Dziękuję za odpowiedzi.s zona pisze: ↑28 paź 2017, 22:57 Natomiast ,co mnie zaniepokoilo to sposob w jaki Twoj maz odnosi sie do Ciebie ...Pomijam ,ze wg Pulikowskiego maz ,krzykiem nic nie osiaga .. mozesz spokojnie go poprosic ,zeby zwracal sie do Ciebie z szacunkiem ,jestes jego zona i matka Waszych dzieci .... a jesli zdarzy sie ,ze go "poniesie ".... wychodzisz do drugiego pomieszczenia np ...u mnie zadzialalo
Moze taka sugestia... ale sama powinnas ja zweryfikowac ,ja nie znam realiow Twojego otoczenia ...
Ale moze warto rozejrzec sie za jakas praca ,moze na pol etatu ..
pozwoli Ci to moze nabrac dystansu do najblizszych ale tez do samej siebie ..
Mnie praca pomogla przetrwac kryzys a jednoczesnie zapewnila srodki do utrzymania sie z dziecmi ...
Ale ,ty sama zdecydujesz ..
Próbowałam już różnych sposobów żeby mój mąż odzywał się do mnie z szacunkiem. Jak to się mówi " i złością i dobrocią".
W końcu uznałam, że najlepszy będzie sposób stawiania granic. Mówiłam do Niego też setki razy, jak mnie wyzwał lub poniżył: "nie mów tak do mnie", "nie zgadzam się żebyś tak do mnie mówił". Czasami tez mówiłam: " nie mów tak do mnie, jeśli poniżysz mnie jeszcze raz to takie będą tego konsekwencje" i mówiłam jakie te konsekwencje. Potem starałam się te konsekwencje wykonywać. Może to czasami trochę pomagało na jakiś czas, ale nie było widać jakiejś poprawy na stałe. Potem przestałam stosować tę metodę stawiania granic i konsekwencji. To jet taka metoda jak stosuję w odniesieniu do dzieci. Wydawało mi się, że mąż jest dorosły, to może trzeba go traktować jak dorosłego, który wie jak należy się zachować w odniesieniu do drugiego człowieka.
Dla mnie to jest jakieś chore, że ja muszę jak jakiś policjant pilnować żeby mój mąż nie wyzywał mnie. Czy małżonek nie powinien sam wiedzieć, że współmałżonka należy szanować i w ogóle wszystkich ludzi należy szanować?