Ale jaki masz cel zmiany?Muszę stwierdzić, że nie potrafię się zmienić, jestem oporna. Mój mąż ma do mnie tyle zastrzeżeń, że w ogóle siebie nie poznaje. Wiem, że powinnam zmieniać się dla siebie, jednak to co dzieję się teraz w moim życiu jest nierozerwalnie związana z moim mężem, z tym, że odszedł, zostawił mnie i dzieci, więc powinnam brać pod uwagę to co mówi o mnie, a mówi o mnie źle.
Dlaczego pytam. Ja kiedy za cel obrałam sobie zmianę swoich ciężkich cech po to aby mi było lepiej funkcjonować i żyć jest mi łatwiej to raz, a dwa to ja widzę zmiany w sobie i mnie motywują do dalszej pracy. Gdy próbowałam zmienić się dla męża, a on tych zmian nie zauważał denerwowałam się i frustrował i miałam dość.
To może lepiej nie rozmawiać na temat małżeństwa przez jakiś czas jeśli rozmowa sprowadza się do tego samego?Mąż zawsze podczas rozmów dotyczących naszego małżeństwa mówi, że mogłam mieć wszystko i straciłam wszystko na własne życzenie. Kiedyś mówił, że zabierze mi dzieci, teraz w tym temacie uspokoił się, ale nie wiem co jest w jego głowie. Mówi, że mam osobowość psychopatyczną i upajam się jego cierpieniem i tym, że nie ma gdzie mieszkać. Czuję, że on obwinia mnie za to co poczuł do tej dziewczyny, a jednocześnie czuje się usprawiedliwiony w zakresie tego co między nimi było. Kilka razy podkreślił u psychoterapeutki (jak jeszcze chodził), że wcześniej już było źle, czyli miał prawo pisać tak z nią i nie wiem co jeszcze.
Ja ostatnio mimo, że jest do bani to wyrzuciłam z słownika słowo rozwód i wyprowadź się. Przestałam rozmawiać na temat małżeństwa, bo również emocje brały górę i zamiast konstruktywnej rozmowy wychodziło przerzucanie odpowiedzialności i potok niepotrzebnych słów.
I stwierdziłam, że nie ma sensu brać winny na siebie ani szukać winy gdzie indziej. Było czasu nie cofnę ale mam wpływ na komunikację z mężem teraz i dokładam wszelkich starań, by tematy z przeszłości tam zostały. Ja w kłótniach potrafiłam przywołać jakieś wydarzenie z przed lat i katować nim siebie i męża. To wszystko odwracało uwagę od tego co jest teraz. Burzyło mój spokój i opanowanie.
Rozchorowało się bardziej po wyjeździe?Dochodzi do absurdów, mąż potrafi zabrać dziecko na jakiś wyjazd, mimo, że dziecko miało rano stan podgorączkowy, a ja nie wiem co powinnam zrobić w tej sytuacji. Mąż moich słów chyba nie potraktował poważnie, stwierdził że wymyślam. Tylko jak dziecko potem faktycznie rozchoruje się już na poważnie to ja się nim zajmuje, a mąż mówi po prostu jak to się mogło stać. Mąż jest przyzwyczajony, że nasze dzieci zawsze mało chorowały, bo dbałam o ich odporność. Nie chcę się upierać, zabierać mężowi decyzyjności w sprawie dzieci, nie chcę jak to mąż mówi stawiać na swoim, bo to też mi zarzuca.
Ja tak mam, że jeszcze nic się nie dzieje z dzieckiem ale ja wiem, że będzie się działo i zawsze zakładam najgorsze. Ograniczam tym myśleniem siebie i dzieci. Ważna jest komunikacja ja też mam z nią problem.
Ja jakoś swojego nie przekonuję.Inny osoby z tego forum, gdyby miały takiego współmałżonka jak ja to już dawno by go przekonały do siebie.
Ja też tak robiłam i teraz się pilnuję. Od grudnia jak postanowiłam, że mężowi i sobie przeszłości więcej wypominać nie będę i nie będę nią żyć i emocjonalnie przeżywać może miałam kilka wpadek i zakończyły się źle i to mnie utwierdziło w przekonaniu, że jednak decyzja była słuszna. Mi jest z tym lżej.Jestem "nierówna" w swoim postępowaniu, staram się i nagle tak jak teraz w obronie (przez atak) wypominam pisanie z tą dziewczyną. Mąż od razu wtedy znowu zaczyna o rozwodzie, temat związany z tą dziewczyną jest dla niego bardzo drażliwy.