Zgadzać się na separację?

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Sławek_77
Posty: 36
Rejestracja: 10 paź 2017, 12:45
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Zgadzać się na separację?

Post autor: Sławek_77 »

Szczęść Boże!

Dużo się tu pisze o tym że katolik nie powinien zgadzać się na rozwód, ale co z separacją?

Historia naszego kryzysu jest długa prawie jak historia małżeństwa. Od wielu lat próbowaliśmy bezskutecznie ratować nasze małżeństwo, jednak moje działania nie pomagały albo wręcz przynosiły odwrotny skutek. Po ostatnim nawrocie kryzysu i kilku miesiącach „cichych dni” byłem już gotów wyprowadzić się z synem, tak jak chciała żona, ale uniemożliwiła mi to poważna choroba. Ostatecznie żona złożyła pozew o separację i wyprowadziła się. Po otrzymaniu pozwu formalnie wyraziłem zgodę na separację bez orzekania o winie, choć tej zgody we mnie nie było - w nadziei, że może osobne zamieszkanie da nam czas i przestrzeń na ochłonięcie a żonie na przemyślenie swojej decyzji i jej skutków dla nas i dzieci, i może z czasem zgodzi się na jakąś pracę nad ratowaniem naszego małżeństwa.

Obecne zachowanie żony i jej wypowiedzi pokazują jednak, że traktuje separację jako rozwiązanie ostateczne i nie przewiduje możliwości powrotu do pożycia małżeńskiego, unika też jakiejkolwiek komunikacji na temat naszego związku.

Noszę się z zamiarem wycofania zgody przed kolejną rozprawą, którą mamy ustalona na marzec, ale nie mam pewności czy dobrze robię. Separacja jest faktem od niemal roku, ma też pewne plusy dla dzieci, bo przestały być świadkami naszych kłótni, co niestety było nieuniknione gdy mieszkalismy pod jednym dachem - ale przestały też widzieć naszą małżeńską miłość i jedność, której też przecież doświadczały, i widzę, jak destrukcyjny ma to wpływa zwłaszcza na starsze dzieci.

Kościół dopuszcza separację, jednak czy wolno mi zgadzać się na nią wbrew moim uczuciom i sumieniu? Kocham żonę i uważam nasze rozstanie za zło i ogromną krzywdę dla nas i dzieci. Brak zgody oznacza natomiast dalsze eskalowanie napięć i zapewne walkę w sądzie.

Proszę Boga o rozeznanie, modlę się w tej intencji, ale nadal nie wiem jak się zachować. Może Wasze świadectwo pomoże mi podjąć decyzję.

Z Panem Bogiem
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13317
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Zgadzać się na separację?

Post autor: Nirwanna »

Szczęść Boże, witaj,

Przede wszystkim uczulam Cię na kwestię anonimowości, warto nie podawać charakterystycznych szczegółów po których można byłoby rozpoznać Ciebie lub Twoich bliskich.
Przypomnę też (Tobie i forumowiczom) istotne, wynikające z doświadczenia, kwestie korespondencji na priva: viewtopic.php?f=10&t=2979#p221993

Mało piszesz o przyczynach Waszego kryzysu. Jak je widzisz?
Mało też piszesz o Twoich działaniach ratowania małżeństwa, które przynosiły "odwrotny skutek". Jak to widzisz?

Z punktu widzenia nauki KK rzeczywiście w uzasadnionych przypadkach separacja może trwać dożywotnio. W wielu przypadkach, sycharki są na etapie" "kocham męża/żonę, ale na ten moment nie jestem w stanie z nim/nią być". Ten etap w każdej chwili może, choć nie musi się zmienić, od bardzo wielu czynników to zależy.
Jak widzisz swój wpływ na tę sytuację?

Mam nadzieję, że wkrótce sycharki podzielą się swoim doświadczeniem.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Sefie
Posty: 630
Rejestracja: 23 paź 2021, 23:01
Płeć: Mężczyzna

Re: Zgadzać się na separację?

Post autor: Sefie »

Dostałeś od żony pozew, który dla wielu tutaj jest niemal obiektem pożądania :lol: bo w obliczu kryzysu większość odchodzących sięga po najmocniejszy kaliber w postaci rozwodu.

Jeśli chodzi o stanowisko KK to Nirwanna już odpowiedzi udzieliła ale skoro trafiłeś na to forum to warto, żebyś wyniósł z niego co jest powodem kryzysu w Waszym małżeństwie tak aby go nie pogłębiać i aby małżonka w przyszłości nie zmieniła zdania. Ludzie różnie reagują na samotność a adoratorów i białych rycerzy nie brakuje, warto by nie kusić losu i aby żona jednak zaczęła widzieć zmianę w Tobie tak aby zachciało jej się wrócić a nie znudzona czekaniem zaczęła układać sobie życie na nowo często z kimś innym.
Więc będziesz musiał zacząć od poznania siebie i swojego udziału w kryzysie, później żony, później Waszych domów rodzinnych.
Sławek_77 pisze: 25 sty 2022, 12:34 Historia naszego kryzysu jest długa prawie jak historia małżeństwa. Od wielu lat próbowaliśmy bezskutecznie ratować nasze małżeństwo, jednak moje działania nie pomagały albo wręcz przynosiły odwrotny skutek.
Dobrze gdybyś rozwinął sam początek.
Miłości bez krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie uniesiecie.
Jan Paweł II
Sławek_77
Posty: 36
Rejestracja: 10 paź 2017, 12:45
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Zgadzać się na separację?

Post autor: Sławek_77 »

Przyczyny- żona kilka lat temu w trakcie swojej terapik DDA oswiadczyla, ze juz ja stracilem, i chce miedzy nami wybudowac mur tak gruby, zeby sie go nie dało przejść.
Później zarzucała mi chorobe psychiczna, alkoholizm, zaburzenia osobowosci, przemoc psychiczna wzgledem niej i dzieci. Zalozyla mi 2 niebieskie karty, oskarzyła do prokuratury o znecanie psychiczne z art 207, jednak karty zostały pozamykane a oskarzenie oddalone po rozpoznaniu.

Ja ze swojej strony podjąlem nast. działania:
- ukończyłem terapię DDA,
- ukończyłem warsztat dla sprawców przemocy,
- ukończyłem warsztat 12 kroków,
- konsultowałem się psychiatrycznie i psychologicznie z kilkoma specjalistami żeby wykluczyć zaburzenia zarzucane przez żonę,
-podjąłem krucjatę trzeźwości i kontynuowałem przez 3 lata,
- zawierzyłem się Jezusowi w niewolnictwo miłosci przez ręce Maryi (zgodnie z traktatem Sw. Ludwika Montforte),
- namowiłem żonę do udziału w warsztacie "Szkola dla rodziców", ukonczylismy go razem,
- przekonałem żonę do udziału w mediacjach i terapii małżeńskiej, jednak zrezygnowała po 3 spotkaniach,

Dla jasności - nie uważam sie za alkoholika ani oprawcę. Mam niezły kontakt z dziećmi, która lubią spędzać ze mna czas, a dwójka najstarszych zdecydowała ze woli pozostać ze mną.
Nie uważam się też za idealnego męża i ojca, wielokrotnie zraniłem swoją żonę, dzieci też. Prawie zawsze to ja przepraszałem i szukałem porozumienia, brałem też prawie zawsze wine na siebie w sytuacjach niejasnych - przynajmniej do momentu mojej terapii DDA. Potem po trochu przestałem brać na siebie odpowiedzialność za rzeczy i sytuacje, w których nie czułem się winien.
Sławek_77
Posty: 36
Rejestracja: 10 paź 2017, 12:45
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Zgadzać się na separację?

Post autor: Sławek_77 »

Powyzej wymieniłem tylko część z dzialań, ktore podejmowałem dla ratowania małżenstwa i pomijam calkowicie obszar duchowy - odnowilem kilka pompejanek, innych nowenn, jakies pielgrzymki, rekolekcje,
egzorcyzmy małżeńskie, odnawianie przyrzeczeń, itp. Sprobowalem chyba wszystkiego co mi radzono bądz na co sam wpadlem.
Napisałem ze przynosilo to odwrotny skutek, bo zona nazywała to nękaniem i prześladowaniem. A ja po prostu nie chciałem sie pogodzic z tym, że ją straciłem i ze chce odejść, co tylko potegowało jej niecheć do mnie.
Oproc tego oczywiscie robiłem tez przez lata kryzysu rzeczy złe. Robiłem zonie wyrzuty, krzyczałem na nią, miałem pretensje o różne rzeczy, najwięcej chyba o odmawianie współżycia.
W trakcie swojej terapii zadurzyłem sie w dziewczynie z grupy (z wzajemnoscia) i powiedziałem o tym żonie, żeby nie dać sobie pola manewru, modlilem się wtedy do Boga o uwolnienie od tego afektu i On mi go zabrał, ale żona mi nie wybaczyła. W pewnym momencie kryzysu flirtowałem też online z koleżanką z czasów studiów, nie wiedząc, że żona czyta mojego messengera i smsy.
Wcześniej, zanim kryzys się zaostrzył, byłem też bardzo egoistyczny i niedojrzały, miałem wobec żony duże oczekiwania. Nie zdradziłem natomiast fizycznie żony, nie uderzyłem jej, nie stosowałem przemocy ekonomicznej czy społecznej.
Mielismy wspólne konto, wspolnie podejmowaliśmy najważniejsze decyzje. Starałem sie dbać o dom i o dzieci, pomagać żonie w pracach domowych. Robilem zakupy, płacilem rachunki, samodzielnie remontowałem kolejne, coraz wieksze mieszkania. Uważam, że byliśmy w tamtym czasie ze sobą w miarę szczęśliwi.
Monti
Posty: 1260
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Zgadzać się na separację?

Post autor: Monti »

Witaj,
myślę, że nikt nie odpowie Ci na pytanie postawione w tytule, bo to Twoje życie i Twoje konsekwencje. Raczej bym na Twoim miejscu zapytał sam siebie, gdzie w tym wszystkim jestem i jak widzę relację z małżonką na ten moment.
Separacja w Waszym przypadku jedynie formalnie przypieczętowałaby to, co i tak funkcjonuje, czyli oddzielne życie. Więc w zasadzie nic nie zmienia. Zawsze można ją uchylić, gdy relacja między Wami się poprawi. Może zatem lepiej pracować nad więzią (spokojnie, małymi krokami) niż rozważać kwestię zgody na separację. Weź też pod uwagę, że jak wycofasz tę zgodę, żona może "w odwecie" zażądać rozwodu.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
Sławek_77
Posty: 36
Rejestracja: 10 paź 2017, 12:45
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Zgadzać się na separację?

Post autor: Sławek_77 »

Dziekuje Monti za Twoje zdanie.

Natomiast jaki jest w takim razie sens nie zgadzania się na rozwód w podobnych sytuacjach? Przecież jeśli sytuacja ulegnie poprawie, można ponownie zawrzeć związek małżeński - znam takie przypadki.
Podobnie kwestia odwetu - przecież odmowa rozwodu też przeważnie powoduje eskalację konfliktu i np. rozgrywanie dziećmi, z alienacja włącznie.

Separacja różni się od rozwodu jedynie tym, ze całkowity rozpad pożycia w trzech obszarach (emocjonalnym, ekonomicznym i fizycznym) ma w przypadku rozwodu charakter trwały i ostateczny, a w przypadku separacji niekoniecznie.
Formalnie jedyna różnica sprowadza sie do tego, ze nie można zawrzeć ponownego związku małżeńskiego.
Destrukcyjny wpływ na dzieci jest taki sam jak przy rozwodzie.
Żona na pytanie sądu dlaczego wnioskuje o separację a nie o rozwód, i czy to oznacza, że przewiduje możliwość pojednania odparła, że nie potrzebuje rozwodu bo nie zamierza ponownie wychodzić za mąż za innego mężczyznę.
Więc na czym polega ta różnica między rozwodem a separacją, dlaczego broni się tu małżeństwa w przypadku rozwodu, a w przypadku separacji uznaje że "nie ma sprawy"?
Ponadto w przypadku już orzeczonej separacji, ustalonej kwestii opieki nad dziecmi, dokonanego podziału majątku itd, a to sie robi przy separacji, uzyskanie rozwodu to już zwykła banalna formalność, gdyby któryś z małżonków z czasem zmienił zdanie w tą stronę.
Zatem co jest takiego w separacji, że traktuje się ją tak lekceważąco?
Zapewniam Was, że dla mnie to bez znaczenia czy żona porzuciła mnie i daga sie separacji, czy rozwodu. Wieksze znaczenie ma to dla niej, bo dzieki temu nie utrudnia sobie dostepu do sakramentów i nie spotyka sie z dezaprobata ze strony wierzących znajomych.
Firekeeper
Posty: 802
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Zgadzać się na separację?

Post autor: Firekeeper »

Sławek_77 pisze: 25 sty 2022, 20:19 Przyczyny- żona kilka lat temu w trakcie swojej terapik DDA oswiadczyla, ze juz ja stracilem, i chce miedzy nami wybudowac mur tak gruby, zeby sie go nie dało przejść.
Później zarzucała mi chorobe psychiczna, alkoholizm, zaburzenia osobowosci, przemoc psychiczna wzgledem niej i dzieci. Zalozyla mi 2 niebieskie karty, oskarzyła do prokuratury o znecanie psychiczne z art 207, jednak karty zostały pozamykane a oskarzenie oddalone po rozpoznaniu.
Bardzo bliski jest mi ten fragment. Dlatego, że ja już powtarzałam tutaj gdzieś, że ja po terapii wspoluzaleznienia i DDA wpadłam w egoizm. Skupiłam się tylko na sobie i na tym, żeby mi było dobrze. I na chronieniu siebie i ustalaniu granic Wszędzie widziałam próby manipulacji mną i stawiałam opór. Dla mnie wtedy mąż był przeszkodą w moim zdrowieniu. W mojej nowej wizji życia. Człowiekiem uzależnionym, stosującym przemoc psychiczną i również podjął się fizycznej. Ja również chciałam wybudować mur taki, który mnie przed nim ochroni. Żeby już nigdy więcej nie mógł mnie skrzywdzić. Bałam się, że jeśli znów będzie próbował być dobrym mężem ja ulegnę i dalej będziemy żyć w psychicznym związku. Więc również nalegałam na separację. Nie założyłam mu niebieskiej karty, kiedy mnie pobił i nie wniosłam pozwu o separację dlatego, że minęło kilka lat i ja mimo chęci wybudowania tego muru jeszcze coś mnie przed tym powstrzymuje. Ale jeśli już go wybuduję to jestem niemal pewna, że to będzie równało się koniec.

Myślę, że Twoja żona potrzebuje odpoczynku, od tego wszystkiego. Sam napisałeś, że ona próby ratowania odczytywała jako nękanie. Dobrze, że wniosła o separację, a nie o rozwód. Czasami potrzeba się rozdzielić, żeby przemyśleć wszystko, ułożyć sobie na nowo. Ja po takim rollercoasterze, po terapii kiedy wszystko się waliło zaszłam w ciążę i mąż na dwa lata się ode mnie odsunął. Mieliśmy nieformalną separację. Nie był to zły czas jak to teraz wspominam. Utrzymywaliśmy kontakty przyjacielskie. Dystans był nam wtedy bardzo potrzebny.
Sławek_77
Posty: 36
Rejestracja: 10 paź 2017, 12:45
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Zgadzać się na separację?

Post autor: Sławek_77 »

Tak, po terapii DDA to bardzo częste objawy, bo to bardzo inwazyjne narzędzie, dotykające ran, czesto głęboko ukrytych, i najtrudniejszych emocji.

Dlatego ja po skończeniu swojej terapii zrobiłem bilans, przyjąłem to co uznałem za wartościowe i odrzuciłem to co uznałem za złe, powierzając to wszystko Bogu.
Monti
Posty: 1260
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Zgadzać się na separację?

Post autor: Monti »

Sławek_77 pisze: 26 sty 2022, 8:17 Separacja różni się od rozwodu jedynie tym, ze całkowity rozpad pożycia w trzech obszarach (emocjonalnym, ekonomicznym i fizycznym) ma w przypadku rozwodu charakter trwały i ostateczny, a w przypadku separacji niekoniecznie.
Formalnie jedyna różnica sprowadza sie do tego, ze nie można zawrzeć ponownego związku małżeńskiego.
Destrukcyjny wpływ na dzieci jest taki sam jak przy rozwodzie.
Żona na pytanie sądu dlaczego wnioskuje o separację a nie o rozwód, i czy to oznacza, że przewiduje możliwość pojednania odparła, że nie potrzebuje rozwodu bo nie zamierza ponownie wychodzić za mąż za innego mężczyznę.
Więc na czym polega ta różnica między rozwodem a separacją, dlaczego broni się tu małżeństwa w przypadku rozwodu, a w przypadku separacji uznaje że "nie ma sprawy"?
Ponadto w przypadku już orzeczonej separacji, ustalonej kwestii opieki nad dziecmi, dokonanego podziału majątku itd, a to sie robi przy separacji, uzyskanie rozwodu to już zwykła banalna formalność, gdyby któryś z małżonków z czasem zmienił zdanie w tą stronę.
Zatem co jest takiego w separacji, że traktuje się ją tak lekceważąco?
Zapewniam Was, że dla mnie to bez znaczenia czy żona porzuciła mnie i daga sie separacji, czy rozwodu. Wieksze znaczenie ma to dla niej, bo dzieki temu nie utrudnia sobie dostepu do sakramentów i nie spotyka sie z dezaprobata ze strony wierzących znajomych.
Masz rację, w aspekcie więzi i konsekwencji dla dzieci rozwód i separacja to właściwie to samo, z tym, że w przypadku separacji ten rozpad jeszcze nie jest tak definitywny i daje nadzieję na pojednanie. Oczywiście, my wierzymy, że każde małżeństwo da się uratować, bo dla Boga nie ma nic niemożliwego. Ale tu chodzi o ludzkie rozeznanie oparte na doświadczeniu życiowym.
Ja osobiście w ogóle myślę, że przeceniamy ludzkie instytucje rozwodu i separacji. Prawdziwą tragedią jest rozpad więzi miłości. Wiele osób latami żyje "martwym" w małzeństwie, w którym nie ma więzi i to może nawet w pewnym sensie gorsze niż rozwód czy separacja.
Nie rozumiem tez takiego podejścia, że ktoś wnioskuje o separację, by być w porządku "na zewnątrz" i móc przystępować do sakramentów. Pomijając fakt, że po rozwodzie można korzystać z sakramentów, dopóki się nie wejdzie w nowy związek, to przecież brak woli naprawiania małżeństwa (poza skrajnymi przypadkami) też jest łamaniem przysięgi.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
Sławek_77
Posty: 36
Rejestracja: 10 paź 2017, 12:45
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Zgadzać się na separację?

Post autor: Sławek_77 »

Cyt:
"Pomijając fakt, że po rozwodzie można korzystać z sakramentów, dopóki się nie wejdzie w nowy związek, to przecież brak woli naprawiania małżeństwa (poza skrajnymi przypadkami) też jest łamaniem przysięgi."

Nie jest, wystarczy powiedzieć że "był alkoholizm i/lub przemoc", a większość księży już nie pyta wtedy o szczegóły. W razie czego wystarczy zmienic spowiednika, żona robiła to conajmniej dwukrotnie bo trafiała na takich co zachęcali ją do trwania w małżeństwie, wybaczania, szukania pojednania. W końcu trafiła na kapłana który aktywnie wsparł ja w dążeniu do rozstania, miedzy innymi kłamiąc na mój temat, nazywala go "swoim aniołem".
Natomiast to temat poboczny, i nie chcę go ciągnąć.
Dziekuję za odzew, jest dla mnie cenny.
Sławek_77
Posty: 36
Rejestracja: 10 paź 2017, 12:45
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Zgadzać się na separację?

Post autor: Sławek_77 »

A co do samej separacji, to słyszałem określenia, ze to jest poczekalnia do rozwodu.
Łatwiej ją uzyskać w sądzie, a potem wystarczy po jakims czasie pozew o rozwód i juz idzie z automatu.
Co do więzi, emocji itp, dla mnie to bez różnicy. Czasami myślę że wolałbym zeby żona wystąpiła o rozwód, sprawa byłaby jasna a ja nie miałbym wątpliwości jak postąpić - broniłbym nierozerwalności sakramentalnego małżeństwa.

W przypadku separacji jest to bardziej skomplikowane, bo wciąż się łudzę, że żona sie ocknie, choćby widząc co sie dzieje z dziećmi i słysząc co mówią i czego chcą - a chcą żebyśmy do siebie wrócili.
Obawiam się, że mój sprzeciw wywoła eskalację, żona zacznie wyciagać co się da przeciwko mnie w sądzie, i zacznie sie wojna. Ja nie chce jej przed sądem oskarżać, ale ciężko jest mężczyźnie tylko sie bronić w naszym systemie prawa, gdzie z góry jest domniemanym winnym.
Gdyby nie decyzja starszych dzieci o pozostaniu ze mną byłbym zaorany, pewnie poddałbym sie i wyjechał za granicę żeby odciąć się emocjonalnie od zadawanego cierpienia i 'lizać rany'.
Bardzo trudno jest z tego co widzę u siebie i nie tylko u siebie mężczyźnie oddzielić relację z dziećmi od relacji z żoną.
Nie dopuszczam też możliwości żeby próbować odebrać żonie pozostałe dzieci, uwazam ją za dobrą, starająca sie bardzo matkę, choć w obecnej sytuacji nie zgadzam się z jej postępowaniem i uważam ze bardzo krzywdzi dzieci.
W dodatku kocham ją, w gniewie i bólu mówię przykre rzeczy, ale nie wyobrażam sobie oskarżać jej przed sądem i wywlekać jej błędów z przeszłości, które wybaczyłem.
Ona też dzieki Bogu nie eskaluje na ten moment sprawy przed sądem, choć w kontaktach notorycznie oskarża mnie także o to co się teraz dzieje z dziećmi
Sławek_77
Posty: 36
Rejestracja: 10 paź 2017, 12:45
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Zgadzać się na separację?

Post autor: Sławek_77 »

Dodam, że na moje okresowe próby poruszenia tematu ratowania małżeństwa od żony słyszę uwagi w rodzaju:
"Jest mi o niebo lepiej bez Ciebie"
"Nigdy do ciebie nie wrócę"
"NIE PISZ JUŻ DO MNIE"
i tym podobne wyrażanie woli naprawy i szukania porozumienia.

Kontaktowałem się między innymi z Ojcem Nikodemem z Jasnej Góry, który od lat zajmuje się pojednywaniem małżonków, i postępując zgodnie z jego zaleceniami i zaproszeniem prosiłem żonę żebyśmy razem pojechali do Ojca do Częstochowy, ale wyśmiała mnie, kpiąc tylko, że co to, "jakiś kolejny ksiądz czarodziej? - przeszłości kilkukrotnie szukałem już pomocy w naszym kryzysie także u księży i w katolickich wspólnotach, także w Sycharze.

Zdaję sobie sprawę, że próby szukania z żoną kontaktu to zły pomysł, ona absolutnie tego nie chce i jak widać nie jest na to gotowa, ale mi jest niezmiernie trudno odseparować się emocjonalnie i pogodzić z rozpadem małżeństwa.

Stąd moje pytanie zadane w wątku - Czy powinienem zgadzać się na separację?

Tylko dlatego, że żona tego chce? Pomimo cierpienia mojego, dzieci, także jej? Bo widzę że ona też cierpi i nie radzi sobie z emocjami i wieloma bieżącymi sytuacjami, czasami też prosiła mnie o pomoc w prozaicznych sprawach, jak naprawda prądu czy drzwi w wynajętym mieszkaniu, ale traktuje mnie przy tym z dystansem, jak kolegę, a mi dosłownie krwawi w takich chwilach serce a potem ogarnia mnie gniew i nienawiść do niej za to, co nam robi.

Sam jak to piszę mam do siebie niesmak. Znowu tańczę jak żona zagrała, tak jak przez większość małżeństwa.
Bo tak oceniam nasz dysfunkcyjny system - ona mną manipulowała, a ja robiłem czego oczekiwała albo odpowiadałem gniewem i agresją. Sam też manipulowałem, wypraszając lub wymuszając miłość, której nie dostawałem tyle ile chciałem lub takiej jakiej chciałem.

Z perspektywy już wielu lat pracy nad sobą na poziomie duchowym i psychicznym widzę, jak bardzo dysfunkcjonalny był nasz związek.
Nie oznacza to jednak, że zgadzam się na wyrzucenie go do kosza. Jesteśmy sakramentalnymi małżonkami z kilkunastoletnim stażem, mamy dzieci, kochaliśmy się kiedyś a może nadal kochamy, a napewno kocha nas Bóg, i wierzę że chce naszego szczęścia, i ma moc uzdrowić nasze małżeństwo, lub zbudować je na nowo.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13317
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Zgadzać się na separację?

Post autor: Nirwanna »

Sławek, myślę, że warto, abyś zwrócił uwagę na słowa Montiego:
Monti pisze: 26 sty 2022, 14:03 Prawdziwą tragedią jest rozpad więzi miłości.
W tym kontekście to:
Sławek_77 pisze: 25 sty 2022, 22:52 W trakcie swojej terapii zadurzyłem sie w dziewczynie z grupy (z wzajemnoscia) i powiedziałem o tym żonie, żeby nie dać sobie pola manewru, modlilem się wtedy do Boga o uwolnienie od tego afektu i On mi go zabrał, ale żona mi nie wybaczyła. W pewnym momencie kryzysu flirtowałem też online z koleżanką z czasów studiów, nie wiedząc, że żona czyta mojego messengera i smsy.
Wcześniej, zanim kryzys się zaostrzył, byłem też bardzo egoistyczny i niedojrzały, miałem wobec żony duże oczekiwania. Nie zdradziłem natomiast fizycznie żony, nie uderzyłem jej, nie stosowałem przemocy ekonomicznej czy społecznej.
pokazuje, że chyba na razie nie do końca zdajesz sobie sprawę z tego, jak Wasz kryzys postrzega żona.
Wiele kobiet np. postrzega zdradę emocjonalną jako dużo większego kalibru niż zdradę fizyczną. Możliwe, że i Twoja żona do nich należy.
No i Twoja żona zarzuca Ci nękanie. To może podpadać np. pod przemoc religijną. Bo paradoksalnie - skoro tyle rzeczy zrobiłeś, i wciąż robisz, czyli wydaje Ci się, że działasz dobrze na rzecz odbudowy małżeństwa - to czemu jest tak źle?
Może warto się solidnie nad tym pochylić i wziąć się za siebie, odpuszczając sobie rozliczanie wkładu żony w kryzys? Bo na jej wkład nie masz wpływu dokładnie żadnego, co więcej - nieustanne myślenie o nim to przykrywka, aby nie zająć się własną odpowiedzialnością.
Sławek_77 pisze: 26 sty 2022, 15:00 A co do samej separacji, to słyszałem określenia, ze to jest poczekalnia do rozwodu.
Łatwiej ją uzyskać w sądzie, a potem wystarczy po jakims czasie pozew o rozwód i juz idzie z automatu.
Co do więzi, emocji itp, dla mnie to bez różnicy.
Być może co do więzi, emocji jest to dla Ciebie bez różnicy. Ale dla żony widocznie różnica jest. Może warto to wziąć pod uwagę. Takie preludium do ew. naprawy relacji.
Czasami myślę że wolałbym zeby żona wystąpiła o rozwód, sprawa byłaby jasna a ja nie miałbym wątpliwości jak postąpić - broniłbym nierozerwalności sakramentalnego małżeństwa.
Dla mnie to brzmi mocno niepokojąco. Tak jakbyś szukał pretekstu do bojowych, agresywnych zachowań.
Tymczasem Boża Mądrość najczęściej daje to, czego człowiekowi najbardziej potrzeba. Być może w Waszym związku nie ma potrzeby bronienia nierozerwalności małżeństwa, bo nie to jest problemem.
Być może największym problemem jest obrona wierności i miłości. Bo sam piszesz, że z wiernością miewałeś problemy, a Twoja żona nie czuje się przez Ciebie kochana, tylko wręcz przeciwnie.

Sławek - masz co robić. Ze sobą.
I na moje oko, kwestia czy zgodzić się na separację, czy nie, jest tematem pobocznym.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Sławek_77
Posty: 36
Rejestracja: 10 paź 2017, 12:45
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Zgadzać się na separację?

Post autor: Sławek_77 »

Zabawne :) troche poczytalem to forum, i przewaznie radzicie prace nad soba. No wiec pracowalem nad soba.Automatycznie zarzucasz mi, ze za duzo pracowalem nad soba. Mistrzostwo :)

Oczywiscie, ze zdaje sobie sprawe z wkladu mojej "zdrady emocjonalnej" w kryzys. Nie wiem czy do Ciebie dotarlo, jak sie zachowalem kiedy ten afekt zaczal powstawac? Nie chcialem rezygnowac z terapii w polowie, wiec zrobilem co w mojej mocy zeby to uciac, i zrobilem to skutecznie. Zona tego jednak nie zrozumiala.

Taka uwaga na marginesie - jesli sie małżonka odpycha, tresuje, stosuje na nim 'twarda odpowiedzialna miłość' to pojawia sie pustka emocjonalna, w którą diabeł zaraz coś sprobuje wcisnąć. Jednym flaszke, innym porno, jeszcze innym hazard, albo kowalkiego/kowalską.
ODPOWIEDZ