Koniec małżeństwa. Proszę o wsparcie i otuchę.

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

loczek
Posty: 1319
Rejestracja: 02 mar 2022, 14:52
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Koniec małżeństwa. Proszę o wsparcie i otuchę.

Post autor: loczek »

Al la pisze: 26 mar 2022, 10:10 Loczku, warto sobie odpowiedzieć na pytanie, w kim lub w czym pokładasz nadzieję?

Ps 118, 8-9 - Lepiej się uciec do Pana, niż pokładać ufność w człowieku. Lepiej się uciec do Pana, niżeli zaufać książętom.
Pokładałam nadzieję w mężu, że zrozumie to co zrobił, ale to nie nastąpiło. Wiem, że powinnam pokładać nadzieję w Bogu, ale ciężko odrzucić mi wszystko i bezgranicznie zaufać, że to do czegoś dobrego prowadzi.
loczek
Posty: 1319
Rejestracja: 02 mar 2022, 14:52
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Koniec małżeństwa. Proszę o wsparcie i otuchę.

Post autor: loczek »

agnes94 pisze: 26 mar 2022, 10:47 Hej Loczku, ja myślałam tak samo jak Ty, że dla mojego małżeństwa nie ma już żadnych szans. Mąż odszedł do kochanki, zostawił mnie z dnia na dzień, wyrzucił mnie z dwiema małymi córeczkami. Po 1,5 msc od rozstania złożył pozew rozwodowy, mieliśmy już nawet pierwszą rozprawę. Przez 7 mscy on żył z kochanką i jej dzieckiem, mnie traktował strasznie. Były wyzwiska, nękanie psychiczne. Wszystko co najgorsze. Wiem jak boli rozstanie, porzucenie. Wiem jak okropna jest pustka po kimś kogo się kocha a on poprostu odchodzi. Wiesz co mi pomogło? Poleciłam męża Bogu, modliłam się za niego codziennie Nowenną Pompejańską, nawet jak krzywdził mnie i nie miałam najmniejszej ochoty się za niego modlić to i tak to robiłam bo wiedziałam, że jeżeli coś ma się zmienić w nim to tylko za sprawą Boga bo ja jako czlowiek nie miałam na niego najmniejszego wpływu. Ja w tym czasie zajęłam się naprawą siebie, tego co w tym kryzysie małżeńskim jest moją " zasługą ". Poszłam do psychologa, do psychiatry. Dużo czytałam, analizowałam siebie. Czekałam na męża nie czekając. Wiedziałam, że jak bedzie chciał wrócić i wykarze choć odrobine skruchy ja go przyjmę ale nie wyglądałam jego powrotu i tak żyłam, rozwijałam się, naprawiałam, przylgnęłam do Boga i stało się coś czego w tym momencie się nawet nie spodziewałam. Mąż powiedział, że chce wrócić, wycofał pozew rozwodowy i od 1,5 tyg mieszkamy znowu razem i wiadomo zdarzaja sie jeszcze upadki ale podsumowując wszystko jest między nami lepiej niż było zanim to wszystko sie wydarzyło. Moja praca nad soba jaką wykonałam dała owoce. Ostatnio mąż mi powiedział, że oczy mu się otworzyły w chwili kiedy zobaczył, że ja potrafie żyć bez niego, że za nim nie rozpaczam, że już nie proszę o powrót, że świetnie sobie radzę. Powiedział, że to był dla niego impuls do porzucenia kochanki bo stwierdził, że jego życie ma tylko sens przy mnie i przy dzieciach.
Doskonale rozumiem co czujesz, że jesteś zrezygnowana, że nie masz siły i to jest normalne. Daj sobie czas przeżyć tą "żałobę" ale nie umacniaj się w tym żalu. Niech to będzie dla Ciebie motywacja do podjęcia pracy nad sobą, przeanalizuj Wasze małżeństwo i to co Ty dołożyłaś od siebie, że ten kryzys powstał i małymi kroczkami podejmuj prace nad sobą a męża poleć Bogu bo uwierz mi Ty nie wpłyniesz na męża teraz w żaden sposób a im bardziej będziesz chciała tym bardziej mąż będzie uciekał, to tak działa i ja się o tym przekonałam na własnej skórze.
Zrzuć męża z piedestału, daj tam miejsce Bogu i czekaj nie czekając. Nikt nie da gwarancji, że mąż wróci ale zobaczysz jak wspaniale się poczujesz kiedy praca nad sobą da owoce a modlitwa będzie dawała ukojenie bólu i zapełniać będzie tą pustkę w sercu.
Trzymam mocno za Ciebie kciuki i wspieram modlitwą.
Twoja historia napawa mnie nadzieją i cieszę się że wam się udało. Zaczynam pracę nad sobą wiem, że dużo przede mną, nie wiem od czego zacząć narazie błądzę, ale chodzę już do psycholog, czytam książki tu polecone, czytam forum, żeby zrozumieć i się czegoś nauczyć. Modlitwa mnie trochę uspokaja. Nadal mnie boli myśl że ich relacja się rozwija, nadal się boje ale staram się to puścić wolno, staram się zająć myśli, nie zawsze wyjdzie ale próbuje.
Dziękuję za modlitwę i świadectwo.
Sefie
Posty: 637
Rejestracja: 23 paź 2021, 23:01
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Koniec małżeństwa. Proszę o wsparcie i otuchę.

Post autor: Sefie »

loczek pisze: 26 mar 2022, 12:18
Al la pisze: 26 mar 2022, 10:10 Loczku, warto sobie odpowiedzieć na pytanie, w kim lub w czym pokładasz nadzieję?

Ps 118, 8-9 - Lepiej się uciec do Pana, niż pokładać ufność w człowieku. Lepiej się uciec do Pana, niżeli zaufać książętom.
Pokładałam nadzieję w mężu, że zrozumie to co zrobił, ale to nie nastąpiło. Wiem, że powinnam pokładać nadzieję w Bogu, ale ciężko odrzucić mi wszystko i bezgranicznie zaufać, że to do czegoś dobrego prowadzi.
Loczku,
Możesz pokładać, nikt Ci nie zabroni. Jesteś wolnym człowiekiem, zrobisz jak uważasz. Jednak znalazłaś się tutaj, może z przypadku może nie. Zauważ co podpowiadają Ci ludzie piszący i czytający Cię.

Stan, w którym jesteś nie był mi obcy. Około roku temu moja małżonka zdecydowała się odejść i wyprowadziła się z dziećmi do rodziców. Był to dla mnie o tyle szok, nie brałem tego do siebie i żyłem w zaprzeczeniu. Powody jak dla mnie również błahe były i mówię to z perspektywy czasu ale mniejsza o to ...

Po zaprzeczeniu przyszedł czas na obwinianie się, obwinianie żony, obwinianie innych. Byłem w rozsypce, chodziłem do psychologa, miałem myśli samobójcze. Robiłem co mogłem, żeby zwrócić uwagę żony na siebie, że jestem lepszym człowiekiem, że to co mi zarzucała już mnie nie dotyczy, że zrobię co mogę aby wróciła. Pisałem dziesiątki smsów o miłości po wsze czasy o tej jedynej na całe życie, zapewnieniach że się poprawię. Efekty? Totalny upadek moralny i jeszcze większa depresja. Na pewnym etapie, gdzie już byłem totalnie pogubiony w sytuacji, w której się znalazłem, trafiłem tutaj. Na to forum. Zbiegło się to również z dnem, które znalazłem w swoim kryzysie.

Piszący do mnie ludzie pisali podobnie jak do Ciebie, "zajmij się sobą", "nie masz wpływu na żonę" itd. Buntował się, co za ludzie oderwani z księżyca. Jak mam nic nie robić? Rodzina mi się wali a ja mam stać bezczynnie? Co za heretycy, skąd się wzięli? Jak to może być forum katolickie jeżeli mówią żeby zostawić żonę i pozwolić jej robić co chce?

Ano widzisz ... Po jakimś czasie zadałem sobie pytanie. Przecież robiłem dokładnie odwrotnie niż piszący tutaj a skutek żaden, żona wrócić nie chce a tylko się ze mnie nabija i gardzi mną. Więc może faktycznie zrobię jak piszą.
Zacząłem czytać inne watki, zdobywać kryzysowe doświadczenie, czytać książki polecane i nie tylko w dużej ilości, do tego lista zerty i relacja z Bogiem.

I choć faktycznie z żoną nie mam kontaktu (tylko w sprawie dzieci) to widzę za każdym razem jak jej jest ciężko, że sytuacja ją przerosła, miało być pięknie a nie jest. Była to jej świadoma i przemyślana decyzja a chyba nie do końca tak było. Na razie żyje w swoim dnie, które puka do niej co dnia ale woli żyć w swojej zatwardziałości, tyle że to już jej problem.

Jak widzisz, żony w tej chwili nie ma w moim życiu. Czy będzie? czas pokaże. Czy będę ją chciał? również czas pokaże :lol: Dlatego z mojego punktu widzenia zdrowiej jest założyć że moja żona odeszła na dobre, nie łudzę się, że wróci, nie pokładam nadziei, nie budzę się co dnia jak kiedyś z nadzieją, że napisze wiadomość bo po co mi to? Ona również jest wolnym człowiekiem, ma prawo spaprać sobie życie, niestety kosztem dzieci ale to osobny temat.

Na obecnym etapie żyję bez niej i jest to niemal pełnia życia (bo niestety celibat doskwiera :lol:), choć inne z innymi problemami ale jeśli z pokorą przyjmuje się to co jest Ci dane da się z tego wydobyć maksymalne dobro jeśli tylko się chce.

Póki nie zaprzestaniesz upatrywać w mężu gwaranta szczęścia nie odzyskasz siebie i nie staniesz sama przed sobą patrząc na siebie z miłością. Nie da się być szczęśliwym jeśli gwarantem szczęścia jest zewnętrzne źródło, czytaj inny człowiek. Ludzie są zawodni, omylni, nie są nami samymi, nie znają nas tak jak my sami siebie (choć to też nie zawsze jest prawda :)), mają inne priorytety i cele.

Mi to forum pomogło odzyskać siebie, swoją godności wartość jako człowieka ale przyszło mi to przez zaakceptowanie bieżącej sytuacji, że ona po prostu jest, istnieje i nie mam zbyt dużego na nią wpływu. Później przyszło równolegle pokochanie siebie (wiem, że u faceta brzmi co najmniej śmiesznie :D) i poprzestanie pokładanie nadziei w żonie.

Możesz żyć nadzieją, że mąż wróci. Możesz wyglądać zza okna czy już przyjechał. Ale to nie będzie życie, tylko wegetacja, które codziennie będzie drążyło Ci dziurę w brzuchu, przysparzało siwych włosów i obgryzionych paznokci.

Zacznij żyć swoim życiem.
Miłości bez krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie uniesiecie.
Jan Paweł II
loczek
Posty: 1319
Rejestracja: 02 mar 2022, 14:52
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Koniec małżeństwa. Proszę o wsparcie i otuchę.

Post autor: loczek »

Jednak znalazłaś się tutaj, może z przypadku może nie.
Raczej nie był to przypadek, tak samo nie było przypadkiem to że kiedy weszłam pierwszy raz do kościoła poszłam do spowiedzi, choć sama wewnętrznie z sobą walczyłam.
Ano widzisz ... Po jakimś czasie zadałem sobie pytanie. Przecież robiłem dokładnie odwrotnie niż piszący tutaj a skutek żaden, żona wrócić nie chce a tylko się ze mnie nabija i gardzi mną. Więc może faktycznie zrobię jak piszą.
Zacząłem czytać inne watki, zdobywać kryzysowe doświadczenie, czytać książki polecane i nie tylko w dużej ilości, do tego lista zerty i relacja z Bogiem
.

Jeśli chodzi o proszenie i błaganie zrobiłam to ostatni raz jak się widzieliśmy na żywo, potem się wyprowadziłam i raz napisałam wiadomość ale tylko o hasło do laptopa, nic więcej. Z całych sił staram się puścić go wolno odciąć się, dać mu ponieść konsekwencje i jak nachodzi mnie myśl żeby napisać do niego to otwieram to forum i czytam zajmuje myśli. Mam też w głowie że jeśli moje prośby nic nie dały, to może fakt że mnie nie ma, że wraca do pustego domu, że nie odzywam się, nie interesuje się może to go kiedyś uderzy.
Na obecnym etapie żyję bez niej i jest to niemal pełnia życia (bo niestety celibat doskwiera :lol:)
Oj tak to akurat trochę doskwiera :lol:
Mi to forum pomogło odzyskać siebie, swoją godności wartość jako człowieka ale przyszło mi to przez zaakceptowanie bieżącej sytuacji, że ona po prostu jest, istnieje i nie mam zbyt dużego na nią wpływu. Później przyszło równolegle pokochanie siebie (wiem, że u faceta brzmi co najmniej śmiesznie :D) i poprzestanie pokładanie nadziei w żonie.
Mnie to forum stawia do pionu, jeśli mogę tak to nazwać. Pokazuje mi że trzeba szanować siebie i że można żyć szczęśliwie samemu. Staram się zaakceptować ta sytuację, staram się odnaleźć w nowym miejscu, staram się chodzić na spacery i zwiedzać okolice żeby się zaklimatyzować.
Nie brzmi śmiesznie wręcz odwrotnie jak dla mnie, bo raczej faceci których znam wstydzą się mówić takie rzeczy o sobie, więc to raczej powód do dumy jak dla mnie. Aktualnie pracuje z Pania psycholog jednocześnie nad zaakceptowaniem tej sytuacji ale i nad większą pewnością siebie. Zadziwiające jest dla mnie samej że choć ta sytuacja taka wygląda to jakoś czuję, że mam więcej pewności siebie, może nie jakoś bardzo dużo ale więcej.
Jestem osobą która się zawsze do wszystkich porównuje i gdy dowiedziałam się o kowalskiej myślałam że będę się ciągle do niej porównywać, tym czasem ani raz tego nie zrobiłam, nie do końca nawet sama wiem czemu, czuję że jestem nie mniej warta od niej.
Możesz żyć nadzieją, że mąż wróci. Możesz wyglądać zza okna czy już przyjechał. Ale to nie będzie życie, tylko wegetacja, które codziennie będzie drążyło Ci dziurę w brzuchu, przysparzało siwych włosów i obgryzionych paznokci.

Zacznij żyć swoim życiem.
Mały głosik w sercu ciągle mi mówi że jeszcze będzie dobrze, że wróci i będziemy rodziną. Ale nie wyglądam za okna bo nawet nie wie gdzie mieszkam, unikam miejsc w których byliśmy. Staram się nie pisać scenariuszy na jego powrót i myśleć co zrobię bo narazie nikt o wybaczenie nie prosi. Więc to nie jest mój problem. Powiem szczerze że wczorajsza wizyta u psycholog i wasze odpowiedzi podniosły mnie tak na duchu, jakby wyciągnęły mnie za bluzkę do góry z dołu. Wbiły mi się w głowę i pewnie będę mieć słabe dni ale myślę że to przeżyje i pójdę dalej.

Zaczęłam właśnie zaczęłam i skupiam się na sobie. Obym w tym wytrwała.
Dziękuję za świadectwo, dużo mi dało.
loczek
Posty: 1319
Rejestracja: 02 mar 2022, 14:52
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Koniec małżeństwa. Proszę o wsparcie i otuchę.

Post autor: loczek »

Minął tydzień odkąd tu pisałam, zajęłam się sobą. Zaczęłam jeść, gotować coś na co mam ochotę, powoli stawać na nogi narazie lekko na kolanach, ale staram się.
Miałam rozmowę z dziadkami, którzy mnie wspierają z całego serca dodało mi to trochę pokoju w sercu. Trudna rozmowę z teściową, która powiedziała że jest po mojej stronie (sama z siebie, ja nie chciałam żeby stawała po żadnej stronie, a jak już to żeby stanęła po stronie syna bo nie chce ich poróżnić). Teściowa uświadomiła w jakim stanie jest mój mąż, że Ona go sama nie poznaje i nie wie co się z nim dzieje.
Mój mąż remontuje mieszkanie wynajmowane w którym mieszkaliśmy (gdy ja chciałam remontować to zawsze było, że szkoda pieniędzy bo kupimy sobie własne mieszkanie), chce kupić nowe auto i jak widać żyje pełnią życia, nie interesuje się nadal mną (już na to nawet nie liczę). Powiedział rodzinie że to nasza wspólna decyzja, bo się kłóciliśmy. Oczywiście postawiłam granice jemu i samej sobie że nie będę wielbłądem i powiedziałam teściowej prawdę o którą mnie prosiła, że to mój mąż mnie zostawił i kogoś poznał. Wachałam się czy mówić o tym, ale jednak uznałam że nie mogę go kryć i kłamać, niech weźmie odpowiedzialność za życie i poniesie konsekwencje. Mąż zakazał rodzinie mieszania się, bo inaczej jego noga w domu już nie stanie, jednak jak widać teściową zlekceważyła to. Nie odbiera od niej telefonu, nie kontaktuje się z rodziną.
Mój mąż teraz to dokładniej widzę, że jest w amoku, bo na początku myślałam że to może pogubienie, że może przemyśli, ale już na to nie liczę. Jest w amoku nowych znajomości, nowej kobiety, większych pieniędzy, lepszego stanowiska, porzucił wszystkie wartości, zatracił siebie i rani w tym momencie nie tylko mnie, jego rodzinę ale i sam siebie o czym pewnie jeszcze nie wie.
Teściowa mówiła, że w niedzielę było takie kazanie jakby Bóg sam do niej mówił, mówiła że miała ochotę uciec z płaczem. Nie powiedziała mi już jakie kazanie było bo była w wielkich emocjach.
Staram się zadbać o zdrowie bo podupadłam, schudłam parę kilogramów, moje ciało mi pokazuje że już dość nerwowej sytuacji że już trzeba się uspokoić i zadbać o nie.

W tej całej sytuacji kiedy powinnam być w dole czuję że wydzieram się do góry, powoli bardzo powoli ale choć próbuje. Wiem że w tej całej sytuacji to ja jestem wygrana (choć tu nie ma wygranych), bo dziś wiem ile osób dobrych i życzliwych jest wokół mnie, jak bardzo cenni są w moim życiu i dla ilu osób jestem na prawdę ważna, nawet dla osób takich jak moi teściowie, którzy z troską pytali się czy sobie radzę, czy mam gdzie mieszkać i czy mogą mi jakoś pomóc. Dziękuję też Bogu że znalazłam to forum, że tu mnie przyciągnął bo jest tu masa dobrych i życzliwych ludzi, którzy umieją i najważniejsze chcą wysłuchać. Natomiast mój mąż odwrócił się od ludzi, którzy szczerze go kochają dla jakiś ulotnych przyjemności i ludzi którzy są jak chorogiewka. Nie bronie mu tego, niech idzie własną ścieżką, nie ścigam, nie gonie, nie zmuszam do niczego On sam musi zrozumieć.

Z punktu ludzkiego nasze małżeństwo się kończy, albo skończyło. Przestałam się szarpać, miotać, myśleć że jak będę myśleć o nim to coś pomoże. Oddałam Bogu jego, nasze małżeństwo, mnie samą. Powoli odzyskuje spokój. Teraz też rozumiem to "zajmij się sobą" powtarzane tu. Gdy przestałam się miotać zrozumiałam, że tylko zajęcie się sobą mi pozostało, na resztę nie mam wpływu, niech się dzieje wola Boga. On wie co dla nas najlepsze, pomoże nam we wszystkim.

Się rozpisałam ;) Pisanie tutaj jest dla mnie oczyszczające i jak czytam poprzednie wpisy widzę różnicę w tym co myślałam i jak się miotałam.

Dobrego tygodnia.
Julit
Posty: 143
Rejestracja: 08 wrz 2021, 21:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Koniec małżeństwa. Proszę o wsparcie i otuchę.

Post autor: Julit »

Loczku, jak dobrze Cię czytać. Zrobiłaś ogromne postępy. Trzymaj się ich! A jak zdarzą się trudne chwile, wracaj do tego posta.
Historia mojego męża, bardzo podobna do historii twojego. Ja również mam wsparcie teściowej. Tylko, czy coś zmienia?
loczek
Posty: 1319
Rejestracja: 02 mar 2022, 14:52
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Koniec małżeństwa. Proszę o wsparcie i otuchę.

Post autor: loczek »

Julit pisze: 05 kwie 2022, 8:09 Loczku, jak dobrze Cię czytać. Zrobiłaś ogromne postępy. Trzymaj się ich! A jak zdarzą się trudne chwile, wracaj do tego posta.
Historia mojego męża, bardzo podobna do historii twojego. Ja również mam wsparcie teściowej. Tylko, czy coś zmienia?
Te postępy wydaje mi się, że ten mój zagluszony silny charakter próbuje się przebić i zmusza do szanowania siebie, ale dziękuję ;)
Cały czas wracam do swoich wątków, obserwuje inne wątki i drogę innych osób i staram się wybierać najważniejsze rzeczy i rady.
Zapewne nic, ale ja się cieszę, że teściowie znają prawdę, że mogłam przedstawić to ze swojej strony. To, że mąż nie obarczy całą winą już mnie było dla mnie w jakiś sposób uwalniające i uspokajające.
loczek
Posty: 1319
Rejestracja: 02 mar 2022, 14:52
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Koniec małżeństwa. Proszę o wsparcie i otuchę.

Post autor: loczek »

Miesiąc u siebie nie pisałam, torchę stanęłam na nogi, by dziś znów upaść i zaryć głową o ziemię. Mój mąż zmienił profilowe, tknęło mnie, żeby zobaczyć profile społecznościowe tej dziewczyny i zobaczyłam, że są razem, że podróżują razem, że są parą.

Upadłam, mam dość, nie wiem po co tu mnie Bóg przyprowadził, ale tego małżeństwa się już nie uratuje. Ja nie dam rady już nigdy zaufać, wybaczyć zdrady.
Myślę tylko o rozwodzie. Nie mam jeszcze 30 lat, nie chcę żyć sama do końca życia. Łudziłam się, że po 3 miesiącach On przemyśli, tymczasem poszedł do przodu i to bardzo, tak bardzo, że ja już tego nie przełknę.
Jestem zła na niego, na Boga, że nie odwiódł ich od siebie, ale to już wszystko chyba nie ważne.

Teraz się tylko zastanawiam czy sama złożyć papiery o rozwód, czy poczekać, aż On to zrobi.

Tyle czasu miałam nadzieję, już jej nie mam, to już koniec, prawdziwy koniec. Mam nadzieję, że Bóg mi wybaczy jak znajdę kogoś innego.
Monti
Posty: 1261
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Koniec małżeństwa. Proszę o wsparcie i otuchę.

Post autor: Monti »

Pozwól sobie przeżyć te trudne emocje i nie decyduj dziś, co zrobisz.
Zajmuj się dalej sobą, bo ciagle sprawiasz wrażenie bardzo uwieszonej na mężu. W takim stanie ducha wiązanie się z kimkolwiek innym nawet z czysto świeckiej perspektywy może zwiastować kolejne problemy.
Ja wielokrotnie miałem takie poczucie, że to już definitywny koniec. Ostatnio, pod wpływem pewnego zdarzenia, uświadomiłem sobie jednak, że mimo tylu trudnych doświadczeń i orzeczonego prawie dwa lata temu rozwodu, ciągle jesteśmy sobie bliscy.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
loczek
Posty: 1319
Rejestracja: 02 mar 2022, 14:52
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Koniec małżeństwa. Proszę o wsparcie i otuchę.

Post autor: loczek »

Nic innego mi nie pozostało tylko zająć sobą. Odwiesiłam się już częściowo, nic nie sprawdzałam przez miesiąc, kompletnie puściłam wolno. Wczoraj jednak były urodziny męża i dziś to zdjęcie i połączyłam fakty.
Ja wiem, że zawsze będzie w moim sercu, ale ja już nie umiem na tyle zaufać i wybaczyć, żeby żyć razem, mieć np. dzieci. To jest dla mnie już nie do przeskoczenia.
Jastarnia
Posty: 227
Rejestracja: 15 lis 2021, 11:34
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Koniec małżeństwa. Proszę o wsparcie i otuchę.

Post autor: Jastarnia »

loczek pisze: 09 maja 2022, 11:21 Miesiąc u siebie nie pisałam, torchę stanęłam na nogi, by dziś znów upaść i zaryć głową o ziemię. Mój mąż zmienił profilowe, tknęło mnie, żeby zobaczyć profile społecznościowe tej dziewczyny i zobaczyłam, że są razem, że podróżują razem, że są parą.
Dobrze zrozumiałam że jesteście małżeństwem, nie tak dawno mieszkaliscie razem a teraz Twój mąż ma zdjęcia na fejsie czy innym instagramie ze swoją kochanką z jakiejś wycieczki?
loczek pisze: 09 maja 2022, 11:21 Teraz się tylko zastanawiam czy sama złożyć papiery o rozwód, czy poczekać, aż On to zrobi.
Jeśli on to zrobi pewnie będzie bez orzekania o winie. Jeśli Ty to zrobisz może być z orzekaniem o jego winie bo masz ku temu podstawy. Jeśli Ty to zrobisz to jemu pewnie będzie na rękę. Kwestia czy rozwód jest zgodny z twoim sumieniem. Z moim nie jest. Ja też mogłam złożyć pozew o rozwód kiedy dowiedziałam się o kowalskiej. Tak mi doradzali bliscy, terapeutka, ksiądz. Po to bym siebie ratowała przed przemocą psychiczną. Nie złożyłam. Mąż złożył. Otrzymałam pozew i nie zgadzam się na rozwód. Kto o tym wie mówi że to głupota z mojej strony, że powinnam już dawno go zostawić.
Rozważ w swoim sercu, ale nie dzisiaj i nie teraz , co powinnaś zrobić aby żyć w zgodzie z własnym sumieniem.
Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego. Łk 1,37.
loczek
Posty: 1319
Rejestracja: 02 mar 2022, 14:52
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Koniec małżeństwa. Proszę o wsparcie i otuchę.

Post autor: loczek »

Jastarnia pisze: 09 maja 2022, 23:08 Dobrze zrozumiałam że jesteście małżeństwem, nie tak dawno mieszkaliscie razem a teraz Twój mąż ma zdjęcia na fejsie czy innym instagramie ze swoją kochanką z jakiejś wycieczki?
Nie na jego profilu, ale na jej, ale twarz zakryta, ale tak mają. Każdy kto go zna to go pozna na tych zdjęciach.
Rozważ w swoim sercu, ale nie dzisiaj i nie teraz , co powinnaś zrobić aby żyć w zgodzie z własnym sumieniem.
Taki mam zamiar, zostawić to narazie i zająć się sobą. Jedynie o czym myślę to zastanawiam się nad rozdzielnością majątkową.
Jastarnia
Posty: 227
Rejestracja: 15 lis 2021, 11:34
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Koniec małżeństwa. Proszę o wsparcie i otuchę.

Post autor: Jastarnia »

Rozdzielnosc majątkową możesz rozważyć, ale mąż musiałby się na nią zgodzić. Chyba że zrobiłabyś to sądownie. Jeśli mąż by się zgodził dobrowolnie to idziecie do notariusza i robicie rozdzielność od tego momentu. Majątek który do tej pory zgromadziliście zostaje wspólny, a od tego momentu żyjecie każde na swój rachunek. Jeśli mąż jest rozrzutny a pracujecie oboje na jedno konto to byłoby dobre, bo czemu miałabyś pośrednio ponosić koszty wycieczek z kowalską.
Rozwód przemyśl i przemódl, bo podejmowanie tak poważnych decyzji pod wpływem zdjęcia z wycieczki nie jest wskazane. Pewnie brałaś to pod uwagę wcześniej, a to zdjęcie Cię załamało. Wiem coś o tym. Trzymaj się loczku. Małżeństwo jako sakrament zawsze będzie istniało, a czy potrzebujesz papierka o rozwodzie cywilnym? Na tą chwilę jest Ci konieczny? Myślę że nie. A czemu masz mężowi ułatwiać życie w grzechu? Dlaczego masz ponosić koszty by on mógł pójść na łatwiznę? Dla mnie każdy małżonek nie podejmujący walki o małżeństwo jest człowiekiem niesamowicie pogubionym. Wziął ślub, przysięgał miłość i wierność na całe życie, a nagle po 3 miesiącach jedzie na wycieczki z kowalską i zyje jakby nigdy nic. To jest pogubienie i niedojrzałość. Mimo ran jakie zadaje mi moja sytuacja, postrzegam męża jako pogubionego biednego człowieka.
Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego. Łk 1,37.
loczek
Posty: 1319
Rejestracja: 02 mar 2022, 14:52
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Koniec małżeństwa. Proszę o wsparcie i otuchę.

Post autor: loczek »

Jastarnia pisze: 10 maja 2022, 8:36 Chyba że zrobiłabyś to sądownie.
Myślałam o sądownym załatwieniu bo z mężem nie mam kontaktu, ale koleżanka ma się dopytać mamy prawniczki.
Rozwód przemyśl i przemódl, bo podejmowanie tak poważnych decyzji pod wpływem zdjęcia z wycieczki nie jest wskazane. Pewnie brałaś to pod uwagę wcześniej, a to zdjęcie Cię załamało. Wiem coś o tym. Trzymaj się loczku. Małżeństwo jako sakrament zawsze będzie istniało, a czy potrzebujesz papierka o rozwodzie cywilnym? Na tą chwilę jest Ci konieczny? Myślę że nie. A czemu masz mężowi ułatwiać życie w grzechu? Dlaczego masz ponosić koszty by on mógł pójść na łatwiznę? Dla mnie każdy małżonek nie podejmujący walki o małżeństwo jest człowiekiem niesamowicie pogubionym. Wziął ślub, przysięgał miłość i wierność na całe życie, a nagle po 3 miesiącach jedzie na wycieczki z kowalską i zyje jakby nigdy nic. To jest pogubienie i niedojrzałość. Mimo ran jakie zadaje mi moja sytuacja, postrzegam męża jako pogubionego biednego człowieka.
Zostawiłam te myśli, narazie się chcę tylko zabezpieczyć finansowo, bo nie ufam mężowi w tym amoku.
Tak chwilę miałam załamanie przez to zdjęcie owszem, ale czuje, że mnie to uwolniło od nadzieji złudnej, zrzuciło go z piedestału. Dziś wstałam i czuje się silna i czuje, że zasługuje na więcej, nie na człowieka, który z błachych powodów ucieka. Dostałam kiedyś w wiadomości prywatnej od jednej z sycharek cytat z małego księcia "Jeżeli coś kochasz, puść to wolno. Jeżeli wróci - jest twoje. Jak nie wróci - nigdy twoje nie było", ciągle mi to w głowie siedzi.
Zostawiłam wszystko, ale czuje wewnątrz, że ta cała sytuacja jest po coś, nie wiem jeszcze po co, ale myślę, że Bóg mi pokaże po co. Czuję wewnętrzny spokój, że to się ułoży i gdzieś wewnątrz czuję, że jeszcze jest szansa dla nas, ale tylko z pomocą Boga, a jeśli nie ma szans dla nas to sobie poradzę. Już Bogu dziękuje za te cudowne osoby wokół mnie, które pomagają mi się podnieść.
Wiem, że jeszcze będą dołki, ale jest lżej, łatwiej.
Trzymaj się loczku.
Dziękuję! Ty też się trzymaj! Jeszcze będziemy szczęśliwe, tak że nikt nam tego nie odbierze ;)
Jastarnia
Posty: 227
Rejestracja: 15 lis 2021, 11:34
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Koniec małżeństwa. Proszę o wsparcie i otuchę.

Post autor: Jastarnia »

loczek pisze: 10 maja 2022, 9:50 Zostawiłam te myśli, narazie się chcę tylko zabezpieczyć finansowo, bo nie ufam mężowi w tym amoku.
(...)
Dostałam kiedyś w wiadomości prywatnej od jednej z sycharek cytat z małego księcia "Jeżeli coś kochasz, puść to wolno. Jeżeli wróci - jest twoje. Jak nie wróci - nigdy twoje nie było", ciągle mi to w głowie siedzi.
Zostawiłam wszystko, ale czuje wewnątrz, że ta cała sytuacja jest po coś, nie wiem jeszcze po co, ale myślę, że Bóg mi pokaże po co. Czuję wewnętrzny spokój, że to się ułoży i gdzieś wewnątrz czuję, że jeszcze jest szansa dla nas, ale tylko z pomocą Boga, a jeśli nie ma szans dla nas to sobie poradzę. Już Bogu dziękuje za te cudowne osoby wokół mnie, które pomagają mi się podnieść.
Wiem, że jeszcze będą dołki, ale jest lżej, łatwiej.
Niestety w kryzysie zaufanie do małżonka leży, a i trudno będzie je potem odbudować. Zabezpieczyć się finansowo musisz.
Zostawić wszystko... Jak to zrobić. Ja niby puściłam męża wolno, bo nie kontaktuję się z nim, ale on też nie daje żadnego znaku życia.
loczek pisze: 10 maja 2022, 9:50
Trzymaj się loczku.
Dziękuję! Ty też się trzymaj! Jeszcze będziemy szczęśliwe, tak że nikt nam tego nie odbierze ;)
Naprawdę w to wierzysz?
Zazdroszczę. Ja nie potrafię w to uwierzyć.
Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego. Łk 1,37.
ODPOWIEDZ