Mąż powiedział, że nie kocha i wyprowadził się ...

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Firekeeper
Posty: 802
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Mąż powiedział, że nie kocha i wyprowadził się ...

Post autor: Firekeeper »

Muszę stwierdzić, że nie potrafię się zmienić, jestem oporna. Mój mąż ma do mnie tyle zastrzeżeń, że w ogóle siebie nie poznaje. Wiem, że powinnam zmieniać się dla siebie, jednak to co dzieję się teraz w moim życiu jest nierozerwalnie związana z moim mężem, z tym, że odszedł, zostawił mnie i dzieci, więc powinnam brać pod uwagę to co mówi o mnie, a mówi o mnie źle.
Ale jaki masz cel zmiany?

Dlaczego pytam. Ja kiedy za cel obrałam sobie zmianę swoich ciężkich cech po to aby mi było lepiej funkcjonować i żyć jest mi łatwiej to raz, a dwa to ja widzę zmiany w sobie i mnie motywują do dalszej pracy. Gdy próbowałam zmienić się dla męża, a on tych zmian nie zauważał denerwowałam się i frustrował i miałam dość.
Mąż zawsze podczas rozmów dotyczących naszego małżeństwa mówi, że mogłam mieć wszystko i straciłam wszystko na własne życzenie. Kiedyś mówił, że zabierze mi dzieci, teraz w tym temacie uspokoił się, ale nie wiem co jest w jego głowie. Mówi, że mam osobowość psychopatyczną i upajam się jego cierpieniem i tym, że nie ma gdzie mieszkać. Czuję, że on obwinia mnie za to co poczuł do tej dziewczyny, a jednocześnie czuje się usprawiedliwiony w zakresie tego co między nimi było. Kilka razy podkreślił u psychoterapeutki (jak jeszcze chodził), że wcześniej już było źle, czyli miał prawo pisać tak z nią i nie wiem co jeszcze.
To może lepiej nie rozmawiać na temat małżeństwa przez jakiś czas jeśli rozmowa sprowadza się do tego samego?

Ja ostatnio mimo, że jest do bani to wyrzuciłam z słownika słowo rozwód i wyprowadź się. Przestałam rozmawiać na temat małżeństwa, bo również emocje brały górę i zamiast konstruktywnej rozmowy wychodziło przerzucanie odpowiedzialności i potok niepotrzebnych słów.

I stwierdziłam, że nie ma sensu brać winny na siebie ani szukać winy gdzie indziej. Było czasu nie cofnę ale mam wpływ na komunikację z mężem teraz i dokładam wszelkich starań, by tematy z przeszłości tam zostały. Ja w kłótniach potrafiłam przywołać jakieś wydarzenie z przed lat i katować nim siebie i męża. To wszystko odwracało uwagę od tego co jest teraz. Burzyło mój spokój i opanowanie.
Dochodzi do absurdów, mąż potrafi zabrać dziecko na jakiś wyjazd, mimo, że dziecko miało rano stan podgorączkowy, a ja nie wiem co powinnam zrobić w tej sytuacji. Mąż moich słów chyba nie potraktował poważnie, stwierdził że wymyślam. Tylko jak dziecko potem faktycznie rozchoruje się już na poważnie to ja się nim zajmuje, a mąż mówi po prostu jak to się mogło stać. Mąż jest przyzwyczajony, że nasze dzieci zawsze mało chorowały, bo dbałam o ich odporność. Nie chcę się upierać, zabierać mężowi decyzyjności w sprawie dzieci, nie chcę jak to mąż mówi stawiać na swoim, bo to też mi zarzuca.
Rozchorowało się bardziej po wyjeździe?
Ja tak mam, że jeszcze nic się nie dzieje z dzieckiem ale ja wiem, że będzie się działo i zawsze zakładam najgorsze. Ograniczam tym myśleniem siebie i dzieci. Ważna jest komunikacja ja też mam z nią problem.
Inny osoby z tego forum, gdyby miały takiego współmałżonka jak ja to już dawno by go przekonały do siebie.
Ja jakoś swojego nie przekonuję. :roll:
Jestem "nierówna" w swoim postępowaniu, staram się i nagle tak jak teraz w obronie (przez atak) wypominam pisanie z tą dziewczyną. Mąż od razu wtedy znowu zaczyna o rozwodzie, temat związany z tą dziewczyną jest dla niego bardzo drażliwy.
Ja też tak robiłam i teraz się pilnuję. Od grudnia jak postanowiłam, że mężowi i sobie przeszłości więcej wypominać nie będę i nie będę nią żyć i emocjonalnie przeżywać może miałam kilka wpadek i zakończyły się źle i to mnie utwierdziło w przekonaniu, że jednak decyzja była słuszna. Mi jest z tym lżej.
Jagódka
Posty: 129
Rejestracja: 05 lut 2022, 15:36
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż powiedział, że nie kocha i wyprowadził się ...

Post autor: Jagódka »

Mąż chce mediacji, ale jak pytam co po nich oczekuje nie bardzo chce mi powiedzieć. Zastanawiam się czy taka mediacja może przynieść coś dobrego? Czy jeśli podczas mediacji nie podejmiemy jakiś wspólnych decyzji to będzie to źle widziane przez sąd podczas ewentualnej sprawy rozwodowej, że ja na nic się nie zgodziłam. Mąż dał mi numer i mówi, żebym ja zadzwoniła. Czemu nie zrobi tego sam, nie wiem. Czy jeśli nie zgodzę się na mediacje to będzie miało jakieś konsekwencje? Mąż mówi, że wiedział, że się nie zgodzę, że robię tak specjalnie, żeby cierpiał. Szczerze to mam obawy przed mediacją, że to kejny etap nieuchronnego.
Zamiast zajmować się zwykłymi sprawami rodzinnymi, muszę ciągle myśleć o mediacjach, podziałch majątku i innych dziwnych sprawach, zamiast cieszyć się życiem.
Mąż odszedł, bo tak chciał, a teraz oczekuję, żebym na wszystkie jego propozycję się zgadzała, a jak się nie zgadzam mówi, że robię to specjalnie.
Nie ma dnia, w sumie godziny, żebym nie myślała o tej sytuacji. Jedynie rano przed obudzeniem się dzieci, mogę się wypłakać, nie potrafię zrozumieć jak można zostawić rodzinę i brnąć coraz dalej i dalej.
Sefie
Posty: 630
Rejestracja: 23 paź 2021, 23:01
Płeć: Mężczyzna

Re: Mąż powiedział, że nie kocha i wyprowadził się ...

Post autor: Sefie »

Jagódka pisze: 06 cze 2022, 12:21 Mąż chce mediacji, ale jak pytam co po nich oczekuje nie bardzo chce mi powiedzieć. Zastanawiam się czy taka mediacja może przynieść coś dobrego? Czy jeśli podczas mediacji nie podejmiemy jakiś wspólnych decyzji to będzie to źle widziane przez sąd podczas ewentualnej sprawy rozwodowej, że ja na nic się nie zgodziłam. Mąż dał mi numer i mówi, żebym ja zadzwoniła. Czemu nie zrobi tego sam, nie wiem. Czy jeśli nie zgodzę się na mediacje to będzie miało jakieś konsekwencje? Mąż mówi, że wiedział, że się nie zgodzę, że robię tak specjalnie, żeby cierpiał. Szczerze to mam obawy przed mediacją, że to kejny etap nieuchronnego.
Zamiast zajmować się zwykłymi sprawami rodzinnymi, muszę ciągle myśleć o mediacjach, podziałch majątku i innych dziwnych sprawach, zamiast cieszyć się życiem.
Mąż odszedł, bo tak chciał, a teraz oczekuję, żebym na wszystkie jego propozycję się zgadzała, a jak się nie zgadzam mówi, że robię to specjalnie.
Nie ma dnia, w sumie godziny, żebym nie myślała o tej sytuacji. Jedynie rano przed obudzeniem się dzieci, mogę się wypłakać, nie potrafię zrozumieć jak można zostawić rodzinę i brnąć coraz dalej i dalej.
Mediacje nie są obowiązkowe. Odbywają się za wspólną zgodą obu stron. Sądowi nic do tego czy się zgodzisz czy nie. Masz prawo iść, masz prawo nie.

Mediacje czasami mylnie uważane są za formę terapii małżeńskiej.
Jagódka pisze: 06 cze 2022, 12:21 ... że robię tak specjalnie, żeby cierpiał.
... Biedny ... :(
Miłości bez krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie uniesiecie.
Jan Paweł II
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Mąż powiedział, że nie kocha i wyprowadził się ...

Post autor: Ruta »

Jagódka pisze: 06 cze 2022, 12:21 Mąż chce mediacji, ale jak pytam co po nich oczekuje nie bardzo chce mi powiedzieć. Zastanawiam się czy taka mediacja może przynieść coś dobrego? Czy jeśli podczas mediacji nie podejmiemy jakiś wspólnych decyzji to będzie to źle widziane przez sąd podczas ewentualnej sprawy rozwodowej, że ja na nic się nie zgodziłam. Mąż dał mi numer i mówi, żebym ja zadzwoniła. Czemu nie zrobi tego sam, nie wiem. Czy jeśli nie zgodzę się na mediacje to będzie miało jakieś konsekwencje? Mąż mówi, że wiedział, że się nie zgodzę, że robię tak specjalnie, żeby cierpiał. Szczerze to mam obawy przed mediacją, że to kejny etap nieuchronnego.
Zamiast zajmować się zwykłymi sprawami rodzinnymi, muszę ciągle myśleć o mediacjach, podziałch majątku i innych dziwnych sprawach, zamiast cieszyć się życiem.
Mąż odszedł, bo tak chciał, a teraz oczekuję, żebym na wszystkie jego propozycję się zgadzała, a jak się nie zgadzam mówi, że robię to specjalnie.
Nie ma dnia, w sumie godziny, żebym nie myślała o tej sytuacji. Jedynie rano przed obudzeniem się dzieci, mogę się wypłakać, nie potrafię zrozumieć jak można zostawić rodzinę i brnąć coraz dalej i dalej.
Rozumiem twój stres, także takie etapy przechodziłam, nie raz się w tym zapętliłam. Bardzo powoli uczyłam się kierowania sobą, troski o siebie i tego, że ja wcale nie muszę. Nie muszę godzić się na to, co proponuje mój mąż. Nie muszę mieć obsesyjnych myśli. Nie muszę przejmować się tym, jak zareaguje mój mąż oraz tym, że nie spodoba mu się moja niezgoda. Jego reakcja, jego odpowiedzialnośc. Ja odpowiadam za to, by swoje reakcje, potrzeby komunikować z szacunkiem oraz za to by chronić siebie i naszą rodzinę.

Co do mediacji, warto z nich skorzystać. Mąż przedstawia tam swoje stanowisko, ty masz prawo przedstawić swoje. Warto zadbać o to, kto będzie mediatorem, aby był on bezstronny. Mediator nie może wspierać żadnej ze stron, to naruszenie etyki zawodowej. Zdarzają się jednak mediatorzy, którzy starają się przekonać do rozwodu i chcą narzucić mediacje o warunkach rozwodu. W takiej sytuacji warto od razu stanowczo zaprotestować, w razie potrzeby zmienić mediatora, a nawet napisac skargę. Mediator nie ma prawa nakłaniać do zmiany stanowiska.

Co do zasady niepodjęcie próby mediacji nie jest dobrze widziane. Natomiast nie chodzi o to, by dobrze wypaść lub nie wypaść źle. To nie jest dobry powód podjęcia lub nie podjęcia mediacji.

Mediacja jest poufna, oznacza to, ze poruszane podczas mediacji kwestie pozostają poufne i jeśli nie dojdzie do podpisania porozumienia, nie można powoływać się na przebieg mediacji przed sądem. Nie ma znaczenia czy zakończyły się porozumieniem, kto się na co nie zgodził.

Mediator szuka punktów wspólnych, dróg porozumienia, uwzględniając prawo każdej ze stron mediacji do jej stanowiska i pozostania przy nim.

W ramach mediacji można na przykład zgodzić się, że nie ma zgody co do kwestii rozwodu i nie ma tu pola do negocjacji, ale można ustalić inne kwestie, wychowawcze, finansowe. Nie ma obowiązku zgadzania się na podział majątku, czy rozdzielność, ani na cokolwiek innego.

Nawet jeśli nie uda się porozumieć co do żadnej kwestii, widzę jedną dużą zaletę mediacji dla małżonków w kryzysie. Jest to szansa by się nawzajem wysłuchali. Mediator pilnuje, by każdy mógł bezpiecznie, bez bycia atakowanym, przedstawić swoje stanowisko, swój sposób widzenia kryzysu, możliwych rozwiązań oraz powody na przykład niezgody na rozwód. To takze okazja by w bezpieczny sposób zakomunikować potrzeby, swoje, dzieci.

Jesteś pod dużą presją męża, masz wiele obaw, tak odczytuję twoje ostatnie posty. To sygnał, że warto zacząc chronić siebie i swoje granice. Pomaga odwołanie się do Boga, gdy bronisz swoich słusznych praw, także w małżeństwie, Bóg jest przy tobie. Przy twoim mężu takze. Po waszej stronie.

Mediacje warto zawierzyć, na przykład Świętej Rodzinie.
Jagódka
Posty: 129
Rejestracja: 05 lut 2022, 15:36
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż powiedział, że nie kocha i wyprowadził się ...

Post autor: Jagódka »

Ruta pisze: 06 cze 2022, 14:55 Co do mediacji, warto z nich skorzystać. Mąż przedstawia tam swoje stanowisko, ty masz prawo przedstawić swoje. Warto zadbać o to, kto będzie mediatorem, aby był on bezstronny. Mediator nie może wspierać żadnej ze stron, to naruszenie etyki zawodowej. Zdarzają się jednak mediatorzy, którzy starają się przekonać do rozwodu i chcą narzucić mediacje o warunkach rozwodu. W takiej sytuacji warto od razu stanowczo zaprotestować, w razie potrzeby zmienić mediatora, a nawet napisac skargę. Mediator nie ma prawa nakłaniać do zmiany stanowiska.
Chciałabym znaleźć innego mediatora niż sugeruje mąż. Jednak mąż jest niecierpliwy.
W ogóle ostatnio stał się jakiś agresywny, generalnie zawsze był raczej spokojny, a teraz jest bardzo wybuchowy. Może chce mnie przestraszyć, sama już nie wiem.
Ruta pisze: 06 cze 2022, 14:55 Jesteś pod dużą presją męża, masz wiele obaw, tak odczytuję twoje ostatnie posty. To sygnał, że warto zacząc chronić siebie i swoje granice. Pomaga odwołanie się do Boga, gdy bronisz swoich słusznych praw, także w małżeństwie, Bóg jest przy tobie. Przy twoim mężu takze. Po waszej stronie.
To prawda, mąż na mnie naciska. Wyznacza jakieś terminy. Trudno mi stawiać granice, a nawet jeśli próbuje, to mąż się denerwuje i zarzuca mi złośliwość i ogólnie działanie na przekór.
Czy to odwołanie do Boga ma być tylko w modlitwie, bo przyznam, że odwołanie do Boga w rozmowie z mężem, sprawia, że on się denerwuje. On ogólnie mówi, że nie wątpi w Boga, ale jednocześnie mówi, że Bóg go mną pokarał.
Mąż ciągle doszukuje się w moim zachowaniu czegoś negatywnego, wmawia mi, że w jakiejś sytuacji (które miała miejsce aktualnie) się złościłam, chociaż tak nie było. Ponadto ciągle zahacza o jakieś sytuacje z przeszłości. Sam do tego wraca albo nawiązuje do przeszłości przy okazji rozmowy na inny temat. Nie wiem czego on ode mnie chce, po co do tego wraca. Czasami mam dosyć mówienia tego, że to przeszłość i nic nie mogę zrobić, w żaden sposób naprawić i znowu chcę się tłumaczyć a to powoduje, jeszcze większą jego agresję.
Firekeeper
Posty: 802
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Mąż powiedział, że nie kocha i wyprowadził się ...

Post autor: Firekeeper »

Jagódka ja też taką byłam, ciągle szukałam czegoś negatywnego na męża, rozpamiętywałam przeszłość. Pewne wydarzenia nawet z czasem zyskiwały na mocy, dochodziły nowe szczegóły, wyolbrzymienia. Mnie mąż bardzo denerwował tłumaczeniem się. To mnie zachęcało tylko do jeszcze większej konfrontacji. Nie wiem szczerze mówiąc co mnie powstrzymało przed robieniem tego dalej. Ale jak obiecałam sobie, że koniec z przeszłością, nie wracam do niej nawet w kłótni. Trzymam się tego i jest mi z tym tak dobrze, że nie wiem czemu miało służyć moje użalanie się nad sobą. Może właśnie tylko użalanie i robienia z siebie ofiary. Mąż też chyba na terapii nauczył się jednego zdania które mi za każdym razem kiedy wracałam do przeszłości powtarzał. ,, Przeszłość minęła i nie mam na nią wpływu, mam wpływ tylko na to co jest dziś " Ja oczywiście na to, że jeśli nie rozwiążemy przeszłości to będzie się ciągnęła i zaczynałam znów przywoływanie wydarzeń, a on po prostu w tym momencie zaczął wychodzić. Kilka razy biegłam za nim dalej krzycząc ale widząc, że on nie reaguje odpuściłam. Nie dawał się w to wciągnąć. Może to akurat skłoniło mnie do zaprzestania wspominania przeszłości 🤔 Jak to Pavel na forum pisał nie da się kłócić w pojedynkę. Coś w tym jest.
Jagódka
Posty: 129
Rejestracja: 05 lut 2022, 15:36
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż powiedział, że nie kocha i wyprowadził się ...

Post autor: Jagódka »

Firekeeper pisze: 19 cze 2022, 13:30 Jagódka ja też taką byłam, ciągle szukałam czegoś negatywnego na męża, rozpamiętywałam przeszłość. Pewne wydarzenia nawet z czasem zyskiwały na mocy, dochodziły nowe szczegóły, wyolbrzymienia. Mnie mąż bardzo denerwował tłumaczeniem się. To mnie zachęcało tylko do jeszcze większej konfrontacji. Nie wiem szczerze mówiąc co mnie powstrzymało przed robieniem tego dalej. Ale jak obiecałam sobie, że koniec z przeszłością, nie wracam do niej nawet w kłótni. Trzymam się tego i jest mi z tym tak dobrze, że nie wiem czemu miało służyć moje użalanie się nad sobą. Może właśnie tylko użalanie i robienia z siebie ofiary. Mąż też chyba na terapii nauczył się jednego zdania które mi za każdym razem kiedy wracałam do przeszłości powtarzał. ,, Przeszłość minęła i nie mam na nią wpływu, mam wpływ tylko na to co jest dziś " Ja oczywiście na to, że jeśli nie rozwiążemy przeszłości to będzie się ciągnęła i zaczynałam znów przywoływanie wydarzeń, a on po prostu w tym momencie zaczął wychodzić. Kilka razy biegłam za nim dalej krzycząc ale widząc, że on nie reaguje odpuściłam. Nie dawał się w to wciągnąć. Może to akurat skłoniło mnie do zaprzestania wspominania przeszłości 🤔 Jak to Pavel na forum pisał nie da się kłócić w pojedynkę. Coś w tym jest.
Zastanawiam się po co to ciągłe wracanie do przeszłości przez męża. Przecież odszedł, wyprowadził się. Ja już go nie staram się przekonać w rozmowie, żeby wrócił.
Czy ty Firekeeper wiesz czemu wracałaś w rozmowach do przeszłości?
Firekeeper
Posty: 802
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Mąż powiedział, że nie kocha i wyprowadził się ...

Post autor: Firekeeper »

Jagódka tak jak mi się wydaje to głównie po to, by stawiać siebie w pozycji ofiary. Zależało mi na tym, żeby mąż widział jaki to on jest zły, a ja jaka biedna i pokrzywdzona. Chciałam żeby mi wynagrodził przeszłość. Ale na przestrzeni lat jak obserwuję to nawet jak mąż próbował mi wynagrodzić, tłumaczyć się, zapewniać robić cokolwiek to ja i tak wracałam do przeszłości w zasadzie żeby gnębić jego ale przy tym dołowałam siebie. To były takie działania zaczepne. Wyżywanie się. Niby chciałam żeby jakoś tą przeszłość naprawiać i zamknąć ale nie wiedziałam jak. A z czasem to mi to wypominanie to weszło w krew. Mąż krzywo się spojrzał i już miał jazdę, że 10 lat temu to on tak się zachował źle, że nie mogłam na niego liczyć i tak dalej. Chore i bezsensu tak naprawdę. Też ja w tym widzę manipulację i kontrolowanie. Na zasadzie skoro ja jestem biedna to Ty teraz musisz być posłuszny i nie robić nic złego. A to była już prosta droga do narzucania mojej wizji życia, tego jaki ma być mój mąż co może, a czego nie. Odcięłam się od tego, nie wspominam z mężem w rozmowach nic co było negatywne. Przestałam się dołować przeszłością. Nie mam wpływu na to co było i nic z tym nie zrobię. Skupiłam się na tym co jest dziś. Mi pomogło dużo to, że mąż przestał wchodzić ze mną w dyskusję i wychodził. Ale to też trwało, bo dalej próbowałam wypominać. Wkurzalam się, że go nie obchodzi to co było, że nie można od tak wymazać wszystkiego i zapomnieć jakby się nie wydarzyło, że trzeba to rozwiązać. Więcej żyłam przeszłością niż teraźniejszością.
Jagódka to tak o mnie z grubsza.
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Mąż powiedział, że nie kocha i wyprowadził się ...

Post autor: Pavel »

Firekeeper pisze: 20 cze 2022, 9:37 Jagódka tak jak mi się wydaje to głównie po to, by stawiać siebie w pozycji ofiary. Zależało mi na tym, żeby mąż widział jaki to on jest zły, a ja jaka biedna i pokrzywdzona. Chciałam żeby mi wynagrodził przeszłość. Ale na przestrzeni lat jak obserwuję to nawet jak mąż próbował mi wynagrodzić, tłumaczyć się, zapewniać robić cokolwiek to ja i tak wracałam do przeszłości w zasadzie żeby gnębić jego ale przy tym dołowałam siebie. To były takie działania zaczepne. Wyżywanie się. Niby chciałam żeby jakoś tą przeszłość naprawiać i zamknąć ale nie wiedziałam jak. A z czasem to mi to wypominanie to weszło w krew. Mąż krzywo się spojrzał i już miał jazdę, że 10 lat temu to on tak się zachował źle, że nie mogłam na niego liczyć i tak dalej. Chore i bezsensu tak naprawdę. Też ja w tym widzę manipulację i kontrolowanie. Na zasadzie skoro ja jestem biedna to Ty teraz musisz być posłuszny i nie robić nic złego. A to była już prosta droga do narzucania mojej wizji życia, tego jaki ma być mój mąż co może, a czego nie. Odcięłam się od tego, nie wspominam z mężem w rozmowach nic co było negatywne. Przestałam się dołować przeszłością. Nie mam wpływu na to co było i nic z tym nie zrobię. Skupiłam się na tym co jest dziś. Mi pomogło dużo to, że mąż przestał wchodzić ze mną w dyskusję i wychodził. Ale to też trwało, bo dalej próbowałam wypominać. Wkurzalam się, że go nie obchodzi to co było, że nie można od tak wymazać wszystkiego i zapomnieć jakby się nie wydarzyło, że trzeba to rozwiązać. Więcej żyłam przeszłością niż teraźniejszością.
Jagódka to tak o mnie z grubsza.
Podobają mi się wnioski.
Nieco tym co zaraz napiszę odbiegam od tematu wątku, chociaż co do istoty to dotyczy nas wszystkich. Czyli chyba warto ;)
Czy takowe wnioski zwerbalizowałaś Firekeeper mężowi?
Ja uważam, takie nauki wyciągnąłem przez te sześć lat w Sycharze, że warto wypowiadać głośno co dokładnie niewłaściwie robiłem, dlaczego tak się zadziało, przepraszam, proszę o wybaczenie, staram się zadośćuczynić (w sposób satysfakcjonujący moją „ofiarę” i będący do przyjęcia dla mnie).
Oczywiście przepraszam za to co ja zrobiłem. Całą resztę „zła tego świata” zostawiam z boku, na inną okazję.
Każdy odpowiada za swoje czyny, reakcje, słowa.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Jagódka
Posty: 129
Rejestracja: 05 lut 2022, 15:36
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż powiedział, że nie kocha i wyprowadził się ...

Post autor: Jagódka »

Dziękuję za odpowiedź Firekeeper.
Mój mąż czuję się bardzo pokrzywdzony, uważa że to moja wina, że musiał się wyprowadzić, że nie jest przy dzieciach, że nie ma gdzie mieszkać.
Czasami tak jak pisze Pavel przepraszam go, mówię, że teraz czegoś bym nie powiedziała, albo nie zrobiła, ale on raczej nie tego oczekuje, nie wiem co mogłoby być dla niego zadośćuczynieniem mojej strony. Może uuważa że jestem nieszczera. Może jak bym zniknęła, jego problem też by zniknął. Kiedyś nawet tak powiedział, że chce żebym zniknęła.
Firekeeper
Posty: 802
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Mąż powiedział, że nie kocha i wyprowadził się ...

Post autor: Firekeeper »

Pavel pisze: 21 cze 2022, 0:48
Czy takowe wnioski zwerbalizowałaś Firekeeper mężowi?
Nie mówiłam mu o wnioskach, bo mój mąż nie lubi takich rozmów. Dla niego lepiej przemawiają czyny. Najlepsze co mogłam zrobić i robię to nie wracać do przeszłości i to się na dziś bardzo opłaca i sprawdza. Np taki głupi przykład z dnia codziennego teraz: mój tata jak pił to kojarzył mi się ze spaniem na kanapie. Nie wiem ile razy mówiłam mojemu mężowi, żeby nie leżał, bo mnie to do białej gorączki doprowadza. On mi tłumaczył, że nie jest taki jak mój ojciec, a ja że mnie to nie obchodzi, bo nie chce widzieć go w salonie leżącego. Za każdym razem kiedy się położył to była awantura. Od grudnia jak zostawiłam całą przeszłość za sobą mąż kładzie się na kanapie ale patrzy czy zaraz nie wybuchnę. Mnie przestało to drażnić i w gratisie mam jeszcze przytulanie na kanapie. I po co było tkwić w przeszłości i przerzucać swoje frustracje na męża i rodzinę jak można było od razu to zostawiać i cieszyć się leżeniem razem na kanapie?! 😊
Firekeeper
Posty: 802
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Mąż powiedział, że nie kocha i wyprowadził się ...

Post autor: Firekeeper »

Jagódka pisze: 21 cze 2022, 8:47 Dziękuję za odpowiedź Firekeeper.
Mój mąż czuję się bardzo pokrzywdzony, uważa że to moja wina, że musiał się wyprowadzić, że nie jest przy dzieciach, że nie ma gdzie mieszkać.
Czasami tak jak pisze Pavel przepraszam go, mówię, że teraz czegoś bym nie powiedziała, albo nie zrobiła, ale on raczej nie tego oczekuje, nie wiem co mogłoby być dla niego zadośćuczynieniem mojej strony. Może uuważa że jestem nieszczera. Może jak bym zniknęła, jego problem też by zniknął. Kiedyś nawet tak powiedział, że chce żebym zniknęła.
Jagódka wyprowadził się i to jest jego decyzja. Nie wyrzuciłaś go za drzwi.

Nie przepraszaj i nie tłumacz jeśli to nic nie daje. Mój mąż tyle razy przepraszał i tłumaczył i nie o to mi chodziło. Chciałam widzieć jakąś zmianę w mężu. Ale tą zmianę uzależniłam od męża to on miał się zmienić, a ja według swojego mniemania byłam super. Zmień to z czym Tobie jest źle, to co Tobie przeszkadza w życiu na co dzień. Żeby nie być osobą sfrustrowaną, zmęczoną, przytłoczoną, bo to prosta droga do depresji, zniechęcenia i poczucia jakie masz, że może lepiej zniknąć. Też chciałam żeby mój mąż zniknął i pewnie jakby zniknął to bym niebo i ziemię poruszyła, żeby go znaleźć. A teraz zmieniam siebie i tylko siebie.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Mąż powiedział, że nie kocha i wyprowadził się ...

Post autor: Ruta »

Jagódka pisze: 19 cze 2022, 1:00
Ruta pisze: 06 cze 2022, 14:55 Co do mediacji, warto z nich skorzystać. Mąż przedstawia tam swoje stanowisko, ty masz prawo przedstawić swoje. Warto zadbać o to, kto będzie mediatorem, aby był on bezstronny. Mediator nie może wspierać żadnej ze stron, to naruszenie etyki zawodowej. Zdarzają się jednak mediatorzy, którzy starają się przekonać do rozwodu i chcą narzucić mediacje o warunkach rozwodu. W takiej sytuacji warto od razu stanowczo zaprotestować, w razie potrzeby zmienić mediatora, a nawet napisac skargę. Mediator nie ma prawa nakłaniać do zmiany stanowiska.
Chciałabym znaleźć innego mediatora niż sugeruje mąż. Jednak mąż jest niecierpliwy.
W ogóle ostatnio stał się jakiś agresywny, generalnie zawsze był raczej spokojny, a teraz jest bardzo wybuchowy. Może chce mnie przestraszyć, sama już nie wiem.
Ruta pisze: 06 cze 2022, 14:55 Jesteś pod dużą presją męża, masz wiele obaw, tak odczytuję twoje ostatnie posty. To sygnał, że warto zacząc chronić siebie i swoje granice. Pomaga odwołanie się do Boga, gdy bronisz swoich słusznych praw, także w małżeństwie, Bóg jest przy tobie. Przy twoim mężu takze. Po waszej stronie.
To prawda, mąż na mnie naciska. Wyznacza jakieś terminy. Trudno mi stawiać granice, a nawet jeśli próbuje, to mąż się denerwuje i zarzuca mi złośliwość i ogólnie działanie na przekór.
Czy to odwołanie do Boga ma być tylko w modlitwie, bo przyznam, że odwołanie do Boga w rozmowie z mężem, sprawia, że on się denerwuje. On ogólnie mówi, że nie wątpi w Boga, ale jednocześnie mówi, że Bóg go mną pokarał.
Mąż ciągle doszukuje się w moim zachowaniu czegoś negatywnego, wmawia mi, że w jakiejś sytuacji (które miała miejsce aktualnie) się złościłam, chociaż tak nie było. Ponadto ciągle zahacza o jakieś sytuacje z przeszłości. Sam do tego wraca albo nawiązuje do przeszłości przy okazji rozmowy na inny temat. Nie wiem czego on ode mnie chce, po co do tego wraca. Czasami mam dosyć mówienia tego, że to przeszłość i nic nie mogę zrobić, w żaden sposób naprawić i znowu chcę się tłumaczyć a to powoduje, jeszcze większą jego agresję.
Jagódka, sporo z tego co opisujesz w relacji między tobą a mężem przypomina mi czas, gdy mój mąż zdecydował się wewnętrznie na rozwód. Wymagało to od niego przyjęcia pewnej wewnętrznej narracji, która taką decyzję uzasadniała: zawsze było źle, nic nas nie łączy i może nawet nigdy nie łączyło. Oraz drugiej narracji, która zwalniała męża z poczucia winy za niedochowanie przysięgi, rozbicie małżeństwa. Z tym też było prosto: żona, czyli ja, to potwór od którego trzeba się jak najszybciej uwolnić. Wtedy tego wszystkiego nie rozumiałam i bardzo się przejmowałam zarzutami męża, czułam się zdezorientowana, winna. Próbowałam też mężowi różne rzeczy tłumaczyć.
Ostatnio oglądałam wystąpienie Pana Jacka Pulikowskiego, Postawa wobec odchodzącego małżonka, jest dostępne na sycharowskim kanale You Tube. Polecam. Tam Pan Pulikowski dokładnie wyjaśnia manipulację jakiej na sobie (i otoczeniu - dodam) dokonuje mężczyzna, który zamierza porzucić rodzinę. Mąż w kryzysie opisuje sytuację tak, że winna wszystkiemu jest wyłącznie żona, a on nie ma praktycznie innego wyjścia, niż odejść, jest wręcz do tego przez żonę przymuszony. Dlatego jest w tym bardzo przekonujący, bo sam wierzy w to co mówi, jest to logicznie ułożone, poskładane.

Dlatego napisałam o tym odwołaniu się do Boga. Doprecyzuję: wewnętrznym odwołaniu, w sobie. Bóg jest Prawdą. Odwołanie do Niego pomaga nie wejść w fałszywą narrację. Pomaga też zmierzyć się z reakcją. Mój mąż, gdy nie przyjęłam jego narracji (powinniśmy się rozwieść jak najszybciej, jestem winna i wobec tego winna też jemu by jak najszybciej go od siebie uwolnić) stał się agresywny. Odwołując się do Boga i szukając w Nim oparcia, w prawdzie o naszym małżeństwie, o jego nierozerwalności, dałam radę nie tylko oprzeć się, ale i z czasem obronić, postawić granice agresji. Mi zajęło to dużo czasu, dużo bólu, zranień, bylam pogubiona, nie miałam w sobie zaufania do Boga, nie dowierzałam też sobie. Ale takie powolne stawanie w prawdzie o mnie, o nas, o naszym małżenstwie dodawało mi sił.

Przyszedł dzień w którym ponownie założyłam obrączkę na palec, pokazałam ją mężowi i powiedziałam: jestem twoją żoną, matką twoich dzieci i zasługuję na twój szacunek. Sama czułam jak bardzo było to mocne, bo stanęłam przed moim mężem w godności żony, którą mam. I stałam tam w obecności Boga, który był tak samo obecny jak w dniu, w którym zostaliśmy sakramentalnymi małżonkami.
To nie jest tak, że mąż od tego dnia stał się wobec mnie miły i uprzejmy. Ale wiele się zmieniło, także w mojej postawie.

Natomiast co do przyjęcia zarzutów męża, na takim etapie kryzysu byłabym ostrożna. Bombardowanie poczuciem winy ma skłonić żonę do zgody na rozwód. To nie jest konstruktywna rozmowa o tym co naprawić, ale manipulacja sobą, żoną, otoczeniem. W to wchodzić moim zdaniem nie warto.

Zaznaczam: uznanie swoich błędów i trudności w prawdzie jak najbardziej służy naprawie relacji małżeńskiej. Ale w prawdzie, a nie w scenariuszu, który napisał mąż, po to, by rozbić małżeństwo.
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Mąż powiedział, że nie kocha i wyprowadził się ...

Post autor: Pavel »

Firekeeper pisze: 21 cze 2022, 9:09
Pavel pisze: 21 cze 2022, 0:48
Czy takowe wnioski zwerbalizowałaś Firekeeper mężowi?
Nie mówiłam mu o wnioskach, bo mój mąż nie lubi takich rozmów. Dla niego lepiej przemawiają czyny. Najlepsze co mogłam zrobić i robię to nie wracać do przeszłości i to się na dziś bardzo opłaca i sprawdza. Np taki głupi przykład z dnia codziennego teraz: mój tata jak pił to kojarzył mi się ze spaniem na kanapie. Nie wiem ile razy mówiłam mojemu mężowi, żeby nie leżał, bo mnie to do białej gorączki doprowadza. On mi tłumaczył, że nie jest taki jak mój ojciec, a ja że mnie to nie obchodzi, bo nie chce widzieć go w salonie leżącego. Za każdym razem kiedy się położył to była awantura. Od grudnia jak zostawiłam całą przeszłość za sobą mąż kładzie się na kanapie ale patrzy czy zaraz nie wybuchnę. Mnie przestało to drażnić i w gratisie mam jeszcze przytulanie na kanapie. I po co było tkwić w przeszłości i przerzucać swoje frustracje na męża i rodzinę jak można było od razu to zostawiać i cieszyć się leżeniem razem na kanapie?! 😊
Heh, moja żona miała/ma całkiem długą listę z cyklu „drażni mnie bo mój tato coś podobnego robił”. Śmiałem się kilka razy, że powinienem mu porządnie skórę przetrzepać za wszystkie cierpienia które na mnie spadły gdy nie robiłem właściwie nic złego :lol:
Jak natomiast słusznie zauważasz, istota problemu była w takich przypadkach w tobie.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Mąż powiedział, że nie kocha i wyprowadził się ...

Post autor: Pavel »

Jagódka pisze: 21 cze 2022, 8:47 Dziękuję za odpowiedź Firekeeper.
Mój mąż czuję się bardzo pokrzywdzony, uważa że to moja wina, że musiał się wyprowadzić, że nie jest przy dzieciach, że nie ma gdzie mieszkać.
Czasami tak jak pisze Pavel przepraszam go, mówię, że teraz czegoś bym nie powiedziała, albo nie zrobiła, ale on raczej nie tego oczekuje, nie wiem co mogłoby być dla niego zadośćuczynieniem mojej strony. Może uuważa że jestem nieszczera. Może jak bym zniknęła, jego problem też by zniknął. Kiedyś nawet tak powiedział, że chce żebym zniknęła.
Aby była jasność, bo najwyraźniej nie byłem wystarczająco precyzyjny.
Mi nie chodzi o przepraszanie celem osiągnięcia efektów, wpływanie na kogoś.
Mi chodziło tylko o to by być „czystym i przejrzystym” wobec siebie i innych osób.
Z wyraźnym zaznaczeniem, że każdy odpowiada za swoje czyny i reakcje, niewłaściwe zachowanie jednej osoby nie jest usprawiedliwieniem dla niewłaściwych czynów drugiej.
I staram się to całościowo werbalizować.

Oczywiście są sytuacje, gdy lepiej się z taką „spowiedzią” wstrzymać, np. okres sprawy rozwodowej, czas zbierania „haków” na drugą osobę.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
ODPOWIEDZ