Ja i niepewna przyszłość małżeństwa

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Jastarnia
Posty: 227
Rejestracja: 15 lis 2021, 11:34
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Ja i niepewna przyszłość małżeństwa

Post autor: Jastarnia »

Sefie gdzieś mi umknęła Twoja odpowiedź, dopiero dzisiaj ją zauważyłam.
Sefie pisze: 08 cze 2022, 23:26 A może nie Jego pytaj "dlaczego ja" tylko siebie. Obydwoje weszliście w małżeństwo w niedojrzały sposób. Przyszedł czas gdzie trzeba za to zapłacić i płaci za to zdecydowana większość forumowiczów.
Siebie pytam wciąż. Weszliśmy w niedojrzały sposób w małżeństwo, ale myślę że wiele małżeństw, jak nie większość, jest zawieranych przez nie do końca w 100% dojrzałe osoby, a małżonkowie (przy chęci obojga stron) się docierają i żyją razem, dojrzałość zdobywają także podczas wspólnych lat.
Sefie pisze: 08 cze 2022, 23:26 Nie wiem czy głupotą jest mówienie o kowalskiej. Póki mąż się oficjalnie nie przyznaje, ja bym się osobiście wstrzymał.
Ja na razie pytania obracam w żart, mówię że mąż jest za granicą lub zmieniam temat. O kowalskiej nie mówię.
Ona jest od kilku miesięcy, ja czuję się jakbym męża "kryła" i dzięki temu znajomi nie wiedzą, że mnie zdradził... Dla niego to dobre rozwiązanie. A dla mnie? Pewnie się dziwią że nie jesteśmy razem, bo tego przed całym światem nie można ukryć. A skoro nie wiedzą że mąż ma kowalską, to pewnie sądzą, że...no właśnie. Kto wie co siedzi w głowie mojego męża i jakich on informacji udziela innym - na pewno nie mówi o kowalskiej. Fakt że ja o kowalskiej nie mówię jest dobry dla mojego męża, nikt złego słowa o nim nie powie, jest pod takim parasolem, który sama nad nim trzymam. Jednak nie zamierzam w najbliższej przyszłości nikogo z otoczenia uświadamiać.
Sefie pisze: 08 cze 2022, 23:26 To co się dowiaduję to są opinie i plotki od innych osób a jest tego całkiem dużo, chociaż sam nie wypytuję, bardziej są to informacje od osób zszokowanych sytuacją.
Czy to dobrze? W moim odczuciu mi to pozwoliło na uwolnienie się. Żyję swoim życiem, nie zaprzątam sobie głowy żoną, szybciej wyzdrowiałem, nie ma płaszczenia się przed kimś. Żonie konsekwentnie pozwalam na ponoszenie odpowiedzialności swojego wyboru, stosuję mądra miłość.
Zazdroszczę takiego etapu. Ja wciąż jestem na takim "co mąż o mnie pomyśli, czy wypada mi wyjechać gdzieś we dwie z koleżanką itp."
Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego. Łk 1,37.
Jastarnia
Posty: 227
Rejestracja: 15 lis 2021, 11:34
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Ja i niepewna przyszłość małżeństwa

Post autor: Jastarnia »

Nirwanna pisze: 14 cze 2022, 9:04 Zwłaszcza, że my przez ogół osób nas znających też byliśmy uważani za szczęśliwe małżeństwo, a jednak ono się posypało. Czyli ta najgłębsza prawda o nas była zgoła inna niż prezentacja na zewnątrz.
My również... :(

Dziękuję za obszerne wyjaśnienie ;)
Nirwanna pisze: 14 cze 2022, 9:04 Problemem który do nich doprowadził - ma za zadanie zająć się ten, który ten problem wygenerował.
Jeśli Ty próbujesz załatwić ten problem, jesteś w uwieszeniu się na mężu, w ubożkowaniu go i w nadodpowiedzialności.
Cbdu ;-)
"Cbdu" :lol:

Nadodpowiedzialność to moje drugie imię w tym małżeństwie.
Czy próbuję załatwić ten problem - poniekąd tak. Ponieważ czuję swój udział w kryzysie. Mam poczucie winy, że nie spełniałam oczekiwań męża na tyle, że mąż musiał sobie znaleźć kowalską.
Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego. Łk 1,37.
Sefie
Posty: 630
Rejestracja: 23 paź 2021, 23:01
Płeć: Mężczyzna

Re: Ja i niepewna przyszłość małżeństwa

Post autor: Sefie »

Jastarnia pisze: 17 cze 2022, 15:52 Ja wciąż jestem na takim "co mąż o mnie pomyśli, czy wypada mi wyjechać gdzieś we dwie z koleżanką itp."
Ostatnio byłem na wyjeździe integracyjnym, który organizowała firma. Żonę poinformowałem, że jadę dogadaliśmy się w sprawie dzieci. Morze, kino, sauna, dyskoteka, zwiedzanie, masa śmiechu. Naładowałem baterie, nie widzę powodu martwić się tym co myśli sobie żona. Nie robię nic złego, dochowuje wierności.
Ona odchodząc nie oglądała się na mnie i nasze dzieci.

Jastarnia,
Wszystko jest do osiągnięcia. Od nas samych dużo zależy jak szybko się odwiesimy. Mi pomaga żywa więź z Bogiem. Miłości do dzieci i siebie. Brak czasu na nudę, ciągle coś robię, dużo czytam. Teraz zabrałem się za polecane "porozumienie bez przemocy" bo leżała i czekała na swoją kolej. Mi w odwieszeniu pomogło dobrze zorganizowane i satysfakcjonujące życie. Brak oczekiwań czegokolwiek od żony, zaakceptowanie że żyje sam i tak pewnie zostanie. Jedyny minus to życie w celibacie ale da się i to ogarnąć. Rok czasu żony nie ma przy mnie i jakoś daje radę.

Żona miała być szczęśliwa, miała uwolnić się odemnie jak to twierdziła. Kiedy ją widziałem jakiś czas temu w emocjach kazała mi modlić się o jej śmierć, dosłownie to jej słowa. Tak niestety wygląda to szczęście po odejściu. Moralnie sama się łamie bo wie, że źle robi ale cóż jak wybrała tak ma. Ważne że sumienie w niej pracuje. Jej bardzo zależało na zgodzie na rozwód żeby wziąć tylko część winy na siebie i żeby się rozgrzeszyć no i nie ma. Wie, że do końca życia będzie żyła z moralną odpowiedzialnością za rozbicie rodziny i to ją łamie. Ale to jej problem.
Miłości bez krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie uniesiecie.
Jan Paweł II
Jastarnia
Posty: 227
Rejestracja: 15 lis 2021, 11:34
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Ja i niepewna przyszłość małżeństwa

Post autor: Jastarnia »

Sefie pisze: 17 cze 2022, 17:16 Żona miała być szczęśliwa, miała uwolnić się odemnie jak to twierdziła. Kiedy ją widziałem jakiś czas temu w emocjach kazała mi modlić się o jej śmierć, dosłownie to jej słowa. Tak niestety wygląda to szczęście po odejściu. Moralnie sama się łamie bo wie, że źle robi ale cóż jak wybrała tak ma. Ważne że sumienie w niej pracuje. Jej bardzo zależało na zgodzie na rozwód żeby wziąć tylko część winy na siebie i żeby się rozgrzeszyć no i nie ma. Wie, że do końca życia będzie żyła z moralną odpowiedzialnością za rozbicie rodziny i to ją łamie. Ale to jej problem.
Piszesz tak jakbyś już nie widział szansy na Wasze pojednanie, jakbyś uważał że nigdy nie będziecie razem. Tak naprawdę myślisz i czujesz czy po prostu masz takie podejście ponieważ jest dla Ciebie "zdrowsze"? Nie bierzesz pod uwagę jej powrotu?
Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego. Łk 1,37.
Sefie
Posty: 630
Rejestracja: 23 paź 2021, 23:01
Płeć: Mężczyzna

Re: Ja i niepewna przyszłość małżeństwa

Post autor: Sefie »

Jastarnia pisze: 19 cze 2022, 6:42 Piszesz tak jakbyś już nie widział szansy na Wasze pojednanie, jakbyś uważał że nigdy nie będziecie razem. Tak naprawdę myślisz i czujesz czy po prostu masz takie podejście ponieważ jest dla Ciebie "zdrowsze"? Nie bierzesz pod uwagę jej powrotu?
Zdrowiej mi jest przyjąć do wiadomości stan w jakim jestem i że sam po ludzku nic z nim nie zrobię. Przestałem żyć nadzieją, że żona mnie zauważy, zatęskni czy że wróci. Pojednaniu nie sprzyja charakter zatwardziałego serca mojej żony, która prędzej porani siebie samą do żywego niż przyzna się do błędu czy pojedna. O ile wcześniej dotyczyło to relacji z innymi ludźmi tak teraz dotyczy to mojego małżeństwa. A czy do pojednania dojdzie za rok, dwa, pięć, dziesięć, nie wiem, możliwe, czy będziemy jeszcze razem, nie wiem, możliwe ale to przyszłość której nie znam a pojednanie też nie zależy tylko ode mnie. Żyje tym co mam na wyciągnięcie ręki czyli dniem dzisiejszym.

Poza tym to ona więcej traci nie ja :)
Miłości bez krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie uniesiecie.
Jan Paweł II
Jastarnia
Posty: 227
Rejestracja: 15 lis 2021, 11:34
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Ja i niepewna przyszłość małżeństwa

Post autor: Jastarnia »

Sefie pisze: 19 cze 2022, 10:32 Poza tym to ona więcej traci nie ja :)
Ponieważ? Zaintrygowało mnie to stwierdzenie.
Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego. Łk 1,37.
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Ja i niepewna przyszłość małżeństwa

Post autor: Pavel »

Jastarnia pisze: 19 cze 2022, 22:15
Sefie pisze: 19 cze 2022, 10:32 Poza tym to ona więcej traci nie ja :)
Ponieważ? Zaintrygowało mnie to stwierdzenie.
Zanim wypowie się Sefie, podzielę się ja, bowiem to jego stwierdzenie było/jest mi bardzo bliskie.
W trakcie kryzysu, gdy już stanąłem na nogi, gdy zacząłem solidnie wdrażać plan naprawy samego siebie, doszedłem do takiego wniosku:
Ja będę z całych sił (czyli na tyle na ile potrafię na bieżąco) zmieniał siebie by zmierzać w kierunku stawania się najlepszą wersją siebie.
Jeżeli żona tego nie zauważy i nie zdecyduje się wrócić, naprawiać oczywiście stracę ja, stracą dzieci (rozbita rodzina). Najbardziej jednak straci żona, bowiem nie będzie miała okazji być towarzyszką życia fajnego, zdrowego/zdrowiejącego, dojrzałego/dojrzalszego, całkiem mądrego mężczyzny (wreszcie!).

A ja? Ja sobie poradzę i będę szczęśliwy tak czy owak :)
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Sefie
Posty: 630
Rejestracja: 23 paź 2021, 23:01
Płeć: Mężczyzna

Re: Ja i niepewna przyszłość małżeństwa

Post autor: Sefie »

Jastarnia pisze: 19 cze 2022, 22:15
Sefie pisze: 19 cze 2022, 10:32 Poza tym to ona więcej traci nie ja :)
Ponieważ? Zaintrygowało mnie to stwierdzenie.
Moje doświadczenie jest takie, że kryzys był mi potrzebny od chociażby po to żeby dowiedzieć się czegoś o sobie. Dowiedzieć o słabych stronach i problemach, które wniosło się w małżeństwo, co się z nimi zrobiło i co dalej z nimi planuje. Analogicznie w stosunku do dobrych stron. Po części poznałem problemy domów rodzinnych, to co złego wyniosłem ze swojego ucinam.

Efekt jest taki, że mi śmielej idzie się przez życie, lepiej widzę konsekwencje swoich zachowań i dobrych i złych. Lepiej żyje mi się samemu ze sobą ale też z ludźmi bo i lepiej ich rozumiem.

Kiedy widzę żonę i rozmawiam z nią widzę te same schematy, ten sam stan świadomości i tą samą mentalność jak sprzed kryzysu. Nie zrobiła nic do przodu aby popracować nad bolączkami małżeństwa a moralnie nastąpił wręcz regres. Takie rzeczy jakoś łatwiej mi się zauważa i bardziej rażą, niestety za kogoś tego się nie zrobi.

Efekt jest taki, że to mi się żyje lepiej ale też tak mi się wydaje stałem się lepszym człowiekiem dla innych, bardziej świadomy samego siebie i potrzeb innych osób. A jeśli żona nie chce tego widzieć to jej strata. Ja sobie poradzę.
Miłości bez krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie uniesiecie.
Jan Paweł II
Jastarnia
Posty: 227
Rejestracja: 15 lis 2021, 11:34
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Ja i niepewna przyszłość małżeństwa

Post autor: Jastarnia »

Minęło niemal pół roku od założenia mojego wątku.
Nigdy nie przypuszczałam, że moje życie będzie tak wyglądać.
Mąż nadal milczy. Ja milczę. Wiem że jest szczęśliwy z kowalską, zabiera ją na wakacje, spędzają razem czas.
Przyjęłam do wiadomości, że on do mnie nie wróci. To było trudne, ale czas się z tym pogodzić. Nie żyję już nadzieją, nie mam jej.
Spotykam się z ludźmi, wyruszam czasem na samotne lub mniej samotne wyjazdy.
To nie to samo. Nie ma tego szczęścia, tej radości. Jest we mnie rozgoryczenie, żal. Nie rozdrapuję ran, on same krwawią na widok pełnych szczęśliwych rodzin, zakochanych par. Krwawią w ciszy mojego domu, krwawią wśród ludzi.
Najbardziej boli chyba to, że ja zostałam porzucona, a jestem nieszczęśliwa, on zdradził, a jest bardzo szczęśliwy.
Może jeszcze kiedyś zaświeci dla mnie słońce.
Pozdrawiam, Jastarnia.
Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego. Łk 1,37.
Sefie
Posty: 630
Rejestracja: 23 paź 2021, 23:01
Płeć: Mężczyzna

Re: Ja i niepewna przyszłość małżeństwa

Post autor: Sefie »

Jastarnia pisze: 27 lip 2022, 15:59 Minęło niemal pół roku od założenia mojego wątku.
Nigdy nie przypuszczałam, że moje życie będzie tak wyglądać.
Mąż nadal milczy. Ja milczę. Wiem że jest szczęśliwy z kowalską, zabiera ją na wakacje, spędzają razem czas.
Przyjęłam do wiadomości, że on do mnie nie wróci. To było trudne, ale czas się z tym pogodzić. Nie żyję już nadzieją, nie mam jej.
Spotykam się z ludźmi, wyruszam czasem na samotne lub mniej samotne wyjazdy.
To nie to samo. Nie ma tego szczęścia, tej radości. Jest we mnie rozgoryczenie, żal. Nie rozdrapuję ran, on same krwawią na widok pełnych szczęśliwych rodzin, zakochanych par. Krwawią w ciszy mojego domu, krwawią wśród ludzi.
Najbardziej boli chyba to, że ja zostałam porzucona, a jestem nieszczęśliwa, on zdradził, a jest bardzo szczęśliwy.
Może jeszcze kiedyś zaświeci dla mnie słońce.
Pozdrawiam, Jastarnia.
Jastarnia,

Można żyć samemu i być szczęśliwym. Trzeba jakoś się w tym odnaleźć, zadać sobie trochę trudu. Bo życie bez małżonków toczy się dalej a przed małżeństwem też jakoś żyliśmy bez nich i też byliśmy szczęśliwi.

Mi w pozbieraniu się pomogło porzucenie nadziei, że żona wróci. Całkiem nieoczekiwanie okazało się, że odnowiliśmy kontakt. Na tyle, że wprowadziła się na kilka dni. Nie wiem czy w celu sprawdzenia czy coś jeszcze może być między nami czy do celów rozwodowych, być może nagrywała jakieś rozmowy.
Tego nie wiem, okaże się ale nie zdziwi mnie już nic.

Też nie stawiam sobie jakiś oczekiwań i nie łamię się. Trzeba żyć swoim życiem bo nie da się zmusić kogoś do bycia z nami, nie warto w ludziach pokładać nadzieję.
Miłości bez krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie uniesiecie.
Jan Paweł II
Jastarnia
Posty: 227
Rejestracja: 15 lis 2021, 11:34
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Ja i niepewna przyszłość małżeństwa

Post autor: Jastarnia »

Sefie pisze: 27 lip 2022, 18:30 Można żyć samemu i być szczęśliwym.
Brzmi jak oksymoron. Dla mnie to nierealne.
Na tyle, że wprowadziła się na kilka dni.
Jeszcze miesiąc temu napisałabym że Ci zazdroszczę powrotu żony. Teraz myślę że to ciężka próba. Jeszcze nie tak dawno marzyłam o tym by mąż wrócił, myślałam że go przyjmę takiego jakim jest. Teraz gdyby jakimś cudem się ocknął, nie wiedziałabym jak postąpić, co zrobić. To trudne.
Ale nie mam na to nadziei.

Blisko mi do uczuć które towarzyszą Flawless. To rozgoryczenie.

A ja.... Ja tylko chcialam miłości, czułości, zrozumienia. Czy to tak wiele, czy to za dużo. Tak bardzo brakuje mi bliskości, tej którą miałam w małżeństwie. Trudne to bylo małżeństwo, ale ktore nie jest. Były ciężkie dni, ale były też piękne. Teraz nie mam nic. Nawet nie mam z kim porozmawiać przed snem. Każdy ma swoje życie.

Nie mam nadziei na powrót męża. Nie mam nadziei na to że będę jeszcze szczęśliwa. Te pół roku mnie wykończyło.
Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego. Łk 1,37.
Sefie
Posty: 630
Rejestracja: 23 paź 2021, 23:01
Płeć: Mężczyzna

Re: Ja i niepewna przyszłość małżeństwa

Post autor: Sefie »

Jastarnia pisze: 27 lip 2022, 21:22
Sefie pisze: 27 lip 2022, 18:30 Można żyć samemu i być szczęśliwym.
Brzmi jak oksymoron. Dla mnie to nierealne.
To jest realne i tylko od Ciebie zależy. Pomyśl tylko gdzie upatrujesz swoje szczęście. Ja swoje małżeństwo zawierzyłem Bogu i przestałem się nim po ludzki zajmować. Bo może to czego ja bym chciał wcale dobre nie jest.
Jastarnia pisze: 27 lip 2022, 21:22 Jeszcze miesiąc temu napisałabym że Ci zazdroszczę powrotu żony.
Możesz mi zazdrościć ocieplenia stosunków i pewną otwartość ale to nie powrót. Do powrotu długa droga liczona w latach świetlnych o ile kiedykolwiek do tego dojdzie. Dużo ran do wyleczenia, dużo leków i strachu, no i rozwód w tle :)
Jastarnia pisze: 27 lip 2022, 21:22 Jeszcze nie tak dawno marzyłam o tym by mąż wrócił, myślałam że go przyjmę takiego jakim jest. Teraz gdyby jakimś cudem się ocknął, nie wiedziałabym jak postąpić, co zrobić. To trudne.
To co mogę powiedzieć od siebie. Nie zamykaj się na żaden scenariusz. Żyj swoim życiem, tym co dzisiaj. Jutro będziesz myślała co będzie jutro.
Jastarnia pisze: 27 lip 2022, 21:22 A ja.... Ja tylko chcialam miłości, czułości, zrozumienia. Czy to tak wiele, czy to za dużo. Tak bardzo brakuje mi bliskości, tej którą miałam w małżeństwie. Trudne to bylo małżeństwo, ale ktore nie jest. Były ciężkie dni, ale były też piękne.
Pamiętam Twoje pierwsze posty, kiedy opisywałaś męża, jego obraz był ponury. Zastanów się czy faktycznie za tym tęsknisz.
Jeśli to pustka to ja sobie z tym radziłem modlitwą i relacją z Bogiem. Jakoś żyję, do innej nie poszedłem i mam się całkiem dobrze, więc na swoim przykładzie powiem, że działa :)
Jastarnia pisze: 27 lip 2022, 21:22 Nie mam nadziei na powrót męża. Nie mam nadziei na to że będę jeszcze szczęśliwa. Te pół roku mnie wykończyło.
I tu wrócę do tego co napisałem, mi pomogło zaprzestanie życia w nadziei i skupieniu się na tu i teraz. Nie wiesz co będzie za kolejne pół roku. Może wróci, może będzie chciał a Ty nie będziesz. Poczekaj, zajmij się sobą.
Miłości bez krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie uniesiecie.
Jan Paweł II
Bławatek
Posty: 1625
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Ja i niepewna przyszłość małżeństwa

Post autor: Bławatek »

Jastarnia pisze: 27 lip 2022, 21:22
Sefie pisze: 27 lip 2022, 18:30 Można żyć samemu i być szczęśliwym.
Brzmi jak oksymoron. Dla mnie to nierealne.
Na tyle, że wprowadziła się na kilka dni.
Jeszcze miesiąc temu napisałabym że Ci zazdroszczę powrotu żony. Teraz myślę że to ciężka próba. Jeszcze nie tak dawno marzyłam o tym by mąż wrócił, myślałam że go przyjmę takiego jakim jest. Teraz gdyby jakimś cudem się ocknął, nie wiedziałabym jak postąpić, co zrobić. To trudne.
Ale nie mam na to nadziei.

Blisko mi do uczuć które towarzyszą Flawless. To rozgoryczenie.

A ja.... Ja tylko chcialam miłości, czułości, zrozumienia. Czy to tak wiele, czy to za dużo. Tak bardzo brakuje mi bliskości, tej którą miałam w małżeństwie. Trudne to bylo małżeństwo, ale ktore nie jest. Były ciężkie dni, ale były też piękne. Teraz nie mam nic. Nawet nie mam z kim porozmawiać przed snem. Każdy ma swoje życie.

Nie mam nadziei na powrót męża. Nie mam nadziei na to że będę jeszcze szczęśliwa. Te pół roku mnie wykończyło.
Jastarnio tak to już jest, że na początku marzy się o powrocie męża i przyjęciu go spowrotem tak jakby nic się nie wydarzyło, ale nadchodzi taki moment gdy obawiamy się tego powrotu bo albo już jesteśmy w innym miejscu i wiemy że nie chcemy takiego życia jakie wiedliśmy, albo mamy tyle zranień że powrót mógłby oznaczać pasmo wzajemnych pretensji i spięć.

Nie jest łatwo żyć samemu w świecie pełnym par i rodzin, ale paradoksalnie dzisiejsze czasy dają nam wiele możliwości na to by nie czuć się samotnie wśród ludzi. W dzisiejszych czasach nikogo nie dziwi widok samotnej i samodzielnej kobiety czy to w kinie, czy na jakichś zajęciach czy np. na szlaku górskim. To my sami się blokujemy.

Moim największym marzeniem zawsze było być żoną i matką oraz zestarzeć się z mężem, z którym wspólnie byśmy przemierzali szlaki naszego życia. Na tą chwilę się nie da. Może kiedyś.

Ja jestem po wspólnym urlopie z synem i mężem, ale dobrze że jechaliśmy większą ekipą bo gdybyśmy sami mieli jechać to bym się non stop na męża wkurzała, bo jego egoizm wychodził w każdym momencie dnia i każdej sytuacji - od wyboru łóżka do sposobu wypoczywania i opieki nad dzieckiem. Mój mąż już tak ma zakodowane nawyki że żadne argumenty do niego nie przemawiają. On i jego dobro są najważniejsze. Miałam okazję obserwować inne małżeństwa - żadne nie było idealne, między innymi też były nieporozumienia ale nikt tam się nie obrażał na siebie. A ja wystarczyło, że mężowi zwróciłam uwagę że zamiast zajmować się cudzym dzieckiem powinien spędzać czas z synem, byłam przez niego uważana za złoze. No niestety tak mam, że jak mi się coś niepodobna to o tym mówię a nie duszę w sobie tak jak mój mąż. Oczywiście to nie były ataki z mojej strony tylko zwrócenie uwagi w celu refleksji. Refleksji u męża nie było.

I podpisuję się pod słowami Selfie - żyję tu i teraz, owszem mam wiele planów i życzeń co do przyszłości swojej, ale na zasadzie - coś zrobić, coś kupić, gdzieś pojechać - jak się nie udaje tych planów zrealizować to trudno. Znajdę inne cele zgodne ze mną.
Jastarnia
Posty: 227
Rejestracja: 15 lis 2021, 11:34
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Ja i niepewna przyszłość małżeństwa

Post autor: Jastarnia »

Sefie pisze: 27 lip 2022, 22:50 Pomyśl tylko gdzie upatrujesz swoje szczęście. Ja swoje małżeństwo zawierzyłem Bogu i przestałem się nim po ludzki zajmować. Bo może to czego ja bym chciał wcale dobre nie jest.
Do tego także ja dojrzałam. Po 5 miesiącach! Już nie proszę o męża powrót, tylko zawierzam Bogu siebie, męża i kowalską. Bożemu miłosierdziu. Tak szczerze, a kiedyś zastanawiałam się jak to oddać, bez proszenia, tylko tak zawierzyć.
Sefie pisze: 27 lip 2022, 22:50 Pamiętam Twoje pierwsze posty, kiedy opisywałaś męża, jego obraz był ponury. Zastanów się czy faktycznie za tym tęsknisz.
Jeśli to pustka to ja sobie z tym radziłem modlitwą i relacją z Bogiem. Jakoś żyję, do innej nie poszedłem i mam się całkiem dobrze, więc na swoim przykładzie powiem, że działa :)
A nie tęsknisz po prostu za drugim człowiekiem? Nie mówię o nowym związku, ale o bliskich przyjaźniach, rodzinie.
Mi bardzo brakuje takiej bliskości, długich rozmów, wspólnie spędzonego czasu. Widując się z przyjaciółmi przytulam ich na powitanie, a kiedyś było tylko "cześć". Rodziców przytulam jak nigdy, nawet w dzieciństwie.
Co do ponurego obrazu męża. Widzę jak niekiedy trudna była ta relacja i jak odbija się to teraz na moim życiu. Nie mam z nim kontaktu kilka miesięcy, ale wcześniej mąż nooo pisał do mnie kilka-naście razy dziennie, co robię, z kim itp. Jeśli nie odpisywałam od razu, za kilkanaście-dziesiąt minut był sms, że mam go gdzieś, że mi na nim nie zależy, że coś mam do ukrycia itp. Z czasem weszło mi w nawyk rzucanie wszystkiego i odpisywanie od razu - w pracy, trakcie prowadzenia auta, pod prysznicem.
Teraz w relacjach z przyjaciółmi czy rodziną powielam ten schemat. Znajomi nie odpisują parę godzin, to czuję się odrzucona i boję się że już nie chcą się ze mną przyjaźnić, ktoś z rodziny nie odbiera telefonu, zastanawiam się co zrobiłam nie tak. Potem odzywają się, oddzwaniają, a ze mnie spada ciężar i tak do następnej sytuacji. Tak boję się odrzucenia i samotności.
Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego. Łk 1,37.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Ja i niepewna przyszłość małżeństwa

Post autor: Caliope »

Jastarnio, jesteś może DDA? Bardzo boisz się samotności i odrzucenia przez ludzi. Polecam terapeutę by sobie z tym poradzić, też tak miałam, wpadałam w panikę jak ktoś mi nie odpisywał, od razu miałam scenariusze, że on mnie już nie chce. Teraz od prawie 3 lat, nauczyłam się żyć sama i kochać siebie oraz dbać o swoje samopoczucie. Mąż jest w domu tylko ciałem, rodzina moja ma swoje sprawy, zawsze byłam sama, ale teraz mam syna i moje ukochane zwierzaczki i synek i one są zawsze ze mną i mnie potrzebują. Mam pracę w której mam mnóstwo ludzi co zaspokaja moje pragnienia bycia wśród ludzi i to wystarczy.
ODPOWIEDZ