona jako młoda kobieta. Pogodziła się z tym i ma nowego partnera. Tworzą pachwork. Dobrze im się układa. Współpraca i akceptacja.
Ja bym tak nie mogła, ale to nie znaczy, że inni nie mogą.
Nie rozumiem szczerze mówiąc poglądu, że w sytuacji zdrady, matka ma godzić się na wprowadzanie kochanki ojca do życia dzieci, niezależnie od tego, że szkodzi to dzieciom i jej samej. Po co? Po to, żeby panu było wygodnie, żeby wszyscy byli nowocześni, żeby udawać, że romans nie rani i wszyscy mogą przejść nad nim do porządku dziennego? W realu to tak nie wygląda. Rany są i są prawdziwe.
Kinga jest po rozwodzie, a jej mąż jest w związku. Nie jest to przelotny romans. W sytuacji zdrady, gdzie nie ma rozwodu, nie musi się godzić to jest zrozumiałe, wtedy są jeszcze emocje. Ale są związki gdzie partner od dawna ma kochankę i z nią dzieci, a może już są długo małżeństwem cywilnym i dalej ma nakazane, żeby tylko dziecko przypadkiem kochanki nie zobaczyło. Cały wpis KS. Dziewieckiego to odpowiedź na pytanie. Czy zezwolić na kontakty dzieci z przyrodnim rodzeństwem i kochanką.

Co do Twoich wymienionych błędów. To tak dobro dzieci jest najważniejsze i ojciec ma prawo uczestniczyć w życiu dziecka tak samo jak jego matka. Kochanka i jej obecność czy brak to jest zupełnie poboczna sprawa. Najważniejsze to zaakceptować sytuację w jakiej się znalazło i umieć się dogadać i porozumieć, a nie od razu zajmować się kochanką i nadawać jej duże znaczenie. Czy jak radzi ksiądz Dziewiecki od razu do sądu z detektywem włącznie i żarliwie walczyć o zakaz kontaktu. Dla mnie to jest nastawienie bojowe i atakujące i nie widzę w takim podejściu kompromisu, rozmowy czy komunikacji. Tylko nastawienie się na siebie jeszcze bardziej negatywnie.

Po za tym komentarz swój pisałam w odniesieniu do Kingi, a nie jako pogląd wychwalający zalety kontaktów z kochanką czy kochankiem.

I podtrzymuję moje zdanie. Takie sytuacje gdzie dwoje rodziców nie potrafi się dogadać w kwestii wychowania dzieci powinien pomóc rozwiązać najpierw psycholog dziecięcy, a nie sąd. Chyba że to są jakiejś skrajne patologie i należy chronić dzieci przed którymś z rodziców.
Firekeeper, nie próbowałam wbijać ci szpili. Tak odbieram twoje posty, ze ostatnio przygotowujesz się w nich na potencjalne odjeście męza i próbujesz jakos to sobie ułożyć. Jest to w moim odbiorze rodzaj znieczulacza.
Mozna przewidziec sobie pelną współpracę z męzem, rzecz w tym, ze mąż moze wpaśc w głęboki kryzys i zacząc działac na szkodę rodziny, dzieci, żony. I wtedy potrzebny jest w pierwszym rzędzie program ochrony, a nie współpracy. Co nie wyklucza dązenia do wspólpracy.

To o czym piszesz, że pod pozorem wiary można prowadzić wojnę z małżonkiem, to prawda. Ale to pozór wiary, a nie wiara.

Ksiądz Dziewiecki zwraca uwagę na coś co tu na razie w dyskusji nam umyka, a co ma w mojej ocenie znaczenie w takiej sytuacji, jaką masz ty Kingo. I jaką miałam ja.

Po co ojciec prowadzi dzieci do kochanki? Ksiądz wskazuje, ze nie kieruje nim miłośc, ale chęć pokazania się lub wypelnienia jakiegos obowiązku. Zapewne takich potencjalnych motywacji negatywnych jest więcej. Jest to forma okrucienstwa wobec dzieci. Na pierwszym miejscu sa potrzeby dorosłych, nie dzieci. Warto zwracać uwagę na motywacje ojca. Ojciec chce, by dzieci były włączone w jego nowe życie. Dlaczego? Co to ma wnieść do życia dzieci?

To, że zona czuje się zraniona, nie wyklucza tego, że zranione sa także dzieci, że dla nich ta sytuacja jest trudna. Oddzielić swoje uczucia od uczuć dzieci, nie oznacza uznac, że dzieci tych uczuc nie mają i dla nich cała sytuacja jest w porządku. Poza uczuciami dzieci, jest jeszcze kwestia wychowania dzieci do wartości. Bardzo ważna kwestia, a nie marginalna.

Ojciec w kryzysie skoncentrowany na kochance nie wypelnia swojej roli we własciwy sposób. Nie zważa na ich uczucia, zaklada, że jak on jest zakochany to dzieciom pani tez się spodoba. Potrafi ranic dzieci, wspierajac krzywdzace opinie i zachowania kochanki i jej otoczenia. Potrafi krytkowac matkę lub wspierac krytyki wyglaszane przez kochankę. Często stara się byc luzakiem, przekupywac dzieci, narusza granice seksualne swoich dzieci, wyrażając w ich obecności seksualne gesty wobec kochanki. Lista potencjalnych destrukcyjnych zachowań jest długa.

W sieci jest co najmniej kilkanaście blogów prowadzonych przez kochanki, określające siebie jako macochy. Dość szczerze opisują swoje relacje z dziećmi partnerów, realizowanw w ramach kontaktów lub w ramach opieki naprzemiennej. Zapoznalam się z nimi sama rozeznając problem, czy godzic się na kontakty w obecnosci kochanki. Nie jest to budująca lektura, żadnej z tych kobiet nie powierzyłabym dzieci, choć sądy to zrobiły. Jestem pewna, że po wnikliwej lekturze tych blogów, sąd móglby zmienić zdanie co do nieszkodliwosci takich relacji. Więc detektyw bywa dobrym pomyslem, jesli jego zatrudnienie ma pomóc chronić dzieci. Były tez przypadki, że kochanki wcale się nie kryly, wrzucaly do sieci zdjęcia dzieci, opisywały bezpardonowo bardzo intymne sytuacje z zycia z ojcami dzieci, i równocześnie prywatne sprawy dzieci, publicznie szkalowały matkę dzieci. Taki blog sam w sobie moze byc bardzo szkodliwy dla dzieci i powinien byc zdjęty. Także nakazem sadu. Jako matka na pewno bym o to walczyła.

Piszesz Firekeeper: czemu matki nie ufają ojcom? Często to nie tak. Nie chodzi o brak zaufania, tylko o reakcję na to, gdy dzieciom dzieje się krzywda. Ojciec w kryzysie często niewłaściwie rozeznaje, co jest dobrem dla dzieci i niekoniecznie to dobro ma za priorytet. I ta krzywda staje się widoczna w zachowaniu dzieci, ich reakcjach.

Chcę tez zauważyć, że ksiądz Dziewiecki odnosi się do sytuacji w której między rodzicami nie ma wspólpracy, a mąż jest zdecydowany wprowadzać kochankę do zycia dzieci, nie zważając na ich uczucia, na opinię zony. Nie jest to więc zachęta do braku wspólpracy, ale wskazanie co robić, gdy tej współpracy nie ma, gdy jest kryzys, egoizm i upór. I dzialanie na szkodę dzieci.

Nie chodzi też jak sądzę o to, by patrzeć co robią wszyscy, czy tez, by wymagac od innych by kierowali się w zyciu wiarą. Myślę, że wystarczy, że ja się kieruję w życiu wiarą i korzystam z prawa do wychowywania moich dzieci w wierze. Takie prawo mi przysluguje. To, że mąż odszedł od wiary, nie oznacza, ze po latach wychowania w wierze, w zgodzie z wartosciami katolickimi, mam dzieciom zafundowac rewolucję swiatopoglądową i zacząć glosic relatywizm i udawać, ze wiara nie ma znaczenia. To dzieciom nie pomoże. Nie ma potrzeby burzyć dzieciom fundamentów, bo jedno z rodziców się pogubilo.

Nieco odmienna jest jak myślę sytuacja w której dzieci były wychowywane w relatywiźmie lub na sposób świecki, w akceptacji dla rozwodów, i jedno z rodziców nawróciło się dopiero w kryzysie. Jest to problem, bo dzieci nie mają fundamentu do zrozumienia postawy rodzica pozostającego w wierności. Ten fundament trzeba wtedy dopiero zacząć budowac. I warto to robić. Spokojnie, z miłością.

Myślę, że w katolickim podejsciu nie chodzi o niezgodę dla niezgody. Ale własnie o wychowanie dzieci do wartości, do wiary. A także o ochronę dzieci przed destrukcją, demoralizacją, molestowaniem.

Nalezy pamiętac, ze molestowaniem jest każda relacja i kazde zachowanie seksualne rodzica w realizowane w obecności lub w świadomosci dziecka. Nie nalezy mylić tego z wyrazami czułosci małżonków, rodziców, które buduja w dzieciach pozytywny obraz milosci mężczyzny i kobiety.
Takie "łagodne" formy molestowania dzieci, które sa traktowane jako "norma" w wielu patchoworkach, w tym na przyklad widok taty z kochanka w sypialni, widok doroslych calujących się, dotykajacych, zostawiają w ich psychice ogromne rany. Dzieci musza tez radzic sobie z napięciem seksualnym, którym ich ciało w takich sytaucjach reaguje. Często na wiele lat przed okresem, gdy sa w stanie takie reakcje nazwac, zrozumiec.
Co ciekawe, macochy w blogach które czytalam potrafily miec pretensje do dzieci, gdy w takich sytuacjach broniły się przed nimi na swój dziecięcy sposób, na przykład domagając się by tata spal z nimi, odwracajac uwagę rodzica lub zwracając na siebie uwagę krzykiem. Dzieci za takie próby obrony byly surowo karane. A ojcowie bywali przymuszani do wsparcia kochanki. To nie sa sytuacje o których dzieci są w stanie opowiedzieć mamie po powrocie do niej, nie mają do tego wystarczajacej swiadomosci, odpowiedniego zasobu słów. Odreagują wyżywając się na mamie, agresją, odmową wspólpracy, zamknięciem się w sobie. Dzieci wobec takich sytuacji sa bardzo bezbronne. A ich krzywda jest nienazywalna.

Dzieci narazone na taką traumę mają ogromne problemy, z agresją, z wyrazaniem emocji, z własną seksualnoscią, czesto same rozpoczynają współzycie we wczesnym wieku i w nieuporzadkowany sposób lub uzalezniaja się w mlodym wieku od pornografii, szukając ujscia dla przedwczesnie rozbudzonej seksualnosci, sa tez znacznie bardziej narazone na molestowanie ze strony innych doroslych, nałogi, depresje i samobójstwa. To nie jest upieranie się "byleby było na moim". Dzieci potrzebują ochrony przed takimi sytuacjami.
Mnie to wszystko czego się dowiedziałam zmotywowało do tego, by przekonać męza, ze moze bardzo synowi zaszkodzić.

Kingo, w czasie gdy mój mąż zabieral syna na kontakty i jeszcze nie mialam na to wpływu, starałam się byc dla małego jak największym oparciem. Sluchałam co sam mi chciał opowiedziec, ale sama nie pytalam. Gdy był smutny, zdenerwowany, bylam przy nim. Takie towarzyszące wsparcie bywa dobrym rozwiazaniem. Ale tez relacjonowalam systematycznie pojawiajace się teudnosci mężowi. W mailach. Spokojnie. Bez oskarzania. Same fakty. Warto odwolac się do tego co na męza dziala, co może jakoś się przebić. Nie zawsze to będą maile. Mały miał też wsparcie terapeutki.
Monti
Posty: 1260
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: życie wrażliwej żony z szorstkim mężem

Post autor: Monti »

Wydaje mi się, Ruto, że jednak trochę upraszczasz i naginasz rzeczywistość, by uzasadnić swoją tezę.Owszem, zgadzam się, że czułości ojca z nową partnerką mogą być dla dziecka krzywdzące. To jeszcze zależy od różnych czynników, takich jak wiek dziecka, stopień jego rozwoju emocjonalnego, dotychczasowe relacje itp. Nazywanie jednak tego molestowaniem uważam jednak za przesadę. To jednak zaciemnia rzeczywistość i wrzuca do jednego worka odmienne zachowania o bardzo różnym ciężarze gatunkowym. W końcu, jak dojdzie do prawdziwego molestowania, to nikt się nie przejmie sygnałem dziecka.
Czy nam się to podoba czy nie, kolejne związki bywają udane. Myślę, że to zauważam nie tylko ja czy Firekeeper. Jeżeli partnerzy się szanują i dobrze traktują, to też jakiś pozytywny obraz dla dziecka, mimo "nieregularności" tej sytuacji. Myślę, że taki też jest wydźwięk adhortacji "Amoris Laetitia". Papież pisze, że "Byłoby czymś małostkowym zatrzymywanie się, by rozważać jedynie, czy działanie danej osoby odpowiada, czy też nie jakiemuś prawu czy normie ogólnej, bo to nie wystarcza, by rozeznać i zapewnić pełną wierność Bogu w konkretnym życiu ludzkiej istoty". Uważam, że sytuacje są na tyle różne i skomplikowane, że nie ma jednej odpowiedzi trzeba tu niuansować i rozeznawać. Retoryka ks. Dziewieckiego do mnie nie przemawia, widzę tam uproszczenia i stereotypy powielane także na forum. Zdecydowanie bliższa jest mi inkluzywna teologia Franciszka. Na szczęście to ten drugi jest papieżem :)
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
ODPOWIEDZ